wybieram samotność - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » wybieram samotność

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 57 ]

1 Ostatnio edytowany przez poziomy (2018-04-11 21:55:54)

Temat: wybieram samotność

witam wszystkich,

zastanawiam się czy na forum znajdują się osoby, które zadecydowały, że będą same. może trochę sprecyzuję. nie mam na myśli osób, które w wyniku zawodu miłosnego postanawiają być same bo wszyscy faceci/ kobiety to świnie. chciałbym poznać spojrzenie kogoś kto świadomie z różnych przyczyn podjął decyzję o pozostaniu w samotności tj. nie wiązaniu się w parę z kimkolwiek i dla jakiegokolwiek celu ( np. niezobowiązujący seks, strach przed samotnością, dzieci potrzebują dwojga rodziców etc.).

chyba każdy z nas zna kogoś kto jest od dawna sam mimo swojego wieku, tzw. stary kawaler/ stara panna. zastanawiam się jak to się stało, że tacy ludzie są sami. jak wygląda ich codzienne życie. szczerze wątpię by ktoś taki tu się znalazł, ale może ktoś inny będzie miał coś ciekawego do powiedzenia.  jeżeli temat już był, przepraszam i proszę o usunięcie. pozdrawiam 

Unikając ludzi zamykają sobie to źródło radości, a nie zamykają źródła zgryzot.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: wybieram samotność

To się zdziwisz,bo ja jestem taką osobą. Sam podjąłem decyzję o byciu sam. Jeszcze jakiś czas temu pytałem tu na forum o możliwość umówienia się na randkę,ale chyba sam siebie oszukiwałem. Czemu taka decyzja-rozne powody,złe doświadczenia z przeszłości, brak zaufania do kobiet, wygoda życia singla. Poza tym zdałem sobie sprawę że nie nadaje się do życia z kimś w stałym związku ani do bycia ojcem. Lepiej być sam mając taka świadomość niż się męczyć i inne osoby mialyby cierpieć. Jak wygląda życie takiej osoby? Normalnie, praca ,dom,realizacja swoich hobby, zainteresowań, marzeń.  Robisz co chcesz, kiedy chcesz. Fakt-czasami jest ciężko gdy nie ma z kim pogadać, ale jakoś daje sobie radę.

3 Ostatnio edytowany przez Husky (2018-04-12 11:33:49)

Odp: wybieram samotność

Też bym się zaliczyła do tego zacnego grona;) tzn może nie wybieram "samotności" - moim zdaniem to słowo jest zarejestrowane wyłącznie  dla złego samopoczucia, które na dodatek nie zawsze zależy od ilości otaczających nas ludzi.
Mi zwyczajnie jest dobrze bez związku i bez relacji romantycznej. Nie jestem zgorzkniała, ani nie mam żalu do płci męskiej (wręcz przeciwnie, zdecydowana większosc moich znajomych i w sumie wszyscy przyjaciele to faceci). Jak najbardziej dopuszczam, że może mi się w przyszlosci zmienić, ale póki co uwielbiam mieszkać sama, uwielbiam swoją pracę, pasje, przyjaciół, psa i popisanie sobie na forum od czasu do czasu;)

Faktem jest, że ostatnia relacja dała mi popalić, ale kiedy zrozumiałam, że nie potrzebuję tkwić w czymś co mi szkodzi, to jakoś też nie pojawiła się potrzeba, żeby wejść w dwuosobową relację na innych zasadach (co nie znaczy, że nie miałabym z kim). Jak nic się w moim nastawieniu nie zmieni to nie mam nic przeciwko starości w stylu Marii Czubaszek:)

4

Odp: wybieram samotność
poziomy napisał/a:

witam wszystkich,

zastanawiam się czy na forum znajdują się osoby, które zadecydowały, że będą same. może trochę sprecyzuję. nie mam na myśli osób, które w wyniku zawodu miłosnego postanawiają być same bo wszyscy faceci/ kobiety to świnie. chciałbym poznać spojrzenie kogoś kto świadomie z różnych przyczyn podjął decyzję o pozostaniu w samotności tj. nie wiązaniu się w parę z kimkolwiek i dla jakiegokolwiek celu ( np. niezobowiązujący seks, strach przed samotnością, dzieci potrzebują dwojga rodziców etc.).

chyba każdy z nas zna kogoś kto jest od dawna sam mimo swojego wieku, tzw. stary kawaler/ stara panna. zastanawiam się jak to się stało, że tacy ludzie są sami. jak wygląda ich codzienne życie. szczerze wątpię by ktoś taki tu się znalazł, ale może ktoś inny będzie miał coś ciekawego do powiedzenia.  jeżeli temat już był, przepraszam i proszę o usunięcie. pozdrawiam 

Unikając ludzi zamykają sobie to źródło radości, a nie zamykają źródła zgryzot.

Moim zdaniem pomieszałeś w pytaniu kilka aspektow, ktore nie mają wiele wspolnego ze świadomą samotnością z wyboru.

Samotność tymczasowa to stan tymczasowy wlasnie i nie ma co do tego dorabiać ideologii. Wiekszosc ludzi przechodzi taki etap.

Zwiazki bez zobowiązań z zasady nie są zwiazkami, a wiec osoba pozostaje tak, czy inaczej singlem. Jedynie singlem, ktory zapewnia sobie seks od czasu do czasu.

Samotność wywołana urazami po poprzednich związkach nie jest decyzją świadomą, a jedynie racjonalizowaniem sobie wlasnych lęków.

Osoba "wolna z wyboru" to jedynie taka, ktora chociaz ma z kim to z tego rezygnuje z powodów, które są dla tej osoby ważniejsze niż zwiazek.

W kazdym innym przypadku to jedynie nieumiejętność lub brak mozliwosci znalezienia odpowiedniego partnera tongue

5

Odp: wybieram samotność
Iceni napisał/a:

Moim zdaniem pomieszałeś w pytaniu kilka aspektow, ktore nie mają wiele wspolnego ze świadomą samotnością z wyboru.

moim natomiast zdaniem napisałem dokładnie to co Ty z tym, że Tobie wyszło to bardziej zgrabnie. Husky i Margz Wasza samotność zdaje się to samotność drzewa bez liści, które zazieleni się przy pierwszych promykach wiosennego słońca.

kiedyś spotkałem kobietę, która była już bardzo długo sama, od niej samej usłyszałem, że będzie sama. była już w takim wieku, że jej słowa brzmiały poważnie, mówiła to bez przekory czy nawet cienia nadziei ale też bez żadnego innego zabarwienia bez żadnego ładunku emocjonalnego. moim zdaniem pierwsze symptomy tego, że możemy faktycznie zostać sami pojawiają się dopiero po kilku latach samotności kiedy już przyzwyczajamy się do takiego stanu, zarówno fizycznie i psychicznie. wtedy kiedy echa naszych towarzyskich porażek dawno ucichły lub nadzieja na ich pojawienie się dawno odeszła. samotność to wielka rzecz. Husky myślisz, że mogłabyś tak ? Iceni a Tobie do której grupy osób najbliżej ?

Margz jeszcze nie tak dawno miałeś tyle nadziei, pisanie tutaj by umówić się z kimś na randkę to akt nadziei a ona tak szybko nie umiera. są ludzie, którzy boją się komuś dłużej spojrzeć w oczy, nie chciałbym Cię wykluczać z grupy samotnych z wyboru do której sam się wpisałeś ale mam wrażenie, że dopiero jesteś w poczekalni. to dobrze rokuje.

6

Odp: wybieram samotność

Kiedy na Twojej drodze stanie TA właściwa osoba, to żadne 'WYBIERAM SAMOTNOŚĆ'  nie będzie obowiązywać. Cały problem w tym temacie to ten,że takiej osoby nie ma. Tylko wtedy to żaden wybór,a KONIECZNOŚĆ.
Wybór to zawsze więcej niż1opcja-jest wtedy kiedy mimo iż REALNIE możesz z kimś być ,wybierasz bycie samemu ( z różnych powodów typu strach czy wygoda itd)-wtedy mówimy ,że to świadomy wybór. Wszystko inne się tu nie zalicza.


Autorze, wydaje mi się,że Ty młody jeszcze jesteś,wszystko jeszcze przed Tobą.
Nie nastawiaj się. Życie i tak Cię zaskoczy w najmniej spodziewanym momencie. wink
Powodzenia!

7

Odp: wybieram samotność
poziomy napisał/a:

Iceni a Tobie do której grupy osób najbliżej ?

Ja jestem odkrywcą. Związek dla samego bycia z kims (=nie bycia samotnym) zupelnie mnie nie interesuje. Jeżeli chcę z kimś być to po to, by odkrywać siebie na wzajem dzień po dniu, ale też nie oczekuję związku idealnego, do końca życia.

Byłam sama przez długi okres bo nie umiałam znaleźć właściwej drogi w nowej sytuacji, a te, które brałam pod uwagę powodowały zbyt wiele komplikacji.

Dopiero krok wstecz i przeanalizowanie swoich priorytetów pokazało mi nowe możliwości i życie stało się prostsze wink

8

Odp: wybieram samotność
mergi napisał/a:

Wybór to zawsze więcej niż1opcja-jest wtedy kiedy mimo iż REALNIE możesz z kimś być ,wybierasz bycie samemu ( z różnych powodów typu strach czy wygoda itd)-wtedy mówimy ,że to świadomy wybór. Wszystko inne się tu nie zalicza.

Mergi, ślę uśmiech, bo bardzo mi z Twoim myśleniem po drodze smile

9

Odp: wybieram samotność

Piegowata smile

Widać jesteśmy pod tym względem bardzo podobne wink

10

Odp: wybieram samotność
mergi napisał/a:

Cały problem w tym temacie to ten,że takiej osoby nie ma.

sympatyczna mergi, w tym temacie starałem nie skupiać uwagi na sobie a na pewnym sposobie życia ludzi, którzy zdecydowali się na samotność. bardzo ciekawi mnie punkt widzenia takich osób. samemu nie uciekam się do deklarowania w tym temacie bo wszystko pokaże życie. a te jak wiadomo jest o tyle piękne co okrutne. jednak wszystkie Twoje życzenia przyjmuję i odwzajemniam swoimi. gdyby jednak okazały się nad wyraz akurat w tej "dziedzinie" to proszę umieść je tam gdzie będą najużyteczniejsze.

Iceni podoba mi się Twoja odpowiedź, lecz w wizji, którą rysujesz widzę pewną rysę. co będzie gdy już zmierzysz cały ląd, przejdziesz wszystkie horyzonty tej wyspy do odkrycia? ja myślę, że człowiek to trochę mało na takie oczekiwania.

11

Odp: wybieram samotność
poziomy napisał/a:

chyba każdy z nas zna kogoś kto jest od dawna sam mimo swojego wieku, tzw. stary kawaler/ stara panna. zastanawiam się jak to się stało, że tacy ludzie są sami. jak wygląda ich codzienne życie.

