Witam...
Własciwie sama nie wiem od czego mam zacząć, ani jak ubrać w słowa to co chciała bym przekazać. Sytuacja w jakiej się znajduję jest naprawdę trudna, a nie chciała bym zostać uznana za potwora pozbawionego uczuć.
Od dwudziestu lat jestem żoną starszego od siebie mężczyzny, mamy dwóch synów, starszy syn rozpoczął studia, młodszy zaś cierpi na chorobę która wstrzymała jego rozwój, mimo tego że ciałem jest już nastolatkiem, umysłem dalej jest małym dzieckiem. Ponieważ choroba ta jest nieuleczalna syn zawsze już będzie wymagał opieki.
Mąż jest pasjonatem, nawet na swoich szerokich zainteresowaniach potrafi zarobić pieniądze, nie są to ogromne dochody, a wizyty u specjalistów kosztują krocie, ale jakoś dajemy sobie radę. Syn wymaga opieki 24h na dobę przez co ja nigdy nie mogłam podjąć pracy. Mój mąż był wychowany w ciągłym poczuciu winy i utwierdzany w tym że jest człowiekiem bezwartościowym i nic dobrego z niego nie wyrośnie, zawsze pragnął więc pokazać światu, a w szczególności rodzicą że świetnie daje sobie radę w każdej sytuacji.
Zawsze uchodziliśmy za bardzo udane małżeństwo i oboje staraliśmy się żeby tak było.
Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę tkwię w związku, którego być nie już dawno nie powinno, mimo że mąż jest naprawdę dobrym człowiekiem i stara się żeby niczego nam nie brakło, uczucie jakim go darzyłam zgasło już dawno. Najgorsze jest udawanie że dalej go kocham i momenty kiedy chciałby zbliżenia. To dla mnie swojego rodzaju gechenna, zawsze odmawiam, zawsze jestem zmęczona, a jakis czas temu przeszłam zabieg kobiecy dzieki któremu miałam wymówkę, żeby do zbliżeń nie dochodziło. Kiedy jednak dochodziło do zbliżenia i mąż jak każdy mężczyzna próbował rozbudzić we mnie namiętność ja tak naprawdę udając podniecenie myślałam tylko o tym żeby już skończył.
Jakiś czas temu mąż kogoś poznał, właściwie cieszyło mnie to że nie będzie miał powodów żeby chciec zbliżenia ze mną, ale kiedy zobaczyłam jak rozswietla się po przeczytaniu wiadomości od innej kobiety odczułam strach. przeraziło mnie to że mógłby od nas odejść i zostawić nas bez środków do życia więc zaczełam wywierać na nim to co najbardziej działa czyli poczucie winy. Udawałam cierpiącą, skrzywdzonął kobietę która kocha swojego męża i zrobi wszystko co tylko trzeba byle został w domu.
Oczywiście kłamstwo a wszególności poczucie winy i wyrzuty jakie mu zaserwowałam zrobiły swoje, zerwał znajomosć z tamtą kobietą, nie do końca wiem co ich łączyło ale jestem pewna że zerwanie z nią znajomości dotknęło go głęboko. Nawet nie wiecie jak mu zazdrościłam że ma kogoś kto tak potrafi poruszyć jego serce, tak bardzo sama tego potrzebuję, a wiem że przy mężu juz tego nie zaznam. Postąpiłam żle i egoistycznie, wiem to, ale czy przez wzgląd na dziecko mogłam postąpić inaczej?
Witam...
Własciwie sama nie wiem od czego mam zacząć, ani jak ubrać w słowa to co chciała bym przekazać. Sytuacja w jakiej się znajduję jest naprawdę trudna, a nie chciała bym zostać uznana za potwora pozbawionego uczuć.
Od dwudziestu lat jestem żoną starszego od siebie mężczyzny, mamy dwóch synów, starszy syn rozpoczął studia, młodszy zaś cierpi na chorobę która wstrzymała jego rozwój, mimo tego że ciałem jest już nastolatkiem, umysłem dalej jest małym dzieckiem. Ponieważ choroba ta jest nieuleczalna syn zawsze już będzie wymagał opieki.
