Dlaczego dzieci w szkole muszą płacić za obiady, a przestępcy w więzieniu nie? To pytanie mojej córki, czyli kogoś kto wchodzi w dorosłe życie i ma zaakceptować świat dorosłych, jako ten sensowny i logiczny.
2 2017-11-19 17:13:34 Ostatnio edytowany przez polis (2017-11-19 17:15:15)
Dlatego, że tak to sobie sami zorganizowaliśmy jako społeczeństwo. Równie dobrze moglibyśmy się składać w podatkach na obiady dla dzieci albo rząd mógłby gdzieś poszukać oszczędności na taki wydatek albo np. dofinansować obiady dla dzieci zamiast wydawać na budowę strzelnic.
Więźniów karmimy, bo niekarmienie ich i głodzenie byłoby niehumanitarne. Jesteśmy krajem cywilizowanym, a nie zgrają barbarzyńców.
Typowe dylematy nastolatki,nic nie wnoszące.Tzn.,w życie nastolatki na pewno wnoszące ale nie widzę za bardzo sensu zakładania takiego tematu przez ojca dziecka.
Zapewne wytłumaczyłeś córce.
Moje dziecko ma lat 12 a nie zadaje już takich pytań bo wie,że przepisy prawa,podatki,zarobki nie zawsze są sprawiedliwe.Ważne żeby każdy z nas zachowywał się w sposób sprawiedliwy a nie oglądał się na tych co są nie fair.
Moja córka ma katering z jednej z lepszych restauracji.Nie widzę powodu dlaczego miałabym rzeczoną narażać na straty bo więźniowie za swoje obiady nie płacą.To taka odpowiedź na miarę pytania nastolatki.
Typowe dylematy nastolatki,nic nie wnoszące.Tzn.,w życie nastolatki na pewno wnoszące ale nie widzę za bardzo sensu zakładania takiego tematu przez ojca dziecka.
Pytanie jest od netiryta, który potrafi zirytować większość netkobiet, pierwsza część jest kretyńska, natomiast druga nie. Ja też nie rozumiem, czemu z podatków społeczeństwo musi utrzymywać przestępców. Kiedyś zaczepił mnie gość lekko wstawiony i zaczął opowiadać jak to dopiero co wyszedł z więzienia, bo pożyczył kasę, czy coś tam wartościowego i nie oddał, finalnie trafił na miesiąc do więzienia - zadowolony, bo miał dach na głową, jedzenie, przez miesiąc nie zarobiłby tyle, a tak ma czyste konto, a jego ofiara - poniosła stratę i jeszcze z podatków poszło na jego utrzymanie.
Wiem, że praca więźniów to skomplikowany temat, ale nawet sami więźniowie często są zadowoleni z możliwości pracy.
Dlatego, że tak to sobie sami zorganizowaliśmy jako społeczeństwo. Równie dobrze moglibyśmy się składać w podatkach na obiady dla dzieci albo rząd mógłby gdzieś poszukać oszczędności na taki wydatek albo np. dofinansować obiady dla dzieci zamiast wydawać na budowę strzelnic.
Więźniów karmimy, bo niekarmienie ich i głodzenie byłoby niehumanitarne. Jesteśmy krajem cywilizowanym, a nie zgrają barbarzyńców.
Słaba argumentacja. Sam bylem ciekawskim dzieckiem i w życiu by mnie to nie przekonało.
6 2017-11-19 19:21:13 Ostatnio edytowany przez authority (2017-11-19 19:23:09)
Zorganizowaliśmy kto zorganizował ? kto o tym zadecydował też byłbym ciekaw? Zamiast lekcji religii, prywatnych armii, strzelnic owszem jestem za. Wołanym to niż obecny stan gdzie dzieciak którego nie stać potrafi napluć innemu do zupy to dzieli i tak już podzielone społeczeństwo.
7 2017-11-19 19:25:03 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-11-19 19:26:21)
polis napisał/a:Dlatego, że tak to sobie sami zorganizowaliśmy jako społeczeństwo. Równie dobrze moglibyśmy się składać w podatkach na obiady dla dzieci albo rząd mógłby gdzieś poszukać oszczędności na taki wydatek albo np. dofinansować obiady dla dzieci zamiast wydawać na budowę strzelnic.
Więźniów karmimy, bo niekarmienie ich i głodzenie byłoby niehumanitarne. Jesteśmy krajem cywilizowanym, a nie zgrają barbarzyńców.
Słaba argumentacja. Sam bylem ciekawskim dzieckiem i w życiu by mnie to nie przekonało.
Bo rodzice dbają o dzieci, a więźniowie są tam, gdzie są, bo nikt o nich nie dbał
A poważnie, to temat jest owszem wkurzający, ale jaki ma sens?
Więźniowie są w zakładzie karnym non stop, logicznym jest, że coś jeść muszą, a z pracą dla nich jest jak jest. Dziecku jedzenie mają zapewnić rodzice, nie musi być w szkole, można w domu gotować, jak kogoś to boli...
A jeśli ktoś nie ma kasy na obiad w szkole, to bez problemu dostanie dofinansowanie, można z dwóch źródeł - z OPS albo niektóre miasta mają swoje "programy żywieniowe", wystarczy się zainteresować. A jak kogoś stać, to w czym ma problem dziecku za obiad zapłacić? Dla zasady, że jak więźniowie mają, to moje dziecko ma chodzić głodne? A dziecko z indywidualnym nauczaniem w domu ma mieć zapewniony catering czy jednak mama wolałaby tą zupę pomidorową sama ugotować?
8 2017-11-19 19:28:17 Ostatnio edytowany przez szakisz (2017-11-19 19:29:45)
A może po prostu zróbmy z więzienia na powrót więzienie, a nie hotel? Wtedy nie będzie trzeba się czepiać lekcji religii i strzelnic tylko dlatego, bo nie pasują do czyjegoś światopoglądu...