Zwyczajnie, albo i niezwyczajnie. Nie ma tutaj znaczenia czy jest ktoś w związku czy nie.

12

Odp: wybieram samotność

Duze znaczenie ma w tej samotnosci czy ktos ma znajomych czy nie. Ja np. jestem samotny w 100%. Nie mam ani dziewczyny, ani znajomych z ktorymi moznaby po prosto gdzies wyjsc i pogadac. Cale dnie spedzam sam ze soba, brak pomyslu na zmiane zycia. Nawet sie juz przyzwyczailem do tej samotnosci. Mam 36 lat i nie widze perspektyw na zmiane.Nie bede szuakl ani znajomych ani kogos do zwiazku na sile wiedzac, ze sie do tego nie nadaje. Podrozuje sam, bo po co kogos prosic na wspolny wyjazd.Czasami rodzice zadzwonia zapytac co slychac i ciagle taka sama odpowiedz. Kontakt tylko z ludzmi z pracy, bo taki byc musi przez obowiazki.

13

Odp: wybieram samotność

To co pisze Margz - jeśli chodzi o taką samotność, to ja odpadam, bo nie umiem żyć bez ludzi. Natomiast nie jestem w związku. Dla mnie to nie jest samotność. Nie jestem "sama". I świadomie czy nie, ale nie szukam nikogo do związku, nie przeglądam portali, nie rozglądam się za potencjalnymi chłopakami, nie chodzę na randki - czuję, że to nie dla mnie, w sumie zawsze to czułam i jak miałam 16 lat to stwierdziłam, że ja to chyba będę zawsze 'sama' (ku ogromnemu przerażeniu moich koleżanek xD). Czy mi czegoś brakuje - nie mam takiego poczucia, bo mam z kim rozmawiać, wychodzić, podróżować itd. Mam przyjaciół i znajomych i rodzinę. Dzieci nie chcę mieć. Chłopaka też nie - przynajmniej w tym momencie, a że już jestem w wieku, gdzie babcia pyta "no gdzie ten narzeczony", to dla niektórych to dziwne. Ale dla mnie samo dostosowanie się do posiadania kota w domu jest trudne, co dopiero dostosowanie się do drugiej osoby, zmiana swoich przyzwyczajeń, utrata dotychczasowej wygody robienia co chcę, kiedy chcę, jak chcę i z kim chcę. Może to samolubne czy egoistyczne czy wygodnickie - ale whatever, to moje życie. Wydaje mi się, że trudno byłoby mi z tego zrezygnować, więc nie szukam kogoś do pary, a za mną też się nikt nie ugania i na razie wybieram taki stan. Cholera wie, może mnie kiedyś Amor strzeli, to mi się odmieni.

14

Odp: wybieram samotność

Moze odpadasz, bo tego nie doswiadczylas i tego nie rozumiesz. Mam na sile szukac znajomych? Jeszcze az tak bardzo mi nie odbilo. Skoro inni nie akceptuja mnie jaki jestem to nie bede sie prosic. A nie bede sie na sile zmieniac ani udawac kims kim nie jestem.

15

Odp: wybieram samotność

Hej, sorry, nie miałam niczego złego na myśli, jedynie tyle, że to nie dla mnie. Rozumiem i całkiem popieram, bo spośród opcji, które podajesz, to bycie samemu wydaje mi się całkiem w porządku.


Ani szukanie na siłę, ani przebywanie z ludźmi, którzy nie akceptują, ani zmienianie się i udawanie to nie są rozwiązania, które bym polecała komukolwiek, kto czuje się samotny, bez znaczenia, czy chce coś zmienić, czy nie.

Oczywiście, że gdybym miała do wyboru na siłę szukanie kogoś, kto nie akceptuje mnie w całości, przy kim muszę nosić jakieś maski czy coś ukrywać, a bycie samą ale autentyczną i w zgodzie ze sobą, tobym wybrała to drugie. Doświadczyłam tego krótko w gimnazjum, gdzie mogłam zachowywać się jak reszta bandy albo być sama (miałam wtedy dość ograniczone zdolności społeczne, więc znajomości miałam tylko z klasy). Na szczęście trafiłam w takie miejsca i do takich ludzi, gdzie nie muszę udawać.
Gdybym ich nie miała? Szukałabym na siłę znajomych. Być może dla Ciebie to znaczy, że mi "odbiło" ale po prostu nie byłabym szczęśliwa.

16

Odp: wybieram samotność
Margz napisał/a:

Moze odpadasz, bo tego nie doswiadczylas i tego nie rozumiesz. Mam na sile szukac znajomych? Jeszcze az tak bardzo mi nie odbilo. Skoro inni nie akceptuja mnie jaki jestem to nie bede sie prosic. A nie bede sie na sile zmieniac ani udawac kims kim nie jestem.

A dlaczego "na siłę"? Nie ma w tobie niczego, co chciałbyś zmienić dla własnej wygody?
A może to właśnie życie w samotności jest akceptowaniem jej na siłę?

A gdybyś tak odrobinę skruszył ten mur wlasnych przekonań i odrobinkę się spróbował zmienić?.. Nie "na siłę", ale po to, by żyło ci się wygodniej? Hmm?...

17

Odp: wybieram samotność

Iceni,

jak się robi taki krok wstecz?

18 Ostatnio edytowany przez micke82 (2018-04-16 02:58:58)

Odp: wybieram samotność

Taki aktualny post, traf chciał że szukałem tego w g00glach i przypomniałem sobie o tym forum po latach smile

Czy wybieram samotność ? Właśnie coraz częściej się nad tym zastanawiam. Czy to z mojej winy ? Coraz częściej zaczynam wierzyć że tak.

Do spraw miłosnych zawsze miałem bardzo poważne podejście. Każda nowo poznana dziewczyna miała zostać albo tylko koleżanką albo żoną (seks bez zobowiązań nigdy mi nie odpowiadał, w skrócie można to opisać, że u mnie bez uczucia nie da rady ;P). Sprawy nie polepsza to że jak na faceta jestem raczej niski (168cm), jako nastolatek byłem najpierw za chudy, potem za gruby i przez to nieatrakcyjny, w dodatku jestem nieśmiały czyli już w ogóle katastrofa. Po pierwszym poważnym zawodzie miłosnym (platoniczna miłość, ot zadurzyłem się w starszej dziewczynie która kompletnie mnie ignorowała), zdecydowałem się wziąć za siebie. Znalazłem dobrą pracę, ale co ważniejsze zdecydowałem się popracować nad wyglądem. Siłownia, kulturystyka, trójbój siłowy, to mnie naprawdę wciągnęło. Na efekty nie trzeba było długo czekać, w końcu zwróciły na mnie uwagę naprawdę atrakcyjne dziewczyny. Jednak jako że jestem nieśmiały udawało mi się umawiać tylko za pośrednictwem portali internetowych. Może to wina tego że urodziłem się 13, nie wiem, faktem jest że z każdą tak poznaną kobietą było coś nie tak. Jedna była przed psychiatrykiem (ucieczki z domu, raz nawet szukała jej policja, nie spałem przez nią po nocach i zachodziłem do Opieki Społecznej), druga po psychiatryku (w trakcie leczenia, jeszcze na prochach, napady lękowe i inne różne odbicia), trzecia alkoholiczka (no niby nic, co złego w tym że lubiła dobrze wypić... szkoda tylko że ja jako sportowiec jestem abstynentem). Takie przejścia sprawiły chyba że podświadomie stronię od kobiet, jakbym bał się kolejnej "wtopy". Łapie się na tym że nawet gdy mi się jakaś panna podoba, np. w pracy i jakimś cudem do niej zagadam przełamując tą wewnętrzną nieśmiałość, dalej nie chcę ciągnąć tej znajomości.

Jest jeszcze jedna, poważniejsza nawet sprawa. Przez te wszystkie lata tak bardzo chciałem "stać się atrakcyjny", że już nie wyobrażam sobie życia z "normalną" kobietą. Mieszkam sam w dwóch pokojach które przypominają bardziej sale treningowe niż pomieszczenia użytku domowego ;P Prowadzę aktywny tryb życia, cały rok (nawet zimą) jeżdżę na rowerze i choć bardzo lubię dobrą książkę i kino, to nie dałbym rady siedzieć cały dzień przed TV chrupiąc chipsy. Mimo wszystko chciałoby dzielić z kimś zainteresowania, motywować podczas treningów, jeździć na przejażdżki rowerowe w nieznane. Trening siłowy miał być ucieczką przed brakiem współżycia, by się rozładować... jednak jak doskonale wiedzą sportowcy, podczas ciężkich ćwiczeń poziom testosteronu jeszcze się powiększa, więc mamy reakcję łańcuchową ;P Dlatego też właśnie piszę do was teraz o 2 w nocy, jestem w trakcie takiego treningu ;P Baa, potrafię się budzić w środku nocy i po ciemku, z zamkniętymi oczami machać hantlami ;P Stać się atrakcyjny dałem w nawias gdyż jak doskonale zdaję sobie sprawę wygląd nie świadczy o atrakcyjności. Ale na pewno teraz czuję się o wiele pewniej niż gdy byłem nastolatkiem, baa, już nawet prawie w ogóle się nie jąkam, a przynajmniej jako tako nad tym panuję. Dlaczego na początku pytam sam siebie: "Czy to z mojej winy mam być samotny" ? Bo pewnie gdybym był bardziej "normalny", palił papierosy, pił piwo, chodził na dyskoteki już dawno bym kogoś poznał. Ale zmieniając się w tego kim jestem obecnie po prostu nie wyobrażam sobie życia z dziewczyną którą bawią takie rzeczy.
Owszem, będąc samotny mam czas dla siebie, dla swoich zainteresowań, poza tymi sportowymi są jeszcze typowe dla facetów związane z komputerami, stereo, muzyką, ale gdy widzę zakochane pary przechadzające się po parku, posty znajomych na fejsie o wspólnych przeżyciach, zaręczynach, ślubach, czuję takie charakterystyczne ukłucie (zazdrości ?) w serduszku hmm

Margz napisał/a:

Duze znaczenie ma w tej samotnosci czy ktos ma znajomych czy nie. Ja np. jestem samotny w 100%. Nie mam ani dziewczyny, ani znajomych z ktorymi moznaby po prosto gdzies wyjsc i pogadac. Cale dnie spedzam sam ze soba, brak pomyslu na zmiane zycia. Nawet sie juz przyzwyczailem do tej samotnosci. Mam 36 lat i nie widze perspektyw na zmiane.Nie bede szuakl ani znajomych ani kogos do zwiazku na sile wiedzac, ze sie do tego nie nadaje. Podrozuje sam, bo po co kogos prosic na wspolny wyjazd.Czasami rodzice zadzwonia zapytac co slychac i ciagle taka sama odpowiedz. Kontakt tylko z ludzmi z pracy, bo taki byc musi przez obowiazki.

