Postanowiłam napisać tu bo nie wiem kogo się poradzić. Próbowałam sposobami na własną rękę, bezskutecznie. Wierzę w moc internetu, jest nas tyle...może coś podpowiecie z własnego doświadczenia.
Rozstałam się z partnerem pół roku temu. Mamy dwoje dzieci. Jedno 9 miesięcy, drugie prawie 5 lat. Nie jestem w stanie dojść do porozumienia z ojcem dzieci w sprawie ustalenia widzeń.
Od pół roku jestem z dziećmi 24 h/dobę. Jestem fizycznie i psychicznie jak zmęczona, że żyć mi się odechciewa. Kocham ich najbardziej na święcie, daje im całą siebie, wszystko co mam. Brakuje mi jednak czasu kiedy mogłabym pobyć sama, spotkać się bez dzieci z koleżanką załatwić jakieś sprawy czy chociaż sama wyjść do sklepu a nawet walnąć się przed TV. Mam wsparcie w rodzicach, ale nie chcę ich tak do końca obarczać i tak mi wiele pomagają.
Mój były był kiedyś wzorem ojca. Serio. Wszystko co najlepsze mogłam powiedzieć. Po rozstaniu (on odszedł a później chciał wrócić - ale ja już nie chcę) zmieniło się wszystko. Stracił realne zainteresowanie dziećmi. Dużo mówi, ale nic nie robi. Obrał sobie za cel, doprowadzć mnie do takiego stanu że w desperacji zadzwonię do niego i poproszę żeby wrócił. Cierpią na tym dzieci, które tęsknią za ojcem. To codzienna gehenna.
Spotyka się wtedy kiedy ma czas, a nie kiedy dzieci go potrzebują.
Twierdzi że teraz ma wiele na głowie, bo zaczyna od zera. Ma pracę remont, nowe pasje...a dzieci kocha i robi to dla nich...szkoda słów.
Próbowałam ustalić harmonogram, ale się nie stosuje a swojego nie chce wprowadzić. Nie mogę nic zaplanować.
Widzenia wyglądają tak, że pisze przykładowo o 16 czy może wpaść do dzieci o 17 na godzinkę.
Co mam zrobić, żeby wpłynąć na niego i ustalić jakiś plan. Co zrobić żeby zainteresował się dziećmi??? Ja już nie daję rady...
Opisałaś bardzo skomplikowaną sytuację,dzieci są małe i jeszcze długo takie będą więc będziesz potrzebowała sporo siły,energii itp.,wygląda,że żyjesz w ogromnym chaosie ale też trudno się dziwić skoro jesteś zmęczona,niewyspana no i podenerwowana istniejącą sytuacją,może spróbuj porozmawiać z ojcem dzieci i ustalić termin,godziny spotkań?,może np.daj mu dzieci na spacer?,a sama odpocznij te 2 godziny?,nie napisałaś(masz do tego prawo) jaki był powód rozstania....dwoje małych dzieci na jedną osobę to ogromny wysiłek....coś ci powiem,nawet jeżeli sąd określi dni,godziny spotkań to jak twój były partner nie zechce się do tego stosować to nikt mu nic nie zrobi,żądna policja,sąd nie zmusi go siła do opieki nad dziećmi,byłam w podobnej sytuacji,ojciec mojego dziecka nie wziął syna na żaden weekend,ferie,święta...przez 6 lat!!!!!!!! i nic nie mogłam zrobić,kontaktowałam się z prawnikiem,który tak właśnie powiedział,chore to było dla mnie ale niestety takie są fakty,sama zajmowałam się synem a gdy usłyszał pochwalę i pytanie "kto tak dobrze syna wychował"? to od razu chciał ten sukces przypisać sobie,na szczęście byłam przy tym i głośno powiedziałam,że ojciec dziecka nie miał z nim kontaktu przez wiele lat,to wiesz jaką miał minę?,myślałam,że zabije mnie swoim pełnym zazdrości,złości i nienawiści wzrokiem, no przecież taki pan i władca powinien zbierać laury a nie dostać publicznie "kopniaka",byłam wtedy bardzo zadowolona,należało mu się to...tzn.chwila prawdy,pozdrawiam cię i życzę dużo siły.
