Zagubiona. prosze o rade. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Zagubiona. prosze o rade.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

Temat: Zagubiona. prosze o rade.

Witam.
Z gpry przepraszam ale bedzie dlugie.
Nawet nie wiem od czego mam zaczac. Bylismy ze soba 1.5 roku. Poznalismy sie na polskim portal randkowym. Zanim sie spotaklismy pierwszy raz pisalismy ze soba 5 miesiecy. Ze wzgledu km nas dzielacych I pracy nie moglismy sie wczesniej spotkac. Jednak bardzo intensywnie ze soba pisalismy, mielismy podobne poczucie humour. Duzo tez nas roznilo jakies poglady zyciowe typu akceptacja homoseksualizmu czy podejscie do seksu.  Ja bardziej rozumiejaca takich ludzi on stanowczonie. Bylo jeszzce kilka innych tego typu roznic no ale pozatym szlo fajnie. Azz a fajnie wyczekiwanie na wiadomosci rozmowy przez skype. Przez te 5 miesiecy bardzo intensywne I nie ustajace z obu stron. Po tych kilku misiacach przeprowadzil sie nidaleko mojej miejscowosci a wiec byla mozliwosc wkoncu spotkania sie.
Zaczelismy sie spotykac na weekendy. Restauracje, kina, spacery no I poszlo. Zostalismy para. Ogolnie nigdy w zyciu czegos takiego nie czulam. Bylam w zwiazku 5 lat I do nikogo nie czulam takich uczuc jak do niego. On mial tylko przelotne rozmanse wczesniej. Nigdy nie byl naprawde zakochany. Traktowal kobiety bardzo przelotnie mimo iz nie zgadzal sie na takie ‘podboje’ ze strony kobietuy z ktora chcial byc. Wiec po moim 5 letnim zwiazku zdarzyla mi sie jedna sytuacja w ktorej poszalm do lozka z nieznajomym. Wypad na impreze, za duzo alko no I przystojny facet I poszlo. Ta sytuacja miala miejsce zanim sie spotkalismy. Zreszta on w tym okresie tez mial kilka takich sytuacji. Pisze o tym poniewaz jak juz zostalismy oficjalnie para ta sytuacja zostala mi wypominana na kazdym kroku. Ze jak tak mozna…ze zachowalam sie w tamtym momencie jak k*** , sz*** itp. Mimo iz mowilam ze zaluje tego bo nie jestem taka to dlugi czas nie ustepowalo. Ja sie tlumaczylam prosilam, pokazywalam wszystkie wiadomosci z przeszlosci jakie chcial. A chcial wiedziec wszystki. Tyle ze ja bylam wobec niego szczera, wypytywal o kazdy drobny szczegol ten sytuacji a ja sie tlumaczylam. Ale naprawde mi zalezalo I chcialam zeby bylo dobrze, zeby uwierzyl mi ze teraz jestem z nim I nic wiecej nie potrzebuje. Mimo to mowilam tez otwarcie o tym, ze ja nie neguje takiego zachowania bo kazdy zyje tak jak chce I nie uwazam kobiety za k*** jezeli taki styl zycia  - sypiania z kims bez zobowiazan jej odpowiada  ale to nie znaczy ze ja taka chce byc. Wypominane byly oczywiscie poprzednie moje zwiazki/relacje jak to ja sie zachowalam itd. Swieta nie bylam ale naprawde partnerow seksualnych jak na 31 lat mozna zliczyc na palcach jednej dloni. Chciclabym zeby byl tlko jeden na cale zycie nistety nie udalo sie ale to nie znaczy ze ktos ma mnie przez to w takie sposob traktowac. Mowilam mu Ze zdecydowalam sie z nim byc wiec zeby dal sobie spokoj. On przez dlugi czas nadal nie mogl dac spokoju I przy kazdej mniejszej/wiekszej klotni potrafil mnie zwyzywac bo wiedzial, ze mnie to zaboli. Ale ok przeszlismy jakos przez to,. Ja staralam sie go zrozumiec, on da na wstrzymanie. Wiec po pol roku wszystko zmienijszylo sie ale wracalao raz na moze dwa misiace, ze cos tam jeszcze uslyszalam. W czasie tego pierwszego pol roku musze przyznac ze dawal mi najpiekniejsze chwile I uczucia w zyciu poplatane z tymi mniej ciekawymi.
Kolejny rok widzialam, ze chce sie zmienic jezeli choci o jakies wnikanie w zycie ktore toczylo sie przed nami. Widzialam ze sie stara ale niestety nadal nie moglismy sie dogadac. On mial jakies swoje racje z ktorymi ja sie nie zd=gadzalam to byla afera. Nie chcialam dac sobie narzucic jego zdania. Staralam sie rozumiem jego myslenie ale on nie bardzo staral sie zaakceptowac moje I zrozumiec. Isc na jakies kompromisy itp. Nadal bywaly chwile kiedy potrafil byc najwspanialszym facetem ze widzialam I czulam ale jednak dni kiedy zamiast spedzac ze soba czas I jedno wychodzilo trzeskajac drzwiami pojawialy sie rownie czesto. Najczesciej to ja przepraszalam wyciagalam reke I szlam na jakis ustepstwa. On dopiero jak widzial, ze twardo stawiam na swoim I nie odpuszczam (co nie zdarzalo sie czesto ale jednak) wtedy on odpuszczal ze wszystko zrozumial, ze tak w wiekszosci mam racje I dalej jakos szlo.
