Zadaję sobie pytanie czy to z naszej winy czy po prostu mamy pecha...:(
Znamy się z męzem 3 lat.Od 2 mieszkamy u niego ok. 35 km ode mnie.Wprowadzilam sie po ukonczeniu lo.W lo miałam małą gromadkę znajomych,ale jedni wyjechali,z drugimi ciężko się zgrać i została mi tylko przyjaciółka.Mój M. miał znacznie liczniejsze grono,ponieważ zawsze był przystojnym,towarzyskim facetem za czasów szkolnych.Więc po szkole miał w pobliżu 4 dobrych kumpli ze szkoły z czego jeden z nich to kawaler.
Na początku związku spotykaliśmy się z najbliższym kumplem M. i jego nową poznaną laską.A raczej dziewczyną,którą M kiedyś poderwał i zdobył jej nr dla nieśmiałego kolegi.Dodam,że ona była wówczas zajęta i myślała,że to M. zależy na jej nr. a nie koledze.
I Jakoś to się zaczęło,że w podobnym czasie się poznawaliśmy i randkowaliśmy.Na zasadzie,że faceci się swietnie bawili a my w neutralnie towarzyszyłyśmy zamieniałysmy ze sobą parę zdań.Z czase jej stosunek się ochładzał.Dłuższy czas do mnie, potem do nas jako pary.Z resztą im dłużej ją znałam tym gorsze zdanie o niej miałam.Począwszy od tego,że brała się za kumpla będąc w związku z innym facetem oraz jej nie szczerym zachowaniu i miałam wrażenie podrywaniu mi faceta.Nie podobało mi się,że okropnie traktowała kolegę M. będąc z nim już w związku, przy nas potrafiła traktować go jak szmatę i popychadło, a on niestety siętemu poddawał.Widywaliśmy się tylko dlatego,że nie chciałam by M. stracił kolegę,ale jak już przyjeżdżliśmy to ani sie nie przywitała,ani nie zaproponowała nic do picia i przez całe spotkanie często była obrażona,a my mieliśmy wrażenie,ze to przez nas.I słowo daje mimo,że jej nie lubiłam zawsze starałam się tego nie okazywać i nie robić tego co ona, gdy to oni nas odwiedzali,a nawet próbowałam złapać kontakt.Ale niestety nic z tego nie wyszło.Koledzy tylko do siebie dzwonią i b. rzadko się widujemy.
Odkąd tu mieszkam najpierw poznałam kolegę,który bywał okazjonalnie u M. np. na urodziny czy przejazdem.Mieliśmy dobry konakt i też odwiedzaliśmy.Kiedy robiłam wtedy prawojazdy poznałam starą kumpelę M. i świetnie się dogadywałyśmy.Potem okazało się,że znają się też z kolegą.Mieli konakt,ale jakoś nigdy nic z tego nie wyszło.Po kursie miałyśmy kontkat telefoniczny i fb.Pierwszą okazją do spotkania były urodziny M. z mojej inicjatywy zaprosiliśmy ją i wtedy miałyśmy super konakt.Okazało się,że kolega i koleżanka mają się ku sobie tylko trzeba było im pomóc.Więc to zrobiłam.Natrudziłam się by ich swatać i się udało.Byli wdzięczni.Kiedy już się udało coraz trudniej było nam się spotkać.Zawsze niby b. chciała,b. jej na mnie zależało ale nic z tego nie wychodziło.Pisała jakieś wiadomości,że nie che mnie stracic,ale nic z tym nie robiła.Byli jeszcze z dwa, trzy razy u nas cząsto nadużywając gościnność nie rewanżując się w zamian.
