problem rodzinny - prosba o rady. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » problem rodzinny - prosba o rady.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 9 ]

1 Ostatnio edytowany przez 199144 (2017-10-30 17:03:29)

Temat: problem rodzinny - prosba o rady.

hej,

dzięki za tyle odpowiedzi w poprzednim temacie:)

teraz chciałabym się od was dowiedzieć co mam zrobic, jesli zdaje sobie sprawe, ze w mojej rodzinie od wielu wielu lat jest niedobrze?
chcialabym to zmienic, ale nie zapominajac o sobie.

pochodze z dosc staroswieckiej rodziny w moim miescie, rodziny z tradycjami. ok 6-7 pokolen wstecz. wlasciciele kamienic i jakis dzialek ziemnych poza miastem.
to jest od strony taty. rodzina lekarzy, medyków.
tata jeden bardziej artystyczny.

poznal mame, osobe z innego domu. nie takiego wielkiego z tradycjami, osobe, bardzo dobra, pracowita.
i tu jest problem.

malzenstwo moich rodzicow jest oczywiscie nie malzenstwem 2 osobowym ale 3- z tesciowa- mamą taty.
tak zawsze bylo.
tata jako jedyny zawsze na posylki. zawsze pozycza pieniadze od babci, najstarszej osoby w rodzie. wszystko jest dziwne. kocham rodzine ale mam wrazenie ze nie szli nigdy na przod i ze wszystko zawsze mieli tylko dla siebie.

tacie z mamą nie udalo sie w latach 80 czy 90 orzkrecic biznesów. byli z innej branzy niz np teraz jacys potentaci informatyki, zarzadzania czy czegokolwiek. nie dorobili sie.

mozna powiedziec ze w latach 90 klepalismy biede.

tata wtedy byl freelanserem, mama tez. nie bylo zlecen.

dlatego kazali mnie i siostrze isc na politechnike aby studiowac kierunki inzynierskie - praca na pewno po tym bedzie. tak , bedzie ale ja sie mecze/meczylam.

chodzi o to, ze tata zawsze byl na uslugach babci i rodziny. nawet babcia nie prosila swojej corki o te rzeczy co tate.
tata wolal spedzac czas z nimi nie z mama.
nawet mieszkamy do tej pory w domu blisko rodzinnej kamienicy gdzie tata sie wychowal. zawsze '10 min do babci'.

problem w tym, ze rodzina taty mimo tego ze taka z tradycjami teraz widze ze zadzierala nosa. tata np wolal siedziec w domu i brac pieniadze od babci niz isc do pracy - bo on nie bedzie pracowal w innym zawodzie niz swoj.
a to ze mama pracowala na 3 etatach aby bylo co do garnka wlozyc to juz inna sprawa.

wg taty i rodziny z jego strona inni to chamy i błazny. ludzie ktorzy nie maja zawodów a pracuja nie wiadomo gdzie i jak. na pewno na czarno.

no i tu jest problem.

nigdy w zyciu nie nauczylam sie czegos takiego jak kult pracy.
tylko jak poszlam do liceum zaczelam zdawac sobie sprawe ze cos jest nie tak. ze moi znajomi mają nawet prace na pol etatu, ze zarabiaja na siebei, sa odpowiedzialni. a ja nadal jak dziecko. tak samo bylo na studiach.

mialam pamietam do wyboru studia dzienne plus brak pracy ale mozliwosc stypendium rektorskiego albo zaoczne i prace w tygodniu. wybralam 1 opcje bo prestiz, bo dzienne studia itp.

teraz widze ze to nie ma znaczenia. liczy sie staz na rynku pracy.

problem w tym, ze cale zycie widzialam, ze to moja mama pracuje , nie tata.
w jej rodzinie bylo tak, ze  obydwojerodziców pracowali. kobieta byla kobieca, mezczyzna meski. a nie na odwrót. jak u nas. ze tata nic nie robi a mama leci i miota sie po calym miescie w poszukiwaniu pracy.


i tu mam problem poniewaz ja widze, ze tak jak nawet sa dzieciaki z dobrych  bogatych domów gdzie jest kult pracy i rodzice specjalnie od liceum wysylaja dzieciaki do pracy- tak u mnie, wszystko langsam langsam, zawsze wolna amerykanka. nigdy sie nicyzm nie przejmowalam jakbym byla jakas ksiezniczka.

zorientowalam sie prawie 3 lata temu kiedy to jeden moj byly powiedzial, ze zadzieram za wysoko nosa i nigdy nikogo nie bede miala. i ze jestem ksiezniczka.

