Trudny związek i kryzys - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Trudny związek i kryzys

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 6 ]

1

Temat: Trudny związek i kryzys

Drogie Panie, potrzebuje bezstronnej opinii i nie mam się do kogo
zwrócić, więc piszę tutaj: Jestem z dziewczyną już ponad 5 lat. Wiadomo jak to bywa
mieliśmy chwile lepsze i gorsze. Wszystko zaczęło się jakieś 2 lata temu, gdy po spożyciu,
pod wpływem jej złych doświadczeń obiecałem, że już nigdy nie zapalę zielonego. Nie żebym
był jakimś zjarusem, generalnie jak mi się zdarzyło raz w roku to już było dużo.
Mimo , że w momencie składania tej obietnicy byłem mocno niepoczytalny, to starałem się
jej dotrzymać, żeby nie krzywdzić Pani G + jakoś specjalnie mnie nie ciągnęło. Do zeszłej
majówki, gdzie jechaliśmy razem z ekipą i Panią G i planowaliśmy totalny chillout.
Koleżanka już wcześniej oznajmiła, że bierze co potrzeba. I tu zaczyna się historia:
próbowałem kilka razy porozmawiać o tym z dziewczyną, że zależy mi, żeby tym razem zapalić -
za każdym razem kończyło się to awanturą, że obiecałem i że nie chce tego słuchać. W skrócie: pojechaliśmy na wyjazd, zapaliłem ale
mało i tak, że nic nie siadło więc nie była tego wgl świadoma. Wieczorem powiedziałem jej co i jak, przeprosiłem,
ale ona stwierdziła że już wszystko wie bo jej ktoś powiedział, że ją oszukałem, że sam
na pewno bym się nie przyznał i że nie chce mnie już więcej znać. Wróciliśmy do rodzinnego
Gdańska, był tydzień ciszy, potem kilka spotkań i rozmów (wszystko z mojej inicjatywy, nawet
jej piosenkę zagrałem na gitarze, nie wspominając o kwiatach), jej płacz
że ją oszukałem i że mnie kocha ale już nie tak jak kiedyś i że nie chce ze mną być bo mi
nie ufa. Nie chciałem żeby była smutna, żeby płakała, więc przepraszałem i robiłem co mogłem.
Tak czy siak wróciliśmy do siebie (choć Ona cały czas powtarzała, że nie wie co czuje, i że to tylko tak na próbę).
Przez całe te 5 lat zawsze starałem się dużo do Niej dzwonić w ciągu dnia, pisać,
zabierać na kolację, budzić rano, robić śniadania i ogólnie pomagać jak mogłem bo kończy ciężkie studia,
a jest z Niej czasami takie duże dziecko i potworek jeśli chodzi o czułość i atencję.
Więc i teraz moje zachowanie specjalnie się nie zmieniło. Zmieniło się natomiast to, że o ile wcześniej
wybuchały czasem dramy i kłótnie takie, że nie wiedziałem o co chodzi (przykład: moja 9 lat młodsza siostra
znalazła chłopaka i przyszła pogadać ze mną "o tych sprawach" no to jej powiedziałem co i jak i żeby się
nie spieszyła bo my np. czekaliśmy z kochaniem się ponad rok i dobrze nam z tym. Jak się Pani G
o tym dowiedziała, to miałem awanturę z płaczem że "rozpowiadam o naszym życiu łóżkowym" / poszliśmy
na kurs tańca z Jej inicjatywy, i jak to na takich kursach, wymienialiśmy się w parach aż
któregoś razu facetów było mniej niż kobiet, i co jakiś czas jedna tańczyła sama. I tu znowu awantura,
jak mogłem pozwolić żeby przez te kilka minut potańczyła sama i wyzwiska od najgorszych...), to teraz się to
nasiliło. Co więcej Pani G twierdzi, że to wina mojego przyjaciela, że ją oszukałem i
chce żebym zerwał z nim kontakt "bo on zawsze był ważniejszy od niej" "mam coś poświęcić żeby pokazać że mi zależy"
(co jest oczywiście brednią, było pełno sytuacji po których dziwiłem się wgl że ten gość chce mieć jeszcze takiego przyjaciela, a wszystko to dla Niej).
Dochodzi do tego, że jest afera, ponieważ w ciągu dnia wyskoczyłem
z pracy na obiad ze znajomymi (o czym mówiłem jej dzień wcześniej, chciałem ją nawet wziąć ale nie chciała)
i "powiedziałem jej o tym dopiero późnym wieczorem jak zapytała, a nie od razu" + "wcale jej nie mówiłem, tylko zostawiłem to jak zawsze niedopowiedziane i ona nic nie wiedziała".
I powiem szczerze, że mam mindfuck. Nosiłem się z tym czy opisać komuś moją historię czy nie, ale dziś już nie wytrzymałem
i o to jestem. Uff, przydługawo - jeśli dotrwałyście, to co sądzicie? to ze mną jest coś nie tak?
tak obiektywnie bo, cholercia, może ja czegoś nie widzę? Kocham tą cholerę ale zaczyna mi być naprawdę źlę.
Dodam, że dla Niej zrezygnowalem już z wielu wyjazdów czy naprawdę ciekawych propozycji zawodowych
wiążących się z wyjazdem na jakiś czas, bo ona nie może teraz przerwać studiów, a "nie wyobraża sobie
żebym gdzieś bez Niej pojechał nawet na te pół roku". Jak żyć? bo kocham, ale chyba zaczynam się dusić?
Całuski i dobrej nocy