W tym czasie z racji, ze I ja I on mamy ciezkie charaktery I w momentach kiedy ja mialam swoje zdanie a on sie z nim nie zgadzal dochodzilo do rozwalenia okna w moim mieszkaniu czy dop rtzucania co tylko jest pod reka (z jego strony) czy branie auta od ojca I jezdzenie na gazie do dechy.
Nadal pojawialy sie chwile wspaniale,najpiekniejsze, ze oboje rozumiemy nasze bledy niechcemy tak zyc, Chcemy byc szczesliwi bo sie kochamy tylko musimy sie bardziej postarac.
Po ponad roku walki sprzeczkach prawie tydzien w tydzien gdzie ja zawsze bylam troche spokojniejsza sama zaczelam byc agresywna jezeli mozna tak to nazwac. Nigdy nikogo zle nie nazwalam ale skoro ja wiecznie na koniec klotni slyszalam przez tyle czasy wyp**** to I ja powiedzialam wkoncu to kilka razy bo ile mozna. Zaczelam sie go czepiac , byc bardziej nerwowa. Wszystko to we mnie siedzialo. Debnerwowalo mnie, ze nie slysze ze mnie kocha ze jestem ladna. Cazsem mu sie zdarzylo ale naprawde byly to rzadkie chwile. Tak przytulal, calowal ale ja chcialam zeby mi powiedzial. Seks ktory moglismy uprawiac wczesniej kilka razy dziennie zniknal. W sensie w porownaniu do wczesniejszego okresu to po prostu duzo mnie. Raz na dwa/trzy tygodnie. Ja staralam sie cos zainicjowac, kupowac sexy ciuchy czy jakos go nakrecic a konczylo sie na tym ze to on cos tam dostal a ja nic. I nie byloby w tym problem bo uwazam ze przeciez to nic zlego zaspokoic jedna strone I nie zwasze sie chce cos wiecej. Ale on w moja od niechcenia cos ewentualnie a seksu nie. Zmeczony itp itd.
Zaznaczam ze jestm pewna ze z nikim nie pisal I z nikim sie nie spotykal bo nie bylo na to mozliwosci.
No I teraz tak. Przez 3 miesiace sie nie widzielismy pisalismy ze soba czy rozmawialismy I raz  on chcial wracac raz ja jednak koniec koncow do spotkania nie doszlo. Jan a ta chwile stwierdzialm ze mimo ze kocham strasznie I wiem ze on tez mnie kocha bo pomomi tych jego atakow czy tych ostatnich miesecy naprawde potrafil to pokazac, ja nie chce przezycwac pewnych chwil ponownie. Ja wiem, ze jegos ostatnie zachowania mogly spowodowac to ze wiecej sie czepialam chodzilam nerwowa ale w sumie to wszystko sie nawarstwilo w tym samym czasie. On prtzestal mnie adorowac (ja prawilam komplementy nie udawane ale szczere) w tym samym momencie ja sie wkurzalam I sie czepialam. On odmowil seksu ja sie wkurzalam. No I dochodzimy do momentu w ktorym wiem, ze kocham wiem ze bardzie bym chcialam ale wiem tez, ze nigdy nie chce juz miec tak zmiennych nastrojow. On mowi teraz ciagle ze kocha ze zrozumial ze nie wyobraza sobie zycia bzemnie. Ze prosi o ostatnia szanse, ze on wie, ze taki jest ale pierwszy raz kocha I czasami nie wie jak sie zachowywac.
I teraz sa dwie opcje. Albo naprawde zrozumial I teraz wlasnie mialaby nastac nasza chwila (ta ktora bywala w tych pieknych chwilach, wielkiej namietnosci czulosci I wtedy kiedy naprawde czulam I widzialam ze on tez czuje to co ja. Bo naprawde czasem potrafil kiedys sprawic tak ze czulam sie najlepsza dziewczyna na swiecie I wiem ze potrafil I chcial). Ale znowu boje sie, ze za bardzo juz siebie nawzajem zniszczylismy, ze zawsze jedno do drugiego bedzie mialo o cos zal. Ze znowy ja czy on sie w to wkrecimy a jednak za jakis czas znowu beda tak wielkie klotnie I znowu bedziemy przechodzili przez te najgorsze pierwsze miesiace gdzie czlowik czuje sie jak gowno wart.
Nie wiem czy jestescie w stanie mi cos doradzic cos podpowiedziec. Nie oczekuje, ze ktos za mnie zdecyduje…ale cokolwiek.

