Witajcie. Potrzebuję Waszego wsparcia, pomocy...
Sytuacja jest następująca:
Mam starszą siostrę alkoholiczkę. Pije już od około 10 lat. Jest w separacji z mężem, bezdzietna, koło 40stki. Mieszka z moimi rodzicami. Zaliczyła już kilka chorych sytuacji... Przy ostatniej z nich myśleliśmy, że dosięgła dna i to ją ocuci.
Była mocno pijana i pod wpływem prochów (jest także lekomanką). Zawsze wtedy bardzo się perfumuje. Chciała odpalić papierosa... Podpaliła się. Płonęły jej włosy, ubranie. Nie miała odruchu obronnego otumaniona używkami. Cudem moja mama uratowała jej życie. Cudem nie spaliła całej twarzy. Wyglądała okropnie - włosy, brwi, czoło, kark spalone... Po ciężkich tygodniach w szpitalu oparzeniowym mniej więcej wróciła do siebie. Od razu po wypisie poszła na dwutygodniowy detoks i 6cio tygodniowe leczenie w ośrodku zamkniętym. Z resztą już któryś raz to zaliczała. Poprawa była... Chwilowa. I znów dokładnie to samo. Wszyscy spisali ją na straty. Wszyscy... Poza moją mamą.
Ona wciąż ma jakąś nadzieję, chociaż racjonalnie wie, że nie ma to sensu. Jest zrujnowana psychicznie, to wrak człowieka. Serce mi pęka jak przyjeżdżam do domu (od roki studiuję w innym mieście) i widzę w jakim jest stanie. Nie mam pojęcia, co mogę zrobić. Co w ogóle można w takiej sytuacji? Z taką osobą? Wyrzucić ją z domu? Jak tak-jak przekonać do tego mamę? Jak mogę jej pomóc?
Jeszcze trochę i ona się wykończy. Nie chcę jej przez to stracić. Zaczynam czuć obrzydzenie do siostry. Jak ona po tym wszystkim tak może robić.
Przepraszam za ewenrualny chaos, ale jest mi z tym bardzo ciężko. Nie mam za bardzo z kim o tym pogadać. Potrzebuję wsparcia, jakiejś rady co mogę zrobić dla swojej mamy, jak z nią rozmawiać, jak pomóc, bo naprawdę bardzo ją kocham i przeżywam jej stan, cierpienie.
Jeśli chcielibyście wiedzieć więcej - pytajcie.
2 2017-10-23 13:33:08 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-10-23 13:45:04)
temat nie jest lekki, zwłaszcza w relacji mama-dziecko, zawsze to jakaś forma porażki wychowawczej, nie zrzucam tu odpowiedzialności za postępowanie dorosłej osoby
na ile to jest szkodliwe, a na ile jest to zdrowym poświeceniem, nie mi oceniać
najgorszą pomocą dla uzależnionego jest utrzymywanie komfortu picia, łącznie z naprawianiem konsekwencji pijanych decyzji, tak zwane podtrzymywanie komfortu picia, nie jest to zdrowe, jest zwane współuzależnieniem
w pewnym sensie uzależniona osoba aby stanęła na nogi, o ile to jest możliwe
musi ponieść konsekwencje, właśnie te które omija, z którymi sobie nie daje rady, z doświadczenia i obserwacji mogę wyciągnąć wniosek, ze samotnie jest bardzo ciężko, wielokrotnie jest to skazane na niepowodzenie
sam detoks i leczenie 6 tygodniowe, to jest jak przywitanie się z tematem uzależnienia, to są podstawy podstaw, chodź znam przypadki upadku i powstawia bez korzystania z żadnych form pomocy ogólnie dostępnych
poza terapiami pogłębionymi grupowymi i indywidualnymi, są kluby abstynenckie, jest też wspólnota AA, tutaj można pielęgnować rozwój w kierunku trzeźwienia, chodź równie dobrze można tylko utrzymywać abstynencje
uzależniony potrzebuje bardziej kontaktu z innymi "trzeźwiejącymi" niż pomocy może mu zaoferować rodzina, przynajmniej z strefie "uzależnienia" i początku wychodzenia na prostą, z wielu powodów których tu nie będę rozwijał
piszesz o odbiciu się od dna, to nie jest w większości duży problem, problemem wydaje się na dno nie wrócić
lata wypracowanych nawyków, schematów, nie znika wraz z zaprzestaniem picia,
kwestia też lokalizacji a za tym dostępności do pomocy zarówno dla mamy jak i siostry
dopóki będzie odbierała Twojej siostrze możliwość samodzielnego zmierzenia się "życiem", jak kolwiek to odbierzesz, do tego czasu będzie ta relacja w rolach, i formie
dysfunkcji, a więc patowa sytuacja
mówi się o twardej miłości, w przypadku osoby uzależnionej, przynajmniej do momentu uświadomienia
chyba Twoja mama ma za miękkie serce, a to wcale dobre nie jest
Dobrego Dnia
Czy Twoja siostra pracuje?
