Witajcie.
Może ktoś w końcu spojrzy na to z dystansem i coś doradzi... Poznaliśmy się prawie dwa lata temu na portalu służącym do znajdowania znajomych z całego świata. W mojej skrzynce pośród wiadomości od arabów i facetów z Afryki, pragnących mojej "miłości" (czytaj:obywatelstwa) pojawiła się wiadomość od niego. To on napisał pierwszy - odpisałam, choć bardziej z grzeczności. Początkowo irytowało mnie jego specyficzne poczucie humoru, w końcu zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i niczym: krajach, w których mieszkamy, różnicach kulturowych, jego studiach, moich pasjach itp... Po dłuższym czasie zauroczyłam się, z niecierpliwością zaczęłam wyczekiwać kolejnych wiadomości. Zaczęliśmy częściej pisać, rozmawiać przez telefon/Skype, wysyłaliśmy sobie zdjęcia, drobne podarki pocztą na różne okazje... Zbliżyliśmy się do siebie, o ile można tak nazwać relację z nieznajomym z internetu. Kluczowy dla całej sprawy jest fakt, że jestem okropnie nieśmiała. Zaczynając rozmowy w ogóle nie brałam pod uwagę związku - spotkanie owszem, możliwe, ale "kiedyś". On nie naciskał, choć wiem, że wiele razy faktycznie chciał się spotkać. Mieliśmy spotkać się w zeszłe wakacje, ale odmówiłam. Oficjalnie z powodu problemów w szkole, ale tak naprawdę trochę się bałam i też trochę z powodów finansowych - u mnie w domu nigdy się nie przelewało, w tamtym czasie nie było mnie stać aby nagle tak po prostu do niego lecieć, również nie chciałam żeby to on przyleciał (pochodzę z małej miejscowości - nie dość,że nie ma tu niczego ciekawego, to na domiar złego ludzie są strasznie zawistni). Na jakiś czas dał sobie spokój ze propozycją spotkania, co było mi na rękę. Znajomość kwitła, ale wiadomo, nie da się kogoś poznać w 100% przez komunikatory internetowe...pojawiła się myśl, czy aby przypadkiem go nie idealizuję. Wypadałoby się w końcu spotkać, porozmawiać w cztery oczy. Jemu również zaczęło to doskwierać - wziął sprawy w swoje ręce. Za miesiąc przylatują z rodziną na wakacje do Polski do pobliskiego miasta. W dużej mierze była to inicjatywa jego rodziców, którzy (co wiem z naszych długich rozmów na ten temat) bardzo nam kibicują i chcieliby, aby w końcu doszło do spotkania. I tu jest problem... z jednej strony bardzo chcę się z nim spotkać (moja fascynacja nim trwa już ok. 1,5 roku), z drugiej mój wewnętrzny głos mówi mi, że to nie wypali, że tylko się mną rozczaruje (mam bardzo niską samoocenę)/zabraknie nam tematów do rozmowy i po wszystkim urwie nam się kontakt.. Co robić? Zaryzykować czy zniknąć gdzieś na czas jego pobytu? Pomóżcie, mam mętlik w głowie...
Oczywiscie, ze zaryzykuj! Znacie sie poltora roku - ile zycia chcesz jeszcze inwestowac w cos, co ewentualnie moze nie wypalic?
Jeśli nie zaryzykujesz to on może dać sobie spokój, bo wyjdziesz na niepoważną i niedojrzałą.
4 2017-07-06 22:58:58 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-07-06 23:02:11)
No co Ty, nie rezygnuj! Skoro nawet jego rodzice się w to zaangażowali, skoro wpadli na pomysł takich wakacji, to jemu bardzo musi na Tobie zależeć, a i rodzicom musisz się bardzo podobać
Nie przejmuj się zupełnie Twoją skromną sytuacją materialną, ani też jej nie ukrywaj, bo dla niego jest to z całą pewnością bez znaczenia Za to dostrzega Twoje atuty, które naprawdę mają wartość w życiu
Nawet jeśli będziesz skrępowana, będzie to pewno dla nich urocze, Twoja nieśmiałość szybko się przełamie w przyjaznej i ciepłej atmosferze, zobaczysz
Trzymam kciuki za super spotkanie!
Niczym nie ryzykujesz!
głowa do góry,jeśli facet tle czasu z tobą pisze musiałaś go zafascynować, na spotkaniu bądź jedynie sobą, to jedyna rola jakąmasz do odegrania, trzymamkciuki powodzenia)
Hej Kochana!
