Tak jak na wstępie możecie znaleźć informację, że nie chce pocieszenie, nawet nie staram sie tego zrozumiec. Mysle, ze wszystko rozumiem. Po prostu chce sie wygadac, chce przebolec, chce oddalic bol w kazdy mozliwy sposob. Czemu akurat tutaj? Chce to zrobic w miejscu ktore nie jest dla mnie. Nie zagladam na to forum, przykro mi.
Chcialem opowiedziec moja historie. Robie to glownie dla siebie, ale milo by bylo gdyby ktos to skomentowal, tak jak czuje. Kazda wiadomosc, moze nawet potwierdzajaca tak jak mysle - czyli nic nie zmieniajaca - bylaby dla mnie... kojąca?
Mam dwadzieścia parę lat, tak jak moja była partnerka. Bylismy razem ponad 2 lata. Tworzylismy udany zwiazek, wspolne wyjazdy, rok mieszkania razem, wspolni znajomi itd. Niestety, poznalem ja gdy miala jeszcze chlopaka. Ja rowniez mialem dziewczyne. Co prawda ona 5 lat, ja pol roku. Pracowalismy w jednym miejscu, na osrodku wypoczynkowym, ona instruktorka jazdy konnej, ja ratownik wodny. Musze przyznac sie tutaj, ze nigdy nie bylem perfekcyjna osoba. Glupio tak powiedziec, ale czesto slysze, ze jestem przystojny. Potrafie zagadac, zaimponowac. Nie mam problemu w kontaktach z plcia przeciwna. To dziecinne, ale zawsze sprawialo mi to przyjemnosc by pojsc do pubu/clubu, poznac kogos nowego, zabawic sie tym, powiedziec co chce i to dostac. Bez wiekszej relacji, tak jak podpowiada prymitywny instynkt.
Widzialem, ze jest sentyementalna osoba, zawsze mowila o bylym w jak najlepszym swietle, chciala z nim utrzymywac kontakt, nie raz widzialem wiadomosci jej do niegi(naprawde niechcaco, pisala przy mnie, pytalem sie a ona odpowiadala, nie mialem z tym problemu), ze chce dla niego jak najlepiej. Choc wiem, ze on sie staral, plakal, chcial wrocic to ona poznala mnie. Mysle, ze jej zawrocilem w glowie i tak urwalem tamten zwiazek. ZNiszczylem go? Choc on nie pozostal bez winy, zauroczyl sie w kims, ona poczula sie zle, odeszla z kims innym. Mieli problemy. Nie naprawili tego, rozstali sie, zostala ze mna. Tak to rozumiem bo oczywiscie nigdy nie dowiem sie jak tam bylo.
Jesli moge przejsc do mojej historii. Bylo dobrze, troche sie pogarszalo w wakacje, ale bylismy w lipcu w miejscu w ktorym sie poznalismy. Nasze miejsce. Nie bylo juz tak dobrze, ale nie mozna nic zarzucic. Bylo po prostu. Spieprzylo sie gdy wyjechala z mama do Wloch. Rodzinna wycieczka? Przyjechala. Byl to wrzesien, nie pamietam kiedy. Jestesmy z polnocnego miasta Polski, nie wazne ktore. Mieslismy zaplanowana wycieczke do pewnego polskiego miasta ze znajomymi. Pojechalismy.
Tutaj wszystko sie zaczyna. Czylem, ze jest zle. Lezelismy w lozku, kochalismy sie a ona po wszystkim, jakby mialo byc dobrze, potrafila sie odwrocic i z telefonem siedziec i pisac. Pisac do kogos. Wiedzialem to. Minal tydzien wycieczki. Wrocilismy. Bylo caly czas zle. Nie chcialem na nia patrzec. Wracalismy pociagiem do miasta. Poprosila mnie bym pojechal do jej rodzicow mieszkania(akurat tam mieszkala, miala po wakacjach dopiero sie wprowadzic). Nie chcialem, wiedzialem, ze jest zle i nie chcialem po prostu z nia byc. Wyprosila. Trafilem do niej. Chce to opisac wszystko dosc szczeglowo dla mnie. Bo tak uda mi sie to najlepiej zrozumiec.
