Cześć,
Chciałabym Wam opowiedzieć historię, postaram się ją streścić. Nie wiem co już robić i bardzo potrzebuję jakiś obiektywnych opinii.
Jestem z chłopakiem prawie 5 lat. Poznaliśmy się przypadkiem, bo przez wspólnego znajomego. Na początku było cudowne, on zabiegał, starał się, robił wiele rzeczy dla mnie tak po prostu, wysyłał miłe sms, tylko żeby mi np. poprawić humor, przy kłótniach przychodził do mnie, gdy płakałam i przytulał mnie. Przyjeżdżał do mnie na weekendy albo ja do niego. Jego rodzice też wiele nam pomagają w miarę swoich możliwości.
On pracuje,a zajmuje się domem oraz szukaniem pracy. Mamy różne zainteresowania / hobby. Rozmawiałam z nim, kiedyś o wspólnej przyszłości oraz planach, ale on na razie o tym nie myśli, a ja czuje, że czas mi ucieka. Choruje też na depresje i przez to wszystko strasznie mnie to denerwuje i frustruje.
Jestem bezradna tym że nic się nie zmienia, dobija mnie fakt że nie wiem na czym stoję, próbuje z nim rozmawiac, ale zawsze sie przy tym kłócimy, bo albo on jest zmeczony lub zajety grami albo mi sie nie chce rozmawiac. Mówię mu czasami o swoich potrzebach wprost, a on nic. Mógłby mieć pretensje gdybym mu kazała czytać mi w myślach, ale mówię mu jak wszystko prosto z mostu. On mi niby mówi że mnie kocha, ale że po tylu latach uważa że ja to wiem i on mi nie musi tego mówić. A ja już naprawdę nie mam siły, mimo że jestem osobą bardzo cierpliwą, ale wszystko ma swoje granice. Teraz czasami czuję, jakbym zmarnowała najlepsze lata życia. Robię się coraz starsza, a nic się nie zmienia. I to że nic nie mogę zrobić, nie mam wpływu na niego, żeby on coś powiedział, zmienił, żeby czegoś chciał dla nas powoduje u mnie taką bezradność. Boli mnie to że nie wiem na czym stoję. Były między nami kłótnie, później przerodziło się to w awantury. Wiem, że jest to moja wina w dużej części, bo go okłamywałam wiele razy. Denerwuje mnie jednak to, że on się zachowuje cały czas jak dziecko. Gra w te swoje durne gry przez cały czas i siedzimy w domu, a jak gdzieś wychodzimy to z mojego punktu widzenia wygląda to tak, jakby to robił na pokaz. Nie mamy dzieci, gdyby ktoś pytał. Ja się starałam cały czas i postawiłam go na 1-szym miejscu. Rzuciłam szkolę, żeby mieszkac razem i co mam z tego? On caly czas gada o pieniądzach jakby tylko to się liczyło. Nie jest już dla mnie wsparciem, bo ciągle mnie obraża albo krytykuje przy znajomych lub śmieje sie z moich zainteresowań,marzeń. To jeszcze jakoś przegryze, ale te lata bardzo mnie zniszczyły psychicznie. Znęcał się nade mną psychicznie. Zachowywał się jak psychopata czasami. W tamtym okresie bałam się go. Pewnie zapytacie czemu nie odeszłam od niego? Komuś wydałoby się to proste, ale jak człowiek kochał przez cały ten czas i wierzył, że się coś zmieni to miał nadzieje na coś lepszego. W tym roku chce zmienic cos w swoim zyciu i wyrwac sie z tego toksycznego zwiazku. Chce zaczac normalnie zyc i spelniac swoje marzenia. Jeśli możecie to proszę Was o jakieś obiektywne opinie, bo ja już naprawdę nie mam siły. Będę wdzięczna za każdą opinię.