Czytam sobie teraz książkę Alexandra Lowena i zastanawiam się, na ile gość ma rację, a na ile to tylko teoria.
W skrócie - teoria zakłada, że emocje, które przeżywamy lub gorzej tłumimy zostają w naszym ciele, a potem nas dodatkowo blokują i tak, by uporać się np. z depresją - nie wystarczy tylko zająć się problemem od strony psychologicznej, ale trzeba też dotknąć fizycznej - oddech, który energetyzuje ciało, ruch, który z jednej strony zakorzenia nas tu i teraz, a z drugiej strony daje taką witalność, energię jak u małych dzieci, czy u osób zakochanych.
Ta część jest dla mnie jakby bardzo spójna i oczywista, ale nie za bardzo ogarniam jego metodę na odreagowywanie, na uwolnienie się z emocji. Np. jego pacjenci byli proszeni, by przypomnieć sobie jakieś traumy z dzieciństwa, gdy byli bezsilni, musieli się godzić na jakieś krzywdy i gdy te emocje wrócą, by głośno krzyczeć NIE, albo DLACZEGO? albo walić nogami w kozetkę, by wyładować z siebie tamte przeżycia.
Myślicie, że można w taki sposób wyzbyć się starych przeżyć, że można całą złość, która mimo upływu czasu siedzi w człowieku w ten sposób wyrzuć z siebie?
Na pewno można odreagować te emocje, które teraz w nas siedzą, ale czy można zamknąć stare przeżycia? czy jak za jakiś czas człowiek sobie przypomni, to będzie reagował bardziej spokojnie, czy jednak tak samo?