Chciala zrobic obiad, ja mialem wyjsc z psem. Wyszedlem. Gdy wrocilem byl obaid, ale bardzo nikly, widac, ze w ogole sie nim nie zajmowala. Ugotowac makaron, dodac gotowy sos. Koniec. Teraz wiem, ze nadal z nim pisala. O tym za chwile. Obejrzelismy film wspolnie w lozku. Musze tu powiedziec, ze ja zawsze bardzo szybko zasypiam. Natychmiast wlasciwie. Polozylem sie, ale myslalem o niej. O co chodzi. NIe zasnalem. Ona sie przytulila jakby do snu, ale ulozyla tak glowe by slyszec moj oddech. Poszla do lazienki. Wiedzialem, ze cos jest. Czekalem. Nie wracala dosc dlugo. Wiec wszedlem od lazienki. Stsla przed listrem, niby krosty wyciskala, ale miala teefon przed soba. Wkurzony barzo powiedzialem, ze albo mi to pokaze, ale z nami koniec. Zaczela plakac, histeryzowac, ja walczylem by sie dowiedziec co tam jest, co sie stalo. Nie pokazala, wyszedlem, poblakalem sie i pojechalem do naszego wspolnego mieszkania. To mieszkanie moich rodzicow w ktorym aktualnie nie mieszkala. Musze zaznaczyc, iz komunikacja jak jechalem sie jedzie okolo godzine dwadzescia. Przez ten czas pisala, blagala bym wrocil, bym zrozumial. Nie odpisywalem. Wzialem WSZYTSKIE jej rzeczy, bylo ich duzo, naprawde - wzialem je do samochodu i przwiozlem jej. Wywalilem na podloge i sie zaczalem zegnac. Pkazala mi te wiadomosci. Pousuwane w wiekszosci, wyselekcjonowane. Byly tam zdania jak "tesknie za Toba", "chcialaby byc przy Tobie". Bolalo mnie to bo bylo to dla przykladu gdy byla przy mnie. To straszne. Przyznala, ze poznala Wlocha z ktorym sie calowala. Teraz z nim pisze. To delikatna zdrada? Mnie strasznie dotknela. Byl moment w ktorym spytalem sie i o teraz mialbym zrobic, wybaczyc jej? Odpowiedziala, ze ona zrobilaby WSZYSTKO by nie tracic tego co jest miedzy nami. Ze wybaczylaby. Powiedzialem jej, ze ja tez nie bylem grzeczny, choc byly to tylko pocalunki z innymi dziewczynami to zrobilem to tez nieraz i moze po prostu nie jestesmy dla siebie? Co ciekawe jestem typem ktory zostal na noc u niej, bo bylem zmeczony i... chcialem czuc jej bliskosc. Rano sie pozegnalem i pojechalem do siebie. Nie odzywalem sie. Ona tez. Strasznie mnie to wkurzalo, ale zdazylem sie wyzalic przyjaciolom, zdazylem poznac kogos na chwile. Pocalowac. Ah, te pocalunki... Nigdy ani ja ani ona nie zdradzilismy inaczej, nie wyobrazalem sobie tego. Dlatego takie cos boli.