Prawie jakbym opisał siebie, choć może te machanie żelazem o 2 w nocy to jakiś pomysł na zmianę jest. Często myślę czy nie zrobić kursu na instruktora, wtedy na pewno poznałbym jakieś wolne panny z podobną zajwką... tylko kurcze ta cholerna nieśmiałość ;(

19

Odp: wybieram samotność

Hej, ciężko zostać abstynentem?

Czy byłeś od zawsze?

20

Odp: wybieram samotność
Adria napisał/a:

Iceni,

jak się robi taki krok wstecz?

Spójrz na siebie z perspektywy innej osoby, zastanów się jakie są twoje prawdziwe problemy, a nie co ty uwazasz za swój problem. Jeżeli nie potrafisz - zapytaj kogoś i słuchaj co mówi.

A potem zastanów się czego chcesz. Nie o to, w jaką bajkę chcesz zamienić swoje życie, nie czym zastąpić to, czego ci brakuje, ale co chciałabyś dzielić z innym człowiekiem.

Potem połącz A i B i znajdź wspólny kierunek. To nie sprawi, że bedziesz z dnia na dzień szczęśliwsza, że dostaniesz to, co chces - ale to sprawi, że przestaniesz się kręcić w kółko i w końcu ruszysz w wybranym kierunku.

21

Odp: wybieram samotność

Micke82 - prawdę powiedziawszy to jakbym czytał siebie big_smile (tylko na odwrót - najpierw za gruby, potem za chudy, a teraz już zdrowo)

Dodatkowo przyznam się, że o ile zmagałem się z nieśmiałością to ją przełamałem, tak kolejne porażki czy odrzucenia na różnych etapach znajomości (w tym wyśmianie) dało taki skutek, że jestem całkowicie zniechęcony do wchodzenia w jakiekolwiek relacje, a przede wszystkim nie widzę w nich żadnych zalet czy opłacalności, bo zwykle traciłem tylko energię, czas, emocje. I podobnie - alkohol zawsze pomagał w nawiązywaniu relacji, ale obecnie przez bardziej sportowe podejście to unikam jego, jak ognia. W sumie to dla mnie ścięcie szalejącego libido byłoby dla mnie obecnie nagrodą, ponieważ to chyba jedyna rzecz, jaka bywa dosyć męcząca i za często "odzywająca się" ... ale za to trening dobrze wychodzi big_smile

22 Ostatnio edytowany przez micke82 (2018-04-16 13:08:17)

Odp: wybieram samotność
toeamo napisał/a:

Hej, ciężko zostać abstynentem?

Czy byłeś od zawsze?

Jakoś nigdy alkohol mi nie smakował po prostu. Piwo za gorzkie, wódki nie piłem nigdy (tylko w formie drinku), z win lubiłem miód pitny i inne słodkie odmiany. Aby wypić alkohol musiałem mocno zakrapiać go sokiem czy jakimś słodkim napojem, aż złapałem się na tym że systematycznie leję coraz więcej soku a mniej alkoholu, no i w końcu w szklance został sam soczek ;P A teraz gdy trenuję ostro alkohol jest w ogóle niewskazany, więc podwójna korzyść, a nawet potrójna bo zostaje więcej kasy na odżywki ;P 

Lucyfer666 - Możliwe że pisałbym podobnie o relacjach gdybym w jakichkolwiek kiedyś poważniejszych był. U mnie były to po prostu nieudane randki, bo nigdy nie wiązałem się z kimś kto mi nie odpowiada, termin być z kimś dla samego bycia by uniknąć samotności, jest mi obcy. Zawsze gdy już w miarę poznałem taką pannę po prostu nie decydowałem się na kolejne spotkania, wydawało mi się to uczciwe, nie robiłem jej złudnych nadziei, choć wiem że parę razy chodziło im tylko o ten seks. O, pamiętam raz taką jedną, spotkaliśmy się na mieście, padał deszcze, ona z parasolem zaraz po przywitaniu łapie mnie za ramię, czuję że ściska, oczy robi większe, po 15 min rozmowy zaprasza mnie do siebie na kolacje. Pożegnałem ją chłodno i nigdy więcej się nie spotkaliśmy.

To jest moja bardzo poważna wada, mam wymagania, jestem troszkę takim perfekcjonistą zarówno wobec siebie jak i innych osób, szczególnie wobec tej jednej, jedynej. Ponoć to z czasem przechodzi, gdy w końcu samotność doskwiera coraz bardziej człowiek godzi się na coraz większy kompromis... jednak w moim przypadku jest odwrotnie. Im bardziej pracuję nad sobą, "doskonale się", tym mam większe wymagania, jednak wychodzę z założenia że jeśli związek ma być udany to coś wspólnego miedzy osobami musi być, jakieś wymagania są potrzebne, nie można się zadowalać kimś kto nam np. poza jedną cechą (zazwyczaj wyglądem) zupełnie nie pasuje. No i przyzwyczaiłem się już do samotności. Kiedyś chciałem mieć rodzinę, żonę, dzieci, teraz nie mógłbym mieszkać w swoim mieszkaniu razem z kobietą, a tym bardziej jeszcze z dziećmi (choć miejsce jest). Nawet nie wiem czy jeszcze chcę mieć dzieci.
Kolejna wada, jak widać po ilości tekstu jestem samolubny i zarozumiały (wg Dale Carnegie - Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, cecha ludzi egocentrycznych, a takich nikt nie lubi). Ale cóż poradzić gdy przez większość życia przebywa się samemu ze sobą ;P O tyle dobrze chyba że nie opuszcza mnie poczucie humoru, nawet jeśli jest czarne ;P Zamiast skupiać się na sobie powinno się koncentrować na innych, choćby nawet był to jakiś wolontariat, wtedy jest się znacznie lepiej odbieranym, a co za tym idzie jest większe prawdopodobieństwo znalezienia drugiej połówki. Ale co z tego że ja tą całą teorię znam na pamięć jeśli nie stosuję hmm Jak napisał Arnold Schwarzenegger w swojej biografii, trzeba się umieć sprzedać, nie tylko jako aktor (co służy karierze) ale też jako wartościowy człowiek, by ludzie przekonali się że będziemy dla nich dobrymi przyjaciółmi, a kobiety że warto się z nami wiązać.

23

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:

Jakoś nigdy alkohol mi nie smakował po prostu. Piwo za gorzkie, wódki nie piłem nigdy (tylko w formie drinku), z win lubiłem miód pitny i inne słodkie odmiany. Aby wypić alkohol musiałem mocno zakrapiać go sokiem czy jakimś słodkim napojem, aż złapałem się na tym że systematycznie leję coraz więcej soku a mniej alkoholu, no i w końcu w szklance został sam soczek ;P A teraz gdy trenuję ostro alkohol jest w ogóle niewskazany, więc podwójna korzyść, a nawet potrójna bo zostaje więcej kasy na odżywki ;P 

Lucyfer666 - Możliwe że pisałbym podobnie o relacjach gdybym w jakichkolwiek kiedyś poważniejszych był. U mnie były to po prostu nieudane randki, bo nigdy nie wiązałem się z kimś kto mi nie odpowiada, termin być z kimś dla samego bycia by uniknąć samotności, jest mi obcy. Zawsze gdy już w miarę poznałem taką pannę po prostu nie decydowałem się na kolejne spotkania, wydawało mi się to uczciwe, nie robiłem jej złudnych nadziei, choć wiem że parę razy chodziło im tylko o ten seks. O, pamiętam raz taką jedną, spotkaliśmy się na mieście, padał deszcze, ona z parasolem zaraz po przywitaniu łapie mnie za ramię, czuję że ściska, oczy robi większe, po 15 min rozmowy zaprasza mnie do siebie na kolacje. Pożegnałem ją chłodno i nigdy więcej się nie spotkaliśmy.

To jest moja bardzo poważna wada, mam wymagania, jestem troszkę takim perfekcjonistą zarówno wobec siebie jak i innych osób, szczególnie wobec tej jednej, jedynej. Ponoć to z czasem przechodzi, gdy w końcu samotność doskwiera coraz bardziej człowiek godzi się na coraz większy kompromis... jednak w moim przypadku jest odwrotnie. Im bardziej pracuję nad sobą, "doskonale się", tym mam większe wymagania, jednak wychodzę z założenia że jeśli związek ma być udany to coś wspólnego miedzy osobami musi być, jakieś wymagania są potrzebne, nie można się zadowalać kimś kto nam np. poza jedną cechą (zazwyczaj wyglądem) zupełnie nie pasuje. No i przyzwyczaiłem się już do samotności. Kiedyś chciałem mieć rodzinę, żonę, dzieci, teraz nie mógłbym mieszkać w swoim mieszkaniu razem z kobietą, a tym bardziej jeszcze z dziećmi (choć miejsce jest). Nawet nie wiem czy jeszcze chcę mieć dzieci.
Kolejna wada, jak widać po ilości tekstu jestem samolubny i zarozumiały (wg Dale Carnegie - Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, cecha ludzi egocentrycznych, a takich nikt nie lubi). Ale cóż poradzić gdy przez większość życia przebywa się samemu ze sobą ;P O tyle dobrze chyba że nie opuszcza mnie poczucie humoru, nawet jeśli jest czarne ;P Zamiast skupiać się na sobie powinno się koncentrować na innych, choćby nawet był to jakiś wolontariat, wtedy jest się znacznie lepiej odbieranym, a co za tym idzie jest większe prawdopodobieństwo znalezienia drugiej połówki. Ale co z tego że ja tą całą teorię znam na pamięć jeśli nie stosuję hmm Jak napisał Arnold Schwarzenegger w swojej biografii, trzeba się umieć sprzedać, nie tylko jako aktor (co służy karierze) ale też jako wartościowy człowiek, by ludzie przekonali się że będziemy dla nich dobrymi przyjaciółmi, a kobiety że warto się z nami wiązać.

Samotni (single) dzielą się na dwa rodzaje: jedni mają zbyt duże poczucie swojej wartości, a drudzy zbyt małe. Oba przypadki są bardzo ciężkie.

