Pisze tutaj, ponieważ potrzebuje rady osoby trzeciej. Na początku lipca poznałam faceta w sklepie. Podszedł do mnie i wziął nr telefonu. Postanowiłam poznać go bliżej. Szczerze powiedziawszy nie znam osoby, która byłaby mną tak silnie zainteresowana. Nawet żaden facet z którym wcześniej byłam nie wykazywał mi takiej adoracji. Spotkaliśmy się kilka razy, na każdym spotkaniu coś od niego dostaje, kupuje mi prezenty. Powiedziałam, aby teoche przystopował. Chciałabym poznać go bliżej bardziej na neutralnym gruncie. Facet jest jak kąpany w gorącej widzie, ale nie chodzi tutaj o seks on tylko dużo mówi i na tym się kończy. Ale zupełnie odbiegłam od tematu. W sierpniu już pytał czy może byśmy zostali parą (ma on 25 lat). Zaprosiłam go do domu na kawe. Zaczęłam bardziej angażować się w ta znajomość. I on to zobaczył.
Były natomiast ostatnio dwie bardzo dziwne sytuacje.
1) nie odzywał się do mnie 3 dni. Facet taki silnie zainteresowany i nagle cisza? Postanowiłam napisać mu smsa raczej żartobliwego „co u Ciebie? Żyjesz?”. Po tym smsie nagle zadzwonił do mnie, był zdenerwowany: „Jestem w mieście, nie rozumiem Asiu o co Ci chodzi? Nie odzywam się bo się nie odzywam, a mam się meldować Tobie codziennie? A co Ty moja dziewczyna jesteś czy co??”
Sytuacja nr 2. Mam zabiegany dzień. Nagle wysyła mi smsa o treści „jestem w mieście”. Ja odpisałam ze fajnie, ja mam za to sporo pracy. Oburzył się. On ma do miasta 40 km, ja mam 10 (oboje mieszkamy poza miastem), skoro on jest na mieście to ja powinnam się poświecić i spotkać się z nim, bo on paliwa na loterii nie wygrał. Nie napisał mi nic o tym czy mam chęć na spotkanie. Zostałam nazwana „księżniczka”. Odparł, ze teraz nie prędko się zobaczymy. Jak będzie w mojej okolicy przy okazji to może da znać. Po tej sytuacji odzywa się jakby nigdy nic.
Co o tym myślicie?