Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :( - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 27 ]

Temat: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Witajcie.
Postanowiłam wszystko opisać tuta, ponieważ nie jestem w stanie sobie poradzić.

2 lata temu poznałam swojego już niestety byłego chłopaka. Spotkaliśmy sie na dyskotece. Przetańczyliśmy całą noc, wymieniliśmy się telefonami i od tamtej pory codziennie byliśmy w swoim życiu. Zaczęliśmy się spotykać, szybko przerodziło się to w szalone i romantyczne zakochanie. Nie mogliśmy bez siebie wytrzymać jednej nocy, dlatego po zaledwie pół roku postanowiliśmy zamieszkać razem. Byliśmy bardzo szczęśliwi, cieszyliśmy się, że mamy siebie. Codziennie robiliśmy obiadki, dawaliśmy sobie prezenty, zapewnialiśmy o wielkiej miłości. Boże Narodzenie, Wielkanoc, urodziny babci, cioci, mamy... Zawsze razem. Dużo zwiedzaliśmy, oboje lubiliśmy ze sobą wyjeżdżać. Chcieliśmy razem objechać całą Polskę, żeby w każdym miejscu mieć wspólne wspomnienia smile W walentynki było tak dużo wyznań miłosnych... Tak dużo zapewnień z jego strony, że to z pewnością nie ostatnie święto zakochanych razem... że jak będzie się sypało to będzie walczył i dbał, że moi poprzedni faceci to idioci, bo jak mozna zostawić taką dziewczynę? smile Wierzyłam w każde słowo z jego ust... Oczywiście w międzyczasie się kłóciliśmy,ale szybko dochodziliśmy do porozumienia, bo baliśmy się siebie stacić. Walentynki minęły, chcieliśmy zacząć uprawiać seks bez prezerwatywy, dlatego zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne. Po nich, z czasem, moje libido spadło do zera,  zaburzyły całą gospodarkę hormonalną, a mój ówczesny ginekolog okazał się niezbyt doświadczony w tej kwestii i nie zaradził. Uprawialiśmy coraz mniej seksu. Coraz więcej się kłóciliśmy. Jednak staraliśmy się, on dbał rozumiał. Wiem, że dużo dogryzałam w sprawach jego rodziny. Uważałam, że ma zbyt bliskie relacje z dziadkami, którzy mieli czelność powiedzieć w twarz, że im się nie podobam, że nie powinniśmy razem mieszkać. Dla mnie te teksty były nie do przyjęcia.Często potrafił w ostatniej chwili zmienić nasze plany, bo mama zadzwoniła, że chce żeby przyjechał. Wtedy nie ważne, że mamy plany za sobotę. Jedziemy do niego. Zawsze dochodziło z tego powodu do sprzeczek. Jednak będąc u niego wszystko było ok, pomagałam jego rodzicom, gotowałam obiady. Z czasem on zaczął chcieć jeździć do domu sam... Zaczął się na wszystko denerwować. Zaczął mnie od siebie odpychać i każdą kłótnie bardzo wyolbrzymiał. W maju zerwał pierwszy raz pod wpływem kłotni. Jednak szybko wrócił. Drugi raz zerwał w czerwcu przez znów głupią sprzeczkę. Trzeci raz zerwał w niedzielę, przez jedną durnotę którą palnęłam. Poprostu od tak, zerwał, nie chciał wyjaśniać. Powiedział, ze już tego nie widzi, że się wypaliło, że coś w nim pękło, że nie chce już nic naprawiać, bo i tak będzie jak poprzednio. Kurde, tylko nie musi być jak poprzednio, bo można się dogadać... Można zmienić niektóre nasze zachowania, ja mogę odpuścić dużo spraw. On musi przestać wyolbrzymiać. Jednak spotkaliśmy się w środę. Widziałam, że jest bardzo smutny, że to dla niego nie łatwe. Płakał... Zostawiłam mu walentynkę od niego, w której tak pięknie pisał, że będzie walczył... Napisałam list z wyjaśnieniami moich niektórych zachowań i przeprosinami. I zostawiłam u niego telefon z żalu i nerwów. Wróciłam po niego a on widząc mnie po przeczytaniu wszystkiego bardzo, naprawdę bardzo się rozpłakał... Chciałam go przytulić, ale on nie chciał. Powiedział, zebym wzięla telefon i poszła, bo nie daje rady. Widziałam, że jego rodzice też jacyś... oschli w stosunku do mnie. Myślę, że mogą mieć wpływ na jego decyzję i utwierdzać w przekonaniu, ze robi dobrze...
Od tamtego czasu NIC się do mnie nie odezwał mimo wielu próśb, wyjaśnień, zapewnień z mojej strony. Nie odpowiada na prośby spotkania się jeszcze raz- wyjaśnienia sobie wszystkiego. Olał mnie totalnie. Codziennie piszę. Proszę. Nic. Na początku spotkania powiedział, że nie chce ze mną być, jednak później dał mi co innego do myślenia... Płakał, widziałam,że mu ciężko.