Jeżeli nie to kto ją utrzymuje? Skąd ma pieniądze na alkohol?
Porozmawiaj z mamą. Przede wszystkim trzeba pozbyć się całego alkoholu z domu. Nie przyzwalać jej na picie. Pewnie gdzieś tam i tak wyciągnie od kogoś na ulicy czy od znajomych, ale pierwszym krokiem jest to, że dom tego nie pochwala i na to nie pozwala. W domu nie ma picia, nie ma imprez, nie ma winka do kolacji, do telewizora. Od tego trzeba zacząć.
4 2017-10-23 13:46:55 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-10-23 13:47:48)
Czy Twoja siostra pracuje?
Jeżeli nie to kto ją utrzymuje? Skąd ma pieniądze na alkohol?
Porozmawiaj z mamą. Przede wszystkim trzeba pozbyć się całego alkoholu z domu. Nie przyzwalać jej na picie. Pewnie gdzieś tam i tak wyciągnie od kogoś na ulicy czy od znajomych, ale pierwszym krokiem jest to, że dom tego nie pochwala i na to nie pozwala. W domu nie ma picia, nie ma imprez, nie ma winka do kolacji, do telewizora. Od tego trzeba zacząć.
to jest do obejścia
jeśli chce mieszkać, nie mając utrzymania
musi być kategoryczny zakaz przebywania pod wpływem, zdrowe jasne zasady
w żadnej formie alkohol,
brak tolerancji na alkohol, zasady "DOMU" nie siostry
Jest. Ale od czegoś trzeba zacząć, a po przeczytaniu posta autorki jawi mi się dosyć "miękka" matka. A jednak, żeby stworzyć coś takiego musi być ktoś, kto tego będzie pilnował.
6 2017-10-23 13:49:57 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-10-23 13:50:48)
Jest. Ale od czegoś trzeba zacząć, a po przeczytaniu posta autorki jawi mi się dosyć "miękka" matka. A jednak, żeby stworzyć coś takiego musi być ktoś, kto tego będzie pilnował.
autorka odpada, wejdzie w role głębiej
To jest jasne, zresztą autorka studiuje i chociaż wpływa to na jej życie, to jednak nie jest jej problem i to nie ona powinna się tym zajmować. Jeżeli trzeba to wręcz odciąć się od toksycznego domu i siostry.
8 2017-10-23 13:56:50 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-10-23 13:58:53)
To jest jasne, zresztą autorka studiuje i chociaż wpływa to na jej życie, to jednak nie jest jej problem i to nie ona powinna się tym zajmować. Jeżeli trzeba to wręcz odciąć się od toksycznego domu i siostry.
przed rozpoczęciem studiów, gdzieś mieszkała, gdzieś się wychowywała
studia gwarantują tylko perspektywę
Dobrego Dnia
uzależnienie i współuzależnienie, wedle NFZ, to przeważnie Oddziały Odwykowe, dokładniej Poradnie Zdrowia Psychicznego
Dobra
wracając do tematu, ciekawa jestem czy to jest tak, że odwyk był bo był czy siostra widziała jakiekolwiek plusy. Czy to już "przejdę odwyk i będę pić dalej" czy jednak są jakieś postanowienia poprawy po takich sytuacjach.
10 2017-10-23 14:05:22 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-10-23 14:07:03)
Dobra
wracając do tematu, ciekawa jestem czy to jest tak, że odwyk był bo był czy siostra widziała jakiekolwiek plusy. Czy to już "przejdę odwyk i będę pić dalej" czy jednak są jakieś postanowienia poprawy po takich sytuacjach.
niby skąd to można się by dowiedzieć??
inna może być wersja "oficjalna" inna w środku "siostry"
uzależniony jest w stanie bez mrugnięcia okiem, obiecać wszystko, zwłaszcza gdy "wiszą nad nim konsekwencje"
przy takim podejściu, i wnioskach z opisu, to już totalnie rozmazana sprawa
99 chyba procent, strzelam na oko, na odwyk nie trafia z własnej woli, często mocno wbrew
nagle znajduje się w grupie, gdzie następuje skuteczne podbicie tej teorii
echem do dziś mi się z dzieciństwa odbijają słowa "mocne postanowienie poprawy"
jakoś sceptycznie do tego podchodzę
Amethis do jasnej... nie wiem jak Ty, ale ja swojego czasu pomagałam przy AA, znam dużo ludzi, którzy tam pracują i staram się znaleźć dla autorki jakieś rozwiązania. Pytam o więcej informacji, a Ty to wszystko podważasz. Proponuję rozwiązania, znowu to samo.
