Witam.
Z gpry przepraszam ale bedzie dlugie.
Nawet nie wiem od czego mam zaczac. Bylismy ze soba 1.5 roku. Poznalismy sie na polskim portal randkowym. Zanim sie spotaklismy pierwszy raz pisalismy ze soba 5 miesiecy. Ze wzgledu km nas dzielacych I pracy nie moglismy sie wczesniej spotkac. Jednak bardzo intensywnie ze soba pisalismy, mielismy podobne poczucie humour. Duzo tez nas roznilo jakies poglady zyciowe typu akceptacja homoseksualizmu czy podejscie do seksu. Ja bardziej rozumiejaca takich ludzi on stanowczonie. Bylo jeszzce kilka innych tego typu roznic no ale pozatym szlo fajnie. Azz a fajnie wyczekiwanie na wiadomosci rozmowy przez skype. Przez te 5 miesiecy bardzo intensywne I nie ustajace z obu stron. Po tych kilku misiacach przeprowadzil sie nidaleko mojej miejscowosci a wiec byla mozliwosc wkoncu spotkania sie.
Zaczelismy sie spotykac na weekendy. Restauracje, kina, spacery no I poszlo. Zostalismy para. Ogolnie nigdy w zyciu czegos takiego nie czulam. Bylam w zwiazku 5 lat I do nikogo nie czulam takich uczuc jak do niego. On mial tylko przelotne rozmanse wczesniej. Nigdy nie byl naprawde zakochany. Traktowal kobiety bardzo przelotnie mimo iz nie zgadzal sie na takie ‘podboje’ ze strony kobietuy z ktora chcial byc. Wiec po moim 5 letnim zwiazku zdarzyla mi sie jedna sytuacja w ktorej poszalm do lozka z nieznajomym. Wypad na impreze, za duzo alko no I przystojny facet I poszlo. Ta sytuacja miala miejsce zanim sie spotkalismy. Zreszta on w tym okresie tez mial kilka takich sytuacji. Pisze o tym poniewaz jak juz zostalismy oficjalnie para ta sytuacja zostala mi wypominana na kazdym kroku. Ze jak tak mozna…ze zachowalam sie w tamtym momencie jak k*** , sz*** itp. Mimo iz mowilam ze zaluje tego bo nie jestem taka to dlugi czas nie ustepowalo. Ja sie tlumaczylam prosilam, pokazywalam wszystkie wiadomosci z przeszlosci jakie chcial. A chcial wiedziec wszystki. Tyle ze ja bylam wobec niego szczera, wypytywal o kazdy drobny szczegol ten sytuacji a ja sie tlumaczylam. Ale naprawde mi zalezalo I chcialam zeby bylo dobrze, zeby uwierzyl mi ze teraz jestem z nim I nic wiecej nie potrzebuje. Mimo to mowilam tez otwarcie o tym, ze ja nie neguje takiego zachowania bo kazdy zyje tak jak chce I nie uwazam kobiety za k*** jezeli taki styl zycia - sypiania z kims bez zobowiazan jej odpowiada ale to nie znaczy ze ja taka chce byc. Wypominane byly oczywiscie poprzednie moje zwiazki/relacje jak to ja sie zachowalam itd. Swieta nie bylam ale naprawde partnerow seksualnych jak na 31 lat mozna zliczyc na palcach jednej dloni. Chciclabym zeby byl tlko jeden na cale zycie nistety nie udalo sie ale to nie znaczy ze ktos ma mnie przez to w takie sposob traktowac. Mowilam mu Ze zdecydowalam sie z nim byc wiec zeby dal sobie spokoj. On przez dlugi czas nadal nie mogl dac spokoju I przy kazdej mniejszej/wiekszej klotni potrafil mnie zwyzywac bo wiedzial, ze mnie to zaboli. Ale ok przeszlismy jakos przez to,. Ja staralam sie go zrozumiec, on da na wstrzymanie. Wiec po pol roku wszystko zmienijszylo sie ale wracalao raz na moze dwa misiace, ze cos tam jeszcze uslyszalam. W czasie tego pierwszego pol roku musze przyznac ze dawal mi najpiekniejsze chwile I uczucia w zyciu poplatane z tymi mniej ciekawymi.
Kolejny rok widzialam, ze chce sie zmienic jezeli choci o jakies wnikanie w zycie ktore toczylo sie przed nami. Widzialam ze sie stara ale niestety nadal nie moglismy sie dogadac. On mial jakies swoje racje z ktorymi ja sie nie zd=gadzalam to byla afera. Nie chcialam dac sobie narzucic jego zdania. Staralam sie rozumiem jego myslenie ale on nie bardzo staral sie zaakceptowac moje I zrozumiec. Isc na jakies kompromisy itp. Nadal bywaly chwile kiedy potrafil byc najwspanialszym facetem ze widzialam I czulam ale jednak dni kiedy zamiast spedzac ze soba czas I jedno wychodzilo trzeskajac drzwiami pojawialy sie rownie czesto. Najczesciej to ja przepraszalam wyciagalam reke I szlam na jakis ustepstwa. On dopiero jak widzial, ze twardo stawiam na swoim I nie odpuszczam (co nie zdarzalo sie czesto ale jednak) wtedy on odpuszczal ze wszystko zrozumial, ze tak w wiekszosci mam racje I dalej jakos szlo.