Dziekuje za doczytanie tym ktorym sie udalo do konca I przepraszam za bledy czy nieskladnie ale jestem w pracy I na szybko musialam pisac ;P Jakby co to na wszeslkie pytania udziele odpowiedzi czy wyjasnie
A Bo zapomnialabym (ja lat 29 on 26)

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Zagubiona. prosze o rade.

Przepraszam w pierwszej polowie teksu jest 'jak na 31 lat' to pomyslka. Ja 29 on 26.  Wiem, ze nie mozna dodawac postu pod postem ale chcialm tylko skorygowac wink

3

Odp: Zagubiona. prosze o rade.

Jego argummenty, że jesteś jego pierwszą miłością i stąd rzekomo wynika jego agresywne zachowanie, że niby brak doświadczenia?
Wybacz, ale to żaden argument. Facet jest toksyczny do bólu i po prostu ma problem z sobą. Nie rozumiem, jak mogłaś wytrzymać jego kolejne ataki na Ciebie, wulgarne wyzwyska, napady furii połączone z demolowaniem Twojego mieszkania?
Co z tego, że w przerwach były piękne chwile. Czy naprawdę mogłaś cieszyć się nimi w 100%, mając w pamięci to, co wydarzyło się wcześniej, a jednocześnie czując niepewność i lęk, że w każdym momencie może zdarzyć się coś, co znowu wytrąci go z równowagi?
On się nie zmieni, bo już taki jest i nie Twoja w tym wina, a tymbardziej jego rzekomego braku doświadczenia w związkach.
Gdyby on cokolwiek zrozumiał, powinien poddać się terapii, ale to długa droga, niekoniecznie przynosząca pozytywne efekty.
Moim zdaniem tracisz czas, ponieważ żadna cudowna przemiana w nim nie nastąpi, nie łudź się.

4

Odp: Zagubiona. prosze o rade.

