Witam Was.
Nazywam sie Ela i mam 24 lata (prawie).
Pisze tutaj bo nie umiem uporać się z przeszłością seksualną... I nie. Nie mojego partnera tylko swoją...
Jako prawie 18latka zostałam wykorzystana przez mojego wtedy "przyjaciela"... Ognisko, alkohol. Moja pierwsza i ostatnia w życiu taka "impreza"... odreagowanie problemów w domu, kłótnie rodziców, byłam świadkiem próby samobójczej mojej mamy, samotność.... byłam ze wszystkim cholernie sama. Jestem zła ze nikt nie interesował się wtedy tym jak sobie radzę.... zresztą... wracając do tego ogniska... skończyło się na seksie oralnym, u mnie w domu kolega miał zaczekać na autobus.... Kiedy miało dojść do czegoś więcej ocknelam się... odepchnelam go... I wtedy wszystko sie zaczęło. To był mój pierwszy kontakt z facetem... załalałam się... chodziłam do psychologa ze by sobie poradzić z tą ta sytuacja która mi sie wtedy przydarzyla...
Pół roku później poznałam swojego pierwszego chłopaka... w moim wieku. Normalny zwykły chłopak. Jak już się w sobie zakochalismy (u mnie to trwało bardzo długo- nie potrafiłam zaufac) zaczęłam być załamana tym ze na niego nie zasługuje... chciałam zrzucić z siebie ciężar tamtej sytuacji i cała drzaca odpowiedziałam co się stało. On wtedy był zły Ale przełknąl sytuację... miesiąc po tej sytuacji, w 9 miesiącu naszego związku doszło do naszego zbliżenia... po tygodniu mnie zostawił w imię tego ze że przeszkadza mu to co się zdarzylo w moim życiu jakiś czas wcześniej, był przy tym strasznie odbyły, krzyczał... (ostatnio po kilku latach odezwał się do mnie i przepraszal jak mnie potraktował, mówił że życie się na nim zemscilo... pisał że ma nadzieję nadzieje ze kiedyś mu to wybacze) Ale wtedy, kiedy mnie zostawil, wpadłam w depresję..uwazalam ze na nic nie zasluguje... pomógł mi wtedy taki chłopak, chodZił ze mną na sesję do psychologa, ja sama brałam antydepresanty, miałam problemy w szkole... Z nim się nie związalam ponieważ bałam się że mogłoby między nami dojść do czegoś więcej ze historia się powtórzy. Zdecydowałam sie dla naszego dobra zakończyć znajomość. Ja nie byłam gotowa na związek i
Nie chciałam go w to wplatywac... długo byłam sama. Powoli znowu uczyłam się żyć, wyjść z tego. Długo później spotkałam faceta. 6 lat starszy ode mnie. Zaczęliśmy być razem. Ja wierzyłam w to ze że w końcu wyjdę na prostą. I faktycznie tak było. Aż do momentu kiedy zaczęliśmy współzyc. Znowu zaczęłam myśleć nie zasługuje itp wszystko wróciło. Powtórka z rozrywki. W końcu mnie zostawił.... okazało się że on nadal żyje swoim przeszłym związkiem... serce mi pękło.... ze znowu mi nie wyszlo... ze znowu kłody... Znowu ten cholerny ból... Kiedy w końcu liczysz ze że już będzie okej a znowu nic z tego. Stwierdziłam że muszę dac sobie czas zeby zapomnieć.. chciał wrócić... Ale nie pozwoliłam na to... nie chciałam żeby się mną zabawil i znowu zostawił, dałam mu do zrozumienia że uczuciami nie wolno sie bawić... cierpiałam, przeżywała rozstanie prawie rok... Nie wierzyłam ze jestem w stanie jeszcze kochać ufać. Jednak życie zaskoczyło mnie... poznałam Kogoś. Jest dla mnie dobry i czuły... kocha mnie. Ja to też kocham. CZuje sie bezpiecZnie. Szybko przyszły myśli "nie zasługuje na niego", "gdyby wiedział to by mnie zostawil" itp... kiedyś przeszlam do rozmowy o tym czy był z kimś w łóżku. Powiedział że Tak.. ze był w dwóch związkach... Ja powiedziałam mu to samo, także byłam w dwóch zwiazkach... nie wspomniałam o tamtym epizodzie... strach wstyd lek przerażenie na sama myśl o tym.. raz za czasu wraca do mnie tamto ognisko... ta sytuacja... wtedy okropnie płacze, zle mi z sobą... wszystko wraca, źle wspomnienia, jak bumerang. Raz się rozplakalam przy swoim chłopaku... On początkowo dopytywal co się stało
Powiedziałam że kiedyś wydarzyło się w moim życiu coś co bardzo mna wstrząsnęło i raz za czasu wraca.. Nie dopytywal co aie stało. Powiedział że jeśli go kocham i jeśli uważam że jestem z nim szczęśliwa to żebym zamknela to co było i cieszyła się tym.co tworzymy... Powiedział że bolą Go moje łzy....
CięŻko mi strasznie. Ciągle o tym myślę. Chciałabym zamknąć ta przeszłość. Boję się zepsuć tym naprawdę dobry związek. Myśli że nie zasługuje na Jego milosc wykanczaja. Zle wspomnienia prowokują u mnie łzy... wiem że nic co było nie zmienię. CięŻko mi ze moje życie potocZyło się tak a nie inaczej. On nie chce wracać do tego co było a ja ciągle w myślach wracam....
Poza tym kocham Go. Też mówił że miał pecha do dziewczyn. Ze nieraz nie wierzył już w to ze Kogoś spotka. Mówi że nigdy nikt nie dał mu tyle szczęścia co ja... Niedawno SkońcZyłam studia, mam bardzo dobrą pracę, awans za sobą, wspaniałego Mężczyznę... tyle że przeszłość nie daje zapomnieć..
Napisałam tutaj ponieważ jest mi strasznie cięŻko. CZuje że niszcze sama siebie. Rodzina i znajomi twierdzą że moje myśli są autodestrukcyjne... szukam pomocy, wsparcia, jakiegoś kopa...