Jestem ciekaw Waszych opinii - poniżej historia mojego rozstania...
Byliśmy razem 9 lat, raz było lepiej, raz gorzej - jak w życiu. Łączyło nas właściwie wszystko: światopogląd, zainteresowania, podróże, seks... marzenia... Zwiedziliśmy razem mnóstwo miejsc... wspólne wakacje, weekendy...
Były też problemy... trochę finansowe, trochę kłótnie, rutyna dnia codziennego, zapominanie o potrzebach partnera.
4 lata temu zdecydowaliśmy się na dziecko, nasza córeczka ma obecnie 3 latka.
W lutym tego roku... rozstaliśmy się. Miało być na chwilę ale trwa do dziś. Próbowałem ją odzyskać - listy, rozmowy, miłe gesty. Wciąż jednak słyszałem że potrzebuje czasu... Mimo to zrobiła mi urodziny, zaprosiła na urodziny jej starszej córki - wciąż podkreslając że nic nas nie łączy i że nie jesteśmy razem.
W sierpniu... pojechaliśmy razem na wakacje. Było cudownie. Sama to potwierdziła. Był seks, bliskość, przytulanie. Byliśmy z dziećmi więc dla nich to też musiał być dobry czas bo rodzina znowu była razem...
Po wakacjach... ona zaczęła się wycofywać twierdząc że "wakacje się skończyły, wracamy do rzeczywistości". Od wakacji okazuje mi coraz więcej niechęci a wręcz nienawiści. Miałem kilka wpadek typu wyjścia z kolegami na popijawę ale przecież nie byliśmy razem i robiłem to w swoim wolnym czasie.
Cały czas też starałem się być blisko małej - mam z nią bardzo dobry kontakt.
Nadal próbowałem z nią rozmawiać... ze tyle nas łączy, że warto spróbować choćby dla małej. Grochem o ścianę. Stwierdziła że w naszym życiu nie było nic wartościowego i że ona już sobie poukladała to rozstanie...
Co Waszym zdaniem mogę jeszcze zrobić? Co powinienem zrobić? I czy w ogóle cokolwiek robić...
Rodzina jest dla mnie bardzo ważna a także bardzo wiele sobie przemyslałem i zrozumiałem swoje błędy...