Planując ślub rozmawiałyśmy o tym kto zostanie świadkową.Kilka miesiący przed ślubem jeszcze nie wiedziałam i rzuciłam 'kto wie..może nawet ty..' no i kumpela to wzięła do siebie.I może rzeczywiście by nią była gdyby nie fakt,że na prawdę rzadko się widywaliśmy.Od tamtego czasu pół roku bez znaku życia z jej strony.Więc wybrałam przyjaciółkę.Przez cały okres znajomości widziałyśmy się 5-6 razy po kursie najczęściej my zapraszaliśmy,oni nigdy.Więc przy wypisywaniu zaproszenia zdecydowaliśmy,że damy je koledze z którym się znają kupę czasu z dopiskiem z os. towarzyszącą mając tą koleżanką na myśli(wiadomo,bo byli już w związku).Foch życia!Koniec wszystkiego!Nawet na ślub nie chcieli przez to przyjśc,bo jak ona miała się czuć.Jednak zadzwoniłam wszystko wytłumaczyłam, nawet przeprosiłam.Wszystko ok,fajnie.Na weselu też.Po weselu kontakt zerowy,unikanie,nie odpowiadanie na wiadomość.Kolega sam przyjeżdża...
Ostatni znajomi to w kolega i jego ostra dziewczyna.Której pocżatkowo nie mógł się pozbyć i płakał M. w rękaw,że jakiś imprezowy pasztet sięgo czepił,a później pisała,dzwoniła i go usidliła.Dziewczyna słaba,ale z maską..maską wrednej,dominującej suki,do której nikt nie podkoczy.Podli i gnoji wszystkich dookoła i chcę wzbudzać lęk i dominację,aprobatę.Często kłamała i koloryzowała.Pokazuje w towarzystwie jak b. ma owiniętego kolegę w okół palca i jak nim gardzi by poczuć się lepsza.Docina też innym na burackim poziomie.Była na tyle fałszywa by cieszyć się ze mną na wieść o ciąży gdy bylysmy same,a po chwili w towarzystwie cąłkiem szczerze,oznajmić,że i tak przez ciążę będę gruba i brzydka.Spotykaliśmy się w 4 i było różnie w zależności od naszego dystansu do niej.Ostatnio jednak po urodzinach kolegi juz chyba nigdy więcej nas nie zaproszą.Dlaczego ? Bo byliśmy mili,towarzyscy i uśmiechnięcy.M. zjednał sobie towarzystwo męskie ja kobiece.A ona patrzała na mnie z pod byka i szeptając z koleżanką,która TEZ MNIE NIE LUBI! (bo jej luby zatanczyl ze mną o 2 tańce za dużo na pewnej zabawie).Może za bardzo byliśmy w centrum uwagi? Kilka dni póżniej spotkaliśmy ich na festynie tzn. kolegę jego już żonę i tą koleżankę to udali,że nas nie widzą! jak podeszliśmy to zlew kompletny.M. zapytał czy coś pije kolega,a ona za niego odpowiedziała,że NIE on nie pije i w śmiech.To odeszliśmy całkiem przez nich olani.
Z nowymi znajomościami podobnie.Np na weselu tego pierwszego kolegi siedzieliśmy z jej znajomymi i sąsiadami.Dziewczyny już mam wrażenie,że mnie znały z opowieści.Ale jakoś kulturalnie się dogadywaliśmy.Kiedy przyszedł czas na tańce sąsiad prosił mnie kilkakrotnie i powiedzmy było ok,ale widziałam niechęc ze strony tej sąsiadki do mnie.Natomiast jak już chłopak tej dziecwczyny poprosił mnie do tańca,nie puszczając przez kilka z rzędu(z innymi wcześniej robiącc pdobnie) to dziewczyna zrobiła taki zamęt,że młodych w to wciągnęła by nas rozdzielili.Na koniec pojechali pokłoceni do domu,a na drugi dzień już nie mieliśmy się do kogo odezwać prócz jednego zdystansowanego kolegi.Reszta opuściła stolik.Przez zwykłe tańce.
Zawsze z M. staraliśmy się być mili,towarzyscy,gościnni,kulturalni i zazwycczaj pozytywnie odbierani więc nie rozumiem dlaczego tak nas wszyscy traktują.Teraz jeszce mamy 7 msc. dziecko,ale to chyba nie problem,bo jedni z nich też mają w podbnym wieku,a mimo to zaczęlismy byc wszedzie pomijani.Dlaczego tak się dzieje ?