Witam,
kolejny raz na forum po kolejnym rozstaniu..
I tym razem opiszę swoją sytuację i jak to wszystko się zaczęło. Ja 23 lata Ona 26
Związek miał 1,5roku zacząło się tak:
Studiujemy to samo, przez 3 lata nie zwracaliśmy na siebie uwagi aż nagle po moim poprzednim rozstaniu opisywanym na forum, bum. Stało się.
Osoba bardzo wrażliwa, skrzywdzona przez byłego ( wróciła do niego i rozstali się po 3 latach), odrzucała wszystkich pokolei - mi się udało.
Dogadywaliśmy się super, wspólne zainteresowania, znajomi.
Mówiliśmy te same zdania w ten sam sposób, tymi samymi słowami. Myśleliśmy o tym samym.
W pewnym momencie z mojej strony wyszły niejasności z których musiałem się wielce tłumaczyć typu: ustawiłem nam różowe tło na fb, powiedziałem że tylko z nią takie mam i to jest 'nasze', jak się późnej okazało mój błąd - koleżanka z którą nie miałem kontaktu dawno dawno temu także ustawiła nam różowe tło, i pech chciał że akurat odezwała się kilka dni po tym a moja luba to zauwazyła i spina.
To początki... koniec był taki, że niekiedy kazała pokazywać mi listę wiadomości z kim pisałem, bo nie wierzyła że z nikim w ciągu dnia nie pisałem wiadomości.
Przestała mi ufać i zaczęła mnie sprawdzać, mnie to wkurzało.
Odsuwałem się, było mnóstwo kłótni o to i o inne rzeczy.
Straciłem chęć zostawania u niej na noc, podczas kłótni mimo że mieliśmy umówione że zostaję na noc, potrafiłem wyjść bo nie miałem siły na kolejne kłótnie..
Im więcej ona zaczęła mówić o tym, że potrzebuje żebym ją nakręcał, żebym ją gdzieś zabrał, żebym mówił jej o planach na weekend, tym bardziej mi się nie chciało...
W pewnym momencie doszło do tego że kłótnie były prawie o wszystko, później dobrze - i znowu kłotnie...
Ona jest osobą bardzo wrazliwą, dawała wiele szans na zmianę, żebym faktycznie nas wziął w garść i pokazał jej że mi na niej zależy, żebym pokazywał emocje a nie siedział jak skała..- wiele razy mi się to nie udawało.
Końcem października wyszedłem od niej ostatni raz właśnie w kłótni, pierszy raz za mną wybiegła, prosząc żeybm wrócił, rzuciła mi się na szyje - nie wiem co mną kierowało ale wsiadłem do auta i odjechałem...
Następnego dnia spotkaliśmy się, pogodziliśmy i było "jakotako"
W ciągu tygodnia ja byłem chory, i spotkaliśmy się w weekend. Stwierdziła że przerwa, odrazu odrzekłem że już wiem jak to się skończy. Ona dając przerwe płakała ...
Na następny dzień nie przyszła na uczelnie, zadzwoniła że już nie daje rady i nie może tak ... ja oczywiście "Przecież chciałaś przerwy, to jest ostatnia szansa dla nas zobaczmy jak jest osobno" no i mam... pisaliśmy ze sobą. Stwierdziła że ta przerwa była dla mnie żebym się ogarnął. Zaznaczyła że to nie czas na wyjścia do miasta i spotkania ze znajomymi, po czym w środku tygodnia powiedziała że idzie z kuzynem do miasta pogadać na piwo.. Wkurzyłem się, przestałem jej odpisywać do następnego dnia, a następnego dnia chłodnik i odpisywanie co 3h.
Mieliśmy spotkać się w przyszłą niedzielę, czekałem jak głupi - napisałem że dziś ten dzień i gdzie możemy się spotkać. Odpisała że dziś nie chce i jutro po uczelni...
Spotkaliśmy się, cieszyłem się że ją widzę choć tego nie pokazywałem. Ona widziała że właśnie tego nie pokazuję i powiedziała że musimy się rozejść bo nie widać we mnie emocji.
Mój mózzg zbuforował to po 2 minutach od odejścia, znalazłem ją na parkingu i poprosiłem jeszcze o zastanowienie i rozmowę- odpowiedziałą że dobrze ale to nic nie zmieni.
