Fantazje.. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 85 ]

1

Temat: Fantazje..

Obejrzałem sobie na You Tube ciekawą debatę o fantazjach seksualnych na kanale "Strefa Psyche SWPS". Polecam.

I tak sobie pomyślałem o sobie. O swoich fantazjach. Od jakiegoś czasu mam z nimi ogromny problem. Zauważyłem, że praktycznie prawie w ogóle nie mam fantazji, a jeśli są to bardzo...ubogie. To całkiem inaczej niż dawniej, kiedy to fantazja naprawdę potrafiła wzbudzić podniecenie. Zastanawiam się na ile problem z fantazjami jest związany z braniem leków antydepresyjnych, bo mam wrażenie, że jakiś związek jest. Poza tym duży wpływ na to ma chyba też generalne rozczarowanie seksem. Byłem w życiu dwa razy u seksuologa i niestety nie trafiałem dobrze. Zastanawiam się jednak, czy nie powinienem znów spróbować...

A jak jest u Was ? Fantazjujecie jeszcze ? Realizujecie te fantazje ? Czy to są wciąż te same fantazje co przed laty ?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Fantazje..

To jest przykre i zdumiewajace, ze tacy ludzie, jak ty - otwarci, szczerzy, piszacy piekna polszczyzna, z poczuciem humoru (jeszcze by sie cos znalazlo ale nie chce przesadzic:))- gdzies na swojej drodze maja taka schize, ze musza brac antydepresanty.

No - co do zwiazku brania antydepresantow a lipido nie ma watpliwosci, naukowo potwierdzone, niezaprzeczalne dowody. Wiele lekow niestety ma wplyw na libido, a te ktore ty bierzesz sa nr1.

Ale byc moze glowna przyczyna jest, jak to ujales, rozczarowanie seksem? Pewnie rozczarowales sie duzo wczesniej, zanim leki zaczales brac. Pamietam, ze masz spore problemy w malzenstwie. Tym bardziej, oczywiscie ze powinienes sprobowac jeszcze raz z psychologiem, seksuologiem. Szkoda zycia zeby je marnowac, smucic sie, nie korzystac z niego... Eh, ty to przeciez wiesz, ale pewnie twoja silna wola i chec walki oscyluja gdzies wokol zera, od kiedy zaczales brac leki. Dlugo je bierzesz? Masz zaufanie do tego, ktory ci je przepisal? Z powodu jakich objawow zaczales je brac... i czy ustapily?

Kibicuje i trzymam kciuki, zeby twoja zona poszla na terapie z toba, kurcze - bez poprawy stosunkow z nia (stosunkow szeroko rozumianych;)) to nic u ciebie nie bedzie dobrze.

Kazdy fantazjuje, ty tez:) Dlaczego piszesz, ze sa ubogie?;) nie moga byc mniej czy bardziej ubogie, fantazja to... fantazja. Dla jednego bedzie czyms dziwnym, dla kogos innego czyms extra, ale chyba nie ma sensu oceniac ja wedlug jakiejs skali. Gdyby moje ocenic wedlug skali np. "normalnosci", musieliby mnie zamknac we wariatkowie:) Ale dla mnie takie sceny z moich wlasnych fantazji sa akceptowalne, pozadane i fajne. Niektore te same od lat, niektore sa nowe, niektore tez zapozyczone od innych osob, tzw. zaslyszane fantazje, ktore ktos mi opowiedzial i mi sie rowniez wkrecily. Niektore realizuje, niektore nie, bo nie mialabym zaufanych ludzi do ich realizacji, a jeszcze innych nie, bo moj maz by ich nie zaakceptowal.
To jakiez to fantazje miewasz, Wilku?:) Opisz to ci napisze, czy uwazam je za ubogie:)

3

Odp: Fantazje..

Vicky dziękuję bardzo za miłe słowa. Zaskoczyły mnie. Nie myślałem nigdy, że piszę piękną polszczyzną smile Po prostu staram się dobrze pisać. To taki nawyk, pozostałość jeszcze z czasów licealnych. Faktem jest, że lepiej się czuję pisząc, niż mówiąc.
W sumie antydepresanty to biorę już... , nawet trudno mi to określić, chyba jakieś 8 lat, a może już nawet 10. Były w tym czasie ze 2 przerwy, ale nie trwały nawet rok. Problemy z seksem zaczęły się już od samego początku, ale wcześniej to były kontakty incydentalne i dość rzadkie. Dopiero kiedy się pierwsze raz z kimś związałem i zacząłem regularnie wchodzić w tą sferę to to rozczarowanie się pojawiło. Ten okres pokrywa się mniej więcej z tym pierwszym moim okresem depresyjnym kiedy to zacząłem brać leki. No i nastąpiło pewne sprzężenie zwrotne. Depresja się uspokoiła, ale pogorszyły się sprawy z seksem. W czym się to objawia ? Najogólniej mówiąc to w tym, że seks nie sprawia dużej przyjemności. Jest taki letni, a nie gorący. Poza tym jestem zawsze trochę spięty, bo mam problemy z "mechaniką" i zawsze jest z tyłu głowy jakiś strach, czy będzie ok. Wiem, że to jest samonakręcanie się, ale cholernie trudno czuć w tej kwestii pewność siebie, kiedy nie ma ku temu podstaw. Wczoraj byłem na terapii (chodzę od dłuższego czasu) i poruszałem po raz kolejny kwestię tych moich problemów z seksem. Jestem świadom tego, że tkwię w zamkniętym kręgu, że sam się tak naprawdę "kastruję", ale jest mi ciężko się z tego wyrwać. Ostatnio oglądałem na You Tube pewien wykład seksuologów i tam właśnie stwierdzono, że do udanego seksu jest niezbędna "zdrowa agresja". Moja terapeutka tak samo uważa. A ja tej "zdrowej agresji" nie umiem (mnie się wydaje, że jej w ogóle nie mam) wypuścić. Agresję kieruję głównie w swoją stronę zamykając się w tym kręgu. Boli mnie to, że mimo tego, że jestem w małżeństwie to jestem z tym wszystkim sam. Żona przestała kompletnie się interesować tą sferą życia. Do czego pewnie się wydatnie przyczyniłem. Zamknięty krąg polega na tym, że nie czuję się w mocy, żeby pokonać tą oziębłość żony.

A moje fantazje ? Kiedyś dawno temu, jeszcze zanim zacząłem wchodzić w seks, były chyba całkiem normalne. Nic pewnie nadzwyczajnego. Fantazjowałem o pewnych osobach, o pewnych sytuacjach. A teraz ? Teraz ta niemoc w życiu przełożyła się również na sferę fantazji. Najczęściej jest to fantazja o seksie oralnym, w którym ja jestem dawcą, a kobieta biorcą. To trochę ubogo wg mnie. Próbuję czasem przypominać sobie dawne fantazje, ale to już nie to. To jak mocno odgrzewany kotlet.

4 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-25 09:05:19)

Odp: Fantazje..

Ale, jak to ujales,  pokonywanie ozieblosci  zony chyba nie powinno leżeć w Twojej mocy? To przecież ona ma problem z oziebloscia, nie Ty.
Uwazasz, ze jak będziesz chodził na terapie to Twoja zona się zmieni? Jak będziesz starał się być inny to ona się zmieni?  Nie chce Cie martwić, ale być może ona juz taka w stosunku do Ciebie pozostanie i nie masz na to żadnego wpływu. Nie zawsze wszystko zależy od nas. Mozemy stawać dla kogos na rzęsach i nic. A przy kims innym nie musimy robić nic poza byciem sobą i jest świetnie.

5 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2017-04-25 09:22:41)

Odp: Fantazje..
adiaphora napisał/a:

Ale, jak to ujales,  pokonywanie ozieblosci  zony chyba nie powinno leżeć w Twojej mocy? To przecież ona ma problem z oziebloscia, nie Ty.
Uwazasz, ze jak będziesz chodził na terapie to Twoja zona się zmieni? Jak będziesz starał się być inny to ona się zmieni?  Nie chce Cie martwić, ale być może ona juz taka w stosunku do Ciebie pozostanie i nie masz na to żadnego wpływu. Nie zawsze wszystko zależy od nas. Mozemy stawać dla kogos na rzęsach i nic. A przy kims innym nie musimy robić nic poza byciem sobą i jest świetnie.

Tak naprawdę to ja nie wiem, czy oziębłość w ogóle stanowi dla niej problem. Mówi, że nie czuje potrzeby seksu i tyle. Z tego co tu czytam w zakładanych tematach przez różne kobiety to wiem, że najczęściej preferują one w seksie silnych i dominujących mężczyzn. Wiem, że żona miała w czasach studenckich dość bogate życie erotyczne. Jak sama kiedyś stwierdziła "wyszumiała" się pod tym względem. Myślę, że mogłem w wydatny sposób przyczynić się do jej aktualnego podejścia do seksu.
Na terapię nie chodzę, żeby moja żona się zmieniła. To bez sensu. Możliwe, że ona już taka w stosunku do mnie pozostanie.

6 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-25 09:38:48)

Odp: Fantazje..

No ok, a chodzisz na terapie, bo? Czego oczekujesz po terapii?  Konkrety, jeśli możesz.
Wiesz, może zabrzmi to brutalnie, ale czasem wystarczy zmienić partnera i wszelkie terapie stają się zbędne.

7

Odp: Fantazje..
adiaphora napisał/a:

No ok, a chodzisz na terapie, bo? Czego oczekujesz po terapii?  Konkrety, jeśli możesz.
Wiesz, może zabrzmi to brutalnie, ale czasem wystarczy zmienić partnera i wszelkie terapie stają się zbędne.

Chodzę na terapię, bo generalnie jestem typem depresyjnym, neurotycznym, z niską samoooceną, wycofanym. Nie mam jakiś sprecyzowanych oczekiwań po terapii. Może to zabrzmi głupio, ale chodzi o przegadanie problemów, które mnie trapią, a których z nikim innym nie przegaduję.

Zmiana partnera coś daje, jeśli to partner stanowi główny problem. Ale ja zabiorę siebie w każdy innych związek i będzie podobnie.

8

Odp: Fantazje..

Ale jesteś pewien, ze nie pomyliles przyczyny ze skutkiem?

9

Odp: Fantazje..
adiaphora napisał/a:

Ale jesteś pewien, ze nie pomyliles przyczyny ze skutkiem?

Tak myślę.

10

Odp: Fantazje..

Wilczysko - sytuacja z przed pół godziny :
Mój szykuje (ubiera się ) do pracy,  stoimy i o czymś tam rozmawiamy - w pewnym momencie chwyta mnie za pierś i uśmieszek, ja robię krok do przodu - do niego. On praktycznie ucieka i coś tam krzyczy "eeeeee oszalałaś?" Więc się go pytam - "to po co zaczepiasz a teraz się boisz ?" .

On był tak jak Ty przez tyle lat przyzwyczajony do tego, że w takich chwilach zawsze słyszał "spadaj, odwal się, daj mi spokój"! A teraz nagle zmiana, w drugim kierunku.

Może faktycznie jakbyś miał inną partnerkę, to byś się "otworzył" na te sprawy ?

11

Odp: Fantazje..
viki43 napisał/a:

Wilczysko - sytuacja z przed pół godziny :
Mój szykuje (ubiera się ) do pracy,  stoimy i o czymś tam rozmawiamy - w pewnym momencie chwyta mnie za pierś i uśmieszek, ja robię krok do przodu - do niego. On praktycznie ucieka i coś tam krzyczy "eeeeee oszalałaś?" Więc się go pytam - "to po co zaczepiasz a teraz się boisz ?" .

On był tak jak Ty przez tyle lat przyzwyczajony do tego, że w takich chwilach zawsze słyszał "spadaj, odwal się, daj mi spokój"! A teraz nagle zmiana, w drugim kierunku.

Może faktycznie jakbyś miał inną partnerkę, to byś się "otworzył" na te sprawy ?

Trudno mi powiedzieć. Faktem jest, że kiedyś z żoną też było inaczej. Lepiej. Nie było może super szału, ale coś w ogóle było. Teraz nie ma nic.
Poza tym jeśli chodzi o "inną partnerkę" to ja już nie chcę robić sobie kolejnej rewolucji w życiu. Lubię spokój. Nie lubię zmian.

12 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-25 14:14:39)

Odp: Fantazje..

Tylko, ze Ty i zona to takie naczynia połączone. Twierdzisz, ze Twoj stan psychiczny przyczynil sie on do sytuacji, ze przestales zone  interesowac, jako mezczyzna.  Ale w duzej mierze i jej stosunek do Ciebie wplynal na to, ze chodzisz na terapie.   Do udanego seksu może i potrzebna jest zdrowa agresja o której napisales, ale przede wszystkim chętna i akceptujaca Cie kobieta.  Mnie sie wydaje, z tego co tu i owdzie udalo mi sie przeczytac w temacie Twojego malzenstea, ze nie jestescie w seksie dopasowani, stad problemy.  Nie spelniasz jej potrzeb w tej sferze i byc moze nigdy nie spelnisz bo masz inny temperament i w ogóle nie jesteś takim, jakim ona chciałaby Cie widzieć. Przykładowo, jeśli ona lubi w łóżku zdecydowanego, ujmijmy to w cudzysłów neandertala,  który bierze ja i wyciska jak cytryne a Ty masz naturę delikatnego romantycznego kochanka, to choćbys stawał na rzęsach, nie bedzie miala ochoty na seks z Toba. Moglbys udawac, probujac wejsc w role, ale po pierwsze, ona by od razu ten falsz wychwycila, po drugie, Ty sam bys sie czul zle w takim przebraniu.  W lozku nie da sie udawac kogos innego, niz jestesmy. Poza ta sfera możesz być dla niej fantastycznym gościem, kumplem, przyjacielem, ale nie kochankiem.
I w takim wypadku żadne terapie nie przyniosą efektu, nie polepszy Ci się samopoczucie, depresja nie minie. No bo jak ma minąć, gdy cały czas tkwisz w relacji, która jest przyczyna   Twoich problemów. To trochę tak, jakby zona maltretowana przez męża chodziła na terapie, żeby lepiej radzić sobie z faktem, ze maz sie nad nią znęca, ale odejść od niego nie zamierza.
A Ty akceptujesz taki status quo waszego związku i wprost piszesz, ze być może ona juz taka dla Ciebie pozostanie. Ona na pewno się nie zmieni dla Ciebie. Ty tez się nie zmienisz dla niej. Możesz tak egzystować długie lata, chodzić na terapie i "przegadywac" problemy a nawet lykac antydepresanty.  Może poprawi Ci to samopoczucie na krótko.
Sam przecież wiesz, jakie byłoby najlepsze wyjście, ale boisz sie zmian, nie wierzysz w siebie, czujesz się źle, ale bezpiecznie w swoim życiowym grajdole. Być może wychodzisz z założenia, ze możesz mieć gorzej wiec lepiej nie kusic losu. Nikt nie lubi rewolucji w życiu robić, dlatego  tak wiele osób żyje razem, ale osobno. Smutne, ale prawdziwe.

