Moje dzieci od przyszłego semestru mają mieć w szkole wychowanie do życia w rodzinie, ale że przedmiot jest dobrowolny, wymagana jest zgoda rodziców. Co sądzicie - wyrażać zgodę czy też nie?
A odrobina wiedzy w temacie seksu i antykoncepcji im zaszkodzi albo krzywdę zrobi, że się zastanawiasz?
Cyngli w bardzo wielu szkolach poziom tego przedmiotu jest zenujacy i moze wrecz zaszkodzic, mysle ze najlepiej jest udac sie lub zadzwonic do szkoly dowiedziec sie ktory nauczyciel to prowadzi i jak maja wygladac lekcje, u nas akurat byly spoko, ale wiem ze nie wszedzie tak jest.
Zawsze to jednak więcej informacji na ważny temat. Ja bym wyraziła zgodę.
A odrobina wiedzy w temacie seksu i antykoncepcji im zaszkodzi albo krzywdę zrobi, że się zastanawiasz?
Pytanie, czy będzie to wiedza, czy strachy na lachy i zabobony. Kto to będzie prowadził?Nauczycielka biologii, czy katechetka?
Z tego, co słyszę z mediów, to ja bym na to zgody nie wyraziła. Wolałabym dziecku jakąś ksiażkę kupić, albo poszukać rzetelnych stron internetowych z wiedzą.
6 2017-12-23 13:36:59 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-12-23 13:37:58)
Pierwsze słyszę, żeby takie zajęcia prowadziła katechetka.
Za moich czasów była to pielęgniarka i ktoś jeszcze do pomocy. Tłumaczono jak działa antykoncepcja, mówiono o cyklu itp. Bardzo fajne, mądre zajęcia.
I na takie z chęcią zapisałabym dziecko.
Kupienie książki o takich rzeczach? A to rodzic nie może własnymi słowami wytłumaczyć...? Co za czasy.
Ja opieram opinię na tym, co wyczytam. A czytam i to często, że z rzetelną wiedzą to nie ma nic wspólnego, że w kółko uczą tylko, że antykoncepcja to grzech, powoduje raka i bezpłodność, jedynie kalendarzyk uznają, że seks to zuo - generalnie jest to bardziej zastraszanie młodzieży niż uczenie czegokolwiek.
Jak ja chodziłam do szkoły, to było inaczej. Zajęcia prowadziła nauczycielka albo pielęgniarka, nie było całej katolickiej otoczki, przekazywana była wiedza, nie światopogląd, mogliśmy pytać.
Jasne, że rodzic może wytłumaczyć - jeśli się na tym faktycznie zna. Wiedza, którą ma rodzic, może być niepełna, czy przestarzała - dlatego można się podeprzeć książką - nie widzę nic w tym złego. Ze mną rodzice nie rozmawiali
Generalnie wybrałabym każde inne źródło - byle nie WDŻR w szkole.
Ja opieram opinię na tym, co wyczytam. A czytam i to często, że z rzetelną wiedzą to nie ma nic wspólnego, że w kółko uczą tylko, że antykoncepcja to grzech, powoduje raka i bezpłodność, jedynie kalendarzyk uznają, że seks to zuo - generalnie jest to bardziej zastraszanie młodzieży niż uczenie czegokolwiek.
Jestem zszokowana, pierwszy raz spotykam się, by coś takiego miało miejsce.
U mnie w gimnazjum prowadziła nauczycielka geografii, a w liceum polonistka. Nigdy nie słyszałem żeby te zajęcia gdziekolwiek prowadziła katechetka i żeby na nich była przekazywane jakieś fundamentalisttczne poglądy na tą sferę. Mało tego konserwatywne podejście jest raxzej traktowane po macoszemu.
Aktualna podstawa programowa tych zajęć (weszła w życie w marcu) obejmuje takie zagadnienia:
I. Ukazywanie wartości rodziny w życiu osobistym człowieka. Wnoszenie pozytywnego wkładu w życie swojej rodziny.
II. Okazywanie szacunku innym ludziom, docenianie ich wysiłku i pracy, przyjęcie postawy szacunku wobec siebie.
III. Pomoc w przygotowaniu się do zrozumienia i akceptacji przemian okresu dojrzewania. Pokonywanie trudności okresu dorastania.