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Trudny związek i kryzys

Z Tobą jest wszystko w porządku, to raczej Twoja dziewczyna ma jakiś problem.
Zaczne od początku - sprawa z jaraniem - tu mogę ją zrozumiec, bo ja mam do tego podobny stosunek i mój chłopak musiał też zrezygnować (a palił bardzo dużo). Raz zapalił, dowiedziałąm się później i tez byłam bardzo zła. Głownie o to, ze mi nie powiedział od razu, ale tak czy siak moja reakcja była podobna do reakcji Twojej dziewczyny.

Co do reszty - jeżeli dziewczyna stawia Ci wybór: Kumle albo ona, to moim zdaniem nie ma o czym rozmawiać. Jak można w ogóle kazać wybierać?
Według mnie znosisz za dużo, ten związek jest toksyczny. Próbowłeś usiaść z nią i tak szczerze, bez żadnych emocji z nią o tym wszystkim porozmawiać?

3

Odp: Trudny związek i kryzys

Sillence dziękuję ślicznie za odpowiedź - rozmów było wiele, ale najczęściej to ja ciągnąłem za język
(Pani G ma problem z rozmawianiem o uczuciach, choć przez te 5 lat wypracowliśmy ogromny postęp).
Potem, chwilę było wszystko super, a następnie powoli wracało na stare tory. Trafiło się też
kilka rozmów po pijaku gdzie płakała mówiąc, że jesteśmy jak ogień i woda i pytała czy naprawdę
wierzę, iż możemy ułożyć wspólną przyszłość. Przyznawała, że jest despotką, chciała mnie sobie
podporządkować ale nie dała rady i że chyba potrzebuje faceta nad którym zapanuje. Milczałem i tylko
mocniej przytulałem bo co mogłem zrobić? kochałem i kocham nadal. Od zawsze była typem księżniczki, licząc
że to ja mam wykazywać większą inicjatywę, ale pracowaliśmy i pracujemy nad tym. Na codzień
nieźle się uzupełniamy, mamy podobne podejście do wielu spraw i spędzania wolnego czasu. Z czasem też bywa
różnie. Przez Jej studia czasem jest tak, że widzimy się raz w tygodniu (mieszkamy osobno). Ja, mając znacznie
bardziej elastyczny grafik (studia + praca), staram się zawsze dopasować. Uważam się za stronę
znacznie aktywniejszą w związku (wszystkie rocznice ogarniałem ja, tak jak i większość wyjazdów),
choć Ona twierdzi, że jest inaczej. Co do zioła, to tak jak pisałem, raz że zdażało mi się zapalić
raz na rok/dwa (zawsze w tym samym miejscu i z tymi samymi ludźmi - ot taki swoisty rytuał) a dwa,
że nie znoszę szlugów (zabiły mi połowę rodziny) i ona o tym wie. Dla niej papierosy są sposobem na stres
czy miły czas na imprezie (pali okazjonalnie). Było sporo kłótni o to, ale im bardziej ja się wkurzałem,
tym bardziej wkurzała się ona bo "nie masz prawa się o to wkurzać". Stanęło na tym, że mówi mi zawsze
gdy zapali. Kilka razy nie powiedziała, sam z Niej to wyciągałem i byłem bardzo zły, no ale...
Ja się nie potrafię długo gniewać i szybko przebaczałem widząc jaka jest smutna.
Ogólnie nie znoszę się kłócić i bardzo mi się podoba stwierdzenie, że
ludzie w związku powinni się kłócić, ale nigdy nie powinni zasypiać pokłóceni. I tu dochodzimy
do tego wczorajszego obiadu i ciszy cały dzień, mimo moich smsów. Na weekend wyjeżdża w góry
(nie jadę z Nią, bo gdy były zapisy miała miejsce ta akcja z ziołem i nawiększa kłótnia), a ja mimo
tego co robi mykam zaraz do sklepu kupić Jej trochę rzeczy (zapewne zostawie pod drzwiami), bo wiem że sama dużych zakupów zrobić nie
zdąży i potem będzie przymierała głodem, a kocham ją i nie chce tego. Czy jestem "pantoflem"? Nie czuje się
nim. Spełniam się dbając o Nią i sprawiając uśmiech na Jej twarzy, ale od drugiej strony
oczekuje czegoś podobnego, a z tym jest różnie - czasem świetnie, wręcz idealnie no a czasem... Co powinienem zrobić? Zawsze
dążyłem do zgody i szedłem na ustępstwa, ale to średnio działa. Z drugiej strony co,
wziąć ją na przetrzymanie i też milczeć? Wydaje mi się to być dobrą metodą gdy się ma 17 lat. Jakieś rady?