13

Odp: Fantazje..
adiaphora napisał/a:

Tylko, ze Ty i zona to takie naczynia połączone. Twierdzisz, ze Twoj stan psychiczny przyczynil sie on do sytuacji, ze przestales zone  interesowac, jako mezczyzna.  Ale w duzej mierze i jej stosunek do Ciebie wplynal na to, ze chodzisz na terapie.   Do udanego seksu może i potrzebna jest zdrowa agresja o której napisales, ale przede wszystkim chętna i akceptujaca Cie kobieta.  Mnie sie wydaje, z tego co tu i owdzie udalo mi sie przeczytac w temacie Twojego malzenstea, ze nie jestescie w seksie dopasowani, stad problemy.  Nie spelniasz jej potrzeb w tej sferze i byc moze nigdy nie spelnisz bo masz inny temperament i w ogóle nie jesteś takim, jakim ona chciałaby Cie widzieć. Przykładowo, jeśli ona lubi w łóżku zdecydowanego, ujmijmy to w cudzysłów neandertala,  który bierze ja i wyciska jak cytryne a Ty masz naturę delikatnego romantycznego kochanka, to choćbys stawał na rzęsach, nie bedzie miala ochoty na seks z Toba. Moglbys udawac, probujac wejsc w role, ale po pierwsze, ona by od razu ten falsz wychwycila, po drugie, Ty sam bys sie czul zle w takim przebraniu.  W lozku nie da sie udawac kogos innego, niz jestesmy. Poza ta sfera możesz być dla niej fantastycznym gościem, kumplem, przyjacielem, ale nie kochankiem.
I w takim wypadku żadne terapie nie przyniosą efektu, nie polepszy Ci się samopoczucie, depresja nie minie. No bo jak ma minąć, gdy cały czas tkwisz w relacji, która jest przyczyna   Twoich problemów. To trochę tak, jakby zona maltretowana przez męża chodziła na terapie, żeby lepiej radzić sobie z faktem, ze maz sie nad nią znęca, ale odejść od niego nie zamierza.
A Ty akceptujesz taki status quo waszego związku i wprost piszesz, ze być może ona juz taka dla Ciebie pozostanie. Ona na pewno się nie zmieni dla Ciebie. Ty tez się nie zmienisz dla niej. Możesz tak egzystować długie lata, chodzić na terapie i "przegadywac" problemy a nawet lykac antydepresanty.  Może poprawi Ci to samopoczucie na krótko.
Sam przecież wiesz, jakie byłoby najlepsze wyjście, ale boisz sie zmian, nie wierzysz w siebie, czujesz się źle, ale bezpiecznie w swoim życiowym grajdole. Być może wychodzisz z założenia, ze możesz mieć gorzej wiec lepiej nie music losu. Nikt nie lubi rewolucji w życiu robić, dlatego  tak wiele osób żyje razem, ale osobno. Smutne, ale prawdziwe.

To nie jest moja pierwsza terapia. Na tą trafiłem kiedy miałem problemy w pracy.
Jestem świadom tego, że najprawdopodobniej jesteśmy niedopasowani w seksie. Ale póki co jest to domysł i chciałbym od żony to usłyszeć wprost. Dopiero wtedy można podejmować jakieś decyzje co dalej.
Zresztą ja mam takie wrażenie, że aktualnie to do żadnej kobiety nie byłbym dopasowany.

14

Odp: Fantazje..

Też uważam, że z inną partnerką mógłbyś mieć i fantazje, i inne nastawienie do seksu. Myślę, że obecna ceni Cię i szanuje jako dobrego partnera, i może być zadowolona z tej relacji, ale skoro nie połączyło Was  ogromne i wzajemne pożądanie, nic dziwnego,  że po czasie Wasz związek stał się letni. Marzenie o gorącej kobiecie jest do zrealizowania,  ale pewności, że taką kiedykolwiek spotkasz,  nie ma. Tak samo jak nie jest pewne, że z tą kobietą stworzyłbyś trwały, szczęśliwy i satysfakcjonujący zwiazek. Może lepiej zmienić to, co jest, niż faktycznie przeprowadzać rewolucję.
Szkoda,  że Twoja terapia jest tak mało skuteczna. Zbudowanie pewności siebie, samoakceptacji,  odwagi, i  w konsekwencji odstawienie leków mogłoby pomóc w zwiększeniu libido i może nawet ożywieniu obecnego związku. Moim zdaniem to nie jest niemożliwe. Musisz jednak spróbować wzmocnić samoocenę, pokonać depresję i uwierzyć w siebie. Troszkę szkoda życia na nudną, niezbyt szczęśliwą stagnację.

15 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-25 15:04:56)

Odp: Fantazje..

Jeśli zona ma podobne podejście do życia i zmian, to nie uslyszysz od niej tego. Jeśli ogolnie jesteś dobrym mężem, opiekunem i ojcem dla jej dziecka to z powodu seksu nie zrezygnuje ze związku z Toba. Względy praktyczne wezmą gore. Kobiety w tym wieku obarczone dziećmi raczej nie są skłonne do życiowych rewolucji. Gdybyś pil, gdybyś bil, miałaby może większą motywacje. W tej sytuacji raczej malo prawdopodobne. Trzeci raz nie będzie ryzykować. Ty wydajesz się spoko gość, ugodowy, wrazliwy, uwazny,  sympatyczny, wiec skoro na forum obcy ludzie  Ci to mówią, to w rzeczywistosci Twoja zona tez pewnie docenia Cie pod tym kątem i nie puści tak po prostu...
Tak, wiem, to nie jest mile, co pisze, ale tak to widzę.
A w temacie fantazji - ja mam udany seks i tez specjalnie nie mam jakichś szczególnych. Grupowe orgie mnie nie interesują, lesbijskie akcenty tak samo, jakieś gwałty i zniewolenia również... W łóżku nie mamy barier, wiec gdy przyjdzie nam ochota na cos to po prostu to robimy.
Może tylko czasem sobie pofantazjuje o seksie z jakimś fajnym mężczyzna, który silnie na mnie dziala i bardzo jest w moim typie. No juz tu się przyznałam gdzieś kiedyś, ze niesamowicie pociaga mnie Colin Ferguson. Wyczuwam jego feromony nawet przez monitor, stad przewija sie on w moich fantazjach. Co sobie będę żałować big_smile

16 Ostatnio edytowany przez viki43 (2017-04-25 15:06:05)

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:

jeśli chodzi o "inną partnerkę" to ja już nie chcę robić sobie kolejnej rewolucji w życiu. Lubię spokój. Nie lubię zmian.

Ależ ja Cię absolutnie do niczego nie namawiam - zresztą znasz chyba moje zdanie na ten temat- nie raz już o tym pisałam wink
Szkoda, że nie znasz stanowiska żony w kwestii pożądania - nie licz na to, że ona Ci to powie - ja także zawsze twierdziłam, że seksu nie potrzebuję.
Widzisz, ja mimo, iż do męża nie czułam go wogóle, to jednak inni mężczyźni na mnie "ostro działali" - miałam fantazje jakby to mogło być z innym.

Twoja sytuacja jest praktycznie taka sama jak u mnie.
Teraz jestem otwarta, chce mi się bardzo seksu i mogłoby być wspaniale ale .......
Mój tak jak Ty - owszem chce, ale jest powiedzmy "delikatny w seksie" idzie po najniższej linii oporu (stały od prawie 25lat schemat 5- minutowego seksu z tylko jego zaspokojeniem) a ja po tylu latach wiem, czego chcę - i to mi w ogóle nie wystarcza.
Jak na co dzień ja dominuję - bardzo chciałabym aby w tej dziedzinie ktoś nade mną dominował. Teraz owszem jest seks, ale nie dlatego, że czuję do męża pożądanie tylko dlatego, że mam na seks ochotę.  I wiem, że w tej kwestii raczej nigdy z mężem się nie dogadamy.

17

Odp: Fantazje..
adiaphora napisał/a:

Jeśli zona ma podobne podejście do życia i zmian, to nie uslyszysz od niej tego. Jeśli ogolnie jesteś dobrym mężem, opiekunem i ojcem dla jej dziecka to z powodu seksu nie zrezygnuje ze związku z Toba. Względy praktyczne wezmą gore. Kobiety w tym wieku obarczone dziećmi raczej nie są skłonne do życiowych rewolucji. Gdybyś pil, gdybyś bil, miałaby może większą motywacje. W tej sytuacji raczej malo prawdopodobne. Trzeci raz nie będzie ryzykować. Ty wydajesz się spoko gość, ugodowy, wrazliwy, uwazny,  sympatyczny, wiec skoro na forum obcy ludzie  Ci to mówią, to w rzeczywistosci Twoja zona tez pewnie docenia Cie pod tym kątem i nie puści tak po prostu...
Tak, wiem, to nie jest mile, co pisze, ale tak to widzę.
A w temacie fantazji - ja mam udany seks i tez specjalnie nie mam jakichś szczególnych. Grupowe orgie mnie nie interesują, lesbijskie akcenty tak samo, jakieś gwałty i zniewolenia również... W łóżku nie mamy barier, wiec gdy przyjdzie nam ochota na cos to po prostu to robimy.
Może tylko czasem sobie pofantazjuje o seksie z jakimś fajnym mężczyzna, który silnie na mnie dziala i bardzo jest w moim typie. No juz tu się przyznałam gdzieś kiedyś, ze niesamowicie pociaga mnie Colin Ferguson. Wyczuwam jego feromony nawet przez monitor, stad przewija sie on w moich fantazjach. Co sobie będę żałować big_smile

Jestem świadom, że może być tak jak piszesz i teraz już górę może brać jej pragmatyzm. Rozumiem ten punkt widzenia, tylko, że jeśli ona tak podchodzi do sprawy to brutalnie ujmując taki układ powinien być równoważny, czyli obie strony powinny się w nim dobrze czuć, coś z niego mieć. A ja nie wiem w sumie co mam. Syna? Mam z nim bardzo dobry kontakt, ale za niedługo wyfrunie z domu i zacznie żyć swoim życiem. Do takich prozaicznych spraw jak prowadzenie domu nie przywiązuję wagi, bo przez długi czas mieszkałem sam i umiem się poprać, wyprasować itd. Więc co zostaje...

18 Ostatnio edytowany przez mobydick (2017-04-26 22:00:05)

Odp: Fantazje..

Może odpowiem z punktu widzenia osoby, która cierpiała na zaburzenia depresyjne. Podobnie jak Ty, mam naturę depresyjną i jestem dość wycofanym człowiekiem. Jednak dopiero utrata pracy wyzwoliła u mnie silny epizod depresyjny, który trwał dopóki nie znalazłam innej, znacznie lepiej płatnej pracy, w której czułam się jak ryba w wodzie. Do tamtej pory nic nie pomagało, a dobry związek i wyrozumiały partner nie cieszyły mnie tak jak powinny. Co dziwne - libido mi nie zmalało, a wręcz przeciwnie - jedyną pociechę odnajdowałam w seksie, choć to pomagało zaledwie na pół godziny wink

Nie wiem jakie masz doświadczenia, ale ja uważam depresję za chorobę braku i tęsknoty. Za czymś co utraciliśmy; czego nigdy nie mieliśmy i nie będziemy mieć; za cechami, w które natura nas nie wyposażyła. I mam wrażenie, że te fantazje to u Ciebie temat zastępczy (być może kolejny), którym usiłujesz stłumić swoje prawdziwe problemy. Generalnie czytając Ciebie nietrudno zgadnąć, że jesteś człowiekiem cierpiącym, smutek wyziera niemal z każdego zdania. Na jednym z for poświęconych depresji poznałam kogoś podobnego - mężczyzna dobry, wrażliwy, opiekuńczy i "heroiczny", przechodzący przez piekło "idealnego małżeństwa". Z pozoru, na zewnątrz wszystko było ok, ale w zaciszu czterech kątów żona dawała mu odczuć, że jest kimś gorszym i wybrakowanym z powodu depresji. Traktowała go jak gosposię i niańkę (uwielbiał przebywać z synem), a on cieszył się jak dziecko kiedy rzucała mu ochłap zainteresowania. Nie mówię, że tak jest u Ciebie, ale przy depresji i niskiej samoocenie dajemy się zepchnąć na bandę wierząc, że nie zasługujemy na pełnowartościowy związek, dobrą pracę czy satysfakcjonujący seks.

Brak fantazji może być związany z lekami i depresją, ale nie musi. Kiedyś dużo fantazjowałam, teraz praktycznie mi się to nie zdarza. Nie zastanawiam się nad pozycjami, nie szukam zabawek, czasami wolę przewidywalny seks po ciemku, innym razem mam ochotę zrobić z siebie ladacznicę big_smile Nie filozofuję na temat seksu, tak jak nie zastanawiam się nad jedzeniem czy piciem. Raczej wsłuchuję się w potrzeby organizmu i robię na obiad akurat to, na co mam ochotę (no, czasem zapytam męża:) )

Bardziej od wyimaginowanego seksu przejmowałabym się tym, co rzeczywiste. Masz dość konkretne problemy i póki ich nie rozwiążesz, to terapia będzie raczej plasterkiem na ropiejącą ranę. Piszesz, że nie lubisz radykalnych rozwiązań i cenisz spokój (też tak mam), ale mimo to nie dążysz do osiągnięcia stanu harmonii. Skupiasz się na swoich problemach, a nie na rozwiązaniach, jakbyś nie wierzył, że coś dobrego może Ci się jeszcze przydarzyć (takie mam wrażenie). Czujesz pod skórą, że coś jest nie tak i podświadomie wiesz, że tylko zmiana mogłaby przywrócić mózg na właściwe tory. Weź jednak pod uwagę, że któregoś dnia żona zdecyduje za Ciebie i to ona dokona rewolucji w waszym życiu, niekoniecznie po Twojej myśli.

Sama jestem za tym, żeby człowiek najpierw naprawił siebie (leki, terapie), a dopiero potem brał się za naprawianie małżeństwa. Jednak mam wrażenie, że u Ciebie depresja jest skutkiem, a nie przyczyną problemów z seksem. Może brakuje między wami rozmowy, może namiętności, a może po prostu nie jest wam pisane życie razem? Coś między wami nie styka i o ile wielu facetów mogłoby tego nie zauważyć (o ile byłby seks), o tyle ktoś o ponadprzeciętnej wrażliwości stale będzie cierpiał na niedosyt. I nie jest prawdą, że wszystkie kobiety wolą silnych i zdecydowanych mężczyzn. Jeśli dwie osoby są niedopasowane emocjonalnie, to bez względu na wygląd, stopień atrakcyjności i zdolności seksualne, na dłuższą metę taki związek będzie jak stopniowa kastracja. Czasami bywa też tak, że bliskie osoby wyzwalają w nas dziwne uczucia - strach, niepokój i złość, a w ich otoczeniu czujemy się tak, jakby wyssały z nas dobre samopoczucie. Bywa to zrzędząca matka, mąż-czarnowidz,oziębła żona,  stale narzekająca przyjaciółka. I mimo to, że lubimy tę osobę i znamy się od lat, przebywanie z nią kończy się jak ospa-party. A jeśli ktoś (nawet podświadomie) powoduje w nas smutek to raczej ciężko przestawić zwrotnicę w mózgu na kierunek --> przyjemność i seks.

19

Odp: Fantazje..
mobydick napisał/a:

Nie wiem jakie masz doświadczenia, ale ja uważam depresję za chorobę braku i tęsknoty.I mam wrażenie, że te fantazje to u Ciebie temat zastępczy  .

