Na co dzień pracuje zagranicą i tylko sporadycznie bywa w Polsce. Ostatnio zaproponował, abym pojechała do niego na wakacje, ale nie wiem, czy powinnam się zgodzić. Ma mieszkanie służbowe, ale uznałam, że skoro mam tam jechać, to wynajęłabym pokój w hotelu i byśmy spotykali się wieczorami. On na to nie chce przystać, bo uważa, że to strata pieniędzy i głupota. Z drugiej strony nie chce mu się zwalać na tydzień na głowę, tak aby nie miał wcale prywatności. Co powinnam zrobić? Może w ogóle odpuścić sobie ten wyjazd?
Nadmienię, że znamy się prawie dziesięć lat, ale jesteśmy parą dopiero od roku.
Czegoś tu nie rozumiem. Używasz słówka partner, to niby taki partner na wieczór do seksu? Czy partner życiowy? No bo jeśli życiowy, to o jakiej Ty prywatności mówisz? Nie chcesz z nim pomieszkać razem, przynajmniej na czas przyjazdu?
Oczywiście, że życiowy.
Ale nie mieszkamy razem.
Zdarza się, że jak jest w Polsce, to ja nocuję u niego albo on u mnie, ale nie pomieszkujemy ze sobą. Myślę, że gdybym tam pojechała i od razu na tydzień wsiadła mu na głowę, to byłoby dość nieeleganckie. Równie dobrze można spotykać się w ciągu dnia, wieczorami, a potem każde idzie do siebie. I on nie musi krępować się, że łażę mu po mieszkaniu, zglądam kąty etc.
Jesteście parą dopiero od roku?! Ania weź Ty się nie wygłupiaj! i nie rób problemu tam gdzie go nie ma.
Odwróćmy sytuację. Gdybyś to Ty zapraszała partnera na wakacje, oczekiwałabyś, że będzie mieszkał w hotelu? Uznałabyś, że mieszkanie w twym mieszkaniu byłoby z jego strony nieeleganckie?
Na co dzień pracuje zagranicą i tylko sporadycznie bywa w Polsce. Ostatnio zaproponował, abym pojechała do niego na wakacje, ale nie wiem, czy powinnam się zgodzić. Ma mieszkanie służbowe, ale uznałam, że skoro mam tam jechać, to wynajęłabym pokój w hotelu i byśmy spotykali się wieczorami. On na to nie chce przystać, bo uważa, że to strata pieniędzy i głupota. Z drugiej strony nie chce mu się zwalać na tydzień na głowę, tak aby nie miał wcale prywatności. Co powinnam zrobić? Może w ogóle odpuścić sobie ten wyjazd?
Nadmienię, że znamy się prawie dziesięć lat, ale jesteśmy parą dopiero od roku.
A dlaczego nie przyjmiesz do wiadomości faktu, że to dorosły człowiek, a nie dziecko? Dorosły człowiek, który wie, co jest dla niego dobre i któremu nie musisz matkować podejmując za niego decyzje odnośnie tego, co może mu przeszkadzać lub nie. Facet daje Ci jasny komunikat: chce, żebyś przyjechała do niego na wakacje. A Ty wymyślasz sobie problem (który tkwi tylko w Twojej głowie) i szukasz dziury w całym.
Ja bym pewnie nie była w takiej sytuacji. Owszem, zaprosiłabym do swojego mieszkania.
On wie, że tak wypada, więc też tak zrobił. Ale co będzie, jeżeli moje towarzystwo go znudzi? Albo uzna, że zabieram za dużo jego przestrzeni prywatnej?
Ja bym pewnie nie była w takiej sytuacji. Owszem, zaprosiłabym do swojego mieszkania.
On wie, że tak wypada, więc też tak zrobił. Ale co będzie, jeżeli moje towarzystwo go znudzi? Albo uzna, że zabieram za dużo jego przestrzeni prywatnej?
Ty tak serio?
Wiem, że mój problem może wydać się niezrozumiały i idiotyczny. Chcę być niezależna i dlatego tak bardzo bronię się przed wszelkimi przejawami uprzejmości ze strony drugiego człowieka. Nie chcę byc dla nikogo ciężarem i żerować na czyjejś serdeczności. Wiem, że w związku można pozwolić sobie na więcej, ale też są jakieś granice. Byłabym skłonna pobyć u niego chwilę dłużej, ale i tak chciałabym mieć świadomość, że w razie czego mam dokąd wracać - w tym przypadku do hotelu. Fajnie mieć wyjście awaryjne.
