Historia plastra jakich wiele - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Historia plastra jakich wiele

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 30 ]

Temat: Historia plastra jakich wiele

Drodzy,
od dłuższego już czasu jestem użytkowniczką tego forum i znalazłam już tu wiele przydatnych informacji, które powoli pomagają mi się z mojej historii wygrzebać. Niestety obudziła się we mnie (może z powodu wiosny wink ) jakaś taka romantyczna potrzeba obdarzenia kogoś miłością, zagłuszam rzeczywistość i zaczynam się powoli topić... Stąd moja prośba o Waszą ocenę, sugestie, kopniaki, cokolwiek...

Ale po kolei.. Najpierw trochę tła...
Oboje jesteśmy trochę po 30, po przejściach (więc wydawałoby się, że dorośli i dojrzali ludzie. No cóż metryka nie zawsze pomaga.) Poznaliśmy się w marcu zeszłego roku, na szkoleniu. Kiedy okazało się, że jesteśmy z tego samego miasta i wpadliśmy sobie w oko zaczęliśmy randkować. On początkowo był osobą wychodzącą z inicjatywą, wyraźnie dający do zrozumienia, że szuka kogoś z kim mógłby wejść w związek. Ja po swoim ostatnim związku byłam kilka lat sama, więc raczej ostrożna, początkowo niezbyt ufna. Ale dałam mu do zrozumienia, że jestem zainteresowana, tylko wolno się otwieram. Po kilku miesiącach naprawdę miłych, ale niezbyt częstych spotkań, za to prawie codziennych rozmów doszło między nami do zbliżenia. Szczerze napiszę, że byłam zestresowana i na pewno nie był to seks jego marzeń. Zresztą co powiedział mi dużo później mój stres w tej sytuacji bardzo go zdziwił. Ja zawsze wychodziłam z założenia, że nowi partnerzy muszą się dotrzeć i nie od razu Rzym zbudowano...Wiem, że jak facetowi zależy to jeden raz nie wpłynie na relację ... (Mój pierwszy błąd, nie jedyny niestety tongue).
Po tej wspólnie spędzonej nocy poprosił mnie o dystans. Dlaczego nie zerwałam kontaktu? Hmm, wiem jak ważna jest to sfera w życiu i wiedziałam jak między nami wtedy było, nie beznadziejnie, ale też nie super... Zdystansowałam się, ale mieliśmy kontakt. Wkrótce powiedział mi, że jest po ciężkim rozstaniu, zostawiła go narzeczona, podobno on zawalił... Dziś już wiem, że w okresie, w którym my się spotykaliśmy on nadal miał z nią kontakt... Wydaje mi się, że jeszcze walczył o ten związek...
Przez dłuższy okres czasu nie widywaliśmy się, pisaliśmy ze sobą. On częściej inicjował kontakt, ale ja też do niego pisałam. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawia. Powiedziałam mu, że powinien zamknąć swoją przeszłość, zanim zacznie coś nowego. Nie był przekonany, ale też nie upierał się, że mam zmienić zdanie... Nie widywaliśmy, nie inicjowałam spotkań, on jeżeli jakieś proponował to chciał przyjeżdżać do mnie późno w nocy... Nigdy się na takie spotkania nie zgadzałam. Chciałam normalnej relacji...., a trwałam w tej tłumacząc sobie, że każdy z nas 30-latków ma swoją przeszłość i że nie można tak od razu kogoś za nią skreślać...
Straciliśmy kontakt na około miesiąc, on nie odpisał na moją wiadomość. Wcześniej odwołał też spotkanie, które zaplanowaliśmy. Uznałam, że to koniec...

Teraźniejszość

Odezwał się jakoś na początku lutego. Powiedział, że posprzątał swoje podwórko i chce być wreszcie szczęśliwy, chce budować relację ze mną. O święta naiwności! Łyknęłam to wszystko, bardzo mi go brakowało i zaczęliśmy się spotykać. Uznaliśmy, że poprzednio spotykaliśmy się niezbyt często i mało rozmawialiśmy, stąd nie było jak nawiązać mocniejszej więzi. Plan był taki, że miało się to zmienić... Normalny związek... Hmm dobrze było przez krótki czas. Potem jak diabeł z pudełka na scenę ponownie wkroczyła była. Spotkali się, on znowu podłamał się po tym spotkaniu. Powiedział mi o tym i twierdził, że nie zamierzają do siebie wracać. No, ale ... przestaliśmy się w ogóle widywać, właściwie to ja inicjuje kontakt... On nie dzwoni, nie pisze.. Na moje wiadomości odpowiada z lekkim opóźnieniem, czasami na siłę muszę się dowiadywać co u niego słychać.. Ale prawda jest też taka, że ma teraz ciężki okres w pracy, problemy w pracy zawsze go trochę dołują i spadła na niego wiadomość o poważnej chorobie najbliższej osoby w rodzinie...
Wiem, że to klasyk. Ale wiem też, że takie sytuacje mogą przytłoczyć. My właściwie nie jesteśmy jeszcze w oficjalnym związku... On przeprasza mnie za swoją nieobecność i obiecuje, że jak ogarnie swoje sprawy to się spotkamy... Ostatnio sam powiedział, że zadzwoni, ale tego nie zrobił... A ja już chyba nie mam sił, żeby inicjować kontakt. Proponowałam pomoc, spotkanie - nie chciał...
Ta racjonalna część mnie wie co powinnam zrobić, zresztą nie chce związku na siłę. Chciałabym czuć, że ktoś jest ze mną bo chce. Ale ten facet coś we mnie poruszył takiego, że nie umiem go sobie wybić z głowy, zrezygnować... boje się, że sama przez to wpakuję się na minę...
Jeżeli ktoś dotrwał do końca to proszę o pomoc i opinię... Może to mi pomoże przejrzeć na oczy... Dodam tylko, że nie boje się być sama, jestem już długo i jestem zadowolona ze swojego życia. Wiem, że bez niego sobie poradzę... Ale nie umiem go sobie odpuścić...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Historia plastra jakich wiele

On  Cię nie chce. Nic z tego nie będzie.