To może wpadnij na coś swojego teraz, co Ty na to?
12 2017-10-23 14:16:06 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-10-23 14:18:10)
Amethis do jasnej... nie wiem jak Ty, ale ja swojego czasu pomagałam przy AA, znam dużo ludzi, którzy tam pracują i staram się znaleźć dla autorki jakieś rozwiązania. Pytam o więcej informacji, a Ty to wszystko podważasz. Proponuję rozwiązania, znowu to samo.
To może wpadnij na coś swojego teraz, co Ty na to?
oj tam podważam, staram sie dzielić własnym doświadczeniem
w AA nikt nie pracuje, to wspólnota jest, jedyny warunek przynależności "chęć zaprzestania picia"
a ja uzależniony jestem, żywe studium przypadków, uświadomione
pomoc autorki dla mamy, to jak wyciąganie alkoholika od picia, jak sama nie pocierpi, i nie zobaczy alternatywnego rozwiązania, nie zdecyduje się do spróbować
to jak kamień w wodę, każdy pomysł przepadnie, chyba że autorka chce własnej mamie "matkować"
jeśli siostra autorki pije, to zgłoszenie do komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, niestety zmierzenie się pewnie z własnym wstydem
ewentualnie nie którzy praktykują gorliwe modlenie się, o cud
to jednak alternatywa do duchowości, każda droga dobra, byle się nie poddawać
tej zasady też świadomie mniej czy bardziej trzyma się autorki mama
pogodności dla Ciebie
Pracują, wolontariuszują, whatever. Są tam, pomagają. O to mi chodziło. Zajmują się ludźmi, organizują im wyjazdy, spotkania, promocje trzeźwości, spotkania dla ludzi, którzy mogliby przyjść, ale się wstydzą, albo jeszcze dla nich nie czas.
Autorka i tak musi z mamą porozmawiać, bo póki co cała sytuacja siostry zależy od mamy.
Pracują, wolontariuszują, whatever. Są tam, pomagają. O to mi chodziło. Zajmują się ludźmi, organizują im wyjazdy, spotkania, promocje trzeźwości, spotkania dla ludzi, którzy mogliby przyjść, ale się wstydzą, albo jeszcze dla nich nie czas.
Autorka i tak musi z mamą porozmawiać, bo póki co cała sytuacja siostry zależy od mamy.
o właśnie, sądzę że bardziej własnie o uświadomienie autorki chodzi, aby ta rozmowa sens miała
zapewne ze ścianą "oporu" przyjdzie się jej zmierzyć, podchodząc do tematu
przychodzi mi na myśl jeszcze, np
wydrukowanie z neta jakichś ulotek, Alanon, AA
są tam chyba dostępne krótkie informacje, co to, z czym to się "je"
itd itp
być może pomoże to się trzymać linii rozmowy, bez zbędnego zagłębiania i krążenia w bolesnych miejscach/odczuciach ewnetualnych
Okej, przede wszystkim dziękuję Wam za odzew:) teraz po kolei.
Odwyk po tej sytuacji był "szczery" przynajmniej z samych deklaracji siostry.
Kolejna sprawa-moja mama kiedyś prawdopodobnie też miała problemy z alkoholem. Możliwe, że zniszczyła dzieciństwo siostrze. To strzępki informacji, które udało mi się zaslyszec. To utrudnia sprawę, bo mama pewnie czuje się winna...
Ja natomiast odkąd pamiętam - mama trzeźwa, ani kropli alkoholu, szczęśliwe dzieciństwo. Jakoś widocznie z tym skończyła.
Pomoc jest dostępna, siostra chodziła na AA i do psychologa i ma kontakt z podobnymi ludźmi, którzy zachowują długo trzeźwość i modli się i ma nawet kontakt z pewnym znanym księdzem...
