“Mam nadzieję, że córka będzie na tyle mądra, że po osiemnastce ograniczy z tobą kontakty do zera i wreszcie będą mogli żyć spokojnie.”
To jest myslenie macochy, toksycznego wampira, ktory od poczatku chcial mnie wyeliminowac z zycia corki.
“A ty pomyśl o zainwestowaniu w swoje zdrowie psychiczne, bo coś ostro jest z tobą nie tak.”
Dokladnie moglabym to samo powiedziec w stosunku do macochy, bo jej stosunek do mnie jest daleki od normalnego. Jej stosunek do mnie jest jak nazisty do Zydow w Auschwitz: co, jeszcze zyje? To trzeba tak dlugo gnebic, az zmieciemy z powierzchni ziemi, prawda? A potem, jak to nazisci mieli w zwyczaju, bedziemy udawac przykladna rodzinke, wspaniala mamusie, itp. A mezowi po cichu wydamy rozkazy uruchomienia kolejnej komory gazowej, tak, zeby dziecko nie slyszalo. Ja wlasnie tak ich odbieram na podstawie ich zachowania do mnie.
“Byłego i macochę traktuj zachowawczo - chłodno, ale grzecznie i nie więcej kontaktu niż trzeba. Z czasem może też się uspokoją i zaczną lepiej zachowywać.”
Bardzo bym chciala do tego punktu dojsc, jednakze najpierw potrzebne jest jakies porozumienie na papierze, a z tym jest problem, I to nie tylko po mojej stronie, jakby chcial caly internet. Nie widze z ich strony, ani moj adwokat, zadnej checi porozumienia sie na jakichkolwiek nowych warunkach, poza zgoda na latanie dziecka do mnie, ktore zakladalyby jakikolwiek kompromis. Do tanga trzeba dwojga.
“Na dodatek wciąż mieszasz w ich życiu,”- serio? Jak ja moge mieszac, bedac tysiace kilometrow od nich? To oni mieszaja w moim zyciu, bo juz rok temu zaczeli dziecko odsuwac ode mnie. A potem sie dziwia, ze mi to nie pasuja I udaja, ze nie mieszaja, kiedy ja mam dowody z dziecka telefonu, ze jest inaczej ( o czym nie wiedza, ze to z telefonu Alicji, bo ja im tego nie powiedzialam, ani Alicji). Skoro ja mam namacalne dowody, ze to oni mieszaja, a nie ja, to niestety, drogi uzytkowniku, nie masz racji.
“okazujesz im pogardę - jesteś wysoce toksycznym człowiekiem, a dziecko głupie nie jest.” - No coz, macocha gardzila mna 11 lat. A byly pogardza mna rowniez teraz otwarcie- wczesniej sie kamuflowal, zdajac ster w jej rece, grajac wspanialego tatusia, ktory z zona ustala niby wszystko wspolnie ( padlam ze smiechu, gdy zobaczylam to stwierdzenie w jego mailu), a ze ona ma niewyparzona gebe, to juz nie jego problem. Dwie baby jakos sie tam dogadaja.... Uciekl 11 lat temu od odpowiedzialnosci rozmawiania ze mna, schowal sie za jej spodnice I wszedl pod jej pantofel, bo mu tak wygodnie bylo. Zostala jego “karzaca reka sprawiedliwosci” za rozwod I zdrade. A teraz jest obnazony, bo figura macochy zostala odsunieta na bok, bo zrobila sobie szach-mat, wiec teraz na obnazonej szachownicy jest sam. Nie moze sie, biedak, schowac za jej spodnice I musi walczyc sam, sluchajac jej podszeptow zza kulis. O jejku, ale on biedny, nic, tylko wspolczuc.... Ja na pewno wspolczuc mu nie zamierzam. Tchorz niestety, musi sie dogadac ze mna sam. To on jest strona prawna, ojcem dziecka. Macocha prawnie jest dla mnie nikim.
No coz, ze mna jest wszystko w porzadku, a internet probuje ze mnie zrobic wariatke, I do tego toksyczna. Nie wyjdzie Wam to.
