Toksyczny związek. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Toksyczny związek.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13 ]

1 Ostatnio edytowany przez kds (2018-05-18 12:37:51)

Temat: Toksyczny związek.

Witam, nie wiem od czego zacząć... Poznałem ją w dość szalonych okolicznościach, na początku ona w ogóle mnie nie kręciła, miałem ją totalnie gdzieś i traktowałem jak zwykłą znajomą. Żartowałem też wtedy z niej i się śmiałem, ale takie mam poczucie humoru, że jest gruba itp. Potem ona zaczęła wychodzić z inicjatywą np. żebym ją odprowadził do szkoły, to mi zrobi kawę w termosie i tak wszystko się zaczęło. Mieliśmy wtedy po 18 lat, codziennie gadaliśmy w pewnym miejscu, nawet jak były temperatury na minusie, zaczęła się przede mną otwierać, ja przed nią też. Okazało się, że jej rodzice się rozwiedli, a jej nowy ojczym, z którym mieszka się nad nią znęca psychicznie. Uciekaliśmy parę razy daleko stąd, raz pamiętam nawet mi napisała, że ona nie wytrzymuje w domu i prosi, żebym z nią jechał do taty, który mieszka 600km stąd. Jeszcze tego samego dnia jechaliśmy autobusem, próbowałem ja wesprzeć itd. Ona w międzyczasie dużo mówiła o swoim byłym, że był strasznym skurwielem. Mówiła też, że np. kocha tego człowieka, przez którego mnie poznała (za to, że mnie poznała). Często jak miała wolny dom to przyjeżdżałem do niej na noc. Potem była moja próba samobójcza, z powodów kompleksów i ogólnie braku chęci do życia (co już jest za mną). Następnie zaczęło się dla mnie małe piekło, ona co chwile mówiła, że to koniec, a ja ją błagałem, żeby wróciła. W sumie to chyba maksymalnie dzień nie byliśmy razem i ona wracała. Nawet jak ze mną zerwała, to ona chciała, żebym po nią przyjeżdżał. Zdarzało się, że zawoziłem ją do szkoły i sam na swoją czekałem np. godzinę lub dwie w aucie, po szkole też czekałem na nią jak kończyła później. Wtedy seks zaczął się psuć, ona stawiała warunki, żeby był seks (np. jak jej pozwolę zapalić w aucie, to coś będzie). No i tak się to ciągło, wszędzie z nią jeździłem, odwoziłem z pracy i przywoziłem, chociaż sam miałem swoją, no i w międzyczasie robiliśmy wiele super rzeczy, które pamiętam do teraz. Potrafiliśmy w piątki całą noc spędzać ze sobą w aucie i po prostu gadać i czasem jeździć.  Wtedy też nastąpił zwrot akcji i gdy ona zaczęła kierować w moją stronę ciche sugestie np. co z Ciebie za facet?! itp. To stwierdziłem, że mam to gdzieś i nie będę jej woził do pracy... Ona szła wtedy do swojej babci i gadała z nią o tym jak to wykorzystuje fakt, że mam auto i ona nie ma wyjścia na dojazd do pracy i ją tym szantażuję, że po nią nie będę jeździł. Tak poza tym, to co by nie chciała, to to miała, np. zwierzaka, którego ona nie mogła mieć, to kupiliśmy na pół i jest do teraz u mnie. Potem już praktycznie wszystko robiłem tylko dlatego, żeby nie słuchać jej foszków. Wkrótce wyprowadziliśmy się razem na studia, zrobiłem to dlatego, bo ona nalegała bo jej ojczym jak wspomniałem męczył ja psychicznie. Zaczęło się piekło, wszystko było tak jak ona chciała, a ja nawet nie dyskutowałem, bo nie chciało mi się z nią kłócić. Ona poszła do pracy i w końcu poznała jakiegoś typa, który się w niej zakochał, a ona mi mówiła, że nie ma co z tym zrobić, bo atmosfera w pracy. Zaczęły się sugestie, że jestem do niczego, że moja rodzina jest pojebana (chociaż moja mama załatwiła nam