24 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2018-04-16 16:00:53)

Odp: wybieram samotność
wilczysko napisał/a:
micke82 napisał/a:

Jakoś nigdy alkohol mi nie smakował po prostu. Piwo za gorzkie, wódki nie piłem nigdy (tylko w formie drinku), z win lubiłem miód pitny i inne słodkie odmiany. Aby wypić alkohol musiałem mocno zakrapiać go sokiem czy jakimś słodkim napojem, aż złapałem się na tym że systematycznie leję coraz więcej soku a mniej alkoholu, no i w końcu w szklance został sam soczek ;P A teraz gdy trenuję ostro alkohol jest w ogóle niewskazany, więc podwójna korzyść, a nawet potrójna bo zostaje więcej kasy na odżywki ;P 

Lucyfer666 - Możliwe że pisałbym podobnie o relacjach gdybym w jakichkolwiek kiedyś poważniejszych był. U mnie były to po prostu nieudane randki, bo nigdy nie wiązałem się z kimś kto mi nie odpowiada, termin być z kimś dla samego bycia by uniknąć samotności, jest mi obcy. Zawsze gdy już w miarę poznałem taką pannę po prostu nie decydowałem się na kolejne spotkania, wydawało mi się to uczciwe, nie robiłem jej złudnych nadziei, choć wiem że parę razy chodziło im tylko o ten seks. O, pamiętam raz taką jedną, spotkaliśmy się na mieście, padał deszcze, ona z parasolem zaraz po przywitaniu łapie mnie za ramię, czuję że ściska, oczy robi większe, po 15 min rozmowy zaprasza mnie do siebie na kolacje. Pożegnałem ją chłodno i nigdy więcej się nie spotkaliśmy.

To jest moja bardzo poważna wada, mam wymagania, jestem troszkę takim perfekcjonistą zarówno wobec siebie jak i innych osób, szczególnie wobec tej jednej, jedynej. Ponoć to z czasem przechodzi, gdy w końcu samotność doskwiera coraz bardziej człowiek godzi się na coraz większy kompromis... jednak w moim przypadku jest odwrotnie. Im bardziej pracuję nad sobą, "doskonale się", tym mam większe wymagania, jednak wychodzę z założenia że jeśli związek ma być udany to coś wspólnego miedzy osobami musi być, jakieś wymagania są potrzebne, nie można się zadowalać kimś kto nam np. poza jedną cechą (zazwyczaj wyglądem) zupełnie nie pasuje. No i przyzwyczaiłem się już do samotności. Kiedyś chciałem mieć rodzinę, żonę, dzieci, teraz nie mógłbym mieszkać w swoim mieszkaniu razem z kobietą, a tym bardziej jeszcze z dziećmi (choć miejsce jest). Nawet nie wiem czy jeszcze chcę mieć dzieci.
Kolejna wada, jak widać po ilości tekstu jestem samolubny i zarozumiały (wg Dale Carnegie - Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, cecha ludzi egocentrycznych, a takich nikt nie lubi). Ale cóż poradzić gdy przez większość życia przebywa się samemu ze sobą ;P O tyle dobrze chyba że nie opuszcza mnie poczucie humoru, nawet jeśli jest czarne ;P Zamiast skupiać się na sobie powinno się koncentrować na innych, choćby nawet był to jakiś wolontariat, wtedy jest się znacznie lepiej odbieranym, a co za tym idzie jest większe prawdopodobieństwo znalezienia drugiej połówki. Ale co z tego że ja tą całą teorię znam na pamięć jeśli nie stosuję hmm Jak napisał Arnold Schwarzenegger w swojej biografii, trzeba się umieć sprzedać, nie tylko jako aktor (co służy karierze) ale też jako wartościowy człowiek, by ludzie przekonali się że będziemy dla nich dobrymi przyjaciółmi, a kobiety że warto się z nami wiązać.

Samotni (single) dzielą się na dwa rodzaje: jedni mają zbyt duże poczucie swojej wartości, a drudzy zbyt małe. Oba przypadki są bardzo ciężkie.

Z drugiej strony mówi się, że warto wymagać od innych tego czego się wymaga od siebie wink

Micke82 - po prostu się przyzwyczaiłeś - po tylu latach to normalne.

25

Odp: wybieram samotność
Lucyfer666 napisał/a:

Micke82 - po prostu się przyzwyczaiłeś - po tylu latach to normalne.


Wiem o tym i to mnie przeraża.

26

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:

Micke82 - po prostu się przyzwyczaiłeś - po tylu latach to normalne.


Wiem o tym i to mnie przeraża.

Myślę, że nie do końca smile
Mimo wszystko jeżeli wywołuje to w Tobie takie emocje to zapewne podjąłeś lub podejmiesz kroki, żeby to zmienić smile
Oczywiście mimo wszystko nie siedzę w Twojej głowie, ale z opisu jaki dajesz akurat widzę bardzo podobną historię u siebie, więc jest duże prawdopodobieństwo, że sposób myślenia na tym polu mamy podobny mimo wszystko

Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie - Czy obecny stan Ciebie zadowala?

27

Odp: wybieram samotność
Lucyfer666 napisał/a:

Myślę, że nie do końca smile
Mimo wszystko jeżeli wywołuje to w Tobie takie emocje to zapewne podjąłeś lub podejmiesz kroki, żeby to zmienić smile
Oczywiście mimo wszystko nie siedzę w Twojej głowie, ale z opisu jaki dajesz akurat widzę bardzo podobną historię u siebie, więc jest duże prawdopodobieństwo, że sposób myślenia na tym polu mamy podobny mimo wszystko

Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie - Czy obecny stan Ciebie zadowala?

I tak i nie. Chciałbym zmian ale nie na gorsze. Chce się rozwijać ale nie kosztem czegoś co już mam. Dlatego właśnie nie zdecyduję się nigdy związać z kompletnie nie pasującą do mnie osobą z charakteru. To musi być druga połówka, wszystko albo nic. A ponieważ wiadomo jak ciężko znaleźć taką osobę, odpowiednie kroki to może być za mało.

28

Odp: wybieram samotność

Czyli chciałbyś mieć ciastko i zjeść ciastko smile
Równa wymiana mój drogi i myślę, że dobrze o tym wiesz, że owy warunek jest nie do spełnienia.

Masz swój plan dnia, swoje punkty skupienia i nikt nie ma do niego dostępu tak długo, aż nie będziesz miał pewności, że warto do niego dodać kolejną pozycję. Niestety coś takiego nie nadejdzie... Czy okres niepewności związany z tym czy dziewczyna jest drugą połówką nie zaburzał by harmonii dnia?

29

Odp: wybieram samotność

Według mnie to same wyrazy samotny i singiel, niosą za sobą zupełnie różne znaczenia. Samotny to faktycznie raczej człowiek żyjący w jakimś odosobnieniu. Ale już singiel, na którego ostatnio zdaje się być moda, to taki wolny strzelec. big_smile

30

Odp: wybieram samotność
Lucyfer666 napisał/a:

Czyli chciałbyś mieć ciastko i zjeść ciastko smile
Równa wymiana mój drogi i myślę, że dobrze o tym wiesz, że owy warunek jest nie do spełnienia.

Masz swój plan dnia, swoje punkty skupienia i nikt nie ma do niego dostępu tak długo, aż nie będziesz miał pewności, że warto do niego dodać kolejną pozycję. Niestety coś takiego nie nadejdzie... Czy okres niepewności związany z tym czy dziewczyna jest drugą połówką nie zaburzał by harmonii dnia?

Dlatego właśnie piszę w tym wątku. Decyduję się na samotność chyba że zdarzy się "cud". Mimo wszystko znam kilka par tak idealnie dobranych, więc nie tracę nadziei bo cuda się zdarzają ;P

31

Odp: wybieram samotność
wilczysko napisał/a:

Samotni (single) dzielą się na dwa rodzaje: jedni mają zbyt duże poczucie swojej wartości, a drudzy zbyt małe. Oba przypadki są bardzo ciężkie.

Sugerujesz, że nie ma singli, którzy nie mają nieadekwatnego poczucia własnej wartości?

32

Odp: wybieram samotność
Iceni napisał/a:

Osoba "wolna z wyboru" to jedynie taka, ktora chociaz ma z kim to z tego rezygnuje z powodów, które są dla tej osoby ważniejsze niż zwiazek.

Silne przekonania religijne? Brak rozwodu z EX? Terminalne stadium raka? Wylot, w 15 letniej misji, na Marsa?
Obiektywne, zewnętrzne przyczyny?

W kazdym innym przypadku to jedynie nieumiejętność lub brak mozliwosci znalezienia odpowiedniego partnera

Więc, powinno się dać ułożyć się z rzeczami "ważniejszymi" niż związek z tym "odpowiednim partnerem", w końcu jest odpowiedni tongue. Chodzący ideał normalnie.

Czy może jednak "czynniki ważniejsze niż związek" z tą odpowiednią osobą, to jednak przejaw problemów emocjonalnych?

33

Odp: wybieram samotność

Ja mam 24 lata i już od z co najmniej 2lat postanowiłem iż będę do końca życia sam, doszedłem do wniosku że samotność ma więcej plusów niż bycie w związku i jak na razie nie żałuje swojej decyzji a widok par mnie ni ziębi ni grzeje jest obojętny a jeszcze parę lat temu było zupełnie inaczej.

34 Ostatnio edytowany przez Iceni (2018-04-18 13:58:38)

Odp: wybieram samotność
Znerx napisał/a:
Iceni napisał/a:

Osoba "wolna z wyboru" to jedynie taka, ktora chociaz ma z kim to z tego rezygnuje z powodów, które są dla tej osoby ważniejsze niż zwiazek.

Silne przekonania religijne? Brak rozwodu z EX? Terminalne stadium raka? Wylot, w 15 letniej misji, na Marsa?
Obiektywne, zewnętrzne przyczyny?

Na przykład pasja lub kariera zawodowa.

W kazdym innym przypadku to jedynie nieumiejętność lub brak mozliwosci znalezienia odpowiedniego partnera

Więc, powinno się dać ułożyć się z rzeczami "ważniejszymi" niż związek z tym "odpowiednim partnerem", w końcu jest odpowiedni tongue. Chodzący ideał normalnie.

Czy może jednak "czynniki ważniejsze niż związek" z tą odpowiednią osobą, to jednak przejaw problemów emocjonalnych?

Nie, to po prostu świadomy wybór by nie narażać tej drugiej osoby na poświęcenia w imię miłości. 

Kiedy pojawia się uczucie czesto dostosowuje się swoje plany na przyszłość pod tę drugą osobę - no bo się ją kocha, wiec nie chce się krzywdzić - ale jezeli trzeba wybierac pomiedzy pasją/pracą a miłością może prowadzić to do konfliktów. Dlatego rozumiem, że niektore osoby świadomie decydują się nie wchodzić w żadne związki - właśnie dlatego by uniknąć takich sytuacji i wyborów albo-albo.

35

Odp: wybieram samotność
Tom94 napisał/a:

Ja mam 24 lata i już od z co najmniej 2lat postanowiłem iż będę do końca życia sam, doszedłem do wniosku że samotność ma więcej plusów niż bycie w związku i jak na razie nie żałuje swojej decyzji a widok par mnie ni ziębi ni grzeje jest obojętny a jeszcze parę lat temu było zupełnie inaczej.

