Otóż tak, przepraszam że jako chłopak piszę na babskim forum,ale myślę że kobiety mogą w takich sprawach wiedzieć więcej
Od czego zacząć? Otóż,mam 18 lat i od roku jestem w moim liceum, bardzo mi się tam podoba, naprawdę super jest.
I z własnej woli ( nie że z nieśmiałości czy coś) nie miałem praktycznie żadnych relacji z dziewczynami, aż do przybycia do tej szkoły.Miałrm tutaj także pierwszą i jedyną w życiu koleżankę,no bynajmniej z daleka mogło to tak wyglądać- dla mnie to była ona kimś znacznie więcej, serio taki zakochany nigdy nie byłem.
Ale jak dla mnie to zachowałem w tym wszystkim rozsądek, i pewien dystans nawet- bo kochałem ją bezinteresownie, Szczerze, czysto, mocno ale rozważnie,i trochę nawet dla niej wycierpiałem (psychicznie głównie). Mimo tego ja w tej całej miłości nie chciałem żadnego związku- tzn bynajmniej nie teraz,jak już to potem, kiedyś.Wiem że to brzmi dziwnie ale marzyłem o friendzone, żeby być przy niej,ale bynajmniej na razie nie wiązać się w związek, chociaż tym też bym nie pogardził absolutnie.Mimo to wiedziałem o wadach jej, nie miałem jej za coś nie wiem jakiego, i widziałem w niej trochę takie lenistwo, niezdecydowanie , była czasem niemiła ale miałem nadzieję że stanie się lepsza,wiem bo sam doświadczyłem zmiany i znam osoby które się zmieniły, nie mówcie że to naiwność. Mniej jej ufałem aniżeli kochałem.Czasami miała jakiegoś focha i przez jakiś czas się nie odzywała,raz to nawet zrozumiale bo źle się zachowałem,ale to dlatego że dopiero uczyłem się relacji z inną płcią.
No, było dobrze, nie gadaliśmy non stop ani nic no ale udało nam się stworzyć niezła relację chociaż nie powiem to ja ją ze tak powiem ciągnąłem bardziej.
W wakacje widzieliśmy się raz, serio tęskniłem za nią od samego początku , wiedziałem że ona raczej nie specjalnie ale jak się już widzieliśmy to miałem nadzieję że ona cokolwiek do mnie powie, że chociaż się uśmiechnie,ucieszy,przywita...nic z tego
O ile w poprzednim tygodniu jeszcze coś tam żeśmy pogadali to w tym... szkoda gadać, wracałem do szkoły smutny i zmęczony,a najlepsze że nie tak dawno sama była w podobnej sytuacji z innym, co ciekawe z innymi jest u niej normalnie chociaż nie jest jakaś strasznie społeczna, jeszcze chciałem na matematyce z nią siedzieć- powiedziała że jest już"zajęta" a bzdura,sama siedziała.Że tak powiem "wynająłem"dwie osoby aby ją wybadać,w końcu sam spytałem się wczoraj czy coś się stało- oczywiście odpowiedzi brak, czasami to wręcz czuję z jej strony jakiś chłód w oczach ale to może moją romantyczna wyobraźnię.Ona po prostu nie widzi jakiejkolwiek zmiany w naszych relacjach...
Jakby to było w ciągu roku bym to przełknął ale po wakacjach?
Wczoraj były że tak powiem zapisy na studniówkę- nie byłem pewien czy idę,ale jak zobaczyłem że ona się wpisuje i jeszcze zaznaczając że pójdzie z kimś spoza szkoły... nie to ja nie wytrzymałem, ładnych parę miesięcy zakochania- nie no uznałem że nie wytrzymam,mam dosyć, koniec tego
Żeby było lepiej jakiś cwaniaczek z innej klasy poskarżył się pedagog że niby ja go pobiłem (!) choć wcale do tego nie doszło.
Sprawa wyjaśniona i Szczerze mówiąc nie interesuje mnie to,to w zasadzie śmieszne jest,obie klasy po mojej stronie ale potem stało się coś gorszego.Pani mnie trochę wypytywała o tą sprawę i powiedziała żebym nie zadawał się z tamtym cwaniakiem,no ja prawie tego nie robię tylko jak się nudzę czasem no i pani chcąc mi pokazać że nie muszę być na nich zdany to poprosiła żeby ręce podniosły te osoby które by mogły pogadać gdybym się nudził- i co ja widzę,las rąk, serce rośnie- tak nie wiem dokładnie kto uniósł rękę poza kilkoma osobami,ale wiem kto nie uniósł na przekór zdecydowanej większości klasy- tak...
To nie jest nawet konformizm, to jest jakieś,no nie wiem...
Wszyscy podnoszą ręce choć niekoniecznie mnie lubią,ale jeden po drugim- no ale jedna pani chce być hipsterką i choć jej bff z ławki (ich relacje jak dla mnie odrobinkę również się pogorszyły,ale trochę tylko) to robi- ona nie.
Nosz to ja ... nie wiem co mam napisać, żeby nie było nie żądam zemsty,wybaczam, nie gniewam się, ale ...jak dla mnie nawet się cieszę że zostałem uratowany od tego uczucia, choć nie wiem czy za parę dni nie wróci kiedy coś się odstanie w niej- w końcu to nadejdzie, jeszcze wczoraj byłem tego prawie pewny.I nawet odechciało mi się dalszej znajomości z nią- chociaż to też może ulec zmianie.Aha i teraz w trakcie pisania uświadomiłem sobie że...nadal ją kocham, znaczy chyba
Co sądzicie o tej sytuacji?
Czy coś mogło się stać?
Czy wśród dziewczyn takie zachowania jak unikanie przez kilka dni bez powodu są normalne?
Jakieś porady?