to mieszkanie praktycznie za darmo), że to, że tamto. Ja gdy obrażała moją mamę kolejny raz, to plułem jej w twarz, na to nie pozwoliłem. W międzyczasie ona podczas kłótni zaczęła brać nóż i grozić mi nim. Sam gdy ona chciała się kłócić to mówiłem, zęby spierdalała, ze mam ja gdzieś, żeby nie darła mordy tym piskliwym głosem. W końcu zaczęliśmy też się kłócić o pieniądze. Później się wyprowadziłem, to chyba najbardziej pokręcony okres. Pokłóciliśmy się o jakąś głupotę i zwyzywałem ją, bo już jej miałem tak okropnie dość, po czym ona stwierdziła, że to koniec i że mam się wyprowadzić. Byliśmy wtedy noc ze sobą i ja płakałem, prosiłem, żeby się dała chociaż przytulić. Nic to nie dało, więc na następny dzień pojechałem do domu, żeby wziąć auto i nim zabrać rzeczy. Jak już byłem w pociągu ona zadzwoniła, żebym wracał, ja powiedziałem, że nie. Okazało się, że zemdlała w pracy i była w szpitalu itd. Ciągle stałem przy tym, że sama tak zdecydowała. Potem ona dzwoniła na następny dzień zapytać co tam itp. Poszedłem tutaj na studia, pomimo że dwa miesiące już trwały beze mnie, jednak to nie było to i wiedziałem, że nie będę na nie uczęszczał. Zdecydowałem, że wracam tam, zadzwoniłem, że wracam, bo studia, na co ona zmiana zdania - Jak to wracasz?! To znajdź sobie jakiś pokój (pomimo tego, że to mieszkanie od mojej rodziny), ja Ci nawet znajdę ten pokój gdzieś. Wkurzyłem się, wygadałem się znajomej ze studiów, ona mi powiedziała, żebym ja wyrzucił z mieszkania i tyle. Przyjechałem tam i powiedziałem wprost - nie podoba Ci się? to wypierdalaj, ale ja tu na pewno będę mieszkał. Ona powiedziała, że okej, ale już nigdy nie będziemy razem, żeby za dwie godziny mnie przytulić z całej siły i się popłakać, ja poczułem po prostu ulgę... Powiedziała mi, że ten typ z jej pracy tu był i spał, ale nic nie było między nimi, i spał tylko dlatego, że przyjechał i nie miał jak wrócić i jej się go żal zrobiło. Przełknąłem to jakoś i życie toczyło się dalej. Ona mówiła rzeczy, w które chciałem wierzyć, typu, że ona wiedziała, że ja wrócę itp. Była ogólnie okropną manipulantką, wiedziała co powiedzieć i gdzie uderzyć w razie potrzeby. Zaczęły się znowu kłótnie o zupełne głupoty, bo ona np. pokłóciła się z koleżanką i musiała się wyżyć. W końcu podczas kłótni wzięła nóż i stanęła przede mną z nim, ja na nią popatrzyłem jak na idiotkę i chciałem iść po prostu dalej coś robić na laptopie, po czym ona mi go wbiła w szyje... Jednak był na tyle tępy, że nie wbił się głęboko, tylko rozciął mi skórę i coś tak jakby wystawało z tej rany. Ona wpadła w histerie, zaczęła płakać, przytulać mnie, mówić, że mnie kocha, że mogła mnie zabić, czy nie chce do szpitala. Po czym pół godziny później poszła do koleżanki, bo jej obiecała. Teraz się śmieje z abstrakcji tej sytuacji. Ja od razu też ją zacząłem przytulać i mówić, że nic się nie stało, bo mi się jej żal zrobiło. Potem nic się oczywiście nie zmieniło. Dalej jak jej coś nie pasowało, to chodziła z nożem, żeby coś na mnie wymusić. Gdy miała po raz enty nóż w ręce, to uderzyła mnie 3 razy z całej siły w twarz. Wtedy coś we mnie pękło i uderzyłem ją raz w brzuch, po czym rzuciłem na łóżko i ugryzłem w rękę, żeby puściła ten nóż. Ona tak leżała i płakała, a ja po prostu byłem w jakimś amoku i dalej poszedłem myć naczynia. Chociaż zawsze myślałem, że nie uderzę nigdy kobiety, to jednak to