Brzmisz tak, jakbyś całe życie był zamknięty na radość, zadowolenie i odczuwanie szczęścia. Tego można się nauczyć, trzeba tylko znaleźć odpowiednie bodźce. Weź pod uwagę, że nie masz nic do stracenia i masz na tyle patową sytuację, że możesz poeksperymentować. Zaproponuję Ci kilka rzeczy, może z czegoś skorzystasz:
- zrób listę rzeczy, które lubisz robić (gotowanie, słuchanie muzyki, jazda samochodem, oglądanie zachodów słońca, etc.) i postaraj się je rozwijać. Na przykład jeśli do tej pory od czasu do czasu upichciłeś kolację, teraz wyszukaj jakiś kosmiczny przepis z długą listą składników i zrób coś, czego dotąd nigdy nie jadłeś. Albo wybierz się na przejażdżkę autem tam, gdzie nigdy nie byłeś, choćbyś miał przejechać sporo kilometrów i wrócić na drugi dzień. Nie chodzi o wywołanie euforii, ale raczej o przedłużenie przyjemności, aby subtelne uczucie stało się nieco bardziej wyraziste.
- próbuj nowych rzeczy, umów się ze sobą, że raz w tygodniu będziesz robił coś, czego nigdy dotąd nie miałeś okazji spróbować. Np. wstań wcześniej żeby zobaczyć zachód słońca, kup butelkę whisky, której nigdy nie piłeś, zjedz dziwny owoc, który widzisz pierwszy raz w życiu, pojedź do pracy inną drogą niż zawsze, zmień fryzurę albo zapuść brodę jeśli nie nosisz, zamów kurs językowy. Rób małe kroczki i stopniowo poznawaj świat wokół siebie. Warto otworzyć się na nowe doznania, a małe urozmaicenia fajnie odświeżają mózg 
- pielęgnuj swoje małżeństwo - nawet jeśli żona z początku będzie niechętna, to może podziałać również na sferę intymną. Spotykajcie się na neutralnym gruncie, np. oboje po pracy umówcie się na kawę na mieście, znajdźcie czas na kolację w restauracji, wyjście do kina, cokolwiek. Może dałoby się wygospodarować wspólny weekend w jakimś fajnym (ale nieodległym) miejscu? Nie znam specyfiki waszego małżeństwa wiec trudno zaproponować mi coś konkretnego 
- seksu można, a nawet trzeba się nauczyć i to w każdym wieku. Oglądałeś chyba 40-letniego prawiczka
W przypływie odwagi i po stworzeniu odpowiedniego klimatu porozmawiaj z żoną o seksie. Oboje jesteście zamknięci w tym temacie, ale w sumie co masz do stracenia? Najwyżej obruszy się i machnie ręką twierdząc, że ma ważniejsze sprawy na głowie. A jeśli pociągnie temat, da Ci znak, że ją brak seksu też uwiera i chętnie coś by z tym zrobiła. Możecie zacząć choćby od tej minetki, rozwiń to, niech powie Ci w jaki sposób masz to robić i czy w ogóle to lubi. Jesteście dorośli, przeżyliście już kawał czasu razem, nie możecie się siebie wstydzić.
- fantazjuj, w końcu o tym jest ten temat
nawet jeśli nie masz ochoty ani "weny", wykorzystaj weekend na pofolgowanie swojej wyobraźni. Połóż się w odosobnionym miejscu, odpocznij, zrelaksuj. Stopniowo zacznij odtwarzać sceny z filmów albo projektuj własne fantazje z różnymi wariacjami na temat minetki (skoro jest coś, co lubisz, to warto się tego trzymać
). Z początku będzie dziwnie, zwłaszcza, że od dawna tego nie robiłeś. Ale potem ciało zacznie się rozluźniać, a Ty powoli będziesz przełamywać bariery swojego umysłu.
No i pamiętaj - nie robiąc nic, nie zmieniasz nic. Nie wygrasz w totka, jeśli nie zagrasz
Stagnacja jest dobra pod warunkiem, że daje nam satysfakcję i poczucie bezpieczeństwa. U Ciebie tego nie ma, więc dąż do takiej stabilizacji, która przyniesie Ci komfort psychiczny.
PS: kiedy się tak nad tym zastanowię, to mnie też nic nie "porywa". Ale znajduję przyjemność w wielu rzeczach - czytaniu, słuchaniu muzyki, oglądaniu skandynawskich filmów, opiekowaniu się zwierzętami, jedzeniu, aranżacji wnętrz, siedzeniu przed kominkiem z lampką wina. Też lubię ludzi, którzy mają swoje pasje (w prawdziwym tego słowa znaczeniu), ale to może jakiś wyższy stopień wtajemniczenia 