A może po prostu zróbmy z więzienia na powrót więzienie, a nie hotel? Wtedy nie będzie trzeba się czepiać lekcji religii i strzelnic tylko dlatego, bo nie pasują do czyjegoś światopoglądu...
Ja jestem za, ale nie mam takiej siły przekonywania, niestety. Lekcje religii w szkole też mi nie pasują, jakby co
10 2017-11-19 19:36:52 Ostatnio edytowany przez szakisz (2017-11-19 19:45:57)
Ja jestem za, ale nie mam takiej siły przekonywania, niestety. Lekcje religii w szkole też mi nie pasują, jakby co
No, mi też. Natomiast uważam, że jest pierdyliard bardziej parzących problemów niż ciąganie się czy religia ma być w szkole czy w salce przy kościele. Poza tym, jestem realistą
Dlaczego dzieci w szkole musza placic za obiady?
Hm... a dlaczego dorosli w pracy maja placic za obiady?
Dlaczego dzieci w szkole musza placic za obiady?
Hm... a dlaczego dorosli w pracy maja placic za obiady?
Ja bym jeszcze dodała: dlaczego w restauracji musimy płacić za obiad?
A dlaczego na wczasach musze płacić za obiady?
A dlaczego muszę płacić za produkty,z których chcę przygotować obiad w domu?
13 2017-11-19 19:53:49 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-11-19 19:54:21)
Dlaczego dzieci w szkole muszą płacić za obiady, a przestępcy w więzieniu nie? To pytanie mojej córki, czyli kogoś kto wchodzi w dorosłe życie i ma zaakceptować świat dorosłych, jako ten sensowny i logiczny.
Jaka była Twa odpowiedź?
A dlaczego muszę płacić za produkty,z których chcę przygotować obiad w domu?
![]()
To jest generalnie jeszcze bardziej wkurzający temat. Dlaczego ja w ogóle muszę za coś płacić?
iryd napisał/a:Dlaczego dzieci w szkole muszą płacić za obiady, a przestępcy w więzieniu nie? To pytanie mojej córki, czyli kogoś kto wchodzi w dorosłe życie i ma zaakceptować świat dorosłych, jako ten sensowny i logiczny.
Jaka była Twa odpowiedź?
Też jestem ciekawa!
gojka102 napisał/a:A dlaczego muszę płacić za produkty,z których chcę przygotować obiad w domu?
![]()
To jest generalnie jeszcze bardziej wkurzający temat. Dlaczego ja w ogóle muszę za coś płacić?
ja to możebym zapłaciła, ale dlaczego mam robić obiady!
santapietruszka napisał/a:gojka102 napisał/a:A dlaczego muszę płacić za produkty,z których chcę przygotować obiad w domu?
![]()
To jest generalnie jeszcze bardziej wkurzający temat. Dlaczego ja w ogóle muszę za coś płacić?
ja to możebym zapłaciła, ale dlaczego mam robić obiady!
Nie musisz, wykup sobie w szkole
gojka102 napisał/a:A dlaczego muszę płacić za produkty,z których chcę przygotować obiad w domu?
![]()
To jest generalnie jeszcze bardziej wkurzający temat. Dlaczego ja w ogóle muszę za coś płacić?
Tak wlasciwie to nie muszisz. To jest wlasnie sposob, by dostawac obiady za darmo po prostu przestan placic
Ej no nie rozumiem was, przecież nastolatka zadała całkiem sensowne pytanie: stara się ogarnąć, na jakich zasadach opiera się ten świat. Odpowiedzenie dziecku, że świat jest "zły i nielogiczny i przyzwyczaj się, że będzie nie fair" nie do końca jest tekstem wspierającym, więc iryd pyta, jak odpowiedzieć na to pytanie. Dla mnie to bardzo ważne - wiedzieć, co powiedzieć dziecku, żeby nie odebrało tego jako farmazonu albo zbywającej odpowiedzi "meh, głupie pytanie nastolatki, jak dorośniesz to zrozumiesz, że świat taki jest".
Averyl napisał/a:santapietruszka napisał/a:To jest generalnie jeszcze bardziej wkurzający temat. Dlaczego ja w ogóle muszę za coś płacić?
ja to możebym zapłaciła, ale dlaczego mam robić obiady!
Nie musisz, wykup sobie w szkole
![]()
![]()
to ja już wolę głodować, trochę głupio w tym wieku pędzić na stołówkę szkolną
21 2017-11-19 20:13:42 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-11-19 20:14:06)
santapietruszka napisał/a:gojka102 napisał/a:A dlaczego muszę płacić za produkty,z których chcę przygotować obiad w domu?
![]()
To jest generalnie jeszcze bardziej wkurzający temat. Dlaczego ja w ogóle muszę za coś płacić?
Tak wlasciwie to nie muszisz. To jest wlasnie sposob, by dostawac obiady za darmo
po prostu przestan placic
Racja. Dzieci też od razu będą miały zapewnione darmowe obiady do 18 roku życia i wszyscy będziemy szczęśliwi
22 2017-11-20 13:32:25 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-20 13:34:06)
iryd napisał/a:Dlaczego dzieci...
Jaka była Twa odpowiedź?
Córka dodała jeszcze, że oni siedzą za karę w więzieniu, a my musimy siedzieć za karę w szkole ale oni i tak mają lepiej, bo nie muszą codziennie widzieć pani od polskiego.
A córce odpowiedziałem:
Nie przejmiecie po nas świata idealnego. Jeszcze wiele będziecie musieli zmienić. Im będziecie się lepiej uczyć, tym może mniej będzie takich nonsensów. To tylko nam się wydaje, że jesteśmy tacy mądrzy w urządzaniu świata. Dodałem, dziwne jest, że choć większości wydaje się to niezbyt dobrym rozwiązaniem, to nie ma siły jak tu coś zmienić.