4 Ostatnio edytowany przez madoja (2017-10-07 14:12:40)

Odp: Trudny związek i kryzys

Przykro mi to stwierdzić, ale Twoja dziewczyna jest okropna.
W sprawie trawki - tu nie chodziło stricte o nią (w sensie że ona się tak martwi że bierzesz narkotyki) tylko o to, że nie zrobiłeś tak jak ona chciała. To ją rozsierdziło. Równie dobrze mogłoby chodzić o wyjście z kolegą, o obejrzenie meczu, o wypicie piwa. Jeśli zrobiłeś coś nie tak jak chciała - wściekła się.
Ja sama jestem zupełnie przeciwna narkotykom, ale gdyby mój mąż mnie wybłagał raz na rok - zgodziłabym się, bez wypominania mu później.
Skończysz jako zastraszony pantoflarz który nie może nawet pogadać z kolegami na ulicy, bo żona będzie krzyczeć gdy spóźnisz się do domu.

Twoja dziewczyna ma jakieś siano w głowie - dla niej związek to walka, przeciąganie liny kto ma rację. Związek to zespół, priorytetem powinna być zgoda.

Wyjścia masz w tej chwili dwa:
1. Rozstać się raz na zawsze z tą dziwną dziewczyną, bo jeśli z nią zostaniesz na tych zasadach które są teraz, będziesz wiódł nieszczęśliwe życie zgnębionego faceta u boku kapryśnej, dominującej żony.
2. Stawiać naprawdę ostro na swoim. Takie dziewczyny jak ona są w stanie się zmienić jeśli trafią na stanowczego faceta. Ona musi zobaczyć, że jej działania, fochy, groźby nie dają rezultatu. Chce się rozstać? Krzyżyk jej na drogę. Nie możesz miauczeć, błagać i przepraszać. Przeprosiłeś przecież już, nie możesz robić tego w nieskończoność. Poza tym zerwanie 5-letniego związku za to że zapaliłeś? Czy ona jest poważna? To jej kolejna chora zagrywka, żeby wepchnąć Cię pod pantofel i napawać się tym, jak się płaszczysz a ona ma nad Tobą władzę. Bądź stanowczy. Za każdym razem gdy znów zacznie swoje gierki (foch, groźba zerwania, ciche dni), nie rób zupełnie nic, baw się wtedy dobrze, nie dzwoń, nie przepraszaj. Niech sama cierpi, niech sama widzi że to co robi nic nie daje. Ty masz być twardzielem za którym ona zatęskni i którego podziwia, a nie mięczakiem którego tłamsi. To jedyny sposób by ją zmienić. A jeśli to nie pomoże - trudno, niech męczy się z nią inny.

