Witam wszystkich. Dzisiaj posprzeczałam się z moim chłopakiem w trakcie rozmowy telefonicznej. Nie była to jakaś wielka kłótnia, ale za nic nie mogliśmy dojść do porozumienia. Oboje wyrzucaliśmy sobie różne rzeczy, te obecne i te z przeszłości. W końcu zrobiło się bardziej intensywnie i... rozpłakałam się. Nie obrażałam go przy tym, nie stałam się agresywna, ani nic z tych rzeczy. Po prostu zaczęłam płakać. Na co usłyszałam automatycznie: nie będę z Tobą rozmawiał, gdy płaczesz. Zadzwoń gdy się uspokoisz. Po czym rozłączył się i po prostu sobie poszedł. Zabolało mnie to, więc napisałam mu wiadomość, że źle się wobec mnie zachował. Że tak się nie robi. Że jak Twoja dziewczyna się rozpłacze, to nie każesz jej spadać, tylko ją uspokajasz albo chociaż czekasz aż się uspokoi. Ale jesteś przy niej.
Jednak on cały czas szedł w zaparte, że dobrze postąpił,że płacząc nie byłabym w stanie rozmawiać rzeczowo, więc po co miałby w ogóle ze mną rozmawiać.
Nie wiem co mam o tym myśleć. Czy tak właśnie powinien zachować się mężczyzna, który twierdzi, że kocha?
Proszę o rady.