zrobiłem. Następnie raz wróciłem dzień wcześniej (pod wieczór) niż powinienem, to zobaczyłem ją i jej kolegę z pracy jak razem leżą w łóżku, ale normalnie w ubraniach itd. Powiedziałem mu, żeby lepiej wyszedł, bo dostanie bardzo mocno po twarzy (eufenizm) i on to zrobił bez żadnego słowa, po czym zacząłem ja siła wyrzucać z mieszkania, ona zaczęła płakać, że mnie kocha, że to nie tak, ja ją zacząłem wyzywać od szmat itp. Mówiła, że to nie może się skończyć itd. Wytłumaczyła, że tutaj był on, bo przywiózł jej koleżanki i one poszły właśnie do sklepu i zostali we dwoje. Z tego co wiem, to tak było, ale to sprytna manipulantka, do końca nigdy nie wiadomo. Powiedziała mi potem w nocy, że to się nie może skończyć i jak będę chciał się wyprowadzić, to ona mnie zabije. No i znów stwierdziłem, że karuzela kręci się dalej. Potem zacząłem zawsze kiedy mogłem wracać do prawdziwego domu. Raz pojechałem i zostawiłem pusty zlew, ona zrobiła imprezę i jak przyjechałem to kazała mi zmywać te naczynia po imprezie. Powiedziałem, że chyba upadła na głowę, na co ona stwierdziła, że to koniec, już miałem dość tego wszystkiego i stwierdziłem, że okej. Wróciłem po studiach do domu, ona pisała, że mnie kocha itd. Na co jej odpisałem, żeby spierdalała, że niech już się tego trzyma, jak to skończyła, że po co mi ona, jak mogę mieć inną, która jest normalna. Na co ona zdziwiona zapytała jak to ona to skończyła? Przypomniałem jej sytuacje, na co ona odpowiedziała, że okej. Według mnie to zapomniała te sytuacje, bo nie mówiła tego na serio, tylko żeby zmanipulować mnie. Przyjechałem po tygodniu po czym ona od wejścia zaczęła mi tłuc do głowy, że jestem do niczego, że jestem 'wrzodem na dupie ziemi polskiej', że ona się wyprowadza, że płakała cały tydzień, ale tylko dlatego, bo jej szkoda tego mieszkania. Olałem to, jednak sprawdziłem w nocy jej wiadomości, okazało się, że pisała z jakimś typem i go  zapraszała do nas do mieszkania, nie wiem po co, stwierdziłem, że to nieważne, że to już ten czas, że jest już iskra, teraz czas na ogień. O 1 w nocy wyrzuciłem ja siłą z łóżka, a następnie z mieszkania. Ona prosiła, żebym ja wpuścił, że się zabije jak jej nie wpuszczę, że sumienia nie wyrzucę z mieszkania. Zablokowałem numery i smsy, korki wyłączyłem, żeby na domofon nie dzwoniła. Na następny dzień przyjechała super zadowolona (nie wiem, czy to jej prawdziwe uczucia były) po rzeczy, nawet z radości pocałowała uśmiechnięta koleżankę w policzek, gdy stała przede mną - niezły teatr. Potem zdałem mieszkanie i sam wróciłem. Coś tam pisaliśmy o jakichś rzeczach przyziemnych związanych z wyprowadzką i mieszkaniem (rozmowa jak z obcym), a potem ona mnie poblokowała, nie wiem czy wszędzie, bo nie szukam z nią kontaktu, chyba pierwszy raz tego nie robię, chociaż mimo wszystko czuję, że jakby ona się pierwsza odezwała to byłbym z nią dalej pomimo tego wszystkiego, bo wierzę, że ona nie mogła mnie zdradzić nawet w myślach, chociaż wiem, że to głupota w ten sposób myśleć. Powrót już na szczęście jest niemożliwy. Od 10 dni mamy zero kontaktu, ale to wszystko nieważne, nie boli mnie to bardzo, normalnie śpię, jem i żyje, kiedy w poprzednich rozstaniach z nią żadnej z tych rzeczy nie mogłem robić. Mam jedno główne pytanie - czy to ja jestem nienormalny, czy ona?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Toksyczny związek.
kds napisał/a:

