mój ojciec nigdy nie pomagał w domu - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » mój ojciec nigdy nie pomagał w domu

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 11 ]

Temat: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu

Cześc,

Mam ponad 25 lat, jestem świadomą siebie osobą ( tak mi się wydaje). Od kilku lat widzę pewne sytuacje, których wcześniej nie zauważałam. Im jestem starsza widze problem.
Problemem jest mój ojciec. W latach 90 posiadał firmę, która splajtowała. Później imał się roźnych innych zlecen. Od 10 lat pracuje jako wykładowca tylko 3razy w tygodniu na umowę zlecenie na jednej z uczelni w moim mieście.
Moja mama zawsze go 'wypychała'. Zawsze podbudowywała psychicznie, zawsze widziałam, że to ONA jest alfa. Że to moja mama jest facetem w związku.

Swoje związki z męzczyznami tak samo zaczynałam. To ja musiałam byc alfa. Faceci zaczeli się mnie bać. Od urodzenia miałam taki przykład ról w domu.

Kiedy nie było pieniędzy moj tata brał od babci, zapozyczal się u niej- ona łaskawie dawała pieniaze, a moja mama pracowała na 2-3 etatach nawet w weekend aby mnie i rodzeństwu w podstawówce zapewnić godne zycie.

Dopiero zaczelo to od mnie dochodzić kilka lat temu. Przez wiele lat przymykałam na to oko, starałam się nie zauważać.
Jestem abrdzo ogarnieta, nie mam faceta, Wszystko robie sama, nie prosze sie o pomoc. Czuje, ze staje sie klonem wlasnej matki.
BOje sie, ze bede przyciagac nieudaczników,którzy sami beda ode mnie chcieli cos wyssać.

Nie wiem jak mam pomóc mamie. Mój tata w ogole nie sprząta, nie zmywa, nie pierze. Siedzi tylko przed tv w wolnedni, albo chodzi do babci. ALbo jezdzi autem na spacery.
Zastanawialismy się czy ma depresję, poniewaz kilka lat temu zmarła ciocia, ktora byla dla niego bardzo bliska jak siostra- od tamtej pory tata się jeszcze bardziej zamknal.

Jednak kiedy chcemy porozmawiac, pomoc- jest zle. Moj tata nie podejmowal i nie podejmuje zadnej inicjatywy. Zawsze wszyscy są zli, on jest najlepszy, uwaza ze kazdy to chołota i złodziej.

Przez kilka lat tez tak myslalam ale zaczelam odwracac się od tego myslenia, zaczelam wychodzic z tej strefy komfortu myslowego stworzonego przez rodziców.

Widze, ze tata sam na siebie tak zapracowal to teraz ma. Ale denerwuje mnie to ze np mama musi pół roku dopraszac się o powieszenie półki... O wyborowanie dziury w scianie. Ja bym mogla to zrobic, ale nie zrobie, bo bylo mi niepozwalane.

Za chwilę wyprowadzę się na stale z domu, bede juz na swoim , nie bedzie mi nic przeszkadzać. Jednak wspolczuje mamie.

Moja mama dwoi się i troi, moj tata tylko siedzi przed TV.

Nie wiem czy mam na to reagowac czy odpuscic bo jestem dorosla i TYLKO zając sie swoim zyciem.

Dziekuje smile
xx

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu

Widać im taki układ odpowiada. W byciu "samicą alfa" nie ma absolutnie nic złego, znam z autopsji pary gdzie to właśnie kobieta dominuje i rozporządza, a facetowi w takim układzie jest bardzo wygodnie. Nie sądzę by było w tym coś złego, grunt to się dopasować.

3

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu

Niestety tez jestem taka samica alfa i wcale fajne to nie jest. Rowniez obawiam sie, jaki model rodziny wyniosa moje dzieci, dlatego ja troche probuje meza pchac do meskich zajec.  Powiem Ci jedno- jesli mama z tym nic nie zrobi, Ty nic nie zdzialasz. Niepotrzebnie sie nakrecasz. Szkoda zdrowia

4

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu

Musisz zrozumieć, że skoro tkwią oboje w takim układzie, to i jednej i drugiej stronie prawdopodobnie on odpowiada. Gdyby było inaczej, już dawno by się rozeszli.