PS W odpowiedziach można było dostrzeż wiele błyskotliwych i trafnych spostrzeżeń. Sporo mnie wzbogaciły.
Jednym słowem nie dostała odpowiedzi na pytanie.
A do szkoły nie chodzi się za karę...
Dlatego, że tak to sobie sami zorganizowaliśmy jako społeczeństwo. Równie dobrze moglibyśmy się składać w podatkach na obiady dla dzieci albo rząd mógłby gdzieś poszukać oszczędności na taki wydatek albo np. dofinansować obiady dla dzieci zamiast wydawać na budowę strzelnic.
Więźniów karmimy, bo niekarmienie ich i głodzenie byłoby niehumanitarne. Jesteśmy krajem cywilizowanym, a nie zgrają barbarzyńców.
Tu nie chodzi o sam fakt karmienia więźniów, problemem jest ponoszenie tego kosztów przez podatników. Prawo w Europie jest bardzo liberalne, bo nie można zmusić ludzi do pracy, jak to ma miejsce np. w USA. Dlatego, że tak to sobie sami zorganizowaliśmy jako społeczeństwo, lepszej odpowiedzi na to pytanie znaleźć nie można.
A do szkoły nie chodzi się za karę...
Ile lat ma twój synek? Zapytaj się jakiegokolwiek ucznia od 3 klasy w górę, to zaprzeczy twojej teorii!
Cyngli napisał/a:A do szkoły nie chodzi się za karę...
Ile lat ma twój synek? Zapytaj się jakiegokolwiek ucznia od 3 klasy w górę, to zaprzeczy twojej teorii!
4 ;-)
Znam sporo dzieciaków, które uwielbiają szkołę i chodzenie do niej to dla nich żadna kara ;-)
Cyngli napisał/a:A do szkoły nie chodzi się za karę...
Ile lat ma twój synek? Zapytaj się jakiegokolwiek ucznia od 3 klasy w górę, to zaprzeczy twojej teorii!
Nie tak dawno słyszałem wypowiedź kogoś z ministerstwa, że ze zleconych badań ankietowych wyszło im, że 78% uczniów jest zadowolonych ze szkoły. Gość był bardzo zadowolony. A ja z żoną całkowicie zdziwieni. Może żyjemy w równoległych światach.
Moja córka także chodzi do swojej szkoły z przyjemnością.
Dla niej dwa miesiące wakacji to stanowczo za dużo.
Kiedy więc w wakacje mówię,że może zaprosić koleżanki i kolegów z klasy do domu,to ona mówi,że okej ale i tak nie będzie tak zabawnie jak w szkole:)
Tu nie chodzi o sam fakt karmienia więźniów, problemem jest ponoszenie tego kosztów przez podatników. Prawo w Europie jest bardzo liberalne, bo nie można zmusić ludzi do pracy, jak to ma miejsce np. w USA. Dlatego, że tak to sobie sami zorganizowaliśmy jako społeczeństwo, lepszej odpowiedzi na to pytanie znaleźć nie można.
Nie wiem za wiele, jak to wygląda w USA, ale z tego co słyszałam, to polscy urzędnicy się boją, że jak ludzie z więzienia zostaną zagonieni do roboty, to ludzie zaczną płakać, że im więźniowie pracę zabierają. W dodatku jakby Ci więźniowie, jacyś pomniejsi przestępcy w takim wypadku, mieli wyjść na parę godzin, to ktoś musiałby ich pilnować, a to kolejna kasa, której nigdy nie ma, więc jest jak jest.
Córka dodała jeszcze, że oni siedzą za karę w więzieniu, a my musimy siedzieć za karę w szkole ale oni i tak mają lepiej, bo nie muszą codziennie widzieć pani od polskiego.
Cóż, niektórzy nauczyciele są słabi, ale chyba lepsza szkoła niż praca od świtu do nocy jak w XIX wieku. No chyba że miałby szczęście urodzić się w rodzinie wystarczająco bogatej, żeby utrzymywać służbę i posłać ją do szkoły.
A dlaczego ja płacić z moich pieniędzy na czyjeś obiadki? W tyłkach sie już przewraca. Młodzi ludzie nie mają gdzie mieszkać, Za co wynająć, pracują za marne grosze i jeszcze z moich podatków na jakieś obiadki płacić ?zarty
31 2017-11-27 00:53:09 Ostatnio edytowany przez Swanen (2017-11-27 00:53:30)
Dzieci mają rodziców, którzy je utrzymują a więźniowie za kratami są dorosłymi ludźmi pozbawionymi możliwości pracy, tzn. czasami ta praca jest ale często nie.
A swoją drogą uważam, że szkolne stołówki powinny być albo darmowe, albo przynajmniej dotowane.
Obiady w szkole to usługa jak każda inna.
Ktoś musi zrobić zakupy, zapłacić za nie, poświęcić swój czas, ugotować, podać i po tym posprzątać.
A dlaczego ja płacić z moich pieniędzy na czyjeś obiadki? W tyłkach sie już przewraca. Młodzi ludzie nie mają gdzie mieszkać, Za co wynająć, pracują za marne grosze i jeszcze z moich podatków na jakieś obiadki płacić ?zarty
Wiesz,nie gniewaj się ale jak ktoś przeczytał Twój post to pomyślał sobie zapewne: z moich podatków otrzymała edukację ale co z tego skoro (z moich podatków) nie nauczyła się pisać przez osiem lat edukacji?
Nie wiem o co Ci chodzi bo nie potrafisz tego przekazać.