Witam, nie wiem od czego zacząć... Poznałem ją w dość szalonych okolicznościach, na początku ona w ogóle mnie nie kręciła, miałem ją totalnie gdzieś i traktowałem jak zwykłą znajomą. Żartowałem też wtedy z niej i się śmiałem, ale takie mam poczucie humoru, że jest gruba itp. Potem ona zaczęła wychodzić z inicjatywą np. żebym ją odprowadził do szkoły, to mi zrobi kawę w termosie i tak wszystko się zaczęło. Mieliśmy wtedy po 18 lat, codziennie gadaliśmy w pewnym miejscu, nawet jak były temperatury na minusie, zaczęła się przede mną otwierać, ja przed nią też. Okazało się, że jej rodzice się rozwiedli, a jej nowy ojczym, z którym mieszka się nad nią znęca psychicznie. Uciekaliśmy parę razy daleko stąd, raz pamiętam nawet mi napisała, że ona nie wytrzymuje w domu i prosi, żebym z nią jechał do taty, który mieszka 600km stąd. Jeszcze tego samego dnia jechaliśmy autobusem, próbowałem ja wesprzeć itd. Ona w międzyczasie dużo mówiła o swoim byłym, że był strasznym skurwielem. Mówiła też, że np. kocha tego człowieka, przez którego mnie poznała (za to, że mnie poznała). Często jak miała wolny dom to przyjeżdżałem do niej na noc. Potem była moja próba samobójcza, z powodów kompleksów i ogólnie braku chęci do życia (co już jest za mną). Następnie zaczęło się dla mnie małe piekło, ona co chwile mówiła, że to koniec, a ja ją błagałem, żeby wróciła. W sumie to chyba maksymalnie dzień nie byliśmy razem i ona wracała. Nawet jak ze mną zerwała, to ona chciała, żebym po nią przyjeżdżał. Zdarzało się, że zawoziłem ją do szkoły i sam na swoją czekałem np. godzinę lub dwie w aucie, po szkole też czekałem na nią jak kończyła później. Wtedy seks zaczął się psuć, ona stawiała warunki, żeby był seks (np. jak jej pozwolę zapalić w aucie, to coś będzie). No i tak się to ciągło, wszędzie z nią jeździłem, odwoziłem z pracy i przywoziłem, chociaż sam miałem swoją, no i w międzyczasie robiliśmy wiele super rzeczy, które pamiętam do teraz. Potrafiliśmy w piątki całą noc spędzać ze sobą w aucie i po prostu gadać i czasem jeździć.  Wtedy też nastąpił zwrot akcji i gdy ona zaczęła kierować w moją stronę ciche sugestie np. co z Ciebie za facet?! itp. To stwierdziłem, że mam to gdzieś i nie będę jej woził do pracy... Ona szła wtedy do swojej babci i gadała z nią o tym jak to wykorzystuje fakt, że mam auto i ona nie ma wyjścia na dojazd do pracy i ją tym szantażuję, że po nią nie będę jeździł. Tak poza tym, to co by nie chciała, to to miała, np. zwierzaka, którego ona nie mogła mieć, to kupiliśmy na pół i jest do teraz u mnie. Potem już praktycznie wszystko robiłem tylko dlatego, żeby nie słuchać jej foszków. Wkrótce wyprowadziliśmy się razem na studia, zrobiłem to dlatego, bo ona nalegała bo jej ojczym jak wspomniałem męczył ja psychicznie. Zaczęło się piekło, wszystko było tak jak ona chciała, a ja nawet nie dyskutowałem, bo nie chciało mi się z nią kłócić. Ona poszła do pracy i w końcu poznała jakiegoś typa, który się w niej zakochał, a ona mi mówiła, że nie ma co z tym zrobić, bo atmosfera w pracy. Zaczęły się sugestie, że jestem do niczego, że moja rodzina jest pojebana (chociaż moja mama załatwiła nam to mieszkanie praktycznie za darmo), że to, że tamto. Ja gdy obrażała moją mamę kolejny raz, to plułem jej w twarz, na to nie pozwoliłem. W międzyczasie ona podczas kłótni zaczęła brać nóż i grozić mi nim. Sam gdy ona chciała się kłócić to mówiłem, zęby spierdalała, ze mam ja gdzieś, żeby nie darła mordy tym piskliwym głosem. W końcu zaczęliśmy też się kłócić o pieniądze. Później się wyprowadziłem, to chyba najbardziej pokręcony okres. Pokłóciliśmy się o jakąś głupotę i zwyzywałem ją, bo już jej miałem tak okropnie dość, po czym ona stwierdziła, że to koniec i że mam się wyprowadzić. Byliśmy wtedy noc ze sobą i ja płakałem, prosiłem, żeby się dała chociaż przytulić. Nic to nie dało, więc na następny dzień pojechałem do domu, żeby wziąć auto i nim zabrać rzeczy. Jak już byłem w pociągu ona zadzwoniła, żebym wracał, ja powiedziałem, że nie. Okazało się, że zemdlała w pracy i była w szpitalu itd. Ciągle stałem przy tym, że sama tak zdecydowała. Potem ona dzwoniła na następny dzień zapytać co tam itp. Poszedłem tutaj na studia, pomimo że dwa miesiące już trwały beze mnie, jednak to nie było to i wiedziałem, że nie będę na nie uczęszczał. Zdecydowałem, że wracam tam, zadzwoniłem, że wracam, bo studia, na co ona zmiana zdania - Jak to wracasz?! To znajdź sobie jakiś pokój (pomimo tego, że to mieszkanie od mojej rodziny), ja Ci nawet znajdę ten pokój gdzieś. Wkurzyłem się, wygadałem się znajomej ze studiów, ona mi powiedziała, żebym ja wyrzucił z mieszkania i tyle. Przyjechałem tam i powiedziałem wprost - nie podoba Ci się? to wypierdalaj, ale ja tu na pewno będę mieszkał. Ona powiedziała, że okej, ale już nigdy nie będziemy razem, żeby za dwie godziny mnie przytulić z całej siły i się popłakać, ja poczułem po prostu ulgę... Powiedziała