9 października byliśmy na jej występie, widziałem jak jeden koleś non stop ją mierzy, powiedziałem jej o tym - powiedziała że mi sie zdaje.
Następnego dnia byli już w znajomych na fb, pytałem czy pisał coś, odparła że nie. - wiedziałem że to kłamstwo ale łudziłem się.
Po rozstaniu nie mogę tego ogarnąć, pytałem czy jest ktoś trzeci - mówiła że nie. Dopiero na którymś spotkaniu po rozstaniu... powiedziałą że spotyka sie z kimś i u niej sie wiele pozmieniało..
Ona zarzeka się że on nie miał wpływu na podjęcie jej decyzji, właśnie ze względu na to że drugiego dnia przerwy dzwoniłą z płaczem..
Wiem że sam jestem sobie winien, ale jak to teraz ogarnąć i czy w ogóle to możliwe ..
Co zrobiłem do tej pory żeby wrócić:
1. od 2 tygodni co 2-4 dni podrzucałem jej kwiaty i czekoladki pod drzwi
2. napisałem list wspominający nas
3. Zrobiłem album ze zdjęciami z naszymi powiedzonkami, hasłami itp - przeglądając go płakała
4. 2x się spotkaliśmy gdzie próbowałem ją przekonać.
Teraz jak wyglądają nasze spotkania i nasze rozstanie definitywne?
W dużym skrócie:
1. Płaczemy
2. Ona nie może na mnie patrzeć, bo od razu zaczyna płakać
3. Przytulamy się tak mocno jak nigdy
4. Na mój pocałunek nie reaguje odpychając mnie
Podczas spotkania gdzie wręczyłem jej album, najpierw rozmawialiśmy luźno normalnie, nawet się śmialiśmy..
Mówi że nikt dla niej nie zrobił tyle co ja teraz, i pewnie nigdy nie zrobi, ale ona na tą chwilę nie może zmienić decyzji.
Cały czas używa zwrotów: teraz, na tą chwilę, daj mi spokój teraz proszę
Mówi że docenia wszystko co robię, i nie kpi z tego. Że szanuje ale taka jest jej decyzja na tą chwilę, mówi żebyśmy dali temu czas i zobaczyli, ale nie wie czy to coś zmieni, dlatego nie mam robić sobie nadziei. Wspomina że cholernie jej przykro że cierpię, ale że robię wszystko to co powinienem robić w związku a nie już po ..
Gdy tylko się widzimy to drżą nam brody, nie tylko ja to widzę ale ludzie z zewnątrz też mówią że ona nadal coś czuje.
Mówię jej o tym, że skoro tak jest i skoro mówi że nie wie co czuje - to coś czuje. Odpiera żebym jej nie wmawiał..
Podczas rozstania definitywnego staliśmy ona dopytywała z płaczem czy to na pewno koniec, czy na pewno potwierdzić zmianę związku na fb, staliśmy wtuleni chyba 10 minut, na koniec się pocałowaliśmy. Oboje płakaliśmy strasznie.
Ona nie może spać, budzi się w nocy, ja to samo.
Ja budzę się mając ją przed oczami o porach kompletnie z czapy np: 4.41 - pytam ją później czy nie mogla spać - tak wstałam o 4.41 ...
pare dni temu kumpel powiedział mi, że napisał do niej w mojej sprawie ( nie prosiłem go)
poprosił żeby nic mi nie mówiła, i zaznaczył że ja też o niczym nie wiem
Nie chciał mi powiedzieć co dokładnie napisał, ale powiedział że widzi jak cierpie i żeby pomyslala nad ostatnią szansą dla nas..
Odpisała mu Dobrze... ja też nie mogę patrzeć jak cierpi, ale wiele sie u mnie zmieniło, teraz nie mogę nic więcej napisać..
Natomiast pojawił się ten ktoś z którym się spotyka, swoją droga ma koleś tupet żeby uderzać jak kobieta jest jeszcze zajęta ...
Co o tym wszystkim myślicie?
Bardzo chciałbym wrócić, nie ze względu na siebie. Ze względu na to że mam na nią gotowy przepis, zrozumiałem co straciłem i chcę dać jej szczeście wiem że potrafię to zrobić. Tęsknię za nią i myślę że ona też - choć mówi że ona wypłakała tyle łez w związku że teraz po rozstaniu nie płakała ..