Mama pomocy nie chce, bo usłyszy, że musi ją wyrzucić z domu. A na to jak widać nie jest gotowa. Na razie postawiła warunek, że w domu nie ma bycia pod wpływem. Nie wpuści jej pijanej, jak wróci z pracy a siostra będzie pod wpływem, dzwoni po policję i na izbę. Ostatnio siostra przekoczowała trzy dni w hotelu.
Siostra aktualnie na l4. Pracowała, ale teraz po chorobowym ją zwolnią. Pieniądze skąd ma? Cholera wie. Teraz pewnie jeszcze częściowo z l4. Mnóstwo kredytów, chwilówek, długów.
W ogóle jakiś rok temu poszła na swoje, do małego mieszkania, miało być dobrze... To pewnego razu tak się spiła, że prawie puściła mieszkanie z dymem.
Ja domyślam się, że na nią nie ma sposobu, że to przypadek beznadziejny. Tylko jak uświadomić mamę? Jak z nią rozmawiać?
A, alkoholu w domu nie ma. Ona znosi skądś...
I ja odcięłam się od niej. Ale od mamy nie umiem. Bardzo ją kocham, nie umiem patrzeć bezczynnie jak się wykańcza. Z resztą, ja też swoje przeżyłam przez siostrę, bo to nie jest świeża sprawa.
Jak uświadomić mamę, że to już pora na ten najbardziej radykalny krok...?
Jak uświadomić mamę, że to już pora na ten najbardziej radykalny krok...?
Mama jest współuzależniona. Ty też. To nie jest więc kwestia uświadomienie, a LECZENIA. Leczenia ciebie i mamy. Siostrze nie można pomóc , tzw ty nie możesz tego zrobić, ani mama. Alkoholizm jest niebywale brutalną chorobą. Jedyne co możesz zrobić , to chronić siebie. Idź na terapię dla współuzależnionych.
Pierwszym i najważniejszym krokiem jest oddanie alkoholikowi odpowiedzialności za jego życie. Każdy ma prawo zrobić ze swoim życiem co tylko chce. Ty masz prawo studiować i się rozwijać a twoja siostra ma prawo swoje życie przepić. To jej WYBÓR. Zdaje sobie sprawę, ze brzmi to okrutnie. Tak, to jest okrytne bo są emocje, więzi itp. Wiem jednak co mówię. Pracuję obecnie z alkoholikami, moi rodzice sa uzależnieni od alkoholu, chorowałam na depresję i nerwicę, przeszłam kilka terapii... To długa i bolesna droga, ale nie ma innego wyjścia. Zrób pierwszy krok, zacznij LECZYĆ SIEBIE.
Jestem obecnie na terapii. I teraz pytanie czy mogę jakoś przekonać mamę, żeby poszła po pomoc? Jeszcze z nią o tym tak poważnie nie gadałam, a chciałabym chociaż spróbować ją przekonać. I stąd moje pytanie w jaki sposób najlepiej to zrobić. Bo wiem, że na siłę ją nie wypchnę.
A jak się nie zgodzi-to jak się odciąć, by przy każdej rozmowie z mamą nie mieć łez w oczach...?
18 2017-10-23 20:15:28 Ostatnio edytowany przez MamaMamusia (2017-10-23 20:18:28)
Jestem obecnie na terapii. I teraz pytanie czy mogę jakoś przekonać mamę, żeby poszła po pomoc? Jeszcze z nią o tym tak poważnie nie gadałam, a chciałabym chociaż spróbować ją przekonać. I stąd moje pytanie w jaki sposób najlepiej to zrobić. Bo wiem, że na siłę ją nie wypchnę.
A jak się nie zgodzi-to jak się odciąć, by przy każdej rozmowie z mamą nie mieć łez w oczach...?
Nie, nie możesz przekonać mamy. Nie poruszasz się bowiem po jej płaszczyźnie emocjonalnej i nie tworzysz z siostrą tego samego rodzaju więzi, więc twoje argumenty do niej nie trafią. Narazisz siebie na frustracje i rozczarowanie, a to nie jest ci potrzebne. Matki w takich sytuacjach są w najgorszym położeniu, gdyż miłość macierzyńska nie da się porównać z żadnym innym uczuciem. Bagaż poczucia winy jaki ona teraz dźwiga jest niewiarygodnie wielki. Ty jednak nie masz mocy, aby go z niej zdjąć, nie pretenduj więc do roli terapeuty. Takie wartościowanie jest okrutne, ale tobie jest w tej chwili po prostu o wiele łatwiej. Ciągle lepiej być siostrą alkoholiczki, niż jej matką, lepiej nawet być dzieckiem alkoholika, niż jego rodzicem.