mi, że ten typ z jej pracy tu był i spał, ale nic nie było między nimi, i spał tylko dlatego, że przyjechał i nie miał jak wrócić i jej się go żal zrobiło. Przełknąłem to jakoś i życie toczyło się dalej. Ona mówiła rzeczy, w które chciałem wierzyć, typu, że ona wiedziała, że ja wrócę itp. Była ogólnie okropną manipulantką, wiedziała co powiedzieć i gdzie uderzyć w razie potrzeby. Zaczęły się znowu kłótnie o zupełne głupoty, bo ona np. pokłóciła się z koleżanką i musiała się wyżyć. W końcu podczas kłótni wzięła nóż i stanęła przede mną z nim, ja na nią popatrzyłem jak na idiotkę i chciałem iść po prostu dalej coś robić na laptopie, po czym ona mi go wbiła w szyje... Jednak był na tyle tępy, że nie wbił się głęboko, tylko rozciął mi skórę i coś tak jakby wystawało z tej rany. Ona wpadła w histerie, zaczęła płakać, przytulać mnie, mówić, że mnie kocha, że mogła mnie zabić, czy nie chce do szpitala. Po czym pół godziny później poszła do koleżanki, bo jej obiecała. Teraz się śmieje z abstrakcji tej sytuacji. Ja od razu też ją zacząłem przytulać i mówić, że nic się nie stało, bo mi się jej żal zrobiło. Potem nic się oczywiście nie zmieniło. Dalej jak jej coś nie pasowało, to chodziła z nożem, żeby coś na mnie wymusić. Gdy miała po raz enty nóż w ręce, to uderzyła mnie 3 razy z całej siły w twarz. Wtedy coś we mnie pękło i uderzyłem ją raz w brzuch, po czym rzuciłem na łóżko i ugryzłem w rękę, żeby puściła ten nóż. Ona tak leżała i płakała, a ja po prostu byłem w jakimś amoku i dalej poszedłem myć naczynia. Chociaż zawsze myślałem, że nie uderzę nigdy kobiety, to jednak to zrobiłem. Następnie raz wróciłem dzień wcześniej (pod wieczór) niż powinienem, to zobaczyłem ją i jej kolegę z pracy jak razem leżą w łóżku, ale normalnie w ubraniach itd. Powiedziałem mu, żeby lepiej wyszedł, bo dostanie bardzo mocno po twarzy (eufenizm) i on to zrobił bez żadnego słowa, po czym zacząłem ja siła wyrzucać z mieszkania, ona zaczęła płakać, że mnie kocha, że to nie tak, ja ją zacząłem wyzywać od szmat itp. Mówiła, że to nie może się skończyć itd. Wytłumaczyła, że tutaj był on, bo przywiózł jej koleżanki i one poszły właśnie do sklepu i zostali we dwoje. Z tego co wiem, to tak było, ale to sprytna manipulantka, do końca nigdy nie wiadomo. Powiedziała mi potem w nocy, że to się nie może skończyć i jak będę chciał się wyprowadzić, to ona mnie zabije. No i znów stwierdziłem, że karuzela kręci się dalej. Potem zacząłem zawsze kiedy mogłem wracać do prawdziwego domu. Raz pojechałem i zostawiłem pusty zlew, ona zrobiła imprezę i jak przyjechałem to kazała mi zmywać te naczynia po imprezie. Powiedziałem, że chyba upadła na głowę, na co ona stwierdziła, że to koniec, już miałem dość tego wszystkiego i stwierdziłem, że okej. Wróciłem po studiach do domu, ona pisała, że mnie kocha itd. Na co jej odpisałem, żeby spierdalała, że niech już się tego trzyma, jak to skończyła, że po co mi ona, jak mogę mieć inną, która jest normalna. Na co ona zdziwiona zapytała jak to ona to skończyła? Przypomniałem jej sytuacje, na co ona odpowiedziała, że okej. Według mnie to zapomniała te sytuacje, bo nie mówiła tego na serio, tylko żeby zmanipulować mnie. Przyjechałem po tygodniu po czym ona od wejścia zaczęła mi tłuc do głowy, że jestem do niczego, że jestem 'wrzodem na dupie ziemi polskiej', że ona się wyprowadza, że płakała cały tydzień, ale tylko dlatego, bo jej szkoda tego mieszkania. Olałem to, jednak sprawdziłem w nocy jej wiadomości, okazało się, że pisała z jakimś typem i go  zapraszała do nas do mieszkania, nie wiem po co, stwierdziłem, że to nieważne, że to już ten czas, że jest już iskra, teraz czas na ogień. O 1 w nocy wyrzuciłem ja siłą z łóżka, a następnie z mieszkania. Ona prosiła, żebym ja wpuścił, że się zabije jak jej nie wpuszczę, że sumienia nie wyrzucę z mieszkania. Zablokowałem numery i smsy, korki wyłączyłem, żeby na domofon nie dzwoniła. Na następny dzień przyjechała super zadowolona (nie wiem, czy to jej prawdziwe uczucia były) po rzeczy, nawet z radości pocałowała uśmiechnięta koleżankę w policzek, gdy stała przede mną - niezły teatr. Potem zdałem mieszkanie i sam wróciłem. Coś tam pisaliśmy o jakichś rzeczach przyziemnych związanych z wyprowadzką i mieszkaniem (rozmowa jak z obcym), a potem ona mnie poblokowała, nie wiem czy wszędzie, bo nie szukam z nią kontaktu, chyba pierwszy raz tego nie robię, chociaż mimo wszystko czuję, że jakby ona się pierwsza odezwała to byłbym z nią dalej pomimo tego wszystkiego, bo wierzę, że ona nie mogła mnie zdradzić nawet w myślach, chociaż wiem, że to głupota w ten sposób myśleć. Powrót już na szczęście jest niemożliwy. Od 10 dni mamy zero kontaktu, ale to wszystko nieważne, nie boli mnie to bardzo, normalnie śpię, jem i żyje, kiedy w poprzednich rozstaniach z nią żadnej z tych rzeczy nie mogłem robić. Mam jedno główne pytanie - czy to ja jestem nienormalny, czy ona?