Dlaczego maż odszedł? Nie podałaś. W tej chwili jesteście odrębnymi jednostkami. Brutalne, ale nie możesz nic od męża wymagać. To on musi chcieć. Jednocześnie nie możesz go zmyszać do przestrzegania grafika. Moze wychodxić z założenia, że skoro go nie chciałaś to sobie radź. No chyba, że powod jest jeszcze inny. Ma fo ciebie uczucia, kocha cię I to wpływa, że mu ciężko widywać ciebie. Kolejna kwestia to faktycznie może, chęć byś się zlamala i pozwoliła wrócić.
Dlaczego maż odszedł? Nie podałaś. W tej chwili jesteście odrębnymi jednostkami. Brutalne, ale nie możesz nic od męża wymagać. To on musi chcieć. Jednocześnie nie możesz go zmyszać do przestrzegania grafika. Moze wychodxić z założenia, że skoro go nie chciałaś to sobie radź. No chyba, że powod jest jeszcze inny. Ma fo ciebie uczucia, kocha cię I to wpływa, że mu ciężko widywać ciebie. Kolejna kwestia to faktycznie może, chęć byś się zlamala i pozwoliła wrócić.
No dobrze, wszystko fajnie, ale co z niego za ojciec, skoro trzeba go namawiać do kontaktów z własnymi dziećmi? Sam nie czuje potrzeby? Godzina tygodniowo wystarczy, by być wzorowym ojcem?
Po rozwodzie sąd może zabezpieczyć nie tylko materialne potrzeby dziecka orzekając alimenty, ale także skutecznie „zachęcić” rodzica, który wyprowadził się z domu, do regularnego widywania się z własnym dzieckiem
Problemem rozwiedzionych rodziców jest zwykle utrudnianie przez byłych małżonków kontaktów z ich wspólnym potomkiem. Zdarzają się jednak sytuacje odwrotne. Tata, rzadziej mama, po rozwodzie tak bardzo cieszą się swoją wolnością lub nową rodziną, że całkowicie zapominają o powinnościach wynikających z faktu posiadania dziecka z nieudanego związku. Syn lub córka nie zawsze rozumieją, dlaczego obecny wcześniej na co dzień rodzic, teraz nie znajduje dla nich czasu. W dziecku rodzi się poczucie, że nie jest już kochane albo co gorsza – że to ono jest winne całej sytuacji.
RODZICIELSKIE PRAWO, ALE I OBOWIĄZEK
Tymczasem jak wynika z art. 113 kodeksu rodzinnego rodzice oraz ich dzieci mają prawo, lecz także obowiązek utrzymywania ze sobą kontaktów. Polegać one mają m.in. na przebywaniu z dzieckiem (odwiedziny, spotkania, zabieranie dziecka poza miejsce jego stałego pobytu) i bezpośrednim porozumiewaniu się, utrzymywaniu korespondencji, korzystaniu z innych środków porozumiewania się na odległość, w tym ze środków komunikacji elektronicznej. Jeżeli dziecko przebywa stale u jednego rodzica, sposób utrzymywania kontaktów przez drugiego rodzice powinni określić wspólnie, kierując się jednak dobrem dziecka i biorąc pod uwagę jego rozsądne życzenia. Gdy rodzice nie mogą się w tej kwestii dogadać, o kontaktach z dzieckiem rozstrzyga sąd opiekuńczy. W orzeczeniu może ustalić bardzo szczegółowo ile razy w miesiącu, w jakich dniach i godzinach dziecko będzie spotykało się rodzicem, skąd będzie odbierane i dokąd odprowadzane. Zwykle sąd stara się rozdzielić rodzicielski obowiązek kontaktów tak, by dziecko przebywające na co dzień z jednym rodzicem miało kontakt z drugim chociaż w weekendy.pyta czytelniczka. Okazuje się, że tak, choć dopiero od dwóch lat, bo tyle czasu obowiązują przepisy pozwalające wpływać na rodzica, który nie wywiązuje się z prawa/obowiązku kontaktów z dzieckiem.NIEODPOWIEDZIALNY DOSTANIE PO KIESZENI