Nie sądzę natomiast, aby koniecznym było odcinanie się od mamy i zrywanie z nią więzi. Wystarczy, że zamkniesz płaszczyznę odnoszącą sie do picia siostry i np nie pozwolisz, aby oddawano ci jakąś część odpowiedzialności za jej nałóg, czyli innymi słowy - postawisz granice. To można wypracować na terapii.
Łzy są reakcją naturalną. Nie walcz z nimi.
Hej
Piszę z punktu widzenia osoby która jest trzeźwym alkoholikiem. Moja rada jest taka, żeby siostrę odciąć zupełnie od matki, a matkę od niej. Wiem, że to będzie trudne i ciężkie, ale prawda jest taka, że uzależniony musi zostać całkiem SAM. Musi na własnej skórze porządnie odczuć, że nikt nie da mu pieniędzy, nikt nie będzie prostował jego błędów… Jest na pewno trudne, ale gdy taki człowiek obudzi się w pewnego dnia w najgorszym syfie, najgorszym gnoju, brutalnie mówiąc we własnych rzygowinach i własnych ekskrementach, wtedy jest największa szansa, że otworzą mu się oczy.
Wiadomo, nie można zostawić samej osoby która po długoletnim ciągu odstawia alkohol, bo potencjalnie jest to stan zagrożenia życia. Wtedy pomoc ma polegać na tym, że jest się koło niego, poda mu się słodkie picie, ewentualnie wezwie pogotowie, albo samemu zawiezie na oddział detoksykacyjny, będąc przy tym maksymalnie odpornym na prośby zakupu procentów.
To chyba dla mojej siostry nie ma już ratunku, bo już zaliczała budzenie się we własnych ekskrementach. Eh.
W każdym razie dziękuję, że piszecie.
Trudne to wszystko. Zdaję sobie sprawę, że moja mama jest w tym zupełnie inaczej niż ja.
MamaMamusia- piszesz o stawianiu granic, o nie braniu odpowiedzialności. Moja mama zawsze starała się mnie trzymać od tego z daleka. Doszło do tego, że oficjalnie dowiedziałam się kilka lat temu podczas próby samobójczej siostry, a sama wiedziałam od jeszcze dłuższego czasu. Nawet teraz niechętnie o tym ze mną rozmawia, bo chce mnie od tego uchronić, co sama przeżywa.
Tylko mimo tego i tak to widzę: jak podupada coraz bardziej na zdrowiu, jak psychika jej siada, jak jej z tym źle. Widzę jak moja mama cierpi, mimo że się stara to ukryć. Ciężko mi po prostu udawać, że jest ok i tego nie widzę.
Czyli naprawdę nawet rozmowa z nią o tym nic nie da? Nawet nie próbować?
Czyli naprawdę nawet rozmowa z nią o tym nic nie da? Nawet nie próbować?
Z własnego doświadczenia wiem, że gdy rodzina chciała rozmawiać, rozmawiała, przekonywała, tłumaczyła, groziła to ja jeszcze mocniej zaprzeczałąm, że nie potrzebuję pomocy, że nie mam problemu, że potrafię nie pić- a tak na serio nie potrafiłam przestać sama (bo skończyłąm na szpitalnej detoksykacji). Rozmowa z nietrzeźwym o jego piciu nie ma sensu,.
Moja rada jest taka, żeby siostrę odciąć zupełnie od matki, a matkę od niej.
No rada bardzo dobra, tylko jak chcesz tego dokonać? Żadna z opisywanych pań nie jest ubezwłasnowolniona. Autorka nie wspomina też nic o jakichś sądowych zakazach zbliżania się itp. Oczekujesz, że matka po prostu porzuci pijącą córkę tylko dlatego, że ktoś ją o to poprosi? Wydaje ci się, że nie ulegnie wyrafinowanej manipulacji alkoholika, która będzie/jest najprawdopodobniej grą na jej najczulszych punktach?
Poproś mamę kilkumiesięcznego niemowlaka, aby w ramach kary za nocne wrzaski wystawiła go na mróz na cała noc... Nie ma znaczenia ile dziecko ma lat, matki w przytłaczającej większości myślą podobnie. Zastanawiają się nieustannie czy dziecku jest ciepło, czy ma co jeść i gdzie spać, czy nie cierpi. W alkoholizmie matka najczęściej jest tym ogniwem, które niezłomnie daje komfort picia do samego końca.