Oj ja Cię idealnie rozumiem... A więc opowiem Ci moje historie (historie bo było ich kilka ; )
Byłego poznałam w podobny sposób, i dość podobna sytuacja. Szkoła, problemy finansowe, duża odległość i duży strach przed spotkaniem. Odkładalam to rok aż musiało to nadejść było tak samo co poprzez rozmowy przez telefon itp choć nie, było lepiej : ) byliśmy tak razem 4 lata, ale to mało istotne, tylko pokazuje, że związek z takiej znajomości jest możliwy.
Później kilka znajomości internetowych, nie było przywiązania, fascynacji, prócz jednej... Było to hmm pięć miesiący temu może... Nazwę go D. Gadaliśmy tak kilka miesięcy. On chciał się spotkać, bardzo bałam się spotkania i odwlekalam to. Z obu stron było przywiązanie w jakimś stopniu i fascynacja. Po czasie takiej znajomości, on jako facet konkretny zaczął się odsuwac ode mnie (gdzieś tu nawet jest i tym temat). Jak zaczął uciekać to ja dopiero zaczęłam się starać, tzn chciałam się spotkać i wiesz co? Było już za późno. W ten oto sposób zmarnowałam szansę na fajną znajomość, może coś więcej... A temat zakończony był koniec marca, początek maja. Wyciągnęłam z tego lekcje...
Kolejna historia jakoś miała szybko miejsce bo już po historii z D poznałam M poprzez neta. Początkowo go olewalam itp ale jakoś później zauważyłam jak wiele mnie z nim łączy, naprawdę. Fajnie się gadało i nauczona z poprzednich doświadczeń postanowiłam za długo nie czekać na spotkanie choć tak naprawdę i tak odkładalam bo się bardzo bałam, tak jak Ty. Myślałam, że się nie spodobam, że będzie jakoś dziwnie i nie będziemy mieć o czym gadać itp. Spotkanie przebiegło idealnie i do dziś się spotykamy i coś między nami jest
Ogólnie z moich doświadczeń wiem, że gdy jest te przywiązanie, zbliżenie się to realnie jest tak samo. Na pewno nie odmawiaj tego spotkania. On wie jak wyglądasz, wie jak się z Tobą rozmawia, "znacie się" więc nie masz powodów do obaw! Ja na pewno będę trzymać kciuki za Was : ) jeśli dalej będziesz się bać i przez to odwlekac to możesz wiele stracić... Szkoda by było, co? Taka pustka... I pamiętaj, kto nie ryzykuje ten nie pije szampana! A mam nadzieję, że szampan kiedyś się poleje na Waszym weselu!
Glowa do góry, będzie dobrze! : )
Oczywiście czekamy na relacje
8 2017-07-07 13:47:24 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-07-07 15:28:50)
Ano próbuj, Autorko i ciesz się spotkaniem. Tylko - wybacz, że może trochę Cię gaszę - nie wyobrażaj sobie za wiele, nie "nakręcaj" się zanadto. Po prostu zobaczysz, co z tego wyniknie.
Lepiej nie zakochiwać się w wyobrażeniach, ale w realnym człowieku. I dlatego jak najbardziej należy się spotkać.
P.S. A jesteś pewna, że w razie gdy przypadniecie sobie do gustu, będziesz w stanie kontynuować tę znajomość? Czy to ma przyszłość? Przeczytałam, że dzieli Was ogromna odległość. Czy aby na pewno warto się angażować?
Tak sobie myślę, że czasami ze strachu przed prawdziwą relacją wchodzimy w coś trudnego czy wręcz niemożliwego do spełnienia. Niby ktoś jest, można o nim śnić, ale nie wychodzić poza swoje marzenia... i płakać potem w poduszkę, że znowu nic...
Przepraszam za niezbyt optymistyczny ton, ale nie sztuka naiwnie się czymś zachłysnąć, a później rozpaczać.
P.S. A dlaczego miałoby Wam zabraknąć tematów do rozmowy, skoro do tej pory nie było z tym problemu? Uszy do góry! Pamiętaj, że on już Cię lubi i ceni.