Proponowalam terapie jakis czas temu. Albo razem albo osobno. Jak woli. Poczatkowo sie zgodzil bo postawilam to jako warunek po jednym z atakow furii w ktorej grozil mi, ze zaraz pojedzie autem I sie rozwali. Wiem, ze nie zrobilby tego, mowiac tak lapal sie ostatniej deski ratunku. Niestety koniec koncow nie doszlo do terapii.
Stwierdzil, ze skoro ja sie czuje przez niego nie doceniana I, ze czasem czuje sie przy nim jak gowno to moze ja powinnam isc na teriapie a on sie zastanowi. Mowil, ze przeciez pokazuje mi , ze mu sie podobam , zego pociagam wiec nie rozumie dlaczego ja jestem taka wrazliwa nato, ze slownie tego nie powie czy czasem na jak mi cos powie co mu sie we mnie nie piodoba to ja odrazu popadalam w dola, ze pewnie juz cala mu sie nie podobam. Dlatego zastanawiam sie czy problem nie lezy we mnie, ze ja jestem za wrazliwa, czy ze wlasnie przez to, ze poniekad stracilam wiare w siebie wymagalam od niego za duzo uwagi.
Nie wiem juz sama. Troche sie pogubilam. Zanim sie zwiazalismy I jeszcze na poczatku zwiazku naprawde czulam sie wartosciowa. Uwazalam sie za ogarnieta osobe, na stanowisku, pieniedzy mi nie brakuje, mam swoje mieszkanie, cele na przyszlosc. Nadal sie doksztalcam. Raczej czulam sie sama ze soba atrakcyjnie  I nie powiem, ze czasem nie bylo mi to pokazywane przez osoby trzecie (czut. innych facetow). Jestem wysportowana I nie ubieram sie jak flejtuch a raczej o siebie dbam. Wiadomo, ze nie jestem idealem. Swoje bledy z wyziu popelnilam ale zawsze myslalm , ze wlasnie po to wizemy sie z druga osoba zeby sie wlasnie nawzajem motywowac, naprwaiac bledy czy stawac sie przy kims lepsza wersja siebie.
Czulam sie przy nim kobieta na poczatku. Seks naprawde taki jakiego w zyciu nie mialam a I on nudno nie mial. Widzialam jak patrzy jak nie moze czasem oderwac wzroku. Mowil nie raz, ze podziwia to co robie jezeli chodzi o prace itp. Tylko wlasnie to wszystko bylo przeplatane tez tymi zlymi chwilami. Tak jakby ktos dal mi najpiekniejsze I najgorsze chwile w zyciu.
Brozn boze nie obarczam wina tylko jego. Ja naprawde w pewnym momencie denerwowalam sie za szybko. Co prawda bylo to reakcja na jego wczesniejsze zachowania ale to nie powinno byc moim usprawiedliwieniem. Nie wiem... moze zniszczylismy siebie nawzajem...
I moze wlasnie tak jest ze trzymam sie tych najpiekniejszych I wydaje mi sie, z juz w zyciu mnie takie cos nie spotka. Ze nie zasluguje bo kolejny raz cos nie wyszlo I byc moze skoro tak nie wychodzi to problem jest we mnie...

5

Odp: Zagubiona. prosze o rade.
ksobczak104 napisał/a:

I byc moze skoro tak nie wychodzi to problem jest we mnie...

Problem rzeczywiście jest w Tobie, ale nie w takim sensie, w jakim Ty to na razie rozumiesz. Poczytaj: http://www.netkobiety.pl/t17705.html
Spora lektura, ale myślę, że w Twoim przypadku jak najbardziej adekwatna.

6

Odp: Zagubiona. prosze o rade.

Klio
Znam temat. Przeczytalam juz tu chyba wszystkie watki. Ten tez.
Pop prostu wiem, ze ostatnimi czasy on jezeli chodzi io wyzwiska czy jakies napady agresji troche sie uspokoil. W sensie mowie tutaj o ostatnich 6-8 tyg zwiazku. Naaprawde widzialam, ze pod tym wzgledem sie stara. Wiec wiadc, ze chcial. Tylko wlasnie wtdy doszly kolejne problem typu, ze ja nie czulam sie doceniona, kochana czy pozadana.
Nadal przytulal sie do mnie w nocy jak spal. Nadal raz na jakis czas powiedzial cos milego nie mowie, ze wogole tego nie bylo.
Dlatego staram sie zrozumiec czy on chcial sie zmienic ale nuie jest uczuciowy na tyle ile ja tego oczekiwalam.
Ale kurcze seksu nie a zeby mu dogodzic czy on sobie sam to bylo ok. Ja nie jestem przeciwna jezeli kazdy radzi sobie sam skoro kilka dni sie nie widzimy. Naprawde nie jestem jakas poschizowana, ze on ma cos z glowia robiac sobie dobrze. Ale skoro robi to w czasie kiedy sie nie widzimy a kiedy wkoncu sie zobaczymy to kiedy ja chce cos zainicjowac a on mnie odrzuca to jak ja moglam sie czuc? Tlumaczenie ze zmeczony, czy ze czasem tak faceci maja ze wola sami a nie z kobieta to do mnie nie dochodzilo.
Nie wiem moze ja za bardzo analizowalam I za bardzo bralam do siebie I naciskalam a to go demotywowalo.