3

Odp: Historia plastra jakich wiele
Magnolia777 napisał/a:

Jeżeli ktoś dotrwał do końca to proszę o pomoc i opinię... Może to mi pomoże przejrzeć na oczy... Dodam tylko, że nie boje się być sama, jestem już długo i jestem zadowolona ze swojego życia. Wiem, że bez niego sobie poradzę... Ale nie umiem go sobie odpuścić...

Nie potrafię sobie zbytnio przypomnieć sytuacji w której racjonalne myślenie by mi, lub komuś z mojego otoczenia zaszkodziło...  A przypadków z zauroczeniami masz do wyboru, do koloru na tym forum. Skoro jesteś zadowolona ze swojego życia, to go nie psuj na siłę. Nie boisz się być sama to nie doprowadzaj do sytuacji która to zmieni. A w ostatnim zacytowanym zdaniu zamiast "nie umiem" wstaw "nie chcę" - będzie prościej wink

No chyba, że jara Cię taka huśtawka emocjonalna, przez chwilę Ty, potem jego powrót do ex itd. To wtedy ok, nie widzę problemu, będzie działało, bo wbrew temu co ci pan powiedział... nie posprzątał jednak swojego podwórka smile

4 Ostatnio edytowany przez Magnolia777 (2018-04-26 07:27:53)

Odp: Historia plastra jakich wiele
Medulla napisał/a:

On  Cię nie chce. Nic z tego nie będzie.

Krótko, jasno a na temat smile Dzięki, to naprawdę pomaga kiedy ktoś z boku powie Ci, że jednak przeczucie Cię nie myli i zaczynasz się sama oszukiwać.

Ras napisał/a:

A w ostatnim zacytowanym zdaniu zamiast "nie umiem" wstaw "nie chcę" - będzie prościej wink

No chyba, że jara Cię taka huśtawka emocjonalna, przez chwilę Ty, potem jego powrót do ex itd. To wtedy ok, nie widzę problemu, będzie działało, bo wbrew temu co ci pan powiedział... nie posprzątał jednak swojego podwórka smile

To prawda - ja "nie chce". Mam chociaż świadomość, że przez ostatni miesiąc to ja przedłużałam tą znajomość. Gdybym nie pisała sam by się nie odezwał. Wiesz ja bym nawet chciała, żeby on napisał jasno i wyraźnie, ze nic z tego nie będzie. W końcu jesteśmy dorośli, nie zmuszę go, żeby coś poczuł. I tego mi tu brakuje zakończenia. Jestem dość konkretną osobą i zdecydowanie nie lubię huśtawki emocjonalnej. Dlatego tak mnie męczy to, że sama się w tą sytuację wkręcam.

Jednego mnie ta sytuacja nauczyła - bardzo szanuje facetów i kobitki, które nawet po dłuższym randkowaniu potrafią powiedzieć - wybacz, ale nic z tego nie będzie smile A nie robią sobie z żywego człowieka pocieszenie i jakiś zapas na smutne chwilę.

Dzięki za opinię:)

5

Odp: Historia plastra jakich wiele
Magnolia777 napisał/a:

Drodzy,
od dłuższego już czasu jestem użytkowniczką tego forum i znalazłam już tu wiele przydatnych informacji, które powoli pomagają mi się z mojej historii wygrzebać. Niestety obudziła się we mnie (może z powodu wiosny wink ) jakaś taka romantyczna potrzeba obdarzenia kogoś miłością, zagłuszam rzeczywistość i zaczynam się powoli topić... Stąd moja prośba o Waszą ocenę, sugestie, kopniaki, cokolwiek...

weź psa ze schroniska  nie dość ze uratujesz jakieś życie to jeszcze będziesz miala odwzajemniona miłość

6 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-04-26 08:06:19)

Odp: Historia plastra jakich wiele
Magnolia777 napisał/a:

Mam chociaż świadomość, że przez ostatni miesiąc to ja przedłużałam tą znajomość. Gdybym nie pisała sam by się nie odezwał. Wiesz ja bym nawet chciała, żeby on napisał jasno i wyraźnie, ze nic z tego nie będzie. W końcu jesteśmy dorośli, nie zmuszę go, żeby coś poczuł. I tego mi tu brakuje zakończenia. Jestem dość konkretną osobą i zdecydowanie nie lubię huśtawki emocjonalnej. Dlatego tak mnie męczy to, że sama się w tą sytuację wkręcam.

Jednego mnie ta sytuacja nauczyła - bardzo szanuje facetów i kobitki, które nawet po dłuższym randkowaniu potrafią powiedzieć - wybacz, ale nic z tego nie będzie smile A nie robią sobie z żywego człowieka pocieszenie i jakiś zapas na smutne chwilę.