Sporą ignorancją jest więc namawianie Autorki, aby to ona przejęła odpowiedzialność za relację siostry z mamą i naprowadziła ją na właściwe tory. To ją przerośnie, o ile już nie przerasta. To w ogóle nie jest jej rola.
Ostrożna byłabym też z dawaniem recept w stylu zrób tak i tak, bo u mnie sie to sprawdziło. W przypadku alkoholizmu nigdy nic nie wiadomo i trzeba się liczyć ze wszystkim. Nie wiemy, czy uda się uratować siostrę i mamę. Nie możemy dawać na to gwarancji i złotych środków. Dlatego jedynym wyjściem jest chronienie i leczenie siebie. Tylko siebie.
Tylko mimo tego i tak to widzę: jak podupada coraz bardziej na zdrowiu, jak psychika jej siada, jak jej z tym źle. Widzę jak moja mama cierpi, mimo że się stara to ukryć. Ciężko mi po prostu udawać, że jest ok i tego nie widzę.
To dawaj jej obecność. Dawaj jej silną siebie. Stań się silna. Pracuj nad sobą. Ustabilizuj swoje własne emocje związane z piciem siostry. Mama wyczuje Twoją stabilność i to będzie dla niej oparcie. Nie masz wpływu na jej wybory, ale możesz przy niej być bez względu na to co postanowi. Tylko naprawdę musisz być silna, stabilna, emocjonalnie niezależna. Pracuj na terapii z pełną determinacją. Ochroń najpierw siebie, dopiero potem będziesz mogła podać maskę tlenową mamie.
aleksis368 napisał/a:Tylko mimo tego i tak to widzę: jak podupada coraz bardziej na zdrowiu, jak psychika jej siada, jak jej z tym źle. Widzę jak moja mama cierpi, mimo że się stara to ukryć. Ciężko mi po prostu udawać, że jest ok i tego nie widzę.
To dawaj jej obecność. Dawaj jej silną siebie. Stań się silna. Pracuj nad sobą. Ustabilizuj swoje własne emocje związane z piciem siostry. Mama wyczuje Twoją stabilność i to będzie dla niej oparcie. Nie masz wpływu na jej wybory, ale możesz przy niej być bez względu na to co postanowi. Tylko naprawdę musisz być silna, stabilna, emocjonalnie niezależna. Pracuj na terapii z pełną determinacją. Ochroń najpierw siebie, dopiero potem będziesz mogła podać maskę tlenową mamie.
Być może przewrażliwiony jestem, jeszcze
Bardzo to optymistyczne, oby się udało
Widzisz czy słyszysz, że Twoja mama cierpi?
Jeśli słyszysz to już jesteś manipulowana przez własną mamę, niestety
Poproś mamę kilkumiesięcznego niemowlaka, aby w ramach kary za nocne wrzaski wystawiła go na mróz na cała noc... Nie ma znaczenia ile dziecko ma lat, matki w przytłaczającej większości myślą podobnie. Zastanawiają się nieustannie czy dziecku jest ciepło, czy ma co jeść i gdzie spać, czy nie cierpi. W alkoholizmie matka najczęściej jest tym ogniwem, które niezłomnie daje komfort picia do samego końca.
Nie widzisz różnicy między niemowlakiem a 40 letnią kobietą?
Pomóc można tylko tej osobie, która pomocy oczekuje i która takie samo znaczenie nadaje słowu "pomoc". Mam wrażenie, że inaczej niż matka rozumiesz to słowo. Dziwnym też, ale pewnie mocno symptomatycznym, w tej historii jest nieobecność męża/ojca (tak, wiem, że żyje i mieszka ze swą żoną i starszą córką).
27 2017-10-24 07:52:34 Ostatnio edytowany przez aleksis368 (2017-10-24 07:54:30)
MamaMamusia, - tak, jestem dla niej oparciem. W zasadzie od początku to ja ją wspieram bardziej niż ona mnie w tej sytuacji. To dla mnie nieco przerażające, że nasze role się odwróciły, bo to mama powinna być moim oparciem... Ale nad tym pracujemy też z psycholog. Może faktycznie lepiej jakbym swoje emocje poukładała, może wyglądałoby to inaczej (w sensie nie przeżywałabym aż tak jej cierpienia). Terapię zaczęłam jakoś miesiąc temu, więc jeszcze sporo przede mną, ale mam dużą determinację, żeby pomóc samej sobie.