10 2017-05-26 17:29:00 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-05-26 17:30:31)
(...) chciałabym mieć świadomość, że w razie czego mam dokąd wracać - w tym przypadku do hotelu. Fajnie mieć wyjście awaryjne.
To trzeba było tak od razu. Partner, o czym napisałaś w pierwszym poście, wyraził swoje zdanie.
Przy okazji powiedz mu o tym, jak widzisz waszą relację warto, by ją znał.
Wiem, że mój problem może wydać się niezrozumiały i idiotyczny. Chcę być niezależna i dlatego tak bardzo bronię się przed wszelkimi przejawami uprzejmości ze strony drugiego człowieka. Nie chcę byc dla nikogo ciężarem i żerować na czyjejś serdeczności. Wiem, że w związku można pozwolić sobie na więcej, ale też są jakieś granice. Byłabym skłonna pobyć u niego chwilę dłużej, ale i tak chciałabym mieć świadomość, że w razie czego mam dokąd wracać - w tym przypadku do hotelu. Fajnie mieć wyjście awaryjne.
Ja bym na miejscu partnera poczuł się obrażony, gdybym usłyszwł coś takiego.
Dlatego mu tego nie powiem.
Chciałabym, aby było dobrze i abyśmy obydwoje czuli się komfortowo w tej sytuacji.
Szczerze mówiąc, to on jest trochę staroświecki, co mi bardzo przeszkadza. Uważa, że powinien brać za mnie odpowiedzialność, opiekować się itd. Potrafi obrazić się, kiedy mówię, że chcę płacić po połowie, albo odmawiam przyjęcia jakiegoś prezentu. Mężczyźni za dużo chcą brać na swoje barki, z tego co widzę.
13 2017-05-26 17:57:26 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-05-26 17:57:42)
Mnie uderzyło jeszcze jedno (co autorka skwapliwie pominęła). Ona, zapraszając do siebie partnera, oczekiwałaby jego pod swym dachem. O nim jednak myśli tak:
(...) On wie, że tak wypada, więc też tak zrobił. (...)
Nie zrobi tego, bo tak chce, bo to jest dla niego zrozumiałe i oczywiste, tylko w trosce o konwenanse.
I dalej:
(...) co będzie, jeżeli moje towarzystwo go znudzi? Albo uzna, że zabieram za dużo jego przestrzeni prywatnej?
Autorka spodziewa się, że jej osoba będzie dla niego ciężarem. Wie, mimo jego wyjaśnień. Wniosek? Zna jego lepiej niż on sam.
I kolejny kwiatek
(...) tak bardzo bronię się przed wszelkimi przejawami uprzejmości ze strony drugiego człowieka. (...)
Bo czym ta uprzejmość grozi?
(...) Nie chcę byc dla nikogo ciężarem i żerować na czyjejś serdeczności. (...
Ciężar? Żerowanie?
W psychologii cytowane przeze mnie opinie nazywane są projekcją - mechanizmem obronnym polegającym na przypisywaniu innym swojego sposobu myślenia.
I 'perełka'
(...) Byłabym skłonna pobyć u niego chwilę dłużej (...)
Po stopach z wdzięczności całować.
(...) Dlatego mu tego nie powiem. (...)
Nie ma to jak szczerość.
Współczuję wam obojgu.
Z rezerwacją hotelu raczej problemów nie ma, więc jeśli sytuacja stanie się niekomfortowa dla którejś ze stron, zawsze możesz się "wyprowadzić".
Tymczasem nie robiłabym przykrości swojemu chłopakowi z góry rezerwując hotel.
Swoją drogą to jakaś dziwna ta wasza relacja - jeśli masz takie dylematy.
A może to Ty dziwna jesteś - rozumiem konwenanse, ale czy w tym przypadku!
Uważam, że przesadzasz.
Dlatego mu tego nie powiem.
Chciałabym, aby było dobrze i abyśmy obydwoje czuli się komfortowo w tej sytuacji.
Szczerze mówiąc, to on jest trochę staroświecki, co mi bardzo przeszkadza. Uważa, że powinien brać za mnie odpowiedzialność, opiekować się itd. Potrafi obrazić się, kiedy mówię, że chcę płacić po połowie, albo odmawiam przyjęcia jakiegoś prezentu. Mężczyźni za dużo chcą brać na swoje barki, z tego co widzę.
Po tym co piszesz uważam, że sama produkujesz sobie problem, który nie istnieje zamiast cieszyć się, że masz kochającego dżentelmena.
Ja bym pewnie nie była w takiej sytuacji. Owszem, zaprosiłabym do swojego mieszkania.