7

Odp: Zagubiona. prosze o rade.
ksobczak104 napisał/a:

Klio
Znam temat. Przeczytalam juz tu chyba wszystkie watki. Ten tez.
Pop prostu wiem, ze ostatnimi czasy on jezeli chodzi io wyzwiska czy jakies napady agresji troche sie uspokoil. W sensie mowie tutaj o ostatnich 6-8 tyg zwiazku. Naaprawde widzialam, ze pod tym wzgledem sie stara. Wiec wiadc, ze chcial. Tylko wlasnie wtdy doszly kolejne problem typu, ze ja nie czulam sie doceniona, kochana czy pozadana.
Nadal przytulal sie do mnie w nocy jak spal. Nadal raz na jakis czas powiedzial cos milego nie mowie, ze wogole tego nie bylo.
Dlatego staram sie zrozumiec czy on chcial sie zmienic ale nuie jest uczuciowy na tyle ile ja tego oczekiwalam.
Ale kurcze seksu nie a zeby mu dogodzic czy on sobie sam to bylo ok. Ja nie jestem przeciwna jezeli kazdy radzi sobie sam skoro kilka dni sie nie widzimy. Naprawde nie jestem jakas poschizowana, ze on ma cos z glowia robiac sobie dobrze. Ale skoro robi to w czasie kiedy sie nie widzimy a kiedy wkoncu sie zobaczymy to kiedy ja chce cos zainicjowac a on mnie odrzuca to jak ja moglam sie czuc? Tlumaczenie ze zmeczony, czy ze czasem tak faceci maja ze wola sami a nie z kobieta to do mnie nie dochodzilo.
Nie wiem moze ja za bardzo analizowalam I za bardzo bralam do siebie I naciskalam a to go demotywowalo.

Jeżeli przeczytałaś tamten wątek to otrzymałaś na tacy wszystkie odpowiedzi co do waszego związku i co ważniejsze co do Ciebie. Z Twoich postów nie wynika jednak, żebyś cokolwiek z tego wątku wyniosła, więc albo czytałaś "po łebkach", albo czytałaś i nie przyjęłaś do wiadomości. Na siłę nikt Ci tu oczu nie otworzy skoro wolisz je zaciskać...
Tymczasem za problemy w waszym związku bierzesz się od dooopy strony. Dosłownie wink A to jest niewiele znaczący element układanki.

8

Odp: Zagubiona. prosze o rade.

Pisząc o podjęciu  terapii, miałam na myśli jego indywidualną terapię w celu panowania nad własną agresją. Tyle, że on sam powinien zdać sobie sprawę z tego, że ma problem, a jak widać on nie postrzega tego w taki sposób i chętnie obarcza winą Ciebie. On, po za pustymi obietnicami, tak naprawdę nie ma zamiaru niczego zmieniać.
Możesz być pewna, że po daniu mu kolejnej szansy, za chwilę znowu staniesz się celem jego agresji.
Być może, Ty także powinnaś szukać fachowej pmocy, jeśli po tych wszystkich wydarzeniach nadal rozpatrujesz powrót do niego.

9

Odp: Zagubiona. prosze o rade.

Klio
Gdybym czula sie doceniona I chciana innymi wyrazami to nie uczepilabym sie tej doopy strony. Ale myslalam, ze skoro moze nie jest na tyle uczuciowy zeby mi mowic jak to pieknie dzisiaj wygladam to chce tego dowodu w inny sposob. Tak mozliwe, ze bledne myslenie. Ale czulam sie sflustrowana tym, ze nie czuje sie kochana. Mimo ze on upieral sie ze mi to pokazuje wiec po prostu sie zastanawiam czy ja nie chcialam za wiele.
Przeczytalam ten watek I sama wiem co poradzilabym kolezance gdyby ona opowiedziala mi cala historie wlasnie tak. Poradzilabym I tlumaczyla, ze nie ma sensu. Kompletnie. Zreszta dlatego mojae najblizsze osoby nie przepadaja za nim bo widzac moje stany czasami tez czuli sie z tym zle. Widzieli I moje szczescie I doly.

Josz
Jestem umowiona z psychologiem na sobote.

Ja po prostu w tym momencie chcialabym zeby I on sie zastanowil, ze to nie mialoby racji bytu. Jest mi po prostu go szkoda, ze byc moze jest moment w ktorym sie obudzil I mogloby byc pieknie a ja nie chce dac na to szansy. I zastanawiam sie, ze moze jednak tym razem NAPRAWDE ON ZROZUMIAL. Wiem ze tych szans bylo wiele I z jego I z mojej strony. Ale co jesli za kilka lat sie obudze, ze tak ze sie zmienil I moglo byc pieknie a ja nie dalam za wygrana??

Piszecie bardzo madrze I dosadnie za co dziekuje. Jestem pewna, ze gdybym to ja miala radzic zrobilabym to samo. Jednak kurcze wlasnie nie da sie wylaczyc tych glupich uczuc...

10

Odp: Zagubiona. prosze o rade.

Kobieto odpuść sobie, straciłaś już za dużo

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Zagubiona. prosze o rade.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024