Czy możesz zdradzić co Ciebie skłoniło do takiej decyzji?
Mniej więcej pamiętam Twój stary wątek, ale ciekawi mnie co się stało, że doszło do takiej zmiany

36 Ostatnio edytowany przez poziomy (2018-04-18 21:28:06)

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:

Dlatego właśnie piszę w tym wątku. Decyduję się na samotność chyba że zdarzy się "cud". Mimo wszystko znam kilka par tak idealnie dobranych, więc nie tracę nadziei bo cuda się zdarzają ;P

decydujesz się na cud a samotność będzie konsekwencją niedoczekania się tego cudu. micke82 trochę Ci się dziwię bo myślałem, że za taką postawą kryją się głębsze przesłanki niż zwykłe wygodnictwo np.: jakieś traumy, wewnętrzne blokady i kompleksy chyba, że to one nadal są tak naprawdę motorem Twoich działań. lubisz tak swój tryb życia, siłownia a samemu wiesz, że wszędzie potrzeba czasu, nawet by zrobić poprawnie głupi przysiad. dlaczego nie masz tej cierpliwości do drugiej osoby ? cierpliwości do jej inności, cierpliwości do jej niedopasowania z Twoją własną utopijną wizją. nie uważasz, że jak na Ciebie człowieka świadomego, przyczyny Twojej samotności są liche ?

37

Odp: wybieram samotność

Wlasnie - ta wygoda, dlaczego my single mamy sie poswiecac dla 2 osoby, rezygnowac z wlasnych pasji itd? Czy wy nie widzicie jak sie trendy zmieniaja? Dzis w Polsce zyje ok 7 mln singli - z roznych powodow. Za kilkanascie lat bedzie ich 2 razy tyle. Skonczyly sie czasy, gdzie niemal kazdy zakladal rodzine. Dzie ludzie nie maja na to ochoty badz nie czuja by do tego dorosli.Samotnosc jest peikna, a bycie w zwiazku to istna meczarnia - przynajmniej dla mnie. NIe wyobrazam sobie spedzic zycia z 1 kobieta u boku. Moi rodzice sa przykladem niemal idealnego malzenstwa, ja jestem zupelnie na innym biegunie.

38

Odp: wybieram samotność

Bycie samym, a samotność to dwie różne sprawy. Być samemu- niezłe, szczególnie dla egocentryków, dzieci wychowanych bezstresowo,  nauczonych i czerpiących przyjemność z "brania".  Ludzie czerpiący radość z obdarowywania, dzielenia się z innymi trudno radzą sobie z byciem samemu. Ci też mocniej cierpią z powodu samotności.

39

Odp: wybieram samotność
poziomy napisał/a:
micke82 napisał/a:

Dlatego właśnie piszę w tym wątku. Decyduję się na samotność chyba że zdarzy się "cud". Mimo wszystko znam kilka par tak idealnie dobranych, więc nie tracę nadziei bo cuda się zdarzają ;P

decydujesz się na cud a samotność będzie konsekwencją niedoczekania się tego cudu. micke82 trochę Ci się dziwię bo myślałem, że za taką postawą kryją się głębsze przesłanki niż zwykłe wygodnictwo np.: jakieś traumy, wewnętrzne blokady i kompleksy chyba, że to one nadal są tak naprawdę motorem Twoich działań. lubisz tak swój tryb życia, siłownia a samemu wiesz, że wszędzie potrzeba czasu, nawet by zrobić poprawnie głupi przysiad. dlaczego nie masz tej cierpliwości do drugiej osoby ? cierpliwości do jej inności, cierpliwości do jej niedopasowania z Twoją własną utopijną wizją. nie uważasz, że jak na Ciebie człowieka świadomego, przyczyny Twojej samotności są liche ?

To wszystko na raz. Są i blokady i traumy, bo mimo że dźwigam 160kg w martwym to jestem bardzo wrażliwy i nie wyobrażam sobie odrzucenia przez kobietę, albo co gorsza jakiejś zdrady, bo to też się przecież zdarza. Za każdym razem jak poznawałem się z jakąś panną, mając co do niej poważne plany, a dowiadywałem się że chodzi jej tylko by się zabawić, traciłem wiarę w płeć "piękną" i brało mnie obrzydzenie na widok jakiejkolwiek kobiety. I mam tak za każdym razem gdy pytając o zainteresowania w luźnej rozmowie słyszę teksty w stylu: ... lubię się zabawić, imprezować, nachlać, a potem nie pamiętam co z kim i dlaczego itp. A kompleksy to mam a jakże, przecież jestem kurdupel, na dodatek już chyba zgorzkniały, nie uśmiecham się do obcych prawie w ogóle, a jak się nie uśmiecham to jestem brzydki (słowa mojej znajomej). Do drugiej osoby miałbym cierpliwość gdyby już z pierwszej, czy tam drugiej rozmowy wynikało że to ktoś kto jest mi pisany, a nie że taka panna mnie ciągnie do ciemnego kąta na klatkę schodową bo ma chcice. Nosz kurna naprawdę mnie takie akcje nie jarają. Wiem że teraz te równouprawnienie i wyzwolone są kobiety, ale z całym szacunkiem, może uznacie że jakiś odmieniec jestem, ale jak dla mnie to nie jest normalne. Wiem że staromodny jestem, ale chciałbym najpierw pochodzić na randki, do jakichś restauracji, do kina, poznać ją ze swoimi znajomymi, poznać jej znajomych, rodziców, jak mieszka, pisać dla niej wiersze, podarować kwiaty, żeby to uczucie jakoś się rozwijało. A jak panna dziewica i chce czekać do ślubu to tylko się ucieszę, bo też bardzo wierzący jestem. Tak więc cierpliwości mam aż nadto, tylko najpierw trzeba mieć dla kogo. Ani ja, ani ona nie będziemy z sobą szczęśliwi jeśli nie będzie dopasowania jako takiego osobowości, może niektórzy nie mogą już wytrzymać w samotności i wiążą się tak na siłę, a potem męczą latami, ja nie mam zamiaru.

40

Odp: wybieram samotność
niunia55 napisał/a:

Bycie samym, a samotność to dwie różne sprawy. Być samemu- niezłe, szczególnie dla egocentryków, dzieci wychowanych bezstresowo,  nauczonych i czerpiących przyjemność z "brania".  Ludzie czerpiący radość z obdarowywania, dzielenia się z innymi trudno radzą sobie z byciem samemu. Ci też mocniej cierpią z powodu samotności.

Wnioski oderwane od rzeczywistości.

41

Odp: wybieram samotność

Ja jestem bardzo nieśmiała, cicha i dlatego samotna. Od jakiegoś czasu w ogóle nie interesuję się płcią przeciwną, zawiodłam się na nich. Zajmuje się tylko swoimi sprawami. Zajmuję się przede wszystkim obowiązkami w domu i w pracy. W wolnym czasie zajmuję się swoim hobby: czytaniem książek, oglądaniem telewizji, czasem pójdę do kina , na basen i tak leci życie.

42

Odp: wybieram samotność
nika05 napisał/a:

Ja jestem bardzo nieśmiała, cicha i dlatego samotna. Od jakiegoś czasu w ogóle nie interesuję się płcią przeciwną, zawiodłam się na nich. Zajmuje się tylko swoimi sprawami. Zajmuję się przede wszystkim obowiązkami w domu i w pracy. W wolnym czasie zajmuję się swoim hobby: czytaniem książek, oglądaniem telewizji, czasem pójdę do kina , na basen i tak leci życie.

Widać wyraźną tendencję wśród samotnych. Zazwyczaj to naprawdę ciekawi ludzie z bogatymi zainteresowaniami, oczytani, czy jak ja również wysportowani, ale przez wrodzoną czy tam nabytą z jakichś przyczyn nieśmiałość ciężko im nawiązywać znajomości. Jak się uda to jeśli mają pecha i się na nich zawiodą wtedy izolują się jeszcze bardziej, podświadomym odruchem obronnym. Nika, prowadzę bardzo podobne życie do Twojego, zamiast basenu jest tylko siłownia i rower (bo nie umiem pływać). Jeśli chodzi o zainteresowanie płcią przeciwną to mam takie napady, gdy naprawdę czuję że kogoś potrzebuję, staram się wtedy kogoś poznać, najczęściej pisząc na jakimś portalu... zazwyczaj jednak na kilku zdaniach się kończy gdy okazuje się że to osoba z zupełnie innej bajki niż ja, wtedy znów się zrażam i odpuszczam, aż do kolejnej próby.

43 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2018-04-21 13:42:41)

Odp: wybieram samotność
niunia55 napisał/a:

Bycie samym, a samotność to dwie różne sprawy. Być samemu- niezłe, szczególnie dla egocentryków, dzieci wychowanych bezstresowo,  nauczonych i czerpiących przyjemność z "brania".  Ludzie czerpiący radość z obdarowywania, dzielenia się z innymi trudno radzą sobie z byciem samemu. Ci też mocniej cierpią z powodu samotności.

Juz predzej bym powiedziala ze bycie samemu najlepiej znosza osoby ktore w dziecinstwie byly przyzwyczajone do tego ze rodzice nie poswiecaja im czasu/uwagi, a rowiesnikow do zabaw nie mieli, bo wtedy to wydaje im sie stanem naturalnym, no ale to tez nie mozna tak powiedziec/nie jest to takie proste.

44

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:
poziomy napisał/a:
micke82 napisał/a:

Dlatego właśnie piszę w tym wątku. Decyduję się na samotność chyba że zdarzy się "cud". Mimo wszystko znam kilka par tak idealnie dobranych, więc nie tracę nadziei bo cuda się zdarzają ;P

decydujesz się na cud a samotność będzie konsekwencją niedoczekania się tego cudu. micke82 trochę Ci się dziwię bo myślałem, że za taką postawą kryją się głębsze przesłanki niż zwykłe wygodnictwo np.: jakieś traumy, wewnętrzne blokady i kompleksy chyba, że to one nadal są tak naprawdę motorem Twoich działań. lubisz tak swój tryb życia, siłownia a samemu wiesz, że wszędzie potrzeba czasu, nawet by zrobić poprawnie głupi przysiad. dlaczego nie masz tej cierpliwości do drugiej osoby ? cierpliwości do jej inności, cierpliwości do jej niedopasowania z Twoją własną utopijną wizją. nie uważasz, że jak na Ciebie człowieka świadomego, przyczyny Twojej samotności są liche ?