100% prawda, tez mam takie wrazenie

mobydick napisał/a:

Sama jestem za tym, żeby człowiek najpierw naprawił siebie (leki, terapie), a dopiero potem brał się za naprawianie małżeństwa. Jednak mam wrażenie, że u Ciebie depresja jest skutkiem, a nie przyczyną problemów z seksem. Może brakuje między wami rozmowy, może namiętności, a może po prostu nie jest wam pisane życie razem? Coś między wami nie styka i o ile wielu facetów mogłoby tego nie zauważyć (o ile byłby seks), o tyle ktoś o ponadprzeciętnej wrażliwości stale będzie cierpiał na niedosyt. I nie jest prawdą, że wszystkie kobiety wolą silnych i zdecydowanych mężczyzn. Jeśli dwie osoby są niedopasowane emocjonalnie, to bez względu na wygląd, stopień atrakcyjności i zdolności seksualne, na dłuższą metę taki związek będzie jak stopniowa kastracja. Czasami bywa też tak, że bliskie osoby wyzwalają w nas dziwne uczucia - strach, niepokój i złość, a w ich otoczeniu czujemy się tak, jakby wyssały z nas dobre samopoczucie..

dawno nie czytalam czegos tak madrego:)  Zastanawialam sie, dlaczego tak duzo czasu niektorzy ludzie spedzaja tu na forum, odkad tylko sama zaczelam tu wpadac. To straszne, bo wiele z zakladanych tematow powinno sie omawiac z przyjaciolmi, z rodzina, z zona, z mezem... Forum powinno byc ostatecznoscia w trudnych chwilach, a jest lekarstwem, a raczej placebo, bo ktory wielu siega najpierw. Jak bardzo sa wiec samotni?;( I ty wlasnie jestes tak samotny. Brak seksu to nic w stosunku do tego, ze nie ma nici porozumienia miedzy toba a zona. Nie masz w niej oparcia, zrozumienia. Nie wnikam, z jakiej przyczyny, ale mysle, ze mobydick moze miec duzo racji - z ogolnego niedopasowania emocjonalnego.

To pierwsza taka twoja dluzsza wypowiedz, Wilku, teraz dopiero widze kim jestes i z czym sie zmagasz. Z okrutnym stanem chorobowym jakim jest depresja. Najgorsze to, ze leczona tak dlugo (8-10lat!!!) a ty sprawiasz wrazenie, jakbys byl na jej poczatku. Nie wierzysz, ze cos dobrego cie spotka, nie wierzysz, ze moga sie dokonac zmiany w twoim zyciu. A przeciez sporo zartujesz tu, na forum:) w innych watkach. Fajnie dyskutujesz, takze z kobietami,p Nie sadze, ze brakuje ci czegokolwiek, aby byc szczesliwym, a to, co cie niszczy - to depresja, ale co bylo jej prawdziwa przyczyna? Masz chyba mocno zanizone poczucie wlasnej wartosci. Obudz, sie czlowieku:) Prosze cie, obudz sie. Szkoda Twojego zycia. Szkoda Ciebie.

A Twoj syn? On widzi chyba, ze tata jest "smutny", ogolnie rzecz biorac, czy na codzien tego po Tobie nie widac?
Jak twoja obecna sytuacja z praca? a przyjaciolmi?

20 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2017-04-27 08:20:06)

Odp: Fantazje..

Ja też jestem pod wrażeniem tego co napisała Mobydick. Ma dużo racji. Chociaż w moim przypadku nie zgodzę się, że depresja jest skutkiem, a nie przyczyną problemów z seksem. Powiedziałbym raczej, że oba te aspekty mają na siebie wpływ. Ale chyba jednak najpierw była depresja. Chociaż to się rozciąga w tak długim okresie czasu, że sam już czasem nie wiem.

To bardzo ładnie powiedziane, że depresja jest chorobą braku i tęsknoty. Celniej się chyba nie da tego ująć. Czasami mam wrażenie, że może jestem zaimpregnowany na miłość. Na każdy jej objaw. Dorastałem w domu, w którym nie było objawów miłości. Matka nienawidziła ojca. Ja z kolei uważałem, że oni oboje zawsze wyczekują na wszelkie moje potknięcia. Potem kiedy już dorastałem i zacząłem pragnąć uczucia od dziewczyny też kompletnie nic z tego nie wychodziło. Wokół ludzie łączyli się w pary, a ja nieustannie byłem sam. Hehehe... po latach dowiedziałem się, że ojciec miał już nawet podejrzenia, że może jestem gejem. Obracałem się w gronie kobiet, bo zawsze wolałem ich towarzystwo od męskiego, ale nieustannie wpadałem w coś co dzisiaj określa się jako friendzone. I tak mi mijały lata i lata. Z czasem coraz bardziej umacniałem się w myślach, że to ze mną jest coś nie tak i coraz bardziej zacząłem nienawidzić siebie. W międzyczasie pojawił się w końcu pierwszy seks, który był całkowicie przypadkowy i nieudany. Pojawił się w końcu pierwszy związek (albo coś w tym rodzaju). Ale dobrałem się wtedy z osobą równie "wybrakowaną" emocjonalnie jak ja. To nie miało racji bytu. Byliśmy do siebie zbyt podobni tam gdzie lepiej się różnić i zbyt różniliśmy się tam, gdzie przydałyby się podobieństwa. No i następny był już związek z moją obecną żoną.

Trudno mi powiedzieć, czy na co dzień "smutek" wyziera mi z pyska wink Chyba nie jest, aż tak źle. Może to zależy od dnia. Co syn o tym myśli ? Nie mam pojęcia. Nigdy z nim o tym nie rozmawiałem. Wie, że chodzę na terapię, bo nie robię z tego tajemnicy. Ale czy się nad tym zastanawiał co to jest, po co, tego nie wiem. Ma prawie 16 lat. Ale jest jeszcze dość dziecinny. Myślę, że obecnie najbardziej zaprząta mu głowę coraz trudniejsza relacja z mamą.

Jaka jest moja obecna sytuacja z pracą ? Od prawie 20 lat mam tą samą pracę, której nie lubię, mnie nie interesuje i w której czuję się po prostu słaby. Ale tkwię w tym, bo nic innego tak naprawdę nie umiem. To była moja pierwsza praca po studiach i tak już zostało. Wiele razy zastanawiałem się nad czymś innym, ale najnormalniej nie wiem do czego bym się nadawał. Mam rodzinę na utrzymaniu, więc dochodzi też strach przed utratą dochodu.
A jak z przyjaciółmi ? Przyjaźnie, o ile jakieś były to skończyły się dawno temu. Przyjaźniłem się zawsze z dziewczynami, a te w końcu wychodziły za mąż, rodziły dzieci, czasem wyjeżdżały i przyjaźnie po prostu umierały śmiercią naturalną. Zresztą zawsze było tak, że przyjaźń była dla mnie czymś chyba przeidealizowanym i przez to niewiele osób określałem mianem przyjaciela. Przyjaciół więc nie mam. Mamy z żoną dwa znajome małżeństwa z którymi się spotykamy dość regularnie na piwko i pogaduchy, i to tyle. Nie szukam już przyjaźni. Mam wrażenie, że nie mam ludziom wiele do zaoferowania, a na dodatek mam od dłuższego czasu takie poczucie, że jak jest jakakolwiek grupa osób to ja zawsze jestem w "hierarchii" najniżej, że wszyscy są bardziej interesujący, że mają więcej do powiedzenia itd. Żona twierdzi wręcz, że ja nie lubię ludzi. Może i coś w tym jest.

21 Ostatnio edytowany przez mobydick (2017-04-27 10:20:22)

Odp: Fantazje..
vicky85 napisał/a:

dawno nie czytalam czegos tak madrego:)  Zastanawialam sie, dlaczego tak duzo czasu niektorzy ludzie spedzaja tu na forum, odkad tylko sama zaczelam tu wpadac. To straszne, bo wiele z zakladanych tematow powinno sie omawiac z przyjaciolmi, z rodzina, z zona, z mezem... Forum powinno byc ostatecznoscia w trudnych chwilach, a jest lekarstwem, a raczej placebo, bo ktory wielu siega najpierw. Jak bardzo sa wiec samotni?;( I ty wlasnie jestes tak samotny. Brak seksu to nic w stosunku do tego, ze nie ma nici porozumienia miedzy toba a zona. Nie masz w niej oparcia, zrozumienia. Nie wnikam, z jakiej przyczyny, ale mysle, ze mobydick moze miec duzo racji - z ogolnego niedopasowania emocjonalnego.

Dzięki:) niestety tą "mądrość" zdobyłam przez doświadczenie, które przyjemne nie było wink Co do samotności skorelowanej z forum całkowicie się zgadzam. Wiele osób wpada tu pogadać w przerwie w pracy, ale gros użytkowników po prostu nie ma z kim rozmawiać na co dzień i szuka wsparcia w obcych ludziach - to przykry znak czasów. Jeśli faktycznie tak jest, że wilk i jego żona żyją na osobnych planetach to wydaje mi się, że tylko szokowa terapia dla par (u kogoś dobrego, najlepiej z polecenia) może tu coś pomóc. Trzeba do siebie dotrzeć, poznać obopólne "zarzuty" wobec małżeństwa, zrozumieć siebie nawzajem. Owszem, często taka terapia jest przykra, bolesna i wydaje się "niesprawiedliwa". Ale czasami tylko prawda może nas wyzwolić, żeby rozwiązać ciągnący się latami problem trzeba dotrzeć do jego jądra, pierwotnej przyczyny. Może żona też tęskni do dobrego seksu, czułości i bliskości? Ludź lgnie do ludzia, tylko czasami wolimy zamknąć się w swojej skorupie w obawie przed brakiem zrozumienia i reakcją partnera.

Wilczysko ja i mój mąż też pochodzimy z wybrakowanych domów, ale wierzę, że człowiek może wygrać ze swoim pochodzeniem i tym, czym nasiąkł za młodu. W ozdrowieniu bardzo ważne jest zrozumienie siebie, świadomość własnych wad, słabości, ale i zalet i tego, w czym jesteśmy dobrzy. Niestety, jeśli sami siebie nie polubimy, otoczenie może uważać nas za gbura i społecznego odszczepieńca. Inna rzecz, że depresja często robi z nas egocentryków - ważne jest nasze samopoczucie, nasze potrzeby, nasz smutek, nasz brak (wszystkiego), nasze zdrowie. Wówczas bardzo łatwo stracić z pola widzenia drugiego człowieka i zatracić się w swojej tęsknocie.

Co do seksu - fatalny pierwszy raz nie musi rzutować na całe przyszłe życie seksualne. Seksu nie warto demonizować ani stawiać na piedestale. Raz jest super, a raz taki, że lepiej włączyć tv smile Bywa, że on ma problemy z motoryką, a ona myśli o malowaniu sufitu i zachowuje się jak śnięta ryba. Ale nie można się zrażać, machnąć ręką i zaniedbać tych spraw. Z czasem jest coraz lepiej, tylko trzeba dużo i intensywnie ćwiczyć wink czasami przydaje się wsparcie z zewnątrz, dlatego i choćby z tego powodu wskazana byłaby u Was terapia.

Smutek - raczej chodziło mi o to (a może źle się wyraziłam), że tu, na forum, doskonale widać Twój smutek. Na co dzień pewnie zakładasz maskę, ale tu jesteś anonimowy i wiesz, że możesz być sobą.

Ktoś kiedyś mi powiedział, że to wielkie szczęście lubić swoją pracę. Fakt, wtedy człowiek czuje się adekwatny, spełnia się i może wykazać się umiejętnościami, talentami. Jednak czasami ważniejsze jest nie to, co się robi, ale w jakiej atmosferze. Pracowałam w tej samej branży u różnych pracodawców - mimo że w obu miejscach robiłam to samo, w jednym czułam się świetnie, a do drugiego jechałam z bólem brzucha i cała w nerwach. Niestety, wielu z nas nie lubi ani swojej pracy, ani środowiska zawodowego. Wtedy pozostaje nam szukanie czegoś lepszego, albo odstresowanie się po pracy poprzez hobby i spędzanie czasu z bliskimi. U Ciebie kuleją dwie strefy i tak naprawdę w obu czujesz się zaszczuty - to rewelacyjne fundamenty pod depresję i nic dziwnego, że ani leki ani terapia nie spowodowały u Ciebie poprawy.

Przyjaciele - owszem, warto ich mieć, ale w dzisiejszych czasach bardzo trudno o dobrego przyjaciela. A nie każdy ma ochotę na jałowe pogaduchy o niczym i nie każdy czuje potrzebę wpisania się w obowiązujące standardy. Może to głupi przykład, ale weźmy doktora House'a - totalny mizantrop i egocentryk, ale prawie wszyscy lgną do jego geniuszu i charyzmy. Można nie lubić ludzi, ale jeśli lubisz samego siebie - wówczas otoczenie "akceptuje" Cię i dostrzega Twoje zalety. Ja jestem typowym samotnikiem i nie potrzebuję drugiej osoby do szczęścia. Dlatego nie szukam znajomości na siłę, wystarczą mi Ci, których kocham. W tym wszystkim bardzo ważny jest dystans - do siebie i własnego ego, otoczenia i zdarzeń, które nam się przytrafiają. Odkąd przestałam siebie (i swoich słabości) traktować zbyt serio, jest mi dużo lżej i coraz bardziej podoba mi się to, kim jestem. Jestem świadoma swoich braków i tego, że odstaję od innych, ale jednocześnie nie zapominam o rzeczach, w których jestem dobra. Bardzo pomaga w tym znalezienie swojej pasji, a czasami warto przyjąć za dobrą monetę to, co mówi nam otoczenie. Jeśli dziesiąta osoba z kolei mówi nam: jesteś dobrym człowiekiem, świetnie sobie z tym poradziłeś, jesteś zajebisty w tym, co robisz - może warto w to uwierzyć?

22

Odp: Fantazje..

Owszem spotykałem się z tym, że ktoś mi mówił, że na początku jak mnie poznał to uważał mnie za mruka. Dopiero z czasem się do mnie przekonywał. No nie jestem wylewny w uczuciach. Zresztą generalnie mam chyba problem z pewnymi uczuciami. Z miłością, bo nie umiem czuć się kochany, mam też problem ze zdefiniowaniem tego uczucia w sobie. Długo trwało zanim powiedziałem żonie, że ją kocham. Ale nie mam 100% czy tak naprawdę jest, czy tylko tak mi się wydaje. Chyba nigdy nikogo nie kochałem i nie mam porównania. Nigdy nie czułem miłości do rodziców. Nawet teraz, mimo, że nasze relacje są bardzo dobre i mocno się poprawiły nie wiem czy umiałbym im to powiedzieć. Kiedyś ten brak umiejętności zatruwał mi myśli i wpędzał w poczucie winy, ale chyba nauczyłem się już tego nie rozważać. Mam też problem ze złością, co akurat unaoczniła mi terapeutka, ponieważ wszelką złość, agresję kieruję w swoim kierunku. Nie potrafię czerpać siły z takiej "zdrowej agresji".
Z tym seksem to było tak, że kiepski był pierwszy raz, ale też drugi, trzeci... smile  Jakoś zaczęło mi się wydawać, że to wszystko jest nie tak jak być powinno. Kiedy mam określić co lubię w seksie, co mnie jara to mam problem. Przychodzi mi do głowy minetka i... dalej nie wiem. To nie znaczy, że nie lubię innych rzeczy, ale wszystko jest dla mnie jakieś takie letnie. Zresztą to jest chyba element innego problemu. Mnie po prostu nic nie porywa. Nie mam żadnej pasji i nie umiem czegoś sobie takiego znaleźć, bo nic mnie jakoś tak nie jara, nic mnie nie wciąga. Owszem są rzeczy, które lubię, ale nie nazwałbym tego pasją. Jak widzę ludzi ogarniętych jakąś pasją, to jest to coś całkiem innego. Ostatnio byłem z synem na dniach otwartych w jednej szkole i tam widziałem uczennicę, która "reklamował" zajęcia z biologii prezentując różne narządy wewnętrzne i mówiła to z takim zainteresowaniem i fachowością, że to była właśnie dla mnie pasja. Aż przyjemnie było ją słuchać. Zazdrościłem jej, że w tak młodym wieku czuła już tak mocno kim chce być, bo rozmawiałem z nią chwilę i oczywiście marzy o medycynie. Nawet określonych specjalizacjach.

Oooo... lubię np. dr Housa big_smile

23

Odp: Fantazje..