Zobaczmy, jak ludzie w tzw. ''realu” reaguja na ta cudowna parke. Moj obecny maz mial ta watpliwa przyjemnosc ich poznania, a nawet goszczenia ich pod wlasnym dachem w 2011 roku. Byli pod naszym dachem 5 dni. Zapewniam Was, ze moj kochany nie nalezy do fanow macochy. Wytrzymal 5 dni, bo wiedzial, ze to tylko 5 dni, wiec robil dobra mine do zlej gry I wszystko, by sie czuli u nas dobrze. Gd pojechali, to uslyszalam lawine narzekan na ta kobiete, ze jest nie do wytrzymania, dziala na nerwy ( szczegolnei jej piskliwy glosik I falszywy smiech), jej proby nieudolne bycia super-cool, ze jest panikara.... Bylismy razem na plazy I macocha sie trzesla, ze Paulina wchodzila do morza ( 11 lat) przy brzegu I mowilmy o plyciznie na 10 cm, takiej wodzie tuz przy plazy, mimo ze miala kalosze, a gdy jej synek sie prawie caly zamoczyl przy brzegu, bo tez sobie wesolo skakal przy siostrze, to juz w ogole wybuchla panika z jej strony. Nawet byly zaczal zartowac, zeby zalagodzic sytuacje. A recznik wzielismy, by bylo sie w co wytrzec, tylko macocha nie wziela ciuchow na zmiane dla malego. . A zapewniam, Was, ze nikt by nie pozwolil, by sie dzieciom stala jakakolwiek krzywda.
Moi znajomi, ktorzy ich w 2011 roku widzieli, rowniez nie zapalali do tej parki sympatia. Byly zrobil troche lepsze wrazenie niz jego zona, bo jest spokojniejszym czlowiekiem, ale jakos tez zostal odebrany srednio, tak na 5 w skali 1-10. Oczywiscie kazdy sprawil, zeby sie dobrze bawili I tak bylo. Ale moi znajomi, ja I moj obecny maz- wszyscy jestesmy wyczuleni na falsz. No wiec wszystkim sie kontrolki czerwone zaswiecily z napisem “falsz”, gdy sie zetkneli z macocha. Ja nikomu nie mowilam, co ma czuc.
Idzmy dalej. Moja jedna z najlepszych kolezanka z klasy licealnej (ale nie chrzestna Alicji- to inna kolezanka) wyszla za kolege bylego. To byli ci sami znajomi, do ktorych chodzilam z bylym czesto podczas naszego malzenstwa. I teraz tak: moja kumpela znala moja sytuacje rodzinna I nigdy, ale to nigdy mnie nie oceniala, gdy bylysmy same. Natomiast byly, gdy szlismy do nich, zaczynal sie ze mnie nabijac I wysmiewac, jaka to ja jestem niedobra siostra w stosunku do wlasnej siostry. Wyobrazcie sobie, ze idziecie do znajomych dobrze sie bawic, a zamiast tego maz zaczyna bawic sie waszym kosztem, potem sprawia, ze dolacza do tego cale towarzystwo I wszyscy sie dobrze bawia, brechcza ze smiechu, tylko nie Wy. Takie jazdy robil mi byly I przez miedzy innymi takie jazdy to malzenstwo padlo. Moj obecny maz nigdy by do tego nie dopuscil, bo on zawsze krytykuje swojego kumpla jednego za publiczne wysmiewanie sie z zony....
Ta kumpela, nazwijmy ja Beata, w momencie naszego rozwodu zrobila mi dzika awanture, ze jak ja moge w ogole porzucac takiego fajnego faceta. No to skreslilam kolezanke na wiele lat. Opowiedziala sie, po ktorej jest stronie I nastapila cisza z mojej strony na wiele lat. Chrzestna utrzymywala kontakty ze mna I z ojcem Alicji. Nie wybierala strony, tylko uznala, ze rozwod to nasza sprawa, a ona dalej nas bedzie wspierac jako rodzicow Alicji. Dlatego byla na komunii Alicji I byla zaproszona chetnie zarowno przeze mnie jak I bylego. Beaty na komunii Alicji nie bylo.
Beata dopiero jakies trzy lata temu zaprosila mnie do siebie do domu, bo chciala ten kontakt odnowic ( mam ja na fejsie I naszej klasie, bo probujemy jakos tam sie trzymac jako klasa) I wysluchala cierpliwie, co mam do powiedzenia na temat rozwodu. I przyznala, ze nie miala pojecia, jak to wszystko wygladalo za zamknietymi drzwiami. I dodala, ze tatus Alicji bardzo sie zmienil pod wplywem macochy. Kiedys facet, ktory jezdzil do ciotki po pieniadze, bo jego matce czasem na zycie brakowalo, facet, ktory od wieku 16 lat musial dorabiac latem, by gdzies pojechac na wakacje, obecnie wypytywal meza Bety, ile zarabia albo ile tam znajomi ich zarabiaja, upewniajac sie, ze nikomu nie jest lepiej niz jemu.... A sama Barbie ( jak nazwalam macoche wczesniej) zaczela na tyle dzialac Beacie na nerwy, ze Beata przestala ta dwojke zapraszac kolejne 3-4 lata wczesniej, bo sie obydwoje z mezem zmeczyli ta parka.....