On wie, że tak wypada, więc też tak zrobił. Ale co będzie, jeżeli moje towarzystwo go znudzi? Albo uzna, że zabieram za dużo jego przestrzeni prywatnej?
Jezeli masz TAKIE dylematy po 10 latach znajomosci (!) i roku zwiazku... to nie ma zadnego "zwiazku" jestescie co najwyzej friends with benefits.
Współczucia dla faceta.
Aniaa po co Ci taki związek, jesli tak niekomfortowo się z nim czujesz? A moę obawiasz się, że On się tobą rozczaruje? O co tu chodzi?
Dziwne W Naszym Kraju Panują Nawyki,
Kobietę Dopada Myślenie Podczas Turystyki
Czy Zamieszkać ? Czy Na Chwilę Zawitać ? To Niestety
Temat Rozważań Stały - Rozpoznany Przez Kabarety
Cóż, prawda jest taka, że nie widujemy się zbyt często. Wprawdzie bywa w Polsce średnio raz na tydzień, ale nie zawsze mogę się spotkać. Mam dużo zajęć i właściwie całe dnie spędzam w pracy. Kiedy już się spotkamy to wielkie święto. Za kilka miesięcy wraca tutaj na stałe, więc pewnie wtedy będzie więcej okazji do przebywania razem. Do tego czasu nie chciałabym się zbytnio narzucać.
Problem leży też w tym, że uważam, iż na niego nie zasługuję. Kurczę, żenada o tym pisać, ale jestem na anonimowym forum, więc jakoś tak lżej. On jest wykształconym, inteligentnym, przystojnym facetem, o dużych ambicjach i świetnych perspektywach na przyszłość. Obawiam się, że będę się przy źle nim prezentować i przyniosę wstyd, dlatego staram się unikać wszelkich sytuacji, w których pokazywalibyśmy się w bardziej "oficjalnym" gronie razem. Nie chcę przystać na propozycję wspólnego "zamieszkania", aby nie dać powodów do plotek. Nie chcę, aby znajomi z pracy pomyśleli sobie, jakiego fatalnego wyboru dokonał. Jestem mało reprezentatywna i wypadam blado na tle innych kobiet. Cieszę się, że ma wolę, aby być ze mną, ale zupełnie nie rozumiem, co nim kierowało. Na co dzień spotyka wiele kobiet, a co kolejna to ciekawsza. Po co równać w dół, skoro można wybrać kogoś na poziomie?
Zamiast się cieszyć że Wam się układa to Ty to próbujesz zepsuc.
Aniaaa, idealizujesz go.. a nikt nie jest idealny w codziennym życiu. poznajemy się od swoich gorszych stron i poznajemy też też wiele wspaniałych rzeczy, tworzy się imtymność i zaufanie. To chce zrobić Twój partner- nie ma się co tego bać. Nie stawiaj tak po pręgierzem i siebie i jego- wyluzuj. Myślisz że On nie ma obaw, jak go odbierzesz? Już teraz pewnie się zastanawia - czemu ona nie chce ze mną pomieszkać nawet przez tydzień?
Skąd przekonanie, że mu nie dorównujesz? Chodzi o sukcesy zawodowe, wykształcenie, wygląd, rodzinę?
Cóż, prawda jest taka, że nie widujemy się zbyt często. Wprawdzie bywa w Polsce średnio raz na tydzień, ale nie zawsze mogę się spotkać. Mam dużo zajęć i właściwie całe dnie spędzam w pracy. Kiedy już się spotkamy to wielkie święto. Za kilka miesięcy wraca tutaj na stałe, więc pewnie wtedy będzie więcej okazji do przebywania razem. Do tego czasu nie chciałabym się zbytnio narzucać.
Problem leży też w tym, że uważam, iż na niego nie zasługuję. Kurczę, żenada o tym pisać, ale jestem na anonimowym forum, więc jakoś tak lżej. On jest wykształconym, inteligentnym, przystojnym facetem, o dużych ambicjach i świetnych perspektywach na przyszłość. Obawiam się, że będę się przy źle nim prezentować i przyniosę wstyd, dlatego staram się unikać wszelkich sytuacji, w których pokazywalibyśmy się w bardziej "oficjalnym" gronie razem. Nie chcę przystać na propozycję wspólnego "zamieszkania", aby nie dać powodów do plotek. Nie chcę, aby znajomi z pracy pomyśleli sobie, jakiego fatalnego wyboru dokonał. Jestem mało reprezentatywna i wypadam blado na tle innych kobiet. Cieszę się, że ma wolę, aby być ze mną, ale zupełnie nie rozumiem, co nim kierowało. Na co dzień spotyka wiele kobiet, a co kolejna to ciekawsza. Po co równać w dół, skoro można wybrać kogoś na poziomie?