a moim argumentem bylo to ze siedze dniami i nocami uczac sie i dostaje styp rektorskie. on sie popukal w czolo i juz miesiac pozniej mial inna dziewczyne, pracowita ale nie miala takiego 'wyksztalcenia' jak ja.

i tutaj mam problem. bo nie wiem jaka mam byc.

wiem, ze w stosunku do moich znajomych z podstawowki czy liceum jestem troche opozniona w nauce. 1 raz zmienialam studia, pozniej bylam rok za granica na wymianie plus pracowalam.

dla mnie okres studencki byl super bo nabylam doswiadczen tez w zawodzie.

ale ludzie tego nie chca sluchac bo mysla, ze ja albo klamie, albo sie tym nie chwale.

i nie wiem z czego to wynika. od jakis 2-3 lat nie ide na przod.tzn niby ide widze, ze bardziej chce sie usamodzielnic, chce sie wyprowadzic, finansowo dac sobie rade. na razie nie wiem jak.

ale kiedy mowie to rodzicom czuje opór. wiem, ze oni tego nie chca. nie wiem dlaczego. nie wiem czy tu chodzi o przeciecie pepowiny itp.
ale ja wiem, ze jesli tego nie zmienie to nie pojde na przod, a w moim wieku zaden facet juz nie chce laski, która 'tylko studiuje' i ma jakies tam staze.
woli dziewczyne juz bardziej ogarnieta- chyba ze ja sie myle i zyje wjakims dziwnym swiecie.


problem w tym, ze mam wrazenie, ze nie osiagnelam tyle ile chce, i tyle ile moi znajomi poprzez takie wychowanie lekkie? takie 2 szklanej bance? niepokazujace jak jest na zewnatrz? nie wiem sama. mam wrazenie, ze nikt nie powiedzial mi jak powinno sie zarabiac pieniedze. nie chodzi o to, ze kazdy komus mowi. ze ludzie ucza sie od rodziców. ale mam wrazenie, ze te kwestie plus kwestia seksu lub innych tematów tabu w rodzinie nigdy nie zostala poruszana.


chcialabym aby panstwo sie wypowiedzieli.
moze przesadzam obgadujac wlasna rodzine. ale mam poczucie bezsilnosci. widze, porownuje sie do innych osob, wiem ze maja wiecej.
a ja nie mam tego a musialabymm na takie rzeczy pracowac sama latami. a jestem w taki wieku ze zaraz bede szukala partnera i stabilizacji.

a ja wcale tak nie chce.


prosze o komentarz. dziekuje.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: problem rodzinny - prosba o rady.

Jestem szalenie ciekawa odpowiedzi, na razie się nie wypowiem, sama mam podobny problem mimo, że chyba jestem troszkę starsza od ciebie.
Praca zawsze była moją piętą achillesową, w mojej rodzinie też główny nacisk szedł na edukację (u mnie też mama pracowała, tata nie).
Chciałam pracować- wyjeżdżałam za granicę, jakieś tam wakacyjne prace łapałam, ale czułam, że to takie tylko dorabianie, nic poważnego.
Za naukę też były stypendia rektora, ministra, kasa jakoś zawsze była, nie mam dużych wymagań więc nie potrzebowałam jej dużo, nie miałam nigdy aspiracji żeby zarabiać dużo. Skończyłam studia, poszłam do pracy w zawodzie w którym się kształciłam 6 lat i wiesz co? czułam jakbym nie pracowała. Jakby to nie była "poważna" praca. Nawet nie umiało mi przejść przez gardło "idę do pracy", minęło już kilka lat i nawet otwarcie własnej działalności, swojej firmy tego nie zmieniło - nadal czuję się jakbym była dzieckiem i tylko BAWIŁA SIĘ W PRACĘ.

