Witajcie! Pierwszy raz piszę tu post i sama nie wiem od czego zacząć i co tu opisać, bo temat wydaje mi się długi niczym rzeka..
W największym skrócie..
Jesteśmy małżeństwem od 8 lat i drugie tyle w związku przed ślubem. Pierwszy prawdziwy seks mieliśmy po ślubie i to nie w noc poślubną wcześniej było wszystko inne, ale prawdziwego seksu nie było. Ale to tak na marginesie trochę o tym piszę. Kwestia jest taka, że ja się chyba wypaliłam w tym związku. Nawet nie potrafię od jakiegoś czasu powiedzieć Mężowi tych 2 magicznych słów, bo po prostu tego nie czuję, a już taka jestem "skrzywiona", że jestem szczera w tym co robię - ogólnie. Nawet nasze zbliżenia, które ostatnio rozkwitły - na skutek moich hmm starań - sprawiają mi satysfakcję iście fizyczną. Nie czuję "jedności dusz", którą kiedyś mimo, że było dużo nudniej, jednak odczuwałam.
Nie wiem czy to kwestia lat, czy zmian odkąd pojawiło się dziecko ( 2 latka ) czy jeszcze innych czynników typu rutyna, ale strasznie mi ciężko z tym, że tak kiepsko to wszystko czuję Nawet ostatnio napisałam list do Męża. Odpisał mi tak, że pół nocy płakałam.. Ale ogólnie, że mnie kocha i będzie kochał do końca życia. A ja mam dołą, bo niestety tak nie czuję.. a kiedyś czułam...
Czy jest jakaś szansa odbudować nasze relacje?
Piszę w dużym skrócie, bo ciężko streścić tyle lat małżeństwa i związku. Wolę odpowiadać na ewentualne pytania.
Co bylo w tym liscie?
Co on napisal ze beczalas?
Problemem jest niesatysfakcjonujacy seks czy upadajace uczucie? (Tak, wiem, kobiety to lacza w jedno ale ja facet jestem )
Co chcesz ratowac? Rodzine, uczucia, namietnosc, bzykanko - niepotrzebne skreslic.
To sa pytania pomocnicze
Hmm generalnie mąż od jakiegoś czasu bardzo dużo poświęca się pracy. Ten list był substytutem rozmowy, na odbycie której jakoś nie było sposobności, czasu... Zresztą mąż sam przyznał w odpowiedzi, że nie jest zwolennikiem rozmów w ogóle i ja to wiem i niełatwo mi z nim po raz setny podejmować ciężkie tematy, na które On zazwyczaj reaguje atakiem.. Napisałam Mu w liście w dużym skrócie, że czuję się niekochana, że brakuje mi czułości z Jego strony.. Czułości, którą w dużym stopniu potrafi okazać dziecku a mnie nie.. Pytałam Go co On właściwie czuję i czy naprawdę jeszcze mnie kocha. Bo ja znalazłam się w krytycznym punkcie poczucia beznadziejności sytuacji. I że tak naprawdę nie wiem po co w ogóle to piszę bo pewni niczego to nie zmieni. Napisałam, że w moim odczuciu łączy Nas już tylko dziecko i że jak Ono dorośnie to pewnie każde pójdzie w swoją stronę. Że nasz związek jest "przechodzony" i że z pracą powinien się ożenić a nie ze mną. Że funduje mi to samo, co w ciąży, czyli brak czasu dla mnie a tylko poświęcenie się dla pracy. Zapytałam czy satysfakcjonuje Go takie życie uczuciowe? Czy niczego Mu nie brakuje? Pisałam też, że zatracił w sobie wszystko to, za co mi się spodobał. Poczucie humoru, romantyczna dusza itp. Wspomniałam też o seksie. Że chyba też nie jest spełniony mimo, że ja się bardziej otworzyłam na tę sferę i mam dużą satysfakcję, ale właśnie taką fizyczną. Nie czuję natomiast takiej więzi między nami, małżonkami, wtedy. Pisałam, że jak wraca z pracy, zje obiad to pobawi się z dzieckiem, potem praca, a mnie nie widzi.. Ojcem jest wspaniałym.. natomiast Mężem.. zależy w których kwestiach. Jest na pewno bardzo dobrym człowiekiem. =
4 2017-04-22 00:35:12 Ostatnio edytowany przez barrakuda (2017-04-22 00:37:36)
Natomiast On odpowiedział w skrócie..
.. że zasmucił Go ten list. Że on jest osobą, która nie zastanawia się ogólnie za wiele nad wszystkim. I że jemu trzeba wszystko prosto z mostu, żeby wiedział o co chodzi. Że nie ma dużych oczekiwań i to jest jego sposób na życie i raczej się to nie zmieni. I że rozumie, że z mojej strony - jako kobiety - może to wyglądać inaczej. Napisał, że przez te 16 lat ciężko jest utrzymać stałą temperaturę w związku i że inne pary też na pewno mają podobne problemy. Napisał, że pokochał mnie wiele lat temu i będzie kochał do końca życia. I że rutyna sprawia, że ta miłość wygląda inaczej, związek ewaluuje i takie tam.. Że my też się zmieniamy, że nie sposób żeby ta romantyczna strona typu liściki, smsy, dalej trwała, bo codziennie obowiązki itp. zabijają to.. I że pracy poświęca się tylko dla pieniędzy i tym samym dla nas, żebyśmy mogli jechać na wakacje itp. żeby nam nie brakowało. I tylko po to to robi. Odniósł się też do naszego życia erotycznego dlaczego ono tak wygląda. Że to tak naprawdę moja zasługa, bo przez lata to tak wyglądało, że tylko po ciemku, pod kołdrą, po "bożemu", że musiało być nastrojowo.. i On się do tego przyzwyczaił. On takie potrzeby jak ja teraz już dawno odczuwał i nie zgraliśmy się. A u faceta szczyt pożądania przypada po 20 roku życia. My już mamy po 30-tce - w gwoli ścisłości I że źle odbieram jego satysfakcję w tym temacie. Że uważa, że jest dużo ciekawiej niż kiedyś a w tygodniu często nawet przez myśl nie przejdzie mu zbliżenie ze mną bo jest zbyt zmęczony. Ogólnie napisał, że z wielu rzeczy dla mnie w życiu zrezygnował. Z kolegów, oglądania sportu, wyjazdów czy spotkań z pracy itp. Że on też nie ma czasu dla siebie, bo po pracy stara się mnie odciążyć z opiece nad dzieckiem. Że nawet jak oglądamy film - który często ogląda tylko dlatego, że wie, że ja lubię
to potem mam pretensje do niego jak uśnie i że czasem obawia się czy to proponować, zebym potem znów nie miała pretensji. Brak spontaniczności tłumaczył też przeszłością. Ze jak kiedyś podchodzil znienacka i łapał mnie za pupę to go stopowałam itd. itp.
Problemem dla mnie jest upadające uczucie..
Ratować chcę chyba rodzinę i uczucia.
Seks jest satysfakcjonujący, namiętność ostatnio też jest fajna więc tu raczej ok. Choć nie ukrywam, ze z racji tego, że to mój jedyny partner seksualny i w ogóle coraz częściej nachodzą mnie myśli jak by to było z kimś innym...
Jezu kobiety opamietajcie sie ostatnio coraz wiecej takich tematow na forum.
