Niechęć do rodziców. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Niechęć do rodziców.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

Temat: Niechęć do rodziców.

Dzień dobry.
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że bez względu na to, co tutaj napiszę nie jestem złym człowiekiem i nigdy nikomu nie życzyłam źle. Nie czuję się nim chociaż moi rodzice często mnie takim nazywają.
Zacznijmy od początku:
Kiedy byłam małym dzieckiem zachorowałam na paskudną chorobę. Przeżyłam ją dwa razy i od tego czasu rodzice zwariowali na moim punkcie. Mogłam robić bez nich bardzo niewiele. Właściwie nic. Często chorowałam. Co prawda, chodziłam do przedszkola, ale tam też zawsze odstawiali cyrki. Inne dzieci jechały na basen- ja nie, bo jestem zbyt krucha i mogłabym zachorować. Na wycieczkę- też strach puścić. Na to, na tamto, na wyjście. Niekiedy miałam wrażenie, że wszystkim wokół każą traktować mnie jak inwalidę. We wszystkim mnie wyręczali. Sprzątali za mnie. Pomagali nawet w najbardziej błahych czynnościach.
"Tu nie wolno ci stanąć, bo przeciąg. Ona nie może kłaść się na podłodze, bo podłoga zimna. Ona musi chodzić w chustce na głowie, bo przewieje jej uszy" Czasem zostawałam w przedszkolu sama z panią. Bywało, że działo się tak na moją własną prośbę, bo nawet takiemu małemu dziecku jak ja dźwięczało w uszach " ty nie możesz, bo miałaś porażenie". Słuchałam ich wtedy i wyprzedzałam ich myślenie. W przedszkolu byłam dzieckiem chwalonym i towarzyskim. Chociaż według mamy i taty od małego uchodziłam za nieznośną, płaczliwą i męczącą. Już wtedy panie wysyłały mnie na konkursy i namawiały moich rodziców, żeby posłali mnie wcześniej do szkoły. I ta propozycja spotkała się z odrzuceniem- stwierdzili, że sobie nie poradzę.
Kiedy przyszła pora na szkołę podstawową przepowiednie pań z przedszkola się sprawdziły. Zaczęłam swoją karierę szkolną z przytupem, jako najlepsza uczennica w klasie. Nadal dużo chorowałam, ale bez problemu nadrabiałam cały materiał z wymiernym efektem. Kochałam chodzić do szkoły. Tam zawsze mnie chwalono. W domu często czułam w tym aspekcie niedosyt. Nie pamiętam zbyt dużo znaczących zdarzeń z moimi rodzicami z tego okresu, być może było ich więcej, ale pewnie nie ze wszystkiego zdawałam sobie sprawę i nie wszystko brałam tak poważnie do serca. Za to jedno wspomnienie bardzo mocno utkwiło mi w głowie.
Miałam jeden z badziewnych dzienników dla dziewczynek, w których zapisuje się swoje myśli i wypełnia różne strony i informacje o sobie. Zastanawiałam się nad podpunktem " jaka jesteś". Zapytałam o to mamę. Odpowiedziała mi, że mam odpisać: " niegrzeczna, kłótliwa i uparta" Małe dziecko, chociaż jest małe, na pewno też ma uczucia. Wydaje mi się, że już wtedy coś mnie od nich odpychało.
Potem nastały czasy klas 4-6. I tutaj brylowałam w nauce i licznych osiągnięciach. Miałam już trochę więcej swobody, bo wypuszczali mnie samą na osiedle z kolegami, ale nie mogłam ruszać się nigdzie dalej niż w obrębie bloku i najbliższej okolicy. W sumie, wtedy nie bardzo mi to przeszkadzało. Wiem jednak, że zapisałam w tym okresie masę stron z pamiętnika, w których wylewałam łzy przez ich zachowanie.
No i w końcu przyszło gimnazjum. Tutaj zaczęły się największe problemy w naszych relacjach. Moi rodzice zawsze wszystko załatwiają krzykiem.
Pamiętam, że kiedy w pierwszej klasie nie umiałam do końca utrzymać porządku w pokoju- no cóż, taką mam naturę, zupełnie odwrotną niż oni- wywalali mi niepoukładane ciuchy na środek. Mama czasem robiła zdjęcia i groziła, że pokaże to komuś albo mojej wychowawczyni, która nawiasem mówiąc była jedną z moich powiernic smutków. Kiedy płakałam i wchodziła we mnie fala buntu, mówiła, ze zadzwoni po pogotowie albo właśnie do mojej pani.