Po 5 dniach ja pierwszy napisalem, ze chce sie spotkac i pogadac o tym na chlodno. Czemu znow ja? Bo miala pewnie w nim oparcie. SPotkalismy sie w kawiarni, przeszlismy sie. Nie wytrzymalem gdy ja zobaczylem a ona nadal w tym trwala, ze chce byc ze mna, ze zrobi wszystko. Blabla. Mysle, ze byla w tym szczerza. Naprawde. Widzialem to po niej. Naprawde nie wytrzymalem, wzialem ja za reke i pojechalem do nasszego bylego wspolnego mieszkania. Spalismy ze soba. Mowila, ze nie cchce byc tak wykorzystywana, ze chce by bylo to z milosci i tylko tak ona to zrobila. I tak sie jakis czas spotykalismy, ja jej wrzucalem, mowilem, ze nie tesknie, ze nie chce z nia byc. Sypialismy ze soba, spacerowalismy, klocilismy jednostronnie(ja sie na nia wkurzalem, wypominalem to a ona plakala. Calkiem duzo). Nasze ostatnie spotkanie po jakims czasie przy ktorym bylo jeszcze... calkiem znosnie. Chciala. Wyjasnila mi, ze zgadza sie ze mna w koncu, moemy sie teraz rozstac. Nie chce jednak mnie tracic na zawsze, chce wyjechac, zrobic trip po Polsce i zrozumiec siebie. Wie, ze glupio zrobila i chce zastanowic sie nad tym, ale chce zrozumiec siebie. By tego nie robic. Co nia wtedy kierowalo itd. Mowila, ze z nim juz nie pisze.
Wyjechala. Mielismy pisac emaile. Taki krotki kontakt, ale troche ich wyslalismy. Jak byla jeszcze w miescie. Byly piekne, ze chcemy, ze chcemy probowac, ze milosc, ze to najsilniejsze i ogolnie wzystko dla drugiej osoby. Przed samym wyjazdem (tydniowym) po Polsce przyjechala do mnie, zstawila list. Moglbym troche go opisac, ale to nie wazne. Pisala, ze gleboko wierzy, ze jestesmy dla siebie, ze to zbyt romantyczne, ale wierzy, ze milosc pokona wszystko. Ze tylko tego pragnie. Wyslala list z Poznania ktory przyszedl po jej powrocie (poczta polska xD) choc bylo w ni to samo. Ten drugi list jest wazny, o tym za chwile.
Mielismy spotkac sie w Toruniu, nie naszym miescie. Bylo to miasto w ktorym mamy wspolne wsppomnienia, czesto jezdzilismy a tam pierwszy raz wyjechalismy. To byl cudowny wyjazd, naprawde.
To teraz do tego wyjazdy. Spoznila sie 3h(bylismy umowieni na 12 wiec i ja sie spoznilem specjalnie tyle. Znalazlem sobie zajecie. Spotkalissmy sie o 18. Kolejnego dnia rano mielismy wyjechac, wiec to byla lipa.
Bylo zle, naprawde. A ostatnim momentem byla noc. SLuchajcie. Spimy obok siebie, wlasciwie przytuleni i... Slysze wiadomosc za wiadomoscia o 3 w nocy, dzwonek. Prosilem by pokazala. To byl on. Koles z Wloch. Pisal czemu mu nie odpisuje, zostawil jej na whatsapp tysiac wiadomosci(tak ukrywala, zebym nie zobaczyl, pisala w aplikacji). Poczulem sie oszukany bo mowila, ze nie pisze z nim. Poprosilem by uciela ta znajomosc. Powiedziala, ze nie. Dotknelo mnie to. Mowila, ze t nic nie znaczy. Nie chce bym wszedl jej na glowe, ze to tylko znajomosc, glupia, ale tylko z nim pisze, flirtuje, ale nic nie chce. Mowila, ze pogadamy rano. Puscilem ja, dsunalem sie i chcialem zasnac ja ona plecami do mnie. Bolalo mnie to.
Zachowalem sie wtedy jak dzieciak, ale nie zaluje tego. Nie moglem zasnac wiec... wpadlem na glupi pomysl. Najpierw pisalem z dziewczyna ktora sie zadurzyla we mnie. Widziala to moja byla. Pisalem, flirtowalem. W koncu znow sprobowalem zasnac. Nie moglem. Wpadlem na pomysl naprawde glupkowaty. By napisac do niego. Napisac, ze jest tej nocy ze mna. Strasznie sie wkurzyl, okazal sie romantykiem, ze ton on dal jej prawdziwa relacje itd. Pokazalem jej to, bo sie przbeudzila. Wyszla z hostelu. Wyszedlem za nia by nie zostala sama w obcym miescie. Wziela rzeczy i chciala isc na pociag.