Młodzi ludzie jak są dobrze wykształceni to wcale nie pracują za marne grosze.
meggiq napisał/a:A dlaczego ja płacić z moich pieniędzy na czyjeś obiadki? W tyłkach sie już przewraca. Młodzi ludzie nie mają gdzie mieszkać, Za co wynająć, pracują za marne grosze i jeszcze z moich podatków na jakieś obiadki płacić ?zarty
Wiesz,nie gniewaj się ale jak ktoś przeczytał Twój post to pomyślał sobie zapewne: z moich podatków otrzymała edukację ale co z tego skoro (z moich podatków) nie nauczyła się pisać przez osiem lat edukacji?
Nie wiem o co Ci chodzi bo nie potrafisz tego przekazać.
Młodzi ludzie jak są dobrze wykształceni to wcale nie pracują za marne grosze.
No właśnie taka ta "darmowa" edukacja, że beneficjenci tej edukacji nie potrafią samodzielnie dojść do tej okropnej prawdy. To znaczy, że darmowa oznacza opłacona z podatków innych ludzi Same obiady w szkołach też są w jakiejś mierze dofinansowywane nawet jak się już za nie płaci. Bo płaci się za "wsad do kotła", a gmina pokrywa resztę kosztów i nie wolno jej przerzucać ich na rodziców.
Co do więźniów. Praca by się znalazła i osobiście jestem za tym aby im taką pracę przymusowo organizować. Tylko, że Polska chyba podpisywała jakieś konwencje, srencje, że nie można zmuszać więźniów do pracy i to nieodpłatnie. Że to niby niewolnictwo czy jakoś tak.
Obiady w szkole to usługa jak każda inna.
Ktoś musi zrobić zakupy, zapłacić za nie, poświęcić swój czas, ugotować, podać i po tym posprzątać.
Ale szkoła to nie instytucja handlowa. Szkoła ma wspomóc edukację i rozwój dziecka na wszelkie sposoby. Darmowe obiady to zmiejszanie różnić - są np. dzieci, które z różnych powodów nie dostają porządnego obiadu w domu.
Cyngli napisał/a:Obiady w szkole to usługa jak każda inna.
Ktoś musi zrobić zakupy, zapłacić za nie, poświęcić swój czas, ugotować, podać i po tym posprzątać.Ale szkoła to nie instytucja handlowa. Szkoła ma wspomóc edukację i rozwój dziecka na wszelkie sposoby. Darmowe obiady to zmiejszanie różnić - są np. dzieci, które z różnych powodów nie dostają porządnego obiadu w domu.
I takie dzieci dostają obiady w szkole za darmo - jeśli tylko ktoś o nich wie, bo nikt też nie jest jasnowidzem.
I takie dzieci dostają obiady w szkole za darmo - jeśli tylko ktoś o nich wie, bo nikt też nie jest jasnowidzem.
Chodzi właśnie o to, by nie było 'takich' i innych dzieci. Chodzi o zniwelowanie tych róznic.
santapietruszka napisał/a:I takie dzieci dostają obiady w szkole za darmo - jeśli tylko ktoś o nich wie, bo nikt też nie jest jasnowidzem.
Chodzi właśnie o to, by nie było 'takich' i innych dzieci. Chodzi o zniwelowanie tych róznic.
Wszystkie dzieci jedzą takie same obiady. Te, którym rodzice ich nie kupują z jakiegoś powodu, dostają je za darmo, ale nie mają tego napisane na czole, to jest właśnie niwelowanie różnic.
santapietruszka napisał/a:I takie dzieci dostają obiady w szkole za darmo - jeśli tylko ktoś o nich wie, bo nikt też nie jest jasnowidzem.
Chodzi właśnie o to, by nie było 'takich' i innych dzieci. Chodzi o zniwelowanie tych róznic.
Jeśli pracujesz i zarabiasz, to różnego rodzaju państwowe obciążenia stanowią ok. 50-80% twoich zarobków. Jeśli chcesz rozdawać, to może już na własną rękę. Nie wszyscy mają ochotę zwiększać te obciążenia.
Komuna zdechła i bardzo dobrze. Nie ma problemu z dostępem do edukacji, skończyły się też problemy z bezrobociem. Może, skoro zwalczyliśmy komunę, czas skończyć też z tezą że wszyscy mamy równe żołądki i każdemu się należy. Niech każdy postara się na siebie zarobić i sam zadba o obiad dla swojego dziecka. Tak będzie nieco sprawiedliwiej.
A jak już ktoś chce coś dostać za darmo, to berecik z główki i, zależnie od wyznania, pod kościół, albo pod hipermarket i poprosić "co łaska". Niech każdy ma wybór- dać, albo nie.
Wszystkie dzieci jedzą takie same obiady. Te, którym rodzice ich nie kupują z jakiegoś powodu, dostają je za darmo, ale nie mają tego napisane na czole, to jest właśnie niwelowanie różnic.
Chodzi o to, by nie zmuszać ludzi do występowania o takie obiady, poza tym z tą tajemnicą nie zawsze się udaje - dzieci nie powinny się czuć upokorzone. W pewnej szkole dzieci, których obiady były dotowane jadły z plastikowych talerzy a pozostałe dzieci z normalnych. Kierowniczka nie widziała w tym problemu.
santapietruszka napisał/a:Wszystkie dzieci jedzą takie same obiady. Te, którym rodzice ich nie kupują z jakiegoś powodu, dostają je za darmo, ale nie mają tego napisane na czole, to jest właśnie niwelowanie różnic.
Chodzi o to, by nie zmuszać ludzi do występowania o takie obiady, poza tym z tą tajemnicą nie zawsze się udaje - dzieci nie powinny się czuć upokorzone. W pewnej szkole dzieci, których obiady były dotowane jadły z plastikowych talerzy a pozostałe dzieci z normalnych. Kierowniczka nie widziała w tym problemu.
W takim razie gdzieś takie coś trzeba zgłosić. Nie sądzę, żeby stanowiło to w szkołach regułę, a trochę mam z tym do czynienia.