W tym czasie z racji, ze I ja I on mamy ciezkie charaktery I w momentach kiedy ja mialam swoje zdanie a on sie z nim nie zgadzal dochodzilo do rozwalenia okna w moim mieszkaniu czy dop rtzucania co tylko jest pod reka (z jego strony) czy branie auta od ojca I jezdzenie na gazie do dechy.
Nadal pojawialy sie chwile wspaniale,najpiekniejsze, ze oboje rozumiemy nasze bledy niechcemy tak zyc, Chcemy byc szczesliwi bo sie kochamy tylko musimy sie bardziej postarac.
Po ponad roku walki sprzeczkach prawie tydzien w tydzien gdzie ja zawsze bylam troche spokojniejsza sama zaczelam byc agresywna jezeli mozna tak to nazwac. Nigdy nikogo zle nie nazwalam ale skoro ja wiecznie na koniec klotni slyszalam przez tyle czasy wyp**** to I ja powiedzialam wkoncu to kilka razy bo ile mozna. Zaczelam sie go czepiac , byc bardziej nerwowa. Wszystko to we mnie siedzialo. Debnerwowalo mnie, ze nie slysze ze mnie kocha ze jestem ladna. Cazsem mu sie zdarzylo ale naprawde byly to rzadkie chwile. Tak przytulal, calowal ale ja chcialam zeby mi powiedzial. Seks ktory moglismy uprawiac wczesniej kilka razy dziennie zniknal. W sensie w porownaniu do wczesniejszego okresu to po prostu duzo mnie. Raz na dwa/trzy tygodnie. Ja staralam sie cos zainicjowac, kupowac sexy ciuchy czy jakos go nakrecic a konczylo sie na tym ze to on cos tam dostal a ja nic. I nie byloby w tym problem bo uwazam ze przeciez to nic zlego zaspokoic jedna strone I nie zwasze sie chce cos wiecej. Ale on w moja od niechcenia cos ewentualnie a seksu nie. Zmeczony itp itd.
Zaznaczam ze jestm pewna ze z nikim nie pisal I z nikim sie nie spotykal bo nie bylo na to mozliwosci.
No I teraz tak. Przez 3 miesiace sie nie widzielismy pisalismy ze soba czy rozmawialismy I raz on chcial wracac raz ja jednak koniec koncow do spotkania nie doszlo. Jan a ta chwile stwierdzialm ze mimo ze kocham strasznie I wiem ze on tez mnie kocha bo pomomi tych jego atakow czy tych ostatnich miesecy naprawde potrafil to pokazac, ja nie chce przezycwac pewnych chwil ponownie. Ja wiem, ze jegos ostatnie zachowania mogly spowodowac to ze wiecej sie czepialam chodzilam nerwowa ale w sumie to wszystko sie nawarstwilo w tym samym czasie. On prtzestal mnie adorowac (ja prawilam komplementy nie udawane ale szczere) w tym samym momencie ja sie wkurzalam I sie czepialam. On odmowil seksu ja sie wkurzalam. No I dochodzimy do momentu w ktorym wiem, ze kocham wiem ze bardzie bym chcialam ale wiem tez, ze nigdy nie chce juz miec tak zmiennych nastrojow. On mowi teraz ciagle ze kocha ze zrozumial ze nie wyobraza sobie zycia bzemnie. Ze prosi o ostatnia szanse, ze on wie, ze taki jest ale pierwszy raz kocha I czasami nie wie jak sie zachowywac.
I teraz sa dwie opcje. Albo naprawde zrozumial I teraz wlasnie mialaby nastac nasza chwila (ta ktora bywala w tych pieknych chwilach, wielkiej namietnosci czulosci I wtedy kiedy naprawde czulam I widzialam ze on tez czuje to co ja. Bo naprawde czasem potrafil kiedys sprawic tak ze czulam sie najlepsza dziewczyna na swiecie I wiem ze potrafil I chcial). Ale znowu boje sie, ze za bardzo juz siebie nawzajem zniszczylismy, ze zawsze jedno do drugiego bedzie mialo o cos zal. Ze znowy ja czy on sie w to wkrecimy a jednak za jakis czas znowu beda tak wielkie klotnie I znowu bedziemy przechodzili przez te najgorsze pierwsze miesiace gdzie czlowik czuje sie jak gowno wart.
Nie wiem czy jestescie w stanie mi cos doradzic cos podpowiedziec. Nie oczekuje, ze ktos za mnie zdecyduje…ale cokolwiek.
Dziekuje za doczytanie tym ktorym sie udalo do konca I przepraszam za bledy czy nieskladnie ale jestem w pracy I na szybko musialam pisac ;P Jakby co to na wszeslkie pytania udziele odpowiedzi czy wyjasnie
A Bo zapomnialabym (ja lat 29 on 26)