To pewnie masz rację. Daj mu więc spokój skoro ma ładniejsze i mądrzejsze kandydatki. Tylko mu to powiedz żeby nie myślał że ma partnerkę i się nie ograniczał.
Chcę być niezależna i dlatego tak bardzo bronię się przed wszelkimi przejawami uprzejmości ze strony drugiego człowieka.
Osoba niezależna to taka, która potrafi sama o siebie zadbać.
Ja mam wrażenie, że jesteś bardzo niepewna siebie, dlatego boisz się, że gdy mężczyzna dłużej z Toba posiedzi, to mu się odwidzi, bo zobaczy Ciebie Twoimi oczami.
Aniaaa, idealizujesz go.. a nikt nie jest idealny w codziennym życiu. poznajemy się od swoich gorszych stron i poznajemy też też wiele wspaniałych rzeczy, tworzy się imtymność i zaufanie. To chce zrobić Twój partner- nie ma się co tego bać. Nie stawiaj tak po pręgierzem i siebie i jego- wyluzuj. Myślisz że On nie ma obaw, jak go odbierzesz? Już teraz pewnie się zastanawia - czemu ona nie chce ze mną pomieszkać nawet przez tydzień?
Skąd przekonanie, że mu nie dorównujesz? Chodzi o sukcesy zawodowe, wykształcenie, wygląd, rodzinę?
Chodzi o całokształt. Zawsze uważałam, że ludzie powinni dobierać się podług schematu - mądry z mądrą, ładny z ładną etc. Odkąd z nim jestem, zastanawiam się, dlaczego wybrał właśnie mnie. Wcześniej znaliśmy się szmat czasu, ale kiedy byliśmy tylko przyjaciółmi wszystko wyglądało inaczej. Wyjeżdżaliśmy wspólnie na wakacje, na zagraniczne stypendia, spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. Wiedząc, że nic do mnie nie ma, byłam bardziej otwarta i nie zastanawiałam się nad każdym krokiem. Teraz, kiedy jesteśmy w związku, zaczęłam analizować pewne rzeczy. Nie chcę wyjść na nachalną, zaborczą, dlatego wolę się wycofać.
Nie chcę wyjść na nachalną, zaborczą, dlatego wolę się wycofać.
Obawiasz się, że nie znasz granic, czy że Twój partner jest przewrażliwiony?
Wiedząc, że nic do mnie nie ma, byłam bardziej otwarta i nie zastanawiałam się nad każdym krokiem. Teraz, kiedy jesteśmy w związku, zaczęłam analizować pewne rzeczy.
Mi to "pachnie" strachem przed odrzuceniem...
Obawiam się, że zrobię coś nie tak i on się do mnie zrazi. Zależy mi na nim, ale mam z tyłu głowy, że zaraz wszystko się posypie. Nie potrafię wyobrazić sobie, że on zechciałby być ze mną na dłużej. Właściwie to czekam, aż ten związek się skończy i potwierdzą się moje obawy. Nie chodzi o to, że mu nie ufam, albo posądzam o zdradę - po prostu nie mieści mi się w głowie, że moglibyśmy być razem przez dłuższy czas, nie mówiąc już o całym życiu.
Nie potrafię wyobrazić sobie, że on zechciałby być ze mną na dłużej. Właściwie to czekam, aż ten związek się skończy i potwierdzą się moje obawy. Nie chodzi o to, że mu nie ufam, albo posądzam o zdradę - po prostu nie mieści mi się w głowie, że moglibyśmy być razem przez dłuższy czas, nie mówiąc już o całym życiu.
Czyli strach przed odrzuceniem. Poczytaj sobie na ten temat, myślę, że to Ci pomoże zrozumieć na czym to polega, skąd się bierze i jak z tym walczyć.
Mam tak paskudny charakter i jestem do tego stopnia niewyuczalna, że nawet gdy poczytam na wskazany przez Ciebie temat, to nic do mnie nie dotrze. Chyba jestem typem człowieka, który nie powinien myśleć o stałym związku.
Mam tak paskudny charakter i jestem do tego stopnia niewyuczalna, że nawet gdy poczytam na wskazany przez Ciebie temat, to nic do mnie nie dotrze.
Czyli nawet nie poczytasz, nie dowiesz się, bo z góry zakładasz, że nic to nie da. Znasz pojęcie "samospełniające się proroctwo"?