Witam wszystkim i dziekuję za liczny odzew
Iceni, właśnie w tym jest problem, że z powodu nieśmiałości mi to nie przeszkadza... Znaczy chętnie zobaczyłabym się z nim na żywo, ale boję się że po tak długim czasie okaże się że to kompletnie "inna" osoba i będę żałować że przeniosłam tą znajomość do reala, skoro dobrze nam było w internecie...
Jacenty89, myślę że masz rację. Wiadomo że internet to nie to samo... Muszę się z nim spotkać, bo jednak trochę czasu minęło odkąd się poznaliśmy ale coś mnie przed tym blokuje.
mallwusia - dziękuję! Właśnie moja sytuacja materialna trochę mnie martwi... Moja rodzina nie jest jakoś przesadnie uboga, ale nie oszukujmy się, na luksusowe restauracje mnie nie stać a chyba bym się spaliła ze wstydu gdyby mieli za mnie płacić. W dodatku nie bardzo wiem co z nimi robić, tzn.z chłopakiem zamierzam się najpierw umówić bez jego rodziców, ale co potem... Na pewno będą chcieli mnie poznać. Trochę obawiam się bariery językowej (my rozmawiamy po angielsku, jego rodzice nie bardzo znają ten język, a ja "po ichniemu" potrafię tylko wydukać jakieś podstawy typu dzień dobry, dziękuję itp.).
Iris7, azja30 - dziękuję bardzo, mam nadzieję że zaakceptuje mnie taką, jaką jestem. Zresztą nie mam zamiaru nikogo udawać (nie robiłam tego do tej pory, więc nawet nie ma sensu)
Istotka6 - kochana, nawet nie wiesz jak bardzo pomogły mi Twoje historie! Właśnie - boję się, ale świadomość, że wszystko może się skończyć jak historia o D. dodaje mi odwagi żeby się z tym zmierzyć. Nie chciałabym kończyć tej znajomości, ale z drugiej strony... bardzo go lubię i boję się że jak między nami nie zaskoczy w realu to i kontakt internetowy w końcu się urwie. Ale zdaję sobie sprawę również z faktu, że niemożliwe jest mieć ciastko i zjeść ciastko.
Na dzień dzisiejszy pozostał równy miesiąc do spotkania, a że oczekiwał w końcu jakiejś decyzji wstępnie umówiliśmy się na spacer po mieście, w którym się zatrzymają... Nawet nie bardzo wiem, co mam mu zaproponować...
Relacja będzie oczywiście
Piegowata'76 - otóż to, myślałam dużo czy "w razie w" uda nam się kontynuować tę znajomość... Finansowo powinnam dać radę (po skończeniu szkoły trochę sobie dorabiam tu i ówdzie, odłożenie pieniędzy nie powinno stanowić problemu), gorzej z czasem, no chyba że nie dostanę się na studia - wtedy będę go mieć aż nadto. Trochę obawiam się, że może być tak, jak piszesz - lubię o nim marzyć, ale nie chcę przenosić tej znajomości do realnego świata bo boję się rozczarowań... ale i z tym walczę.
Dziękuję wam wszystkim za wypowiedzi i rady
Trochę obawiam się, że może być tak, jak piszesz - lubię o nim marzyć, ale nie chcę przenosić tej znajomości do realnego świata bo boję się rozczarowań... ale i z tym walczę.
To, że lepiej dopuścić różne scenariusze i za wiele sobie nie obiecywać, nie znaczy, że nie warto spróbować, zyskać miłe wspomienie i chwilę zabawy, nawet jeśli związek nie wypali. Próbuj, do odważnych świat należy
Bez dwóch zdań spróbuj, ja osobiście uważam, ze gorzej jest się oswoic ze świadomością, że się nie spróbowało niż z tym, że nam nie wyszło po podjęciu próby.
Takie spotkanie to coś zupełnie innego niż randka w ciemno. Wiecie o sobie tak dużo, po drodze pojwiło się tyle tematów, że kiedy staniecie twarzą w twarz, to nie ma mowy (tak sądzę), aby pojawiła się ta krępująca cisza, która czasem pojawia się, kiedy ktoś wewnętrznie czuje, że nie wypada milczeć, a jednak nieśmiałość skutecznie go blokuje.
Niemniej postaraj się podejść do tego spotkania zupełnie naturalnie, nie układając sobie w głowie żadnych scenariuszy, dzięki czemu unikniesz rozczarowania, kiedy rzeczywistość nie pokryje się z wyobrażeniem tej chwili.