Witam,
to jest moje drugie konto tutaj, ale nie chciałam pisać pod swoim nickiem, aby nikt nie połączył wszystkiego w całość. Proszę moderację o wyrozumiałość. Mam problem i nie wiem jak go mam już rozwiązać. Mój brat to prawie 30-letni niedojrzały gnojek. Wiele ma za uszami, ale przynajmniej w stosunku do mnie zawsze starał się być fair. Kilka miesięcy temu wrócił z zagranicy, gdzie zarobił sporo pieniędzy. Jako, ze jego niedojrzałość we wszystkich aspektach życia wylewa się uszami, pieniądze, które tam zarobił były pod moją kontrolą. Sama teraz to pisząc zaczynam się pukać po łbie, bo jak to brzmi? Jak to możliwe, że 30-letniego faceta można tak kontrolować? Nawet nie wiem, czy dziwniejsze jest to, że był kontrolowany, czy dał się kontrolować. Jednak to Wam powinno mówić o wszystkim.
Teraz do sedna. Większość jego pieniędzy została wpłacona przeze mnie na konto, ale część trzymałam w domu. Z miesiąc temu z tych swoich pieniędzy ukradł (tak, wiem, ze jego ale mi nie powiedział, że bierze, więc dla mnie to kradzież) kilka stówek. Była awantura, że w jakiej sytuacji mnie stawia, że ja jestem odpowiedzialna za te pieniądze i zamiast przyjść do mnie i normalnie powiedzieć to bierze za moimi plecami, że jest niedojrzałym gnojem i że skoro zachowuje się jak dziecko to będzie traktowany jak dziecko itd. Miałam nadzieję, że coś dotarło. Bardzo się pomyliłam. Wczoraj okazało się, że nie dość, że zniknęła większa suma z jego pieniędzy, to i tym razem okradł i nas, co prawda niewielką sumę, ale zawsze.
Ja już naprawdę nie mam siły do tego gada. Czuję się w pułapce pomiędzy tym, co wiem, ze powinnam zrobić, a tym co jestem w stanie zrobić. Powinnam wykopać, dać w końcu ponosić konsekwencje swoich czynów, ale nie mogę. Ręce mam związane przez rodziców, przez to, ze jest moim bratem i czuję odpowiedzialność i nie chcę aby źle skończył. Błędne koło. Nie będę Was zalewać w tej chwili słowotokiem. Potrzebuję jakiejkolwiek mądrej rady po prostu. Potrzebuję z kimś obiektywnym pogadać.