Z Wojtkiem poznałam się jakieś 4 lata temu. Byłam wówczas w szczęśliwym związku. Nie patrzyłam na niego jak na potencjalnego faceta do „poderwania”. Był po prostu, znajomym, nawet nie do końca odpowiadał mi fizycznie. Dodatkowo 12 lat starszy. Ja wówczas 25 latka, on 37. Mieszka na drugim końcu Polski ale obracaliśmy się we wspólnym gronie znajomych. Średnio widzieliśmy się 5 razy w roku. Zawsze sporo rozmawialiśmy, wiedziałam o tym, że nie układa mu się w małżeństwie. Nie była to tajemnica, wszyscy znajomi to wiedzieli. Oczkiem w głowie jednak była córka o której zawsze z dumą opowiadał. Z roku na rok widać było jak walczy o ten związek, aż 2 lata temu zwyczajnie się poddał. Z żona nie dzieliła go sypialnia od 4 lat, śpi w innym pokoju, praktycznie nie spędzają ze sobą czasu a rozmowy dotyczą tylko dziecka i we własnym domu stał się gościem. Wprost mówił, że jego małżeństwo umarło.
W zeszłym roku coś się między nami zmieniło. Na jednym ze wspólnych wyjazdów z tej zwykłej znajomości zaczęła powstawać przyjaźń. W ciągu tygodnia przegadaliśmy prawie każdy wieczór śmiejąc się, płacząc, rozmawiając o rzeczach poważnych i błahych. Z moim narzeczony też przeżywaliśmy kryzys. 6 letni związek zaczął się wypalać, ja dorosłam, a on wciąż pozostał chłopakiem bez planów na przyszłość, uciekającym od problemów, który nie chciał rozmawiać gdy mówiłam, że miedzy nami jest źle. Nasz związek stał się kumpelski, w którym seks nie istniał od ponad pół roku. Ale też walczyłam. Chociaż w pojedynkę było ciężko.
Wyjazd dobiegł końca, każde z nas wróciło do swojego miasta. Tylko tym razem było inaczej. Zaczęły się telefony, rozmowy, wiadomości. Potrafiliśmy przegadać 2 godziny. Zaczęły pojawiać się żarty z podtekstami, komplementy w moją stronę. Jednak wciąż wydawało się to niewinne. Oboje mieliśmy dosyć frywolny język na co dzień, nadawaliśmy na tych samych falach. Gdzieś w te wszystkie rozmowy wplatały się informacje o tym, że on chce się rozwieść jeżeli się kiedyś jeszcze zakocha. Że jest już zmęczony tym życiem ale tkwi w tym ze strachu jak mógłby ułożyć sobie drugi raz życie.
Minęły 2 miesiące i kolejny wyjazd ze znajomymi. No i stało się.. gdy zostaliśmy sami wybuchła miedzy nami namiętność.. to był jeden z tych pocałunków które pamięta się do końca życia. Było to pół roku temu. Od tamtej pory mój świat zmienił się o 180 stopni. Rozstałam się z narzeczonym, z Wojtkiem spędziliśmy 10 wspólnych weekendów/wyjazdów. Zakochaliśmy się w sobie, to on pierwszy wyznał mi miłość, ja bałam się tego co poczułam… do bądź co bądź żonatego faceta.
