Prawie 5 lat związku... co dalej? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Prawie 5 lat związku... co dalej?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7 ]

Temat: Prawie 5 lat związku... co dalej?

Cześć,

Chciałabym Wam opowiedzieć historię, postaram się ją streścić. Nie wiem co już robić i bardzo potrzebuję jakiś obiektywnych opinii.

Jestem z chłopakiem prawie 5 lat. Poznaliśmy się przypadkiem, bo przez wspólnego znajomego.  Na początku było cudowne, on zabiegał, starał się, robił wiele rzeczy dla mnie tak po prostu, wysyłał miłe sms, tylko żeby mi np. poprawić humor, przy kłótniach przychodził do mnie, gdy płakałam i przytulał mnie. Przyjeżdżał do mnie na weekendy albo ja do niego. Jego rodzice też wiele nam pomagają w miarę swoich możliwości.

On pracuje,a zajmuje się domem oraz szukaniem pracy. Mamy różne zainteresowania / hobby. Rozmawiałam z nim, kiedyś o wspólnej przyszłości oraz planach, ale on na razie o tym nie myśli, a ja czuje, że czas mi ucieka. Choruje też na depresje i przez to wszystko strasznie mnie to denerwuje i frustruje.

Jestem bezradna tym że nic się nie zmienia, dobija mnie fakt że nie wiem na czym stoję, próbuje z nim rozmawiac, ale zawsze sie przy tym kłócimy, bo albo on jest zmeczony lub zajety grami albo mi sie nie chce rozmawiac. Mówię mu czasami o swoich potrzebach wprost, a on nic. Mógłby mieć pretensje gdybym mu kazała czytać mi w myślach, ale mówię mu jak wszystko prosto z mostu. On mi niby mówi że mnie kocha, ale że po tylu latach uważa że ja to wiem i on mi nie musi tego mówić. A ja już naprawdę nie mam siły, mimo że jestem osobą bardzo cierpliwą, ale wszystko ma swoje granice. Teraz czasami czuję, jakbym zmarnowała najlepsze lata życia. Robię się coraz starsza, a nic się nie zmienia. I to że nic nie mogę zrobić, nie mam wpływu na niego, żeby on coś powiedział, zmienił, żeby czegoś chciał dla nas powoduje u mnie taką bezradność. Boli mnie to że nie wiem na czym stoję. Były między nami kłótnie, później przerodziło się to w awantury. Wiem, że jest to moja wina w dużej części, bo go okłamywałam wiele razy. Denerwuje mnie jednak to, że on się zachowuje cały czas jak dziecko. Gra w te swoje durne gry przez cały czas i siedzimy w domu, a jak gdzieś wychodzimy to z mojego punktu widzenia wygląda to tak, jakby to robił na pokaz. Nie mamy dzieci, gdyby ktoś pytał. Ja się starałam cały czas i postawiłam go na 1-szym miejscu. Rzuciłam szkolę, żeby mieszkac razem i co mam z tego? On caly czas gada o pieniądzach jakby tylko to się liczyło. Nie jest już dla mnie wsparciem, bo ciągle mnie obraża albo krytykuje przy znajomych lub śmieje sie z moich zainteresowań,marzeń. To jeszcze jakoś przegryze, ale te lata bardzo mnie zniszczyły psychicznie. Znęcał się nade mną psychicznie. Zachowywał się jak psychopata czasami. W tamtym okresie bałam się go. Pewnie zapytacie czemu nie odeszłam od niego? Komuś wydałoby się to proste, ale jak człowiek kochał przez cały ten czas i wierzył, że się coś zmieni to miał nadzieje na coś lepszego. W tym roku chce zmienic cos w swoim zyciu i wyrwac sie z tego toksycznego zwiazku. Chce zaczac normalnie zyc i spelniac swoje marzenia.  Jeśli możecie to proszę Was o jakieś obiektywne opinie, bo ja już naprawdę nie mam siły. Będę wdzięczna za każdą opinię.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Prawie 5 lat związku... co dalej?
wilczy.deszcz napisał/a:

On pracuje,a zajmuje się domem oraz szukaniem pracy. Mamy różne zainteresowania / hobby. Rozmawiałam z nim, kiedyś o wspólnej przyszłości oraz planach, ale on na razie o tym nie myśli, a ja czuje, że czas mi ucieka. Choruje też na depresje i przez to wszystko strasznie mnie to denerwuje i frustruje.