- Opiekun, który obawia się, że sam nie będzie w stanie wyegzekwować od drugiego rodzica wystarczających kontaktów z ich dzieckiem, powinien przede wszystkim wystąpić do sądu opiekuńczego z wnioskiem o ich ustalenie – mówi Dorota Kupper, radca prawny z Centrum Prawa Rodzinnego, warszawskiej kancelarii specjalizującej się m.in. w sprawach rozwodowych i dotyczących kontaktów z dziećmi. - Orzekając w tej sprawie sąd może zastosować obowiązujące od sierpnia 2011 r.: przepis art. 5821 § 3 kodeksu postępowania cywilnego, a w razie gdy rodzic narusza już prawomocne orzeczenie czy ugodę dotyczącą kontaktów – przepisy art. 59815- 59821 k.p.c. Pierwszy z tych przepisów pozwala sądowi zastosować groźbę zapłaty oznaczonej sumy pieniężnej rodzicowi, w razie uzasadnionej obawy naruszenia obowiązków wynikających z postanowienia o kontaktach. Groźbę taką może dostać zarówno rodzic, który utrudnia kontakty drugiemu, uprawnionemu do nich rodzicowi, jak i ten, który mimo zobowiązania do regularnych spotkań z potomkiem, wykręca się od nich i nie realizuje orzeczenia sądu. Pieniądze wypłacane są na rzecz drugiego rodzica. Czytelniczka może więc w postępowaniu o ustalenie kontaktów zgłosić swoje obawy i wnioskować do sądu o sformułowanie takiej groźby wobec ojca dziecka. Ustalając wysokość sumy pieniężnej sąd uwzględnia sytuację majątkową rodzica, wobec którego ma być wydany nakaz zapłaty. - W sprawach prowadzonych przez naszą kancelarię były już wydawane takie orzeczenia i sądy ustalały te kwoty na poziomie 200-500 zł za każde naruszenie. Z naszych doświadczeń wynika, że jest to skuteczny środek, który wielu rodziców motywuje do regularnych kontaktów – mówi Dorota Kupper. Groźbę zapłaty oznaczonej sumy pieniężnej na rzecz drugiego rodzica sąd może zastosować również wtedy, gdy nie było o niej mowy w wydanym wcześniej postanowieniu o kontaktach lub ugodzie zawartej przed sądem lub mediatorem w tej sprawie. Wystarczy, że osoba, która jest uprawniona/zobowiązana do kontaktów z dzieckiem, nie wypełnia warunków postanowienia sądu lub ugody (Art. 59815 § 2 k.p.c.). Rodzic, który zlekceważy groźbę sądu, musi liczyć się z jej realizacja, czyli nałożeniem obowiązku zapłaty uprawnionemu ustalonej wcześniej sumy pieniężnej (Art. 59816 k.p.c.). Sąd ustala jej wysokość stosownie do liczby naruszeń. Prawomocne postanowienie sądu w tej sprawie jest tytułem wykonawczym bez potrzeby nadawania mu klauzuli wykonalności. To oznacza, że od razu można z nim iść do komornika, który ma uprawnienia do wszczęcia egzekucji.
Na wszystkich na pewno nie podziala, ale warto czasem nawet tak brutalnie pokazac eks, ze ma nie tylko prawa, ale i obowiazki. Znam kobietke, ktora w ten sposob skutecznie przekonala bylego, ze przestal byc mezem, nie ojcem.
najbardziej tylko szkoda dzieci
co w sumie one winne? a tak tatuś będzie się z nimi spotykał tylko dlatego, zeby kary nie płacić.
to juz chyba wolalabym w ogóle nie widywać się z takim ojcem.