Amethis- o wiele częściej po prostu widzę niż słyszę. Mama rzadko wspomina o siostrze, a jak już to urywa temat mówiąc, żebym się nie martwiła. Tylko w naprawdę kryzysowych chwilach mi się zwierza.
Wielokropku - zacznę od kwestii taty: masz racjer, mieszka z nami. Ale od siostry się odciął zupełnie. Nie rozmawia z nią nawet. Czasem jak wracała pijana to pomógł ją wnieść na górę do łóżka. Ale jak była w szpitalu oparzeniowym to bardzo się przejmował. Zdawał mi relacje z jej stanu zdrowia.
I prawdopodobnie masz rację, że moja mama oczekuje od nas pomocy, ale takiej, która nie działa i nie przynosi nic dobrego. Inną póki co, odrzuca. Ale i tak mam nadzieję, że dojdzie w końcu do takiego punktu, że się otrząśnie, przed tym jak się wykończy, chociaż szanse są niewielkie...
Siostrze odciac zupełnie dostęp do pieniędzy, bajlepiej zeby ktos tam zamieszkał z mamą i pilnowal jasno okreslonych zasad. Mozne trzeba zabrac na kilka dni mame z tego domu zeby jakos trzezwiej ocenila sytuacje i wytlumaczyc ze konieczna jest dla niej terapia. Dla jej wlasnego dobra bo corce nikt nie pomoze. A potem za kazdym takim incydentem siostry-zamykac drzwi i nie wpuszczac do domu niestety. To trudne, ale inaczej nie nauczy sie i nie zrozumie.
29 2017-10-24 09:17:24 Ostatnio edytowany przez MamaMamusia (2017-10-24 09:59:50)
MamaMamusia napisał/a:Poproś mamę kilkumiesięcznego niemowlaka, aby w ramach kary za nocne wrzaski wystawiła go na mróz na cała noc... Nie ma znaczenia ile dziecko ma lat, matki w przytłaczającej większości myślą podobnie. Zastanawiają się nieustannie czy dziecku jest ciepło, czy ma co jeść i gdzie spać, czy nie cierpi. W alkoholizmie matka najczęściej jest tym ogniwem, które niezłomnie daje komfort picia do samego końca.
Nie widzisz różnicy między niemowlakiem a 40 letnią kobietą?
Widzę i co z tego?
Matki nie działają zgodnie z systemem metrykalnym. Nie ma tak, że jak dziecko skończy 18 lat, to matka zaczyna oceniać sytuacje na chłodno i kalkuluje zgodnie z najnowszymi trendami psychologicznymi.
W swojej pracy słyszałam setki dramatycznych historii alkoholików,tysiące powodów, dla których piją, bo oni podejmują próby manipulowania każdym, nawet mną. Różnica jest taka, że ja to widzę i mam narzędzia do tego, aby sie przed tym chronić. Matka ich nie ma. Matka jest emocjonalnie bezbronna. Z tych opowieści jasno wynika, że to matka jest ostatnim bastionem, ostatnią przystanią umożliwiająca picie i zrzucanie odpowiedzialności za swoje życie. Alkoholików wyrzucają żony, mężowie i dzieci, zostawiają przyjaciele, a matki ciągle dzwonią do ośrodka tłumacząc, że on dzisiaj nie przyjdzie, bo "zachorował".
Nie ulega wątpliwości, że mama autorki wymaga leczenia, i że najlepiej byłoby odseparować ją od pijącej córki. Tylko że to nie Autorka ma być tu czynnikiem sprawczym. Pisząc - siostrę trzeba odciąć, matce trzeba zakazać itp, - zrzucacie odpowiedzialność na Autorkę i dajecie jej złudne poczucie wpływu, które odciąga ją od pracy nad sobą i leczenia siebie. To nie ona ma uzdrawiać tą sytuację. Mama musi sama podjąć decyzję. Nie ma sie co łudzić, że stanie sie to z dnia na dzień i zostanie wyegzekwowane jakąś mniej lub bardziej łagodną perswazją. W ogóle może do tego nie dojść i z tym też trzeba się liczyć.
aleksis368 - w chorobie alkoholowej przeważnie tak jest, że role sie odwracają. Też "opiekowałam " sie jako dziecko pijącymi rodzicami. Uwierz mi, że twoja determinacja się opłaci. Masz szanse na normalne życie, bez względu na decyzje mamy i siostry. Uświadom sobie, że to wszytko co obserwujesz i przeżywasz, to jest właśnie kwestia ich decyzji. Ich, nie twoich. Miesiąc to krótko, ale najtrudniejszy element, czyli pierwszy krok, masz już za sobą. Nie ustawaj w walce o siebie.
