Cześć !
Nigdy na tym forum się nie udzielałem ale często tutaj zaglądam. Dzisiaj sam zwracam się do Was z moim problemem. Chodzi o moją narzeczoną co do której staciłem już chyba resztki zaufania i nadziei.
Opowiem krótko co się wydarzyło w ostatnim czasie, że jestem w rozsypce.
W życiu zacząłem mieć pod górkę, dostałem wypowiedzenie umowy, ponieważ likwidują oddział w którym pracuję. Wypowiedzenie dostałem na 3 miesiące, więc myśle sobie -spoko znajde sobie przez tem czas inna prace. Ale podczas gdy robiłem porządki na magazynie miałem wypadek i pozrywałem sobie więzadła w brzuchu i jakieś tam tkanki ogólnie to flaki mi się poprzestawiały. Poszedłem do lekarza i lekarz odrazu wysłał mnie na chirurgie na operacje w trybie pilnym i ostrzegł, że mój stan się może pogorszyć. Obecnie czekam na liście na swoją kolej do krojenia i tu zaczyna się cały problem.
Po powrocie od lekarza napisałem do narzeczonej krótko i zwięźle jak przedstawia się sprawa, że nie jest wesoło i pilnie mam być operowany.
Pomyślałem, że jak się spotkamy tego samego dnia albo jutro to jej opowiem wszystko ze szczegółami. Odpisała tak:
ona - "O matko no to dobrze. A mi olej cieknie z samochodu"
ja - "Tyjs"
ona - "Ale to chyba nic poważnego?" (chodziło tutaj o samochód)
Rozumiecie? Dla niej olej w samochodzie okazał się ważniejszy... Nie odpisałem jej nic no bo zaniemówiłem. Po chwili dzwoni i dalej nawija o tym oleju. Dopiero kiedy zauważyła, że zaczyna mnie to denerwowac to zapytała jak tam z tym lekarzem. (Patrzcie ją... przypomniała sobie o mnie).
Powiedziałem, że opowiem jej wszystko jak się spotkamy. Ale się nie spotkamy bo dzisiaj jest u swojej bratanicy a jutro bratanica przyjeżdza do niej i prawdopodobnie zostanie do końca tyg a to był wtorek i tutaj też musze dodać, że cały poprzedni tydzień też się nie widzieliśmy bo zaprosiła swoją bratanice na cały tydzień. Wydaje mi się, że mogłaby sobie darować ten jeden dzień i się ze mną spotkać ale cóż zabawa z dzieckiem ważniejsza.
Powiem prawdę i przyznam, że się wkurzyłem i powiedziałem jej, że nie bede czekał aż łaskawie znajdzie dla mnie czas. odpisała potem, że o co mi chodzi? ona nic złego mi nie zrobiła. Nie mając już siły na sprzewczki z nią urwałem kontakt. Myślałem, że coś do niej dotrze ale się myliłem.
Wtorek, środa- cisza. W czwartek napisała wieczorem ale że ja już byłem na nią zły i było mi przykro to pisanie wyglądało tak: N-narzeczona J - ja
N -Co tam?
J- Leci
N- Co porabiasz
J- Nic (leżałem w łóżku)
N- Dzwoniłeś do szefa w tej sprawie
J- Tak
N- i co on na to?
J- Powołał komisje wypadkową
N- To kiedy masz remanent
J- Nie wiem
N- A czemu?
J- No bo nie wiem
N- Ok
J- Ok
I znowu wkurzyłem się jeszcze bardziej bo remanent jest ważny a nie mój stan zdrowia.
Piątek --cisza zero kontaktu. W sobotę to samo (nie mam pojęcia gdzie była i co robiła). A ja z każym tym dniem czułem się coraz gorzej fizycznie i psychicznie. Budziłem się w nocy z bólem brzucha, nerek itp . Kiedy dochodziłem do siebie to bardziej zaczynała mnie boleć świadomość, że nawet się nie zainteresuje mną tylko korzysta z urlopu i wakacji. No i najważniejsze Olej w samochodzie i remanent w firmie.
W niedziele napisała:
N- Przyjedziesz dzisiaj?
J- A co?
N- Pytam się
J- Nie
N- Aha
Wyjaśniam,że znając ją na wylot wiedziałem, że skoro pyta się mnie w taki sposob to znaczy, że ma jakąś inną opcje w planach a ja nie bede żebrał o spotkanie bo to powinno być oczywiste. Więc już na maxa wkurzony i z przykrością postanowiłem ułatwić jej wybór i napisałem, że się nie widzimy. Jak mogła planować w ogóle coś innego niż spotkanie ze mną biorąc pod uwagę okoliczności.
Nie myliłem się i napisałem do niej za jakiś czas -co porabia? Odpisała, że jest na impreze w ich miejscowości bo jakiś tam festyn wtedy był czy coś.
Załamałem się dawno nie było mi tak przykro i dotarło do mnie, że nie wiem już czy to jest właściwa kobieta z którą mógłbym pójść przez życie.
Późnym wieczorem napisałem jej sms-a
"Coraz gorzej się czuje. Wszystko mi się sypie a Ty wolisz sobie jechać na impreze i nawet nie zapytasz jak się czuje. Powinnaś wiedzieć, że wyciągnołem z tego wnioski"
odpisała "Jakie wnioski?".
Nie odpisałem i nie chce z nią pisać, rozmawiać nawet nie chce jej widzieć na oczy.
Co wy o tym myślicie? Czy to też jest moja wina? Ja naprawdę mam powoli dość straciłem prace, straciłem dochód, straciłem zdrowie w ciągu trzech dni do tego wszystkiego się podłamałem psychicznie (za dużo tego na raz) A najbliższa mi osoba od której najbardziej zależało mi na wsparciu olała mnie po całości. Nawet nie wiem o co mam zapytać..