Dla moich rodziców naczelną wartością życia jest porządek i wypolerowany do cna dom. Wolą przemęczyć się i przewrócić, ale dom musi błyszczeć. Jest to dla nich ważniejsze od prawdziwej rozmowy z drugim człowiekiem i okazania mu wsparcia słowem i dobrą radą. Jeśli nie umiesz dobrze posprzątać, jesteś dzieckiem złym i niewychowanym. A tak naprawdę, kiedy miałam się nauczyć idealnego sprzątania? Wtedy, gdy wszystko robili za mnie?
W moim domu czuć ciągły smutek, przygnębienie. Rodzice, kiedy nie sprzątają, to leżą i warczą na siebie albo na mnie. Nic im nie odpowiada, wszyscy wokoło są źli i mają same wady. A ten to taki, a ten taki. Brzydki, gruby, niedorobiony. Wiecznie źle się czują i na nic nie mają siły.Kiedy chcę z nimi porozmawiać, zbywają mnie. W szkole nauczycielki zawsze przechwalały mnie na prawo i lewo,że jestem mądra i wartościowa. Moi rodzice tego nie widzą. Widzą we mnie same wady i patrzą tylko na to, co złego mogą w danej chwili mi wytknąć. Mam " nie gadać głupot i iść sprzątać" Zawsze moje zdanie jest głupotą i pierdołą. Bardzo często, kiedy się z nimi nie zgadzam, uznają to co mowię za bezwartościowe. Takie słowa jeszcze mocniej odbierają mi chęci, żeby im w czymkolwiek pomóc. Przez to robię wszystko na przekór. Nie mam ochoty być szlachetna dla kogoś, kto sądzi o mnie to, co sądzi. Myślą, że krzyk jest wychowawczy, że przywoła mnie do porządku. Tak nie jest nigdy. Często mnie krytykują. Jak kazdego z osobna. I używają przy tym nieeleganckich epitetów, bo to ma niby pomóc w zrozumieniu przeze mnie tego, że chcą mnie czegoś nauczyć na dalsze życie. " Musisz wyjść na ludzi, bo jak na razie nic nie umiesz"
Mój tata ciągle porównuje mnie do swojej siostry, której nie lubi i od paru lat nie ma z nią kontaktu. Mówi, ze skończę tak samo i zostanę sama. " Jak ta głupia..."
Mają do mnie wieczne pretensje. " Bo ja wszystko ci poświęciłam, a ty masz mnie gdzieś. Dostajesz najdroższe ciuchy, najdroższe rzeczy, wszystko masz."
Ale nie mam emocjonalnego wsparcia. Emocjonalnej więzi. Według mnie w tej sferze wszystko jest wypaczone.
Nawet kiedy na nich patrzę, czuję coś, czego do innych ludzi zupelnie nie czuję. Denerwuje mnie w nich dosłownie wszystko.
Mama często mnie kontroluje. Kiedy przychodzą do mnie kolezanki, wchodzi bez pukania i nagminnie czegoś chce. Nawet, gdy jestem sama wchodzi i krytykuje to, co robię i jak wygląda mój pokój. Bywa, że nie pasuje jej w co danego dnia jestem ubrana. Do drugiej gimnazjum nie mogłam dojeżdżać tramwajem do szkoły, a własnych kluczy nie miałam praktycznie aż do teraz.
W tym roku skończyłam gimnazjum z bardzo wysoką średnią. Jestem olimpijką z języka polskiego. Moja nauczycielka nieraz przemawiała do moich rodziców na mój temat. Mówiła, że jestem uzdolniona i mądra i stać mnie na wielkie rzeczy. Ale co z tego, zachowują się jakby mieli to gdzieś. Inni rodzice cieszą się nawet ze świadectwa z paskiem na marne 4,75, a oni nie potrafią docenić nawet tego, że mam przed sobą otwarte wszystkie licea. Jestem samotnicą. Rzadko kiedy wychodzę gdziekolwiek i z kimkolwiek. A kiedy już się z kimś umówię, zawsze mają jakieś ' ale". A to burza będzie, a to zawiewa, a to za gorąco i w ogóle " po kiego tam pójdziesz"
Przepraszam za tak długi post, ale potrzebuję porady i świeżego spojrzenia na moje relacje z rodzicami. Już od dawna chciałam o tym porozmawiać z jakimś psychologiem, ale coś mnie powstrzymuje, żeby opowiadać o tym na żywo. Będę bardzo wdzięczna, jesli ktoś da mi rozsądną rade. I muszę jeszcze zaznaczyć, że pochodze z naprawdę dobrego domu. Moi rodzice to porządni ludzie z dobrą posadą. Tylko tutaj, miedzy nami, coś po prostu nie gra.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Niechęć do rodziców.