Chce zaczac normalnie zyc i spelniac swoje marzenia.  Jeśli możecie to proszę Was o jakieś obiektywne opinie, bo ja już naprawdę nie mam siły. Będę wdzięczna za każdą opinię.

Jeśli chcesz normalnie żyć, szanuj sama siebie. Wróć do nauki, miej przyjaciół i nie poświęcaj czasu dla kogoś, kto dla ciebie go nie ma.  Nie możesz znaleźć pracy, a jesteś przez niego postrzegana jak leń, któremu się nic nie chce. Jeśli się leczysz na depresje, to po około pół roku powinnaś dojść  do siebie.
  Poza tym jeśli on nie myśli o wspólnej przyszłości, to jej nie ma.

3 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-01-03 12:14:57)

Odp: Prawie 5 lat związku... co dalej?

Edit: pomyłka

4

Odp: Prawie 5 lat związku... co dalej?
Cyngli napisał/a:

A tą depresję to zdiagnozował lekarz psychiatra?
Chłopak bierze leki, chodzi na terapię?

No, zrozumiałam, że dziewczyna ma depresję, chyba nie doczytałam dobrze.

5

Odp: Prawie 5 lat związku... co dalej?
Summerka napisał/a:
Cyngli napisał/a:

A tą depresję to zdiagnozował lekarz psychiatra?
Chłopak bierze leki, chodzi na terapię?

No, zrozumiałam, że dziewczyna ma depresję, chyba nie doczytałam dobrze.

Nie, ja źle przeczytałam.

Autorko, lekarz Cię zdiagnozował?
Leki bierzesz, na terapię chodzisz?

6 Ostatnio edytowany przez Qibytsu (2018-01-03 19:52:28)

Odp: Prawie 5 lat związku... co dalej?
wilczy.deszcz napisał/a:

Jestem z chłopakiem prawie 5 lat. Poznaliśmy się przypadkiem, bo przez wspólnego znajomego.  Na początku było cudowne, on zabiegał, starał się, robił wiele rzeczy dla mnie tak po prostu, wysyłał miłe sms, tylko żeby mi np. poprawić humor, przy kłótniach przychodził do mnie, gdy płakałam i przytulał mnie. Przyjeżdżał do mnie na weekendy albo ja do niego. Jego rodzice też wiele nam pomagają w miarę swoich możliwości.

Tak to zazwyczaj na początku znajomości wygląda. Skutecznie zarzucił swoją pnącza, by po jakimś czasie skupić uwagę na czymś innym.

wilczy.deszcz napisał/a:

On pracuje,a zajmuje się domem oraz szukaniem pracy. Mamy różne zainteresowania / hobby. Rozmawiałam z nim, kiedyś o wspólnej przyszłości oraz planach, ale on na razie o tym nie myśli, a ja czuje, że czas mi ucieka. Choruje też na depresje i przez to wszystko strasznie mnie to denerwuje i frustruje.

To, że macie inne zainteresowania nie musi świadczyć o jakimś niedopasowaniu. Każde z was może spędzić ten czas w inny sposób i potem wymienić się wrażeniami. Uwierz mi, fajnie jest mieć wspólne pasuje, lecz co za dużo, to nie zdrowo.

Ile macie lat? Czy on traktuje Cię poważnie? Denerwuje Cię jego depresja? (nie wiem, czy Ty, czy on, zabrakło ogonka w choruję, więc nie jestem pewien) Być może czujesz, że to on ciągnie Cię na dno i nie przeżywasz życia tak jakbyś chciała. To już daje wiele do myślenia.

wilczy.deszcz napisał/a:

Jestem bezradna tym że nic się nie zmienia, dobija mnie fakt że nie wiem na czym stoję, próbuje z nim rozmawiac, ale zawsze sie przy tym kłócimy, bo albo on jest zmeczony lub zajety grami albo mi sie nie chce rozmawiac. Mówię mu czasami o swoich potrzebach wprost, a on nic. Mógłby mieć pretensje gdybym mu kazała czytać mi w myślach, ale mówię mu jak wszystko prosto z mostu.