Krolewny wake up,
Autorko gorzej ci, nie masz innych problemow to wymyslasz???
Ciesz sie ze masz zrdowe dziecko , ze maz ma prace ze masz dach nad glowa i dla kogo zyc a nie tworz problemow tam gdzie ich nie ma.
Czy ty myslisz ze wiecznie bedzie tak samo jak na poczatku??? no to cie oswiece , nie nnie bedzie, aaa i jakby ci mial wpasc glupi pomysl do glowy z tym nowym tez na poczatku bedzie fajnie , bo to do siebie maja poczatki
Doceniaj te rzeczy ktore masz a nie to co chaialbys miec i ciesz sie z tego.
barrakuda Ty masz zdecydowanie zbyt wiele czasu na rozmyślania.
Uważam, że powinnaś wyjśc meżowi na przeciw. Postarac sie, by Wasze małżeństwo odżyło. Wyjdźcie gdzieś, róbcie to, co Wam sprawia radośc. Starac powinny sie obie osoby w związku.
w małżeństwie czasem tak bywa, że są małe kryzysy. W codzienne życie wkrada się rutyna i to jest nieuniknione. Nie ma tak, jak na początku, bo początki mają to do siebie, że samo poznawanie człowieka jest podniecające. Randki i ten cały okres godowy mija i faza fascynacji przechodzi, masz człowieka na co dzień ze wszystkimi wadami i niedogodnościami, zaczynają się obowiązki i zwyczajne życie, już nie tak ekscytujące w emocje. A kiedy pojawiają się dzieci, ludzie wchodzą w rolę rodziców, nie są już tylko romantycznymi kochankami. Swoja uwagę dzielą na trzy albo cztery. No w ogóle, co będę pisać, wiadomo, że zmienia się wszystko. W takiej codzienności łatwo zgubić wzajemną troskę i zainteresowanie.
Związek to nie jest perpetum mobile. Że jak już jest to dalej, sam z siebie się kręci. Trzeba go pielęgnować i poświęcać mu uwagę. Mu, czyli sobie nawzajem. Faceci zazwyczaj mają inne podejście niż kobiety, on uważa, że skoro jest z Tobą, troszczy się o wasz byt, to oczywiste, że kocha, więc nie powinnaś mieć powodów do niepokoju. Kobieta zazwyczaj potrzebuje szeregu drobnych gestow na co dzień świadczących o tym, że wciąż jest kochana i pożądana przez faceta, po prostu potrzebuje większej uwagi z jego strony, żeby poczuć się jak kobieta a nie tylko żona, matka i piastunka domowego ogniska. Tobie ewidentnie brakuje takiej uwagi. Napisałaś zresztą o tym mężowi. I bardzo dobrze. Należy ze sobą rozmawiać o swoich potrzebach. List też jest formą rozmowy.
Nie zamartwiaj się na zapas. To, co czujesz może być przejściowe. Postaraj się spojrzeć na męża tak, jak patrzyłaś na niego, kiedy się poznaliście. Co Cię w nim zauroczyło, co sprawiło, że postanowiłas wybrać właśnie jego... Pomyśl o nim z czułością i spróbuj mu tę czułość okazać. Nie tylko w łóżku ale i poza.
Mam nadzieję, że to tylko przejściowy kryzys i wszystko się ułoży.
Choć nie ukrywam, ze z racji tego, że to mój jedyny partner seksualny i w ogóle coraz częściej nachodzą mnie myśli jak by to było z kimś innym...
Może w tym tkwi problem?
11 2017-04-22 19:11:56 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-22 19:15:27)
No tak... tematów takich coraz więcej. Czasami jednak można powołać się na 'czynniki higieniczne'. Tak nazywają w pracy (można swobodnie też i generalizować na życie) pewne czynniki, których nie zauważamy i traktujemy, że muszą być. Bo jak je zabieramy to jest spory problem. Psychologowie mówią tak np. o dostępie do toalety w pracy. Po prostu musi być, bo... no właśnie - bo co? Jak jest to norma, jak nie ma to wielki problem. Porównanie może 'niestosowne' jednak tłumaczy ideę. Jest coś bo to 'powinno być', tracimy to 'ból w ...'. I tu nie chodzi o takie podstawy jak zdrowie. Tu chodzi o pewne czynniki zewnętrzne. Takim czynnikiem może być czyjś sposób traktowania nas. Co wtedy robić? Znowu twierdzę, że po prostu przemyśleć co jesteśmy w stanie zaakceptować a co nie. Nie znaczy to, że mamy się poddawać i nie walczyć. Tylko wiedzieć czego 'muszę' oczekiwać od drugiej strony, a co 'mógłbym'. Od nas zależy, temat indywidualny - dla jednych kryzys dla innych sprawa do przepracowania bo jednak wiedzą co robić i mają przeczucie, że dojdą do kompromisu. Kompromisu napisałem? Upppsss... Może kompromis próbować wypracować? On trochę w lewo, Ty trochę w prawo i będzie lepiej bo nawet oboje zobaczycie, że się staracie a nie tylko listy. Też mam nadzieję, że się jednak ułoży.
EDIT: a musisz przekreślać od razu to, że on jedyny partner? przecież to może być cenne... właśnie, bo coś znaczy. Chyba w obecnych czasach określenie kogoś, że 'dobry człowiek' to jakby obelgę rzucić...
Jezu kobiety opamietajcie sie ostatnio coraz wiecej takich tematow na forum.
Krolewny wake up,
Autorko gorzej ci, nie masz innych problemow to wymyslasz???
Ciesz sie ze masz zrdowe dziecko , ze maz ma prace ze masz dach nad glowa i dla kogo zyc a nie tworz problemow tam gdzie ich nie ma.Czy ty myslisz ze wiecznie bedzie tak samo jak na poczatku??? no to cie oswiece , nie nnie bedzie, aaa i jakby ci mial wpasc glupi pomysl do glowy z tym nowym tez na poczatku bedzie fajnie , bo to do siebie maja poczatki
Doceniaj te rzeczy ktore masz a nie to co chaialbys miec i ciesz sie z tego.
Rozumiem, że można patrzeć na to właśnie przez pryzmat "nie ma innych problemów to wymyśla". Niemniej jednak biję się z tymi myślami już jakiś (dłuższy) czas i pomimo poprawy sfery erotycznej chociażby, nic się w moich odczuciach nie za bardzo zmienia. I zaczyna mnie to coraz bardziej martwić. Być może to skutek zbyt wielkiego rozmyślania - jak to tu piszecie - a może po prostu tego, że zawsze byłam dość uczuciowa i mocno zaangażowana w związek i nigdy nie myślałam, że dojdzie do tego, że przestanę kochać Męża.. Doceniam Jego różne gesty i to, że jest dla mnie dobry, ale coraz bardziej gniecie mnie i uwiera brak miłości. Że nie czuję jej.. I naprawdę nie mam tu na myśli nastoletnich "motyli w brzuchu". Miłość jest czymś co napędza w życiu a jej brak zaczyna stanowić dla mnie spory dyskomfort.
