Dzięki portalom społecznościowym udało mi się odnaleźć dawną znajomą. Łączyła nas tylko przyjaźń, na coś więcej nie miałem szansy, chociaż przyznam, że byłem nieźle zakochany. Po wymianie wiadomości oraz kilku telefonach, umówiliśmy się na spotkanie. Liczyłem na pogawędkę, obiad, może spacer, powspominanie dawnych czasów. Na nic więcej, bo oboje mamy rodziny i niej jestem zainteresowany nowym związkiem. Spotykamy się w umówionej restauracji, zaczynamy rozmawiać. Po 10 minutach znajoma wyznaje, że jest Świadkiem Jehowy. Daje mi prezent, Biblię Jehowów, oraz ich magazyny. I zaczyna sypać pytaniami czy wierzę w Boga, itp. Grzecznie starałem się skierować rozmowę na inny temat. Wspomniałem, że spotkałem naszego wspólnego znajomego, który jest księdzem. To ona z kolei zaczęła oczerniać Kościół katolicki. Z dużego kalibru. Skoro obiad już był zamówiony, głupio było wychodzić. Tak że byłem zmuszony słuchać jej tyrady i pytań. Po posiłku zapłaciłem szybko i wytłumaczyłem się ważnym spotkaniem. Biblię i magazyny zabrałem, żeby je wyrzucić do kosza, gdy już będę sam. Byłem rozczarowany, że coś takiego wyszło. Nie planuję już jej spotykać, chociaż ciągle dostaję od niej maile i telefony, na które po prostu nie odpowiadam. Czy myślicie, że zgodziła się ze mną spotkać, tylko dlatego, że liczyła, że uda mnie się nawrócić? Czy naprawdę Świadkowie Jehowy mają takie wyprane mózgi? Jej punkt widzenia na świat był okropny.
Tak, tak, jeszcze raz tak. Tylko przez to chciała się z Tobą spotkać. Ci ludzie tacy są i ciężko Ci będzie uwolnić sie od tych smsow maili itp oni nie odpuszczają. Taka wiara dlatego też chodzą po domach do obcych ludzi i głoszą jakieś pierdoly. Współczuję tyle czasu tego słuchać:P
3 2017-10-21 09:48:09 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-10-21 09:50:01)
Moja przyjaciółka jest Świadkiem Jehowy i nie zauważam u niej absolutnie " wypranego mózgu ", a wlasnie wręcz szacunek i tolerancję dla odmiennego wyznania. Zresztą na temat religii schodzimy rzadko i raczej w kontekście rodziny i miłości, ktore akurat są zbieżne z katolickimi. Jej mąż natomiast ma większe parcie na zbawianie " niewiernych" , więc staram się minimalizować kontakt
Moim zdaniem nie jest to kwestia tego, w co/kogo się wierzy, tylko z zaangażowaniem, graniczącym nierzadko z fanatyzmem. Wśród katolików również bywa. Choć to i tak pikuś w porównaniu z islamistami .
Wszędzie zdarzają się "psychole". Miałam kiedyś znajomą "jehową". Znałam ją, jej rodzinę. Nikt nigdy nie próbował mnie nawracać. Ale zawsze ktoś jest bardziej nakręcony jeśli zmienia wiarę w ciągu życia, tak to odbieram. Potem jej to może minie, albo sama jest podatna na takie gierki.
To smutne, że potraktowała mnie tylko jako potencjalnego klienta do nawrócenia. Nie planuję już się do niej odzywać, no bo po co?
Pewnie, że smutne. Szczególnie jeśli znałeś ją kiedyś jako "normalną" osobę. Nie ma sensu tracić czasu na "takich" ludzi. Czasu, energii, humoru... Tylko Cie zdenerwuje.
Kazda skrajnosc religijna jest chora i ja osobiscie odrzucam ludzi, ktorzy sa religijnie nawiedzeni. Takze katolikow, ktorzy przejawiaja rozne ekstremalne zachowania na tle wiary katolickiej. Przykladow nie bede podawac, a mam ich sporo.
Nikt cie nie zmusza do kontaktow z ta osoba. W razie ponownej proby nawiazania kontaku z jej strony podziekuj jej energicznie, stanowczo ale grzecznie. Nie bedzie nalegac, jesli zrozumie, ze nie jestes materialem na jej misje.
