Cześć wszystkim.
Mam 26 lat i jestem z moim chłopakiem już 5 lat, mieszkamy razem za granica. W poprzednim związku zostałam zdradzona i na początku aktualnego związku nie byłam od razu ufna ale starałam się. Zakochaliśmy się w sobie, było pięknie. Aż do czasu kiedy mój chłopak nie nakrył mnie na wieczornym spotkaniu z kolega. Od razu uprzedzę ze go nie zdradziłam i nie miałam takiego zamiaru. Po prostu wydawało mi się to mało znaczące bo to tylko spotkanie z kolega. Ale strasznie go wtedy zraniłam. I zrozumiałam ze na jego miejscu tez poczulabym się zraniona. Przepraszałam, starałam się ale juz nigdy nie było tak samo. Od tamtego czasu minęło ok 3,5 roku, zdążyliśmy zamieszkać razem ale czuje jakbyśmy się tylko pogrążali. On do tej pory nie ma do mnie zaufania. Nie okazuje mi już tak uczuć, a kiedy ja je okazuje wzdryga się, albo przyjmuje nieśmiale. Seks jak kiedyś był każdego dnia albo co drugi czy trzeci dzień, teraz jest raz na 2, 3 tygodnie i raczej kiepski. Kiedy dzisiaj przyszłam się koło niego położyć i przytulić, spytałam co porobimy razem to usłyszałam ze mogę mu zrobić masaż. Powiedziałam ze nie. Szczerze nie mam już ochoty się tylko ja starać. Chociaż co ja słyszę od Niego: Lepiej jest sie nie starać niż starać się nieudolnie i niszczyć. Bo jego zdaniem zamiast przychodzić i się przytulić i starać się coś zainicjować powinnam o niego dbać np masażem. Mam już tego dość. Staram się: jestem czuła, ciepła, chętna, piorę, gotuje, robiłam tez masaże ale to jest za mało. Jego przyjaciel po pół roku znajomosci oświadczył się dziewczynie. I świetnie, cieszymy się jego szczęściem. My jesteśmy razem 5 lat i z przedstawionej sytuacji na to się nie zanosi. A chciałabym tego bardzo ale jeszcze bardziej chciałabym być kochana,żeby on o mnie zabiegał, żebyśmy się wygłupiali, kochali się tak jak kiedyś. Ta bezczynność trwa już zbyt długo.
Często słyszę pretensje. Jak np chce się przytulić do niego pod kołdrą to zamiast się ucieszyć to słyszę narzekanie ze go odkrywam. Niszczy mnie to już, jestem tym zmęczona.