Nie zmuszać do występowania o takie obiady? A dlaczego zmuszać mniej zarabiających do płacenia za obiady dzieci z bogatszych rodzin? Pieniądze nie spadają z nieba, tylko biorą się z podatków.
To oczywiście był wyjątek ale pokazuje, że ludzie zajmujący się dziećmi i tak potrafią działać. Zresztą zostało to zgłoszone - ja dowiedziałam się o tym z reportażu w telewizji.
Edukacja i dzieci to sprawa na tyle ważna, że z tych podatków ja bym za te obiady zapłaciła
santapietruszka napisał/a:Wszystkie dzieci jedzą takie same obiady. Te, którym rodzice ich nie kupują z jakiegoś powodu, dostają je za darmo, ale nie mają tego napisane na czole, to jest właśnie niwelowanie różnic.
Chodzi o to, by nie zmuszać ludzi do występowania o takie obiady, poza tym z tą tajemnicą nie zawsze się udaje - dzieci nie powinny się czuć upokorzone. W pewnej szkole dzieci, których obiady były dotowane jadły z plastikowych talerzy a pozostałe dzieci z normalnych. Kierowniczka nie widziała w tym problemu.
Pracuję w szkole i uwierz-nie jest ŻADNĄ tajemnicą,że dana rodzina jest uboga.I choćby w kwestii darmowych obiadów była mega tajemnica to trudno ją utrzymać gdy dzieciaki mieszkają w jednej dzielnicy,na jednym osiedlu,na jednej wiosce.
Tu raczej chodzi o to by ubogich nie traktować gorzej niż bogatszych w szkole,na ulicy,u lekarza.To nasze społeczeństwo piętnuje ubogich-a nie fakt,że ich dzieci mają darmowe obiady.
No ale właśnie darmowe obiady dla wszystkich dzieci są dobrym posunięciem w tym przypadku. Uważam też, że wyprawka szkolna powinna być dofinansowana.
No ale właśnie darmowe obiady dla wszystkich dzieci są dobrym posunięciem w tym przypadku. Uważam też, że wyprawka szkolna powinna być dofinansowana.
Niezbyt mądry pomysł. Po pierwsze nie każde dziecko chce/może szkolne obiady jeść a ,po drugie-ja nie widzę problemu by zapłacić za obiady mojego dziecka,tak samo za podręczniki.
Obiady,wyprawka i 500 plus powinny być tylko dla tych,których na to nie stać.
Bez sensu jest płacić za wszystkie dzieci-bo ma nie być różnic
A domy też im tak samo urządzisz? Kupisz takie same zabawki i ciuchy?
No ale właśnie darmowe obiady dla wszystkich dzieci są dobrym posunięciem w tym przypadku. Uważam też, że wyprawka szkolna powinna być dofinansowana.
A w przedszkolach? To też jest edukacja.
A co ze szkołami prywatnymi?
Domów im nie urządzę ale niektóre kraje i to te szczycące się wysokim poziomem edukacji zrezygnowały z prac domowych głównie po to, by nie wzmacniać różnic między dziećmi z domów z dużym kapitałem kulturowym i tych z domów, gdzie rodzice nie są wykształceni bądź nie pomagają dzieciom.
Domów im nie urządzę ale niektóre kraje i to te szczycące się wysokim poziomem edukacji zrezygnowały z prac domowych głównie po to, by nie wzmacniać różnic między dziećmi z domów z dużym kapitałem kulturowym i tych z domów, gdzie rodzice nie są wykształceni bądź nie pomagają dzieciom.
Niedługo całkiem przestaną uczyć dzieci czegokolwiek... Bo przecież jedno zapamięta więcej, a drugie mniej, trzecie słabiej czyta, a czwarte lepiej liczy...
Swanen napisał/a:Domów im nie urządzę ale niektóre kraje i to te szczycące się wysokim poziomem edukacji zrezygnowały z prac domowych głównie po to, by nie wzmacniać różnic między dziećmi z domów z dużym kapitałem kulturowym i tych z domów, gdzie rodzice nie są wykształceni bądź nie pomagają dzieciom.
Niedługo całkiem przestaną uczyć dzieci czegokolwiek... Bo przecież jedno zapamięta więcej, a drugie mniej, trzecie słabiej czyta, a czwarte lepiej liczy...
No właśnie.
A nie wiem czy wiesz Swaen,że niektóre kraje już od dawna uczą i pracują z dziećmi metodami,które właśnie kładą nacisk na indywidualne podejście do dziecka zamiast stawiać je w rządku jak kredki i temperować do najmniejszej żeby wszystkie były równe.
Indywidualne podejście pod każdym względem.
Co masz na myśli pisząc: "duży kapitał kulturowy" ?
Komuna zdechła i bardzo dobrze. Nie ma problemu z dostępem do edukacji, skończyły się też problemy z bezrobociem. Może, skoro zwalczyliśmy komunę, czas skończyć też z tezą że wszyscy mamy równe żołądki i każdemu się należy. Niech każdy postara się na siebie zarobić i sam zadba o obiad dla swojego dziecka. Tak będzie nieco sprawiedliwiej. A jak już ktoś chce coś dostać za darmo, to berecik z główki i, zależnie od wyznania, pod kościół, albo pod hipermarket i poprosić "co łaska". Niech każdy ma wybór- dać, albo nie.
Tu raczej chodzi o to by ubogich nie traktować gorzej niż bogatszych w szkole,na ulicy,u lekarza.To nasze społeczeństwo piętnuje ubogich-a nie fakt,że ich dzieci mają darmowe obiady.
Decydowanie wolę opinię Gojki niż zdeklarowanego katolika Trolla.