Tutaj to byl naprawde najsilniejszy cios dla mnie. Nie rozumiem go kompletnie. Boli mnie bardzo. Mowila, ze chce ze mna, ze to milosc, powiedziala nawwet chwile przed wyjazdem, ze chce miec ze mna dzieci, ze jest pewna mnie. Ze tylko mnie sobie wyobraza jako meza. To blahe, ale to cos znaczylo. Naprawde.
Szedlem za nia z tysiacem mysli. Ona wkurzona szla. Nie wytrzymalem. Pierwszy raz w zyciu nazwalem ja "s*ką", nie mialem do niej szacunku. plakala, szla, chciala uciec. Nie bylo polaczen. Wiec wrocilismy do hostelu i poszlismy spac. Rano pojechalismy naszym pociagiem. Mowilismy, ze to konie. Nie ma sensu. Gdy pierwszy mialem wysiasc podziekowalem jej za wszystko i wstalem. Stanalem przy drzwiach. Wstala, przyszla, przytulila sie i rozplakala. Wyszedlem.
To tutaj zaczalem bardzo cierpiec. Zdalem sobie sprawe, ze nie chce jej tracic. Ze byla dla mnie wszystkim. Zdalem sobie sprawe tak pozno, ale zdalem. Teraz po prostu mnie t boli. Po 2 dniach chcialem zadzwonic do niej, nie odbierala. Wiec pojechalem na jej uczlenie. Wyciagnalem ja z sali, rozmawialem. Mowila, ze nie wybaczy, ze jak mozemy byc razem skoro tak ja traktuje, nie potrafi teraz. Po kolejnycj dwoch dniach zrobilem cos podobnego. pojechalem do niej i pwoedzialem, ze CHCE TU I TERAZ z nia byc, ze wystarczy by powiedziala, ze zaczniemy to naprawiac. Powiedziala, ze nie potrafi i nie wie czy kocha. To bylo straszne. To bylo wczoraj. Tego dnia czulem sie tka okropnie, tak bardzo o niej myslalem, dlatego tk chcialem. Chcialem tak sprobowac. Pisalem do niej, czulem sie akbym mial obsesje. W koncu przyszla wieczorem do mnie do pracy. Nie mialem za duzo czasu wiec za duzo nie powiedzielismy, ale... powiedziala, ze jedzie z przyjaciolka do mieszkania. Hahaha, wda Wam sie to smieszne, ale chcialem by spedzila ze mna noc. Jak dzieciak. Nie chodzi o seks a bliskosc. Po prostu by czuc ja blisko. Powiedziala,ze nie. Upila sie, ja skonczylem prace wiec zgodzila sie na sptokanie. By sie przejsc.
Byla troche pijana. Mowila, ze byla naprawde ze mna szczesliwa, ale nie wie czy bedzie cos miedzyh nami, ze nie potrafi. Ze poznala prawdziwego mniee, jak ja wyzywalem i oolewalem. Ze nie naprawialem tylko korzystalem z wolnosci. Calowalem sie z nia duzo. W koncu poszla. Wstalem dzisiaj i to pisze. Czulem sie okropnie, wciaz nie czuje sie najlepiej.
Sluchajcie, wiem ze to glupie, ale zawsze w zyciu wszytsko mi sie udawalo. Tak mi sie wydaje. Miaem kazda dziewczyne ktorej naprawde pragnalem. Nie wiem, byla powieziala, ze gdybym umial czekac mogloby byc ok. Ale ja nie bede potrafil.Ona z tym tyoem buduje relacje jak budowala ze mna gdy jesczez miala chlopaka. A ja mam jak frajer czekac? Chce o niej zapomniec, albo chce by byla moja. Nie chce tesknic, myslec co robi itd.
Ah, mowi caly czas, ze on to tylk zabawa, ze nie chce byc z nim i nigdy nie bedzie chciala. Ciekawe ile w tym prawdy. Nie potrafila zerwac z nim kontaktu dla mnie - wiec jednak to cos znaczy.