3

Odp: problem rodzinny - prosba o rady.

sosenek- ja mam to samo. tak samo się czuję nawet gdy pracuję. jakbym ;zartowala' albo bawila sie w prace, a nie pracowala na 100 %

nigdy nie miałam jakby przewodnika, mentora. nawet w liceum czy na pocz studiow widzialam tylko rodziców narzekających na prace.
zawsze było narzekanie i mam wrazenie, ze podskórnie wyrosłam na osobe, która nie to, ze boi sie pracowac, ale ze uwaza prace za cos ostatecznego, cos brzydkiego aby tylko zarobic.

a nie cos, co pomoze mi zarobic i wtedy spelnic marzenia.

dopiero teraz to widzę. sama do tego dochodze.

bylam w ciagu roku na 2 spotkaniach z psychologami po prostu sie wygadac. mialam wrazenie, ze cos jest nie tak ze mna, ze cos jest nie tak z moim zyciem.

niby mowia to samo, ze na kazdego przyjdzie czas , ale ten czas zawsze tak jakos nie moze nadejsc smile

4

Odp: problem rodzinny - prosba o rady.

nie wiem z czego to wynika.
a powiem, ze ogolnie nie jestem jakas super studentka, ae jesli mam stypendium rektora to znaczy ze 10% z kierunku- ( poitechnika, kieurunek inzynierski). niby mozna pomyslec, ze jakas wielka glowa, wielki mózg... a to wcale prawda nie jest...

w pracy jesli się rozkrece jestem bardzo dobra. pracowalam na wielu stazach, praktykach, mialam zlecenia w zawodzie w kraju i za granica.
raz tylko chyba kilka lat temu mnie zwolnili bobylam za wolna a tak to zawsze najlepsza, albo jedna z najlepszych.

nie wiem z czego to wynika.

ja nie potrafie sie skupic napracy. na 1 rzeczy jest mi z tym trudno. moze mam adhd sama nie wiem. czasem mam wrazenie, ze sie cofam albo stoje w 1 miejscu, ze mi sie nic nie chce.
a z 2 strony oczywiscie mam ambicje i aspiracje...

5

Odp: problem rodzinny - prosba o rady.

Pierwszą rzeczą, o której obie powinnyście wiedzieć to to, że jesteście same odpowiedzialne za swoje życie. Rodzina jest jednocześnie korzyścią i obciążeniem, ale nie jesteście za nią odpowiedzialne.

Specjalistyczne wykształcenie jest ważne. Ale w mojej opinii nie liczy się to, czy się ma stypendium czy nie. Liczy się to, jakim w związku z tym się jest człowiekiem. Jeżeli masz stypendium o uważasz innych za gorszych to jest problem. Czas studiów to okres, z którego powinno się czerpać pełnymi garściami, jeżeli ma się taką możliwość. Bo co to za przyjemność zapierniczać tydzień w pracy i weekend na studiach?
Ja też nie musialam pracować przez studia. Teraz jestem na 5 roku i dorabiam sobie dodatkowymi zleceniami, żeby od razu po studiach się jak najbardziej usamodzielnić. Całe studia słyszałam, że mam się uczyć, a nie pracować i trochę mam poczucie, że to, co robię jest lekceważone, bo to takie marne zajęcia, ale trzeba się nauczyć myśleć po swojemu. Nie tak, jak chce rodzina.

6

Odp: problem rodzinny - prosba o rady.

ja wiem.
wiem, ze moje zycie zmieni się o 180 stopni kiedy się wyprowadzę. i nie będę musiała jakby zważać na rytm dobowy innych domowników. tak jestem w takim wieku, ze 'powinnam' przez jakis czas byc 'samolubna' i 'egoistyczna' aby wyrobic, siebie, poznac siebie.
wiem, ze dlugo studiuje i takie kiszenie sie w domowym gniezdzie nie jest dobre.

7

Odp: problem rodzinny - prosba o rady.
Lady Loka napisał/a:

trochę mam poczucie, że to, co robię jest lekceważone.

dokładnie, czuję podobnie, mimo, że moja praca jest obiektywnie rzecz biorąc zupełnie normalna i poważna.
ostatecznie najlepiej (najbezpieczniej?) czuję się w murach uczelni- dlatego poszłam na kolejne studia (teraz już hobbistycznie), tak jak autorka- też nie umiem się w 100% skupić i poświęcić jednej pracy.

8

Odp: problem rodzinny - prosba o rady.

Być może dziewczyny macie zbyt mało wymagające prace lub jesteście na nieodpowiednich stanowiskach przez co nie potraficie się zrealizować? Sprawdźcie sobie w jakiego typu pracach np. administracja, uroda, medycyna, logistyka czujecie się najlepiej.
Może branże wielozadaniowe?

