Od prawie 4 lat jestem w związku. Bywalo różnie ale jak wszędzie przypuszczam.
Zostało nam kilka miesięcy do ślubu a ja mam watpliwości, czy to normalne? wynikają one z tego że związałam się z kimś na odległość. Osoba ta pracuje teraz w Niemczech, wciągnął się i niewiadomo ile to potrwa, wg Niego aż zarobi na dom. Chciałby mnie tam ściągnąć ale mi się to nie widzi. Najbardziej mi przykro że teraz mamy tyle załatwiania a On pojawia się raz na 3 tyg, nawet zapraszał będzie ustnie swoją rodzinę w święta , ja nie jadę z nim bo nie mamy zaproszeń, nie wyrobił się z załatwianiem,. a po 2 mam problemy z zębem, bardzo mnie boli i nie zamierzam nigdzie jezdzić. Coraz bardziej się martwię jak będzie wyglądało nasze życie, nasza przyszłość. Na początku było ok, nie przeszkadzało mi to wszystko ale w praktyce to bardzo trudne. Z 2 str rozumiem że chce się dorabiać i to nie będzie trwało wieki ale jakim kosztem??? mamy 30 lat, kiedy dziecko ??? jestem naprawdę załamana.
Trochę Twoja wina, bo sama się na coś takiego zgodziłaś wcześniej.
Po ślubie też będziecie na odległość? To całkowicie bez sensu.
Porozmawiaj z narzeczonym, określcie konkretne ramy czasowe tej jego pracy. Musicie mieć jakiś wspólny cel, bo spotykać się co 3 miesiące tuż po ślubie to bardzo słaba opcja.
Ślub zawsze można przełożyć na później. Jeżeli masz wątpliwości to nie ma co się teraz zmuszać.
Uważam, że nie powinnaś wychodzić za mąż, skoro masz wątpliwości.
madallena
A dlaczego nie chcesz do niego jechać? I po co ten pośpiech ze ślubem, skoro nawet nie macie go kiedy wspólnie zorganizować ?
Uważam, że nie powinnaś wychodzić za mąż, skoro masz wątpliwości.
A ja uważam odwrotnie. Wątpliwości oznaczają, że nie „jedziesz” na hurraoptymiźmie, ale rozważasz, analizujesz i poważnie podchodzisz do małżeństwa.
Ważne tylko, żebyś wątpliwości roztrzygnęła w zgodzie z sobą, czego serdecznie ci życzę
po co wam ślub w takiej niekomfortowej sytuacji?
Takie dorabianie może trwać do emerytury. Zawieranie ślubu w takiej sytuacji, to skok w przepaść. Większość ludzi żyjących on tam ona tu, jest już po rozwodach, pozostała część żyje w iluzji wspomagając się kochankami czy alkoholem.
Ostatnio znajomy zjechał po kilku latach z zagranicy, bo dom gotowy, kasa odłożona. Chciał się z żoną przeprowadzić. I co? I rozwód. Żona w ukryciu żyła z kochankiem i było im fajnie. Nawet najtwardsi ludzie nie wytrzymują życia w zawieszeniu, w oczekiwaniu, aż się dorobimy. To trwa lata, a życie nie trwa wieki.
Cyngli napisał/a:Uważam, że nie powinnaś wychodzić za mąż, skoro masz wątpliwości.
A ja uważam odwrotnie. Wątpliwości oznaczają, że nie „jedziesz” na hurraoptymiźmie, ale rozważasz, analizujesz i poważnie podchodzisz do małżeństwa.
Ważne tylko, żebyś wątpliwości roztrzygnęła w zgodzie z sobą, czego serdecznie ci życzę
Ale dokładnie o to mi chodzi. Rozwiać wątpliwości, a dopiero potem brać ślub. Nie odwrotnie.
Ja mam do Ciebie jedno pytanie: po co Wam ten ślub? Co on zmieni poza świadomością, że już nie jesteście panną/kawalerem?