Brzmisz tak, jakbyś całe życie był zamknięty na radość, zadowolenie i odczuwanie szczęścia. Tego można się nauczyć, trzeba tylko znaleźć odpowiednie bodźce. Weź pod uwagę, że nie masz nic do stracenia i masz na tyle patową sytuację, że możesz poeksperymentować. Zaproponuję Ci kilka rzeczy, może z czegoś skorzystasz:

- zrób listę rzeczy, które lubisz robić (gotowanie, słuchanie muzyki, jazda samochodem, oglądanie zachodów słońca, etc.) i postaraj się je rozwijać. Na przykład jeśli do tej pory od czasu do czasu upichciłeś kolację, teraz wyszukaj jakiś kosmiczny przepis z długą listą składników i zrób coś, czego dotąd nigdy nie jadłeś. Albo wybierz się na przejażdżkę autem tam, gdzie nigdy nie byłeś, choćbyś miał przejechać sporo kilometrów i wrócić na drugi dzień. Nie chodzi o wywołanie euforii, ale raczej o przedłużenie przyjemności, aby subtelne uczucie stało się nieco bardziej wyraziste.

- próbuj nowych rzeczy, umów się ze sobą, że raz w tygodniu będziesz robił coś, czego nigdy dotąd nie miałeś okazji spróbować. Np. wstań wcześniej żeby zobaczyć zachód słońca, kup butelkę whisky, której nigdy nie piłeś, zjedz dziwny owoc, który widzisz pierwszy raz w życiu, pojedź do pracy inną drogą niż zawsze, zmień fryzurę albo zapuść brodę jeśli nie nosisz, zamów kurs językowy. Rób małe kroczki i stopniowo poznawaj świat wokół siebie. Warto otworzyć się na nowe doznania, a małe urozmaicenia fajnie odświeżają mózg smile

- pielęgnuj swoje małżeństwo - nawet jeśli żona z początku będzie niechętna, to może podziałać również na sferę intymną. Spotykajcie się na neutralnym gruncie, np. oboje po pracy umówcie się na kawę na mieście, znajdźcie czas na kolację w restauracji, wyjście do kina, cokolwiek. Może dałoby się wygospodarować wspólny weekend w jakimś fajnym (ale nieodległym) miejscu? Nie znam specyfiki waszego małżeństwa wiec trudno zaproponować mi coś konkretnego wink

- seksu można, a nawet trzeba się nauczyć i to w każdym wieku. Oglądałeś chyba 40-letniego prawiczka wink W przypływie odwagi i po stworzeniu odpowiedniego klimatu porozmawiaj z żoną o seksie. Oboje jesteście zamknięci w tym temacie, ale w sumie co masz do stracenia? Najwyżej obruszy się i machnie ręką twierdząc, że ma ważniejsze sprawy na głowie. A jeśli pociągnie temat, da Ci znak, że ją brak seksu też uwiera i chętnie coś by z tym zrobiła. Możecie zacząć choćby od tej minetki, rozwiń to, niech powie Ci w jaki sposób masz to robić i czy w ogóle to lubi. Jesteście dorośli, przeżyliście już kawał czasu razem, nie możecie się siebie wstydzić.

- fantazjuj, w końcu o tym jest ten temat smile nawet jeśli nie masz ochoty ani "weny", wykorzystaj weekend na pofolgowanie swojej wyobraźni. Połóż się w odosobnionym miejscu, odpocznij, zrelaksuj. Stopniowo zacznij odtwarzać sceny z filmów albo projektuj własne fantazje z różnymi wariacjami na temat minetki (skoro jest coś, co lubisz, to warto się tego trzymać big_smile ). Z początku będzie dziwnie, zwłaszcza, że od dawna tego nie robiłeś. Ale potem ciało zacznie się rozluźniać, a Ty powoli będziesz przełamywać bariery swojego umysłu.

No i pamiętaj - nie robiąc nic, nie zmieniasz nic. Nie wygrasz w totka, jeśli nie zagrasz smile Stagnacja jest dobra pod warunkiem, że daje nam satysfakcję i poczucie bezpieczeństwa. U Ciebie tego nie ma, więc dąż do takiej stabilizacji, która przyniesie Ci komfort psychiczny.

PS: kiedy się tak nad tym zastanowię, to mnie też nic nie "porywa". Ale znajduję przyjemność w wielu rzeczach - czytaniu, słuchaniu muzyki, oglądaniu skandynawskich filmów, opiekowaniu się zwierzętami, jedzeniu, aranżacji wnętrz, siedzeniu przed kominkiem z lampką wina. Też lubię ludzi, którzy mają swoje pasje (w prawdziwym tego słowa znaczeniu), ale to może jakiś wyższy stopień wtajemniczenia smile

24

Odp: Fantazje..

Ja mam takie przemyślenie, że... jeśli ktoś twierdzi, że nie ma przyjaciół, zrezygnował z szukania przyjaciół, w domu w żonie nie ma oparcia, nie ma bliskości fizycznej czy psychicznej, ma beznadziejną, nudną pracę, pragnie kontaktu z ludźmi, ale od nich stroni, do tego boi się zmiany (czy to z realnych, czy wyimaginowanych przyczyn), to jak ma nie być w depresji?

Może to okrutne słowa, ale nie umiałabym tak żyć z dnia na dzień. Gdyby tak wyglądała moja codzienność, też miałabym depresję.

Tu pojawia się pytanie: na ile z tych sfer ty sam masz wpływ i które możesz kontrolować, zmienić?
- czy możesz znaleźć przyjaciół?
- czy możesz być blisko żony fizycznie - przytulenia, głaski?
- czy możesz być blisko żony psychicznie - rozmowy, pogawędki, zwierzanie się, spędzanie razem czasu, wspólne hobby?
- czy możesz zmienić pracę?
- czy możesz zmienić coś w pracy, żeby ci było lepiej?
- czy możesz poszukać dla siebie nowego zawodu? studiów? szkoleń? dorywczej pracy na weekend? udzielać korków i wyjść do ludzi?

Wydaje mi się, że na każde z tych pytań możesz odpowiedzieć "TAK, MOGĘ". Pytanie, czy chcesz...?

25

Odp: Fantazje..

Tak fantazjowałam ........niestety przy braku seksu wpędzało mnie to w depresyjne stany, że tego nie mogę mieć tylko marze. Że facet jest na wyciągnięcie ręki a tego nie ma. Wreszcie...że nie można powiedzieć zróbmy tak lub tak bo zostaniesz posądzona o dziwkę... Zamknęłam ten etap myśli. Sferę trakuje jako coś czego nie mam po prostu - ktoś ma nową kuchnię ja mam starą, ktoś ma Audi ja mam malucha, ktos ma seks ja go nie mam i żyję dalej.

Co do antydepresantów - brałam 2 lata , po 2 latach sama rzuciłam - walczyłam wyłam i zwycięzyłam. Może miałam źle dobrane tabletki - ale nie byłam w stanie odczuwać żadnych emocji typu złość, smutek, płacz, euforia - byłam jak by to powiedzieć w stanie a jakoś to będzie tzw neutralność. Z tego powodu wiele rzeczy zaniedbałam bo nie miałam motywacji tylko odpowiedź dobrze jest jakoś będzie. Dzisiaj jestem bez - moje emocje lęk, strach z którymi trudno sobie radzić przy bagazu z dzieciństwa i doświadczeń są czasami trudne do opanowania. Potrafią zeżreć od wewnątrz. Ale powtarzam sobie w duchu to tylko lęk on jest w Twojej głowie w Twoich myślach.

26

Odp: Fantazje..

Moby piszesz bardzo mądrze. Nie wiem czy uda mi się skorzystać z Twoich rad. Ale coś nie coś może uszczknę :-)
Co ja lubię? Lubię słuchać muzyki. Niestety z żoną mamy dość różne  gusta i dlatego słucham głównie w słuchawkach. Żona wtedy narzeka, że się izoluję. Lubię oglądać filmy. Swoje ulubione mogę oglądać dziesiątki razy :-) Lubię polskie morze. O każdej porze roku. Rok bez wyjazdu nad morze jest dla mnie stracony. Lubię spać :-) W sumie to mógłbym przespać życie. Lubię jazdę samochodem. W sumie to najbardziej chyba samotną słuchając swojej muzyki. Lubię... Coś tam by się jeszcze znalazło :-)

27 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2017-04-29 00:44:35)

Odp: Fantazje..
Monoceros napisał/a:

- czy możesz znaleźć przyjaciół?

Ja już nie szukam przyjaciół. Nie ciągnie mnie do ludzi. Obecność ludzi prawie zawsze powoduje, że zaczynam się z nimi porównywać i ta weryfikacja wypada dla mnie blado.

- czy możesz być blisko żony fizycznie - przytulenia, głaski?

Ostatnio była taka sytuacja, że żona położyła mi głowę na kolanach. Zacząłem ją najpierw głaskać, potem pieścić, po piersiach itd. Przez ten czas ona tylko leżała. Żadnej interakcji. Ja najpierw się podnieciłem, a potem mi to podniecenie samo "opadło". I nic. W końcu musiałem przerwać, bo zjawił się syn. Żona powiedziała mi, że było jej bardzo przyjemnie i tyle. Z jej strony nie ma żadnej inicjatywy.

- czy możesz być blisko żony psychicznie - rozmowy, pogawędki, zwierzanie się, spędzanie razem czasu, wspólne hobby?


Rozmawiamy tylko o sprawach bierzących, np. związanych z synem. Czasem komentujemy np. to co oglądamy w tv. Ale nie ma rozmów o nas, o naszych emocjach, problemach w związku. Nie potrafimy o tym rozmawiać

- czy możesz zmienić pracę?
- czy możesz zmienić coś w pracy, żeby ci było lepiej?
- czy możesz poszukać dla siebie nowego zawodu? studiów? szkoleń? dorywczej pracy na weekend? udzielać korków i wyjść do ludzi?

Gdybym zmienił pracę to w innej raczej na pewno zarabiałbym mniej. Problemem jest dla mnie to, że nie wiem co chciałbym innego robić, a na eksperymenty nie mam odwagi. Moja pensja jest najwyższa.

28

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:

Co ja lubię? Lubię słuchać muzyki. Niestety z żoną mamy dość różne  gusta i dlatego słucham głównie w słuchawkach. Żona wtedy narzeka, że się izoluję.

Więc rób to jak najczęściej smile Jeśli żona narzeka na słuchawki, oddaj jej jedną i słuchajcie we dwoje. Szybko odpuści, jeśli to nie jej klimaty wink

Lubię oglądać filmy. Swoje ulubione mogę oglądać dziesiątki razy :-)

jw. rób to częściej

Lubię polskie morze. O każdej porze roku. Rok bez wyjazdu nad morze jest dla mnie stracony.

W takim razie już organizuj weekend nad morzem, spróbuj wygospodarować kilka dni urlopu. Kto bogatemu zabroni!


Lubię spać :-) W sumie to mógłbym przespać życie.

Mój mąż gdyby mógł, to zamieszkałby w łóżku. To jakiś męski atawizm? big_smile

Lubię jazdę samochodem. W sumie to najbardziej chyba samotną słuchając swojej muzyki. Lubię... Coś tam by się jeszcze znalazło :-)

W takim razie wejdź na google maps i znajdź miejsce, do którego chciałbyś pojechać (jakieś nieodległe) i wybierz się tam popołudniu. Ot tak, dla zwykłej fanaberii smile

Ostatnio była taka sytuacja, że żona położyła mi głowę na kolanach. Zacząłem ją najpierw głaskać, potem pieścić, po piersiach itd. Przez ten czas ona tylko leżała. Żadnej interakcji. Ja najpierw się podnieciłem, a potem mi to podniecenie samo "opadło". I nic. W końcu musiałem przerwać, bo zjawił się syn. Żona powiedziała mi, że było jej bardzo przyjemnie i tyle. Z jej strony nie ma żadnej inicjatywy.

A ja wzięłabym to za dobrą monetę. Może zwyczajnie ona tak lubi? Woli kiedy Ty przejmujesz inicjatywę, a często kobiety dochodzą przy samym pieszczeniu piersi. Zdecydowanie warto skupiać się na tej części ciała - kiedy masaż jest zrobiony umiejętnie, niektóre kobiety odpływają i chcą aby trwało to jak najdłużej smile Moja rada - rób to częściej, przy byle okazji. Może skruszysz lód i doczekasz się wzajemności? wink

Rozmawiamy tylko o sprawach bierzących, np. związanych z synem. Czasem komentujemy np. to co oglądamy w tv. Ale nie ma rozmów o nas, o naszych emocjach, problemach w związku. Nie potrafimy o tym rozmawiać

Skoro komentujecie to, co oglądacie w tv to warto pójść w tym kierunku. Jeśli poleci jakiś film o związkach, małżeństwie to wtedy można rzucić aluzję - a co ty myślisz o nas kochanie? Czy zachowujemy się tak, jak tamci? Chciałabyś, żebym był jak tamten facet? itp. Tylko nie polecam filmu Blue Valentine - bardzo gorzkie podsumowanie małżeństwa ;/

Jest długi weekend, może wykorzystaj go na dotarcie do żony?

29

Odp: Fantazje..
mobydick napisał/a:

Więc rób to jak najczęściej smile Jeśli żona narzeka na słuchawki, oddaj jej jedną i słuchajcie we dwoje. Szybko odpuści, jeśli to nie jej klimaty wink

Technicznie niewykonalne. Używam słuchawek nausznych, a nie dousznych (lepszy dźwięk). Nie da się ich używać we dwoje. Zresztą ona naprawdę nie gustuje w tym co ja.

jw. rób to częściej

Robię w miarę możliwości :-)

W takim razie już organizuj weekend nad morzem, spróbuj wygospodarować kilka dni urlopu. Kto bogatemu zabroni!

Myślałem o tym. Ale po pierwsze to mieszkam po drugiej stronie kraju, więc jednak taki wyjazd to jest koszt znaczny. Poza tym pogoda jest teraz paskudna. No i szczerze mówiąc to najchętniej pojechałbym sam.

Mój mąż gdyby mógł, to zamieszkałby w łóżku. To jakiś męski atawizm? big_smile

Nie wiem jak jest w przypadku Twojego męża. W moim to sobie tak myślę, że sen po prostu wyłącza z życia. Poza tym sny są ciekawsze, niż życie.

W takim razie wejdź na google maps i znajdź miejsce, do którego chciałbyś pojechać (jakieś nieodległe) i wybierz się tam popołudniu. Ot tak, dla zwykłej fanaberii smile

Pewnie tak zrobię :-) Niech tylko lać wreszcie przestanie. Może syna wezmę. Mamy podobne gusta muzyczne.


A ja wzięłabym to za dobrą monetę. Może zwyczajnie ona tak lubi? Woli kiedy Ty przejmujesz inicjatywę, a często kobiety dochodzą przy samym pieszczeniu piersi. Zdecydowanie warto skupiać się na tej części ciała - kiedy masaż jest zrobiony umiejętnie, niektóre kobiety odpływają i chcą aby trwało to jak najdłużej smile Moja rada - rób to częściej, przy byle okazji. Może skruszysz lód i doczekasz się wzajemności? wink

Nie potrafię tego brać za dobrą monetę, bo żona znów zachowała się jak kłoda. Czuję się totalnie ignorowany, nieważny. To boli i cholernie frustruje. Mam do żony coraz więcej uczucia żalu, rozczarowania i złości. To mnie skutecznie hamuje przed kolejnymi próbami. Gdybym chociaż widział, że jej zależy...

Skoro komentujecie to, co oglądacie w tv to warto pójść w tym kierunku. Jeśli poleci jakiś film o związkach, małżeństwie to wtedy można rzucić aluzję - a co ty myślisz o nas kochanie? Czy zachowujemy się tak, jak tamci? Chciałabyś, żebym był jak tamten facet? itp. Tylko nie polecam filmu Blue Valentine - bardzo gorzkie podsumowanie małżeństwa ;/

Czasem mam ochotę tak zrobić, ale najczęściej gryzę się wtedy w język, bo wiem jak takie rozmowy wyglądają. Totalna męka z której nic nie wynika.