5

Odp: Trudny związek i kryzys

Jeju, wygląda na to, że siedzisz w tym z otwartymi oczami - przecież cię poinformowała, że jest despotką i chcę sobie ciebie podporządkować. to, że jej się nie na 100% udało to znaczy, że kiedykolwiek przestanie próbować? No i nadal to robi. Bardzo ładnie jej to wyszło, aż pogratulować, tańczysz jak ci zagra. Sam to opisujesz ze szczegółami:
- obiecałeś  coś pod wpływem i nadal dotrzymujesz wymuszonej na sobie obietnicy (co to w ogóle za dziwaczny zwyczaj, że partner czy partnerka decyduje, czy mogę zapalić, czy nie? wtf. jak niby twoje zapalenie trawki od czasu do czasu ją krzywdzi, słów mi brak)
- mimo że przyznałeś się do zapalenia, to ona ci wmówiła, że byś się nie przyznał sam, więc przyjąłeś jej wersję wydarzeń, a potem przepraszałeś obrażoną księżniczkę,
- robi ci jazdę, że cię nie kocha (WTF!), i że ci nie ufa, po tak nic nie znaczącej sprawie, a ty lecisz na całego, robisz co możesz, żeby księżniczka zaakceptowała
- robi afery z niczego, a ty jej przyznajesz racje, potulnie kulisz ogon pod siebie i przepraszasz (nosz kurde, chyba masz prawo rozmawiać z siostrą o swoim związku??)
- rozpieszczona księżniczka nie potrafi sama zająć się sobą przez kilka minut, więc robi ci kolejną aferę o coś, na co nie masz wpływu
- zaczęła akcję "zniszczenie jego życia towarzyskiego, żeby mógł być tylko ze mną"
- tobie nie wolno raz na rok, ale ona pali, mimo że ty nie chcesz - oczywiście wiadomo, że to ona rządzi i dyktuje warunki, wcale się nie dziwię, że taka jawna niesprawiedliwość jest dla niej całkiem okej, jak widać dla ciebie już też
- koniec końców mimo wszystkich jazd i afer, to robisz jej zakupy, żeby miała co jeść, tego jeszcze nie było! No tak, biedna księżniczka, przecież korona by z głowy spadła, gdyby zadbała sama o siebie
- przez cały czas piszesz, że to ty dbasz, dzwonisz, piszesz, latasz za nią

I tak oto przepięknie przedstawiłeś nam case wspaniałej totalnej manipulacji, na którą się zgadzasz. Naprawdę, ładnie cię owinęła wokół palca. Tak bardzo cię omamiła, że sam zastanawiasz się, czy to co czujesz, to jest to co czujesz, czy może jednak nie czujesz tego, i chcesz żeby ktoś ci powiedział, co czujesz...

Nie bądź twardzielem - bo ona nie chce twardziela. Jesteś na dobrej drodze do uszczęśliwienia jej - już jej się coraz lepiej to udaje, już na coraz mniej sobie pozwalasz, coraz więcej przepraszasz, coraz bardziej starasz się unikać konfrontacji, coraz bardziej ulegasz, ba, nawet jej obowiązki powoli zaczynasz za nią wykonywać, bo w końcu jak to można oczekiwać od dorosłego człowieka, że sam się zaopatrzy w jedzenie. Nie, nie jesteś pantoflem. Jest gorzej.

6

Odp: Trudny związek i kryzys

Dzięki śliczne za odpowiedzi, Monoceros, trochę źle mnie zrozumiałaś - jazdy o to, że mnie nie kocha nie robiła nigdy. Mówiła, że kocha, ale że nie wie czy chce być dłużej razem. Co do zakupów to też nie tak że latam za Jej zakupami. To była kwestia jednego razu - miała mało czasu i chciałem ją odciążyć, żeby zdążyła się spokojnie spakować - nie widzę w tym nic złego. Nie chce żeby wyszło, że się bronię - patrzycie na to z zewnątrz (staram się opisywać wszystko uczciwie, ale wiadomo, że każdy ma swoją wersję wydarzeń), więc bardzo prawdopodobne, że macie rację. Podczas tej poprzedniej akcji posłuchałem Madoja - postawiłem ostro na swoim i sprawa ucichła - znów było wszystko "spoko". Teraz jest kolejna akcja o to, że nie dałem znać że żyję rano po powrocie do domu (pewien profesor zaprosił mnie na zakrapianą dyskusję w szerszym kręgu, Pani G oczywiście o wszystkim wiedziała, ale specjalnie się nie interesowała). I tutaj też zapewne postąpię tak jak poprzednio, tylko że... powoli przestaje mi się chcieć cokolwiek tłumaczyć czy się kłócić i nie wiem ile jeszcze czegoś takiego wytrzymam. I to mnie przeraża, bo kocham i te wspólne 5 lat znaczy dla mnie naprawdę wiele, ale czuje że pękam od środka.

Posty [ 6 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Trudny związek i kryzys

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024