Zaczęły się wspólne plany, jak to wszystko rozwiązać, ogarnąć jego i moje życie, odległość, zobowiązania. Wciąż mówił o rozwodzie.. a ja zakochiwałam się w nim coraz bardziej. 2 miesiące temu odbyliśmy poważną rozmowę. Jedna z tych, które nie były łatwe ale musiały się pojawić. To czego oczekujemy od związku, kto ma jaką sytuacje materialną, na co możemy pozwolić sobie, a na co nie. W końcu lepiej wiedzieć co i jak. Wojtek przyznał, że mimo tej euforii nie stać go teraz na rozwód, że oszczędności nie ma, a nie chciałby zaczynać życia w wieku 40 lat z pustką w kieszeni dlatego też pierw musi odbić się finansowo by móc nam obojgu zapewnić wspólny rozsądny start. Szczególnie, że to ja mam przeprowadzić się do jego miasta. Nie ma gdzie się wyprowadzić od żony, a na wynajem w tej chwili nie może sobie pozwolić bo na prawnika już mu wtedy nie wystarczy. Poza tym ma słaby kontakt z córka ponieważ całe dnie spędza w pracy i boi się że w tej chwili skończyłoby się tym, że ten kontakt stałby się jeszcze gorszy, a bardzo by tego nie chciał. Niby to wszystko rozsądne.. Powiedział o mnie swoim rodzicom, poznałam ich i o dziwo przyjęli mnie bardzo pozytywnie. Doskonale wiedzieli jak wygląda małżeństwo jego syna. Ale od jakiegoś miesiąca coś się zmieniło.. niby planujemy wspólne wakacje we wrześniu ale gdy powiedziałam, że mi go brak na co dzień usłyszałam „Na razie więcej dać Ci nie mogę”. Zaczął między wierszami dodawać, że spora między nami różnica wieku, że gdy on będzie miał 50 lat ja.. będę w kwiecie wieku. Że boi się zostać wówczas sam.. Że nie wie ile czasu zajmie mu rozwód, a wie że ja nie będę czekała na niego wieczność. Tak jakby chciał mnie… zniechęcić. Jakby testował moje uczucia.. Ciągle mu powtarzam co czuję i staram się to udowadniać jak tylko 500 km odległości na to pozwala. Ale zaznaczam swoje zdanie, że nie mam zamiaru być i żyć wiecznie jako jego kochanka i przypominam mu o tym.. I wówczas pojawiają się zgrzyty. Sama nie wiem już czy za bardzo naciskam czy on po prostu boi się tej rewolucji i jego to przerasta. A ja boje się że to nigdy nie nastąpi.. Czy mam okazywać mu wciąż uczucia czy wycofać się dając mu oddech od siebie i czas na podejmowanie decyzji i ogarnięcie swoich spraw? Rozmawiamy codziennie.. godzinami. Stał się częścią każdego mojego dnia. I dobrze wiem, że to na tego mężczyznę czekałam, tylko nigdy nie myślałam, że moja miłość będzie aż tak skomplikowana. Znalazłam się na rozdrożu i nie wiem co zrobić.. Kochać i walczyć o te miłość, czy odpuścić i nie brnąć w to dalej.. wiem że nikt nie odpowie mi na to pytanie, ale nie mogę nikomu z tego problemu nawet się wygadać bo wspólne grono znajomych i przyjaciół sprawiłoby, że ten romans mógłby ujrzeć światło dziennie, a to tylko spotęgowałoby problemy.
Fakt nikt tak nie kocha jak mający problemy małżeńskie żonkoś. Biedaczek. Wspieraj go ile możesz, co on biedy bez ciebie zrobi?
3 2018-02-23 14:36:09 Ostatnio edytowany przez NarzeczonaSkorpiona (2018-02-23 14:37:05)
Gdzie ja te wszystkie teksty slyszalam.... hmmmmm. Chyba od bylego ![]()
O dorabianiu (tym bardziej ze to ja miałam sie przeprowadzic), o pustych kieszeniach i chwilowej niemoznosci uporania sie z sytuacją życiową:D
Wybacz, ale on Cie oszukuje. Poszlabym nawet do schroniska dla bezdomnych, ale nie mieszkalabym z facetem z ktorym rzekomo chce sie rozwiesc...
4 2018-02-23 14:38:35 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-02-23 14:39:28)
Oj, Boże Boże... współczuję Waszym partnerom bardzo.
Skoro właśnie na Wojtka czekałaś, to odejdź od swojego partnera i jedź do Wojtka, wynajmij tam mieszkanie i hulaj.
A ile godzin na telefonie spedzilismy... a ile hektolitrow wina sie polalo wraz z naszymi lzami... a ile obietnic, rozmow, zapewnień...
Cytując..... "Rozstałam się z narzeczonym" rozstałam znaczy wyprowadziłam i zostawiłam. Wiem, że post jest długi.. ale myślę że to zdanie zabrzmiało jasno i czytelnie z mojej strony.
Cytując..... "Rozstałam się z narzeczonym" rozstałam znaczy wyprowadziłam i zostawiłam. Wiem, że post jest długi.. ale myślę że to zdanie zabrzmiało jasno i czytelnie z mojej strony.
No to ma teraz najmniejsze znaczenie. Wchodzisz w gówno
8 2018-02-23 14:49:33 Ostatnio edytowany przez balin (2018-02-23 14:50:59)
Gdzie ja te wszystkie teksty slyszalam.... hmmmmm. Chyba od bylego
O dorabianiu (tym bardziej ze to ja miałam sie przeprowadzic), o pustych kieszeniach i chwilowej niemoznosci uporania sie z sytuacją życiową:D
Wybacz, ale on Cie oszukuje. Poszlabym nawet do schroniska dla bezdomnych, ale nie mieszkalabym z facetem z ktorym rzekomo chce sie rozwiesc...