Czy mówiłaś kiedykolwiek rodzicom o tym, jak się czujesz, gdy oni Cię tak traktują?
Jeśli nie, to może warto spróbować, może oni w ogóle nie zdają sobie sprawy, że Cię krzywdzą.
Opcja nr 2 to rozmowa z pedagogiem szkolnym,  który będzie wiedział, co zrobić dalej.

3

Odp: Niechęć do rodziców.

Emmo, trudno się dziwić Twoim odczuciom wobec rodziców, na każdym kroku jesteś kontrolowana, nie okazują Ci ciepła, miłości, nie wspierają, karmią negatywnymi słowami,... Nawet jeśli na początku ich zachowanie wynikało to z troski o Twoje zdrowie, to z czasem zatracili poczucie rzeczywistości. Piszesz, że rodzice "warczą" również na siebie, czyli między nimi też nie jest najlepiej. Możliwe, że oni sami nie radzą sobie ze swoim życiem, nie potrafią patrzeć pozytywnie, a jedyną satysfakcję potrafią czerpać w dostrzeganiu wad u innych. Może potrzebują jakiegoś wstrząsu? A gdybyś zostawiła dla nich list i napisała o tym co tutaj? Widać, że jesteś mądrą i rozsądną dziewczyną, to że dobrze się uczysz na pewno kiedyś Ci zaprocentuje i pomoże się usamodzielnić.

4

Odp: Niechęć do rodziców.

a ja dam prostą radę: rób wszystko,żeby się jak najszybciej usamodzielnic

a potem zerwij kontakt z toksykami

chcą żyć w taki sposób? ich sprawa
Ty nie musisz

5

Odp: Niechęć do rodziców.

Przeczytaj książkę "Toksyczni rodzice" Susan Forward, Craig Buck, to o twoich rodzicach.

6

Odp: Niechęć do rodziców.

Twoj post poruszyl we mie cos z mojej wlasnej przeszlosci. Bardzo Ci wspolczuje. Niby "normalny" dom i starajacy sie rodzice, a jednak gleboko dysfunkcjonalna rodzina.
Jest troche zbieznosci, niektore rzeczy sa inne.
Ale jedno jest wspolne - Twoi rodzice nie widza Ciebie, tego kim jestes w srodku. Nie respektuja Twojej innosci, nie staraja sie o kontakt. Maja tylko oczekiwania w stosunku do Ciebie, ktorych Ty nie spelniasz i dlatego jestes ta zla i niewiele warta.

Ja radze to samo jak _V_ :
staraj sie jak najszybciej usamodzielnic i w przyszlym zyciu staraj sie utrzymywac tylko tyle kontaktu, ile koniecznie potrzebne.
Nie bedzie latwo, bedziesz miala wyrzuty sumienia, bo z pewnoscia juz teraz zakotwiczyli to w Tobie swoja manipulacja, jak niewdzieczna i podla corka jestes.
Z tym bedziesz musiala sie pogodzic, jesli chcesz byc wolna. Przyjac to, ze oni tak Cie beda widziec, ze juz tak Cie widza. To jest gleboki bol, ale jesli znajdziesz w sobie sile, zeby sama siebie respektowac i kochac, to sobie poradzisz, bo nie bedziesz zalezna od milosci innych.
Szukaj jakichs zrodel dla osobistego rozwoju, moze duchowosci, grup ludzi Tobie podobnych.
Ty i Twoi rodzice jestescie ulepieni z innej gliny i na tej powierzchownej miedzyludzkiej plaszczyznie raczej nigdy nie znajdziecie wspolnego jezyka. Mimo to mozesz ich kochac i cenic za to, co dla Ciebie zrobili. Na swoj sposob Cie kochaja, dbali o Twoje przezycie i robili to i tyle, do czego byli zdolni i na pewno nie chcieli zle, ale inaczej nie potrafia i dlatego moze to byc tylko kontakt z dystansem. Twoja niechec do rodzicow jest wyrazem instynktu samozachowawczego, bo zyjesz w toksycznym otoczeniu.
Musisz sie z tych rodzinnych wiezow uwolnic, jesli nie chcesz za jakies 20 lat nagle stwierdzic, ze zyjesz takim samym zyciem, jak oni. Takie wzorce trzeba aktywnie w sobie kasowac.
Dlatego teraz zachowaj swoje widzenie, ze to, co oni robia, jakie macie stosunki, nie jest niczym dobrym, to jest ogromnie wazne widziec takie rzeczy, ale jednoczesnie nie popadnij w calkowita krytyke rodzicow, bo to byloby powielaniem ich zachowan, czyli krytykowania wszystkiego i wszystkich. Szukaj pozytywnych aspektow i celow, do ktorych mozesz dazyc, zeby moc zaczac wlasne niezalezne zycie, ktore bedziesz mogla ksztaltowac tak, jak Ty chcesz.
A pozytywnym aspektem Twojej rodziny jest to, ze w ten sposob doswiadczalnie dowiadujesz sie, czego w zyciu na pewno nie chcesz, co Ty chcesz w swoim zyciu inaczej zrobic, ze dowiadujesz sie, jakich bledow w zadnym wypadku nie powinnas ze swoimi wlasnymi dziecmi popelnic. Przygladaj sie wiec temu, jak to jest zyc tak, jak teraz zyjesz i dobrze to sobie zapamietaj.
To sa ogromnie wazne lekcje zyciowe.
Mnie to w moim zyciu bardzo pomoglo i paradoksalnie jestem moim rodzicom bardzo wdzieczna za to, ze pokazali mi to, jak nie powinnam zyc. Dzieki temu przekazalam moim dzieciom juz zupelnie inne przeslania.