Potrzebujesz potwierdzenia, że dałaś się wpuścić w rolę środka na bóle po stracie poprzedniej partnerki? Tak, tak to wygląda. Widać, że on sobie nie poradził z utratą byłej. Chyba w tej sytuacji tylko totalne rozczarowanie byłą mogłoby coś zmienić. Marne szanse skoro ich rozstanie zadziało się z jego winy.

Wiem, że liczysz, że on do ciebie wróci, ale lepiej nie marnować czasu i energii na kogoś, dla kogo jesteś tylko gorszym wyborem. Utrzymywanie tej relacji w dotychczasowym kształcie będzie powodowało tylko uszczerbek na twojej godności i poczuciu własnej wartości. Po co ci to?
Walcz na maksa, ale o to, co dla ciebie najlepsze.


EDIT: jeszcze odnośnie tego niezbyt udanego seksu, to powiem, że jak komuś zależy na drugiej osobie, to pozastawia się duży margines tolerancji, że coś może pójść nie tak i niczego nie traktuje się jako OSTATECZNE.
Tylko podkreślam dotyczy to osób, na których nam zależy.

7

Odp: Historia plastra jakich wiele

Autorko sama siebie juz zdiagnozowalas i to prawidlowo- jestes i bylas plastrem. Sercem ten facet jest dalej z ex. Jakoze ona podjela decyzje o rozstaniu to postanowil spropowac z Toba. Bylo milo, sympatycznie ...poprawnie. Liczyl pewnie ze sex cos zmieni,moze bedzie tapniecie, wielkie wooow i to go przekona ze jednak warto probowac z Toba. Na tej plaszczyznie bylo jednak rowniez poprawnie, bez fajerwerkow, chemii. Dlatego stworzyl dystans, odpuscil. W czasie tego zawieszenia zapewne proobowal wrocic do bylej, ewentualnie liczyl na jej ruch. Nic takiego nie nastapilo wiec wrocil do sprawdzonej, w miare satysfakcjonujacej opcji- Ciebie. Tyle ze to nie zaangazowanie ani milosc. To tylko proba ulozenia sobie zycia bez ex ale wciaz z nia w glowie  i sercu. Dlatego on nie potrafi glebiej wejsc w wasza relacje, dlatego byle powod jest dobry by nie dzownic, nie pisac nie spotkac sie. Tak to jest jak sie cos robi na sile. Wierze ze on moze miec klopty,  choroby w rodzinie, prace itp ale gdy na kims nam zalezy to zawsze znajdziemy czas, szczegolnie w tak swiezym zwiazku. Leci sie wtedy jak na skrzydlach do tej osoby, nawet po to by wyzalic, poczuc wsparcie bliskosc.
Szkoda Twojego czasu. Tu nic nie ma.

8

Odp: Historia plastra jakich wiele
summerka88 napisał/a:
Magnolia777 napisał/a:

Mam chociaż świadomość, że przez ostatni miesiąc to ja przedłużałam tą znajomość. Gdybym nie pisała sam by się nie odezwał. Wiesz ja bym nawet chciała, żeby on napisał jasno i wyraźnie, ze nic z tego nie będzie. W końcu jesteśmy dorośli, nie zmuszę go, żeby coś poczuł. I tego mi tu brakuje zakończenia. Jestem dość konkretną osobą i zdecydowanie nie lubię huśtawki emocjonalnej. Dlatego tak mnie męczy to, że sama się w tą sytuację wkręcam.

Jednego mnie ta sytuacja nauczyła - bardzo szanuje facetów i kobitki, które nawet po dłuższym randkowaniu potrafią powiedzieć - wybacz, ale nic z tego nie będzie smile A nie robią sobie z żywego człowieka pocieszenie i jakiś zapas na smutne chwilę.

Potrzebujesz potwierdzenia, że dałaś się wpuścić w rolę środka na bóle po stracie poprzedniej partnerki? Tak, tak to wygląda. Widać, że on sobie nie poradził z utratą byłej. Chyba w tej sytuacji tylko totalne rozczarowanie byłą mogłoby coś zmienić. Marne szanse skoro ich rozstanie zadziało się z jego winy.

Wiem, że liczysz, że on do ciebie wróci, ale lepiej nie marnować czasu i energii na kogoś, dla kogo jesteś tylko gorszym wyborem. Utrzymywanie tej relacji w dotychczasowym kształcie będzie powodowało tylko uszczerbek na twojej godności i poczuciu własnej wartości. Po co ci to?
Walcz na maksa, ale o to, co dla ciebie najlepsze.


EDIT: jeszcze odnośnie tego niezbyt udanego seksu, to powiem, że jak komuś zależy na drugiej osobie, to pozastawia się duży margines tolerancji, że coś może pójść nie tak i niczego nie traktuje się jako OSTATECZNE.
Tylko podkreślam dotyczy to osób, na których nam zależy.

Dokladnie to samo mialam dopisac so swego posta. Jak czlowiekowi zalezy to jest w stanie zniesc rozne niedogodnosci, pracowac nas roznymi sferami rowniez nad seksem. Tutaj ten seks mial byc ostatnia deska ratunku dla ktorej warto byloby kontynuowac ta znajomosc. Nie zachwycil wiec facet sie wycofal.

9

Odp: Historia plastra jakich wiele
summerka88 napisał/a:

Potrzebujesz potwierdzenia, że dałaś się wpuścić w rolę środka na bóle po stracie poprzedniej partnerki?

