Mam spory problem z "kolegą" z roku. Nie tak dawno ze względu na przeprowadzkę zmieniłem uczelnię. Kontynuuję naukę od trzeciego roku studiów, tylko w innym miejscu.
Grupę ogólnie polubiłem. Z paroma osobami znalazłem wspólny język i mam bliższy kontakt. Z innymi wprawdzie się nie przyjaźnię, ale z każdym pogadam.
Odnoszę jednak wrażenie,. że jeden z chłopaków ma coś do mnie i robi mi pod górkę.
Przykładowo jeden z kolegów siedzących obok mnie o coś zapytał. Odpowiedziałem, a wtedy Tomek, o którym jest temat, warknął: "ej cicho". Uciszył nas, a sam z kimś obok nawijał w najlepsze.
Innym razem na zajęciach kolega sobie zażartował, przez co lekko się rozbawiliśmy, wtedy Tomek również zwrócił nam uwagę - jeśli chcecie sobie pogadać, to wyjdźcie. Sam nawijał jednak w najlepsze.
Kiedy we wtorek jeden z wykładowców poprosił mnie do tablicy, Tomek zaczął się ze mnie naśmiewać. Najpierw słyszałem tylko jego głos i śmiech, a później śmiała się cała sala. To nie było miłe uczucie.
On ogólnie sprawia wrażenie takiego luzaka i kogoś, kto myśli tylko o sobie. Często sobie żartuje, ale nigdy z siebie. Zawsze z kogoś. Ludzie mówią, że ma styl żartownisia, że lubi sobie ze wszystkiego pożartować. Problem w tym, że on się naśmiewa z innych, a nigdy nie z siebie.
Na zajęciach w poniedziałek myślałem że wstanę i mu przywalę. Czułem jego wzrok na sobie, kiedy się odwróciłem nasze spojrzenia się spotkały. A potem on z siedzącym obok kolegą się śmiał, co chwila odwracając się w moim kierunku i śmiejąc.
Na jednej z przerw głupio sobie ze mnie zażartował - a wiesz twojego imienia nie zapamiętałem, to mówię o tobie, ten bezimienny.
Wszyscy się wtedy śmiali.
Pytałem o zdanie kolegi, nie z grupy, to stwierdził, że tamten mnie lekceważy i jeśli czegoś nie zrobię, to będzie co raz bardziej sobie ze mnie żartował, a inni się do niego przyłączą.
W jaki sposób rozwiązać ten problem? Jak Wy odbieracie jego zachowanie?
Pewnie gdybym zaproponował mu solo to by mnie wyśmiał. Z wyglądu jest cwaniakowaty, w dodatku jest wysoki, koło 190, ja mam 175 i pewnie myśli, że nic mu nie mogę zrobić bo jest wyższy. Problem w tym że ja od 1,5 roku podnoszę kilogramy na siłowni i mam rozbudowane mięśnie, a on z tego co widziałem ma ręce płaskie, bez widocznych "kulek". Sądzę że bym go pokonał.
Nie chcę jednak uciekać do przemocy, poza tym może wyjść na to, że grupa stanie po jego stronie, że poza żartami niczego złego nie zrobił, a ja rzucam się do walki.
O ile jestem rozmowny i ze wszystkimi chętnie podejmuję różne tematy, to kiedy Tomek jest obok, zamykam się w sobie i trudno mi swobodnie rozmawiać. Jednak jeżeli na przerwie gdzieś pójdzie to na luzie rozmawiam.