Co do lęku przed staniem się klonem własnej matki. Jeśli bardzo się tego boisz, może warto skorzystać z pomocy psychologa? Wyjaśni Ci pewne mechanizmy i pomoże spojrzeć trzeźwo na niektóre sprawy.
Dobrze, że niebawem się wyprowadzisz na swoje. Masz swoje życie, o które powinnaś zadbać. Nie marnuj swojego czasu na życie życiem Twoich rodziców. Masz swoją drogę do przejścia, a Twoim rodzicom naprawdę się krzywda nie dzieje, są dorośli i poradzą sobie.

5 Ostatnio edytowany przez malinowy_chruśniak (2018-01-28 11:12:00)

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu

Każda chyba tak ma.... patrzy na nieidealne małżeństwo rodziców i ze zgrozą myśli że z takimi schematami wyniesionymi z domu bardzo możliwe że wpakuje się w to samo. Co gorsza, badania pokazują, że dobrze myśli. Najbardziej dobitnie widać to na przykładzie DDA ale tak jest też w wielu innych sytuacjach.
Na szczęście jesteśmy myślącymi istotami i to że uświadomiłaś sobie problem to już połowa sukcesu. Pewnie jakieś naleciałości Ci zostaną ale nie poddawaj się i świadomie szukaj partnera a potem świadomie kształtuj relację.
U mnie w domu na przykład rodzice prawie nie rozmawiają, mają dwa oddzielne światy które zawarły pakt ale mają jasne granice. Dlatego ja za każdym razem kiedy mam ochotę coś przemilczeć to jednak przełamuję się i opowiadam chłopakowi. I tak samo dokładnie wypytuję go co u niego. Ogólnie bardzo dużo rozmawiamy. Tak samo jest z obowiązkami domowymi. U mnie w domu też za wszystko odpowiada mama, więc kiedy chłopak jest u mnie i chce pozmywać po obiedzie to nie zabijam dobrych nawyków w zarodku tongue Ja akurat jestem zupełnym przeciwieństwem samicy alfa, więc u mnie przełamania się wymaga np powiedzenie że wcale nie mam ochoty na ten spacer albo wolałabym zjeść pizzę a nie sushi. Bo z domu jestem nauczona że żona dla świętego spokoju na wszystko się zgadza, nigdy nie kłóci. Ogólnie podporządkowuje się.
Także każdy niesie swój krzyż przeszłości. Najważniejsze to uświadomić sobie kim jest przeciwnik, to pierwszy krok do skutecznej walki z nim.

Aaaa i co do związku rodziców- nic tu nie poradzisz. To jest ich życie i my jako dzieci nie jesteśmy alfą i omegą żeby im je ustawiać. Tak jak rodzice powinni dać dzieciom wolność w decydowaniu  o sobie tak też dzieci nie powinny swoich rodziców na siłę zbawiać. Tak więc jedyne co możesz zrobić to zadbać o to żeby Twój związek był inny.

6

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu
samotnax4 napisał/a:

Niestety tez jestem taka samica alfa i wcale fajne to nie jest. Rowniez obawiam sie, jaki model rodziny wyniosa moje dzieci, dlatego ja troche probuje meza pchac do meskich zajec.  Powiem Ci jedno- jesli mama z tym nic nie zrobi, Ty nic nie zdzialasz. Niepotrzebnie sie nakrecasz. Szkoda zdrowia

W młodszych latach mi sie zdarzało być dominującą samicą i nawet mi to początkowo odpowiadało. Początkowo, bo potem się okazuje, że takie dominujące kobiety przyciągają męskie pipy. Trzeba to wypośrodkować, tzn. być samodzielną, odpowiedzialną, zaradną, ale wymagać tego samego od faceta. Nie pchać go i nie robić za niego - wymagać, by on coś robił.