To wszystko na raz. Są i blokady i traumy, bo mimo że dźwigam 160kg w martwym to jestem bardzo wrażliwy i nie wyobrażam sobie odrzucenia przez kobietę, albo co gorsza jakiejś zdrady, bo to też się przecież zdarza. Za każdym razem jak poznawałem się z jakąś panną, mając co do niej poważne plany, a dowiadywałem się że chodzi jej tylko by się zabawić, traciłem wiarę w płeć "piękną" i brało mnie obrzydzenie na widok jakiejkolwiek kobiety. I mam tak za każdym razem gdy pytając o zainteresowania w luźnej rozmowie słyszę teksty w stylu: ... lubię się zabawić, imprezować, nachlać, a potem nie pamiętam co z kim i dlaczego itp. A kompleksy to mam a jakże, przecież jestem kurdupel, na dodatek już chyba zgorzkniały, nie uśmiecham się do obcych prawie w ogóle, a jak się nie uśmiecham to jestem brzydki (słowa mojej znajomej). Do drugiej osoby miałbym cierpliwość gdyby już z pierwszej, czy tam drugiej rozmowy wynikało że to ktoś kto jest mi pisany, a nie że taka panna mnie ciągnie do ciemnego kąta na klatkę schodową bo ma chcice. Nosz kurna naprawdę mnie takie akcje nie jarają.

A to nie jest tak, że w nieodpowiednich miejscach szukasz dziewczyn?
Jak poszłam raz do klubu z koleżanką to nie klęłam na świat, że nie ma tam żadnych facetów, z którymi można by porozmawiać o recepcji myśli Nietzschego we współczesnej filozofii francuskiej.

45 Ostatnio edytowany przez Znerx (2018-04-21 20:52:05)

Odp: wybieram samotność
Nya napisał/a:

A to nie jest tak, że w nieodpowiednich miejscach szukasz dziewczyn?
do klubu (...) myśli Nietzschego we współczesnej filozofii francuskiej.

Albo szuka argumenty "dlaczego mi nie wychodzi".
Co ciekawe to ten nieszczęsny Nietzsche, bardzo często pada w tego typu dyskusjach. Coś w rodzaju: - oj, laski są głupie bo się interesują tylko ubrankami i lakierem do paznokci, a nie można z nimi porozmawiać o Nietzschem. :trolololo:

Serio. Widziałem/słyszałem kilka razy taki argument big_smile.
To pewnie coś jak z kłótniami w internecie i Hitlerem. Jest nawet takie prawo, "że prawdopodobieństwo przyrównania kogoś do Adolfa zbliża się do 1, wraz ze wzrosten długości kłótni w internecie". wink

46 Ostatnio edytowany przez micke82 (2018-04-21 22:51:10)

Odp: wybieram samotność
Nya napisał/a:

A to nie jest tak, że w nieodpowiednich miejscach szukasz dziewczyn?
Jak poszłam raz do klubu z koleżanką to nie klęłam na świat, że nie ma tam żadnych facetów, z którymi można by porozmawiać o recepcji myśli Nietzschego we współczesnej filozofii francuskiej.

Znerx napisał/a:

Albo szuka argumenty "dlaczego mi nie wychodzi".
Co ciekawe to ten nieszczęsny Nietzsche, bardzo często pada w tego typu dyskusjach. Coś w rodzaju: - oj, laski są głupie bo się interesują tylko ubrankami i lakierem do paznokci, a nie można z nimi porozmawiać o Nietzschem. :trolololo:

Serio. Widziałem/słyszałem kilka razy taki argument big_smile.
To pewnie coś jak z kłótniami w internecie i Hitlerem. Jest nawet takie prawo, "że prawdopodobieństwo przyrównania kogoś do Adolfa zbliża się do 1, wraz ze wzrosten długości kłótni w internecie". wink

Z pewnością obydwoje macie rację.

Do klubów i dyskotek nie chodzę, jedyny raz byłem jak nam pani wychowawczyni zorganizowała taką klasową w VIII klasie podstawówki. Tak więc tam nigdy nie szukałem i posiłkuję się tylko i wyłącznie opiniami że w takich miejscach się żony nie szuka. Troszkę tak jak z siłownią, gdzie ludzie, w tym przecież również bardzo atrakcyjne dziewczyny, przychodzą poćwiczyć a nie gadać z nieznajomymi facetami. Tak jak z dyskotekami, służą do wybawienia się, wytańczenia, a nawet jeśli zapoznają się tam jakieś pary to raczej tylko na szybki romans tzw. bez zobowiązań. Do tej pory szukałem głównie na internetowych portalach randkowych, gdyż jak już wspomniałem jestem zbyt nieśmiały by podrywać dziewczyny na żywo. W szkole kiedyś próbowałem, lecz za każdym razem gdy mi się udawało, wybranka była albo zajęta, albo nawet już zamężna.   

Oczywiście argumentów szukam a jak. Wiem że dołuję sam siebie, nawet mam żal do ojca że tak nie wychował (albo raczej nie wychował bo nigdy się za bardzo tym nie interesował). Popadam powoli w coraz większe zgorzknienie, a nawet depresję. Z jednej strony widzę u siebie masę zajebistych cech, które wydaje mi się byłyby pożądane u płci przeciwnej, z drugiej strony wydaje mi się że to wszystko jest gówno warte, bo kobiety pożądają zupełnie czego innego. Np. gdy widzę w pracy znajomych, totalnych dupków, ludzi z ograniczonym zasobem słownictwa, cwaniaków, zarozumialców, czy w końcu mój najgorszy typ, leni patentowanych którzy wysługują się innymi. Ale tak to już chyba jest że kobiety kochają łobuzów (bo łobuz kocha najbardziej), drani i dupków, wzbudzają w nich emocje które na nie działają jak magnes. Spokojny cichy facet będzie odbierany jako niepewny siebie, niedojrzały chłopaczek, nie ważne że do każdej relacji z kobietą podchodzi poważnie, myśląc o związku na długie lata. Ostatnio mój znajomy opowiadał mi taki przypadek z życia wzięty. Jego kolega był z kobietą. Starszy, poważny gość, zabierał ją do restauracji, kupował drogie prezenty, dbał na nią i rozpieszczał, planował przyszłość, chyba nawet była jego narzeczoną. No ale los chciał, że ona pojechała raz sama na Woodstock i wytarzała się w błocie z jakimś łobuzem. Po powrocie zerwała zaręczyny i uciekła wybierając tegoż łobuza na swojego ukochanego ;P Weź tu bądź mądry i rozum kobiety, codziennie się zastanawiam czego one tak naprawdę potrzebują do szczęścia. Może gdybym to zrozumiał udałoby mi się uszczęśliwić choć jedną, tyle by i mi wystarczyło by być szczęśliwym hmm

47

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:
Nya napisał/a:

A to nie jest tak, że w nieodpowiednich miejscach szukasz dziewczyn?
Jak poszłam raz do klubu z koleżanką to nie klęłam na świat, że nie ma tam żadnych facetów, z którymi można by porozmawiać o recepcji myśli Nietzschego we współczesnej filozofii francuskiej.

Znerx napisał/a:

Albo szuka argumenty "dlaczego mi nie wychodzi".
Co ciekawe to ten nieszczęsny Nietzsche, bardzo często pada w tego typu dyskusjach. Coś w rodzaju: - oj, laski są głupie bo się interesują tylko ubrankami i lakierem do paznokci, a nie można z nimi porozmawiać o Nietzschem. :trolololo:

Serio. Widziałem/słyszałem kilka razy taki argument big_smile.
To pewnie coś jak z kłótniami w internecie i Hitlerem. Jest nawet takie prawo, "że prawdopodobieństwo przyrównania kogoś do Adolfa zbliża się do 1, wraz ze wzrosten długości kłótni w internecie". wink

Z pewnością obie macie rację.

Do klubów i dyskotek nie chodzę, jedyny raz byłem jak nam pani wychowawczyni zorganizowała taką klasową w VIII klasie podstawówki. Tak więc tam nigdy nie szukałem i posiłkuję się tylko i wyłącznie opiniami że w takich miejscach się żony nie szuka. Troszkę tak jak z siłownią, gdzie ludzie, w tym przecież również bardzo atrakcyjne dziewczyny, przychodzą poćwiczyć a nie gadać z nieznajomymi facetami. Tak jak z dyskotekami, służą do wybawienia się, wytańczenia, a nawet jeśli zapoznają się tam jakieś pary to raczej tylko na szybki romans tzw. bez zobowiązań. Do tej pory szukałem głównie na internetowych portalach randkowych, gdyż jak już wspomniałem jestem zbyt nieśmiały by podrywać dziewczyny na żywo. W szkole kiedyś próbowałem, lecz za każdym razem gdy mi się udawało, wybranka była albo zajęta, albo nawet już zamężna.   

Oczywiście argumentów szukam a jak. Wiem że dołuję sam siebie, nawet mam żal do ojca że tak nie wychował (albo raczej nie wychował bo nigdy się za bardzo tym nie interesował). Popadam powoli w coraz większe zgorzknienie, a nawet depresję. Z jednej strony widzę u siebie masę zajebistych cech, które wydaje mi się byłyby pożądane u płci przeciwnej, z drugiej strony wydaje mi się że to wszystko jest gówno warte, bo kobiety pożądają zupełnie czego innego. Np. gdy widzę w pracy znajomych, totalnych dupków, ludzi z ograniczonym zasobem słownictwa, cwaniaków, zarozumialców, czy w końcu mój najgorszy typ, leni patentowanych którzy wysługują się innymi. Ale tak to już chyba jest że kobiety kochają łobuzów (bo łobuz kocha najbardziej), drani i dupków, wzbudzają w nich emocje które na nie działają jak magnes. Spokojny cichy facet będzie odbierany jako niepewny siebie, niedojrzały chłopaczek, nie ważne że do każdej relacji z kobietą podchodzi poważnie, myśląc o związku na długie lata. Ostatnio mój znajomy opowiadał mi taki przypadek z życia wzięty. Jego kolega był z kobietą. Starszy, poważny gość, zabierał ją do restauracji, kupował drogie prezenty, dbał na nią i rozpieszczał, planował przyszłość, chyba nawet była jego narzeczoną. No ale los chciał, że ona pojechała raz sama na Woodstock i wytarzała się w błocie z jakimś łobuzem. Po powrocie zerwała zaręczyny i uciekła wybierając tegoż łobuza na swojego ukochanego ;P Weź tu bądź mądry i rozum kobiety, codziennie się zastanawiam czego one tak naprawdę potrzebują do szczęścia. Może gdybym to zrozumiał udałoby mi się uszczęśliwić choć jedną, tyle by i mi wystarczyło by być szczęśliwym hmm

Drogie prezenty powiadasz,  a ona go nie chciała?  To chyba dobrze, bo toznaczy, e nie byla materialistka, drogimi prezentami nikogo nie kupisz.
Łobuz?  A czemu lobuz?  W więzieniu siedział? Albo był złodziejem?  Miał zatargi z policją?

48 Ostatnio edytowany przez micke82 (2018-04-21 23:02:18)

Odp: wybieram samotność
rossanka napisał/a:

Drogie prezenty powiadasz,  a ona go nie chciała?  To chyba dobrze, bo toznaczy, e nie byla materialistka, drogimi prezentami nikogo nie kupisz.
Łobuz?  A czemu lobuz?  W więzieniu siedział? Albo był złodziejem?  Miał zatargi z policją?