Wiem, jak to jest, zostać samemu z dwojgiem dzieci.
Inna sytuacja, choć rzeczywistość podobna.
Nie mam słów. Niezależnie od tego, kto winien rozpadu związku. Dzieci, to ci najważniejsi z ktosiów. Dla każdego normalnego człowieka. A mężczyźni są ludźmi w końcu.
Na drugim miejscu winny znaleźć się relację między byłymi partnerami.
Tyle, że nie kupuję gwałtownego ograniczenia uczuć ojcowskich, by dokopać byłej. Co Autorka sugeruje.
Nie wiemy nawet, czy i jak została podzielona opieka między rodziców.
A żądanie roztoczenia opieki przez ojca na godzinę przed planowanym wyjściem matki (o którym ten nie wie przecież), niezbyt trafionym argumentem jest.
Na siłę nie można zmuszać do spotkań, bo w przyszłości poszkodowane będą dzieci, które się przyzwyczają do spotkań, których potem już nie będzie. Rozumiem, że jesteś przemęczona. Może będziesz mogła liczyć na opiekę sąsiadów albo drugiej babci?
9 2018-02-04 12:03:09 Ostatnio edytowany przez balin (2018-02-04 12:04:19)
Nie wiadomo czy płaci jakieś alimenty. Jeżeli płaci i nie zajmuje się dziećmi, a cały obowiązek spadł na matkę, to może ona wystapić albo postraszyć takiego delikwenta podniesieniem takich alimentów w zależności od zarobków niby ojca. Takie podniesienie może byc kilkukrotne, jeżeli trzeba wynająć opiekunkę do dzieci.
Ze sprawą można pójśc do najbliższego ośrodka pomocy społecznej, pracownik może wezwać niby ojca, by mu to uświadomić.
to juz chyba wolalabym w ogóle nie widywać się z takim ojcem.
Male dzieci te kwestie raczej inaczej widza, zreszta mimo wszystko nie kazdy rodzic zmuszony do kontaktow bedzie na tyle bezwzgledny i chamski, by sobie to na dzieciach odbic. Jesli tak bedzie, i dzieci odczuwszy to odmawiaja kontaktow, zmuszac ich nie nalezy albo poglebic wyrok o uswiadomienie rodzicowi bledow.
Ale moim zdaniem dobrze, ze taki przepis istnieje.
A dlaczego dzieci nie chodzą do żłobka/przedszkola? Na pewno byłoby Ci łatwiej.
Nie da sie "zachecic" ojca do kontaktu z dziecmi, jesli on sam tego nie chce. Najwyrazniej obecnie dzieci nie sa jego priorytetem. Dzieci oczywiscie tęsknią za ojcem i to jest bardzo przykre, ale ty w sumie nie masz wplywu na tą relację.
13 2018-02-04 19:29:09 Ostatnio edytowany przez kasi11.65 (2018-02-04 19:31:14)
No właśnie,co to za ojciec,który nie potrzebuje kontaktu z własnymi dziećmi?,do bólu nieodpowiedzialny samiec........,przerabiałam to ...na nieszczęście,fizycznie to każdy może być ojcem ale gorzej z psychiką.....i taki drań unieszczęśliwia wokół siebie kilka osób.