Nie wiem co robić. sad Nie wiem co myśleć. Co mu do głowy strzeliło? sad

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

DODAM jeszcze, że w liscie opisalam swoje uczucia do niego... Byl to naprawdę romantyczny list. Prosiłam, żeby wszystko przemyslał i dał mi ostateczną odpowiedź. Pisałam smsy, żeby się określił, żeby mi napisał, jeżeli jego decyzja jest ostateczna... On nic. Milczy. Widzę, że odczytuje wszystkie wiadomości, ale zero odzewu. Zero.

3

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Ale po co chcesz, by się odezwał? Co miałby Ci powiedzieć? Wyraził się chyba jasno.

Chciałabyś wrócić do niego, by potem zerwał po raz 4-ty, czy 5-ty, bo już się pogubiłam..?

4

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
CatLady napisał/a:

Ale po co chcesz, by się odezwał? Co miałby Ci powiedzieć? Wyraził się chyba jasno.

Chciałabyś wrócić do niego, by potem zerwał po raz 4-ty, czy 5-ty, bo już się pogubiłam..?


Moim zdaniem nie określił się jasno... Pisałam, żeby powiedział jeżeli już mam dać sobie spokój to nic nie odpowiedział.. NIC.

5

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Nic. Nic na list... Nic na moje pytania. Nic na moje wiadomości. Wszystko czyta, ale nie odpisuje. Dlaczego nie napisze "Daj spokój, to koniec"?

6

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
darka92 napisał/a:
CatLady napisał/a:

Ale po co chcesz, by się odezwał? Co miałby Ci powiedzieć? Wyraził się chyba jasno.

Chciałabyś wrócić do niego, by potem zerwał po raz 4-ty, czy 5-ty, bo już się pogubiłam..?


Moim zdaniem nie określił się jasno... Pisałam, żeby powiedział jeżeli już mam dać sobie spokój to nic nie odpowiedział.. NIC.

Określił się nawet bardziej niż jasno - on już nawet nie chce z toba rozmawiac...

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
darka92 napisał/a:

Powiedział, ze już tego nie widzi, że się wypaliło, że coś w nim pękło, że nie chce już nic naprawiać, bo i tak będzie jak poprzednio.

Przecież powiedział.

8

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Bo nie widzi takiej potrzeby. Swoim zachowaniem pokazuje dobitnie, że dla niego nie istniejesz. Po co się oszukujesz, że nie wyraził się jasno? Wyraził tylko nie za pomocą słów tylko czynów. Przestań się poniżać i daj sobie spokój. To już od dawna jest koniec.

9

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

To powiedzcie mi dziewczyny skąd jego płacz? Skąd łzy i smutek?
Cały czas tłumaczę sobie, że może potrzebuje czasu na przemyślenie... sad
W sobotę w nocy napisał,ze kocha mnie... W niedzielę zerwał przez jedną głupotę z mojej strony. Wiem, że to był impuls, ale... może przemyśli? sad

10

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Nie odpisuje, bo wie do czego jesteś zdolna aby osiągnąć swój cel. Manipulujesz, wzbudzając w nim poczucie winy. 

darka92 napisał/a:

Zostawiłam mu walentynkę od niego, w której tak pięknie pisał, że będzie walczył.

darka92 napisał/a:

I zostawiłam u niego telefon z żalu i nerwów. Wróciłam po niego a on widząc mnie po przeczytaniu wszystkiego bardzo, naprawdę bardzo się rozpłakał... Chciałam go przytulić, ale on nie chciał. Powiedział, zebym wzięla telefon i poszła, bo nie daje rady.

11

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Cały czas sobie mówię, ze on może musi pomyśleć. Muszą z niego zejść nerwy...

Nigdy nie rozstawaliśmy się na dłużej niż... 3 dni. Nigdy. Może jeszcze przemyśli i wróci. Jestem taka naiwna,ale tak bardzo go kocham ;( Nie potrafię sobie poradzić,ani tego zrozumieć. Dzień wcześniej zapewniał, że kocha, a następnego dnia zrywa i mówi... NIE CHCĘ JUŻ TEGO NAPRAWIAĆ?!

12

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
darka92 napisał/a:

Cały czas sobie mówię, ze on może musi pomyśleć. Muszą z niego zejść nerwy...