Jak dla mnie oboje macie problemy psychiczne i to grube  z tym ze ją jestem predzej w stanie zrozumiec. Miala chate za darmo i sluge ktorego traktowala jak sciere wiec szkoda bylo jej to konczyc bo gdzie by drugiego takiego znalazla? Nie rozumiem natomiast kompletnie Ciebie. Jak mozna zyc z kims kto manipuluje, oszukuje, kreci i zdradza na boku z innymi a przede wszystkim z kims kto grozi Ci smiercia i wbija noz w szyje??!! Przeciez to jakis kosmos ze Ty jeszcze ja przytuliles po fakcie i pocieszales zamiast zglosic na policje probe morderstwa. Mogla Ci przeciac tetnice i nie  byloby Cie juz wsrod  zywych, jestes tego swiadomy????
Piszesz ze proby samobojcze sa juz za Toba i to zamkniety temat ale smiem w to watpic bo moim zdaniem Ty wciaz probujesz sobie to zycie odebrac tyle ze rekami innych ludzi. Ktos kto kocha swoje zycie i chce zyc zwyczajnie balby sie spedzic nawet minute dluzej z taka nieobliczalna psycholka a Ty z nia zyles jeszcze pary mscy czy nawet lat!!
Jedyne co moge Ci teraz poradzic to absolutnie udanie sie do lekarza specjalisty bo potrzebujesz pomocy. No i zero kontaktu z ta nie tylko toksyczna ale i smiertlenie niebezpieczna dziewczyna.