Czy jestes katolikiem? czemu wyrzuciles biblie? czy biblia nie jest rowniez i dla katolikow podstawa i drogowskazem wiary?
Czemu wyrzuciłem Biblię? Ponieważ nie miałem zamiaru tego czytać. Byłem wychowany jako katolik, ale obecnie traktuję sprawy wiary trochę z przymrużeniem oka. Owszem, świętujemy Wigilię jako okazję do spotkania rodziny, Wielkanoc - to samo. Jest to o tyle łatwiej, że żona pochodzi z rodziny protestanckiej. Obecnie, tak jak i ja, nie chodzimy do żadnego kościoła. Ludzi wierzących szanuję, mam dobre stosunki z przyjacielem, który jest księdzem. Gdyby znajoma tylko wspomniała, że jest Świadkiem Jehowy, nie widziałbym w tym problemu. Ale spotkanie z nią było próbą werbunku do jej wiary. Szkoda, liczyłem na przyjaźń z jej strony. Ale w tym wypadku utrzymywanie kontaktu znaczyłoby dalsze dyskusje na temat wiary. A na to nie mam ochoty.
Czy myślicie, że zgodziła się ze mną spotkać, tylko dlatego, że liczyła, że uda mnie się nawrócić? Czy naprawdę Świadkowie Jehowy mają takie wyprane mózgi? Jej punkt widzenia na świat był okropny.
Można przypuszczać, że tak, ale nie generalizowałabym, bo takie uogólnianie bywa krzywdzące. Dla przykładu - kiedy byłam dzieckiem, naszymi sąsiadami byli Świadokowie Jehowy, z czasem stali się przyjaciółmi rodziny, do dziś mam z nimi kontakt, a mama z tą panią (swego czasu nazywaną przeze mnie ciocią) nadal się blisko przyjaźni. Odkąd pamiętam mieli swoje cotygodniowe spotkania nazywane zebraniami, chodzili po domach nauczać (takie jest założenie ich wiary), czasem zostawiali u nas swoje ulotki, ale tematów religii nie poruszali, szanując nasze przekonania. Nigdy też nie usiłowali nas "nawracać" ani tym bardziej nie przejawiali jakichkolwiek śladów wyprania mózgu.
Moim zdaniem po prostu trafiłeś na fanatyczkę, a fanatycy, bez względu na światopogląd, o ile nie trafią na kogoś, kto podziela ich poglądy albo przynajmniej jest tematem zainteresowany, zawsze są dla otoczenia w jakiś sposób uciążliwi. Sam fakt, że poczułeś się w jej towarzystwie źle i nie masz ochoty tego powtarzać, już świadczy o tym, że najlepiej dla Ciebie będzie tę znajomość radykalnie urwać.
Przez 4 lata w LO chodziłam do klasy z bardzo sympatyczną dziewczyną - światkiem Jehowym. Nie nawracała nas, chyba dlatego, że miała świadomość, że to jest szkoła, do której codziennie będzie chodzić, że takie zachowanie może ją odizolować od nielicznych znajomych. Może tak też funkcjonowała ta rodzina mieszkająca obok rodziców Olinki - aby nie zrazić sąsiadów, aby funkcjonować w społeczności nie prostowali ścieżek zbłąkanych owieczek
Magda miała niewielu znajomych w szkole, bo nie integrowała się ze wszystkimi, nie chodziła z innymi do kina, na imprezy, itp, sama mówiła, że oni (świadkowie Jehowi) przyjaźnią się ze sobą. Zabawne, że nawet jeśli pojawiło się uczucie między chłopakiem a dziewczyną, to oczywiście nie posuwają się za daleko, a męża/żonę wybierają im rodzice. Pamiętam, że strasznie nas bulwersowało, że teoretycznie rodzice mogliby jej wybrać jakiegoś typka, którego nie lubi, a ona założyłaby z nim rodzinę, natomiast dla niej było to logiczne i naturalne. Tak jak oczywiste było, że ileś czasu w tygodniu trzeba nawracać ludzi. To jest moje subiektywne spostrzeżenie, ale w jakiś sposób, to że chodzą parami, albo trójkami, to takie stadne pilnowanie się nawzajem.
Myślę, że umówiła się z tobą tylko dlatego, że mogła cię potencjalnie nawrócić, sam zauważyłeś, że nie była zainteresowana starymi znajomymi, historiami z dawnych lat, itp.