Nigdy nie rozstawaliśmy się na dłużej niż... 3 dni. Nigdy. Może jeszcze przemyśli i wróci. Jestem taka naiwna,ale tak bardzo go kocham ;( Nie potrafię sobie poradzić,ani tego zrozumieć. Dzień wcześniej zapewniał, że kocha, a następnego dnia zrywa i mówi... NIE CHCĘ JUŻ TEGO NAPRAWIAĆ?!

Może jednak nie była to taka błaha sprawa, skoro przeważyła o waszym związku.

darka92 napisał/a:

Trzeci raz zerwał w niedzielę, przez jedną durnotę którą palnęłam.

13

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
ósemka napisał/a:

Może jednak nie była to taka błaha sprawa, skoro przeważyła o waszym związku.


Wcześniej nie chciałam, żeby brał pieniądze od dziadków, którzy traktują go jak dziecko i myślą, ze mogą mu mówić co jest dla niego dobre a co nie... I mu dogryzłam, że pojechał na imprezkę do dziadków i mu pieniążki wpadły sad

14

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Ty próbujesz wychować tego chłopaka i się chłop buntuje. Zdaje się, że ostatecznie przeciągnęłaś strunę.

15

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Niepotrzebnie "walczyłaś" z jego rodziną. W ogóle odniosłam wrażenie, że wszystko działo się za szybko i pod Twoje dyktando.
Uszanuj jego decyzję i nie narzucaj się jemu, bo to jedynie możne potęgować u niego zniechęcenie, a nawet złość.

16

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
On-WuWuA-83 napisał/a:

Ty próbujesz wychować tego chłopaka i się chłop buntuje. Zdaje się, że ostatecznie przeciągnęłaś strunę.


Zdaję sobie sprawę , że przegięłam, ale wierzę, że da nam szansę sad że sam będzie tego chciał, bo zatęskni? sad

17

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
ósemka napisał/a:

Niepotrzebnie "walczyłaś" z jego rodziną. W ogóle odniosłam wrażenie, że wszystko działo się za szybko i pod Twoje dyktando.
Uszanuj jego decyzję i nie narzucaj się jemu, bo to jedynie możne potęgować u niego zniechęcenie, a nawet złość.


Myślisz, że przemyśli? Da mi szansę? Da ją nam?

18

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
ósemka napisał/a:

Niepotrzebnie "walczyłaś" z jego rodziną. W ogóle odniosłam wrażenie, że wszystko działo się za szybko i pod Twoje dyktando.
Uszanuj jego decyzję i nie narzucaj się jemu, bo to jedynie możne potęgować u niego zniechęcenie, a nawet złość.


I zdaję sobie sprawę, że było to nieporzebne... Rozumiem to. sad Lecz... jak go przekonać, zeby nie skrślał tak piękno czasu ...: (

19 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-07-09 19:59:10)

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Jeżeli jesteś, sorry za wyrażenie, tak upierdliwa w stosunku do niego jak tu na forum, to wcale się nie dziwię, że facet nie chce z tobą już nawet rozmawiać.

Nie dociera do ciebie to, co ludzie piszą, a jak nawet dotrze to i tak musisz napisać trzy kolejne wiadomości. Do ciebie strach się odezwać, bo ty nie odpuszczasz, tylko dalej swoje... co ja mam zrobić?... jak on tak móg?... bla bla bla...

Kobieto... pisanie jest ok, jeżeli się pisze rzeczowo a u ciebie to jest jak emocjonalne ADHD. Ty się nie potrafisz  kontrolować tylko walisz seriami.ZAŁOŻĘ SIĘ że twoja rozmowa z facetem wygląda tak samo - on jedna wiadomość, a ty pińcet.


Facet nie da ci szansy, bo cię ma już dość.

I wcale się nie dziwię.

20

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
darka92 napisał/a:
ósemka napisał/a:

Niepotrzebnie "walczyłaś" z jego rodziną. W ogóle odniosłam wrażenie, że wszystko działo się za szybko i pod Twoje dyktando.
Uszanuj jego decyzję i nie narzucaj się jemu, bo to jedynie możne potęgować u niego zniechęcenie, a nawet złość.


Myślisz, że przemyśli? Da mi szansę? Da ją nam?

Tego nie wiem, w jego głowie nie siedzę.
Tobie, co mogę doradzić, to nie wypisuj do niego. On wie, co do niego czujesz, więc jeśli będzie chciał sam się odezwie.

21

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Dokładnie tak jak Iceni napisała.

Po co Ci kolejna szansa? 3 razy zrywał. Mało Ci? Ty nie powinnaś skamleć, ze odszedł, Ty powinnaś czuć ulgę, cieszyć się, ze to już koniec, spokój, powinnaś już dawno wkur**ć się na niego za to ciągłe zrywanie. Ale Ty nie, Ty czekasz, kochasz, liczysz na powrót mimo braku jakichkolwiek pozytywnych sygnałów z jego strony.