Bardzo dobrze, że wyciągasz do niego rękę i chcesz rozmawiać. On albo uważa, że wszystko jest w porządku, albo zwyczajnie ma Cię gdzieś. No bo jak to, tłumaczysz mu, że czujesz się źle w tej relacji, a on Cię neguje, ucisza i wraca do gierki? Jakie masz potrzeby?

wilczy.deszcz napisał/a:

On mi niby mówi że mnie kocha, ale że po tylu latach uważa że ja to wiem i on mi nie musi tego mówić.

To akurat smutne. Coś jak ta anegdota:

- Kochasz mnie?
- Mówiłem Ci, że tak, a jakby coś się zmieniło to dam Ci znać.

Nie, nie, nie. Uczucie trzeba pielęgnować, czy to naprawdę tak wiele kosztuje?

wilczy.deszcz napisał/a:

A ja już naprawdę nie mam siły, mimo że jestem osobą bardzo cierpliwą, ale wszystko ma swoje granice. Teraz czasami czuję, jakbym zmarnowała najlepsze lata życia. Robię się coraz starsza, a nic się nie zmienia. I to że nic nie mogę zrobić, nie mam wpływu na niego, żeby on coś powiedział, zmienił, żeby czegoś chciał dla nas powoduje u mnie taką bezradność. Boli mnie to że nie wiem na czym stoję.

Rozumiem Cię. Jak grochem o ścianę. Cenisz sobie stabilizację, ale nie w takim wymiarze. On jest trochę jak taki stary, kanapowy kapeć... Akurat zmienić możesz wszystko, co Cię ogranicza? Skoro do niego nie dociera Twoje wołanie o pomoc... Jak nie prośbą, to groźbą. Koniec głaskania po główce. Zbierz wszystkie oczekiwania do kupy i przemów do niego. Jak nie zrozumie to masz jak na dłoni, że jemu zwyczajnie nie zależy.

wilczy.deszcz napisał/a:

Były między nami kłótnie, później przerodziło się to w awantury. Wiem, że jest to moja wina w dużej części, bo go okłamywałam wiele razy.

W jaki sposób go okłamałaś? Może jemu jest przy Tobie wygodnie, ale nie ma do Ciebie już zaufania, dlatego nie ma wobec Ciebie żadnych planów?

wilczy.deszcz napisał/a:

Denerwuje mnie jednak to, że on się zachowuje cały czas jak dziecko. Gra w te swoje durne gry przez cały czas i siedzimy w domu, a jak gdzieś wychodzimy to z mojego punktu widzenia wygląda to tak, jakby to robił na pokaz. Nie mamy dzieci, gdyby ktoś pytał.

Najwidoczniej taki typ, zamknięty w sobie, domator. Kiedyś było inaczej?

wilczy.deszcz napisał/a:

Ja się starałam cały czas i postawiłam go na 1-szym miejscu. Rzuciłam szkolę, żeby mieszkac razem i co mam z tego?

To bardzo niedobrze. Na pierwszym miejscu zawsze powinnaś być Ty. Wiesz dlaczego? Zobacz ile poświęciłaś i co z tego masz. Guzik z pętelką.

wilczy.deszcz napisał/a:

On caly czas gada o pieniądzach jakby tylko to się liczyło.

Pracuje? Dobrze zarabia? Chociaż tyle...

wilczy.deszcz napisał/a:

Nie jest już dla mnie wsparciem, bo ciągle mnie obraża albo krytykuje przy znajomych lub śmieje sie z moich zainteresowań,marzeń. To jeszcze jakoś przegryze, ale te lata bardzo mnie zniszczyły psychicznie. Znęcał się nade mną psychicznie. Zachowywał się jak psychopata czasami. W tamtym okresie bałam się go.

