Witam wszystkich. Muszę gdzieś się wygadać. Mam męża rolnika. Mieszkamy na wsi, w jego rodzinnym domu, wychowujemy 1.5 roczne dziecko. Problemem jest to, że mieszkamy razem z jego rodzicami, na jednym piętrze- wiecie wspólna łazienka, kuchnia w której na dodatek śpią, my mamy jeden pokój dla siebie. Dom jest piętrowy ale góra była tyle lat pusta, potrzeba sporo pieniędzy na wykończenie, żeby zacząć mieszkać, których na razie nie mamy Nie wiem gdzie ja miałam rozum przed ślubem, że zgodziłam się tu zamieszkać. Byłam zapatrzona w swojego M, zakochana, nie myślałam jak to będzie bo liczyło się, że razem. Na początku teście nie byli jakoś uciążliwi, zresztą ja wszędzie ciągałam się z mężem, nie było nas całe dnie w domu. Odkąd siedzę z dzieckiem szlag mnie jasny trafia. Czuje się w tym domu gorzej jak gość. Teściowa wszystkim rządzi. Ona mojemu M robi śniadanka, obiadki bo ona najlepiej wie.co synio lubi. Czuję się tu niepotrzebna, tylko do wychowania dziecka. Teść jest starym zagorzałym fanem polityki, gnębi każdego kto ma inne poglądy niż on-czyli ja. Nie wiem jak sobie poradzić, najchętniej spakowałabym siebie i dziecko i uciekła z tego domu jak najdalej. Ale szkoda mi mojego M bo to nie jego wina, opiernicza starych jak może żeby się nie wtrącali itp ale to jak grochem o ścianę. A wiem, że on nie ucieknie stąd ze mną, bo te ha są wszystkie na niego i czuje się za nie odpowiedzialny i to mnie też boli, że gospodarka zawsze ze mną wygra...
Nie wiem gdzie ja miałam rozum przed ślubem, że zgodziłam się tu zamieszkać. Byłam zapatrzona w swojego M, zakochana, nie myślałam jak to będzie bo liczyło się, że razem.
Współczuję Ci. Powyższe zdanie jest kluczem. Trzeba zastanowić się nad tym jakie macie rozwiązanie. Może warto wziąć kredyt i spróbować zaaranżować górę dla siebie? Lub jakieś inne pomieszczenie, tak, żeby oddzielić się od teściów?
Porozmawiaj z mężem i powiedz o swoich odczuciach.
Takie życie "na kupie" nie służy żadnemu członkowi owej "kupy". Męczysz się Ty, ale uwierz mi, że tesciowie też się męczą (spanie w kuchni).
Co zrobić? Można wziąć kredyt i "zrobić" górę. Czy to dobry pomysł, też nie bardzo. Bo podwórko wspólne, bo kto ma w piecu palić, bo rachunki ciężko podzielić sprawiedliwie, bo jak dach zacznie przeczekać, to kto ma pokryć koszty naprawy... itp
Jak kredyt, to na własny dom. Wiem, że to wydaje się bez sensu, bo dom już jest. Ale ten dom będzie wasz za jakieś 30 lat, jak tesciowie umrą. A Ty do tej pory wykończysz się nerwowo.
Poza tym, by Wasze dziecko w przyszłości nie musiało przeżywać tego, co Ty (mieszkanie "na kupie"), warto pomyśleć o swoim i tylko swoim domu.
Witaj,
Wychowywałam się w podobnym domu i mama też czuła się w nim nieswojo, wiele rzeczy było jej utrudniane i bywały awantury. Z biegiem czasu relacje się zacieśniły a najlepsze zaczęły być po wyprowadzce, choć nie z każdym członkiem rodziny.
