Zwracam się do Was z prośbą o radę.
Sprawa jest dla mnie niezręczna, bo chodzi o moją 37 letnią córkę i jej 12 letnią córkę.
Tosia jest niechcianym dzieckiem, przypadkowym, wpadkowym - i niestety o tym wie. Wie też, że matka nazywa ją "kulą u nogi", a kiedy się szczególnie na nią zdenerwuje, każe jej wyjść z domu. Ona ją zwyczajnie "tępi" na każdym kroku, o wszystko ma pretensje, w niczym jej nie pomaga. Nie nauczyła jej utrzymania porządku w pokoju, czy przygotowywania się do lekcji. Oczywiście wymaga i to jest jej jedyne działanie "wychowawcze". Do wszystkiego nakłania ją krzykiem i awanturą, co nie daje nic, bo dziewczyna jej zwyczajnie nie słucha. Zresztą rzadko słyszy od matki normalny ton. Matka zwykle mówi do niej podniesionym głosem, pełnym pretensji i agresji. Odpowiedź jest w podobnym tonie, jak łatwo się domyślić.
Moja córka ma jeszcze coś takiego, że kiedy jestem z nimi obiema, od razu zaczyna źle mówić o dziecku, oskarżać, obwiniać, wytykać potknięcia szkolne. Dziewczyna reaguje w podobnym tonie i walka gotowa. Ja wtedy czuję się sprawcą całego zamieszania, bo mam wrażenie, że córka chce się przede mną wybielić kosztem dziecka, a sama, niestety, nie ma sukcesów. Nie ma zawodu, bo nie chciała się uczyć po maturze, nie pracuje, utrzymuje się z pomocy społecznej (stypendium dla dziecka), alimentów od państwa, no i teraz 500+ dla matki samotnie wychowującej. Wychowującej?
Kiedyś dziecko potrafiło się poskarżyć na matkę (próbowałam rozmawiać, ale to tylko zaogniało sytuację). Teraz zachowuje się, jak typowa ofiara przemocy: przejmuje na siebie winę za zdenerwowanie matki.
Rozmawiałam w tej sprawie z pedagogiem szkolnym, mówiłam o psychicznej przemocy wobec wnuczki. Pani pedagog obiecała rozmawiać z wychowawcą i matką, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi, a córka przecież nie powie mi o ewentualnej rozmowie.
Boję się o wnuczkę. Wchodzi w trudny okres życia, mając taki "bagaż". Na szczęście jest dzieckiem otwartym, dobrze czującym się w swoim środowisku. Odnosi sukcesy sportowe.
Co ja mogę, co powinnam zrobić? Dokąd udać się po pomoc?
Proszę, poradźcie!