Beata miala dosyc piskliwego trajkotania Barbie o tym, jakie to Barbie robi swietne salatki, ak to Barbie robi wszystko najlepiej, gdzie ona to nie pojechala, na co ona to dziecka nie zapisala.. Beata ma corke, notabene, moze rok starsza od synka Barbie I za kazdym razem, gdy Beata np. Zapisywala corke na jakies zajecia, to Barbie musiala Beate przebic I zapisac synka na dwa rodzaje zajec...... Znacie ten typ mamuski? No I Beta I jej maz juz przestali utrzymywac kontakt z Barbie I Kenem, a Beata wrocila do utrzymywania kontaktu ze mna. A na spotkaniu klasowym w zeszlym roku pokazalam Beacie konwersacje miedzy bylym a Alicja z Alicji telefonu- Beata uwierzyc nie mogla w to, co widziala na wlasne oczy, ze Ken sie tak zmienil na gorsze...... Swoja droga, balam sie, ze Beta dostanie zawalu na tym spotkaniu po przeczytaniu tej konwersacji, z ktorej jasno wynikalo, ze tatus pierze dziecku mozg. Ale jesli mam byc do konca szczera, to tak ostroznie utrzymuje kontakt z Beata. Nie ufam jej az tak do konca....
Obecna tesciowa tez nie jest fanka Barbie I Barbie u niej zadnego autorytetu nie ma, bo sie dobra kobieta na tej Barbie poznala. Gdybym byla az taka toksyczna, jak piszecie, to zareczam Wam, ze ex-tesciowa nie utrzymywalaby ze mna kontaktu. I co, wszyscy ludzie w realu sie myla co do macochy, a wszyscy w internecie maja racje? Darujcie sobie ten kit. Bedzie z niego wiekszy pozytek, gdy go zuzyjecie na uszczelnianie okien przed zima. Nie jstem byle Downem, ktoremu mozna wcisnac byle kit, tylko inteligentna kobieta wyczulona na falsz w ludziach.
Moj stosunek do swiata jest odrazajacy.... Naprawde? Zobaczmy. Moja pierwsza zasada to “Zyj I daj zyc innym”. I zgodnie z ta zasada zyje swoim zyciem, starajac sie byc mila dla ludzi, jesli sa dla mnie mili, uprzejma dla tych, ktorych nie znam I nie szkodzic nikomu, kto mi zadnej krzywdy nie wyrzadza.
Nie mam zadnego powodu, dla ktorego nie mialabym ogolnie ludzi szanowac wokol mnie, jezeli oni mnie rowniez szanuja.
I tu jest pies pogrzebany w obecnej sytuacji. Jedyne dwie osoby, do ktorych mam 'odrazajacy stosunek” na skutek ich WLASNYCH dzialan, to osoby, ktore sa rowniez najblizsze mojej corce. Poza nimi nie istnieja zadni ludzie w moim zyciu, ktorych bym nie szanowala. Wypuntkowywanie moich okreslen w stosunku do nich jest plaskie- okreslam kazdego wedle zaslug. Jesli mi nikt nie szkodzi, to nie mam powodu, by mowic o czlowieku zle. Proste I logiczne.
Jesli moge pomoc- pomagam ( vide inne moje posty na forum). Jesli nie jestem w stanie pomoc, to albo nie zabieram glosu, albo mowie otwarcie, ze pomoc w danej sprawie nie moge. Nie trace czasu na skladanie falszywych obietnic.
W mojej bylej pracy zyskalam nowe kolezanki ( te dwie, ktore sa corkami wychowywanymi bez ojcow I ktore bylyby wdzieczne swoim ojcom za jedna setna tego zainteresowania, ktore ja okazuje corce jako rozwiedziony rodzic) I sa to szczere dwie wspaniala kobiety, ktore sobie bardzo cenie.
Potrafie byc lojalna przyjaciolka, wiec mam oddane grono przyjaciol, ktore o tym wie. Potrafie docenic kazdy gest dobrej woli I pokazac , ze cos doceniam. I tego caly czas corke uczylam, za kazdym razem, gdy ze mna byla, czy to na weekend, czyto na dluzej. Uczylam ja zawswze szacunku dla ludzi, mowilam nieraz, ze ma doceniac najmniejsze gesty dobrej woli innych.
Mam odrazajacy stosunek do corki? No coz, kocham moje dziecko ogromnie, ale mam trzezwe na nia spojrzenie. I to nazywacie zbrodnia? Wiem, ze moje dziecko jest inteligentna, mila dziewczyna, na ogol spokojna, podobnie jak ja, ale znam jej ciemna strone jak malo kto. Nie jestem jedna z tych zaslepionych matek, ktore najpierw siedza nocami, by zarobic druga praca na zachcianki syna, a potem dostaja od tego syna kijem bejsbolowym w leb, gdy nie spelnia kolejnej zachcianki....