Tak jak pisze Mrówka~ wszyscy mają prawo czuć się w jakichś sposób niekomfortowo - bo ciężko mówić o komforcie. Z doświadczenia wiem, że gdy ludzi sporo dzieli to trzeba znaleźć wspólny cel. Przykładowo z Twoim teściem - macie inne poglądy polityczne ale może lubicie wspólnie grać powiedzmy w szachy? Albo ma dużą wiedzę na temat uprawy roślin i mogłabyś z nim o tym rozmawiać? Takie zabiegi rozbrajają marudy na dobre Jeśli chodzi o teściową, to zawsze mnie w pewien sposób smuci, że kobiety nie potrafią sobie nawzajem pomagać i się wspierać tylko rywalizują między sobą. Tak jak w tym wypadku, teściowa rywalizuje o kubki smakowe Twojego męża. Uważam, że mąż nie powinien jeść obiadów przygotowanych przez mamę. Ucinać zwykłym "mamo, mam teraz żonę, która mi gotuje". Po prostu - Ty jako żona, jesteś teraz najważniejsza (powinnaś być). Może z czasem zobaczą jak ważna jesteś dla syna, i jak on ważny jest dla Ciebie to odpuszczą sobie wtrącanie się.
Nie musicie się z teściami lubić, choć byłoby oczywiście milej w domu. To są osoby ważne dla osoby którą kochasz, wystarczy żebyście się szanowali. Pozdrawiam
Witaj,
Wychowywałam się w podobnym domu i mama też czuła się w nim nieswojo, wiele rzeczy było jej utrudniane i bywały awantury. Z biegiem czasu relacje się zacieśniły a najlepsze zaczęły być po wyprowadzce, choć nie z każdym członkiem rodziny.
Tak jak pisze Mrówka~ wszyscy mają prawo czuć się w jakichś sposób niekomfortowo - bo ciężko mówić o komforcie. Z doświadczenia wiem, że gdy ludzi sporo dzieli to trzeba znaleźć wspólny cel. Przykładowo z Twoim teściem - macie inne poglądy polityczne ale może lubicie wspólnie grać powiedzmy w szachy? Albo ma dużą wiedzę na temat uprawy roślin i mogłabyś z nim o tym rozmawiać? Takie zabiegi rozbrajają marudy na dobreJeśli chodzi o teściową, to zawsze mnie w pewien sposób smuci, że kobiety nie potrafią sobie nawzajem pomagać i się wspierać tylko rywalizują między sobą. Tak jak w tym wypadku, teściowa rywalizuje o kubki smakowe Twojego męża. Uważam, że mąż nie powinien jeść obiadów przygotowanych przez mamę. Ucinać zwykłym "mamo, mam teraz żonę, która mi gotuje". Po prostu - Ty jako żona, jesteś teraz najważniejsza (powinnaś być). Może z czasem zobaczą jak ważna jesteś dla syna, i jak on ważny jest dla Ciebie to odpuszczą sobie wtrącanie się.
Nie musicie się z teściami lubić, choć byłoby oczywiście milej w domu. To są osoby ważne dla osoby którą kochasz, wystarczy żebyście się szanowali. Pozdrawiam
Wszystko ladnie pieknie napisane ale jak ktos ma dosyc wszystiego dookola to najlepsze porady nie pomoga.Mysle ze to moze byc moment jak autorka sie spakuje i wyjedzie.
Ja Twoją historię czytałam już na forum. Miałaś inne konto?
7 2017-11-19 02:01:48 Ostatnio edytowany przez Rosso (2017-11-19 02:03:31)
Wszystko ladnie pieknie napisane ale jak ktos ma dosyc wszystiego dookola to najlepsze porady nie pomoga.Mysle ze to moze byc moment jak autorka sie spakuje i wyjedzie.
Ja ogolnie uwazam, ze radzenie innym to jest często o kant D rozbić;) gdyby tak móc usiąść i pogadać! Zrozumieć, pobyć, pomyslec, odczuwać. To daje drugiemu człowiekowi dopiero przestrzeń. Ludzie wiedzą tak naprawdę czego potrzebują, tylko łatwo się dziś pogubić. Mam jakąś nadzieje, że nie wyjedzie, bo związek przedstawia jako dobry, a to wcale nie mało.