Tak to sobie wymyśliłam, skoro sama przed sobą nie chciałam się do tego przyznać. Coś na zasadzie: tonący brzytwy się chwyta. Summerka, Feniks dziękuję Wam za wasze posty. Całkowicie się z Wami zgadzam, nie ma po co na siłę tego przedłużać. Tkwiąc w tym sama siebie ranię, a jemu tym bardziej nie pomogę. Musi sam zamknąć swoją przeszłość i znaleźć kobietę przy której będzie mu się chciało chcieć.

Nie ukrywam, że boli, iż to nie ja. Zdążyłam się w nim zadurzyć i to chyba mocno. Ale wiem też, że poboli, poboli i przestanie... Tym bardziej, że chciałabym być w związku z mężczyzną, który chce tego tak samo jak ja. Nic na siłę...

10

Odp: Historia plastra jakich wiele

Droga Magnolio,
Być może zbyt wybiórczo, ale co mnie zastanowiło w Twoim poście, to istniejące od samego początku Waszej relacji przesłanki, że on jest mocno na nie:

Magnolia777 napisał/a:

- Po kilku miesiącach naprawdę miłych, ale niezbyt częstych spotkań, za to prawie codziennych rozmów doszło między nami do zbliżenia. Szczerze napiszę, że byłam zestresowana i na pewno nie był to seks jego marzeń
- Po tej wspólnie spędzonej nocy poprosił mnie o dystans.
- Dziś już wiem, że w okresie, w którym my się spotykaliśmy on nadal miał z nią kontakt... Wydaje mi się, że jeszcze walczył o ten związek...
- Nie widywaliśmy, nie inicjowałam spotkań, on jeżeli jakieś proponował to chciał przyjeżdżać do mnie późno w nocy...
- Straciliśmy kontakt na około miesiąc, on nie odpisał na moją wiadomość. Wcześniej odwołał też spotkanie, które zaplanowaliśmy. Uznałam, że to koniec...

- Hmm dobrze było przez krótki czas. Potem jak diabeł z pudełka na scenę ponownie wkroczyła była.
- No, ale ... przestaliśmy się w ogóle widywać, właściwie to ja inicjuje kontakt... On nie dzwoni, nie pisze.. Na moje wiadomości odpowiada z lekkim opóźnieniem, czasami na siłę muszę się dowiadywać co u niego słychać..
- Ostatnio sam powiedział, że zadzwoni, ale tego nie zrobi
- Proponowałam pomoc, spotkanie - nie chciał...

Taki masz od niego generalnie feedback.
Spotykać się nie chce, kontaktu nie chce i w zasadzie z powyższego oprócz jednorazowego seksu naprawdę nie wynika z jego strony żadne większe zainteresowanie Tobą.
Myślę, że wiesz o tym, ale jednocześnie bardzo mocno go usprawiedliwiasz i szukasz dla siebie potwierdzeń, na pozostanie w tej relacji, bo związkiem naprawdę tego nazwać nie można.

Magnolia777 napisał/a:

- Ale prawda jest też taka, że ma teraz ciężki okres w pracy, problemy w pracy zawsze go trochę dołują i spadła na niego wiadomość o poważnej chorobie najbliższej osoby w rodzinie...
- My właściwie nie jesteśmy jeszcze w oficjalnym związku...
- Ale nie umiem go sobie odpuścić...

Jeśli ludzie się kochają i chcą być ze sobą, to pomimo pracy zawodowej, pomimo chorób w rodzinie, pomimo braku określenia wzajemnej relacji - są.
Po prostu są razem.
Przeszkody o których piszesz, to nie są jakieś ogromne dramaty, czy problemy - a zwyczajne, codzienne życie.
Większość dorosłych ludzi ma obowiązki, pracę zawodową, jakieś problemy zdrowotne, rodzinne ... powiedziałabym, że jest to normalny stan, a nie jakiś specjalny poziom stresu.
A mimo tego ludzie tworzą związki, małżeństwa, są ze sobą.

Rozumiem, że nie chcesz go sobie odpuścić, ale wygląda na to, że on odpuścił sobie Ciebie już dawno.
Jedyne co możesz zrobić, to nadal o niego zabiegać, kontaktować się z nim, namawiać go na spotkania i spotykać się z jego strony z obojętnością na te zabiegi.
Jakiś czas będziesz miała z jego strony mur w odpowiedzi na te swoje starania, ale myślę, że z czasem może się to przerodzić nawet w niechęć i w irytację u niego.

11

Odp: Historia plastra jakich wiele
IsaBella77 napisał/a:

Rozumiem, że nie chcesz go sobie odpuścić, ale wygląda na to, że on odpuścił sobie Ciebie już dawno.
Jedyne co możesz zrobić, to nadal o niego zabiegać, kontaktować się z nim, namawiać go na spotkania i spotykać się z jego strony z obojętnością na te zabiegi.
Jakiś czas będziesz miała z jego strony mur w odpowiedzi na te swoje starania, ale myślę, że z czasem może się to przerodzić nawet w niechęć i w irytację u niego.