Jest długi weekend, może wykorzystaj go na dotarcie do żony?

Nie bardzo już wierzę w to, że da się dotrzeć.

30

Odp: Fantazje..

Niby jakim cudem miałbyś mieć mocne i rozpalające fantazje, jak całe Twoje nastawienie do sfery seksualnej i nie tylko jest negatywne?

31

Odp: Fantazje..

Wiesz, wiele tematów z tego forum uświadamia mi, jak łatwo można stracić siebie z zasięgu wzroku. Na co dzień gonimy za pracą, wychowujemy dzieci, dorabiamy się, użeramy z własnymi ułomnościami. A kiedy wreszcie udaje nam się złapać oddech, bo mamy stabilną sytuację zawodową i jako takie zdrowie, stwierdzamy, że obok jest obcy człowiek, z którym łączą nas jedynie wspólne finanse, dom i dzieci, które kiedyś wyfruną z gniazda.

Może Twoja żona odpuściła, bo jesteś odpowiedzialny, lubisz życiowy constans i jest pewna, że nigdy jej nie zostawisz? Ma przy Tobie dobrze - masz dobry kontakt z synem, nie wywołujesz burd, jesteś spokojny i stabilny, nie "molestujesz" jej o seks, dobrze zarabiasz i nie robisz skoków w bok. Moim zdaniem w związku potrzeba trochę zdrowej niepewności i świadomości, że druga osoba nie jest nam dana raz na zawsze. Tu tego brakuje, więc nie ma również starań, pracy nad sobą ani chęci do poprawy sytuacji. Jeszcze zrozumiałabym gdybyś nie okazywał jej zainteresowania i nie prowokował erotycznych sytuacji, ale z  ostatnich postów wynika, że nic jej nie rusza, a Twoja zachęta spływa po niej jak deszcz po kaczce. Nic dziwnego, że czujesz się zrezygnowany, nie masz chęci do uwodzenia żony i najchętniej pojechałbyś bez niej na drugi koniec kraju. Tu chyba potrzebne są radykalne środki, czyli albo naprawiamy, albo się żegnamy.

A nie sądzisz, że oziębłość żony może mieć całkiem realny, poważniejszy powód? Czterdziestka to nie czas odcinania kuponów i pasa cnoty, raczej świadomej seksualności - wiele osób dopiero wówczas  odkrywa swoje fantazje i zaczyna eksperymentować w seksie. No i szczerze mówiąc, nie sądzę, aby wokół nas było tak dużo prawdziwie aseksualnych osób.

32

Odp: Fantazje..
mobydick napisał/a:

Wiesz, wiele tematów z tego forum uświadamia mi, jak łatwo można stracić siebie z zasięgu wzroku. Na co dzień gonimy za pracą, wychowujemy dzieci, dorabiamy się, użeramy z własnymi ułomnościami. A kiedy wreszcie udaje nam się złapać oddech, bo mamy stabilną sytuację zawodową i jako takie zdrowie, stwierdzamy, że obok jest obcy człowiek, z którym łączą nas jedynie wspólne finanse, dom i dzieci, które kiedyś wyfruną z gniazda.

Może Twoja żona odpuściła, bo jesteś odpowiedzialny, lubisz życiowy constans i jest pewna, że nigdy jej nie zostawisz? Ma przy Tobie dobrze - masz dobry kontakt z synem, nie wywołujesz burd, jesteś spokojny i stabilny, nie "molestujesz" jej o seks, dobrze zarabiasz i nie robisz skoków w bok. Moim zdaniem w związku potrzeba trochę zdrowej niepewności i świadomości, że druga osoba nie jest nam dana raz na zawsze. Tu tego brakuje, więc nie ma również starań, pracy nad sobą ani chęci do poprawy sytuacji. Jeszcze zrozumiałabym gdybyś nie okazywał jej zainteresowania i nie prowokował erotycznych sytuacji, ale z  ostatnich postów wynika, że nic jej nie rusza, a Twoja zachęta spływa po niej jak deszcz po kaczce. Nic dziwnego, że czujesz się zrezygnowany, nie masz chęci do uwodzenia żony i najchętniej pojechałbyś bez niej na drugi koniec kraju. Tu chyba potrzebne są radykalne środki, czyli albo naprawiamy, albo się żegnamy.

A nie sądzisz, że oziębłość żony może mieć całkiem realny, poważniejszy powód? Czterdziestka to nie czas odcinania kuponów i pasa cnoty, raczej świadomej seksualności - wiele osób dopiero wówczas  odkrywa swoje fantazje i zaczyna eksperymentować w seksie. No i szczerze mówiąc, nie sądzę, aby wokół nas było tak dużo prawdziwie aseksualnych osób.

Nawet dzisiaj wieczorem była taka sytuacja, że w sypialni położyła się blisko mnie. Objąłem ją. Wsunąłem rękę tak, żeby bezpośrednio dotykać jej skóry. Przesuwałem po pośladkach. A ona nic. Nawet głowę miała odwróconą w przeciwną stronę sad Żadnej reakcji. To trwało tylko chwilę, bo potem poszła do łazienki.
Możliwe, że masz rację, że jest mnie tak pewna, że po prostu wie, że nic jej praktycznie z mojej strony nie grozi. Nie łażę nigdzie. Żadne inne kobiety się mną nie interesują. A ze mnie żaden babiarz.
Masz coś konkretnego na myśli jeśli chodzi o ten powód ? Jeśli chodzi o jakiś romans to jest to bardzo mało prawdopodobne. Żaden facet się koło niej nie kręci. Nie ma żadnego zachowania, które mogłoby wzbudzać podejrzenie. Poza tym ona jest dość zasadnicza. Nie wiem co innego mogłoby to być. Jedyna rzecz jaka mi przychodzi do głowy to wpływ antykoncepcji hormonalnej. Ale ona ją bierze od lat i kiedyś tak nie było. Mówiłem jej parę razy, żeby to odstawiła, przynajmniej na jakiś czas. Ale w końcu tego nie zrobiła. Teraz to nawet nie wiem, czy aktualnie bierze pigułki. Jak ją pytałem nie tak dawno to twierdziła, że tak. Może chodzi jej o to, że pigułki korzystnie wpływają na jej okres ?

33

Odp: Fantazje..
Sofisticato napisał/a:

Niby jakim cudem miałbyś mieć mocne i rozpalające fantazje, jak całe Twoje nastawienie do sfery seksualnej i nie tylko jest negatywne?

Dlaczego twierdzisz, że negatywne ?

34

Odp: Fantazje..

Skoro ona nie potrzebuje seksu, a Ty potrzebujesz bardzo, to nie gwałć jej ale mniej seks z kimś kto też tego potrzebuje... Kochanka albo prostytutka. Żona nie nie może wnosić z tego tytułu pretensji bo przecież to tylko nieważny dla niej seks.

35

Odp: Fantazje..
adiaphora napisał/a:

Ale, jak to ujales,  pokonywanie ozieblosci  zony chyba nie powinno leżeć w Twojej mocy? To przecież ona ma problem z oziebloscia, nie Ty.

No jakby nie patrzeć, to też jego problem. smile

36

Odp: Fantazje..
voxpopuli napisał/a:
adiaphora napisał/a:

Ale, jak to ujales,  pokonywanie ozieblosci  zony chyba nie powinno leżeć w Twojej mocy? To przecież ona ma problem z oziebloscia, nie Ty.

No jakby nie patrzeć, to też jego problem. smile

on nie ma problemu z oziębłością. Ujmę to tak, to jest jej problem, który dotyka jego. Lepiej? smile

37 Ostatnio edytowany przez mobydick (2017-05-01 12:57:24)

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:

Nawet dzisiaj wieczorem była taka sytuacja, że w sypialni położyła się blisko mnie. Objąłem ją. Wsunąłem rękę tak, żeby bezpośrednio dotykać jej skóry. Przesuwałem po pośladkach. A ona nic. Nawet głowę miała odwróconą w przeciwną stronę sad Żadnej reakcji. To trwało tylko chwilę, bo potem poszła do łazienki.
Możliwe, że masz rację, że jest mnie tak pewna, że po prostu wie, że nic jej praktycznie z mojej strony nie grozi. Nie łażę nigdzie. Żadne inne kobiety się mną nie interesują. A ze mnie żaden babiarz.
Masz coś konkretnego na myśli jeśli chodzi o ten powód ? Jeśli chodzi o jakiś romans to jest to bardzo mało prawdopodobne. Żaden facet się koło niej nie kręci. Nie ma żadnego zachowania, które mogłoby wzbudzać podejrzenie. Poza tym ona jest dość zasadnicza. Nie wiem co innego mogłoby to być. Jedyna rzecz jaka mi przychodzi do głowy to wpływ antykoncepcji hormonalnej. Ale ona ją bierze od lat i kiedyś tak nie było. Mówiłem jej parę razy, żeby to odstawiła, przynajmniej na jakiś czas. Ale w końcu tego nie zrobiła. Teraz to nawet nie wiem, czy aktualnie bierze pigułki. Jak ją pytałem nie tak dawno to twierdziła, że tak. Może chodzi jej o to, że pigułki korzystnie wpływają na jej okres ?

Owszem, tabletki wpływają na libido, ale nie na uczucia. Rozumiem, że może nie mieć ochoty na seks, ale czy ona okazuje Ci jakąkolwiek czułość - przytula, mówi coś miłego, uśmiecha się, szuka kontaktu fizycznego? Zresztą, chyba żadne tabletki nie "oziębiają" na tyle, żeby mieć ochotę 2x do roku na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Poza tym, kiedy jeden parter nie może/nie chce się kochać to przecież może od czasu do czasu sprawić przyjemność drugiej osobie - jest tyyyyle ciekawych sposobów wink Kolejna rzecz - kiedy w dobrym związku jest problem z seksem, to wtedy obaj partnerzy powinni dążyć do jego rozwiązania. Tak ważnego aspektu jakim jest seks nie można zamiatać pod dywan, bo potem jak grzyby po deszczu powstają takie wątki jak "żony aseksualnych mężczyzn" czy "zerowe libido mojej żony". Według moich spostrzeżeń jest mnóstwo przyczyn braku seksu:

uzależnienie od porno/masturbacji - bodźce, które dostarcza partner są za słabe i szukamy mocniejszych wrażeń

kłopoty zdrowotne - warto zbadać poziom hormonów i dobrać lepsze tabletki anty, panów zachęcam do wizyty u urologa

impotencja - czyli wiem, że mi nie stanie, więc nie będę nic próbował, żeby się nie upokorzyć (Twojej żony nie dotyczy: -)

problemy poza związkiem - stres, brak pieniędzy, kłopoty zdrowotne członków rodziny (zwł. dziecka)

świadoma lub podświadoma niechęć do partnera - kiedyś czytałam, że można kogoś kochać, a mimo to "nie lubić" tej osoby. Kiedy odstręcza nas charakter, sposób
zachowania czy wygląd partnera trudno zmusić się do seksu, a mimo to zależy nam na jej szczęściu i nie chcemy rezygnować z tej osoby.

miłość platoniczna - czyli krótko miłość bez pożądania

brak miłości - skoro nie kocham, to po co mam się wysilać i robić cokolwiek dla drugiej osoby?

kochanek/kochanka - oczywiście jedna z głównych przyczyn braku seksu w związku, chyba nie ma co tłumaczyć

utajone żale - brak życzliwości, codzienne ignorowanie, olewactwo potrzeb, brak lojalności - w takich okolicznościach trudno zmobilizować się do seksu

słabe umiejętności w seksie - skoro seks nie daje mi satysfakcji, a partner traktuje moje ciało jak maszynę do losowania lotto to nic dziwnego, że nie mam ochoty na taką "przyjemność"

zahamowania - wynikające z wychowania przez surowych, bogobojnych rodziców, molestowania, gwałtu, bujnego życia erotycznego w przeszłości

niechęć do zwykłego seksu - czyli boimy się przyznać, że kręci nas coś, co odstaje od normy. Na tym forum był wątek kobiety, która cierpiała z powodu braku zainteresowania męża, a potem odkryła, że facet lubi się przebierać i szuka mocniejszych wrażeń. Na początku nawet spełniała jego fantazje, ale po kilku latach czuła się jak wrak, bo mąż ciągle dążył do intensyfikacji doznań

Jak widać, przyczyn jest multum, do wyboru do koloru. Szczerze mówiąc ja bym po prostu zaciągnęła partnera do seksuologa, nie ma że boli. Ewentualnie można pójść tropem tych tabletek - zbadać poziom hormonów, dobrać tabsy nowszej generacji. Ale u was głównym problemem jest brak chęci w myśl zasady: skoro jest dobrze (przecież małżeństwo jest całkiem "zgodne i udane"), to po co to zmieniać?

38

Odp: Fantazje..
mobydick napisał/a:

Owszem, tabletki wpływają na libido, ale nie na uczucia. Rozumiem, że może nie mieć ochoty na seks, ale czy ona okazuje Ci jakąkolwiek czułość - przytula, mówi coś miłego, uśmiecha się, szuka kontaktu fizycznego? Zresztą, chyba żadne tabletki nie "oziębiają" na tyle, żeby mieć ochotę 2x do roku na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Poza tym, kiedy jeden parter nie może/nie chce się kochać to przecież może od czasu do czasu sprawić przyjemność drugiej osobie - jest tyyyyle ciekawych sposobów wink Kolejna rzecz - kiedy w dobrym związku jest problem z seksem, to wtedy obaj partnerzy powinni dążyć do jego rozwiązania. Tak ważnego aspektu jakim jest seks nie można zamiatać pod dywan, bo potem jak grzyby po deszczu powstają takie wątki jak "żony aseksualnych mężczyzn" czy "zerowe libido mojej żony".

Żona przytula się czasem kiedy razem oglądamy coś w tv. Ale to wszystko. No i kiedy gdzieś idziemy to łapie mnie za rękę. To są praktycznie wszystkie przejawy fizycznego kontaktu ze mną. Niczego innego nie szuka. Nie wiem co uważasz, za mówienie coś miłego. Ale pod tym względem chyba oboje się nie "rozpieszczamy". Oczywiście jak ma dobry humor to się uśmiecha, ale w sumie to ona rzadko go ma. Jest w niej dużo jakiejś złości i to takiej ukierunkowanej na syna. Syn jest jaki jest. Jest zdolny, inteligentny, ale maksymalnie leniwy. Na dodatek matka, która uważa, że zawsze wszystko robi najlepiej, najczęściej go wyręcza we wszystkim. Natomiast on, z racji chyba też swojego charakteru nie jest w stanie przyswoić sobie pewnych rzeczy, na które ona każdego dnia zwraca mu uwagę. I tu mam do czynienia z pewnym frontem w domu. Obie strony okopały się jakby na swoich stanowiskach już dawno i żadna nie odpuszcza. A syn dopiero wchodzi w ten najtrudniejszy wiek, więc wszystko dopiero przed nami. Ale odbiegłem od tematu... Sprawa wygląda więc tak, że ledwo żona rano wstanie i już jest konflikt z synem, bo on zrobił co innego, niż powinien. Jest wściekła, zdenerwowana i to się tak ciągnie. Potem coś nowego znowu wynika i tak dalej, dalej. Mnie już ciężko jest zachować bezstronność, bo ja pamiętam swoją relację z matką i wg mnie żona ją bardzo przypomina. Często jest więc tak, że żona jest nieustannie w nerwach i nabzdyczona. Więc pozwolę sobie na pewnien sarkazm, ale moje problemy z tym całym seksem, są dla niej chyba całkowiecie drugorzędne przy tym, że syn będzie miał z matematyki czwórkę, zamiast piątki. Tak sobie właśnie uświadomiłem, że może powinienem się wstrzymać z rozgrzebywaniem całej sprawy może do zakończenia roku szkolnego wink


Według moich spostrzeżeń jest mnóstwo przyczyn braku seksu:

uzależnienie od porno/masturbacji - bodźce, które dostarcza partner są za słabe i szukamy mocniejszych wrażeń

kłopoty zdrowotne - warto zbadać poziom hormonów i dobrać lepsze tabletki anty, panów zachęcam do wizyty u urologa

impotencja - czyli wiem, że mi nie stanie, więc nie będę nic próbował, żeby się nie upokorzyć (Twojej żony nie dotyczy: -)

utajone żale - brak życzliwości, codzienne ignorowanie, olewactwo potrzeb, brak lojalności - w takich okolicznościach trudno zmobilizować się do seksu

słabe umiejętności w seksie - skoro seks nie daje mi satysfakcji, a partner traktuje moje ciało jak maszynę do losowania lotto to nic dziwnego, że nie mam ochoty na taką "przyjemność"

zahamowania - wynikające z wychowania przez surowych, bogobojnych rodziców, molestowania, gwałtu, bujnego życia erotycznego w przeszłości

Tutaj z Twojej listy pozostawiłem punkty, które mogą dotyczyć... ale bardziej mnie, a nie jej. W jej przypadku to mogłoby być bardziej "sprężenie zwrotne", czyli reakcja na moje problemy. Tylko, czy może być tak, że kobieta 40-to letnia może w sobie tak absolutnie zdusić potrzeby seksualne ? Nawet ja, mimo, że z tym seksem mam problemy to jednak te potrzeby się odzywają.