Kochani dziękuję Wam za te odpowiedzi. Szczególnie za ten przepis, chociaż wciąż mam nadzieję, że nie będę musiała korzystać z pomocy sądu. Niektórzy pytają mnie o powód rozstania. Nie uważam że to ma jakieś znaczenie w tej sprawie, ale odpowiem. Mój były partner (nie mąż) jest osobą bardzo toksyczną i niezrównoważoną psychicznie ( a może jednak w takim razie ma to wpływ... ). życie u Jego boku to totalny misz masz. Ciągłę nerwy, niepewne jutro. Zostawił mnie kiedyś dwukrotnie. Pozwalałam wracać. Dawalam milion szans na zmianę. Prosiłam o spełnienie dla mnie najważniejszej kwestii przy dzieciach - potzrebę stabilizacji i poczucie bepzieczeństwa. Nie udało nie ani w kwesti finansowej ani uczuciowe, więc przy Jego aprobacie rozeszliśmy się. Przez te pół roku byłam traktowana jak śmieć, wyzywana i niszczona psychicznie przez tego człowieka - również w sądzie na sprawie o alimenty. Kiedy ma dobre przebłyski, prsi o powrót o napawienie relacji o współną terpaię. Dla mnie ejst to koniec. Zbyt wiele razy mnie poniżył a dzieci skrzywidził swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Miomi że mi cholernie cieżko, czuję że nad tym panuję. Że mam poczucie bezpiezeństwa. Dzieci - jedno chodzi do przedskzola, drugie jest jeszcze ze mną. Na wiosnę wracam do pracy po urlopie macierzyńskim.
Mój eks przyznał mi się oficlalnie - że myślał, że w pepmnym momencie nie dam rady - zadzwonię do niego i poproszę o powrót.
Nie mam na to słów, sprowadzić kogoś do poziomu podłogi, po to aby na dnie podać rękę...
Sami widzicie.
Najważniejsze dzieci. Jak wytłumaczyć, że tatuś teraz robi sobie gierki z życia i ma ich w dupie. Bo tak jest???
Co ze mną? Kiedy będę w stanie normalnie coś zaplanować, odpocząć... nawet zakupy spożywcze robię już on-line z dowozem do domu....bo ja na zakupy ze zgrzewami wody z dwojgiem dzieci w tym jednym jeszcze nie chodzącym???
"Podobno" bycie tatusiem to nie tylko prawa ale też obowiązki, i właśnie dlatego poszukuję SKUTECZNYCH narzędzi uświadomienia to Tatusiowi.
Alimenty płaci, ale nie w terminie tylo jak chce.
Sto razy prosiłam, żeby sam sobie opracował harmonogram wg którego będzie zajmował się dziećmi. Wybrał ze dwa popołudnia w tygodniu, które chce może jakiś weekend. Ciągle odpowiada, że on zawsze może brać o ile mu czas pozwoli. I tyle zero konkretów. Mówi że to nie Zakład karny, żeby widzenia ustalać.
Ręce mi opadają....
15 2018-02-06 15:18:18 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-02-06 15:28:57)
Nie mogę nic zaplanować.
Widzenia wyglądają tak, że pisze przykładowo o 16 czy może wpaść do dzieci o 17 na godzinkę.
Co mam zrobić, żeby wpłynąć na niego i ustalić jakiś plan. Co zrobić żeby zainteresował się dziećmi??? Ja już nie daję rady...
Może nie zakład karny, ale pewnie jest Ci to potrzebne żeby zaplanować wypoczynek dla siebie. Musisz pominąć siebie w oczekiwaniach co do dzieci, gdy przedstawiasz mu sprawę. Tak by on chciał dzieci ze względu na nie i na siebie, nie na Ciebie. Musi dostrzec, że ojciec wobec dzieci to również odpowiedni ich rozwój. Powinien zdać sobie sprawę, że bez względu na Ciebie, dzieciaki to nie zabawki w rozgrywkach rodziców. Choć tak dosłownie tego nie przekazuj. Nigdy nie działa jak trzeba. Jeśli będzie myślał, że Tobie pomaga, a nie wywiązuje się z ojcostwa, będzie oczekiwał wdzięczności.
Może spróbuj od jednego dnia w tygodniu u niego. Tego ustalonego. Obojętnie jaki będzie to dzień. Taki dzień ojca.