Tak, wiem o tym bardzo dobrze i mocno czuje jak mu na mnie nie zależy. Nie chce i nie będę mu się już narzucać. Nie ma sensu. Mimo wszystko mam jakieś tam poczucie własnej wartości i godności. Zgubiło mnie chyba to, że byłam już sama naprawdę bardzo długo i po prostu chciałam ułożyć sobie życie. Przez chwilę uwierzyłam, że w moim życiu też może się zdarzyć coś pozytywnego... Ale nie za wszelką cenę i nie byle jak... Jeszcze tyle rozsądku mam smile
Ale najbardziej boje się, że on za jakiś czas znowu sam się odezwie, zaproponuje spotkanie... A ja będę się wahać co zrobić.. Nad tym muszę jeszcze mocno popracować... Tylko teraz tak cholernie boli i boje się, że jeszcze bardziej się pogubię.. Dlatego napisałam na forum

12

Odp: Historia plastra jakich wiele

Kiedyś koleżanka poznała pewnego chłopaka (a w zasadzie on ją zaczepił). Wychodził z inicjatywą, proponował spotkania, próbował pocałować... Wszystko pięknie do momentu, kiedy powiedział, że na razie nie bd się odzywał, bo ma coś 'pilnego' do załatwienia. Dodał, aby się nie martwiła, bo niedługo sam się odezwie, jak tylko uda mu się wyjść na prostą.
Udało mu się załatwić. Była do niego wróciła.
Brzmi znajomo?

Zablokuj go wszędzie, gdzie się da i problem jego potencjalnego odezwania z głowy smile

13

Odp: Historia plastra jakich wiele
Magnolia777 napisał/a:

Jednego mnie ta sytuacja nauczyła - bardzo szanuje facetów i kobitki, które nawet po dłuższym randkowaniu potrafią powiedzieć - wybacz, ale nic z tego nie będzie smile A nie robią sobie z żywego człowieka pocieszenie i jakiś zapas na smutne chwilę.

Dzięki za opinię:)

Magnolia , więc bądź też taką kobitką tongue i powiedz Panu ...  i sobie " nic z tego nie będzie " .
To powinna być Twoja decyzja i wtedy jego pojawienie niczego nie zmieni.

smile

14

Odp: Historia plastra jakich wiele
chceuciekacstad napisał/a:

Magnolia , więc bądź też taką kobitką tongue i powiedz Panu ...  i sobie " nic z tego nie będzie " .
To powinna być Twoja decyzja i wtedy jego pojawienie niczego nie zmieni.

smile

Przede wszystkim sobie smile Nic z tego nie będzie smile Dzięki, tego będę się trzymać smile

15

Odp: Historia plastra jakich wiele

Hej Dobrzy Ludzie,

nie chcę tworzyć osobnego wątku, a potrzebuję porady w jednej sprawie.

Postanowiłam definitywnie wycofać się z tej znajomości i zaakceptować fakt, że facet nie jest w stanie nic do mnie poczuć. Jednak podczas ostatniego odnowienia naszej znajomości pożyczyłam mu kilka swoich rzeczy, jedna ma wartość sentymentalną. Napisałam do niego wiadomość, że szanuję i całkowicie akceptuję jego decyzję o zakończeniu naszej znajomości. I że nie mam do niego żalu, podziękowałam za miłe chwilę. Ale, że mam prośbę do niego czy mógłby mi w dogodnym dla siebie terminie oddać mi moje rzeczy. Niestety nie otrzymałam odpowiedzi, a minął około tydzień. Nie chce go naciskać i bombardować wiadomościami. Ale sama już nie wiem czy nie darować sobie tych rzeczy, czy jednak za jakiś czas spróbować ponownie? Czy ktoś mógłby coś doradzić?

16

Odp: Historia plastra jakich wiele

Zależy nam bardzo cenisz ,, wartość sentymentalną" i czy jest ona warta próby dogadania się z kimś, kto olał Cię po całości.
Możesz- jeśli to możliwe- poprosić o odesłanie Ci tych rzeczy.
Jeśli znów zignoruje Twoją wiadomość, to pozostanie Ci pogodzić się z ich stratą (bo wnioskuję, że nie masz ochoty co chwilę się przypominać).

17

Odp: Historia plastra jakich wiele

odezwij się gdy emocje opadną, za kilka miesięcy.

18

Odp: Historia plastra jakich wiele

Dzięki za odpowiedź. Zastosuję się do obu. Poczekam kilka miesięcy i może okaże się, że przeboleję po drodze utratę tych rzeczy smile

19

Odp: Historia plastra jakich wiele

A ja tak sobie czytam i czytam i myślę sobie, że gdyby te rzeczy były dla mnie ważne, to na Twoim miejscu Magnolio  nie odpuściłabym i domagała się zwrotu.
A druga sprawa, to co to za facet, który milczy i nie respektuje Twojej prośby o zwrot? Pożyczone, to pożyczone, czyli coś tylko na jakiś czas a potem trzeba oddać, niestety. Człowiek choć trochę rozumny sam by wiedział, że trzeba oddać i by to załatwił w normalny sposób.
A on tymczasem olewa. Zwykły dupek i tyle i właśnie dlatego tym bardziej bym się domagała zwrotu, bo nie miałabym najmniejszego zamiaru zostawiać mu jakichkolwiek "prezentów". Już się wystarczająco nacierpiałaś.
No ale może od ostatniego Twojego wpisu coś się zmieniło?