IV. Kształcenie umiejętności przyjęcia integralnej wizji osoby. Wybór i urzeczywistnianie wartości służących osobowemu rozwojowi. Kierowanie własnym rozwojem, podejmowanie wysiłku samowychowawczego zgodnie z uznawanymi normami i wartościami. Poznawanie, analizowanie i wyrażanie uczuć. Rozwiązywanie problemów.
V. Pozyskanie wiedzy na temat organizmu ludzkiego i zachodzących w nim zmian rozwojowych w okresie prenatalnym i postnatalnym oraz akceptacja własnej płciowości. Przyjęcie integralnej wizji ludzkiej seksualności. Umiejętność obrony własnej intymności i nietykalności seksualnej oraz szacunek dla ciała innej osoby.
VI. Uświadomienie i uzasadnienie potrzeby przygotowania do zawarcia małżeństwa i założenia rodziny. Zorientowanie w zakresie i komponentach składowych postawy odpowiedzialnego rodzicielstwa.
VII.Korzystanie ze środków przekazu, w tym z internetu, w sposób selektywny, umożliwiający obronę przed ich destrukcyjnym oddziaływaniem.
Krótko mówiąc liczy się małżeństwo, rodzina, a pornografia to zło. Pół słowa o antykoncepcji, ryzyku niechcianej ciąży czy zarażenia się czymś. Nie wiązałbym zbyt dużych nadziei z pozyskaniem jakiejkolwiek pożytecznej wiedzy na tych zajęciach. To indoktrynacja.
11 2017-12-23 16:39:17 Ostatnio edytowany przez CatLady (2017-12-23 16:55:10)
Dokładnie. Sama nazwa - wychowanie do życia w rodzinie. Te punkty, które wymienił Zmartwiony nijak się mają do płciowości, seksu itd - np szacunek dla innych ludzi, ich wysiłku i pracy - to powinna być część zwykłego, codziennego wychowania, by to dziecku wpoić. Reszta brzmi dość enigmatycznie i niejasno, wszystko można by pod to podłożyć. Gdzie podpunkt o tym, jak zaplanować ową rodzinę? Kiedy mieć dzieci, jak nie mieć niechcianych? Pewnie będą gadać o tradycyjnych rolachkobiety i mężczyzny...
Za moich czasów to sie chyba nazywało wychowanie seksualne. O antykoncepcji za bardzo nie było mowy, ale za to świetnie omówione dojrzewanie i wszystko, co się z tym wiąże.
PS. Nawet teraz wyguglowałam, znalazłam materiał na TVN24, edukatorka grupyPonton mówi, że jest nacisk na to, co to jest rodzina, brak informacji na temat fizjologii, czy antykoncepcji, która zrównana została ze środkami wczesnoporonnymi i aborcją. Nie ma kwestii orientacji seksualnej, promowany jest jeden słuszny światopogląd.
PS 2. Cytat: Doustne środki antykoncepcyjne główną przyczyną śmiertelności" (urszula Dudziak - na wykładzie)
Obowiązujący w szkołach podręcznik to "Wędrując ku dorosłości" Teresy Król. Czytamy w nim, że prezerwatywy nie są skuteczne, bo się zsuwają lub pękają, nie chronią przed chorobami, powodują podrażnienie, masturbacja jest egoistyczna, niedojrzała i może prowadzić do uzależnienia". (http://www.tvn24.pl)
Dalej Dudziak twierdzi, że antykoncepcja powoduje raka, bo kobieta pozbawiona jest wpływu plemników. Jakbym miała dziecko, to zrobiłabym wszystko, by trzymać je z dala od takiej "wiedzy".