7

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu
CatLady napisał/a:

Nie pchać go i nie robić za niego - wymagać, by on coś robił.

Nazwałbym to stworzeniem mu przestrzeni do działania smile

8

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu
marioosh666 napisał/a:
CatLady napisał/a:

Nie pchać go i nie robić za niego - wymagać, by on coś robił.

Nazwałbym to stworzeniem mu przestrzeni do działania smile

A gdy już tą przestrzeń do działania ma, a mimo to nie działa, to co wtedy?

9

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu
CatLady napisał/a:
marioosh666 napisał/a:
CatLady napisał/a:

Nie pchać go i nie robić za niego - wymagać, by on coś robił.

Nazwałbym to stworzeniem mu przestrzeni do działania smile

A gdy już tą przestrzeń do działania ma, a mimo to nie działa, to co wtedy?

Wtedy trzeba zmotywować smile Z tym tworzeniem przestrzeni to nie jest takie łatwe. Mało która potrafi np.: podać obiad na brudnych naczyniach, bo facet nie umył. Raczej umyje i zrobi mu awanturę. Awantura pomoże na chwilę, a później powrót do normalności.

10

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu

Twój opis domu rodzinnego jest mi bardzo bliski, praktycznie to samo.
W pewnym momencie życia zobaczyłam, że mój mąż pod wieloma względami przypomina mojego ojca. Brak ambicji. Ciągle trzeba go było motywować. Listwy przypodlogowe lezaly chyba rok zanim je przykrecil. Do tego brak rozwoju zawodowego i osobistego, jakiegokolwiek. To ja byłam tą silną. Założyłam firmę, podnosiła kwalifikacje, dbalam o dom. 
Czulam się jednak tym znuzona.  Trafiłam na terapię. Bo było już bardzo kryzysowo.  I tam doznalam olsnienia.  Robiłam to co matka. Tak sami wybrałam partnera i tak samo co traktowalam.  To małżeństwo trwało 13 lat a związek chyba ze 20. I jak ktoś słusznie napisał, ludzie nie dobierają się przypadkiem. To jest odwzorowanie wyniesione z domu, ale też sposób na zaspokojenie pewnych potrzeb. Bo, szczerze, gdyby było aż tak źle, związek dawno by się już rozpadł. Tym, co trzyma takie pary jest mechanizm tzw KOLUZJI. Polega on na tym, że pod pozornym plaszczem walki ze sobą czy pozornego męczenia się we dwoje, ludzie trwają że sobą, bo taki układ zaspokaja ich potrzeby, często nieuswiadomione. Np. Matka potrzebuje czuc sie silna, to jej kompensuje poczucie wartości ( jako bardziej zaradna czuje się lepsza od słabego meza, realizuje też potrzebę dominacji i kontroli ), ojciec zaś czuje się generalnie gorszy, słabszy, wybiera więc sobie kobietę, która zagwarantuje mu możliwość utwierdzenia się w takich odczuciach ( bo ona będzie wiecznie na niego narzekać, porownywac z innymi, bardziej zaradnymi mężczyznami, okazywac swoją dezaprobate).  Oboje jednak potrzebują siebie do tego aby czuć się w określony sposób. Twoja matka nie umie funkcjonować przy silnym mężczyźnie a Twój ojciec nie potrafilby żyć przy słabej kobiecie. Oboje tak wybrali.
Przyjrzalam się temu na terapii, niestety powielanie wzorca mojej matki rozwalilo mi małżeństwo, byłam zbyt silna, to pograzylo mojego męża, który i tak nie miał zbyt wysokiego poczucia wartości.
Postepwalam tak bo również go nie miałam, potrzebowałam osoby słabszej i niekompentnej przy sobie aby móc czuć się lepsza.
Lekarstwem jest praca nad sobą. Kiedy zmieniasz się wewnętrznie, zaczynasz przyciągać inne osoby.
Bardzo dużo pracy wlozylam w to by wyjść z roli Zosi Samosi, która epatuje takim poczuciem, że nikogo nie potrzebuje, świetnie sobie radzi i wie lepiej.  Bardzo trudno było mi przyjmować pomoc od kogoś. A mężczyzna tego potrzebuje. Czuć się potrzebnym.

