Drodzy.
Od szkoły średniej cierpię z powodu nawracającej depresji. Mam lepsze i gorsze dni, z tym, że tych drugich jest więcej. Powiem szczerze, że nie pamiętam jak to jest być całkowicie zrelaksowanym/wyluzowanym. Często byle pierdoła jest mnie w stanie wyprowadzić z równowagi. Czasem bardzo cierpię, bo nie potrafię powiedzieć co mi jest, zakomunikować, że coś jest nie tak. Czuje, że się pogubiłam w tym wszystkim. Najgorsze, że nie potrafię sobie pomóc. Ja się po prostu ogarniam z dnia na dzień, mam coraz mniej marzeń i planów. Mam też bliskich których kocham, i dla nich staram się trzymać. Ale ja już czasem nie mam siły, boje się przyszłości, kupiłam sobie gąbkę z napisem : jeszcze będzie fajnie, ale jakoś w to nie wierze, przestaje mieć nadzieje, że jeszcze się wszystko ułoży
A co Cię w życiu cieszy? Co chciała byś robić? I ile z tych rzeczy, które chciałaś w życiu robić, zaczęłaś robić?
Witaj,
Ja niestety nie jestem Ci w stanie pomóc, ale wiem kto może Ci pomóc - Pan Jezus - On Cię od uwolni od wszelkich lęków, tylko w Niego uwierz.
Niech Pan Bóg Ci Błogosławi