Uważam identycznie, z tym że u kobiet to ciężko wyczuć na jaki typ się trafi. Możliwe że myślał iż troszkę ją też kupi i w końcu przekona do siebie ? Może ona go wykorzystywała aż jej się znudził ? Albo po prostu wydawało jej się że go kocha aż nie poznała tego drugiego ? Nie wiem dokładnie jak to z nimi było, to opowieść kolegi z pracy. Jednak ja odebrałem to w ten sposób, że jej narzeczony ofiarował jej stabilizację, bezpieczeństwo finansowe, spokojne życie, ona jednak potrzebowała po prostu wrażeń, może gość był po prostu dla niej za spokojny i tyle. O łobuzie z Woodstocku niewiele więcej powiedział, sądzę że nie miał na myśli elementu kryminogennego tylko po prostu określił tak typ osobowości.

Jeszcze może napiszę o prezentach. Kiedyś kupiłem jeden kobiecie. Po dwóch randkach zrobiła na mnie wrażenie, a że bardzo lubiła biżuterię to pomyślałem że ofiaruję jej niedrogi ale też solidny srebrny łańcuszek. Niestety na tych dwóch randkach się skończyło, nie miałem nawet okazji wręczyć prezentu. Od tamtej pory łańcuszek czeka schowany w tym samym miejscu, w kieszeni skórzanej kurtki... będzie już tam siedział z 5 lat. Chyba w końcu ofiaruję go matce hmm

49

Odp: wybieram samotność
Tom94 napisał/a:

Ja mam 24 lata i już od z co najmniej 2lat postanowiłem iż będę do końca życia sam, doszedłem do wniosku że samotność ma więcej plusów niż bycie w związku i jak na razie nie żałuje swojej decyzji a widok par mnie ni ziębi ni grzeje jest obojętny a jeszcze parę lat temu było zupełnie inaczej.

24 lata kilka lat później zacząłem dopiero myśleć o kobietach.

50

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:
Nya napisał/a:

A to nie jest tak, że w nieodpowiednich miejscach szukasz dziewczyn?
Jak poszłam raz do klubu z koleżanką to nie klęłam na świat, że nie ma tam żadnych facetów, z którymi można by porozmawiać o recepcji myśli Nietzschego we współczesnej filozofii francuskiej.

Znerx napisał/a:

Albo szuka argumenty "dlaczego mi nie wychodzi".
Co ciekawe to ten nieszczęsny Nietzsche, bardzo często pada w tego typu dyskusjach. Coś w rodzaju: - oj, laski są głupie bo się interesują tylko ubrankami i lakierem do paznokci, a nie można z nimi porozmawiać o Nietzschem. :trolololo:

Serio. Widziałem/słyszałem kilka razy taki argument big_smile.
To pewnie coś jak z kłótniami w internecie i Hitlerem. Jest nawet takie prawo, "że prawdopodobieństwo przyrównania kogoś do Adolfa zbliża się do 1, wraz ze wzrosten długości kłótni w internecie". wink

Z pewnością obydwoje macie rację.

Do klubów i dyskotek nie chodzę, jedyny raz byłem jak nam pani wychowawczyni zorganizowała taką klasową w VIII klasie podstawówki. Tak więc tam nigdy nie szukałem i posiłkuję się tylko i wyłącznie opiniami że w takich miejscach się żony nie szuka. Troszkę tak jak z siłownią, gdzie ludzie, w tym przecież również bardzo atrakcyjne dziewczyny, przychodzą poćwiczyć a nie gadać z nieznajomymi facetami. Tak jak z dyskotekami, służą do wybawienia się, wytańczenia, a nawet jeśli zapoznają się tam jakieś pary to raczej tylko na szybki romans tzw. bez zobowiązań. Do tej pory szukałem głównie na internetowych portalach randkowych, gdyż jak już wspomniałem jestem zbyt nieśmiały by podrywać dziewczyny na żywo. W szkole kiedyś próbowałem, lecz za każdym razem gdy mi się udawało, wybranka była albo zajęta, albo nawet już zamężna.   

Oczywiście argumentów szukam a jak. Wiem że dołuję sam siebie, nawet mam żal do ojca że tak nie wychował (albo raczej nie wychował bo nigdy się za bardzo tym nie interesował). Popadam powoli w coraz większe zgorzknienie, a nawet depresję. Z jednej strony widzę u siebie masę zajebistych cech, które wydaje mi się byłyby pożądane u płci przeciwnej, z drugiej strony wydaje mi się że to wszystko jest gówno warte, bo kobiety pożądają zupełnie czego innego. Np. gdy widzę w pracy znajomych, totalnych dupków, ludzi z ograniczonym zasobem słownictwa, cwaniaków, zarozumialców, czy w końcu mój najgorszy typ, leni patentowanych którzy wysługują się innymi. Ale tak to już chyba jest że kobiety kochają łobuzów (bo łobuz kocha najbardziej), drani i dupków, wzbudzają w nich emocje które na nie działają jak magnes. Spokojny cichy facet będzie odbierany jako niepewny siebie, niedojrzały chłopaczek, nie ważne że do każdej relacji z kobietą podchodzi poważnie, myśląc o związku na długie lata. Ostatnio mój znajomy opowiadał mi taki przypadek z życia wzięty. Jego kolega był z kobietą. Starszy, poważny gość, zabierał ją do restauracji, kupował drogie prezenty, dbał na nią i rozpieszczał, planował przyszłość, chyba nawet była jego narzeczoną. No ale los chciał, że ona pojechała raz sama na Woodstock i wytarzała się w błocie z jakimś łobuzem. Po powrocie zerwała zaręczyny i uciekła wybierając tegoż łobuza na swojego ukochanego ;P Weź tu bądź mądry i rozum kobiety, codziennie się zastanawiam czego one tak naprawdę potrzebują do szczęścia. Może gdybym to zrozumiał udałoby mi się uszczęśliwić choć jedną, tyle by i mi wystarczyło by być szczęśliwym hmm

Co masz do Woodstock widać zwolennik obecnej władzy to nawet lepiej iż jesteś samotny. Tacy ludzi nie nadają się do związków zero kompromisów wysługiwanie się partnerem/partnerką po tym jak motylki opadną a wcześniej wręcz odwrotnie druga polówka jest na piedestale. |Ulubione hobby to zaśmiecanie portali informacyjnych obrażaniem ludzi o lewicowych poglądach brak związku przekłada się na chęć układania życia innym ludziom.

51

Odp: wybieram samotność
authority napisał/a:

Co masz do Woodstock widać zwolennik obecnej władzy to nawet lepiej iż jesteś samotny. Tacy ludzi nie nadają się do związków zero kompromisów wysługiwanie się partnerem/partnerką po tym jak motylki opadną a wcześniej wręcz odwrotnie druga polówka jest na piedestale. |Ulubione hobby to zaśmiecanie portali informacyjnych obrażaniem ludzi o lewicowych poglądach brak związku przekłada się na chęć układania życia innym ludziom.

Widać przydała by się umiejętność czytania ze zrozumieniem, w obecnych czasach niestety nieczęsto spotykana. Nic nie mam do Woodstocku, baa, sam byłem dwa lata temu z kumplami i doskonale się bawiłem, bardzo chciałem posłuchać na żywo Eluveitie. Przykro mi ale kompletnie nie interesuję się, nie znam i nie chce się znać na polityce, więc nawet nie wiem jakie to te lewicowe poglądy. A ww historia nie była moja tylko zasłyszana od znajomego. Ale pomijając te fragmenty które niby mają mnie obrażać...

Rozumuję z Twojej wypowiedzi, że uważasz iż dobrze się stało gdy motylki opadły. Możliwe że i tak było, jak napisałem wcześniej, facet był za nudny dla tej panny, a to również nie wróży dobrze związkowi. Możliwe że za mało się starał w myśl zasady że nie sztuką jest zdobyć kobietę, gdyż ona pragnie być zdobywana cały czas.

52

Odp: wybieram samotność
Znerx napisał/a:
Nya napisał/a:

A to nie jest tak, że w nieodpowiednich miejscach szukasz dziewczyn?
do klubu (...) myśli Nietzschego we współczesnej filozofii francuskiej.

Albo szuka argumenty "dlaczego mi nie wychodzi".
Co ciekawe to ten nieszczęsny Nietzsche, bardzo często pada w tego typu dyskusjach. Coś w rodzaju: - oj, laski są głupie bo się interesują tylko ubrankami i lakierem do paznokci, a nie można z nimi porozmawiać o Nietzschem. :trolololo:

To tutaj bardziej pasowałby temat o recepcji Nietzschego w popkulturze wink
Ale tak apropos... Jakiś czas temu poznałam na lodowisku chłopaka, z którym zaczęłam się trochę kumplować. Na początku wydawał mi się strasznie fajnym materiałem na kumpla, ale po jakimś czasie zaczął mnie nudzić... Bo ile można gadać o łyżwach, relacjonować sobie nawzajem to co się wydarzyło danego dnia, opowiadać o spotkanych dziewczynach. Mam chyba trochę tak jak Micke, choć ja mam pewne opory przed nazwaniem tego wymaganiami, po prostu przyjemniej spędza mi się czas z kimś z kim mogę porozmawiać również o literaturze, nauce, filozofii. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich znajomości - jeśli widzę się z kimś raz w miesiącu i idziemy na piwo to miło nad tym piwem pogadać chociażby o facetach czy na inne lekkie tematy. Ale tamtemu koledze bardzo zależało na bliskiej i zażyłej znajomości, na przyjaźni może nawet, a mnie w pewnym momencie zaczęła już męczyć i dołować ta jego przyziemność i ograniczenie zainteresowań wyłącznie do swoich prywatnych spraw. I teraz pytanie jak wywinąć się z takiej znajomości.

53

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:
authority napisał/a:

Co masz do Woodstock widać zwolennik obecnej władzy to nawet lepiej iż jesteś samotny. Tacy ludzi nie nadają się do związków zero kompromisów wysługiwanie się partnerem/partnerką po tym jak motylki opadną a wcześniej wręcz odwrotnie druga polówka jest na piedestale. |Ulubione hobby to zaśmiecanie portali informacyjnych obrażaniem ludzi o lewicowych poglądach brak związku przekłada się na chęć układania życia innym ludziom.

Widać przydała by się umiejętność czytania ze zrozumieniem, w obecnych czasach niestety nieczęsto spotykana. Nic nie mam do Woodstocku, baa, sam byłem dwa lata temu z kumplami i doskonale się bawiłem, bardzo chciałem posłuchać na żywo Eluveitie. Przykro mi ale kompletnie nie interesuję się, nie znam i nie chce się znać na polityce, więc nawet nie wiem jakie to te lewicowe poglądy. A ww historia nie była moja tylko zasłyszana od znajomego. Ale pomijając te fragmenty które niby mają mnie obrażać...