Np świetnie sobie radze z rozpalaniem kominka w swoim domu ale gdy przyjeżdża mój Partner, calkowicie się wycofuję z tego, on się tym zajmuje i jest dumny, że mu to dobrze wychodzi.  Pozwalam mu włożyć walizki do bagażnika, naprawiać mi drobne usterki w aucie czy w domu. Dziękuję za pomoc. Chwalę za inicjatywy. Nie wyrywam się przed szereg. Nie rządzę nim. Nie pouczam.  A próbowałam psychologizowac i go naprawiac i coś tam mu wytykać.  Przestałam. Nasza relacja jest coraz lepsza. Gdybym nadal powielala wzorzec matki, już dawno by się to skończyło. Na szczęście mój Partner mi nie pozwala mu matkować. Żywię do niego szacunek i respekt. Nie ma mowy o takich numerach jakie robiłam z ex mężem.
Zmiana mojego zachowania przyniosła też efekty w relacji z ojcem.  Kiedy ja go zaczęłam traktować z szacunkiem, pokazujac że jestem też niekiedy słaba, że potrzebuje pomocy i doceniam jego wsparcie, on bez przypominania zaczął robić wszystko aby mi pomagać. A całe życie był taki jak Twój ojciec. Kanapa, gazeta, odwlekanie wszystkiego, frustracja matki i moja.
Prawda jest w mojej rodzinie taka, że matka sama go " wykastrowała ", nie czuł się potrzebny i robił wszystko aby się w tych uczuciach utwierdzić ( np wycofując z wszelkich aktywności). Miał też epizody depresji.

Nie wiem jak jest u Ciebie. Nie musisz jednak powielać schematu.  Dobrze, że go zauważasz.  To pierwszy krok do zmiany. Bardzo pomocna jest terapia. Może spróbuj.

Odp: mój ojciec nigdy nie pomagał w domu
Esthere napisał/a:

Twój opis domu rodzinnego jest mi bardzo bliski, praktycznie to samo.
W pewnym momencie życia zobaczyłam, że mój mąż pod wieloma względami przypomina mojego ojca. Brak ambicji. Ciągle trzeba go było motywować. Listwy przypodlogowe lezaly chyba rok zanim je przykrecil. Do tego brak rozwoju zawodowego i osobistego, jakiegokolwiek. To ja byłam tą silną. Założyłam firmę, podnosiła kwalifikacje, dbalam o dom. 
Czulam się jednak tym znuzona.  Trafiłam na terapię. Bo było już bardzo kryzysowo.  I tam doznalam olsnienia.  Robiłam to co matka. Tak sami wybrałam partnera i tak samo co traktowalam.  To małżeństwo trwało 13 lat a związek chyba ze 20. I jak ktoś słusznie napisał, ludzie nie dobierają się przypadkiem. To jest odwzorowanie wyniesione z domu, ale też sposób na zaspokojenie pewnych potrzeb. Bo, szczerze, gdyby było aż tak źle, związek dawno by się już rozpadł. Tym, co trzyma takie pary jest mechanizm tzw KOLUZJI. Polega on na tym, że pod pozornym plaszczem walki ze sobą czy pozornego męczenia się we dwoje, ludzie trwają że sobą, bo taki układ zaspokaja ich potrzeby, często nieuswiadomione. Np. Matka potrzebuje czuc sie silna, to jej kompensuje poczucie wartości ( jako bardziej zaradna czuje się lepsza od słabego meza, realizuje też potrzebę dominacji i kontroli ), ojciec zaś czuje się generalnie gorszy, słabszy, wybiera więc sobie kobietę, która zagwarantuje mu możliwość utwierdzenia się w takich odczuciach ( bo ona będzie wiecznie na niego narzekać, porownywac z innymi, bardziej zaradnymi mężczyznami, okazywac swoją dezaprobate).  Oboje jednak potrzebują siebie do tego aby czuć się w określony sposób. Twoja matka nie umie funkcjonować przy silnym mężczyźnie a Twój ojciec nie potrafilby żyć przy słabej kobiecie. Oboje tak wybrali.
Przyjrzalam się temu na terapii, niestety powielanie wzorca mojej matki rozwalilo mi małżeństwo, byłam zbyt silna, to pograzylo mojego męża, który i tak nie miał zbyt wysokiego poczucia wartości.
Postepwalam tak bo również go nie miałam, potrzebowałam osoby słabszej i niekompentnej przy sobie aby móc czuć się lepsza.
Lekarstwem jest praca nad sobą. Kiedy zmieniasz się wewnętrznie, zaczynasz przyciągać inne osoby.
Bardzo dużo pracy wlozylam w to by wyjść z roli Zosi Samosi, która epatuje takim poczuciem, że nikogo nie potrzebuje, świetnie sobie radzi i wie lepiej.  Bardzo trudno było mi przyjmować pomoc od kogoś. A mężczyzna tego potrzebuje. Czuć się potrzebnym.