7 Ostatnio edytowany przez Sylwia_93 (2017-07-25 02:34:27)

Odp: Niechęć do rodziców.

Dobrze Cię rozumiem.

Nie miałam dokładnie tak samo. Ale mnie najbardziej przeszkadzały i przeszkadzają tak jak u Ciebie sama krytyka oraz brak umiejętnego motywowania mnie.
Wychodzą mi już uszami pewne powtarzające się zdania. Czasem zastanawiam się czy oni się czasem słyszą?
Bunt u mnie też wchodzi w grę, ale czasem po prostu muszę wykazać się większą mądrością od nich kiedy nie chce mi się wszczynać potyczek słownych.

Cóż, najważniejsze to abyś tworzyła prawidłowy obraz samej siebie no i abyś otaczała się ludźmi, którzy Cię lubią, kochają, szanują. Niełatwo o prawdziwych przyjaciół, ale zawsze jakiś znajdziesz.
Ja mam nadzieję, że niedługo wyfrunę stąd i wreszcie pooddycham wolnością taką najprawdziwszą. Tobie też na pewno się uda. Powodzenia!

8

Odp: Niechęć do rodziców.

Emmo

Mam corke w Twoim wieku, tez bardzo uzdolniona humanistycznie smile

Powiedz mi, czy ty pomagasz rodzicom w domu? Masz jakies obowiazki, ktore wykonujesz chetnie i bez proszenia cie o to?

9

Odp: Niechęć do rodziców.

Witaj,
wiele fragmentów Twojej wypowiedzi powiela się z moim życiem. Tak więc głośno sobie wzdychnę ACHHHH.....
Cieszy mnie to, że potrafisz już teraz zauważać zachowania, które Ci nie odpowiadają i nie pasują, których nie chcesz akceptować. Słyszysz też, że opinie (bo to nie są żadne prawdy) na Twój temat są różne - od nauczycielek po rodziców. A co Ty sama wobec siebie czujesz? Czy kochasz samą siebie?
W wypowiedziach Twoich rodziców jest sporo złości. Jako dziecko jest nam bardzo ciężko tę złość przyjmować i naginamy się w różne strony żeby rodzice byli zadowoleni. Skąd ta ich złość? Nie wiem. Hipotezy można stawiać różne i wiele ale nie o to chodzi aby rozumieć rodziców. Chodzi o Ciebie.
Z doświadczenia wiem, że usamodzielnienie się i stawianie granic w intensywności, i rodzaju kontaktu bardzo pomaga.
Co byś chciała uzyskać w kontakcie z rodzicami? Czego Ci brakuje?

10

Odp: Niechęć do rodziców.
mallwusia napisał/a:

Emmo

Masz jakies obowiazki, ktore wykonujesz chetnie i bez proszenia cie o to?

Generalnie mózg nastolatków i części mężczyzn działa trochę inaczej niż dorosłej kobiety wink Trzeba się przyzwyczaić do wskazywania im palcem co mają zrobić i dokładnie wytłumaczyć zakres obowiązków. Jak powiesz"obierz ziemniaki" to obiorą ale już nie wyczyszcza i nie włożą do posolonej wody. Bo przecież powiedziałaś,że mają obrać. TYLKO obrać. I nie ma się co złościć, tak poprostu funkcjonuje ich myślenie.
Oczywiście to co napisałam jest mocno uproszczone, ale to w miarę dobry przykład.

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Niechęć do rodziców.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024