Owszem mogę próbować dalej odrzucać te myśli i cieszyć się z tego, co mam. Tylko że ja ogólnie z natury jestem raczej pesymistką z dużą skłonnością do stanów depresyjnych (mam wiele sytuacji w życiu beznadziejnych, z którymi do dziś chyba psychicznie się nie mogę uporać) i wiem, że na dłuższą metę nie umiem tak żyć.. W kłamstwie przed samą sobą. Jak już pisałam, we wszystkim co robię jestem naprawdę szczera. Nie umiem kręcić, kombinować itd. I jak czuję, że jest coś źle, to najchętniej bym to powiedziała Mężowi, choć pewnie moje wyznanie by Go zabolało..
Eh nigdy nie myślałam, że po mojej stronie mogą powstać takie dylematy..
Uważam, że powinnaś wyjśc meżowi na przeciw. Postarac sie, by Wasze małżeństwo odżyło. Wyjdźcie gdzieś, róbcie to, co Wam sprawia radośc. Starac powinny sie obie osoby w związku.
To nie jest tak, że ja leżę i pachnę i tylko wymagam. Staram się nam co jakiś czas zorganizować jakieś wyjście (w zasadzie tylko ja o to dbam). Ostatnio rozmawiałam z Nim, że pojawił się u mnie duży apetyt na seks i starał się, że tak powiem sprostać wyzwaniu Ja kupiłam sobie 2 seksowne komplety z pończochami żeby nieco podgrzać atmosferę. Robiliśmy wiele rzeczy, o których wiem, że dawniej marzył, a ja byłam w tym temacie raczej chłodna niestety.
W weekend często robię nam jakąś dobrą kolację, pijemy winko, oglądamy film.. I niby wszystko fajnie, ale dlaczego nie czuję, że kocham?? Ostatnio ze 2 razy mi to powiedział. Wcześniej nie pamiętam kiedy słyszałam, bo jest bardzo oszczędny w uczuciach i mało wylewny. A ja nie odpowiedziałam na to nic, bo nie umiałam powiedzieć, że ja też.. Poczułam ścisk w gardle i nie mogło mi przejść to po prostu przez usta..
Na początku naszej przygody z macierzyństwem wspominałam Mu kilka razy, że musimy bardziej dbać o relacje między Nami, bo przez brak czasu dla siebie można szybko coś zatracić.. Czułam, że do tego może to doprowadzić.. Tyle, że w ostatnim czasie naprawdę czasem udało się wyjść i do kina i na kolację itp. A jednak z mojej strony dalej jest takie zawieszenie. Ja uwielbiam słuchać.. A mój Mąż niespecjalnie lubi mówić, zwłaszcza o uczuciach. A ja się czuję jak niedopieszczony kociak, który chodzi i się łasi do Pana a ten go ciągle zrzuca z kolan. Ale przecież daje mu jeść to znaczy, że dba o niego..
EDIT: a musisz przekreślać od razu to, że on jedyny partner? przecież to może być cenne... właśnie, bo coś znaczy. Chyba w obecnych czasach określenie kogoś, że 'dobry człowiek' to jakby obelgę rzucić...
Dlaczego "dobry człowiek" to niby obelga?
Autorko, każdy związek ewoluuje , zmieniają się akcenty odczuwania miłości . Pożądanie , zauroczenie ustępuje mniej emocjonalnym elementom miłości jak poczucie wspólnoty, pamięć wspólnych chwil, przyjaźń itd. A niestety dochodzą wspólne kłótnie , dostrzeganie wad u partnera .
Ważne jest zrozumienie jak druga strona wyraża swoją milosc i jak odczytuje miłość partnera. Jest taka książka "5 języków miłości" . Przydałaby się Wam obojgu wspólna jej lektura.
Polecam. Na początku wyglada trywialnie
rh72 napisał/a:EDIT: a musisz przekreślać od razu to, że on jedyny partner? przecież to może być cenne... właśnie, bo coś znaczy. Chyba w obecnych czasach określenie kogoś, że 'dobry człowiek' to jakby obelgę rzucić...
Dlaczego "dobry człowiek" to niby obelga?
Dlatego, że wielu ludzi pisze, iż mają 'dobrych ludzi' a tacy z nich niezadowoleni... więc słowo dobry oznacza coś innego, niż piszą. Dobry to dobry. Nie redefiniujmy jeśli ktoś ma braki wg nas...
To nie jest tak, że nie doceniam tego, że to jedyny partner. Niemniej jednak przyszedł ten czas, że jednak żałuję, że nie spróbowałam być z kimś innym. Żeby mieć jakieś porównanie. Ja dla Niego też jestem pierwsza, ale On wcześniej miał jakieś doświadczenia typu całowanie czy "lekkie coś więcej" a ja nic a nic. Wiem, że to takie złudne i wszystkich dopada rutyna, ale ciekawość puka mi do którejś tam klepki i trudno wyzbyć się tych myśli. Zwłaszcza, że przeżywam rozbudzenie w tym temacie. Możnaby rzec, że przez te dotychczasowe lata przespałam jak niedźwiedź i strasznie żałuję wielu rzeczy a lata lecą.. Jak czytam tu niektóre posty facetów, jak kochają swoje partnerki, jak im to wyznają i w ogóle to robi mi się przykro. Ja przez lata "pracowałam" wiele na nasz udany związek. Zatraciłam całą siebie, robiłam tyle niespodzianek i rzeczy dla Ukochanego, że ho ho.. Odkąd jest dziecko nie da się już tak, a On mam wrażenie zapomniał już dawno o tym wszystkim, jak się starałam latami.. I nawet kocham cię słyszałam naprawdę od święta i to nie od każdego święta niestety..
Jeśli chodzi o nasze zbliżenia to też mi brakuje tego, żeby coś wtedy mówił.. Nie mówi mi np. że Mu się podobam, że mnie uwielbia czy coś w tym stylu.. Generalnie cisza zazwyczaj
barrakuda napisał/a:rh72 napisał/a:EDIT: a musisz przekreślać od razu to, że on jedyny partner? przecież to może być cenne... właśnie, bo coś znaczy. Chyba w obecnych czasach określenie kogoś, że 'dobry człowiek' to jakby obelgę rzucić...
Dlaczego "dobry człowiek" to niby obelga?
Dlatego, że wielu ludzi pisze, iż mają 'dobrych ludzi' a tacy z nich niezadowoleni... więc słowo dobry oznacza coś innego, niż piszą. Dobry to dobry. Nie redefiniujmy jeśli ktoś ma braki wg nas...
Hmm ale On naprawdę jako człowiek jest dobry. Pomaga każdemu zawsze, mnie również drobnymi gestami to pokazuje, np. kupuje codziennie świeże pieczywo, żebym miała, robi nam herbatkę wieczorem, dla mnie kąpiel z pianką bo lubię. Nie ma problemu żeby został z dzieckiem a ja np. poszła do kosmetyczki czy na zakupy.
Ale sama nie wiem z czego wynika brak uczucia miłości we mnie. Ja to wszystko doceniam, ale czuję się jakbym żyła właśnie z takim dobrym kumplem, z którym dodatkowo czasem poszalejemy w łózku
Bo do niedawna to raczej szaleństwa nie było wielkiego
Na początku naszej przygody z macierzyństwem wspominałam Mu kilka razy, że musimy bardziej dbać o relacje między Nami, bo przez brak czasu dla siebie można szybko coś zatracić.. Czułam, że do tego może to doprowadzić.. Tyle, że w ostatnim czasie naprawdę czasem udało się wyjść i do kina i na kolację itp. A jednak z mojej strony dalej jest takie zawieszenie. Ja uwielbiam słuchać.. A mój Mąż niespecjalnie lubi mówić, zwłaszcza o uczuciach. A ja się czuję jak niedopieszczony kociak, który chodzi i się łasi do Pana a ten go ciągle zrzuca z kolan. Ale przecież daje mu jeść to znaczy, że dba o niego..
ale rzadko który facet lubi mówić o uczuciach, Twój nie jest jakimś wyjątkiem w tej materii.