No to jak tak to wygląda to przerażające... Wtedy też wolałabym, by dziecko nie chodziło na takie zajęcia. U nas przychodziła czasem pielęgniarka i mówiła o antykoncepcji. Jednak moim zdaniem takich lekcji było za mało, one nie były regularnie. Potem jak było wychowanie do życia w rodzinie, to nie było super edukacyjne, ale bardzo destrukcyjne też nie. Fakt, że tam jednak pani nam za bardzo o antykoncepcji nie mówiła (no a to ważne), a film jak był to o szkodliwości pornografii. Jednak ja sama szybko zrozumiałam, że pornografia jest zła, ale jak jest uzależnieniem u kogoś, a nie tak po prostu. No i zastanawialiśmy się jakie cechy powinien mieć nasz mąż. To jeszcze nie było nic takiego strasznego. Chociaż bardzo edukacyjne też nie było.
Ogólnie program mi się podoba. Dodalabym dział o antykoncepcji i waznosci jej stosowania oraz o chorobach przenoszonych drogą płciową.
Ogólnie program mi się podoba. Dodalabym dział o antykoncepcji i waznosci jej stosowania oraz o chorobach przenoszonych drogą płciową.
Tyle, że cały wic polega na tym, że to zostało z tego programu wyrzucone.
Cyngli napisał/a:Ogólnie program mi się podoba. Dodalabym dział o antykoncepcji i waznosci jej stosowania oraz o chorobach przenoszonych drogą płciową.
Tyle, że cały wic polega na tym, że to zostało z tego programu wyrzucone.
Głupota.
Posłałabym dziecko jednak i reszty ważnej dla mnie uczyłabym w domu.
Osobiście nie wysłałabym dziecka na takie zajęcia, bo uważam je za zbędne. Choćby nie wiem jak dobry był nauczyciel, nie da się zwykłym gadaniem wpoić dziecku "wartości rodziny w życiu osobistym" albo nauczyć "okazywania szacunku innym ludziom...". Wolałabym przez ten czas porobić z dzieckiem coś, co mu pokaże jak to wygląda w praktyce. Moim zdaniem to bardziej pożyteczne. Rozważyłabym te zajęcia tylko w przypadku, gdyby wypadały w środku dnia, a dziecko wtedy nie za bardzo miałoby co ze sobą zrobić.
Co do katechetek, to u mnie w szkole WDŻ prowadziła katechetka - także zdarza się i to nie są legendy miejskie. Kojarzę też co najmniej jedną szkołę, w której te zajęcia nadal prowadzi katechetka.
A jeśli chodzi o antykoncepcję, to u mnie była bardzo dobrze omówiona na biologii. Nie byłam wtedy zainteresowana tematem, więc jednym uchem wpuściłam, drugim wypuściłam. Po tych kilku latach musiałam sobie pewne doczytać.
Ogólnie program mi się podoba. Dodalabym dział o antykoncepcji i waznosci jej stosowania oraz o chorobach przenoszonych drogą płciową.
Takie rzeczy jak "wartość rodziny w życiu osobistym", "okazywanie szacunku innym ludziom" czy właściwe korzystanie z internetu to coś co wynosi się (a przynajmniej powinno się wynieść) z domu rodzinnego. W normalnych rodzinach takie rzeczy wpaja się od maleńkości. A jeśli rodzice to zaniedbali to z całą pewnością nie da się tego nauczyć na lekcji w szkole.
Do tego "kierowanie własnym rozwojem, podejmowanie wysiłku samowychowawczego zgodnie z uznawanymi normami i wartościami" to znaczy jakimi? Że seks przed ślubem to grzech, antykoncepcja to grzech, homoseksualizm to choroba? Bo niestety wszystko wskazuje na to, że takie właśnie normy i wartości reprezentują osoby piszące ten program, a nie są to wcale normy i wartości uniwersalne czy powszechnie obowiązujące.
Tak naprawdę to spośród tego co jest w programie jedynie punkt III i V mają jakąkolwiek wartość merytoryczną, o ile oczywiście będzie to przekazane w sposób naukowy, a nie ideologiczny. Cała reszta to indoktrynacja w duchu wiary katolickiej. A od tego są lekcje religii i różnego rodzaju nabożeństwa w kościele a nie lekcja wychowania do życia w rodzinie.