3

Odp: Toksyczny związek.

O rany.. ile trwał ten wasz związek?
Byliście totalnie toksyczną parą... oboje musicie zacząć się leczyć... to nie jest normalne...

4

Odp: Toksyczny związek.

2,5 roku, no ja nie zamierzam się leczyć szczerze mówiąc, nie czuję takiej potrzebny. Może kiedyś powinienem jak z nią byłem, ale wtedy widziałem tylko ją chyba w tym wszystkim, teraz jest inaczej smile.

5

Odp: Toksyczny związek.

Zapewne miałeś te słynne różowe okulary ...  jeżeli uważasz, że nie jest CI potrzebna pomoc to ok.

6

Odp: Toksyczny związek.

Jestem w szoku po przeczytaniu tego .
Powinieneś iść na policję ona mogła cię zabić masz wielkie szczęście że zyjesz, skoro jest w stanie ciebie dźgnąć nożem równie dobrze może zrobić to komuś innemu.

7

Odp: Toksyczny związek.

Bądźmy realistami, to stało się kilka miesięcy, a ja na szyi mam tylko czerwony mały ślad, który jak się dotknie to czuć, że jest taki 'zgrubiały'. Na policji by mnie pewnie wyśmiali big_smile. Chyba, że chodzi Ci o to, co mogłem zrobić wtedy. Tak, powinienem to zrobić, ale byłem głupi. Już za późno. Na szczęście to już zamknięty etap w moim życiu, a jeśli zrobi to komuś innemu, to może on będzie mądrzejszy ode mnie. Jedno mnie cieszy, wiem, że ona nigdy nie będzie szczęśliwa z nikim, bo dla niej zawsze jest za mało, wyssie wszystko i chce więcej. Cieszy mnie to, ponieważ wiem, że zmarnowałem z nią tyle czasu, ale w końcu z tego wyszedłem, a ona zmarnuje tak całe życie, taka karma.

8

Odp: Toksyczny związek.
kds napisał/a:

Bądźmy realistami, to stało się kilka miesięcy, a ja na szyi mam tylko czerwony mały ślad, który jak się dotknie to czuć, że jest taki 'zgrubiały'. Na policji by mnie pewnie wyśmiali big_smile. Chyba, że chodzi Ci o to, co mogłem zrobić wtedy. Tak, powinienem to zrobić, ale byłem głupi. Już za późno. Na szczęście to już zamknięty etap w moim życiu, a jeśli zrobi to komuś innemu, to może on będzie mądrzejszy ode mnie. Jedno mnie cieszy, wiem, że ona nigdy nie będzie szczęśliwa z nikim, bo dla niej zawsze jest za mało, wyssie wszystko i chce więcej. Cieszy mnie to, ponieważ wiem, że zmarnowałem z nią tyle czasu, ale w końcu z tego wyszedłem, a ona zmarnuje tak całe życie, taka karma.

No teraz to faktycznie zapózno szkoda że wtedy nie poszłeś ktoś inny może niestety nie mieć tyle szczęścia co ty....
Mi ex zmarnował 10lat i też wieże że karma wraca ale nie warto komuś źle życzyć. Oby było tak jak mówisz i do niej już naprawdę nie wrócił

9

Odp: Toksyczny związek.

Właśnie zauważyłem, że na pewnym portalu wczoraj i przed wczoraj polubiła moje zdjęcia. Czyli jednak coś ją gryzie i próbuje o sobie przypomnieć. Ciekawe czy czuje się niepewnie wiedząc, że ja w ogóle z nią nie szukam kontaktu. Zabawne.

10

Odp: Toksyczny związek.
kds napisał/a:

Bądźmy realistami, to stało się kilka miesięcy, a ja na szyi mam tylko czerwony mały ślad, który jak się dotknie to czuć, że jest taki 'zgrubiały'. Na policji by mnie pewnie wyśmiali big_smile. Chyba, że chodzi Ci o to, co mogłem zrobić wtedy. Tak, powinienem to zrobić, ale byłem głupi. Już za późno. Na szczęście to już zamknięty etap w moim życiu, a jeśli zrobi to komuś innemu, to może on będzie mądrzejszy ode mnie. Jedno mnie cieszy, wiem, że ona nigdy nie będzie szczęśliwa z nikim, bo dla niej zawsze jest za mało, wyssie wszystko i chce więcej. Cieszy mnie to, ponieważ wiem, że zmarnowałem z nią tyle czasu, ale w końcu z tego wyszedłem, a ona zmarnuje tak całe życie, taka karma.

Tak tak wlasnie widac jak z tego "wyszedles". Zaczales nowy etap w zyciu...w ktorym sledzisz poczynania ex  i koncentrujesz swoja cala energie na nienawisci do niej i zyczeniu jej jak najgorzej. Gdybys naprawde mial to za soba to jej osoba i przyszlosc nie mialaby dla Ciebie najmniejszego znaczenia, skupilbys sie na swoim zyciu.Tymczasem sam napisales ze gdyby zechciala to bylbys z nia dalej mimo wszystkich  tych ekstremalnie patologicznych sytuacji ktore Ci zafundowala. Zlosc i nienawisc ktora tu na forum probujesz uskuteczniac to nic innego jak slaba proba udowodnienia sobie samemu ze umiesz i chcesz bez niej zyc. W  rzeczywistosci to ona powiedziala ostatnie slowo i Cie odciela. Milego babrania sie wiec dalej w tej chorej sytuacji i udawania ze Ty  cos postanowiles i cos zmieniles. Jedyna nadzieja to to ze ona juz naprawde nie bedzie chciala powrotu do tego koszmaru bo jesli zechce jednak wrocic do Ciebie to wystarczy gwizdniecie a Ty juz bedziesz zwarty i gotowy by znowu podjac "wyzwanie" bycia z  psycholka. Smutne to  bardzo patrzec tak jak ktos na wlasne zyczenie odmawia  sobie pomocy tylko brnie dalej w strone katastrofy  hmm  No ale to Twoj wybor, Ty poniesiesz jego konsekwencje wiec rob jak chcesz.