Np świetnie sobie radze z rozpalaniem kominka w swoim domu ale gdy przyjeżdża mój Partner, calkowicie się wycofuję z tego, on się tym zajmuje i jest dumny, że mu to dobrze wychodzi.  Pozwalam mu włożyć walizki do bagażnika, naprawiać mi drobne usterki w aucie czy w domu. Dziękuję za pomoc. Chwalę za inicjatywy. Nie wyrywam się przed szereg. Nie rządzę nim. Nie pouczam.  A próbowałam psychologizowac i go naprawiac i coś tam mu wytykać.  Przestałam. Nasza relacja jest coraz lepsza. Gdybym nadal powielala wzorzec matki, już dawno by się to skończyło. Na szczęście mój Partner mi nie pozwala mu matkować. Żywię do niego szacunek i respekt. Nie ma mowy o takich numerach jakie robiłam z ex mężem.
Zmiana mojego zachowania przyniosła też efekty w relacji z ojcem.  Kiedy ja go zaczęłam traktować z szacunkiem, pokazujac że jestem też niekiedy słaba, że potrzebuje pomocy i doceniam jego wsparcie, on bez przypominania zaczął robić wszystko aby mi pomagać. A całe życie był taki jak Twój ojciec. Kanapa, gazeta, odwlekanie wszystkiego, frustracja matki i moja.
Prawda jest w mojej rodzinie taka, że matka sama go " wykastrowała ", nie czuł się potrzebny i robił wszystko aby się w tych uczuciach utwierdzić ( np wycofując z wszelkich aktywności). Miał też epizody depresji.

Nie wiem jak jest u Ciebie. Nie musisz jednak powielać schematu.  Dobrze, że go zauważasz.  To pierwszy krok do zmiany. Bardzo pomocna jest terapia. Może spróbuj.

cześć, dzięki wielkie za ten post.
jestem zaskoczona, że w tym wątku ludzie chcieli mi pomóc a nie komentować ironicznie - co niestety wcześniej się zdarzało.

ale wracając do Twojego posta.
wlasnie dużo osób mówi mi,abym otworzyła się na 'branie, ofiarowanie pomocy'.
do tej pory wychodziłam na taką Zosię Samosię i to wiedzą nawet teraz nowopoznani koledzy.

od urodzenia wpajano mi szczególnie przez Mamę, że ludzie sa nieżyczliwi, prędzej czy później Cię wykorzystają. Lepiej wszystko robić samemu niż prosić o pomoc. tak samo jeśli chodzi o np pokazywanie swoich artystycznych zapędów, pokazywanie swoich prac, wystawy.
moi rodzice to artyści.
moja ma wielki talent nigdy jednak nie była zadowolona z niego w 100 %. imała się wielu rzeczy na studiach i po studiach- od tkaniny po malarstwo i rzeźbę. keidy wszyscy zachwycali się pracami, ona uważała, że są beznadziejne.
nie wiem skąd to przekonanie. moja mama jest perfekcjonistką w pracy.

