Niektórzy mogą pamiętać akcję z 'oblechem' z autobusu (dla niektórych oblechem), około 30stki, który się przysuwał do mnie. Ja rozochocona 20stka byłam pewna, że to tylko takie jakieś no nie wiem... owsiki (:D) i, że się mu spodobałam - no cóż faceci to wzrokowcy, jednak sytuacja się na tyle rozwinęła, że facet wyszedł ze mną z autobusu i zagadał do mnie, dziś ponownie to zrobił, szliśmy i gadaliśmy, jakbyśmy byli jakimiś znajomymi.
Nie zaprzeczył, że ma żonę, stwierdził, że nic ode mnie nie chce <- no a co ma powiedzieć, gadaliśmy na temat, szkoły, pracy, jego związku i tego co chce robić po szkole.
Gdy się rozstaliśmy zerkał na mnie, odwracał się, patrzył w jakim kierunku idę.
Żonę ma, jednak czy już pogadać nawet nie można, jak myślicie?
Zaraz będzie, że przez takie babska związki się rozwalają, jednak ja nie kazałam mu wychodzić z autobusu i podchodzić. Cycyków na wierzchu nie nosze.