Tak się zastanawiam czysto teoretycznie - dlaczego można udzielić ostatni sakrament osobie nieprzytomnej, czy tak ciężko chorej, że nie jest świadoma tego, a nie można ochrzcić dziecka w łonie matki (ciąża zagrożona), przecież to kościół i środowiska z nim związane, używają argumentu, że już dwie połączone komórki płciowe, to człowiek.
Jeśli jest dyskusja o aborcji to w kobiecie jednak rozwija się człowiek, a jeśli mowa o ratowaniu duszyczki=chrzest nienarodzonego dziecka, to okazuje się, że jednak nie-człowiek, (kawałek macicy? czy co to wtedy jest?)
Dlaczego można udzielić sakramentu osobie nieprzytomnej, a nie można dziecku, które słyszy, reaguje na dotyk przez skórę, może teoretycznie funkcjonować poza ciałem matki?
Tak się zastanawiam czysto teoretycznie - dlaczego można udzielić ostatni sakrament osobie nieprzytomnej, czy tak ciężko chorej, że nie jest świadoma tego, a nie można ochrzcić dziecka w łonie matki (ciąża zagrożona), przecież to kościół i środowiska z nim związane, używają argumentu, że już dwie połączone komórki płciowe, to człowiek.
Jeśli jest dyskusja o aborcji to w kobiecie jednak rozwija się człowiek, a jeśli mowa o ratowaniu duszyczki=chrzest nienarodzonego dziecka, to okazuje się, że jednak nie-człowiek, (kawałek macicy? czy co to wtedy jest?)
Dlaczego można udzielić sakramentu osobie nieprzytomnej, a nie można dziecku, które słyszy, reaguje na dotyk przez skórę, może teoretycznie funkcjonować poza ciałem matki?
Pierwsza odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy, to hipokryzja kościoła. Zygota/zarodek/płód jest dla kościoła dzieckiem tylko wtedy, gdy mu to odpowiada.
ja kombinowałam, że chodzi o wodę, żeby zmoczyć to maleństwo.
Przypuszczam, że w przypadku ostatniego namaszczenia ksiądz używa jakiegoś mazidła, ma jakieś tam swoje rytuały, ale gdy styka się np. z ofiarą wypadku, której życie można odliczać w sekundach, czy minutach, to chyba odpuszcza jej wszelkie grzechy, by prostą drogą duszyczka powędrowała do nieba, bez względu czy za pazuchą ma piersiówkę ze święconą wodą.
A z dziećmi nienarodzonymi tak się nie da?
A z dziećmi nienarodzonymi tak się nie da?
Moźe się da przy odrobinie dobrej woli, bo na stronach racjonalisty (bez linków żeby nie wycięli ) znalazłam informację o Medycynie Pastoralnej - Podręczniku dla kleru katolickiego autorstwa Dr Juliana Czarneckiego, gdzie stoi, że:
„..Odróżniamy chrzty wśródmaciczne i pozamaciczne. Wobec chrztów wśródmacicznych, które się udzielać winno, jeżeli jest obawa, że dziecko nieżywe na świat przyjść może, najlepszem zaspokojeniem dla duszpasterza jest sumienny lekarz chrześcianin. Chrzest, udzielony w takich warunkach przez akuszerkę, zawsze winien być uważany za wątpliwy, ponieważ z przyczyn nizkiego wykształcenia ogólnego i fachowego akuszerek nie ma się gwarancyi, czy akt chrztu św wykonany był tak jak się przypisuje. Kościół bowiem wymaga, skoro tylko część dziecka może być dosięgniętą, dokonania chrztu, jeżeli już nie >per ablutionem< to przynajmniej >per aspersionem<. Za pomocą strzykawki możemy zawsze przez mały otwór, sztucznie zrobiony w błonach płodowych, polać wodą część ciała dziecka. Przy tej sposobności zaleca się wprowadzenie strzykawki przy pomocy palca, ażeby się tym sposobem przekonać, czy doprowadzona woda rzeczywiście w bezpośrednią styczność przychodzi z odnośną częścią ciała dziecięcego. Chrzest wśródmaciczny albo też dla krótkości maciczny, dokonany z zamoczonym w wodzie palcem, jest w każdym razie natury bardzo problematycnej, gdyż na palcu się znajdują ca woda przy wprowadzeniu palca do części miękkich narządów porodowych zwykle z niego bywa startą, a przynajmniej znacznie zmięszaną śluzem lub innemi nieczystemi domieszkami...”