to samo wymogła ode mnie i od rodzeństwa. zawsze byłyśmy z plastyki, sztuki najlepsze a ona uważała, że nam czegoś brakuje. zawsze miałyśmy się same dokształcać. zawsze wszystko same.

nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że trochę źle mnie wychowali. jednak jestem dorosła i sama kieruję swoim życiem.
wiem obecnie świadomie czego chcę i do tego dążę.

problem w tym, że ja strasznie się zamykam kiedy ktoś oferuje mi pomoc. wtedy myslę o tym, ze ta osoba chce mnie 'wykastrować'. że nie wierzy w moją siłę.

a przecież nawet Matthew Hussey ( ten spec od relacji damsko męskich z Wlk. Bryt) uważa, że silna kobieta to ta co poprosi o pomoc, a najsłabsza to ta co wszystko robi sama...
dlaczego? Bo boi się że ktoś jej coś zabierze, że ona nie zdoła odeprzeć konkurencji albo presji.

ale z 2 strony dlaczego ja mam się narażąć napresję czy konkurencję...
tutaj jest walsnie to koło, z którego moi rodzice nie wyszli. tkwią w nim. nie mają znajomych, mają stabilny dom, w którym rządzi mama i teraz tak myslę, babcia - Mama Taty.
Wszystko stabilnie, zawsze walka z pieniędzmi. zawsze wszystko robili dobrze.

mama zawsze na posterunku, tata przy telewizji.

moje związki tak samo opierały się zawsze na tym, że musiałam 'pokazać, że jestem silna'.

nie wiem dlaczego bycie milym, sympatycznym, lojalnym, fajnym w oczach moich znajomych bylo odbierane jako oznaka słabosci, miękkości, naiwnosci.
tak jakby chcieli mnie przed czymś uchronic, albo nie pokazać innego swiata.

w liceum mialam związek z chlpakiem mlodszym o rok- ok 6 miesięczny. bylismy równi 'silowo'. mentalnie.

pozniej zadurzyłam się w innym starszym koledze z liceum który lubił mnie ale chyba nie tak jak ja jego. jednak on uważał, że praca jest najwazniejsza. kiedy jakas dziewczyna pracowala ciezej ode mnie on potrafił mi ublizać, że jestem slaba itp.
po takich rozterkach zawsze musiałam odejsc z towarzystw ( roznych)  i pokazac, udowodnic jemu ,ze się myli. ze ja tez potrafie wszystko sama zrobic.
nie prosilam nikogo o pomoc. stawalam się klonem Mamy

i od tamej pory wlasnie wpadam na pracoholików, na facetów ktorzy uwielbiają pracę, ladne dziewczyny, ale nie chcą sie wiazać. muszę się sama dwoic i troic aby im zaimponować.
a pozniej okazuje się ze ich'wykastrowywuje' kiedy oni kladą na mnie 'lachę', kiedy uwazają, ze jestem slaba. wtedy automatycznie musze im udowodnic, ze się mylą...
i to kołosię zamyka. moje punkty w CV rosną, konferencje wyjazdy, i ten sam schemat facetów- pracoholik, lubiący ladne dziewczyny , ale ostry, cięty na bledy- kiedy sie pomylę - potrafi tak gleboko wejsc mi na psychikę, ze ja się załamuję, wycofuję z twaorzystwa, i znowu chce pokazać, ze jestem cos warta i umiem coś robić.
i znowu jestem robotem.

a pozniej kiedy jednak pokazuję, oni wracają uwazając, ze jestem zbyt męska- a sami jednak posiadają dziewczyny imprezowe a nie np pracoholiczki...


i tu mam problem.

Posty [ 11 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » mój ojciec nigdy nie pomagał w domu

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024