Przykro mi, ale to jakaś karykatura faceta, który z założenia powinien robić na odwrót - chwalić się Tobą przy znajomych, wspierać Cię w realizacji Twoich planów i marzeń... Reszty nie skomentuje, bo to nijak ma się do miłości, partnerstwa i wspólnego życia.

wilczy.deszcz napisał/a:

Pewnie zapytacie czemu nie odeszłam od niego? Komuś wydałoby się to proste, ale jak człowiek kochał przez cały ten czas i wierzył, że się coś zmieni to miał nadzieje na coś lepszego. W tym roku chce zmienic cos w swoim zyciu i wyrwac sie z tego toksycznego zwiazku. Chce zaczac normalnie zyc i spelniac swoje marzenia.  Jeśli możecie to proszę Was o jakieś obiektywne opinie, bo ja już naprawdę nie mam siły. Będę wdzięczna za każdą opinię.

Rozumiem Cię. Zmieniło się? Jesteś tu, więc nie. Dobrze, że podjęłaś już decyzje o tym, że chcesz się z tego wyrwać. Zrób to, nie czekaj, z tej relacji zostały tylko zgliszcza, czegoś co przypominało związek.

To tyle ode mnie. Mam nadzieję, że pomogłem i życzę Ci powodzenia kobieto smile

7

Odp: Prawie 5 lat związku... co dalej?
Qibytsu napisał/a:
wilczy.deszcz napisał/a:

Jestem z chłopakiem prawie 5 lat. Poznaliśmy się przypadkiem, bo przez wspólnego znajomego.  Na początku było cudowne, on zabiegał, starał się, robił wiele rzeczy dla mnie tak po prostu, wysyłał miłe sms, tylko żeby mi np. poprawić humor, przy kłótniach przychodził do mnie, gdy płakałam i przytulał mnie. Przyjeżdżał do mnie na weekendy albo ja do niego. Jego rodzice też wiele nam pomagają w miarę swoich możliwości.

Tak to zazwyczaj na początku znajomości wygląda. Skutecznie zarzucił swoją pnącza, by po jakimś czasie skupić uwagę na czymś innym.

wilczy.deszcz napisał/a:

On pracuje,a zajmuje się domem oraz szukaniem pracy. Mamy różne zainteresowania / hobby. Rozmawiałam z nim, kiedyś o wspólnej przyszłości oraz planach, ale on na razie o tym nie myśli, a ja czuje, że czas mi ucieka. Choruje też na depresje i przez to wszystko strasznie mnie to denerwuje i frustruje.

To, że macie inne zainteresowania nie musi świadczyć o jakimś niedopasowaniu. Każde z was może spędzić ten czas w inny sposób i potem wymienić się wrażeniami. Uwierz mi, fajnie jest mieć wspólne pasuje, lecz co za dużo, to nie zdrowo.

To akurat smutne. Coś jak ta anegdota:

- Kochasz mnie?
- Mówiłem Ci, że tak, a jakby coś się zmieniło to dam Ci znać.

Nie, nie, nie. Uczucie trzeba pielęgnować, czy to naprawdę tak wiele kosztuje? ODP.: Wydaje mi się, że jego to zbyt wiele kosztuje.

wilczy.deszcz napisał/a:

A ja już naprawdę nie mam siły, mimo że jestem osobą bardzo cierpliwą, ale wszystko ma swoje granice. Teraz czasami czuję, jakbym zmarnowała najlepsze lata życia. Robię się coraz starsza, a nic się nie zmienia. I to że nic nie mogę zrobić, nie mam wpływu na niego, żeby on coś powiedział, zmienił, żeby czegoś chciał dla nas powoduje u mnie taką bezradność. Boli mnie to że nie wiem na czym stoję.

Rozumiem Cię. Jak grochem o ścianę. Cenisz sobie stabilizację, ale nie w takim wymiarze. On jest trochę jak taki stary, kanapowy kapeć... Akurat zmienić możesz wszystko, co Cię ogranicza? Skoro do niego nie dociera Twoje wołanie o pomoc... Jak nie prośbą, to groźbą. Koniec głaskania po główce. Zbierz wszystkie oczekiwania do kupy i przemów do niego. Jak nie zrozumie to masz jak na dłoni, że jemu zwyczajnie nie zależy. ODP.: Ogranicza mnie brak pracy, bo bez tego nic nie zmienie, ale staram się ją znaleźć.

wilczy.deszcz napisał/a:

Były między nami kłótnie, później przerodziło się to w awantury. Wiem, że jest to moja wina w dużej części, bo go okłamywałam wiele razy.

