Cześć. Przychodzę tutaj z małym, ale jednocześnie dużym jak dla mnie problemem. Mam 24 lata (w listopadzie skończę) i do tej pory "na koncie" tylko jedna kobieta. Jestem fajnym, miłym, pracowitym chłopakiem, który nie siedzi w domu i aktywnie spędza czas, ale samotność niestety doskwiera.
W zasadzie chciałbym poznawać kobiety, ale boje się, że nie będę miał o czym pogadać z kobietą na pierwszej randce. Tak, chciałbym związku, lecz boje się, że go nie utrzymam. W październiku zakończyłem półroczną relację z kobietą, która stwierdziła, że jednak do siebie nie pasujemy. Trudno. Od tamtej pory wziąłem się za siebie, ale ciągle wydaje mi się, że tkwię w jednym miejscu i zastanawiam się, ile to jeszcze potrwa. No wiecie... połowa znajomych w zwiazkach, zaręczona, już nawet dzieci, a ja sam. Nie chodzi o presję, ale o wizję bycia samym.
Co robić? Czekać? Nie szukam i nie będę na siłę. Nie chodzę na imprezy i nie będę. To nie mój klimat. Myślę nad kontem na sympatii, ale jestem ze Słupska, a tam mało fajnych kobiet.