20

Odp: Historia plastra jakich wiele

Nie, nadal się nie odzywa. Nawet nie odczytuje moich wiadomości. I chyba to w tym najbardziej boli, sposób w jaki z dnia na dzień zakończył naszą znajomość. Milczeniem... Po prawie roku znajomości, jakbym mu coś złego zrobiła. Widocznie nie zasługiwałam nawet na słowa, że to koniec... Taki los plastra... Od początku nie liczył się za bardzo z tym jak ja mogę się czuć w pewnych sytuacjach...
Ale kiedy ostatnio odnowił znajomość i twierdził, że się zmienił i chce żebyśmy kontynuowali naszą relację to też był inicjatorem spotkań. Przyjechał nawet do mnie na weekend, kiedy wyjechałam ze znajomymi. Ot tak na jeden wieczór, bo potem musiał wracać. Stąd myślałam, że zaczyna mu zależeć. Pisał pierwszy, zagadywał. Pisał, że bardzo mnie lubi. Kiedy się ponownie na niego otworzyłam i przestałam się dystansować to on się znowu odciął. Ten ostatni miesiąc to już dla mnie trochę za dużo. Tym bardziej, że sam twierdził, iż powinniśmy się częściej widywać i więcej rozmawiać. Dlatego starałam się podtrzymać znajomość... Gdyby dał mi normalnie znać, że to jednak nie to czego szuka to wycofałabym się szybciej... Dostałam konkretnie po głowie... Staram się o tym nie myśleć i nie brać do siebie, ale nie do końca mi to wychodzi...
Póki co odpuszczę mu te rzeczy, bo chyba musiałabym mu nalot w pracy zrobić, a na to nie mam siły...

21

Odp: Historia plastra jakich wiele

współczuje. on zachował się jak palant, nie bierz tego do siebie. widocznie za pomocą ciebie próbował zapomnieć o ex. z tymi rzeczami ja bym poczekała dla własnego dobra, w sensie na chłodno, po co teraz sobie sprawiać dodatkowy ból ściganiem go podczas gdy on Cie bezczelnie olewa, to krzywdzące. daj sobie czas aby zapomnieć, miałaś pecha, powodzenia.

22

Odp: Historia plastra jakich wiele

Bez długich wstępów i zbędnego przynudzania:

1. Te rzeczy wcale nie są aż tak ważne. Ważne rzeczy trzyma się w domu, nigdzie z nimi nie łazi i nikomu nie pożycza.
2. Nie chodzi wcale o żadne rzeczy, tego nawet debil się domyśli, tylko o nawiązanie kontaktu z typem pod jakimś tam pretekstem.
3. Typ debilem nie jest i doskonale wyczuwa o co tak naprawdę chodzi.
4. Zrozum w końcu i wbij sobie do głowy, że jego już nie ma. Niezależnie od tego co tam jeszcze wymyślisz już go nie odzyskasz.
5. Swoim natrętnym przypominaniem mu o swoim istnieniu, tylko jeszcze większą niechęć u niego wzbudzasz.
6. Jeśli mim o wszystko to jak Cię tratuje nie daje Ci do myślenia i w dalszym ciągu coś do niego czujesz, musisz odpuścić.
   
Stare góralskie przysłowie mówi - miej wyjebane, a będzie ci dane. Co w wolnym tłumaczeniu mniej więcej oznacza,
że w życiu różnie się układa i czasami coś, co jeszcze wczoraj było dla nas niewyobrażalne, nagle dzieje się na naszych oczach.
Być może jeszcze kiedyś wasze drogi się zejdą i kto wie, może inaczej wszystko się wtedy ułoży, tego nigdy nie wiadomo.
Ale nie teraz i pewnie nie w dającej się przewidzieć przyszłości. Nie truj się tym i nie myśl o tym, idź w swoją stronę i zajmij się sobą,
a jemu niech dupę skręci z zazdrości jak Cię zobaczy kiedyś z innym pod rękę i zobaczysz w jakim tempie przyleci błagać o szansę.
Najprawdopodobniej wtedy już będzie Ci obojętny i to Ty jego będziesz olewać tak jak on Ciebie dziś, czego jemu i Tobie życzę smile

23

Odp: Historia plastra jakich wiele

Dzięki anderstud - dosadnie, ale w punkt. Może faktycznie sprawa tych rzeczy była dla mnie dobrym pretekstem, żeby zmusić go do jakiegoś ruchu.  Żeby ta znajomość nie zakończyła się milczeniem z jego strony, tylko słowem "to koniec". Ale zdaje sobie sprawę, że takim zachowaniem wychodzę na natrętną. A naprawdę nie chce się pchać tam gdzie mnie nie chcą. Więc odpuszczam i rzeczy, i jego...

Sosenek też dziękuję za radę, zajmę się sobą i postaram się nie brać jego zachowania do siebie smile

A rzeczy (właściwie książki, stąd mój stosunek sentymentalny) sobie odkupie. I będę miała nauczkę na przyszłość, żeby nie pożyczać czegoś co jest dla mnie cenne...

24 Ostatnio edytowany przez Magnolia777 (2018-06-16 22:28:47)

Odp: Historia plastra jakich wiele

Cześć, to znowu ja smile Piszę chyba tylko po to żeby się wyżalić, bo dostałam kolejnego kopa i tak cholernie to boli...

Dzięki Wam i swoim przemyśleniom pogodziłam się z tym, że nie będę z tym facetem, o którym pisałam. Mimo, że dawał mi nadzieję prawie rok poszłam ze swoim życiem dalej, przebolałam. Książki o których pisałam odkupiłam. Po za jedną, którą pożyczyłam z biblioteki. Pracowaliśmy w podobnych branżach i o niektóre specjalistyczne książki jest ciężko, bo nakład wyczerpany. Dlatego się ucieszył, że mogę mu pożyczyć. A że wyglądało to wtedy jakbyśmy zaczynali być razem to nie miałam powodu tego nie robić.

