Cześć,
Ostatnio podjąłem nad sobą ogrom pracy, przeczytałem górę artykułów próbując lepiej zrozumieć siebie, swoje zachowanie i to co mną kieruje.
Zmotywowała mnie do tej pracy nad sobą świadomość tego, że okazałem się toksycznym człowiekiem, który wpadł w spiralę błędów psując nowy wspaniały związek od środka. Pogodziłem się z tym, co mną kieruje, rozumiem, że przyczyna mnóstwa rzeczy leży bezpośrednio w mojej głowie.
To co udało mi się do tej pory zidentyfikować, jako błędy:
1. Zazdrość - wynikająca najpewniej z niskiej samooceny i porównywania się z innymi osobami, skupiając na własnych wadach i niedostatkach w porównaniu z innymi osobami. Ktoś błyszczy w towarzystwie? Ja nie. Ktoś posiada wypracowane umiejętności? Ja nie. Przykłady można mnożyć. Zauważam, że moja partnerka jest ze mną i kocha mnie PO PROSTU i nie muszę na to uczucie zasługiwać, jednak czasem ciężko mi pokonać zazdrość i puścić sprawy swoim torem.
2. Kontrola - daje mi złudne poczucie bezpieczeństwa. Staram się planować każdy aspekt swojego życia z dużym wyprzedzeniem, uwzględniając wielowariantowość i aspekty, gdzie coś może nie wypalić. Zajmuje to mnóstwo mojego czasu, energii i zaangażowania. Nie potrafię puścić wodzy i brać tego, co niesie życie i na co nie mam najmniejszego wpływu. Budzi to we mnie lęki przed przyszłością, wychodzi ze mnie brak wiary i zaufania do ludzi, którzy nie chcą mnie wcale skrzywdzić, tylko pragną żyć swoim życiem i być szczęśliwymi. Najmocniej widoczne to było w związku, gdzie zacząłem mieć wygórowane oczekiwania, a problemy wynikające z tego, że jesteśmy po prostu innymi ludźmi urastały w mojej głowie do rangi ogromnych problemów, gdzie związek zamiast dawać obojgu radość z samego istnienia stał się syzyfową pracą nad nieistotnymi szczegółami, które wyłamywały się z mojego "planu"
3. Kompleks wybawiciela - moją wartość i samoocenę uzależniałam od tego, jak mocno się dla kogoś poświęcę, zaofiaruję, wyręczę. To na szczęście udało mi się w miarę już przezwyciężyć i zrozumieć, że na miłość i akceptację nie muszę zapracowywać. A uzależnianie od siebie przez wyręczanie nie jest dobre.
4. Brak umiejętności brania życia takim jakim jest - pragnę mieć kontrole nad wszystkim, póki wszystko przebiega według aspektów jakie rozważyłem, jest OK, dopóki mam na coś gotowe rozwiązanie. Jeśli coś wychodzi niespodziewanie, budzi we mnie agresję, negację.
Pragnę skonfrontować z Wami to, co mnie męczy. Być może ktoś przechodzi lub przechodził przez podobne rozterki w swoim życiu i będzie w stanie konstruktywnie ze mną porozmawiać, wskazać drogę jak przezwyciężyć w sobie te złe rzeczy. Pracę domową raczej odrobiłem, zidentyfikowałem w sobie problemy, zrozumiałem, że tylko ja jestem odpowiedzialny za to co się dzieje.
Pozdrawiam wszystkich