9

Odp: problem rodzinny - prosba o rady.

ja nawte nie pracuje jeszcze na caly etat. koncze studia i specjalnie teraz nie pracuje aby po obronie isc juz na caly etat.
tu nie chodzi o podejscietylko do pracy.
przezostatnie 2-3 lata w moim zyciu  malo sie zadzialo w porownaniu z innymi.
dostalam kopa od zycia. bylam w innym srodowisku dalo mi to duzo. wyjechalam za granice, musialam sie sama utrzymac. wszystko cacy.
jednak wrocilam i znowu czuje stagnacje marazm. znowu wtym samym miejscu. mam wrazenie, ze zaczynam od zera.

rodzice coraz starsi, w domu ja sprzatam , oni sa zmeczeni ciagle.
mam wrazenie, ze jest 'najgorzej'.

nie uklada mi sie tez w yzicu osobistym.
przez studia na politechnice bylam w zamknietym srodowisku, takim akademickim. nie spotkalam tam nikogo z kim moglabym sie nawet zwiazac na chwile. poza tym nikomu sienie podobalam. zawsze albo typ kumpelki albo normalnej kolezanki bo akurat wszyscy zajeci lub nie na tym etapie zycia.
tak mialam przez wiele lat. ale zeby nie opuszczac studiów przez takie sytuacje uczylam sie duzo, zostawalam w domu. dlatego tez jestem sama. wiedzialam ze inni znajomi na innych kierunkach maja latwiej. ja musialam np czasem na pol roku zrezygnowac z wyjsc czestych poznawania ludzi bo akurat ciezki semestr
ludzie tego nie rozumieli- ale jak to?

ciagle poznawali innych, ich zyciebylo mobilne, a ja ciagle w tej stagnacji. udalo mi sie wyjsc do innych ludzi 2-3 lata temu przez znajoma. myslalam, ze to sie uda w koncu. ze nie bede musiala 'prosic' ludzi o wyjscie, byc na doczepke. zawsze ta 3-5 koło o wozu. zawsze kolezanka kolezanki.

traf chcial ze poznalam kogos, ale moja najlepsza przyjaicolka wtedy robila mi czarny pr do tego kolesia za moim plecami. niby nie bylam  ' z tego ' towarzystwa. nie chciala abym wpadla w te kregi. bo uwazala ze jestem za delikatna, inna. sama podejmowala decyzje za mnie.
wiem, ze chodzilo jej o tego faceta. teraz ma od tamtego czasu innego chlopaka. byla i tak zazdrosna o atencje. a mnie nawet kiedy jej mowilam ze tamten mi sie podoba i aby mnie tak NORMALNIE poznala ( laski tak sobie mowia to normalne...) ona specjalnie mowila o mnie za plecami, o moich slabosciach, o mojej rodzinie.

ten chlopak nie chcial ze mna byc. rzcil mnie w niefajny sposob.
to sie ciagnelo jak flaki z olejem przez 2 lata. ona nawet bedac z nowym facetem nie mogla sie od tamtego jako kolegi odczepic.

rok temu usunelam ją jej chlopaka i jej znajmych z zycia , z facebooka.

ten chlopak nic ode mnie pozniej nie chcial . uwazal ze jestem jakas dziwna. sam przedemna uciekal jakby wiedzial o mnie cos co ja nawet nie wiem. nie chce ze mna rozmawiac. wiem ze mial inne dziewczyny.

kiedy poznalam inne osoby, inne grupy on sie dowiedzial o tym , zaczal mi oczerniac tylek przed nowymi facetami.
nie wiem za co .
za to ze chcialam isc dalej? za to ze obralam inna droge?

to wszystko bylo przed wyjazdem za granice.
teraz juz emocje opadly.

tamta laska od 2 lat jest w zwiazku, ten moj eks wie, ze 'ja nie jestem zagrozeniem'- jest stabilnie w towarzystwie

szkoda, ze moim kosztem. nie rozumiem czemu ludzie tak robia.  jakby musieli mi zrobic nazlosc za cos. za to ze nie wiem, mam rodzine a sami sa z pato domów? za to ze dobrze mi zawsze szlo na studiach?
a sami wybrali kierunki widmo z brakiem perspektyw i wchodzac na rynek pracy zaczeli narzekac jacy sa biedni i nie maja szans na rozwoj?

nie wiem. tak jakbym byla jakas osobaktorej trzeba dokopac. aby czegos nie miala. najlepiej w sferze emocjonalnej. bo jest za dobrze.
psy ogrodnika.

i to tez wplywalo/ wplywa na moja prace, na moja postawe. ciagle mi sie nic nie chce. biore sie wgarsc ale analizuje sytuacje sprzed roku. bo nie poszlam na przód , bo znowu wrocilam w ten sam punkt wyjscia.

Posty [ 9 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » problem rodzinny - prosba o rady.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024