Hej,
Piszę post, ponieważ jestem bardzo zagubiona w nowej sytuacji, a może ktoś z Was miał podobne doświadczenie albo po prostu podzieli się opinią co by zrobił na moim miejscu.
Miesiąc temu zaczęłam pracę w kompletnie nowej branży. Szczerze mówiąc trafienie do niej było moim marzeniem, które zawsze wydawało mi się niemożliwe do zrealizowania. Udało się to jednak ze względu na znajomość języka, akurat nie można było znaleźć nikogo z wykształceniem kierunkowym/doświadczeniem, kto go zna i tak, jak mi się wtedy wydawało, złapałam Boga za nogi.
Niestety, ale rzeczywistość zaczęła mnie przerastać. Stresuję się pracą non stop, nawet mając dzień wolny, myślę sobie za ile godzin idę do pracy. Znajomi już nie mogą mnie słuchać, bo umotywowanie mojego stresu jest jakieś takie błahe... Boję się, bo nie umiem, bo non stop muszę się pytać, bo mi nie wychodzi... Pierwszy raz jestem gdzieś tak zagubiona i nie wiem ile jeszcze potrwa taki stan rzeczy, czy w ogóle kiedyś się skończy, a w tej pracy ważne są szybkie reakcje.
Ludzie, z którymi pracuje są w większości bardzo mili, pomocni i w sumie tylko raz spotkała mnie nieprzyjemna uwaga. Dodatkowo, zarobki są naprawdę niezłe.
Wydaje mi się więc, że problem nie leży w tej pracy, a we mnie, w tym że wymagam od siebie za dużo. Nie umiem tego jednak zmienić. Próbuję różnych technik walki ze stresem, ale działają tylko na chwilę. Nie wiem co się ze mną stało, boję się, że wpadam w jakąś nerwicę. Pracowałam już w wielu miejscach i nigdy nie reagowałam w taki sposób. Nie wiem co zrobić, czy porzucić pracę i jednocześnie prawdopodobnie jedyną szansę wejścia do upragnionej branży, czy dać sobie jeszcze trochę czasu? Jeśli to drugie, macie może jakieś rady jak to zrobić? Chodzi mi głównie o walkę ze stresem w tej konkretnej sytuacji, w firmie, bo takich ogólnych sposobów na nerwy próbowałam już duuużo.
Z góry bardzo dziękuję za odpowiedzi