Do rzeczy - moja firma wynajmuje czasami w budynku, w którym on pracuje pomieszczenia na szkolenia. Dlatego kiedy emocje już opadły, po tych prawie dwóch miesiącach bez kontaktu i po sprawdzeniu, że książki nie mogę znaleźć nawet na allegro, przy tej okazji odezwałam się do niego. W krótkiej wiadomości napisałam, że chodzi tylko o książkę z biblioteki. I że rozumiem, że chciał zakończyć znajomość i nie chce utrzymywać kontaktu. Nie chce mnie widzieć.  Więc czy może zostawić książkę np. w recepcji lub w sali gdzie będzie szkolenie z kartką na moje nazwisko. A ja przy okazji odbiorę. Odpisał, że odda i że przeprasza. Ja nic nie odpisałam, bo przecież pisałam tylko w sprawie książki.

Oczywiście książki nie odzyskałam. W sumie szkolenie trwało trzy dni, więc na spokojnie się przypomniałam i po raz kolejny poprosiłam o zwrot. Tej wiadomości już nie odebrał. Dla wyjaśnienia - szkolenia odbywały się wieczorami, po godzinach jego pracy, więc nie mogłam sprawy załatwić osobiście.

Strasznie się z tym czuje, nie rozumiem jak można tak kogoś potraktować... Z nas dwojga to ja mogłabym mu robić wymówki, ale nigdy nawet nie wspomniałam o tym jak wobec mnie się zachował. Dawno nie czułam się tak rozbita, nie wiem już czy nie zasługuję chociaż na zwrot mojej własności...Mieliście rację, żeby odpuścić. Teraz czuje się tylko gorzej, jakbym nie była warta nawet szacunku...

Czy mimo wszystko próbowalibyście odzyskać książkę?

25

Odp: Historia plastra jakich wiele

Przeczytałam wszystkie Twoje posty wink  Zachowanie tego faceta nad wyraz przypomina to co kiedys ja sama sobie zgotowałam. Na pocieszenie powiem Ci, że i tak jesteś o wiele lepsza, bo zerwałaś z tą sytuacją zaledwie po roku znajomości - ja nie byłam taka sprytna wink i czekałam trzy lata, bawiąc się tak w kotka i myszke, ciepło-zimno etc.
Więc nie zmarnowałaś "aż" tyle czasu, bo z tego i tak by nic nie było.

Jestem przekonana, że koleś kogoś poznał, albo wrócił do byłej. Ale na pewno nie jest sam:) A ciebie zamiótł pod dywan.

ale do rzeczy, temat z książką najzwyczajniej olej bo jej juz nie odzyskasz. Nie pisz, nie dzwoń, nie przypominaj się. Zrobiłaś to raz, drugi i wystarczy. A kolesiowi niech będzie głupio, że sobie przywłaszczył czyjąś własność.

26 Ostatnio edytowany przez Nitka997 (2018-06-21 16:26:35)

Odp: Historia plastra jakich wiele

Ksiazki bym mu nie odpuscila. Jezeli jest dla Ciebie cenna ze wzgledu na prace to zrob tak: wyslij mu list polecony np na adres firmy gdzie pracuje, z wezwaniem do jej oddania i daj mu termin np 2 tygodnie. To co on teraz robi to przywlaszczenie rzeczy. Ty mu ja pozyczyls a on jak swinia nie chce Ci jej oddac. Co wiecej po minięciu terminu ,wzielabym to pismo, zwrotke gdzie widniałby jego podpis, wydrukowane wczesniejsze wiadomosci gdzie pisze że ją odda i zlozyla zawiadomienie o wykroczeniu.  Bez przesady,  to ze zachowal sie wobec Ciebie tak jak zachowal to juz trudno ale ze ksiazki nie chce oddac to inna bajka i ja bym mu tego nie podarowała.

27

Odp: Historia plastra jakich wiele

Dzięki dziewczyny za wasze odpowiedzi smile Można powiedzieć, że wasze rady połączyłam smile W niedzielę nie wytrzymałam i napisałam do niego wiadomość, z prośbą o ostateczny zwrot książki, przesłanie pocztą, jak tam sobie woli. I dałam mu termin do końca czerwca. Napisałam, że to moja ostatnia wiadomość i więcej już pisać do niego nie będę.  Po tym terminie trudno odpuszczę i może uda mi się jakość sprawę załatwić w bibliotece...  mam dość... Zresztą na moją ostatnią wiadomość odpisał, że książki nie mógł mi oddać, bo jak twierdzi ją pożyczył... Ehh szkoda gadać... A w kolejnej wiadomości sprawdzał czy furtka jest jeszcze otwarta, przeprosił, że "tak długo go nie było" (sic!) i że po tym wszystkim nie może mi spojrzeć w oczy... Rzucił komplementem... Nie odpisałam, a on następnego dnia wysłał mi jakieś zdjęcie... Stanowczo kazałam mu się już mną nie bawić... Mam naprawdę dość... Mam nadzieje, że to koniec naszych kontaktów...

Ale wydaje mi się, że ta ostatnia próba załatwienia tego w normalny sposób jak dojrzali i dorośli ludzie była mi potrzebna. Spróbowałam i przynajmniej nie będę żałowała, że tego nie zrobiłam... teraz czuje, że wreszcie mogę pójść naprzód i zapomnieć...