51 2017-11-28 14:07:01 Ostatnio edytowany przez Swanen (2017-11-28 14:07:41)
Cyngli napisał/a:Swanen napisał/a:Domów im nie urządzę ale niektóre kraje i to te szczycące się wysokim poziomem edukacji zrezygnowały z prac domowych głównie po to, by nie wzmacniać różnic między dziećmi z domów z dużym kapitałem kulturowym i tych z domów, gdzie rodzice nie są wykształceni bądź nie pomagają dzieciom.
Niedługo całkiem przestaną uczyć dzieci czegokolwiek... Bo przecież jedno zapamięta więcej, a drugie mniej, trzecie słabiej czyta, a czwarte lepiej liczy...
No właśnie.
A nie wiem czy wiesz Swaen,że niektóre kraje już od dawna uczą i pracują z dziećmi metodami,które właśnie kładą nacisk na indywidualne podejście do dziecka zamiast stawiać je w rządku jak kredki i temperować do najmniejszej żeby wszystkie były równe.
Indywidualne podejście pod każdym względem.
Co masz na myśli pisząc: "duży kapitał kulturowy" ?
Odpowiadam wam razem i jeszcze Pietrusze, bo mniej więcej takie samo zdanie wyrażacie, rezygnacja z prac domowych nie jest przecież nieindywidulanym podejściem do dziecka, chodzi o to, by wyrównywać ich szanse a nie uniformizować. Duży kapitał kulturowy to rodzice wykształceni, prowadzący dom, gdzie dziecko ma kontakt z kulturą, jest stymulowane do nauki, rodzice są w stanie i chcą pomóc w nauce, w odrabianiu zadań, są w stanie odpowiedzieć na wiele pytan z dziedziny nauki, etc. Nie wszystkie dzieci to mają więc jeśli nie maja i przez to gorzej odrabiają prace domowe, przez co później gorzej są te prace oceniane, to jest jakies utrudnienie.
Szkoła nie może urządzać domu i na tamtym poziomie niwelować różnic ale może zadbać o to, by nie tworzyć nowych.
Pietrucha, co do przedszkola, to tam już chyba nie ma zerówek. Szkoły prywatne to co innego, z definicji płaci się tam za naukę i rodziców raczej stać, by dziecku zapewnić przyzwoity obiad.
Decydowanie wolę opinię Gojki niż zdeklarowanego katolika Trolla.
Dokładnie, zadziwiające podejście do drugiego człowieka, do miłosierdzia czy choćby solidarności społecznej. Chociaż z drugiej strony wcale niezadziwiające.
53 2017-11-28 14:17:01 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-11-28 14:22:02)
Pietrucha, co do przedszkola, to tam już chyba nie ma zerówek. Szkoły prywatne to co innego, z definicji płaci się tam za naukę i rodziców raczej stać, by dziecku zapewnić przyzwoity obiad.
Ale co mają do rzeczy zerówki? Przedszkola są obowiązkowe dla 5-latków i trzeba za nie płacić - jak również za wyżywienie. Darmowa jest tylko podstawa programowa w godzinach od 8 do 13, ale raczej niewielu pracującym rodzicom takie godziny pasują - więc płacą. Za każdą godzinę dłużej i za wyżywienie.
Dlatego jeśli darmowe obiady w szkołach - to i przedszkola darmowe i z darmowym wyżywieniem, bo dlaczego nie? To jest tak samo edukacja, są podręczniki... też zresztą płatne
Przedszkole jest obowiązkowe dla 5-latków? Od kiedy?
Miało być 6-latków przepraszam
Generalnie jest obowiązkowe dla dzieci rok przed podstawówką - więc i dla niektórych 5-latków, jeśli rodzice chcą je posłać do szkoły w wieku 6 lat.
Ale to nadal obowiązuje teraz kiedy znieśli obowiązek szkolny dla 6-cio latków?
Ale to nadal obowiązuje teraz kiedy znieśli obowiązek szkolny dla 6-cio latków?
Tak.
Odpowiadam wam razem i jeszcze Pietrusze, bo mniej więcej takie samo zdanie wyrażacie, rezygnacja z prac domowych nie jest przecież nieindywidulanym podejściem do dziecka, chodzi o to, by wyrównywać ich szanse a nie uniformizować. Duży kapitał kulturowy to rodzice wykształceni, prowadzący dom, gdzie dziecko ma kontakt z kulturą, jest stymulowane do nauki, rodzice są w stanie i chcą pomóc w nauce, w odrabianiu zadań, są w stanie odpowiedzieć na wiele pytan z dziedziny nauki, etc. Nie wszystkie dzieci to mają więc jeśli nie maja i przez to gorzej odrabiają prace domowe, przez co później gorzej są te prace oceniane, to jest jakies utrudnienie.
Szkoła nie może urządzać domu i na tamtym poziomie niwelować różnic ale może zadbać o to, by nie tworzyć nowych.
Bardzo dobry sposób aby rodziców z "dużym kapitałem kulturowym", a więc zapewne i ekonomicznym przekonać do zapisania dziecka do szkoły prywatnej czy tez społecznej. Takiej, która będzie wolna od wyrównywania szans za to dobrze wyedukuje ich dziecko. Stąd będą publiczne szkoły "wyrównujące szanse" czytaj szkoły getta biedoty i szkoły niepubliczne, gdzie się zapewnia dziecku motywujący rozwój. Zaraz, zaraz czy aby już gdzieś w świecie ten model w przybliżeniu nie funkcjonuje? A co do prac domowych moje dzieci odrabiają je w szkole. Po lekcjach i tak siedzą w świetlicy i odkąd wpadli na tą genialną myśl, że czas zmarnowany w świetlicy na wygłupy, to mniej czasu na konsolę w domu, pilnie odrabiają lekcje w szkole. Po drugie zawsze w domu powtarzałem, że praca domowa jest dla dziecka, a nie rodzica. Incydentalnie można dziecko wspomóc w takiej pracy domowej ale konieczność stałej pomocy oznacza raz, że coś z tymi pracami jest nie tak. Dwa, że oszukuje się samego siebie, dziecko i szkołę. Do pewnego momentu będzie to działać ale kiedyś przyjdzie dzień, że dziecko nie będzie już dzieckiem i co dalej ma się oglądać za mamusią i tatusiem?