18 2017-12-26 18:09:55 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-12-26 18:16:12)
Gdy chodziłam do szkoły takie zajęcia prowadziła pani od religii. Do dzisiaj nie zapomnę jak tłumaczyłała nam że 'chłopak chciałby od razu, a dziewczyna chce czekać', a kiedy jedna z dziewcząt (prawdopodobnie celowo doskonale wiedząc o co chodzi) zaczęła ciągnąc ją za język czego niby chciałby od razu to zmieszana, ledwo wydusiła z siebie: 'nooo, ślubu' mając zapewne na myśli seks. To nie jest zbyt mądry pomysł żeby dawać prowadzić takie lekcje osobom które rumienią się przy samych podstawach, bo wtedy zarówno dla nich, jak i dzieci jest to niezręczne, a niestety tak się często zdarza.
Z tego co się nie tak dawno przypadkowo dowiedziałam oglądając Niekrytego Krytyka jeszcze kilka lat temu puszczali w szkołach filmik w którym potępiano używanie prezerwatywy, a pierwszy raz dziewczyny wyjeżdząjącej na studia musiał skończyć się ciążą w wersji w której to zrobiła (przedstawione to było tak, jakby nie istniała inna opcja). Pozytywna była tam jednak próba uświadomienia, że nie warto ulegać, tylko że nie wzięto pod uwagę że dziewczyna może chcieć, tak jakby twórcy sugerowali że to zawsze 'dowód miłości' dla chłopaka, coś w rodzaju daru dla niego.
CatLady napisał/a:Ja opieram opinię na tym, co wyczytam. A czytam i to często, że z rzetelną wiedzą to nie ma nic wspólnego, że w kółko uczą tylko, że antykoncepcja to grzech, powoduje raka i bezpłodność, jedynie kalendarzyk uznają, że seks to zuo - generalnie jest to bardziej zastraszanie młodzieży niż uczenie czegokolwiek.
Jestem zszokowana, pierwszy raz spotykam się, by coś takiego miało miejsce.
Ja pamiętam, jak u nas w szkole na lekcji wdż właśnie nauczycielka tłumaczyła, jak to masturbacja to coś złego...
Cyngli napisał/a:CatLady napisał/a:Ja opieram opinię na tym, co wyczytam. A czytam i to często, że z rzetelną wiedzą to nie ma nic wspólnego, że w kółko uczą tylko, że antykoncepcja to grzech, powoduje raka i bezpłodność, jedynie kalendarzyk uznają, że seks to zuo - generalnie jest to bardziej zastraszanie młodzieży niż uczenie czegokolwiek.
Jestem zszokowana, pierwszy raz spotykam się, by coś takiego miało miejsce.
Ja pamiętam, jak u nas w szkole na lekcji wdż właśnie nauczycielka tłumaczyła, jak to masturbacja to coś złego...
A u nas tłumaczyła, że poznawanie własnego ciała jest zupełnie naturalne.
To dobrze miałaś, Cyngli. Ja pamiętam, jak na lekcji nauczycielka kazała nam wymieniać wady masturbacji i wypisywała je na tablicy. Utworzyła się lista chyba z piętnastopunktowa. Że to egoizm, że to oznaka słabości, że to marnowanie czasu, że nie taki jest cel narządów płciowych... Nie pamiętam już wszystkiego...
A u mnie o masturbacji w ogóle nie było - w zasadzie omówiono fizjologię - tyle, że dość dokładnie, wyjaśniono jak używać podpasek itd. Wiedza może nie pełna, ale też bez ideologii.
A u mnie o masturbacji w ogóle nie było - w zasadzie omówiono fizjologię - tyle, że dość dokładnie, wyjaśniono jak używać podpasek itd. Wiedza może nie pełna, ale też bez ideologii.
Uważasz temat masturbacji za ideologiczny?
Dowiedziałam się, jaki podręcznik ma być używany podczas tych lekcji i znalazłam go w antykwariacie. Chcecie przeczytać fragmenty?