Dobrze jest być świadomym swoich wad, ale przy okazji wiedzieć, że Ty sama jesteś w stanie zmienić dużo w swoim życiu, tylko trzeba chcieć i się ogarnąć. Bycie na "nie" nic nie pomoże, a problemy będą się mnożyły.
Jeśli go kochasz, to czemu by nie pojechać do niego?
Aniaaaaa napisał/a:Mam tak paskudny charakter i jestem do tego stopnia niewyuczalna, że nawet gdy poczytam na wskazany przez Ciebie temat, to nic do mnie nie dotrze.
Czyli nawet nie poczytasz, nie dowiesz się, bo z góry zakładasz, że nic to nie da. Znasz pojęcie "samospełniające się proroctwo"?
Dobrze jest być świadomym swoich wad, ale przy okazji wiedzieć, że Ty sama jesteś w stanie zmienić dużo w swoim życiu, tylko trzeba chcieć i się ogarnąć. Bycie na "nie" nic nie pomoże, a problemy będą się mnożyły.
A jak zmienić zakodowaną w głowie pewność, że nie jest możliwe, aby ktoś mógł być z tobą przez dłuższy czas? Nie daję mu do zrozumienia, że cos jest nie tak. Staram się jedynie trzymać na dystans, aby nie pozwolić sobie na zbyt wiele.
33 2017-05-27 18:42:12 Ostatnio edytowany przez Cougarzyca (2017-05-27 18:45:41)
A jak zmienić zakodowaną w głowie pewność, że nie jest możliwe, aby ktoś mógł być z tobą przez dłuższy czas? .
Poczytaj najpierw jakieś artykuły na temat strachu przed bliskością. W internecie jest tego sporo. Ja miałam to samo, do pewnego czasu nie potrafiłam w ogóle wejść w jakikolwiek związek.
W międzyczasie jakoś z tego wyszłam, przez kontakty z ludźmi i pracę nad sobą, choć nigdy nie byłam świadoma tego, co to było. Zawsze myślałam, że jestem po prostu zdystansowana, że mam taki charakter. Istnienie czegoś takiego strach przed odrzuceniem dowiedziałam się całkiem niedawno i wierz mi, że nawet teraz, gdy niby ten etap mam już za sobą, sama wiedza na temat tego, co mi dolegało, bardzo mi pomogła.
Zawsze możesz też skorzystać z pomocy psychologa, bo strach przed odrzuceniem łączy się z poczuciem niskiej wartości siebie (na to sama bym nigdy nie wpadła).
Nie daję mu do zrozumienia, że cos jest nie tak. Staram się jedynie trzymać na dystans, aby nie pozwolić sobie na zbyt wiele.
Właśnie w ten sposób dajesz mu do zrozumienia, że coś jest nie tak Bo gdyby wszystko było ok, to byś się nie dystansowała. On to wyczuje, zacznie pytać o co chodzi, Ty wycofasz się jeszcze bardziej i w końcu się pożegnacie - tak jak sobie z góry założyłaś.
Szkoda schrzanić fajną znajomość, więc weź się za siebie, bo potem możesz żałować.
Ja jedną ciekawie rokującą znajomość zawaliłam mocno i z perspektywy czasu nie żałuję, bo małolata byłam, ale czasem zastanawiam się, co by było gdyby. Ja też jedynie trzymałam dystans, żeby nie pozwolić sobie na zbyt wiele, choć w myślach pozwalałam sobie na wszystko. Ty z kolei jesteś już duża, masz szansę nie nawalić i tego Ci życzę.
Ania, polecam pójść na psychoterapię, bo się sama z sobą zamęczysz.
Z moim aktualnie mężem zamieszkaliśmy po 3 m-cach związku. Dziwi mnie trochę Twoja postawa, ja bym była bardzo szczęsliwa z tego obrotu sytuacji. Twój partner chce spędzić z Tobą czas, uważam, ze bez większego skrępowania powinnaś przyjąć zaproszenie. Mieszkanie słuzbowe objawia sie tym, że mozna mieszkac w nim z partnerką/żoną itp
Dziękuję Wam wszystkim i każdej z osobna. Zastanowiłam się trochę nad sobą, przemyślałam kilka spraw, i doszłam do wniosku, że macie rację. Moje zachowanie jest nieracjonalne i jeżeli nadal będę postępować tak jak do tej pory, to najpewniej nie utrzymam tego związku. Nie będę bukować żadnego hotelu; pojadę do mojego M. i świetnie spędzę czas. Pewnie cały czas będę mieć opory, ale z czasem musi być lepiej. Trzymajcie za mnie kciuki i życzę Wam wszystkim dużo szczęścia i samych radości w życiu