Rozumiem Cię, jestem w podobnej sytuacji. Niestety w KK nie dostaniesz tymczasowego rozgrzeszenia, nie ma czegoś takiego. Może się zdarzyć, że ksiądz będzie robił wam jakieś problemy, próbował udowadniać, że nie jesteście w stanie wychować dziecka jako "porządnego" katolika... Możesz wtedy powiedzieć, że chodzicie z mężem do koścoła, modlicie się itd. To że nie możecie pójść do komunii wcale nie znaczy, że jesteście gorsi. Niestety, zdarzają się jeszcze księża, którzy tak właśnie myślą. Nie będę się tu rozpisywać, skąd się tacy biorą, bo to nie miejsce na to, ale moja rada jest taka: zmienić księża i szukać normalnego.
Natomiast w takim wypadku rodzice chrzestni powinni być osobami wierzącymi i praktykującymi, o nienagannej opinii i moralności. Przynajmniej takie są oficjane wtyczne w KK. Sądzę że chrzestna, która żyje w związku nieformalnym raczej nią nie zostanie. Chyba że skłamie, ale wtedy zgrzeszy... i kółko się zamyka.
Po prostu Kościół musi być pewien, że będzie kto miał dać dziecku "dobry" przykład.
a_normalna, napisałaś: "Ksiądz dał ciekawe porównanie: to tak jakby przyszła sobie kobieta w naturalnym futrze do siedziby Greenpeace'u i powiedziała, że chce się zapisać i propagować naturę i takie tam. Chyba nie ma wątpliwości, że kobieta zostanie wyrzucona za drzwi. I Wy tak samo: chcecie jedno, ale robicie drugie".
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że taka opinia jest bardzo krzywdząca dla osób takich jak ewzaj i ja. Niestety, wielu tzw. katolików i księży widziałoby nas za drzwiami kościoła, a nie w nim. Poza tym, radzę Ci zapoznać się z wytycznymi KK na temat osób po rozwodzie żyjących w cywilnych ziwązkach. Nie ma tam mowy o tym, że są źli, grzeszni itp., jak zasugerowałaś. Pisze natomiast, żeby otoczyć ich szczególną opieką duszpasterską, stwarzać możliwość czynnego udziału w życiu wspólnoty, do której należą - np. parafii i wspierać w katolickim wychowaniu potomstwa (czyli chrzcić dzieci). Moim zdaniem reprezentujesz bardzo krzywdzący pogląd i w dodatku zupełnie nieprawdziwy.
Edit: żeby dostać rozgrzeszenie, można mieszkać ze soba, ale trzeba obiecać zaniechanie współżycia. Parafrazując Twoje słowa: "radzę Ci uzupełnić wiedzę religijną".
I jeszcze jedno: można wierzyć, nie będąc w związku sakramentalnym, czego jestem najlepszym przykładem. Niczego nie udaję.