Mąż jest pasjonatem, nawet na swoich szerokich zainteresowaniach potrafi zarobić pieniądze, nie są to ogromne dochody, a wizyty u specjalistów kosztują krocie, ale jakoś dajemy sobie radę. Syn wymaga opieki 24h na dobę przez co ja nigdy nie mogłam podjąć pracy. Mój mąż był wychowany w ciągłym poczuciu winy i utwierdzany w tym że jest człowiekiem bezwartościowym i nic dobrego z niego nie wyrośnie, zawsze pragnął więc pokazać światu, a w szczególności rodzicą że świetnie daje sobie radę w każdej sytuacji.
Zawsze uchodziliśmy za bardzo udane małżeństwo i oboje staraliśmy się żeby tak było.
Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę tkwię w związku, którego być nie już dawno nie powinno, mimo że mąż jest naprawdę dobrym człowiekiem i stara się żeby niczego nam nie brakło, uczucie jakim go darzyłam zgasło już dawno. Najgorsze jest udawanie że dalej go kocham i momenty kiedy chciałby zbliżenia. To dla mnie swojego rodzaju gechenna, zawsze odmawiam, zawsze jestem zmęczona, a jakis czas temu przeszłam zabieg kobiecy dzieki któremu miałam wymówkę, żeby do zbliżeń nie dochodziło. Kiedy jednak dochodziło do zbliżenia i mąż jak każdy mężczyzna próbował rozbudzić we mnie namiętność ja tak naprawdę udając podniecenie myślałam tylko o tym żeby już skończył.
Jakiś czas temu mąż kogoś poznał, właściwie cieszyło mnie to że nie będzie miał powodów żeby chciec zbliżenia ze mną, ale kiedy zobaczyłam jak rozswietla się po przeczytaniu wiadomości od innej kobiety odczułam strach. przeraziło mnie to że mógłby od nas odejść i zostawić nas bez środków do życia więc zaczełam wywierać na nim to co najbardziej działa czyli poczucie winy. Udawałam cierpiącą, skrzywdzonął kobietę która kocha swojego męża i zrobi wszystko co tylko trzeba byle został w domu.
Oczywiście kłamstwo a wszególności poczucie winy i wyrzuty jakie mu zaserwowałam zrobiły swoje, zerwał znajomosć z tamtą kobietą, nie do końca wiem co ich łączyło ale jestem pewna że zerwanie z nią znajomości dotknęło go głęboko. Nawet nie wiecie jak mu zazdrościłam że ma kogoś kto tak potrafi poruszyć jego serce, tak bardzo sama tego potrzebuję, a wiem że przy mężu juz tego nie zaznam. Postąpiłam żle i egoistycznie, wiem to, ale czy przez wzgląd na dziecko mogłam postąpić inaczej?
A nie wystarczyła szczera rozmowa z Mężem?
Nie mogłaś Mu powiedzieć, że boisz się, że nie będzie Wam pomagał finansowo, w co nie chce mi się wierzyć.
3 2017-09-27 19:43:03 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-09-27 19:45:46)
Fajne opowiadanko tylko jakieś takie niewiarygodne. Jakby komuś wydawało się że tak zrobiła zona zła.. Zawiedziona kochanka?;) no bo jeśli. Zła kobieta to współczuję całej rodzinie
Straszna napisał/a:Witam...
Własciwie sama nie wiem od czego mam zacząć, ani jak ubrać w słowa to co chciała bym przekazać. Sytuacja w jakiej się znajduję jest naprawdę trudna, a nie chciała bym zostać uznana za potwora pozbawionego uczuć.
Od dwudziestu lat jestem żoną starszego od siebie mężczyzny, mamy dwóch synów, starszy syn rozpoczął studia, młodszy zaś cierpi na chorobę która wstrzymała jego rozwój, mimo tego że ciałem jest już nastolatkiem, umysłem dalej jest małym dzieckiem. Ponieważ choroba ta jest nieuleczalna syn zawsze już będzie wymagał opieki.
Mąż jest pasjonatem, nawet na swoich szerokich zainteresowaniach potrafi zarobić pieniądze, nie są to ogromne dochody, a wizyty u specjalistów kosztują krocie, ale jakoś dajemy sobie radę. Syn wymaga opieki 24h na dobę przez co ja nigdy nie mogłam podjąć pracy. Mój mąż był wychowany w ciągłym poczuciu winy i utwierdzany w tym że jest człowiekiem bezwartościowym i nic dobrego z niego nie wyrośnie, zawsze pragnął więc pokazać światu, a w szczególności rodzicą że świetnie daje sobie radę w każdej sytuacji.