Kiedyś dawno, temu byłem u seksuologa, ale nie trafiałem za dobrze i trochę się do nich zraziłem. Od dawna myślę, że problem jest jednak zdecydowanie w psychice.

39

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:
Monoceros napisał/a:

- czy możesz znaleźć przyjaciół?

Ja już nie szukam przyjaciół. Nie ciągnie mnie do ludzi. Obecność ludzi prawie zawsze powoduje, że zaczynam się z nimi porównywać i ta weryfikacja wypada dla mnie blado.

Jak dla mnie to brzmi "nauczyłem się, że lepiej jest mi być samemu, bo przynajmniej nie czuję się wtedy gorszy, ale to nie znaczy, że nie chciałbym mieć przyjaciół". Może jest to temat, który warto poruszyć na terapii? Ja o tym ze swoim terapeutą gadałam.

- czy możesz być blisko żony fizycznie - przytulenia, głaski?

Ostatnio była taka sytuacja, że żona położyła mi głowę na kolanach. Zacząłem ją najpierw głaskać, potem pieścić, po piersiach itd. Przez ten czas ona tylko leżała. Żadnej interakcji. Ja najpierw się podnieciłem, a potem mi to podniecenie samo "opadło". I nic. W końcu musiałem przerwać, bo zjawił się syn. Żona powiedziała mi, że było jej bardzo przyjemnie i tyle. Z jej strony nie ma żadnej inicjatywy.

Zauważ, że nie pytałam o seks, tylko o bliskość fizyczną. Aż mnie zdziwiło, że zacząłeś pisać o głaskaniu piersi. Kilka wypowiedzi poniżej też zacząłeś pisać o głaskaniu po pośladkach. Czy nie ma między wami (albo czy nie ma dla ciebie) bliskości fizycznej, która nie jest wstępem do seksu? Wydaje mi się, że dla kobiet (i nie oszukujmy się, dla mężczyzn też) bliskość fizyczna jest potrzebna do tego, żeby dobrze się czuć, żeby czuć więź z drugą osobą, żeby produkować sobie hormon szczęścia, żeby czuć wsparcie, akceptację, zrozumienie.

- czy możesz być blisko żony psychicznie - rozmowy, pogawędki, zwierzanie się, spędzanie razem czasu, wspólne hobby?


Rozmawiamy tylko o sprawach bierzących, np. związanych z synem. Czasem komentujemy np. to co oglądamy w tv. Ale nie ma rozmów o nas, o naszych emocjach, problemach w związku. Nie potrafimy o tym rozmawiać

Czy to było od zawsze?
Co dla ciebie znaczy "umiemy rozmawiać" - jakie wtedy zachowania przejawiacie?
Jak dla mnie rozmowa o sprawach bieżących też jest rozmową. Wymiana poglądów na temat tego, co się dzieje w TV to też rozmowa. Dlaczego "umiem rozmawiać" musi ograniczać się tylko do trudnych, poważnych tematów?

40

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:

Żona przytula się czasem kiedy razem oglądamy coś w tv. Ale to wszystko. No i kiedy gdzieś idziemy to łapie mnie za rękę. To są praktycznie wszystkie przejawy fizycznego kontaktu ze mną. Niczego innego nie szuka. Nie wiem co uważasz, za mówienie coś miłego. Ale pod tym względem chyba oboje się nie "rozpieszczamy". Oczywiście jak ma dobry humor to się uśmiecha, ale w sumie to ona rzadko go ma. Jest w niej dużo jakiejś złości i to takiej ukierunkowanej na syna. Syn jest jaki jest. Jest zdolny, inteligentny, ale maksymalnie leniwy. Na dodatek matka, która uważa, że zawsze wszystko robi najlepiej, najczęściej go wyręcza we wszystkim. Natomiast on, z racji chyba też swojego charakteru nie jest w stanie przyswoić sobie pewnych rzeczy, na które ona każdego dnia zwraca mu uwagę. I tu mam do czynienia z pewnym frontem w domu. Obie strony okopały się jakby na swoich stanowiskach już dawno i żadna nie odpuszcza. A syn dopiero wchodzi w ten najtrudniejszy wiek, więc wszystko dopiero przed nami. Ale odbiegłem od tematu... Sprawa wygląda więc tak, że ledwo żona rano wstanie i już jest konflikt z synem, bo on zrobił co innego, niż powinien. Jest wściekła, zdenerwowana i to się tak ciągnie. Potem coś nowego znowu wynika i tak dalej, dalej. Mnie już ciężko jest zachować bezstronność, bo ja pamiętam swoją relację z matką i wg mnie żona ją bardzo przypomina. Często jest więc tak, że żona jest nieustannie w nerwach i nabzdyczona. Więc pozwolę sobie na pewnien sarkazm, ale moje problemy z tym całym seksem, są dla niej chyba całkowiecie drugorzędne przy tym, że syn będzie miał z matematyki czwórkę, zamiast piątki. Tak sobie właśnie uświadomiłem, że może powinienem się wstrzymać z rozgrzebywaniem całej sprawy może do zakończenia roku szkolnego wink

Pozwoliłam sobie wyłuszczyć opisy, które przypominają mi moją mamę. To złota kobieta, ale nieustannie chciałaby prowadzić swoich synów za rączkę, a kiedy coś robią nie po jej myśli, to ma taki humor, że można siekierę w domu zawiesić smile No i podzielam Twoje zdanie, skoro jest tak skoncentrowana na synu, szczerze wątpię, że brak bliskości między Wami ją uwiera. A tak na marginesie - stoisz z boku i przyglądasz się ich relacjom. Czy na pewno są "zdrowe" Chodzi mi o to, czy żona nie wykazuje tendencji do nadopiekuńczości, nadmiernej kontroli, przelania na niego swoich niespełnionych ambicji? Jednym słowem, czy nie chce zrobić z niego typowego "synusia mamusi"? Często kiedy kobieta koncentruje się na dziecku partner idzie w odstawkę, że o seksie nie wspominając. Bywa też odwrotnie - kiedy kobieta jest niespełniona w małżeństwie czasami przelewa całe swoje zainteresowanie na dziecko i miłością do niego rekompensuje sobie braki w relacjach z mężem.

Przyszło mi też do głowy, że żona zwyczajnie jest w stanie permanentnego stresu. Jesteś pewien, że u niej w pracy wszystko gra, że nie ma problemów z szefem, innymi współpracownikami? Piszesz, że chodzi stale nabuzowana i ciągle ma zły humor, a nieporozumienia z synem urastają do rangi konfliktu koreańskiego - może główna przyczyna leży gdzie indziej, a swoją złość wyładowuje na domownikach?


Tutaj z Twojej listy pozostawiłem punkty, które mogą dotyczyć... ale bardziej mnie, a nie jej. W jej przypadku to mogłoby być bardziej "sprężenie zwrotne", czyli reakcja na moje problemy. Tylko, czy może być tak, że kobieta 40-to letnia może w sobie tak absolutnie zdusić potrzeby seksualne ? Nawet ja, mimo, że z tym seksem mam problemy to jednak te potrzeby się odzywają.

Kiedyś dawno, temu byłem u seksuologa, ale nie trafiałem za dobrze i trochę się do nich zraziłem. Od dawna myślę, że problem jest jednak zdecydowanie w psychice.

Każdy człowiek jest inny. Jeden nie pogodzi się z brakiem seksu i będzie robił wszystko, aby dociec przyczyny i w razie możliwości rozwiązać problem. Inny ucieknie w masturbację albo romans. A niektórzy pogodzą się z tym i dostosują do nowej sytuacji.
U Was przyczyna leży zdecydowanie głębiej niż w seksie, brakuje komunikacji i oboje wolicie obchodzić problem bokiem niż go rozwiązywać. Ja bym spróbowała z terapią par, nie seksuologiem - tu trzeba dojść do sedna konfliktu, bo choć Wasze relacje mogą wydawać się poprawne, pewnie oboje macie sobie wiele do zarzucenia. Konflikt narasta przez lata i teraz nawet nie wiadomo "kto zaczął".
Twoje problemy z seksem na pewno narzuciły dynamikę tej sferze Waszego związku, ale teraz rodzi się pytanie - jak ona zareagowała na te problemy? Jeśli kobiecie (czy mężczyźnie, bo to dość uniwersalna kwestia) zależy na seksie to rozmawia z mężem, sugeruje terapię albo wysyła na badania (np. przy impotencji), nie zostawia go samemu sobie. I teraz pytanie - od jak dawna ta sfera u Was kuleje? Czy tak było od zawsze, czy możesz określić jakiś punkt zwrotny? I czym sam robiłeś coś, żeby rozwiązać swoje problemy?

Ja jestem z tych "rozmawiających", u nas nie ma tematu tabu, kadzenia ani dyplomacji. Kiedy jedno albo drugie ma problem wystawiamy kawę na ławę i próbujemy coś z tym zrobić. A Wy trochę żyjecie jak w dwóch światach - Ty borykasz się ze swoją depresją, ona skupia się na synu. Terapia par mogłaby pomóc, ale pod jednym warunkiem - oboje musicie dostrzegać problem i oboje musicie dążyć do naprawienia tego co jest między Wami. I naprawdę, nie ma co zwlekać, bo im dłużej pozwolicie sobie na stagnację, tym trudniej będzie to odbudować. Jesteście dopiero po czterdziestce, nie można spisywać się na straty w tym wieku!

41 Ostatnio edytowany przez mobydick (2017-05-02 23:44:00)

Odp: Fantazje..

Sorki, dwa razy się wysłało smile

42 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-05-03 10:34:10)

Odp: Fantazje..

Moim zdaniem niesluszne jest w tej sytuacji zrzucanie całej winy na żonę.  Z partnerem cierpiacym na depresję nie jest latwo ani żyć , ani nawet rozmawiać . Przewrazliwienie , przygnębienie powoduje,  że wszelkie uwagi i opinie, czy nawet opisy wlasnych odczuć  będą działały bardzo deprymująco,  a nie mobilizująco.  Że wycofanie i izolowanie sie  chorego wymusza na partnerce/ partnerze stałą konieczność inicjowania i aktywności,  co niekoniecznie dla każdego, nawet zdrowego, jest latwe.
No i wreszcie zgadzam się z Monoceros, ze gesty wykonane przez żonę,  czyli m.in. położenie głowy na kolanach , były raczej wstępem czy prośbą o czułość,  zaspokojenie emocjonalne,  nie o seks, więc pogłaskanie piersi czy pośladków raczej mogło ją  zirytować i jeszcze bardziej zniechęcić.   
Ważne jednak jest zrozumienie partnera czy choćby bardziej empatyczne podejście.  I wzajemne okazywanie uczuć bez skrępowania i wahania. Tu ewidentnie jest bierność obu stron. Za dużo myslenia, obaw, za mało dzialania.

43

Odp: Fantazje..

Ależ tu nikt nie zrzuca całej winy na żonę, nawet wilk przyznaje, że jego problemy z seksem mogły spowodować u niej oziębłość. Ale do tanga trzeba dwojga i nawzajem sobie nawarzyli tego piwa, a ona teraz totalnie zlewa tę kwestię. Oboje zaniedbali swój związek, teraz wilk chce poczuć, że ma kobietę, a nie "matkę jego syna", a tu zonk. Druga rzecz, potrafię zrozumieć faceta, który ma seks 4x do roku i chce coś zainicjować przy najbliższej okazji. W związku nie można obchodzić się ze sobą jak z jajkiem, oboje są dorośli i wiedzą, że łóżko służy nie tylko do spania, a seks nie jest karany chłostą. Głaskanie, przytulanie - ok warto w ten sposób okazywać sobie uczucia, ale oni są po czterdziestce, nie osiemdziesiątce wink Z drugiej strony - faktycznie życie z partnerem pogrążonym w depresji nie jest łatwe i trudno wtedy o obiektywny osąd. Moim zdaniem tu mamy patową sytuację i byłoby świetnie, gdyby wilk poznał punkt widzenia żony na terapii. Ale szczerze mówiąc dla mnie to kuriozum - dwoje dorosłych ludzi, którzy są ze sobą od 10 lat i nie potrafią bez ogródek rozmawiać o seksie.

44 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-05-03 12:05:18)

Odp: Fantazje..

Kuriozum??? smile
Odkąd czytam to forum, to wydaje mi się,  że norma smile
Fakt, sama gadać też nie znoszę,  ale szczęśliwie mamy tak oboje.
I, moim zdaniem, są osoby, dorosłe czy nie,  które niezaspokojone emocjonalnie, niepewne intencji i uczuć partnera, unikają fizyczności. Nie zawsze prosta droga jest najlepsza. Czasem potrzeba trochę finezji i starań.
Ja bym tu raczej nie szukala  czyjejs winy, raczej wzajemnego niezrozumienia i pasywności. Bez zlej woli, ale i bez chęci.

45

Odp: Fantazje..

Fakt, wystarczy prześledzić sąsiednie wątki... W zasadzie my też nie rozmawiamy o seksie, bo wszystko w tym temacie gra i trąbi, więc po co strzępić język, jak można go wykorzystać w inny sposób big_smile

Ale nie rozmawiając o problemach -czy to z partnerem, przyjacielem czy terapeutą, zamykamy się na ich rozwiązanie. I jednocześnie - to, że nie będziemy rozmawiać o problemach, nie znaczy, że zginą śmiercią naturalną. Prędzej będą się nawarstwiać, mnożyć i rozprzestrzeniać na inne strefy jak komórki rakowe.

46

Odp: Fantazje..

To prawda. Sama wolę bez osób  trzecich,  tylko trzeba umieć samemu na temat trafić i w miarę z sensem rozwiązać.  Niemniej mam wrażenie,  że  jakieś minimum  dopasowania musi być. Nie ze wszystkimi  nam może po prostu  po drodze.

47

Odp: Fantazje..
Monoceros napisał/a:

Jak dla mnie to brzmi "nauczyłem się, że lepiej jest mi być samemu, bo przynajmniej nie czuję się wtedy gorszy, ale to nie znaczy, że nie chciałbym mieć przyjaciół". Może jest to temat, który warto poruszyć na terapii? Ja o tym ze swoim terapeutą gadałam.