Rozumuję z Twojej wypowiedzi, że uważasz iż dobrze się stało gdy motylki opadły. Możliwe że i tak było, jak napisałem wcześniej, facet był za nudny dla tej panny, a to również nie wróży dobrze związkowi. Możliwe że za mało się starał w myśl zasady że nie sztuką jest zdobyć kobietę, gdyż ona pragnie być zdobywana cały czas.

Mity mity mity kąpiel w błocie to wyżycie się dla młodych nie widze tu nic złego lepsze to niż demolowanie przystanków.

54

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Drogie prezenty powiadasz,  a ona go nie chciała?  To chyba dobrze, bo toznaczy, e nie byla materialistka, drogimi prezentami nikogo nie kupisz.
Łobuz?  A czemu lobuz?  W więzieniu siedział? Albo był złodziejem?  Miał zatargi z policją?

Uważam identycznie, z tym że u kobiet to ciężko wyczuć na jaki typ się trafi. Możliwe że myślał iż troszkę ją też kupi i w końcu przekona do siebie ? Może ona go wykorzystywała aż jej się znudził ? Albo po prostu wydawało jej się że go kocha aż nie poznała tego drugiego ? Nie wiem dokładnie jak to z nimi było, to opowieść kolegi z pracy. Jednak ja odebrałem to w ten sposób, że jej narzeczony ofiarował jej stabilizację, bezpieczeństwo finansowe, spokojne życie, ona jednak potrzebowała po prostu wrażeń, może gość był po prostu dla niej za spokojny i tyle. O łobuzie z Woodstocku niewiele więcej powiedział, sądzę że nie miał na myśli elementu kryminogennego tylko po prostu określił tak typ osobowości.

Jeszcze może napiszę o prezentach. Kiedyś kupiłem jeden kobiecie. Po dwóch randkach zrobiła na mnie wrażenie, a że bardzo lubiła biżuterię to pomyślałem że ofiaruję jej niedrogi ale też solidny srebrny łańcuszek. Niestety na tych dwóch randkach się skończyło, nie miałem nawet okazji wręczyć prezentu. Od tamtej pory łańcuszek czeka schowany w tym samym miejscu, w kieszeni skórzanej kurtki... będzie już tam siedział z 5 lat. Chyba w końcu ofiaruję go matce hmm

To w którym miejscu ten mężczyzna z którym ona poznała się na woodstocku  był łobuzem,  bo nie wiem. Wytarzałi się razem w błocie,   jak tysiące  innych uczestników i co dalej? A może się okazal odpowiedzialny,  kochający i inteligentny?
I dlatego zdecydowała się z nim być. I się zakochała.
Ie rozumiem też dlaczego obcej kobiecie kupiłeś ten lancuszek?
Chcesz poznać kogoś o życia,  czy kobiete, ktoraz leci tylko na prezenty i pieniądze?  -co innego jakbyście już byli razem.  Wtedy możecie sobie robić prezety.

55 Ostatnio edytowany przez micke82 (2018-04-22 15:44:02)

Odp: wybieram samotność
rossanka napisał/a:

To w którym miejscu ten mężczyzna z którym ona poznała się na woodstocku  był łobuzem,  bo nie wiem. Wytarzałi się razem w błocie,   jak tysiące  innych uczestników i co dalej? A może się okazal odpowiedzialny,  kochający i inteligentny?
I dlatego zdecydowała się z nim być. I się zakochała.
Ie rozumiem też dlaczego obcej kobiecie kupiłeś ten lancuszek?
Chcesz poznać kogoś o życia,  czy kobiete, ktoraz leci tylko na prezenty i pieniądze?  -co innego jakbyście już byli razem.  Wtedy możecie sobie robić prezety.

Napisałem tyle ile wiedziałem o tej historii i jak ją zinterpretowałem, ale oczywiście Ty również możesz mieć rację i mogłoby być tak jak piszesz. Opowiadał mi ją przecież kolega z pracy, dla którego porzucony przez dziewczynę gość był dobrym kumplem, więc pewnie również i on był skłonny stawać po jego stronie, nazywając tego drugiego typa z Woodstocku "łobuzem". Jakby na to nie spojrzeć ja również byłem na Woodstocku i dobrze się bawiłem, a jestem raczej z tych spokojnych, jako łobuz na pewno bym siebie nie określił (choć przyznaje nie tarzałem w błocie).

Kupiłem jej łańcuszek pod wpływem impulsu, specjalnie niedrogi, pomyślałem że skoro lubi biżuterię to będzie coś w stylu podarowania kwiatka na pierwszej randce. Zresztą wtedy wiedziałem o podrywaniu kobiet jeszcze mniej niż obecnie, działałem raczej na czuja, więc pewnie nie zawsze zbyt mądrze. Teraz mimo wszystko wybrałbym kwiaty, są bardziej oczywiste i bezpieczne. Zresztą kupiłem go po drugiej randce ale nie dałem i możliwe że tak szybko bym nie dał, w zależności od tego jak rozwinęłaby się ta znajomość.

Choć teraz myślę że może było zupełnie inaczej, może kupiłem go nie dla niej tylko dla siebie, z czystej próżności, po prostu by mieć to wewnętrzne uczucie że nagle mam kogoś któremu mogę coś ofiarować bezinteresownie. Chciałem się z kimś dzielić, przestać żyć sam dla siebie i w końcu dawać, czerpać tą satysfakcję i radość z uszczęśliwienia drugiej osoby. Branie już od dawna nie daje mi szczęścia, co z tego że dobrze zarabiam, mam kupę kasy na koncie i choć masę zainteresowań to i tak nie chce mi się tego wydawać, bo wiem że rzeczy które mogę za to kupić i tak za chwilę się znudzą. Jedyne co sprawia mi teraz radość to treningi a na to nie trzeba nie wiadomo ile kasy. Sztangi, hantle do najważniejszych, trójbojowych ćwiczeń są tanie jak borszcz, zresztą to jednorazowy wydatek, suple i dietetyczne jedzenie również nie wywracają kieszeni, choć to zużywa się ciągle. Sterydy są drogie ale na nie się jeszcze nie zdecydowałem, w sumie może to jest i dobry trop by "pozbyć się" nadmiaru środków finansowych inwestując w jedyne, dające mi na razie satysfakcję zajęcie. Uprzedzając stereotypowe komentarze, umiejętne użytkowanie tych środków poprawia jakość życia, w końcu nie bez powodu w stanach testosteron przypisuje legalnie lekarz rodzinny facetom koło 40-stki, to tylko my w Polsce jesteśmy sto lat za murzynami ;P Tak więc wracając do meritum, ten tani łańcuszek miał stanowić może rolę takiego talizmanu który przełamie wreszcie tą klątwę samolubstwa i wydawania tylko na siebie. Może gdybym go mimo wszystko ofiarował (nie ważne jaki miałoby to skutek dla znajomości) odblokowałbym w głowie kolejna zapadkę i stałbym się bardziej hojny i gotowy robić więcej dla innych ? Jak na razie najwięcej oddaję ze swojego życia jedynej rodzinie jaką mam, czyli rodzicom, jednak to nie pomoże żyć własnym życiem.

56

Odp: wybieram samotność
micke82 napisał/a:

Kupiłem jej łańcuszek pod wpływem impulsu, specjalnie niedrogi, pomyślałem że skoro lubi biżuterię to będzie coś w stylu podarowania kwiatka na pierwszej randce. Zresztą wtedy wiedziałem o podrywaniu kobiet jeszcze mniej niż obecnie, działałem raczej na czuja, więc pewnie nie zawsze zbyt mądrze. Teraz mimo wszystko wybrałbym kwiaty, są bardziej oczywiste i bezpieczne.

To nie jest takie oczywiste wink Nie wszystkie kobiety lubią dostawać kwiaty. Ja kilka razy dostałam i zawsze czułam się zażenowana. Zupełnie nie wiem, co w tym fajnego, tandetne to jakieś. No chyba, że kwiaty doniczkowe smile Taki prezent byłby całkiem fajny : )

57 Ostatnio edytowany przez Hebanod (2018-06-19 01:13:35)

Odp: wybieram samotność

To i ja dorzucę coś od siebie w temacie z tytułu wątku wink Piszę z perspektywy kogoś, kto był po obu stronach "barykady" - jestem lekko po 30. a ostatnie 10 lat spędziłem w dwóch poważnych związkach z kilkumiesięczną przerwą. Od dość niedawna znowu jestem wolny - jak się z tym czuję? Po prostu - wolny smile
Uważam, że taki stan ma całe mnóstwo zalet. Czy warto było być w związkach? Zdecydowanie. Było to najcenniejsze doświadczenie jakie mnie spotkało, pozwala mi spojrzeć na świat i życie z innej perspektywy, tj. docenić wszystko to co wiąże się z samodzielnością. Teraz mogę wszystko, emocje drugiej osoby nie przenoszą się na mnie, mam tyle czasu dla rodziny, znajomych, na odpoczynek i na rozwój, ile mi potrzeba. Spytacie czy mój ostatni związek był w jakiś sposób traumatyczny? Nie był, wypalił się. Kilka przemyśleń, zwłaszcza dla osób nigdy nie będących w poważnych relacjach:
- bycie razem to nie jest nieustanna jazda na haju, przychodzi rutyna oraz problemy dnia codziennego z którymi trzeba sobie radzić WSPÓLNIE
- co wynika z poprzedniego punktu, związek to także praca 24/7, tutaj nie weźmiemy L4 czy urlopu (możemy za to złożyć wypowiedzenie;)
- związek generuje całe katalogi problemów i kwestii, które do głowy by nie przyszły osobom patrzącym z boku wink
- każdy związek kończy się rozstaniem lub śmiercią: pierwsza sytuacja jest często bardzo ciężka, drugiej nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić

Tak jak całe życie polega na doświadczaniu, tak i budowanie tego typu relacji wiele nas uczy (albo chociaż powinno). Wartość tego doświadczenia to głębsze poznanie siebie i odpowiedzi na pytania w rodzaju: jaki kierunek obrać w życiu?
Nie dajcie sobie jednak wmówić, że powinniście kogoś szukać, że jesteście wygodniccy czy leniwi. Jeśli poczujecie to będziecie szukać. Z niezrozumienia tej i wielu innych kwestii biorą się setki wątków o zdradach, problemach w związkach i cierpieniu a także wiele tysięcy historii nieopisanych w necie, ani nawet nieopowiedzianych nikomu. Najgorsze co może was spotkać u boku drugiego człowieka, to samotność w związku - to jest już ciężki problem, który potrafi skutecznie zatruć życie.
Podsumowując: życzę każdemu odnalezienia spełnienia i spokoju ducha, w szczęśliwym związku czy też "na wolności", gdzie moim zdaniem też jest to możliwe smile

Posty [ 57 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » wybieram samotność

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024