Jesteś pewne, że zrzuca Cię z kolan? Czy po prostu nie dostrzega, że krążysz wokoł bo oczekujesz konkretnych rzeczy? Facetowi trzeba prosto mówić o swoich potrzebach, on patrząc Ci w oczy nie odczyta co Ci chodzi po głowie. Są tacy, co mają ten dar, to jasnowidze
Usiądź mu na tych kolanach bez żadnych podchodów, przytul mocno i powiedz wprost i bezwstydnie, czego pragniesz. Nie sądzę, żeby Cię zrzucił. Jeśli tak, to rzeczywiście macie problem i dzieli was duża przepaść emocjonalna.
rh72 napisał/a:barrakuda napisał/a:Dlaczego "dobry człowiek" to niby obelga?
Dlatego, że wielu ludzi pisze, iż mają 'dobrych ludzi' a tacy z nich niezadowoleni... więc słowo dobry oznacza coś innego, niż piszą. Dobry to dobry. Nie redefiniujmy jeśli ktoś ma braki wg nas...
Hmm ale On naprawdę jako człowiek jest dobry. Pomaga każdemu zawsze, mnie również drobnymi gestami to pokazuje, np. kupuje codziennie świeże pieczywo, żebym miała, robi nam herbatkę wieczorem, dla mnie kąpiel z pianką bo lubię. Nie ma problemu żeby został z dzieckiem a ja np. poszła do kosmetyczki czy na zakupy.
Ale sama nie wiem z czego wynika brak uczucia miłości we mnie. Ja to wszystko doceniam, ale czuję się jakbym żyła właśnie z takim dobrym kumplem, z którym dodatkowo czasem poszalejemy w łózku
![]()
Bo do niedawna to raczej szaleństwa nie było wielkiego
Dobry to ma być dla Ciebie... Nie redefiniuj. To inni tak mówią o nim... Jeśli jest dobry to napisz tak o nim i wtedy nic nie stoi na przeszkodzie abyś to myślała i aby nie było tematu. Mam nadzieję, że teraz jaśniej. 'Dobry człowiek' staje się sentencją do następującego potem 'ale'. Albo jest dobry albo mówią tak o nim inni. Precyzyjności trochę tutaj wymagam, bo zastrzeżeń za dużo czytam na tym forum. Wiemy więc o co chodzi - o to 'ale'. Zmagasz się z czymś co będzie Ci trudno 'uchwycić'. Trudno czasami zdefiniować emocje lub ich brak w przypadku związku. Próbują ludzie, szczególnie kobiety, bo boją się chyba 'błędu'. Ludzka rzecz... nie mam ochoty moralizować - lubię szczęśliwych ludzi. Szczęścia!
Hahahahahah dobra jestes barrakudai nick tez do ciebie pasuje jak ulal.
Tak mysla lmwlasnie od poczatku ale nie chcialam cie zle ocenic , ciebie poprostu swedzi pipka bo jest za dobrze a dobrze to dla niektorych pan synonim nudno.
No to szukaj nowego ksiecia niech cie tam podrapie, tylko nie zdziw sie jak to bedzie koniec twojego malzenstwa a bedzie to ci moge obiecac i wtedy to naprawde bedziesz miala problem
Hahahahahah dobra jestes barrakudai nick tez do ciebie pasuje jak ulal.
Tak mysla lmwlasnie od poczatku ale nie chcialam cie zle ocenic , ciebie poprostu swedzi pipka bo jest za dobrze a dobrze to dla niektorych pan synonim nudno.
No to szukaj nowego ksiecia niech cie tam podrapie, tylko nie zdziw sie jak to bedzie koniec twojego malzenstwa a bedzie to ci moge obiecac i wtedy to naprawde bedziesz miala problem
napisałam tylko, że przyszedł moment, w którym ciekawość tego jak to by było z kimś innym coraz częściej "puka do umysłu". Ale to tylko ciekawość. I nie chodzi tu tylko o seks. Ciekawa jestem jak chociażby ktoś inny całuje. Ale to naprawdę nie jest kwintesencja mojego problemu. Z tym uczuciem ciekawości jakoś daje rade tyle naście lat. Bardziej mi chodzi o dyskomfort z powodu braku poczucia, że kocham swojego Męża. I tylko o to.
25 2017-04-23 15:00:28 Ostatnio edytowany przez ZlaKobieta33))))) (2017-04-23 15:01:01)
ZlaKobieta33))))) napisał/a:Hahahahahah dobra jestes barrakudai nick tez do ciebie pasuje jak ulal.
Tak mysla lmwlasnie od poczatku ale nie chcialam cie zle ocenic , ciebie poprostu swedzi pipka bo jest za dobrze a dobrze to dla niektorych pan synonim nudno.
No to szukaj nowego ksiecia niech cie tam podrapie, tylko nie zdziw sie jak to bedzie koniec twojego malzenstwa a bedzie to ci moge obiecac i wtedy to naprawde bedziesz miala problem
napisałam tylko, że przyszedł moment, w którym ciekawość tego jak to by było z kimś innym coraz częściej "puka do umysłu". Ale to tylko ciekawość. I nie chodzi tu tylko o seks. Ciekawa jestem jak chociażby ktoś inny całuje. Ale to naprawdę nie jest kwintesencja mojego problemu. Z tym uczuciem ciekawości jakoś daje rade tyle naście lat. Bardziej mi chodzi o dyskomfort z powodu braku poczucia, że kocham swojego Męża. I tylko o to.
26 2017-04-23 15:04:02 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-23 19:47:13)
=ZlaKobieta33
Wiesz co, nie wim o co Ci chodzi, ale po Twoich odpowiedziach i tekstach do mnie tez musze stwierdzić, ze Twoj nick swietnie do Ciebie pasuje
właśnie miałam napisać, że Zła już wkrótce chyba się pożegna z nami i masz, wróżka jakaś jestem
No cóż.. Rozmawiałam z mężem i ... lipa totalna. W ogóle się nie rozumiemy. Ja swoje, On swoje. Ogólnie to nie zaskoczyłam Go, był tego wszystkiego świadomy itp. Początek rozmowy znów był w formie listu, po przeczytaniu którego tak naprawdę to nie miał nic do powiedzenia, poza tym że jest tam dużo prawdy. Ale najlepiej żebym ja dalej mówiła coś jeszcze, On w sumie nie wie co itd. A w ogóle to po przeczytaniu uśmiechał się Zapytałam czy to takie śmieszne? Już nawet nie pamiętam co odpowiedział, ale ogólnie jakąś głupotę. Patrzyłam tak na Niego i zastanawiałam się co ja w Nim kiedyś widziałam i ile lat zmarnowałam. Ma grubo po 30stce a zachowywał się jak.. eh szkoda gadać..
