Czy to chłopak ma problem z alkoholem, czy to ja przesadzam?
Takie wlasnie pytanie usłyszałam kolejny raz od mojej przyjaciółki. Zadzwoniła do mnie zapłakana, ze on poszedł mocno w tango, wyszedł po południu i nie wrócił do teraz, miało byc jedno piwo po południu z kumplem niewidzianym od lat a jest ranek a jego nie ma. Telefon wyłączony, brak odpowiedzi na jej wiadomość ze sie martwi, ze przeciez miał iść na chwile.
Pisze tutaj do Was bo przyznam ze nie wiem co jej powiedziec. Dziewczyna jest z nim juz ponad 3 lata, od roku mieszkają razem. Zawsze lubił alkohol, ale na poczatku wiecie, różowe okulary itp.. Nie widziała tego. Odkad mieszkają razem, zaczęło ją martwić, ze on nie moze wytrzymać tygodnia bez wyjscia z kolegą do knajpy napić sie. Niby to nic złego... Ale raz w tygodniu to minimum, a sa takie ze idzie 4 raz, jak teraz. Najgorsze ze czasami dosłownie brak z nim kontaktu. Ona sie denerwuje ze sie nawalił, nawet nie odpisał gdzie jest. Ona nie wiedziała ze on zabaluje aż tak...
Ja osobiscie alkoholu nie lubie. Rozumiem okazjonalnie, urodziny, egzamin, grill itp. To ma uzasadnienie. Ale iść tak po prostu sie nawalić dla relaksu?
Ja tego nie uznaje i obawiam sie ze gość ma problem ale pytam Was o radę, bo moze przesadzam.
Niepokoi mnie gdy słyszę od niej ze ona próbuje z nim rozmawiac, a on bagatelizuje, mowi ze piwo to nie problem, to nie alkohol. Albo sie wścieka ze ona go 'kontroluje'. A ta kontrola to jego zdaniem jej uwaga, ze ma zostawić jej piwo (jedyne tego wieczoru) i nie pic jej, bo miał juz 4 własne. Na co on zamawia 5, żeby "zrobic jej na zlosc". Potem przeprasza ale niesmak pozostaje. Ze 5 piw to jest mało. Ze inni piją wiecej. Ze w restauracji do obiadu nigdy nie zamówi soku tylko zawsze piwo, choćby bezalkoholowe. Ze juz nieraz sie zdarzyło ze jak poszedł w tango to nie odbierał telefonu, nie dawał znaku zycia. Zal mi mojej koleżanki. Poza tym to naprawde dobry facet i wiem ze ją kocha. Znam go całkiem niezłe i jestem pewna ze tak jest. Ona go rowniez bardzo kocha ale cierpi. Kolejną noc przepłakała nie wiedząc gdzie on jest. To znaczy wiedząc tylko ze on pije. Poza tym są naprawde fajną parą. Gdyby nie ten cholerny problem.. Mam wrazenie ze ta sytuacja jest o tyle dramatyczna ze oni sie kochaja ale ona cierpi przez to... Dla niej takie zachowanie normalne nie jest. A to ze on ją kocha to pewne. Nieraz dał mocne dowody. Ale ten alkohol...
Czy to jest normalne? Czy faceci tyle piją ? Serio nie wiem... Poradzicie cos prosze... Jak to widzicie? Ona przesadza? A jesli nie to czy myślicie ze mozna jakos im pomoc? Ona mówi ze bardzo go kocha ale w chwilach takich jak ta gdy płacze i sie martwi a on pije nie wiadomo gdzie ona mowi ze jest tak zmeczona tym ze chyba powinna odejść... Strasznie mi zal