Poruszałem ten temat na terapii. Ja nie bardzo już wierzę w przyjaźń w tym wieku. Dla mnie przyjaźń buduje się długo, a teraz już nie ma jakoś sposobności do poznawania ludzi. No dobra, racjonalizuję. Jakoś tak po prostu mam, że mam opór we wchodzenie między ludzi. Mamy dwa znajome małżeństwa. Jedno to moja koleżanka ze studiów z mężem, a drugie to koleżanka żony ze starej pracy z mężem i to mi w sumie wystarczy do życia towarzyskiego. Żona ma jeszcze inne koleżanki z którymi się czasem spotyka.

Zauważ, że nie pytałam o seks, tylko o bliskość fizyczną. Aż mnie zdziwiło, że zacząłeś pisać o głaskaniu piersi. Kilka wypowiedzi poniżej też zacząłeś pisać o głaskaniu po pośladkach. Czy nie ma między wami (albo czy nie ma dla ciebie) bliskości fizycznej, która nie jest wstępem do seksu? Wydaje mi się, że dla kobiet (i nie oszukujmy się, dla mężczyzn też) bliskość fizyczna jest potrzebna do tego, żeby dobrze się czuć, żeby czuć więź z drugą osobą, żeby produkować sobie hormon szczęścia, żeby czuć wsparcie, akceptację, zrozumienie.

No ale myślałem, że opisałem naszą bliskość fizyczną kompleksowo. Trudno powiedzieć, że bliskość u nas jest wstępem do seksu, skoro go nie ma :-)

Czy to było od zawsze?
Co dla ciebie znaczy "umiemy rozmawiać" - jakie wtedy zachowania przejawiacie?
Jak dla mnie rozmowa o sprawach bieżących też jest rozmową. Wymiana poglądów na temat tego, co się dzieje w TV to też rozmowa. Dlaczego "umiem rozmawiać" musi ograniczać się tylko do trudnych, poważnych tematów?

Może źle do tego podchodzę, ale dla mnie umiejętność rozmowy na trudne tematy jest wartością samą w sobie. Ja kiedyś próbowałem rozmawiać z nią na temat moich problemów emocjonalnych związanych np. z pracą, ale sobie w końcu odpuściłem, bo po pierwsze ona tego nie bardzo czuła, po drugie odnosiłem wrażenie, że ją to denerwuje i po prostu mi to nie pomagało. Ona co prawda mi nieraz zarzucała, że jestem zamknięty, ale dla mnie rozmowa, która niczego pozytywnego nie wnosiła nie ma sensu. Wiem, że powiecie, że źle robię.

48

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:
Monoceros napisał/a:

Jak dla mnie to brzmi "nauczyłem się, że lepiej jest mi być samemu, bo przynajmniej nie czuję się wtedy gorszy, ale to nie znaczy, że nie chciałbym mieć przyjaciół". Może jest to temat, który warto poruszyć na terapii? Ja o tym ze swoim terapeutą gadałam.

Poruszałem ten temat na terapii. Ja nie bardzo już wierzę w przyjaźń w tym wieku. Dla mnie przyjaźń buduje się długo, a teraz już nie ma jakoś sposobności do poznawania ludzi. No dobra, racjonalizuję. Jakoś tak po prostu mam, że mam opór we wchodzenie między ludzi. Mamy dwa znajome małżeństwa. Jedno to moja koleżanka ze studiów z mężem, a drugie to koleżanka żony ze starej pracy z mężem i to mi w sumie wystarczy do życia towarzyskiego. Żona ma jeszcze inne koleżanki z którymi się czasem spotyka.

Trochę nie wiem co powiedzieć, bo mówisz szczerze, że po prostu nie widzisz sensu. Więc... jak ktoś nie chce, to rzeczywiście się nie da. Jak to mówią, "kto chce, znajdzie sposób, kto nie chce, znajdzie wymówkę". Ale to nie krytyka - to twoja decyzja, nic mnie do tego.

Zauważ, że nie pytałam o seks, tylko o bliskość fizyczną. Aż mnie zdziwiło, że zacząłeś pisać o głaskaniu piersi. Kilka wypowiedzi poniżej też zacząłeś pisać o głaskaniu po pośladkach. Czy nie ma między wami (albo czy nie ma dla ciebie) bliskości fizycznej, która nie jest wstępem do seksu? Wydaje mi się, że dla kobiet (i nie oszukujmy się, dla mężczyzn też) bliskość fizyczna jest potrzebna do tego, żeby dobrze się czuć, żeby czuć więź z drugą osobą, żeby produkować sobie hormon szczęścia, żeby czuć wsparcie, akceptację, zrozumienie.

No ale myślałem, że opisałem naszą bliskość fizyczną kompleksowo. Trudno powiedzieć, że bliskość u nas jest wstępem do seksu, skoro go nie ma :-)

Ale ty chcesz do tego doprowadzić, w sumie nie wiedząc, czy żona chce (a raczej wiedząc, że nie chce). Przynajmniej ja tak to odebrałam z opisu. Celem tej bliskości dla Ciebie była bliskość czy podniecenie?

Czy to było od zawsze?
Co dla ciebie znaczy "umiemy rozmawiać" - jakie wtedy zachowania przejawiacie?
Jak dla mnie rozmowa o sprawach bieżących też jest rozmową. Wymiana poglądów na temat tego, co się dzieje w TV to też rozmowa. Dlaczego "umiem rozmawiać" musi ograniczać się tylko do trudnych, poważnych tematów?

Może źle do tego podchodzę, ale dla mnie umiejętność rozmowy na trudne tematy jest wartością samą w sobie. Ja kiedyś próbowałem rozmawiać z nią na temat moich problemów emocjonalnych związanych np. z pracą, ale sobie w końcu odpuściłem, bo po pierwsze ona tego nie bardzo czuła, po drugie odnosiłem wrażenie, że ją to denerwuje i po prostu mi to nie pomagało. Ona co prawda mi nieraz zarzucała, że jestem zamknięty, ale dla mnie rozmowa, która niczego pozytywnego nie wnosiła nie ma sensu. Wiem, że powiecie, że źle robię.

Ale właśnie, czy tylko rozmowa na trudne tematy ma wartości? Czy tylko mówienie "jest mi źle, jest mi trudno, mam problem, nie umiem, potrzebuję wsparcia" ma wartość? Czy jest tam miejsce na "jest mi super, jest mi dobrze, jest cudownie, lubię gdy, fajnie umieć, cieszę się z..."?
Mam wrażenie, że może to zostać odebrane jako krytyka - spieszę wyjaśnić, że po prostu jestem ciekawa. No i pytać mogę tylko ciebie, bo drugiej strony tu nie ma.

49

Odp: Fantazje..
mobydick napisał/a:

Pozwoliłam sobie wyłuszczyć opisy, które przypominają mi moją mamę. To złota kobieta, ale nieustannie chciałaby prowadzić swoich synów za rączkę, a kiedy coś robią nie po jej myśli, to ma taki humor, że można siekierę w domu zawiesić smile No i podzielam Twoje zdanie, skoro jest tak skoncentrowana na synu, szczerze wątpię, że brak bliskości między Wami ją uwiera. A tak na marginesie - stoisz z boku i przyglądasz się ich relacjom. Czy na pewno są "zdrowe" Chodzi mi o to, czy żona nie wykazuje tendencji do nadopiekuńczości, nadmiernej kontroli, przelania na niego swoich niespełnionych ambicji? Jednym słowem, czy nie chce zrobić z niego typowego "synusia mamusi"? Często kiedy kobieta koncentruje się na dziecku partner idzie w odstawkę, że o seksie nie wspominając. Bywa też odwrotnie - kiedy kobieta jest niespełniona w małżeństwie czasami przelewa całe swoje zainteresowanie na dziecko i miłością do niego rekompensuje sobie braki w relacjach z mężem.

Owszem, żona jest nadopiekuńcza i robi z niego "synusia", ale jednocześnie wcale nie jest wobec niego ciepła i wylewna. To zdecydowanie "zimny chów".

Przyszło mi też do głowy, że żona zwyczajnie jest w stanie permanentnego stresu. Jesteś pewien, że u niej w pracy wszystko gra, że nie ma problemów z szefem, innymi współpracownikami? Piszesz, że chodzi stale nabuzowana i ciągle ma zły humor, a nieporozumienia z synem urastają do rangi konfliktu koreańskiego - może główna przyczyna leży gdzie indziej, a swoją złość wyładowuje na domownikach?

To nie jest stres związany z pracą. Przez ostatnie ponad pół roku była bez pracy. Do nowej chodzi od niedawna. Lubi to co robi i radzi sobie dobrze w tym.
Ja bym raczej źródła tej nerwowości szukał w jej rodzinnym domu. Jej ojciec był furiatem i rządził twardo w domu. Ona trochę tych genów chyba ma.

Każdy człowiek jest inny. Jeden nie pogodzi się z brakiem seksu będzie robił wszystko, aby dociec przyczyny i w razie możliwości rozwiązać problem. Inny ucieknie w masturbację albo romans. A niektórzy pogodzą się z tym i dostosują do nowej sytuacji.
U Was przyczyna leży zdecydowanie głębiej niż w seksie, brakuje komunikacji i oboje wolicie obchodzić problem bokiem niż go rozwiązywać. Ja bym spróbowała z terapią par, nie seksuologiem - tu trzeba dojść do sedna konfliktu, bo choć Wasze relacje mogą wydawać się poprawne, pewnie oboje macie sobie wiele do zarzucenia. Konflikt narasta przez lata i teraz nawet nie wiadomo "kto zaczął".
Twoje problemy z seksem na pewno narzuciły dynamikę tej sferze Waszego związku, ale teraz rodzi się pytanie - jak ona zareagowała na te problemy? Jeśli kobiecie (czy mężczyźnie, bo to dość uniwersalna kwestia) zależy na seksie to rozmawia z mężem, sugeruje terapię albo wysyła na badania (np. przy impotencji), nie zostawia go samemu sobie. I teraz pytanie - od jak dawna ta sfera u Was kuleje? Czy tak było od zawsze, czy możesz określić jakiś punkt zwrotny? I czym sam robiłeś coś, żeby rozwiązać swoje problemy?

Ja mam problemy od początku, ale kiedyś było znacznie lepiej. Robiłem sobie badania na poziom testosteronu. Jest bliżej dolnej granicy, ale wciąż w normie. Byłem u urologa, ale stwierdził, że u mnie to kwestia psychiczna.

Ja jestem z tych "rozmawiających", u nas nie ma tematu tabu, kadzenia ani dyplomacji. Kiedy jedno albo drugie ma problem wystawiamy kawę na ławę i próbujemy coś z tym zrobić. A Wy trochę żyjecie jak w dwóch światach - Ty borykasz się ze swoją depresją, ona skupia się na synu. Terapia par mogłaby pomóc, ale pod jednym warunkiem - oboje musicie dostrzegać problem i oboje musicie dążyć do naprawienia tego co jest między Wami. I naprawdę, nie ma co zwlekać, bo im dłużej pozwolicie sobie na stagnację, tym trudniej będzie to odbudować. Jesteście dopiero po czterdziestce, nie można spisywać się na straty w tym wieku!

Wiem. Jest mi głupio przed samym sobą, ale cholera, chciałbym żeby decyzja o terapii wyszła też od żony. Żeby pokazała, że jej zależy.

50

Odp: Fantazje..

Ale wilku ona tego nie pokaże, nawet jeśli jej zależy. Na tym właśnie polega zimny chów - ona w środku może kipieć od emocji, a na zewnątrz nosi maskę twardej i nieprzystępnej. Dla niej bliskość, uczucia to słabość, z którą nie należy się obnosić - tego swoich twardym wychowaniem nauczył ją ojciec. Ona może nawet nie uświadamia sobie tego, że coś między Wami jest nie tak. Skoro nie potrafi nawet przytulić syna, to widać, że pojęcie bliskości dla niej nie istnieje i nieświadomie powiela błędy ojca. Kiedy była młodsza pewnie traktowała seks w kategoriach "wyżycia się", teraz tego nie potrzebuje, więc seksu nie ma. Bardzo trudno wyzwolić się bez pomocy terapeuty spod wpływu ojca-tyrana, nawet jeśli z nim nie mieszkamy albo on nie żyje. Schowaj dumę do kieszeni smile

51

Odp: Fantazje..
mobydick napisał/a:

Ale wilku ona tego nie pokaże, nawet jeśli jej zależy. Na tym właśnie polega zimny chów - ona w środku może kipieć od emocji, a na zewnątrz nosi maskę twardej i nieprzystępnej. Dla niej bliskość, uczucia to słabość, z którą nie należy się obnosić - tego swoich twardym wychowaniem nauczył ją ojciec. Ona może nawet nie uświadamia sobie tego, że coś między Wami jest nie tak. Skoro nie potrafi nawet przytulić syna, to widać, że pojęcie bliskości dla niej nie istnieje i nieświadomie powiela błędy ojca. Kiedy była młodsza pewnie traktowała seks w kategoriach "wyżycia się", teraz tego nie potrzebuje, więc seksu nie ma. Bardzo trudno wyzwolić się bez pomocy terapeuty spod wpływu ojca-tyrana, nawet jeśli z nim nie mieszkamy albo on nie żyje. Schowaj dumę do kieszeni smile

To nie jest kwestia dumy. Jakbym miał dumę to nie pisałbym tutaj tego wszystkiego. Uznałbym, że to w ogóle nie moja wina i poszedł na "dzikie baby" ;-)
Bardzo możliwe, że ona podchodzi do tego tak jak mówisz :-(

52 Ostatnio edytowany przez vicky85 (2017-05-10 22:04:58)

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:

. W moim to sobie tak myślę, że sen po prostu wyłącza z życia. Poza tym sny są ciekawsze, niż życie.

zycie jest bardzo piekne i ciekawe. Kazde zycie moze takie byc. Tylko ty, Wilku, nie starasz sie nawet go poprawic. Nie widzisz szans na 1)zmiane pracy 2)nie chcesz szukac przyjaciol - nie interesuja cie, jak mowisz,  ok - wiec zapytaj samego siebie, po co tu siedzisz na tym forum, kochany?;) 3) szans na przelamaie zony

Wiec? To sie czasem wydaje skomplikowane, a wystarczy podejsc do tego jak najprosciej - co mi najbardziej przeszkadza, co chce zmienic - jak moge to zmienic. Mysle, ze temat zony wcale nie jest beznadziejny. Daje ci znaki, ze jest jej przyjemnie, ze jest fajnie (ten masaz cyckow itd:)). I co sie wtedy dzieje ze nie probujesz dalej...? Czujesz sie zignorowany.... dlaczego? To, ze nie wykazuje inicjatywy i nie rzuca sie na ciebie, nie znaczy, ze nie chce sie z toba kochac. Odzwyczailiscie sie troche od seksu, ale to ty jestes mezczyzna i na pewno to ona czeka na twoje pierwsze kroki. Zdecydowane kroki. Sprobuj isc na calosc, a co cie to kosztuje Wilku? ostatecznie zawsze mozna walnac piescia w stol i ZAZADAC terapii malzenskiej. Wytlumaczyc ze to z milosci. No przeceiz to jest wykonalne!

53

Odp: Fantazje..