Po Jego poprzedniej odpowiedzi na mój list wysmarowałam Mu kolejny mój "poemat" na bodajże 13 stron a On nawet przez m-ąc nie spojrzał na to. A przypominałam Mu wiele razy. Generalnie ma moje uczucia gdzieś.
Czytałem to i... jest to cholernie smutne. Jakby dwie osoby stały na dwóch wyspach i chcą być razem.
Ale czasami to, co napisałaś przypominało mi moją dawną ex... Ta ciągła potrzeba uwagi i zainteresowania. Jakby była pępkiem świata. A gdzie empatia? Gdzie umiejętność wejścia w jego buty, spojrzenia na to jego oczami? Wciąż tylko "ja, ja, ja, ja"...a gdzie "on", "my"? Oboje jesteście zmęczeni, wkradła się nuda, rutyna... Widać, że jemu zależy, że się produkuje... wyjdź mu na przeciw. I nie myśl tyle na zapas. Bo to myślenie, pseudopsychoanalizy mogą wykończyć związek... Dziecko? Ok. Obowiązki. Zmęczenie? Ok. Wyjedźcie gdzieś razem. On lubi to, Ty tamto? Ok. Ale nie zmuszaj go na siłę do oglądania filmów, skoro tego nie lubi... Każde z was musi mieć czas tylko dla siebie... Pełna symbioza dusi...
Czytałem to i... jest to cholernie smutne. Jakby dwie osoby stały na dwóch wyspach i chcą być razem.
Ale czasami to, co napisałaś przypominało mi moją dawną ex... Ta ciągła potrzeba uwagi i zainteresowania. Jakby była pępkiem świata. A gdzie empatia? Gdzie umiejętność wejścia w jego buty, spojrzenia na to jego oczami? Wciąż tylko "ja, ja, ja, ja"...a gdzie "on", "my"? Oboje jesteście zmęczeni, wkradła się nuda, rutyna... Widać, że jemu zależy, że się produkuje... wyjdź mu na przeciw. I nie myśl tyle na zapas. Bo to myślenie, pseudopsychoanalizy mogą wykończyć związek... Dziecko? Ok. Obowiązki. Zmęczenie? Ok. Wyjedźcie gdzieś razem. On lubi to, Ty tamto? Ok. Ale nie zmuszaj go na siłę do oglądania filmów, skoro tego nie lubi... Każde z was musi mieć czas tylko dla siebie... Pełna symbioza dusi...
Hmm wiesz, może z moich postów wynikać jakiś egoizm, ale nie sposób w paru wypowiedziach opisać sytuację między Nami na przestrzeni tylu lat. Wiadomo, że ja skoro ja mam jakiś problem to staram się przedstawić swój punkt widzenia i dlatego skupiam się na sobie. Nie mogę wypowiadać się za Męża, który w dodatku niewiele mi uzewnętrznia. Wierz mi, że przez te wszystkie lata to ja byłam bardziej zaangażowana w Nasz związek jeżeli chodzi o "dawanie z siebie". I Mąż we wczorajszej rozmowie mi to przyznał. I sam stwierdził, że wie, że ta sytuacja, która jest teraz to wynik Jego zaniedbań i że też Mu przykro, że tak Nasz związek teraz wygląda.
Przyszedł po prostu moment, w którym w końcu zaczynam bardziej dostrzegać swoje potrzeby. Kiedyś też robiłam wszystko pod Niego. Ciągle jakieś niespodzianki wymyślałam, romantyczne wieczory, kolacje, kąpiele z fondue itd. Kulinarnie to już w ogóle ciągle coś wymyślałam. Jakiś czas temu załatwiłam nam wypad na weekend tylko we dwoje.
Napisałeś, że widać, że Jemu zależy. A mogę wiedzieć skąd takie wnioski? Bo ja uważam, że na każdym kroku pokazuje, że Mu właśnie nie zależy. Olewa wszelkie moje próby uzdrowienia sytuacji.
A co filmów nie zmuszam Go. Często On proponował, a dzięki temu listowi dowiedziałam się, że robił to głównie dla mnie. Ale jeżeli On ze mną nie rozmawia to skąd mogę wiedzieć? Przez tyle lat obejrzeliśmy mnóstwo filmów i teraz okazuje się, że głównie ze względu na mnie
32 2017-04-24 22:55:33 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-24 22:56:29)
ale jak oglądał te filmy głownie dla Ciebie to chyba dlatego właśnie, że mu zależało? Uważasz, że traciłby czas, gdyby miał Cię kompletnie w rzyci? Mój niespecjalnie lubi tzw. komedie romantyczne ale czasem ogląda je ze mną, żeby mi zrobić przyjemność. I ja to doceniam. Może sprobuj też? Jaki sens jest smucić się z tego powodu? Trochę sama nakręcasz ten smętny klimat takimi drobiazgami.
Poemat na 13 stron mu napisałaś... Wiesz, nie tyle ważna jest ilość stron, co ciężar gatunkowy wszystkich Twoich żali. Bo może rzeczywiście jest o czym pisać a może pozostaje faktycznie tylko się uśmiechnąć czytając... Trudno oceniać nie znając sytuacji. Tak tylko napomykam, żebyś uczciwie oceniła przewiny i zaniedbania męża, bo czasem w tym swoim poczuciu żalu i rozczarowania zwyczajnie się wyolbrzymia pewne rzeczy a drobiazgi urastają do rangi katastrofy.
33 2017-04-24 23:07:36 Ostatnio edytowany przez barrakuda (2017-04-24 23:09:37)
ale jak oglądał te filmy głownie dla Ciebie to chyba dlatego właśnie, że mu zależało? Uważasz, że traciłby czas, gdyby miał Cię kompletnie w rzyci? Mój niespecjalnie lubi tzw. komedie romantyczne ale czasem ogląda je ze mną, żeby mi zrobić przyjemność. I ja to doceniam. Może sprobuj też? Jaki sens jest smucić się z tego powodu? Trochę sama nakręcasz ten smętny klimat takimi drobiazgami.
Poemat na 13 stron mu napisałaś... Wiesz, nie tyle ważna jest ilość stron, co ciężar gatunkowy wszystkich Twoich żali. Bo może rzeczywiście jest o czym pisać a może pozostaje faktycznie tylko się uśmiechnąć czytając... Trudno oceniać nie znając sytuacji. Tak tylko napomykam, żebyś uczciwie oceniła przewiny i zaniedbania męża, bo czasem w tym swoim poczuciu żalu i rozczarowania zwyczajnie się wyolbrzymia pewne rzeczy a drobiazgi urastają do rangi katastrofy.
To nie jest tak, że ja nie doceniam Jego chęci oglądania filmów. Ale jak mogłam do tej pory jakoś szczególnie to doceniać skoro uznawałam, że dla Niego jest to również przyjemna forma rozrywki jak dla mnie. Akurat nie jestem jakąś maniaczką komedii romantycznych. Czasem mogę zobaczyć, ale bardziej lubię dramaty czy thrillery psychologiczne i wydawało mi się, że mamy tu podobny gust, a teraz w sumie nie wiem do końca jak jest naprawdę. Teraz wiedząc, że często robił to dla mnie to owszem mogę spojrzeć na to jak na hmm "poświęcenie" z Jego strony i docenić to. Ale z drugiej strony jakbym wiedziała, że robi coś nie do końca w zgodzie ze sobą to nie musielibyśmy tego robić weekend w weekend. Powiedziałam Mu wczoraj, że jeśli ma ochotę np. obejrzeć mecz to żaden problem. Ja sobie sama w tym czasie obejrzę jakiś poważny film typu "Manchester by the Sea"..