I przy okazji. Co z jego rodzicami? Niby nie muszą, ale czy wyrażają jakieś chęci pomocy?
Wiem, że on z rodzicami jest również w konflikcie. Bez względu na to z okazji Dnia Babci i Dziadka pojechałam z dziećmi do nich na kawę. Przez 3 godziny, które tam byłam nie padło nawet pytanie czy i jak sobie radzimy. Nic zero. Nie ma z ich strony jakiegokolwiek zainteresowania. O nic nie pytają a rozmowy są bardzo sztuczne i dotyczą spraw ogólnoświatowych - co u Trumpa słuchać... ja się nie skarżyłam, a oni nie pytali. Nie mogę więc na nich liczyć.
Moje dziecko, to starsze, nawet nie chce już od niego odbierać telefonu bo mówi, że on woli iść do Taty a nie gadać ciągle przez telefon. Mówiłam mu o tym, prosiłam wiele razy żeby zaczął zajmować się dziećmi. Szczególnie po rozstaniu synek miał ogromne problemy w przedszkolu, odczuwał ogromny stres przy rozstaniach. Byłam tym tak przerażona, że nawet z płaczem dzwoniłam swojego byłego żeby go zaczął odbierać czy częściej odwiedzać, ale on mówił że takie problemu teraz będą i to moja wina więc mogę sobie podziękować i na tym kończyła się rozmowa. Młodszy był chory też prosiłam żeby odebrał starszego z przedszkola żebym małego nie wyciągała na dwór też nie był zainteresowany. Nie wie do jakich lekarzy z dziećmi chodzę i nie pyta. Trzeba (do mnie dotarło to niedawno) ustalić za pewniaka. To nie jest poważny człowiek, z którym można usiąść porozmawiać i coś ustalić dla dobra dzieci. Trzeba wymysleć coś mądrzejszego.
Myślałam po pierwszym poście o innej radzie, ale po tym nowszym - nie jestem przekonana, czy należy walczyć o to, by dzieci miały regularny kontakt z osobą niestabilną i toksyczną. Rozumiem, jak musi być Ci ciężko bez pomocy, ale nawet jeśli dotychczas nie fundował dzieciom takiej huśtawki jak Tobie, to one podrosną i w końcu zacznie to robić. A jednak zdecydowanie lepiej jest ojca nie mieć nawet niż mieć niszczyciela. Musisz nad tym się zastanowić.
Co do alimentów - zdecydowanie powinnaś to uregulować sądownie. To nie jest i nie ma być żadne straszenie - to naturalna konsekwencja tego, że jeden z rodziców przestał na nie łożyć w życiu codziennym, a mają prawo do w miarę możliwości normalnego życia, do którego w dużej mierze potrzeba pieniędzy - wyżywienie, ubrania, rozwój, a nawet zachcianki, bo przecież dzieciństwo jest okresem, kiedy nie powinno się jeszcze martwić o byt czy poczucie, że jakieś marzenia pozostają niespełnione.
Sama wychowałam się bez ojca i z perspektywy czasu wiem, że brak zabiegania u tego dna o kontakty ze mną to jedna z najlepszych rzeczy, jaką zrobiła moja rodzina. Może i czegoś mi brakowało, ale też nie musiałam wychowywać się z tym, jaki ten facet jest i jak wszystko robi na siłę.
W tym, nowym, a potrzebnym uzupełnieniu, zaczynam rozumieć Ciebie bardziej i odwrotnie proporcjonalnie , byłego partnera.
Ja zostałem sam z dwojgiem dzieci, bo ich matki zabrakło. Umarła. Wciąż nie wiem, co nią kierowało u progu agonii, że nie wróciła do domu.
Samotny ojciec ma własny pogląd na takie coś.
Gość żyje. Funkcjonuje tu i tam, a dzieci za nim tęsknię.
Kiedyś wszystko bym dał, by mieć Twoje problemy.
Uwierz mi, Autorko.