Witam
Jestem przygnebiona moja sytuacja zyciowa. Chodzi o moich bliskich. Postaram sie nakreslic sytuacje rodzinna. Mam 27, chlopak 33 jeatesmy razem 4 lata. Przez moja Matke on nie wie jak sie oswiadczyc, ja boje sie slubu, nie chce i chce to zalegalizowac. Ale to nic nie rozwiaze.
Matka go nienawidzi. Mieli sie spotkac, jeszcze na poczatku jak sie poznawalismy. Okreslilismy dzien, on nie przyjechal, bo musial Tacie pomoc w czyms waznym juz nie pamietam. Ja czekalam, Mama tez, ale chcialam to przelozyc, ale ona baaardzo sie zapienila. Stwierdzila ze to koniec i ona juz sie z nim nigdy nie chce widziec to nie jest czlowiek dla mnie itd. Po tym ona wydzwaniala do niego(po pijaku-jest alkoholiczka) i doszlo do klotni. On mowil jej ze mnie kocha, ona go strasznie wysmiala twierdzac ze nic mi zapewnic nie moze ze ma mnie zostawic w spokoju, on do niej ze ja do niego przeciez przyjezdzam i nie zmusza mnie i ze "Pania to nikt nie chce" w odpowiedzi na jej: ze zadna by nie chciala takiego"golodupca". Nie pamietam dokladnie, ale od tamtej pory ona go nie nawidzi. Ciagle mi truje ze mam go zostawic nic nie moge o nim powiedziec. Wszystko co robie jest zle jej. Chociaz cale zycie siedziala za granica odkad skonczylam 8 lat. Zjezdzala 2 razy do roku czasem 1 raz.
Wychowalam sie z Tata ktory teraz ma 87 lat i jest w osrodku. Mieszkalam z Tata na 27m2. Jak przyjezdzala to sie upijala, widzialam ja w strasznych stanach po pijaku. Nie postarala sie o lepsze warunki moeszkaniowe, nawet o remont. Mieszkanie bylo strasznie zapuszczone, zabalaganione, brudne.
Przez to wszystko to ze ona caly czas gada, ze jestem dwa lata za granica nie mam prawie oszczednosci( a sama pracowala za granica ok 15 lat) i nie ma prawie nic. My z Babcia robilysmy remont tej 27m klitki... Ale caly czas sie czepia mojego zycia i chlopaka.
On nie jest tez aniolem wiem... Mial problemy finansowe, ale je juz unormowal i jest "na zero". Wiadomo klotnie wystepuja, ale raczej zyjemy w zgodzie. Ja odkladam pieniadze dopiero od niedawna, wzielam sie za to chce kupic mieszkanie w Polsce i otworzyc firme. Ale przez trucie mojej Matki co do mojego zwiazku ja mam do mojego chlopaka taki dystans. Podejrzewam ze po czesci tez przez kryzysy, jego dlug ktore mial, ale wyszlismy z tego w koncu, on dostal podwyzke, teraz tez odklada pieniadze. Ja planuje zmienic prace, wynajmujemy ladny jednorodzinny domek. Ale jak sie moge czuc dobrze skoro wlasna Matka ma same pretensje do tego jak zyje i z kim? Strasznie mnie to doluje, nic jej powiedziec nie moge bo wiecznie zle. Ona dzwoni do mnie gada 1 h( monolog jak u niej, co ona robila itd.) A ja nie mowie nic. Nie chce mi sie przez to do niej dzwonic, bo mnie to meczy. Nie mowie jej ze jade z chlopakiem gdzies, bo gadanie ze utrzymuje go pewnie( mowi tego ch.....a), nic jej nie moge mowic. Jestem strasznie zamknieta w sobie. Nie chce sie spotykac z kolezankami. Jestem sflustrowana, smutna Zerwalam z nia kontakt raz na 6 miesiecy to Babcia trula mi ze dlaczego ze cos tam. Dzisiaj sie z Matka znowu poklocilam bo znowu jej stara spiewka to wyrzucialm jej moje dziecinstwo i ze wcale swieta nie byla jak smie mnie ciagle oceniac. Ze mam znalesc chlopaka innego itd.... Tata mowi ze mam sie nie przejmowac nia i mamy razem sie tezhmac z chlopakiem. Babcia mowi ze zrobie co bede chciala to moje zycie. A ja mam w glowie metlik:( co sadzicie?