Co do "poematu".. napisałam to co czuję, odnosząc się do wszystkich poruszonych przez Niego kwestii. Uśmiechnął się nie po ich przeczytaniu, bo tego nie zrobił niestety do dziś. Wczoraj jako wstęp do rozmowy miał do przeczytania raptem 2 strony. Napisałam tam po raz pierwszy w zasadzie, może niedosłownie, ale nie dało się nie domyśleć, że Go nie kocham.. A On po przeczytaniu tych 2 stron się po prostu uśmiechał.
On ma bardzo absorbującą pracę i nie wiedziałam kiedy będzie sposobność żeby odpowiedzieć na Jego poprzedni list. Poza tym na świeżo miałam najwięcej do "powiedzenia". Zresztą podczas naszych rozmów często emocje biorą górę, On na wszystko reaguje atakiem i zazwyczaj nie mogę powiedzieć wszystkiego co bym chciała albo przez te ataki wybija mnie ciągle, przerywa.. Dlatego w naszym przypadku ta listowna forma dialogu czasem się sprawdza. Już raz była podobna "akcja", jak byłam w ciąży.. Tylko, że wtedy jeszcze Go kochałam.. A On faktycznie podjął próby zmiany pewnych rzeczy.
no cóż, nie wiem co Ci doradzić Jeśli czujesz, że go nie kochasz to nie wiem, czy jakiekolwiek rady coś tu zmienią.
Życie jest nieprzewidywalne, podobnie jak miłość. Naprawdę chcę wierzyć, że to chwilowy zakręt i wszystko się ułoży, że jeszcze ten ogień całkiem nie wygasł, że coś tam się tli...
35 2017-04-25 13:01:16 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-25 13:18:34)
Jak rozumiem Zła Kobieta została zbanowana za wielki obrazek- ale akurat trafiła w sedno! A ja podobno dobra kobieta zasmiałam sie tak samo, jak przeczytałam wypowiedź o tym że mąż się chociaż wcześniej całował itp..
Jeżeli czujesz się niedowartosciowana jako kobieta, kochanek tego nie rozwiąże, ani też nie męża zadaniem jest podnoszenie Tobie samooceny,
zadbaj o siebie z każdej strony od stóp do głów. I intelektualnie i fizycznie. całowanie męża na tysiące sposobów innych niż dotychczas też bezpieczniejsze i może być fajniejsze...
Ale jeżeli chcesz zobaczyć jak to jest przebiec na czerwonym swietle przez drogę szybkiego ruchu- nikt Ci nie zabroni. Tylko się nie dziw, że moze nie być co zbierać. I ty NAPRAWDĘ dobrego faceta masz. Zmieniaj siebie, nie jego.
Niestety albo stety człowiek, to nie tylko ciało, intelekt. Niektórzy tak mają, że odczuwają uwaga brzydkie słowo potrzeby duchowe. Myślę, że nasza Autorka próbuje uciekać i szukać czegoś co ma dać jej szczęście. Chce żyć przez ciało, ale jej prawdziwa natura ciągle się odzywa.
37 2017-04-25 13:45:46 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-25 13:48:35)
Jakie to wiele mówiące: ja "poważny" film a Ty " (niepoważny) mecz
Voxpopuli - ja tu widzę tylko jedną poważną duchową potrzebę pt " może stać mnie na lepszego faceta? Czy postawne to pytanie okaże się. I coś czuję, że wstępne rozeznanie wśród kandydatów odbyło się już.... Żadnej troski o męża tu nie widzę.
38 2017-04-25 14:34:07 Ostatnio edytowany przez barrakuda (2017-04-25 14:55:52)
Jak rozumiem Zła Kobieta została zbanowana za wielki obrazek- ale akurat trafiła w sedno! A ja podobno dobra kobieta zasmiałam sie tak samo, jak przeczytałam wypowiedź o tym że mąż się chociaż wcześniej całował itp..
Jeżeli czujesz się niedowartosciowana jako kobieta, kochanek tego nie rozwiąże, ani też nie męża zadaniem jest podnoszenie Tobie samooceny,
zadbaj o siebie z każdej strony od stóp do głów. I intelektualnie i fizycznie. całowanie męża na tysiące sposobów innych niż dotychczas też bezpieczniejsze i może być fajniejsze...
Ale jeżeli chcesz zobaczyć jak to jest przebiec na czerwonym swietle przez drogę szybkiego ruchu- nikt Ci nie zabroni. Tylko się nie dziw, że moze nie być co zbierać. I ty NAPRAWDĘ dobrego faceta masz. Zmieniaj siebie, nie jego.
Nie wiem co w tym śmiesznego. Wiesz jak to jest być "całe życie" z jednym facetem, w sensie mieć wszelkie doświadczenia tylko z nim? Bo jeśli miałaś jednak więcej doświadczeń, to chyba nie Tobie oceniać jak może być w mojej sytuacji. Niemniej jednak wiele z Was przyczepiło się do tego tematu mojej ewentualnej ciekawości. Ale to w ogóle nie o to tu chodzi w tej całej sytuacji. To po prostu zwykła ciekawość, coś na miarę "fantazji", i nie wierzę, że monogamiści tacy jak ja, którzy przed Mężem z nikim się nawet nie całowali, nie mają takich myśli.. I wcale nie marzy mi się żaden kochanek. Tak samo sobie kiedyś myślałam jak to jest lecieć samolotem. I w końcu się przeleciałam tylko, że wtedy nie ryzykowałam niczym, poza własnym życiem
(taki żarcik). A do zdrady nie myślę się dopuścić, bo nie mój styl bycia. Po prostu wolałabym, żeby w moim małżeństwie było lepiej, a jeśli nie da razy to będzie trzeba się być może kiedyś rozstać i dopiero wtedy będę myśleć o nowych doświadczeniach. Można żyć tak jak teraz, tylko to uczucie wewnętrznej pustki coraz bardziej mnie frustruje. Gadamy zazwyczaj tylko o dziecku i bieżących sprawach. Nawet jak uda się gdzieś wyjść to jest ogólnie szczerze mówiąc nudno. Zazwyczaj ja coś gadam, żeby nie siedzieć w milczeniu.
Niestety albo stety człowiek, to nie tylko ciało, intelekt. Niektórzy tak mają, że odczuwają uwaga brzydkie słowo potrzeby duchowe. Myślę, że nasza Autorka próbuje uciekać i szukać czegoś co ma dać jej szczęście. Chce żyć przez ciało, ale jej prawdziwa natura ciągle się odzywa.
I tu chyba trafiłeś w sedno. Mam duże potrzeby duchowe, które nie zawsze były zaspokajane, ale z racji czy to świeżości związku czy innych faktów - jakoś udawało się je trochę uśpić. Zresztą dużo dawałam z siebie i byłam na tym mocno skupiona.
Jakie to wiele mówiące: ja "poważny" film a Ty " (niepoważny) mecz
![]()
Voxpopuli - ja tu widzę tylko jedną poważną duchową potrzebę pt " może stać mnie na lepszego faceta? Czy postawne to pytanie okaże się. I coś czuję, że wstępne rozeznanie wśród kandydatów odbyło się już.... Żadnej troski o męża tu nie widzę.