Kocham moja corke ogromnie, zawsze sie staralam jej dac, co moglam, ale jesli mi sie cos w jej zachowaniu nie podobalo, to mowilam o tym otwarcie I otwarcie ja tez chwalilam, jesli zrobila cos dobrze. To co, to w imie tego, ze jestem daleko, mam przymykac oczy na kazde jej naganne zachowanie I tlumaczyc to dorastaniem? Ustawic ja na piedestale I wybaczac absolutnie wszystko? To nazywacie odpowiedzialnym rodzicielstwem?
Zawsze wspieralam jej plastyczne zainteresowania, jej zainteresowania manga japonska, chwalilam za kazde osiagniecie, motywowalam, zeby sie rozwijala, zeby nie przestawala rysowac, bylam dumna z jej kazdego rysunku ( jeden mam nawet oprawiony I stoi na kominku), wiec moje dziecko wie doskonale, ze potrafie ja docenic, gdy robi cos pozytywnego.
Ja obecnie rozmawiam z nia spokojnie. Pochwalilam ja, gdy przyznala sie do bledu ostatnio, po czym sama tez ja przeprosilam za swoj blad. Ja potrafie dziecku pokazac, ze potrafie sie przyznac do bledu I ja za to samo pochwalic.
Moje dziecko przyjechalo tak zatrute negatywna toksyczna energia macochy w zeszlym roku, ze gdy byla u mnie 3 I pol tygodnia, to bylo jej ciezko skorzystac z wielkiego zrodla pozytywnej energii, jakim jest moja psina. Na poczatku dala sie polizac mojej psince, moja sunia merdala ogonem z radosci, gdy zobaczyla Alicje, skakala wokol niej na lozku I do dzis pamietam szczery smiech Alicji, kompletnie niespodziewanie rozbrojonej takim powitaniem ( jedno z najfajniejszych wspomnien zeszlego lata, jakie mam). Chco tak naprawde sunia juz nas witala na dworcu kolejowym, zanim pojechalysmy do domu I siedziala z Alicja z tylu w samochodzie. Ale w domu to psina postanowila zalizac Alicje na smierc :-). A potem to mialam wrazenie, gdy wracalam z pracy, a Alicja spedzala caly dzien na wifi (na ktorym oczywiscie nastepowala indoktrynacja na Whatappie przez macoche dzien w dzien) ogladajac filmy, zamiast wziac psine na spacer, to zaczynaly sie fochy. Na spacer nigdzie sie dziecku chodzic nie chcialo, ale ja I tak wyciagalam na zewnatrz, ile sie dalo. I tak bylo przez dwa tygodnie Alicji pobytu, dopoki nie zrobilam porzadnej awantury. Dogadzalismy Alicji, jak moglismy z mezem, a ona ciagle stroila fochy, mimo ze miala wszystko, co chciala u nas. No to by sie w takim przypadku kazdy zdenerwowal. Alicja sie specjalnie z psina bawic nie chciala, wilkiem patrzyla na mnie bawiaca sie z psem. Psina do niej podchodzila z zabawkami, a Alicja wolala stukac w telefon zamiast dolaczyc do zabawy. Moja psina jest naprawde komiczna I trzeba miec serce z kamienia, zeby sie nie smiac do rozpuku przy niej- Alicji sie ledwo kaciki ust unosily w usmiechu. Tak byla zatruta przez macoche. Czasami pozwalala na to, zeby w salonie psina sie wdrapala na nia w fotelu I lezaly obydwie razem w fotelu., psina na Alicji. Rok wczesniej Alicja strasznie chciala, bym ja sobie kupila psa. Kupilam psine rok pozniej I Alicja pod koniec pobytu u mnie uznala, ze nie jest gotowa na posiadanie psa, gdyby miala miec tak psa u siebie w bloku. Wiem, ze Alicja kocha zwierzeta- rok wczesniej bralysmy psa od mojej kolezanki, ogromnego husky, I z nim chodzilysmy na spacery po lesie. Tego husky juz nie ma- zostal rozjechany przez auto I nawet Alicja sie zmartwila przez telefon, gdy to uslyszala. Teraz mam wlasna psine. A Alicja sprawiala wrazenie, jakby byla po dziecinnemu o psine zazdrosna. Potem jakby troche jej przeszlo. Generalnie ja doznalam szoku widzac Alicji reakcje na psa. To mi dalo bardzo duzo do myslenia o tym, jaka energia panuje u niej w domu.
Nie napisze wiecej o moich najglebszych uczuciach, poki nie skonczy sie hejt. Pietruszka I Feniks- bardzo bym chciala z Wami pogadac, ale chyba latwiej bedzie przez maila niz przez forum. Jeszcze sie zastanowie, ale na pewno chce pogadac normalnie. Dziekuje Eli210 za normalny post.