Amethis - witaj ponownie Miło cię widzieć w dobrej formie
Skoro mama innej pomocy oczekuje, skoro nie możesz/umiesz wspierać jej tak, jak tego faktycznie potrzebuje, to weź sobie do serca to, co napisała MamaMamusia: zajmij się swą terapią i zaprzestań działań "terapeutycznych" wobec swej matki. Jesteś, czy tego chcesz czy nie, dorosłą osobą. Twoja matka, Twój ojciec, Twoja siostra - także. A dobrymi chęciami, jak brzmi stare porzekadło, piekło jest wybrukowane.
To nie ona ma uzdrawiać tą sytuację. Mama musi sama podjąć decyzję. Nie ma sie co łudzić, że stanie sie to z dnia na dzień i zostanie wyegzekwowane jakąś mniej lub bardziej łagodną perswazją.
W ogóle może do tego nie dojść i z tym też trzeba się liczyć.aleksis368 - w chorobie alkoholowej przeważnie tak jest, że role sie odwracają. Też "opiekowałam " sie jako dziecko pijącymi rodzicami. Uwierz mi, że twoja determinacja się opłaci. Masz szanse na normalne życie, bez względu na decyzje mamy i siostry. Uświadom sobie, że to wszytko co obserwujesz i przeżywasz, to jest właśnie kwestia ich decyzji. Ich, nie twoich. Miesiąc to krótko, ale najtrudniejszy element, czyli pierwszy krok, masz już za sobą. Nie ustawaj w walce o siebie.
lepszy własny grunt pod nogami, niż bujanie w obłokach, przyszłości bliżej nie określonej, zwłaszcza czyjejś
to często działa na zasadzie, ratowania się kosztem kogoś, wyobraź sobie rozbitków na pełnym morzu i jedno małe koło ratunkowe, jak wszyscy wsiądą do tego koła ratunkowego, wszyscy idą na dno
brutalna rzeczywistość, niestety
to że ktoś nie dba o posiadanie "własnego koła ratunkowego", co z tym można zrobić więcej
niż kilkukrotnie poinstruować, nawet podczas tonięcia okrętu, że "koła ratunkowe" są dostępne
Amethis - witaj ponownie
Miło cię widzieć w dobrej formie
a dziękować , pozdrawiam również
forma zmienną jest ciągle ewoluuje
nie kończący rozwój, to męczące jest
nie kończący rozwój, to męczące jest
![]()
O tam, oj tam. Nie narzekaj. Wszyscy sie rozwijamy w nieskończoność tak to już jest z rozwojem, końca nie widać, albo po prostu go nie ma
Zmienna forma to dobra forma
Amethis napisał/a:nie kończący rozwój, to męczące jest
![]()
O tam, oj tam. Nie narzekaj. Wszyscy sie rozwijamy w nieskończoność
tak to już jest z rozwojem, końca nie widać, albo po prostu go nie ma
Zmienna forma to dobra forma
A kto tu narzeka
To był opis, nie oskarżenie, haha
Dobrego tam
Okej - przeczytałam i przemyślałam Wasze odpowiedzi. Doszłam do wniosku, że macie rację - niestety, ale to jest decyzja mojej mamy, żeby w tym tkwić i moje próby 'pomocy' na niewiele się zdadzą. Ciężko było mi na to spojrzeć z dystansu, bo jednak cierpienie tak bliskiej osoby to duży cios, czuję się w to zaangażowana emocjonalnie.
Rozmawiałam dziś z psycholog, wyszło że mam problem z odmawianiem komuś pomocy, taka trochę ''Matka Teresa'' ze mnie. Czyli jest nad czym popracować.
Postanowiłam, że z mamą porozmawiam ewentualnie raz, na poważnie, jak będzie okazja w cztery oczy na żywo. A co ona z tym zrobi - jej sprawa.
Najciężej będzie się odciąć od tego współodczuwania, przeżywania razem z nią i trochę wyrzutów sumienia, że nic nie mogę zrobić. Ale chyba nic innego poza ciągłym uświadamianiem siebie i swoim leczeniem nie mogę zrobić. Muszę dać też temu procesowi czas...
Dziękuję Wam jeszcze raz za odzew i pomoc w nabraniu właściwej perspektywy. Myślę, że będę tu jeszcze pisać w gorszych chwilach lub jak będę miała nowe przemyślenia.
I jak sobie radzisz?