Źle odbierasz moje "słowa". Właśnie dlatego dałam ten "" żeby nie zabrzmiało to tak jak Ty odebrałaś. Po prostu często oglądaliśmy takie hmm mniej popularne filmy. Podczas gdy znajomi chodzili na "Porady na zdrady" my oglądaliśmy np. "Still Alice". I wiem, że wiele tego typu filmów faktycznie lubi. Ostatnio oglądaliśmy razem po raz n-ty Operację Argo czy Nietykalnych. Ale po tym co napisał mi wtedy po prostu zwątpiłam czy to nie jest tak, że lubi je ze względu na mnie. Co jakiś czas zabieram Go do kina, żeby dać nam jakiś temat do rozmów - inny niż dziecko czy zakupy. Ale zazwyczaj Jego recenzja ogranicza się do stwierdzenia czy film był fajny czy nie i tyle. Nie wymagam dialogu na miarę klubu dyskusyjnego. Ale On zazwyczaj nie wie co więcej powiedzieć. I być może napiszecie tu, że większość facetów tak ma. Być może, ale skoro tak to ja już nie wiem co my mamy razem robić żeby urozmaicić nasze życie. W kuchni ze mną nie pogotuje bo to nie Jego bajka. Zresztą jak ja gotuję to On zajmuje się dzieckiem. On jakichś zainteresowań poza pracą i sportem nie ma.
I wcale nie mam podejścia, że mecz jest "niepoważny". Ja nie lubię sportu, ale nie mam problemu z tym, że On lubi. I gdybyśmy byli ze sobą bardziej szczerzy to każde z nas mogłoby czasem zrobić coś co lubi czyli ja obejrzeć jakiś kolejny "poważny" film, na który On akurat dziś nie ma ochoty, za to On zrelaksowałby się przy meczu.
Żadnego rozeznania wśród kandydatów na hmm lepszego Męża? nie było.. I nie w głowie mi to. Mamy dziecko i wiele wspólnych spraw i naprawdę to nie jest takie proste, że nie kocham Męża, odchodzę i sprawa z głowy. Takie proste z pozoru rozwiązania są najtrudniejsze.
Troski o Męża nie widzisz powiadasz. A to, że próbuje z Nim rozmawiać choćby przez te listy, bo Mąż ze mną za bardzo rozmawiać nie chce, to co to jest? To że na co dzień palcem w domu nie musi kiwnąć, bo wszystko robię ja to co to jest? Mąż nigdy nie gotuje, to też jest na mojej głowie. I wierz mi, że dla siebie to nie musiałabym za wiele pichcić. Wszystkie urodziny, imieniny, Dzień Chłopaka itp. organizuję wyjścia, zabieram na kręgle itp. Dbam też zazwyczaj o zorganizowanie jakiegoś drobiazgu od dziecka, typu fajna koszulka z tekstem czy jakiś kolaż zdjęć. Na Walentynki upiekłam Mu do pracy ciasteczka. Często dogadzam i piekę jakieś słodkości, bo lubi. Ostatnio sama Go "wygoniłam" po piwo na mecz.
Był też ostatnio na imprezie. Umówiliśmy się, że po dotarciu na miejsce prześle mi numer do jakiegoś kolegi na w razie "w" i że wróci z kolegą ok. 1. Do 2:30 nie dał znaku życia, numeru też nie przesłał i w ogóle nie widzi w tym problemu.
Aj dużo możnaby opowiadać, ale chyba już mnie tu wszyscy skreśliliście..
39 2017-04-25 15:07:47 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-25 15:15:31)
Barrakudo, usmiałam się, nie dlatego, że to jest śmieszne, tylko dlatego że ujawniły się ukryte motywy. Często dzieje się to na tym forum, i za to to forum kocham, za tę atmosferę, która na taką szczerość nawet mimo woli pozwala. To nie jest śmiech ze złośliwości. Jesteś w małżeństwie 8 lat, ja 22lata więc coś tam wiem o byciu z jedną osobą długo. Poczytaj wiele różnych historii tutaj od deski do deski, wiele rzeczy poukłada Ci się w głowie, jak włożysz trochę wysiłku, zwłaszcza jesli masz duchowe niezaspokojone potrzeby.
Z odległości widać czasem więcej, więc warto zastanowić się chociażby nad zdaniem innych, a nie doszukiwać złych intencji.
Większość osób doradzajacych opisuje tu również swoje własne doświadczenia, a tylko stawia się w pozycji Guru.
Dużo przed Tobą, ale decyzje tylko Twoje. I pamiętaj że w Twoich relacjach z mężem ma znaczenie każde słowo, każda rzecz która się wydarzy ma konsekwencje.
Nie skupiamy się tu na zachowaniu męża, bo to nie On założył wątek, tylko na Tobie.
I powiem Ci co ja widzę- moje zdanie- inni mogą idzieć co innego
1. Po pierwsze- nie jest tak, że mąż nie bierze pod uwagę Twojego zdania- na list co opisujesz na początku- odpowiedział całkiem rzeczowo i spokojnie.
2. Istnieje problem komunikacji między Wami- skoro denerwujecie się przy rozmowie- tu przydałyby się wskazówki techniczne ws komunikowania asertywnego swoich potrzeb.
3. Mam wrażenie, że trochę za bardzo skupiasz się na mężu by przystosować go do swoich wyobrażeń- nie trzeba lubić tych samych filmów by się szanować. Można mieć różne potrzeby duchowe, ale również wspaniałą sferę tylko dla mnie i męża. Twoje potrzeby nie potrzebują potwierdzenia w sensie akceptacji czy zainteresowania męża tym samym. Nie mozna stawiać tych potrzeb na wadze- moje większe, Twoje przyziemne. a jak nie takie same to fatalnie. Tu jest miejsce na SZACUNEK. Nie możesz przyciąć męża jako indywidualnej osoby do swoich potrzeb
4. Nie jesteś lekko przewrażliwiona na swoim punkcie? Czasami uśmiechamy się do czegoś co przeczytamy wcale nie z braku szacunku, ale po prostu coś tam nas bawi, jakieś sformułowanie jest śmieszne, co nie znaczy do wyśmiania. Mam na mysli i mnie i Zła Kobietę i męża który coś przeczytał..
Czegoś Ci brakuje w życiu i absolutnie tego nie lekceważę. Tylko że to może mieć mniejszy związek z Twoim mężem, a większy z Tobą...
PS. I nie matkuj mu za bardzo, nie organizuj, bo moze wcale tego nie potrzebuje i mozecie okazać sobie troskę w inny sposób. To częsty błąd który się mści..
40 2017-04-25 15:34:45 Ostatnio edytowany przez barrakuda (2017-04-25 15:47:34)
Barrakudo, usmiałam się, nie dlatego, że to jest śmieszne, tylko dlatego że ujawniły się ukryte motywy. Często dzieje się to na tym forum, i za to to forum kocham, za tę atmosferę, która na taką szczerość nawet mimo woli pozwala. To nie jest śmiech ze złośliwości. Jesteś w małżeństwie 8 lat, ja 22lata więc coś tam wiem o byciu z jedną osobą długo. Poczytaj wiele różnych historii tutaj od deski do deski, wiele rzeczy poukłada Ci się w głowie, jak włożysz trochę wysiłku, zwłaszcza jesli masz duchowe niezaspokojone potrzeby.