Ja to czytam w każdym tekście piszącej tu kochanki.
Wiadomo, że chodzi o bolczenie młodej c..ki, bo żonka ma już swój wiek.
A dorabiane są takie piękne i pokrętne historie jak kolejna tutaj.
Przynajmniej jest barwnie i romantycznie. Mimo, że jak często same kochanki to zauważają poza bolczeniem, logiki tu brak. ![]()
NarzeczonaSkorpiona napisał/a:Gdzie ja te wszystkie teksty slyszalam.... hmmmmm. Chyba od bylego
O dorabianiu (tym bardziej ze to ja miałam sie przeprowadzic), o pustych kieszeniach i chwilowej niemoznosci uporania sie z sytuacją życiową:D
Wybacz, ale on Cie oszukuje. Poszlabym nawet do schroniska dla bezdomnych, ale nie mieszkalabym z facetem z ktorym rzekomo chce sie rozwiesc...Ja to czytam w każdym teksie piszącej tu kochanki.
Wiadomo, że chodzi o bolczenie młodej c..ki, bo żonka ma już swój wiek.
A dorabiane są takie piękne i pokrętne historie jak kolejna tutaj.Przynajmniej jest barwnie i romantycznie. Mimo, że jak często same kochanki to zauważają poza bolczeniem, logiki tu brak.
Balin, ja kochanką nie bylam i mój były nie byl zonaty... Ale poza tym wypisz wymaluj ![]()
Cytując..... "Rozstałam się z narzeczonym" rozstałam znaczy wyprowadziłam i zostawiłam. Wiem, że post jest długi.. ale myślę że to zdanie zabrzmiało jasno i czytelnie z mojej strony.
Sorry, nie doczytałam. Zwracam honor.
Niestety, wszystko co napisałaś brzmi jak klasyk gatunku. Na początku szalona miłość, plany szybkiego rozwodu i rozwiązań (to tak żebyś dała się przekonać do romansu), z czasem zasłanianie sytuacją finansową, dobrem dziecka... i ogólnie stopniowe wycofywanie się z sytuacji (teraz już wie, że się zaangażowałaś i nie musi się z niczym spieszyć... będzie ciągnąć romans tak długo jak się da, dopóki sama nie powiesz dość albo nie zażądasz natychmiastowych rozwiązań.
Wszystkim kochankom się wydaje, że ich sytuacja jest inna... One co prawda słyszały o innych... ale wierzą, że w ich przypadku było zupełnie inaczej. Im właśnie zdarzyła się PRAWDZIWA miłość, ich kochanek NAPRAWDĘ KOCHA, jego małżeństwo NAPRAWDĘ ISTNIEJE TYLKO NA PAPIERZE, NIC GO Z ŻONĄ NIE ŁĄCZY, W DOMU TYLKO SYPIA... i NAPRAWDĘ SIĘ ROZWIEDZIE, tylko musi odkuć się FINANSOWO... no i jeszcze jakoś problem z DZIECKIEM rozwiązać (choć tutaj to już na ogół konkrety paść nie mogą, bo co niby z dzieckiem zrobić, zawsze będzie potrzebować ojca, i nawet gdy dorośnie, zaboli je, gdy tato odejdzie od mamy).
Terminu załatwienia spraw Ci nie daje...Gra na zwłokę. Nie widzisz, że to egoizm w czystej postaci? Tobie lata lecą na czekaniu, a on ma domek, rodzinę i babę na boku, by monotonię długoletniego związku zabić.
A Ty jeszcze wijesz się i starasz, by misia o swoim wielkim uczuciu zapewnić. Ty jego? Chyba on Ciebie powinien. Bo on Ciebie krzywdzi zajmując Twój czas, zamiast pozwolić Ci układać życie z kimś wolnym, z kimś z kim mogłabyś stworzyć prawdziwy związek a nie jego namiastkę czy wręcz karykaturę.
A jego rodzice. Wiedzą, że tworzycie związek? Tak czy siak to też żaden argument. Mogą nie lubić synowej, co się często zdarza. Prawda jest taka że gdyby chciał rozwiązać swoje małżeństwo, zrobiłby to już dawno. Jeśli tego nie robi, znaczy, że tak mu wygodnie.
Zdarza się czasem, że ludzie się rozchodzą, zdarza się, że mąż odchodzi od żony, ale z moich obserwacji wynika, że albo to robi od razu, albo wcale.