11 Ostatnio edytowany przez xEvelynx (2018-05-19 15:02:06)

Odp: Toksyczny związek.

to co opisałeś przechodzi ludzkie pojęcie. Twój związek to patologia 2,5 roku wytrzymać z kimś kto nożem wymachuje to jakaś psychopatka jest inaczej jej nazwać się nie da

12

Odp: Toksyczny związek.
feniks35 napisał/a:

Tak tak wlasnie widac jak z tego "wyszedles". Zaczales nowy etap w zyciu...w ktorym sledzisz poczynania ex  i koncentrujesz swoja cala energie na nienawisci do niej i zyczeniu jej jak najgorzej. Gdybys naprawde mial to za soba to jej osoba i przyszlosc nie mialaby dla Ciebie najmniejszego znaczenia, skupilbys sie na swoim zyciu.Tymczasem sam napisales ze gdyby zechciala to bylbys z nia dalej mimo wszystkich  tych ekstremalnie patologicznych sytuacji ktore Ci zafundowala. Zlosc i nienawisc ktora tu na forum probujesz uskuteczniac to nic innego jak slaba proba udowodnienia sobie samemu ze umiesz i chcesz bez niej zyc. W  rzeczywistosci to ona powiedziala ostatnie slowo i Cie odciela. Milego babrania sie wiec dalej w tej chorej sytuacji i udawania ze Ty  cos postanowiles i cos zmieniles. Jedyna nadzieja to to ze ona juz naprawde nie bedzie chciala powrotu do tego koszmaru bo jesli zechce jednak wrocic do Ciebie to wystarczy gwizdniecie a Ty juz bedziesz zwarty i gotowy by znowu podjac "wyzwanie" bycia z  psycholka. Smutne to  bardzo patrzec tak jak ktos na wlasne zyczenie odmawia  sobie pomocy tylko brnie dalej w strone katastrofy  hmm  No ale to Twoj wybor, Ty poniesiesz jego konsekwencje wiec rob jak chcesz.

To prawda... Chyba sam próbuje siebie oszukać, że zacząłem nowy etap w życiu, a tak naprawdę w głębi siebie czekam aż zadzwoni lub napisze i wspominam sytuacje z nią. Musze sobie chyba dać po prostu więcej czasu. Nie jestem zły i nie życzę jej jak najgorzej, chyba po prostu mi smutno. Dziękuje smile

13

Odp: Toksyczny związek.

Dla facetów, którzy tkwią w takim samym szambie, w którym tkwiłem ja muszę napisać jak sprawy potoczyły się dalej.

Przez ten cały czas czasem okropnie bolało, raz było lepiej, raz czułem, że umieram w środku (ryczałem czasami jak bóbr), ale zaciskałem zęby i nie kontaktowałem się z nią. Z czasem pogorszyło się do tego stopnia, że miałem straszny problem z jedzeniem i cały czas paliłem papierosy, jeden za drugim, mimo że wcześniej nie paliłem. Jednak po tym całym psychicznym dole, w którym czułem się jak ostatni śmieć (co zresztą ona mi przez długi czas wmawiała) wróciłem do życia. Zacząłem jeść, życie zaczęło smakować jak nigdy, wróciłem do swoich hobby, poczułem wolność, poznałem parę znajomych płci przeciwnej, co z nią nigdy by mi nie było dane (przez zazdrość, pomimo tego, że ona wiecznie imprezowała i spała z innymi facetami w jednym łóżku). Pierwszy raz czuję, że żyje, odnowiłem również kontakt z rodziną i starymi znajomymi. Same pozytywy. Ona ostatnio coś pisała, nic nie odpisałem, od razu usunąłem wiadomości i to z taka cholerną obojętnością, pierwszy raz. Teraz widzę jaka obrzydliwa była i fizycznie i psychicznie, jakim okropnym człowiekiem była, ale nie czuję nic w związku z tym, nie chcę zemsty, ani nic, chce po prostu żyć swoim życiem.

Jeśli tkwicie w szambie i czujecie się najgorzej na świecie, to w końcu to minie, a wtedy poczujecie co to znaczy żyć.

Powodzenia.

Posty [ 13 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Toksyczny związek.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024