Z odległości widać czasem więcej, więc warto zastanowić się chociażby nad zdaniem innych, a nie doszukiwać złych intencji.
Większość osób doradzajacych opisuje tu również swoje własne doświadczenia, a tylko stawia się w pozycji Guru.
Dużo przed Tobą, ale decyzje tylko Twoje. I pamiętaj że w Twoich relacjach z mężem ma znaczenie każde słowo, każda rzecz która się wydarzy ma konsekwencje.
Nie skupiamy się tu na zachowaniu męża, bo to nie On założył wątek, tylko na Tobie.
I powiem Ci co ja widzę- moje zdanie- inni mogą idzieć co innego1. Po pierwsze- nie jest tak, że mąż nie bierze pod uwagę Twojego zdania- na list co opisujesz na początku- odpowiedział całkiem rzeczowo i spokojnie.
2. Istnieje problem komunikacji między Wami- skoro denerwujecie się przy rozmowie- tu przydałyby się wskazówki techniczne ws komunikowania asertywnego swoich potrzeb.
3. Mam wrażenie, że trochę za bardzo skupiasz się na mężu by przystosować go do swoich wyobrażeń- nie trzeba lubić tych samych filmów by się szanować. Można mieć różne potrzeby duchowe, ale również wspaniałą sferę tylko dla mnie i męża. Twoje potrzeby nie potrzebują potwierdzenia w sensie akceptacji czy zainteresowania męża tym samym. Nie mozna stawiać tych potrzeb na wadze- moje większe, Twoje przyziemne. a jak nie takie same to fatalnie. Tu jest miejsce na SZACUNEK. Nie możesz przyciąć męża jako indywidualnej osoby do swoich potrzeb
4. Nie jesteś lekko przewrażliwiona na swoim punkcie? Czasami uśmiechamy się do czegoś co przeczytamy wcale nie z braku szacunku, ale po prostu coś tam nas bawi, jakieś sformułowanie jest śmieszne, co nie znaczy do wyśmiania. Mam na mysli i mnie i Zła Kobietę i męża który coś przeczytał..Czegoś Ci brakuje w życiu i absolutnie tego nie lekceważę. Tylko że to może mieć mniejszy związek z Twoim mężem, a większy z Tobą...
PS. I nie matkuj mu za bardzo, nie organizuj, bo moze wcale tego nie potrzebuje i mozecie okazać sobie troskę w inny sposób. To częsty błąd który się mści..
Bycie z jedną osobą długo, ale jednak posiadanie wcześniej jakichś doświadczeń to jedno a nie posiadanie żadnych innych doświadczeń - jak u mnie - to dwa. Ale to już wyjaśniałam. W łóżku jest między Nami dobrze. Nie brakuje mi niczego. No może ostatnio ja mam często ochotę, a mój Mąż niekoniecznie.. No i faktycznie mógłby czasem w trakcie czy po wyznać mi np. miłość czy powiedzieć coś miłego. No ale pomijając to. To jest takie zwykłe uczucie ciekawości. To tak jakbym obudziła się mając 80 lat i wiedząc że w każdej chwili może nastąpić koniec, a np. nie znała smaku sushi, którym wszyscy się zachwycają. Oczywiście nie znaczy to że tak smakowałoby i mnie. Albo że bardziej niż np. schabowy Ale gdzieś tam w głowie krąży myśl i zaciekawienie czym to się tak wszyscy naokoło zachwycają. Gdybym myślała o kochanku czy zdradzie nie kupowałabym sobie seksownej bielizny itp. żeby u nas wzniecić nieco ogień w tych sprawach. Naprawdę ostatnio trochę poszaleliśmy.
Ad. 1
Owszem Mąż odpowiedział po jakimś czasie, ale tylko na ten pierwszy list, który miał być tylko takim wstępem do rozmowy. Myślałam, że potem pogadamy, a On zamiast tego wybrał sposób z odpisywaniem. Ponieważ poruszył ram parę tematów, które faktycznie dały mi inne spojrzenie na pewne rzeczy, odpisałam Mu na te sławetne 13 stron, do których On do dzisiaj nie usiadł. I nie chodzi o ilość stron, bo On nie wiedział ile ich było. Po prostu do tego nie zajrzał. To mnie smuci, bo świadczy o tym, że mnie olewa. Kilka razy w rozmowach padła ta kwestia i mówiłam Mu coś w stylu "a widzisz, jakbyś przeczytał moją odpowiedź to byś wiedział. W każdej chwili możesz to zrobić". Na co On cynicznie odpowiadał "że kiedyś tam przeczyta". Minął m-ąc i nic. Nawet po naszej niedzielnej rozmowie, w którym zarzuciłam Mu właśnie tą olewczość dalej nie usiadł żeby to przeczytać..
Ad. 2
I tak jest dużo lepiej niż kiedyś. W niedzielę w sumie było całkiem spokojnie. Można dlatego, że we mnie nie ma już tych emocji. Nie czuję do Niego miłości to i rozmowa jest bardziej rzeczowa. A że jak Mąż przyznał, że z większością mam rację, to w sumie niewiele sensownego miał od siebie do powiedzenia. Czasem próbował wmówić mi coś, czego nie myślę i unosił się, ale na szczęście ostatecznie dawał mi jakoś dojść do słowa i wyjaśniać i mogłam przedstawić, że to jednak nie jest tak jak myśli.
Ad. 3
Kurcze, ale w którym momencie ja napisałam, że wymagam od Niego lubienia tych samych filmów???? Cały czas piszę, że nie drażni mnie to, że On może ich nie lubić tylko to, że mnie oszukiwał tyle czasu, nierzadko poświęcając się dla mnie. Nie wymagam takich poświęceń i nie jest mi z tym miło. Co innego gdybyśmy robili to faktycznie raz kiedyś z przyjemności dla mnie tak samo jak ja obejrzałam Euro. Ale jeśli przychodzi piątek a On mówi "obejrzymy coś", a potem mi wypomina, że robi to zazwyczaj dla mnie to coś jest nie halo..
Ad. 4
W tej sytuacji akurat nie sądzę żebym byłam przewrażliwiona. Naprawdę nie było tak nic co by mogło wywołać taką reakcję. Nawet ujęłam w tym liście inną możliwą hipotezę, że być może to ja faktycznie jestem niedojrzała i nie doceniam tego, co mam. Pisałam tam o braku zaufania, braku uczuć we mnie. O tej sytuacji z imprezą. Jakiś czas wcześniej też wyszedł na posiadówkę na pubu zakładając powrót ok. północy. Przed 1 napisał, że jeszcze posiedzi i potem cisza. Ok. 3 napisałam do Niego i wrócił przed 4 a oczywiście posiadówka skończyła się na klubie. Napisałam w tym liście, że dla mnie zachowuje się po gówniarsku i mało odpowiedzialnie. Jak pytam np. jak dotrze na imprezę za miastem odpowiada "a coś tam się wymyśli". I dzień przed imprezą jeszcze nie wie. Wkurza mnie to. Bo nie tak zachowuje się dorosły facet, Mąż i Ojciec. No chyba, że faktycznie mam jakieś mylne spojrzenie na tę sprawę.