28

Odp: Historia plastra jakich wiele

Hej, przeczytałam cały Twój wątek i on mi przypomniał moja historię. Też kiedyś przez pół roku miałam taką relacje. Ja inicjowałam kontakt, spotkania itd. Żyłam w nieustannej niewiedzy co dalej. Okropne uczucie. Ostatnie jego wiadomość to „później się odezwę skarbie” i do tej pory się nie odezwał. Wiesz jak ja się czułam? Co się okazało, że poznał jakaś dziewczynę. Dlatego mówię Ci ODPUŚĆ. Zapomnij o nim i miej swoją godność i urwij ten kontakt. Usuń numer, nie odpisuj, nie reaguj! Błagam Cię o to, żebyś nie upadła tak nisko jak ja w tamtym czasie! Rozumiem wartość sentymentalną książki – na Twoim miejscu powiedziałabym w bibliotece, że ją zgubiłam lub cokolwiek i zapłaciła, jeśli Ci jej nie odeśle. Uwierz mi, że jak chłopak chce to szuka sposobu, a ja nie to powodu. On Cię nie chce i uwierz w te słowa. Bo ja żałuję, ze mi w tamtej sytuacji nikt tak nie powiedział.

29

Odp: Historia plastra jakich wiele

Dziękuję younglady smile Wiem, że nic z tego nie będzie i też wydaje mi się, że on poznał kogoś nowego. A ja jak typowy plaster służyłam tylko do zaleczenia jego rany po rozstaniu. Jak się wyleczył, to plaster wyrzucił. Smutne, ale prawdziwe... Już więcej nie będę próbowała odzyskać tej książki... Nie ma sensu i bardziej liczy się dla mnie teraz to żeby odzyskać spokój smile A swoją historię opisałam w sumie po to, bo może ona komuś pomoże wycofać się z takiego układu dużo wcześniej niż my w to zabrnęłyśmy...

30

Odp: Historia plastra jakich wiele

Hej smile Skoro już zaczęłam opisywać tu swoją historię, to postanowiłam dopisać zakończenie. Może to komuś pomoże i jednocześnie będzie przestrogą, ze czasami nie warto dawać komuś kolejnych szans. Książka została oddana w wyznaczonym przeze mnie terminie (takie małe zwycięstwo) smile Pana usunęłam ze znajomych i powoli leczyłam rany i szłam do przodu. Po pewnym czasie Pan się jednak odezwał i zaproponował spotkanie, jako powód podał, że źle go oceniłam, nie będzie się tłumaczył tylko mi coś opowie wink Pomyślałam, że korona mi z głowy nie spadnie jak go wysłucham.

I jednak się nie pomyliłam, spotkanie przekładane (jak dawniej z braku czasu po jego stronie) było bardzo krótkie, około godziny - tylko na tyle udało mu się wyrwać z pracy. Chęć rozmowy już mu przeszła smile powiedział tylko tyle, że chorował. I to choroba miała być podobno powodem dla którego nie odbierał, nie odpisywał na moje wiadomości, ani nawet nie mógł mnie o tej chorobie powiadomić przez dwa miesiące wink Pomimo tej ciężkiej choroby chodził jednak do pracy i nie rezygnował ze swoich pasji, o czym sam mi przez swoją naiwność opowiadał smile Jak go zapytałam jak teraz ze zdrowiem, powiedział, że ok i powoli wraca do siebie.

Przyznam szczerze, że strasznie mnie to ubawiło smile Nie wiem na co liczył, ale chyba się rozczarował moją postawą. Po spotkaniu już nie zabiegał mocno o kontak, zaproponował tylko dwa spotkania. Ale że proponował je na ostatnią chwilę, to raz byłam już na spotkaniu, a dwa akurat tego dnia kończyłam pracę bardzo późno i byłam zmęczona. Warto dodać, że raz zapytał się też czy go przenocuje bo ma czas tylko późno w nocy, po 22.00 i nie będzie jak miał wrócić do domu smile Napisałam mu, że jak chce się spotkać to możemy normalnie pogadać i spotkać się weekend, kiedy obydwoje będziemy mieli więcej czasu. Zgodził się i nawet poprosił o potwierdzenie z mojej strony w piątek wieczorem. I tak zrobiłam, dałam mu znać że weekend mam wolny i z chęcią mogę się z nim spotkać, tylko niech napisze który dzień mu bardziej pasuje. Nikogo pewnie nie ździwi  fakt, że nie odpisał smile

Odezwał się dopiero we wtorek twierdząc, że był zabiegany:) Spytałam co w takim razie u niego słychać, a on na tą wiadomość już nie odpisał smile:):) I tak sobie milczymy od dwóch tygodni smile) Szczęśliwie dla mnie ja już się emocjonalnie wyłączyłam z tej historii, a jego zachowanie mnie nawet nie dziwi smile Tylko zastanawia na co takie osoby liczą? Skoro nie potrafią być szczere, nawet same przed sobą? Bo zakładam, że jego to też męczy:) W końcu szkoda tracić czas na kogoś do kogo się nic nie czuje smile Naszczęście nie jest on ostatnim wolnym mężczyzną na ziemi, a ja ostatnią kobietą smile

Także drogie Panie jeżeli ktoś na tym forum dobrze Wam radzi i mówi, że z tego nic nie będzie. To nic nie będzie smile Czasami warto posłuchać co mówią ludzie z boku. Ale ostateczna decyzja zawsze należy do nas samych i my same decydujemy jak długo chcemy tkwić w tym bagienku.

Ja się mimo wszystko cieszę, że się z nim spotkałam po tych kilku miesiącach ciszy. Przynajmniej przekonałam się, że najgorsze już za mną i nie ma we mnie już chęci walki o coś co i tak by nie wyszło.

Posty [ 30 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Historia plastra jakich wiele

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024