Nie zniknęłam i dziękuję za odzew z waszej strony. Może to będzie długie, ale nakreśle Wam od poczatku o co chodzi.
Zaczynając od tej "pamiętnej" imprezy. My w sensie on i ja byliśmy tak jak juz pisałam w fazie spotkań, można było wnioskować, że cos z tego będzie, ale to nie było w 100% przesadzone. Do sedna trzy dni przed imprezą miałam 48h dyzur i zapomniałam telefonu, kiedy wracałam do domu, nie ukrywam, że cieszyłam sie na sama myśl kiedy wezmę telefon do ręki i zobacze wiadomości od niego...ale kiedy wrociłam ucieszona do domu, nie było tam ani jednej wiadomości. I wiecie automatycznie czlowiek sobie myśli może i faktycznie mu się w jakis sposób narzucałam, a jemu po prostu głupio było powiedzieć, że tak jest. No i te 48h przesądziły swoje. Kiedy się do niego odezwałam zrobił mi wyrzuty i atmosfera między nami była napięta. W sobote przed spotkaniem, moje przyjaciółki namówiły mnie na impreze, poczatkowo nie chciałam, bo wiedziałam, ze w niedziele bede się widziała z nim i chciałam byc wypoczęta, ale pomyślałam, że odreaguje w jakiś sposob. W dzień spotkania już atmosfera była dziwna, bo się nic nie odzywał i siłą musiałam z niego wydobyć cokolwiek, az zaczął mówić...a ja nadal nic nie wspominałam, ze byłam z dziewczynami, bo pomyslałam po co...Tydzien, lub dwa kiedy podałam mu swoje dane na portalu społecznościowym, zobaczył zdjecie z imprezy, dał mi możliwośc wytłumaczenia tekstem : "przypomnij sobie weekend XY", a ja zapomniałam, że nic mu nie wspominałam to się wkopałam tekstem " o co Ci chodzi w sobote widziałam się z dziewczynami a w niedziele z Toba" on zakończył temat, a ja niczego nieswiadoma zyłam sobie w spokoju. Kolejne spotkania, to już były oficjalne i tu zaczynają się schody i całe meritum sytuacji w jakiej jesteśmy jak to nazwałam EGZYSTENCJA W NIBY ZWIAZKU.
Ja pracuje, no dobra pracowałam w pogotowiu po czesci z jego powodu po czesci z wypadkow losowych przerwałam tam prace. JA się o niego martwiłam w roznych sytuacjach od pierdoły po rzecz wazna, nie chcialam, zeby po 2 w nocy wracał z siłowniq, bo biorąc pod uwage swoją prace wiedziałam co sie moze stac. To jego argumentem było to, że skoro ja mam nocne dyzury, to czemu on nie moze sobie o 2 wracac. I do niego nie docierało, ze ja w karetce nie jestem sama i to jest moja praca, a on sam dobrowolnie sie naraza. Zawsze gdzie coś mi nie pasowało w jego zachowaniu on zawsze kontrował to tym, że ja robiła podobnie i to były argumenty z mojej pracy, wiec pomyslałam dobra facet ma racje, to nie bede, az taka. To jest jeden powod dziwnych sytuacji: nie potrafi się postawić w takiej samej sytuacji i dopoki sie nie znajde, to go nie zrozumiem... Juz kilkakrotnie stawial mnie w gorszych i on nadal sadzi, ze ja nie wiem jak to jest.
Druga kwestia...hm.. impreza to tak jak mówiłam nic, bo kiedy odeszlam z pogotowia w dośc szybkim czasie znalazlam prace w transporcie, ale ze bałam sie jego reakcji, ukrywałam to przed nim i długo sie udawało, do momentu kiedy mieliśmy powazniejsza awanture i ja sie rozłaczyłam, wyłaczylam telefon mówiąc mu wczesniej ze nie chce z nim rozmawiac. On przyjechał a mnie nie było, ja się zarzekalam ze jestem, bo przeciez nie powiem mu ze wsiadłam znowu do karetki...no wiadomo kłamstwo wyszło na jaw, a po tej sytuacji z impreza obiecalam, ze nie okłame go, a jednak to zrobiłam, ale uznałam to za mniejsze zło. Bo nie sadziłam ze przyjedzie, a wtedy ja bym prace skonczyła a on by myslał, ze jestem w domu, ale nie wyszło. Pózniej go przepraszałam i znowu obiecywalam poprawe, ze zaczne z nim rozmawiac nie bede się bała powiedziec czegokolwiek, ze powiem co mi na serduchu lezy, a on w zamian za to wszystko chciałby wszystkie informacje, wydało mi się to sensowne, skoro go oszukałam to jakiegos potwierdzenia potrzebował, ze mowie prawde. Ale przyszła sobota po tym pamietnym kłamstwie i zamist z nim rozmawiac siedziałam cicho i to mu dalo kolejny argument, ze ja nic sie nie zmieniam. Faktem jest to, ze chcac nie chcac kocham Go, ale raczej moje zachowania nie pokazuja mu tego. te juz 5 dni temu kiedy mielismy to zakonczyc i w sumie zakonczylismy, na koniec mu powiedziałam, ze to, ze on powiedzial mi prosto w oczy, ze mnie kocha, ale tylko zeby pokazac mi jak sie czuł kiedy go oklamałam ze byłam w domu, a mnie nie było, to nie znaczy ze moje uczucia sie zmieniły. I ten moment kiedy zawrocił, to było po to zeby usłyszał, ode mnie ze moje słowa były kłamstwem i wiedzac jak mi na nim zalezy próbował zmanipulowac mna, zebym powiedziała tak jak mu wygodniej. Ja tego nie zrobiłam, wiec sciagnąl buty i wszedł do mojego mieszkania, tulac mnie i mowiac zebym ja sie przytuliła, ze mu zalezy itp. Ze bycie w zwiazku to spelnienie tych łatwych rzeczy i jak sie bede ich trzymała to bedzie git miedzy nami, ale moze ja jestem głupia ale nie wiem o co mu z tym chodzi...??? a powiedziec nie powie, bo nie chce mnie za raczke prowadzic.
Ale najlepsze w tym wszystkim jest, to: po co się zawracał skoro dwa dni pozniej jak sie zawrocił pyta sie mnie po co on jest ze mna, po co ma marnowac czas, co go przy mnie trzyma? Wiec mu odpowiedziałam ze nie wiem, ale nie powiem, ze takie teksty bola.
I nie wiem...stad były do Was moje pytania jak mu pokazać zeby zobaczył, ze to nie była czcza gadanina, ze mi zalezy i ze chciałabym zeby było normalnie, bo gdzies tam wierze, ze moze byc...jak odzyskac zaufanie?
Moze byc tak i jest to bardzo prawdopodobne, ze jest to dziwna relacja, ale w takim razie jak sie odwazyc zerwac kontakt z osoba ktora sie kocha...
pomozcie prosze, bo ja juz nie wiem co robic...