W jaki sposób go okłamałaś? Może jemu jest przy Tobie wygodnie, ale nie ma do Ciebie już zaufania, dlatego nie ma wobec Ciebie żadnych planów? ODP.: Mówiłam mu wiele razy, że zrobie cos inaczej, a niestety po czasie wychodziło kłamstwo i przez to nie ma do mnie zaufania takiego jak na początku.

wilczy.deszcz napisał/a:

Denerwuje mnie jednak to, że on się zachowuje cały czas jak dziecko. Gra w te swoje durne gry przez cały czas i siedzimy w domu, a jak gdzieś wychodzimy to z mojego punktu widzenia wygląda to tak, jakby to robił na pokaz. Nie mamy dzieci, gdyby ktoś pytał.

Najwidoczniej taki typ, zamknięty w sobie, domator. Kiedyś było inaczej? ODP.: Było inaczej. Wychodziliśmy. Nawet szedł ze mną i z psem na spacer, a teraz zachowuje się zdziadziały dziadek.

wilczy.deszcz napisał/a:

Ja się starałam cały czas i postawiłam go na 1-szym miejscu. Rzuciłam szkolę, żeby mieszkac razem i co mam z tego?

To bardzo niedobrze. Na pierwszym miejscu zawsze powinnaś być Ty. Wiesz dlaczego? Zobacz ile poświęciłaś i co z tego masz. Guzik z pętelką. ODP.: Wiem, że niedobrze, że sie tak stało, ale było to spowodowane innymi czynnikami.

wilczy.deszcz napisał/a:

On caly czas gada o pieniądzach jakby tylko to się liczyło.

Pracuje? Dobrze zarabia? Chociaż tyle... ODP.: Pracuje. Zarabia czasami 2000-2500zł zależy jak mu pojdzie. Ale on liczy każdy grosz. Nawet jak cos kupie zwierzętom to sie pyta ile wydałam jakby tto miało jakiekolwiek znaczenie. Ja sie nimi zajmuje.

wilczy.deszcz napisał/a:

Nie jest już dla mnie wsparciem, bo ciągle mnie obraża albo krytykuje przy znajomych lub śmieje sie z moich zainteresowań,marzeń. To jeszcze jakoś przegryze, ale te lata bardzo mnie zniszczyły psychicznie. Znęcał się nade mną psychicznie. Zachowywał się jak psychopata czasami. W tamtym okresie bałam się go.

Przykro mi, ale to jakaś karykatura faceta, który z założenia powinien robić na odwrót - chwalić się Tobą przy znajomych, wspierać Cię w realizacji Twoich planów i marzeń... Reszty nie skomentuje, bo to nijak ma się do miłości, partnerstwa i wspólnego życia. ODP.:  Mam wiele marzeń, ale on ciągle się z nich naśmiewa albo krytykuje. Spełnie je sama z nim czy bez niego.

wilczy.deszcz napisał/a:

Pewnie zapytacie czemu nie odeszłam od niego? Komuś wydałoby się to proste, ale jak człowiek kochał przez cały ten czas i wierzył, że się coś zmieni to miał nadzieje na coś lepszego. W tym roku chce zmienic cos w swoim zyciu i wyrwac sie z tego toksycznego zwiazku. Chce zaczac normalnie zyc i spelniac swoje marzenia.  Jeśli możecie to proszę Was o jakieś obiektywne opinie, bo ja już naprawdę nie mam siły. Będę wdzięczna za każdą opinię.

Rozumiem Cię. Zmieniło się? Jesteś tu, więc nie. Dobrze, że podjęłaś już decyzje o tym, że chcesz się z tego wyrwać. Zrób to, nie czekaj, z tej relacji zostały tylko zgliszcza, czegoś co przypominało związek.

To tyle ode mnie. Mam nadzieję, że pomogłem i życzę Ci powodzenia kobieto smile

Posty [ 7 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Prawie 5 lat związku... co dalej?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024