Tytuł wątku jest cytatem.Pewnie wiecie z czego
Asertywność jednorazowa nie jest mi obca.Mam jednak z nią problem na etapie długofalowym.
Wczoraj spotkałam w sklepie wujka mego męża.
Facet,który lubi wpadać do nas z wizyta wraz z pięcioosobową rodziną.Ma czwórkę dzieci,większość już dorosła ale i oni jakoś obiekcji nie mają by wpaść na grilla,kolacyjkę czy obiadek.O rewizycie nigdy nie ma mowy a wujek jak przyjeżdża do nas autem to potrafi powiedzieć,żeby mu piwo zapakować do domu:)
Zarówno bracia męża jak i mój mąz starają się rzeczoną rodzinkę omijać z daleka.Nie zawsze jednak wyjdzie.No i stało się: wujek dowiedział się,że wybudowaiiśmy się jakieś 800 m od ich mieszkania.
Obiecał,że nas odwiedzą.Ja się śpieszyłam i tylko powiedziałam ok.
Udawało nam się wymiksować z wizyty gdy mówili kiedy nas nawiedzą.Ale w wakację jak byliśmy na wsi po prostu wpadali bez zapowiedzi.Kiedy była u nas moja przyjaciółka,mąż zajmował się nimi.
Gdy mieszkaliśmy w bloku po prostu udawaliśmy,że nas nie ma i nie otwieraliśmy.Nie chcę jednak udawać.Nie będę zasłaniać okien i chodzić po ciemku w swoim domu
Ale zacznie się wiosna i już widzę na grillu u nas ich co weekend
Jak byście to tak generalnie załatwili? Tak, żeby nie trzeba było tłumaczyć się przed każdą wizytą,że po prostu mamy swoje życie i swoich znajomych i ze nie mamy ochoty gościć na grillu takich sępów co to potrafią przynieść dwa piwa-tylko dla siebie idąc na grilla do ludzi.