Zawsze uchodziliśmy za bardzo udane małżeństwo i oboje staraliśmy się żeby tak było.
Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę tkwię w związku, którego być nie już dawno nie powinno, mimo że mąż jest naprawdę dobrym człowiekiem i stara się żeby niczego nam nie brakło, uczucie jakim go darzyłam zgasło już dawno. Najgorsze jest udawanie że dalej go kocham i momenty kiedy chciałby zbliżenia. To dla mnie swojego rodzaju gechenna, zawsze odmawiam, zawsze jestem zmęczona, a jakis czas temu przeszłam zabieg kobiecy dzieki któremu miałam wymówkę, żeby do zbliżeń nie dochodziło. Kiedy jednak dochodziło do zbliżenia i mąż jak każdy mężczyzna próbował rozbudzić we mnie namiętność ja tak naprawdę udając podniecenie myślałam tylko o tym żeby już skończył.
Jakiś czas temu mąż kogoś poznał, właściwie cieszyło mnie to że nie będzie miał powodów żeby chciec zbliżenia ze mną, ale kiedy zobaczyłam jak rozswietla się po przeczytaniu wiadomości od innej kobiety odczułam strach. przeraziło mnie to że mógłby od nas odejść i zostawić nas bez środków do życia więc zaczełam wywierać na nim to co najbardziej działa czyli poczucie winy. Udawałam cierpiącą, skrzywdzonął kobietę która kocha swojego męża i zrobi wszystko co tylko trzeba byle został w domu.
Oczywiście kłamstwo a wszególności poczucie winy i wyrzuty jakie mu zaserwowałam zrobiły swoje, zerwał znajomosć z tamtą kobietą, nie do końca wiem co ich łączyło ale jestem pewna że zerwanie z nią znajomości dotknęło go głęboko. Nawet nie wiecie jak mu zazdrościłam że ma kogoś kto tak potrafi poruszyć jego serce, tak bardzo sama tego potrzebuję, a wiem że przy mężu juz tego nie zaznam. Postąpiłam żle i egoistycznie, wiem to, ale czy przez wzgląd na dziecko mogłam postąpić inaczej?A nie wystarczyła szczera rozmowa z Mężem?
Nie mogłaś Mu powiedzieć, że boisz się, że nie będzie Wam pomagał finansowo, w co nie chce mi się wierzyć.
Zgadzam się z powyższą opinią. Przecież sama dostrzegasz, że oboje nie jesteście szczęśliwi. Rozumiem, że chodzi również o przyzwyczajenie i trudno jest tak po 20 latach zmieniać swoje życie. Również mam chorego syna i wiem, że będzie mnie zawsze potrzebował. Tylko ja niestety nie mogę liczyć na jego ojca i nie mam pewności czy będzie z nami aż tak długo. Z tego co zrozumiałam to Twój mąż jest dobrym człowiekiem i nie sądzę, żeby przestał się interesować Waszym synem po rozstaniu. Może być wprost przeciwnie, gdyż jak sama zauważyłaś ta nowa relacja dała mu szczęście i w takim stanie rzeczy może jeszcze bardziej dbać o syna, by niejako podzielić się szczęściem z nim. Czy Ty czasem z zazdrości o szczęście męża nie pozwalasz mu odejść, choć wiesz, że sama nie jesteś szczęśliwa?
Jak przekonasz mnie, że nie trolujesz, to pochylę się nad twoim problemem.
Ty nawet nie wiesz jak to czuć gdy się nie chce męża. A jeśli wiesz, to opowiedz co czujesz wtedy...
Acha... i dla dziecka teraz chcesz z nim być? I się smucisz, cooo?
Zawsze możecie poukładać sobie życie oddzielnie, dbając jednocześnie, by dziecku niczego nie brakowało. Scenariusz brzmi potwornie, zdaję sobie z tego sprawę, dlatego zamiast tego proponuję po prostu porozmawiać z mężem i włożyć sercę w poprawę związku. Przełamać rutynę, obudzić na nowo namiętność, pokazać mu, że jest atrakcyjnym facetem. Terapia dla par również jest dobrym pomysłem, na wprowadzenie świeżości do związku