No i pamiętaj, że jakkolwiek by tego nie tłumaczył jest zwykłym kłamcą. Oszukuje swoją rodzinę. Robi to dla dobra dziecka? A Ty chciałabyś być oszukiwana dla Twojego dobra?
Wiesz czym kieruje się każdy zdradzacz? Wszystko co go obchodzi i co chroni i zabezpiecza to on sam.
Doskonale wiem jak wygląda to z boku, sama postarałam się usiąść i popatrzeć na tę sytuacje obiektywnie, jakby mnie nie dotyczyłam. I wiem że wygląda to słabo..
Jedynym co w głowie tłucze mi się, że może to nie jest schemat jak zawsze jest to, że to nie jest „obcy” mi człowiek. Ja go naprawdę dobrze wcześniej znałam zanim ten romans się zaczął. O „nieistnieniu” jego małżeństwa słyszałam dużo wcześniej od jego przyjaciół. To nie był pic na wodę wymyślony na potrzeby tego romansu. Niektórzy tkwią w wypalonych związkach bo nie potrafią/boja się/nie widzą szansy na zmianę. Sama w takim do niedawna tkwiłam.
Tak jego rodzice wiedzą co nas łączy, powiedział im o tym wprost. A jego ojciec stwierdził, że cieszy się widząc syna w końcu szczęśliwego. I powiedział mi to w 4 oczy wiec wiem, że to nie jest bujda. Serio mieszałby jeszcze rodziców w to wszystko gdyby nie traktował tego poważnie ? Gdy przyjechał do mojego miasta, sam chciał poznać moich.. Ale ja uznałam, że takie rzeczy dopiero gdy będzie „wolny”. Nie chce mi się wierzyć by on mógł aż tak grać.
Ale czy kochający facet zaryzykowałby utratę ukochanej tkwiąc w czym, co już dawno się wypaliło?
Czy kochający facet pozwoliłby na cierpienie, niepewność swojej ukochanej?
Dlaczego wszystkie kochanki myślą, że żony koniecznie chcą tkwić w nieudanych małżeństwach? Czemu wierzą, że to one, te żony, trzymają kurczowo tych mężów, z którymi ponoć ich nic nie łączy? Przecież na ogół jednak się okazuje, że te żony, gdy dowiadują się o zdradzie, wyrzucają zdrajców na zbity pysk. Przecież obiektywnie rzecz biorąc to zakończenie fikcji, relacji, która i tak nie istnieje, a w której jeszcze dodatkowo jedna ze stron ma romans, jest korzystne dla obu stron. Dlaczego więc on tego nie zakończy? Kogo chroni?
A że małżeństwo jego jest słabe, to możliwe... Tylko czemu zakładasz, że to jej wina? Jeśli to on szukał baby na boku, jest dość duże prawdopodobieństwo, że to on się znudził, że to jego żona już nie kręci, że to on się od niej odsunął, uciekł w pracę, później w romans. Więc jak w tym związku ma być dobrze?
Tak czy siak gdyby naprawdę było tak źle, gdyby naprawdę kompletnie nic by ich nie łączyło, wierz mi, zakończyłby ten związek.
Z dzieckiem i tak ma słaby kontakt, skoro albo pracuje albo romansuje... To co to dziecko straci?
Ja nie twierdzę, że on tylko gra. Nie. On na pewno dał się ponieść emocjom, poczuł motylki w brzuchu, adrenalinę... Nowa kobieta i to jeszcze dużo młodsza to dla faceta na pewno duży kop. Tyle że powoli wraca do rzeczywistości... Emocje opadają, a on zaczyna dostrzegać życie... I już czuje, że dla tych motylków, które przecież i tak w końcu zdechną, może nie warto tracić dorobku życia, rozwalać rodziny. Przecież i z Tobą kiedyś przyjdzie monotonia.
Skoro nie ma pieniędzy na wynajem nawet pokoju, to z czego zamierzacie opłacić wakacje, które planujecie? Może lepiej za te środki coś by wynajął.
Skoro ma wsparcie w rodzicach, to nie może miesiąc, dwa z nimi pomieszkać?
Biedaczek. Wspieraj go ile możesz, co on biedy bez ciebie zrobi?
To proste - znajdzie następną pocieszycielkę, a żony i tak nie zostawi.
Mimo, że jak często same kochanki to zauważają... logiki tu brak.