Z pracą jest tak, że póki jest jakoś znośnie, to nie chcę robić rewolucji. Obserwuję sytuację w firmie. Mam nadzieję, że w końcu pojawi się szansa na choćby zmianę działu. Całkowita rewolucja w postaci zmiany pracy na całkiem inną na pewno wiązałaby się ze znaczną obniżką zarobków, a na to nie bardzo mogę sobie pozwolić. Żona aktualnie zaczęła nową pracę. Nie wiadomo jak jej tam będzie szło.
Po co tu siedzę na forum ? No na pewno nie po to, żeby szukać przyjaciół. Zraziłem się do internetowych przyjaźni. Miałem kiedyś dawno temu taki okres, kiedy poznawałem ludzi intensywnie przez internet, ale te żadna z tych relacji nie przetrwała czasu. Na forum siedzę, bo po prostu lubię pisać.
Masz rację. Muszę walnąć w stół wink Tylko delikatnie, bo jak kiedyś walnąłem w biurko to trzeba było kupić nowe big_smile Czuję się zignorowany, bo po prostu.... brakuje mi zainteresowania żony, jakiś przejawów tego, że jej zależy. A ja naprawdę nie oczekuję fajerwerków. Bardzo bym np. chciał, żeby ubrała dla mnie jakąś piękną seksowną bieliznę. Wielokrotnie chciałem jej taką kupić, próbowałem ją zachęcić do wizyty w sklepach z bielizną, ale nic to nie dało. Myślałem zawsze, że kobiety lubią piękną wyszukaną bieliznę. Raz zaryzykowałem i kupiłem jej w prezencie ładną koszulkę nocną, ale nie bardzo jej się podobała.

54

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:

Z pracą jest tak, że póki jest jakoś znośnie, to nie chcę robić rewolucji. Obserwuję sytuację w firmie. Mam nadzieję, że w końcu pojawi się szansa na choćby zmianę działu. Całkowita rewolucja w postaci zmiany pracy na całkiem inną na pewno wiązałaby się ze znaczną obniżką zarobków, a na to nie bardzo mogę sobie pozwolić.


I tak 20 lat czeka się, obserwuje i ma nadzieję. Zamiast działać.

wilczysko napisał/a:

Na forum siedzę, bo po prostu lubię pisać.


Próbujesz zapełnić pustkę w swoim życiu.

wilczysko napisał/a:

Czuję się zignorowany, bo po prostu.... brakuje mi zainteresowania żony


Użalasz się. Zamiast działać. Brakuje Ci zainteresowania kobiet. Zacznij więc być Ty dla nich interesujący, a same się Tobą zainteresują. Z żoną to już raczej przegrana sprawa. Najuczciwiej byłoby rozstać się z nią.

Gdybyś na wprowadzenie jakichkolwiek zmian w swoim życiu poświęcił tyle energii, co na pisanie na tym forum, miałbyś już efekty.

55

Odp: Fantazje..
nimfa_błotna napisał/a:

Próbujesz zapełnić pustkę w swoim życiu.

Trochę przeceniasz moc tego forum.

Użalasz się. Zamiast działać. Brakuje Ci zainteresowania kobiet. Zacznij więc być Ty dla nich interesujący, a same się Tobą zainteresują. Z żoną to już raczej przegrana sprawa. Najuczciwiej byłoby rozstać się z nią.

Gdybyś na wprowadzenie jakichkolwiek zmian w swoim życiu poświęcił tyle energii, co na pisanie na tym forum, miałbyś już efekty.

Nigdy nie byłem dla kobiet interesujący. Taki widocznie już mój urok. Może gdybym był gwiazdą rocka big_smile ? Ale na to już jestem za stary.

56

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:

Nigdy nie byłem dla kobiet interesujący. Taki widocznie już mój urok. Może gdybym był gwiazdą rocka big_smile ? Ale na to już jestem za stary.

Jesli uwazasz, ze nic nie mozesz  zmienic - zmien myslenie.  Gwiazdą rocka może i nie zostaniesz - wycie do ksiezyca nie wpisuje sie w rockowe klimaty big_smile - ale interesujący dla kobiet możesz być. Wydajesz się fajnym i sensownym facetem, ale z taka samooceną i mysleniem to faktycznie, przyciagac mozesz jedynie kurz a nie ich uwage.

57

Odp: Fantazje..
adiaphora napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Nigdy nie byłem dla kobiet interesujący. Taki widocznie już mój urok. Może gdybym był gwiazdą rocka big_smile ? Ale na to już jestem za stary.

Jesli uwazasz, ze nic nie mozesz  zmienic - zmien myslenie.  Gwiazdą rocka może i nie zostaniesz - wycie do ksiezyca nie wpisuje sie w rockowe klimaty big_smile - ale interesujący dla kobiet możesz być. Wydajesz się fajnym i sensownym facetem, ale z taka samooceną i mysleniem to faktycznie, przyciagac mozesz jedynie kurz a nie ich uwage.

Dobrze wyć do księżyca też trzeba umieć big_smile Nie twierdzę, że ja umiem. Choć kiedyś, dawno temu miałem roczny epizod w chórze, więc jakieś tam dźwięki wydaję smile 
Może się mylę, ale przez wszystkie lata nabrałem przeświadczenia, że w relacjach damsko-męskich ważne jest pierwsze wrażenie. Trzeba mieć, jak to się mówi, dobry "look" i "gadanę". Natura nie obdarzyła mnie ani tym "lookiem", a jeśli chodzi o "gadane" to przez nieśmiałość też było zawsze kiepsko. Nie cierpię już z tego powodu specjalnie, bo to już nie ten czas, ale przez długi okres był to dla mnie duży problem. Zwłaszcza w okresie dojrzewania.

58 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-05-11 12:12:24)

Odp: Fantazje..

No pierwsze wrażenie jest ważne, nie przecze,, zwłaszcza, ze nie mamy drugiej okazji, by zrobić pierwsze wrażenie wink ale  to jeszcze niczego nie przekresla. Ważne jest przecież bliższe poznanie a przy bliższym poznaniu można zyskać. Jedni zyskują, inni tracą. Lepiej chyba wypaść w pierwszym wrażeniu mdlo a potem miłlo zaskoczyć niż odwrotnie.  Tracą te wydmuszki, które poza lookiem i gadanym nie maja nic więcej do zaoferowania. Zyskują ci, co maja dużo do zaoferowania, ale nie potrafią się 'sprzedać'.
Tobie łatwiej przychodzi kontakt pisany niż bezpośredni, ale to nie znaczy, ze jesteś nieciekawy dla innych. Stanowczo jesteś za surowy dla siebie. Porozpieszczaj się czasem jakimś dobrym słowem i myśleniem, skoro nie mozesz liczyc na innych.
Idź do lustra i powiedz 10 szczerych komplementow temu gościowi smile Bez wymowek!

59

Odp: Fantazje..
adiaphora napisał/a:

No pierwsze wrażenie jest ważne, nie przecze,, zwłaszcza, ze nie mamy drugiej okazji, by zrobić pierwsze wrażenie wink ale  to jeszcze niczego nie przekresla. Ważne jest przecież bliższe poznanie a przy bliższym poznaniu można zyskać. Jedni zyskują, inni tracą. Lepiej chyba wypaść w pierwszym wrażeniu mdlo a potem miłlo zaskoczyć niż odwrotnie.  Tracą te wydmuszki, które poza lookiem i gadanym nie maja nic więcej do zaoferowania. Zyskują ci, co maja dużo do zaoferowania, ale nie potrafią się 'sprzedać'.
Tobie łatwiej przychodzi kontakt pisany niż bezpośredni, ale to nie znaczy, ze jesteś nieciekawy dla innych. Stanowczo jesteś za surowy dla siebie. Porozpieszczaj się czasem jakimś dobrym słowem i myśleniem, skoro nie mozesz liczyc na innych.
Idź do lustra i powiedz 10 szczerych komplementow temu gościowi smile Bez wymowek!

Dzizass, aż 10 ???? big_smile Od razu skok na główkę ? A mogą się powtarzać ? Gdzie tu jest lustro ?

No z tym drugim wrażeniem to masz rację, ale co jeśli po pierwszym wrażeniu ktoś już nie ma ochoty na drugie ? Zresztą to już nie istotne.

60

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:

Wielokrotnie chciałem jej taką kupić, próbowałem ją zachęcić do wizyty w sklepach z bielizną, ale nic to nie dało. Myślałem zawsze, że kobiety lubią piękną wyszukaną bieliznę. Raz zaryzykowałem i kupiłem jej w prezencie ładną koszulkę nocną, ale nie bardzo jej się podobała.


Zanim wypiszesz te wszystkie zalety wink napiszę coś od siebie. Seksowna bielizna sprawdza się jedynie wówczas, kiedy seks jest i chcesz go urozmaicić. Ty musisz wytyczyć znacznie cięższe działa, bo u was problem tkwi znacznie głębiej, tu posłużę się cytatem:

Yehuda Berg napisał/a:

"Jak często słyszałeś:
– Nagle zmarł na zawał.
– Nagle zachorował na cukrzycę.
– Nagle ją rzucił.
– Nagle się rozmyśliła.
– Nagle firma padła.
– Nagle życie straciło sens.
Czy aby na pewno „nagle”?
Przecież wiesz już, jak jest urządzony świat w 99%. Każde „nagłe” zdarzenie poprzedzone jest dziesiątkami ukrytych przyczyn, których najczęściej nie chcesz brać pod uwagę. Czy kiedyś obudziłeś się rano i ujrzałeś za oknem stuletni dąb, który „nagle” tu wyrósł? Raczej nie. Bardziej prawdopodobne jest to, że sto lat temu do gleby trafiło nasionko. Gdy w twoim życiu „nagle” powstaje problem, pozbawiając cię spokoju i szczęścia – nie jest to przypadek. Kiedyś, w przeszłości problem ten został zasiany. Nie ma błędów, nie ma przypadków, nie ma nagłych katastrof. Żyjemy w świecie przyczyn i skutków"


Coś lub ktoś zahamowało u Twojej żony potrzebę seksu i bliskości. Tak jak depresja hamuje potrzebę rozwoju, pracy, miłości, utrzymywania stosunków międzyludzkich czy czerpania radości z życia. Powtórzę się, ale wspólna terapia u dobrego specjalisty może pomogłaby dokopać się do źródła problemu i w konsekwencji poprawić relację między wami.

61

Odp: Fantazje..
mobydick napisał/a:

Zanim wypiszesz te wszystkie zalety wink napiszę coś od siebie. Seksowna bielizna sprawdza się jedynie wówczas, kiedy seks jest i chcesz go urozmaicić. Ty musisz wytyczyć znacznie cięższe działa, bo u was problem tkwi znacznie głębiej, tu posłużę się cytatem:

Yehuda Berg napisał/a:

"Jak często słyszałeś:
– Nagle zmarł na zawał.
– Nagle zachorował na cukrzycę.
– Nagle ją rzucił.
– Nagle się rozmyśliła.
– Nagle firma padła.
– Nagle życie straciło sens.
Czy aby na pewno „nagle”?
Przecież wiesz już, jak jest urządzony świat w 99%. Każde „nagłe” zdarzenie poprzedzone jest dziesiątkami ukrytych przyczyn, których najczęściej nie chcesz brać pod uwagę. Czy kiedyś obudziłeś się rano i ujrzałeś za oknem stuletni dąb, który „nagle” tu wyrósł? Raczej nie. Bardziej prawdopodobne jest to, że sto lat temu do gleby trafiło nasionko. Gdy w twoim życiu „nagle” powstaje problem, pozbawiając cię spokoju i szczęścia – nie jest to przypadek. Kiedyś, w przeszłości problem ten został zasiany. Nie ma błędów, nie ma przypadków, nie ma nagłych katastrof. Żyjemy w świecie przyczyn i skutków"

Ale ja miałem to powiedzieć, przed lustrem, a nie pisać na forum big_smile
A cytat mi się podoba.

Coś lub ktoś zahamowało u Twojej żony potrzebę seksu i bliskości. Tak jak depresja hamuje potrzebę rozwoju, pracy, miłości, utrzymywania stosunków międzyludzkich czy czerpania radości z życia. Powtórzę się, ale wspólna terapia u dobrego specjalisty może pomogłaby dokopać się do źródła problemu i w konsekwencji poprawić relację między wami.

Mnie ostatnio terapeutka powiedziała, że z punktu widzenia klinicznego to każdy psycholog stwierdzi, że mam depresję, ale z punktu widzenia psychodynamicznego to co innego. Ale cholera jedna nie chciała powiedzieć co big_smile

62

Odp: Fantazje..

Wolę działać, a nie fantazjować. Różnie to bywa. Czasami po 12h dyżurze padam i żadna siła mnie od łóżka nie odpędzi. A co dopiero myśleć o fantazjach smile
Oczywiście, wysyłam mężowi erotyczne smsy oraz zaczepiam wciągu dnia.

63 Ostatnio edytowany przez vicky85 (2017-05-18 23:44:17)

Odp: Fantazje..
wilczysko napisał/a:
nimfa_błotna napisał/a:

Próbujesz zapełnić pustkę w swoim życiu.

Trochę przeceniasz moc tego forum.


Mi sie zdaje, ze ty nie doceniasz znaczenia twojej\mojej\czyjejs obecnosci na tym forum. A tak poza tym Nimfa Blotna ma z wkazdym zdaniu mnostwo racji.
Zmien myslenie, Wilku, bo szkoda zycia na same negatywne emocje i myslenie. Nie znam cie, moze i nie masz gadanego, ani fajnego look-u, polowa populacji ich nie ma. Za to masz ponadprzecietny intelekt i poczucie humoru, ktore to cechy w ogole spoleczenstwa sa raczej deficytowe:) Ty po prostu moze rzeczywiscie wolisz uzalac sie nad soba, zamiast wziac sie w garsc i cos zmienic. pozdrawiam cie cieplo

64

Odp: Fantazje..
vicky85 napisał/a:
wilczysko napisał/a:
nimfa_błotna napisał/a:

Próbujesz zapełnić pustkę w swoim życiu.

Trochę przeceniasz moc tego forum.


Mi sie zdaje, ze ty nie doceniasz znaczenia twojej\mojej\czyjejs obecnosci na tym forum. A tak poza tym Nimfa Blotna ma z wkazdym zdaniu mnostwo racji.
Zmien myslenie, Wilku, bo szkoda zycia na same negatywne emocje i myslenie. Nie znam cie, moze i nie masz gadanego, ani fajnego look-u, polowa populacji ich nie ma. Za to masz ponadprzecietny intelekt i poczucie humoru, ktore to cechy w ogole spoleczenstwa sa raczej deficytowe:) Ty po prostu moze rzeczywiscie wolisz uzalac sie nad soba, zamiast wziac sie w garsc i cos zmienic. pozdrawiam cie cieplo

Ani nie przeceniam, ani nie doceniam czyjejkolwiek obecności na tym forum. Zdążyłem już zauważyć, że wiele ludzi znalazło tutaj potrzebne wsparcie i pomoc w problemach z którymi nie dawali sobie rady. To po prostu kwestia subiektywna co kogo trzyma w tym forum. Ja ? Może pierwiastek żeński jest u mnie znacznie przeważający, niż męski i dlatego tu siedzę smile Męskie towarzystwo od dawna jakoś mi nie leży.

Ponadprzeciętny intelekt i poczucie humoru ? Ja pierdziu <zaczerwieniony> big_smile Nie wiem co tu odpowiedzieć, poza "dziękuję".

Masz rację. Od bardzo dawna definiuję siebie po przez depresję i użalanie się nad sobą. Ale od prawie dwóch tygodni pilnuję się, żeby tego nie robić. I to jest dziwne uczucie. Tzn. czuję pustkę. Nic. Chyba się uczepię tego "ponadprzeciętnego intelektu i poczucia humoru" big_smile

65

Odp: Fantazje..

Brawo!!! W koncu myslisz pozytywnie:) Czyli pierwsze dwa tygodnie "rzucania" depresji za Toba:)))) trzymam kciuki

Posty [ 1 do 65 z 85 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024