59 2017-11-28 16:57:30 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-11-28 16:59:04)
Bardzo dobry sposób aby rodziców z "dużym kapitałem kulturowym", a więc zapewne i ekonomicznym przekonać do zapisania dziecka do szkoły prywatnej czy tez społecznej. Takiej, która będzie wolna od wyrównywania szans za to dobrze wyedukuje ich dziecko. Stąd będą publiczne szkoły "wyrównujące szanse" czytaj szkoły getta biedoty i szkoły niepubliczne, gdzie się zapewnia dziecku motywujący rozwój. Zaraz, zaraz czy aby już gdzieś w świecie ten model w przybliżeniu nie funkcjonuje? A co do prac domowych moje dzieci odrabiają je w szkole. Po lekcjach i tak siedzą w świetlicy i odkąd wpadli na tą genialną myśl, że czas zmarnowany w świetlicy na wygłupy, to mniej czasu na konsolę w domu, pilnie odrabiają lekcje w szkole. Po drugie zawsze w domu powtarzałem, że praca domowa jest dla dziecka, a nie rodzica. Incydentalnie można dziecko wspomóc w takiej pracy domowej ale konieczność stałej pomocy oznacza raz, że coś z tymi pracami jest nie tak. Dwa, że oszukuje się samego siebie, dziecko i szkołę. Do pewnego momentu będzie to działać ale kiedyś przyjdzie dzień, że dziecko nie będzie już dzieckiem i co dalej ma się oglądać za mamusią i tatusiem?
A ja to tak nie bardzo mogę pojąć, dlaczego kiedy ja chodziłam do szkoły, to bardzo rzadko zdarzało się, że rodzice musieli pomagać komukolwiek w odrabianiu prac domowych, chociaż było ich znacznie więcej. Już prędzej nagle w drzwiach stawał jakiś kolega czy koleżanka z zeszytem i "ej, wytłumaczysz mi?" - czasami "daj odpisać" Nie było internetu, kupy kolorowych gazet tematycznych w kioskach, rzadko kiedy coś dokumentalnego w tv, książki w bibliotekach, a nie na każdym rogu - i jakoś każdy dał radę. Ja np. wiedziałam, że zawsze mogę rodziców zapytać, ale jakoś nie było mi to nigdy do niczego potrzebne. Rodzice tylko czasem sprawdzali, czy zadanie odrobione - nie sprawdzali, jak.
A teraz jest dostęp do wszelakiej informacji z każdej strony i wiecznie rodzice "muszą" pomagać dzieciom z tymi lekcjami...
Jak mój starszy syn poszedł do szkoły, to od początku nauczycielka powtarzała "proszę państwa, musicie państwo poświęcić ten czas i pilnować, bo to zaprocentuje, blablabla". Nie miałam nigdy na to czasu, pracowałam na dwa etaty, olałam, syn lekcje odrabiał sam, czasem dla porządku został tradycyjnie zapytany, czy "lekcje zrobione". Dziś jest studentem - budownictwa na politechnice, nie socjologii na jakiejś prywatnej uczelni z doopy.
Wczoraj byłam na zebraniu w przedszkolu i usłyszałam, że powinnam z 5-letnią córką pracować ze dwie godziny dziennie, bo ona "źle trzyma kredkę" - oraz nabyć dla niej specjalne nasadki na te kredki, ergonomiczne i cośtam cośtam. Bo będzie w przyszłości miała kłopoty z pisaniem. Sprawdziłam - trzyma te kredki jak ja przez całe życie. Nigdy nie miałam problemów z pisaniem, a wprost przeciwnie, chwalono mnie zawsze za ładny i czytelny charakter pisma. Mimo że uczyłam się pisać jakimś zwykłym długopisem z PRL, bez żadnych specjalnych nakładek. Oczywiście, mam głęboko wyrywanie córce z życia tych 2 godzin dziennie, niech się bawi, niech rysuje po swojemu, bo rysuje pięknie. Pisze również... nauczyła się sama, bez żadnego stania jej nad głową...
Mój wniosek jest taki - nie róbmy z dzieci idiotów, to i na idiotów nie będą wyrastać.
iryd napisał/a:Decydowanie wolę opinię Gojki niż zdeklarowanego katolika Trolla.
Dokładnie, zadziwiające podejście do drugiego człowieka, do miłosierdzia czy choćby solidarności społecznej. Chociaż z drugiej strony wcale niezadziwiające.
Iryd, jak zwykle popisuje sie brakiem umiejetnosci posania po polsku. No coz niektorzy tak maja.
Moje podejscie wynika z umiejetnosci logicznego myslenia. I nie ma w nim nic zadziwiajacego. Jesli panstwo zabiera mi podatki i przeznacza na inwestowanie w wyborcow jakiejs partii to nie ma to nic wspolnego z milosierdziem. Milosierdzie jest wtedy kiedy mam mozliwosc decydowania o celu na ktory przeznaczam swoje pieniadze i oddaje je na cel charytatywny.
Najlepiej funkcjonuja spoleczenstwa, gdzie podatki sa niskie, a stawia sie na lokalna solidarnosc i rzeczywiste milosierdzie. Bo tylko wtedy ludzie maja motywacje zeby sie starac. Polska to jest taka postkomunistyczna patologia, gdzie rozdaje sie na prawo i lewo pieniadze ktorych sie samemu nie zarobilo, bo to panstwowe. Wiem ze to trudno pojac, ale panstwo nie ma swoich pieniedzy do rozdania. To co po, pis, czy inni “milosierni“ rozdaja to pieniadze z naszych podatkow przeznaczone na funkcjonowanie tego panstwa.
gojka102 napisał/a:Cyngli napisał/a:Niedługo całkiem przestaną uczyć dzieci czegokolwiek... Bo przecież jedno zapamięta więcej, a drugie mniej, trzecie słabiej czyta, a czwarte lepiej liczy...