1. Praca/zarobki
z Wojtkiem spędziliśmy 10 wspólnych weekendów/wyjazdów.
vs
Wojtek przyznał, że mimo tej euforii nie stać go teraz na rozwód, że oszczędności nie ma, a nie chciałby zaczynać życia w wieku 40 lat z pustką w kieszeni dlatego też pierw musi odbić się finansowo by móc nam obojgu zapewnić wspólny rozsądny start. Szczególnie, że to ja mam przeprowadzić się do jego miasta. Nie ma gdzie się wyprowadzić od żony, a na wynajem w tej chwili nie może sobie pozwolić bo na prawnika już mu wtedy nie wystarczy.
vs
całe dnie spędza w pracy
Ma kasę na wyjazdy, ale na prawnika nie ma? Całe dnie spędza w pracy a ma pustkę w kieszeni w wieku 40l? Nie zastanowiło Cię to?
2. Dziecko
Oczkiem w głowie jednak była córka o której zawsze z dumą opowiadał.
vs
Poza tym ma słaby kontakt z córka ponieważ całe dnie spędza w pracy i boi się że w tej chwili skończyłoby się tym, że ten kontakt stałby się jeszcze gorszy, a bardzo by tego nie chciał.
To też Cię nie zastanowiło?
3. Małżeństwo
O „nieistnieniu” jego małżeństwa słyszałam dużo wcześniej od jego przyjaciół. To nie był pic na wodę wymyślony na potrzeby tego romansu. Niektórzy tkwią w wypalonych związkach bo nie potrafią/boja się/nie widzą szansy na zmianę. Sama w takim do niedawna tkwiłam.
Już biorąc pod uwagę dwa powyższe punkty można się domyślić, czemu w tym małżeństwie się nie układa. Facet „ciągle w pracy”, weekendy poza domem, brak czasu dla dziecka i pustka w kieszeni.
4. Rodzice
Tak jego rodzice wiedzą co nas łączy, powiedział im o tym wprost. A jego ojciec stwierdził, że cieszy się widząc syna w końcu szczęśliwego. I powiedział mi to w 4 oczy wiec wiem, że to nie jest bujda. Serio mieszałby jeszcze rodziców w to wszystko gdyby nie traktował tego poważnie ?
To chyba jedyna rzecz nie do końca jasna w Twojej historii.
5. Znam go
Jedynym co w głowie tłucze mi się, że może to nie jest schemat jak zawsze jest to, że to nie jest „obcy” mi człowiek. Ja go naprawdę dobrze wcześniej znałam zanim ten romans się zaczął.
Weekendowymi spotkaniami czy wcześniej 5x w roku nie można dobrze poznać dugiej osoby. A napisać/powiedzieć można wszystko.
6. Kochanka – schemat I
Ale zaznaczam swoje zdanie, że nie mam zamiaru być i żyć wiecznie jako jego kochanka i przypominam mu o tym.. I wówczas pojawiają się zgrzyty. Sama nie wiem już czy za bardzo naciskam czy on po prostu boi się tej rewolucji i jego to przerasta. A ja boje się że to nigdy nie nastąpi..
To chyba nie wymaga komentarza
7. Kochanka – schemat II
Nie chce mi się wierzyć by on mógł aż tak grać.
90% z nich ma takie dylamty...
Albo jesteś trollem, albo brakuje Tobie piątej klepki, żeby sobie fakty poskładać w całość :-D
Poza tym ma słaby kontakt z córka ponieważ całe dnie spędza w pracy i boi się że w tej chwili skończyłoby się tym, że ten kontakt stałby się jeszcze gorszy, a bardzo by tego nie chciał.
vs
Rozmawiamy codziennie.. godzinami. Stał się częścią każdego mojego dnia.
Albo jesteś trollem, albo brakuje Tobie piątej klepki, żeby sobie fakty poskładać w całość :-D
daisy321 napisał/a:Poza tym ma słaby kontakt z córka ponieważ całe dnie spędza w pracy i boi się że w tej chwili skończyłoby się tym, że ten kontakt stałby się jeszcze gorszy, a bardzo by tego nie chciał.
vs
daisy321 napisał/a:Rozmawiamy codziennie.. godzinami. Stał się częścią każdego mojego dnia.
I jeszcze biedaczek dorobic sie nie moze w tej pracy
daisy321 nie wiem czy tu jeszcze zaglądasz. Powiem tylko tyle. Z całą pewnością stać Cię na więcej.
A ja o bohaterach drugiego planu
Rodzicach żonatego.
"Super"ludzie.. i tacy otwarci...