Facet sam się zmęczył tą huśtawką. Jaśniej już nie można wyrazić tego uczucia niz on to robi - całkowite ignorowanie. Coś Ci powiem - gdyby on odpisywał na Twoje wiadomości, to odbierałabyś to też jako nadzieję na coś - bo przecież odpisuje i to nieważne, co by w nich pisał. Kazałby Ci się odwalić, a Ty wzięłabyś to za dobry znak. Tak jak teraz odbierasz jego łzy. On płacze, bo to pewnie boli, takie zerwanie, a nie dlatego, ze chciałby wrócić, płacze, bo to koniec definitywnie.

22

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Mało, czy nie mało... Uważam,że nasze kłótnie nie były warte tego wszystkiego. On strasznie wszystko wyolbrzymił i wziął do siebie sad Za bardzo...

23

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

zamęczyłaś go, a teraz męczysz go dalej żeby spirzał na sam twój widok.

24

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
darka92 napisał/a:

Mało, czy nie mało... Uważam,że nasze kłótnie nie były warte tego wszystkiego. On strasznie wszystko wyolbrzymił i wziął do siebie sad Za bardzo...

To jest Twój punkt widzenia - że wyolbrzymił i za bardzo wziął do siebie. On widzi to inaczej, a Ty nie możesz mu wmawiać, że przesadza i zakładać, że wiesz lepiej, co on powinien w tej sytuacji czuć. On czuje tak, jak czuje i pozostaje Ci tylko to zaakceptować. Nic nie ugrasz próbując zaprzeczać jego uczuciom. Im bardziej naciskasz, tym bardziej go odpychasz.

25

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
CatLady napisał/a:
darka92 napisał/a:

Mało, czy nie mało... Uważam,że nasze kłótnie nie były warte tego wszystkiego. On strasznie wszystko wyolbrzymił i wziął do siebie sad Za bardzo...

To jest Twój punkt widzenia - że wyolbrzymił i za bardzo wziął do siebie. On widzi to inaczej, a Ty nie możesz mu wmawiać, że przesadza i zakładać, że wiesz lepiej, co on powinien w tej sytuacji czuć. On czuje tak, jak czuje i pozostaje Ci tylko to zaakceptować. Nic nie ugrasz próbując zaprzeczać jego uczuciom. Im bardziej naciskasz, tym bardziej go odpychasz.

Mam nadzieję, że znajdzie w sobie siłę i mi wybaczy... Mam nadzieję, że mnie kocha. Chciałabym każdego dnia pisać mu co w nim cenię, co w nim kocham, że żałuję i że byłam głupia. Tylko czy to dobry pomysł? Pokazywać mu,ze jest dla mnie wspaniałym człowiekiem, czy odpuścić?

26

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(
darka92 napisał/a:

Mam nadzieję, że znajdzie w sobie siłę i mi wybaczy... Mam nadzieję, że mnie kocha. Chciałabym każdego dnia pisać mu co w nim cenię, co w nim kocham, że żałuję i że byłam głupia. Tylko czy to dobry pomysł? Pokazywać mu,ze jest dla mnie wspaniałym człowiekiem, czy odpuścić?

pisz, pisz....... przynajmniej szybciej cię znielubi i zapomni.

27

Odp: Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Witam mam 38 lat od 3 lat jestem wdowcem samo wychowujących trójkę dzieci w wieku 16 13 i 10 lat po śmierci żony zostało mi dużo długów na obecną chwilę jest to kwota 60000 zł z którymi nie umiem sobie poradzić Nie mogę spać nie mogę jeść a jestem tak bardzo potrzebny swoim dzieciom jeżeli są to ludzie dobrej woli to wiedzą o czym piszę jeżeli ktoś jest ojcem lub matką wie jak bardzo ważne w życiu dziecka jest uśmiech na twarzy rodzica ja go ostatnio nie mam nie jestem w stanie wziąć kredytu aby to wszystko po spłacać boję się iż komornik weźmie mam domu więc bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc Jeżeli ktoś z państwa będzie chciał nam pomóc chętnie odpracuję W imieniu moim i moich dzieci bardzo proszę Was o pomoc Moja historia jest dużo gorsza ale nie chcę nikogo brać na litość naprawdę Uwierzcie mi próbowałem już wszystkiego aby wyjść z długów nie jestem w stanie sobie z tym poradzić bardzo ale to bardzo proszę o pomoc Jeżeli ktoś chciałby się ze mną skontaktować To mój numer telefonu 798 355 312

Posty [ 27 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to naprawdę koniec? Jak żyć? :(

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024