No właśnie.
A nie wiem czy wiesz Swaen,że niektóre kraje już od dawna uczą i pracują z dziećmi metodami,które właśnie kładą nacisk na indywidualne podejście do dziecka zamiast stawiać je w rządku jak kredki i temperować do najmniejszej żeby wszystkie były równe.
Indywidualne podejście pod każdym względem.
Co masz na myśli pisząc: "duży kapitał kulturowy" ?Odpowiadam wam razem i jeszcze Pietrusze, bo mniej więcej takie samo zdanie wyrażacie, rezygnacja z prac domowych nie jest przecież nieindywidulanym podejściem do dziecka, chodzi o to, by wyrównywać ich szanse a nie uniformizować. Duży kapitał kulturowy to rodzice wykształceni, prowadzący dom, gdzie dziecko ma kontakt z kulturą, jest stymulowane do nauki, rodzice są w stanie i chcą pomóc w nauce, w odrabianiu zadań, są w stanie odpowiedzieć na wiele pytan z dziedziny nauki, etc. Nie wszystkie dzieci to mają więc jeśli nie maja i przez to gorzej odrabiają prace domowe, przez co później gorzej są te prace oceniane, to jest jakies utrudnienie.
Szkoła nie może urządzać domu i na tamtym poziomie niwelować różnic ale może zadbać o to, by nie tworzyć nowych.Pietrucha, co do przedszkola, to tam już chyba nie ma zerówek. Szkoły prywatne to co innego, z definicji płaci się tam za naukę i rodziców raczej stać, by dziecku zapewnić przyzwoity obiad.
Rodzice z dużym kapitałem sami dużo czytają więc i dziecku podrzucają wartościowe książki,ba tacy rodzice grają np. na skrzypcach czy fortepianie więc dziecko ma kameralne koncerty klasyków muzyki poważnej a nawet i dziecko posyłają na naukę gry.
To może by tak zabronić rodzicom takich praktyk? No bo dzieci z rodzin ubogich kulturowo będą się czuć gorsze?
A nie wiem czy wiesz,że sa takie prywatne szkoły,które zbierają z całej okolicy dzieciaki zdolne,o najwyższej średniej i fundują im darmową naukę tamże.No i co? Przecież nieraz te dzieci wcale nie pochodzą z bogatych rodzin więc dlaczego ich niezbyt bogaci rodzice mają płacić za ich drogie obiady?
Bardzo dobry sposób aby rodziców z "dużym kapitałem kulturowym", a więc zapewne i ekonomicznym przekonać do zapisania dziecka do szkoły prywatnej czy tez społecznej. Takiej, która będzie wolna od wyrównywania szans za to dobrze wyedukuje ich dziecko.
Nie, to jest chyba rozwiązanie dla dzieci karierowiczów z presją na bycie najlepszym albo osób, które mają nadzieję, że dzieci spełnią ich niespełnione marzenia.
Akurat korelacja pomiędzy dużą ilością prac domowych a późniejszymi osiągnieciami naukowymi jest słaba u najmłodszych dzieci. Im dziecko starsze, tym praca domowa ma więcej sensu, ale obciążanie najmłodszych dzieci dużą ilością prac domowych nie ma specjalnie sensu i może być z tego więcej szkody niż pożytku.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24188543
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25755164
To może by tak zabronić rodzicom takich praktyk? No bo dzieci z rodzin ubogich kulturowo będą się czuć gorsze?
A nie wiem czy wiesz,że sa takie prywatne szkoły,które zbierają z całej okolicy dzieciaki zdolne,o najwyższej średniej i fundują im darmową naukę tamże.No i co? Przecież nieraz te dzieci wcale nie pochodzą z bogatych rodzin więc dlaczego ich niezbyt bogaci rodzice mają płacić za ich drogie obiady?
Przecież napisałam, że szkoła nie jest od niwelowania różnic społecznych poza szkołą czy nierówności zarobków. Szkoła powinna nie tworzyć dodatkowych róznic w zakresie edukacji.
gojka102 napisał/a:To może by tak zabronić rodzicom takich praktyk? No bo dzieci z rodzin ubogich kulturowo będą się czuć gorsze?
A nie wiem czy wiesz,że sa takie prywatne szkoły,które zbierają z całej okolicy dzieciaki zdolne,o najwyższej średniej i fundują im darmową naukę tamże.No i co? Przecież nieraz te dzieci wcale nie pochodzą z bogatych rodzin więc dlaczego ich niezbyt bogaci rodzice mają płacić za ich drogie obiady?Przecież napisałam, że szkoła nie jest od niwelowania różnic społecznych poza szkołą czy nierówności zarobków. Szkoła powinna nie tworzyć dodatkowych róznic w zakresie edukacji.
Ale Swaen-takie różnice będą.Jak dziecko w domu czyta dobre książki podsuwane przez rodziców to i lepiej pisze i bierze udział w konkursach i ma lepszą ocenę z polskiego.
65 2017-11-29 18:55:12 Ostatnio edytowany przez polis (2017-11-29 18:56:38)
Szczerze ja nie rozumiem, czemu tylu ludzi na pomysł pomocy dzieciom wylewa aż tyle żółci.
Jest to przynajmniej pomysł, dzięki któremu dzieci miałby pełne żołądki i jakaś forma pomocy dla najsłabszych, bo przecież nie jest winą dziecka, że urodziło się w rodzinie patologicznej albo biednej, więc moim zdaniem brzmi to o wiele lepiej niż dawanie po cichu milinów organizacjom katolickim na walkę z przestępczością.