Dzień dobry Wszystkim
Jestem po 30-stce, ustatkowane życie, mam męża, dziecko.
Zakochałam w innym mężczyźnie i próbuje się z tym uporać, jakoś wyleczyć z tego. Zastanawiam się czy wykonalne jest zapanowanie nad swoimi emocjami i uczuciami, kontrolowanie ich. Obiektem moich westchnień jest starszy ode mnie o 10 lat, żonaty, dzieciaty mężczyna. Jest moim nauczycielem francuskiego, chodzę do niego na prywatne lekcje. Nie od razu mnie wzięło. Po roku konwersacji, kiedy zaczełam się więcej o nim dowiadywać (rozmawiamy na różne tematy w ramach ćwiczeń językowych) coś mnie
strzeliło. Od ponad miesiąca nie mogę jeść, spać itp. No szok.
W moim małżeństwie może nie układa się jakoś fantastycznie, ale nie planuję romansu. Zastanawiam się czy jedynym sposobem jest rezygnacja z lekcji. Wolałabym jednak nie rezygnować, bo nauczyciel jest bardzo dobry i ciężko byłoby mi znaleźć nowego. Jedyny pożytek jest taki, że zależy mi na tych rozmowach, przygotowuję się do lekcji i dzięki temu mój poziom językowy poprawia się w fantastycznym tempie. Jednak sporo mnie ta "znajomość" kosztuje, w sensie emocjonalnym.
Czy macie jakiś sposób żeby zapanować nad swoimi uczuciami? Nie czuć tych motyli w brzuchu.
Aaa dodam, że z moim nauczycielem utrzymujemy kontakty czysto formalne, żadnego flirtu, podtekstów. Czasem drobne żarty, ale wszystko w dobrym tonie. On jest profesjonalistą, ja również nie daję niczego po sobie poznać.